Pan Bóg i diabeł Andrzeja Turczyńskiego
Transkrypt
Pan Bóg i diabeł Andrzeja Turczyńskiego
Radosław Romaniuk Pan Bóg i diabeł Andrzeja Turczyńskiego Zainteresowanie Andrzeja Turczyńskiego twórczością Jarosława Iwaszkiewicza przyniosło wydany w 2001 r. tom esejów Ząb mądrości. Iwaszkiewiczowskie miejsca, znaki i symbole. Książka Pan Bóg, pisarz i diabeł. Wstęp do opisu teodycei Jarosława Iwaszkiewicza jest tej pracy drugą i (jak zapowiada nota na okładce) ostatnią częścią. Zamiarem autora było nakreślenie nie badanego dotychczas wątku tej twórczości - namysłu pisarza na temat zła w świecie i ludzkiej duszy oraz udziału w owym złu Boga. Przedmiotem analizy Turczyński uczynił trzy utwory autora ze Stawiska: opowiadania Anna Grazzi, Matka Joanna od Aniołów i Kościół w Skaryszewie, układając je w teologiczny i analityczny tryptyk, poprzedzony garścią wprowadzających uwag. I zasadnicze wątpliwości, których nie można pozbyć się w trakcie lektury książki, zaczynają się już na poziomie owych wstępnych założeń. Turczyński pisze w nich o wrażliwości Iwaszkiewicza na „grzech” jako stan ludzkiej kondycji, o „współczuciu”, które wedle niego przenika całe pisarstwo autora Sławy i chwały. „Chociaż nie została wyrażona expressis verbis deklaracja wiary pisarza - dodaje - to lektura utworów - wierszy i opowiadań - uzmysławia, że właśnie Bóg stanowi nie tylko transcendentne, ale także ontyczne centrum Iwaszkiewiczowskiego świata przedstawionego”. Stwierdzenia te sprawiają jednak wrażenie, jakby dotyczyły innego pisarza, kogoś „z rodziny” Dostojewskiego, a nie „tołstojowskiego” czy „buninowskiego” Iwaszkiewicza, w którego dziele istnieje coś w rodzaju wewnętrznego mechanizmu, który odrzuca wszelkie „ideologizujące” interpretacje, bez względu na to, czy będą to analizy marksistowskie, czy wręcz przeciwnie. Autor idzie krok dalej, niż Piotr Mitzner, analizujący w swej książce Na progu. Doświadczenia religijne w tekstach Jarosława Iwaszkiewicza motywy religijne w dziele Iwaszkiewicza. Ze studium Mitznera wynika wiedza na temat transcendentnej wrażliwości deklarującego ateizm pisarza i jego zakorzenienia w chrześcijańskiej tradycji i światoodczuciu. Z wnioskami tymi nie sposób polemizować. Turczyński idzie, jak powiedzieliśmy, krok dalej i trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to krok postawiony już w sferę życzeń interpretatora. Można powtórzyć dowcipny komentarz Czesława Miłosza, pytanego przez Mitznera o jego 1 ocenę zasadności „teologicznej” interpretacji dzieła pisarza ze Stawiska. Autor Pieska przydrożnego ostrzegał: „Wydaje mi się, że robienie z Iwaszkiewicza katolika, może natrafić na przeszkody w postaci jego tekstów”. Andrzej Turczyński znalazł lekarstwo na tę bolączkę, bo gdy odejść od wierności tekstom w imię poszerzania ich znaczenia, obserwowania ich życia w naszej lekturze i naszym świecie duchowym, gdy włączymy je w krąg teologicznych lektur, nowy kontekst i koincydencje między utworami mogą dać interesujący i pożądany efekt. Turczyński jest interpretatorem, który „poszerza warstwy znaczeniowe dzieła”, bez względu na to, czy tekst dostarcza mu do tego legitymacji, czy nie. Wyjaśnia ten zabieg, pisząc o istnieniu w każdym utworze literackim „białego pola nieswojości, czy raczej pozaswojości, o którym pisarz [...] ani wie, ani je podejrzewa”. Ta metodologiczna dygresja pada w ostatnim tekście analitycznego tryptyku i gdyby umieścić ją zamiast ogólnikowych uwag o wrażliwości pisarza na grzech i jego religijnej duszy, książka wymagałaby innego rodzaju lektury, dając czytelnikowi pełną satysfakcję, jak dzieje się to w przypadku eseistycznych prac Andrzeja Turczyńskiego z dziedziny teologii. Gdyby autor stwierdził, że uprawia coś w rodzaju dekonstrukcjonistycznej odmiany komparatystyki, zestawia teksty nie mające ze sobą wiele wspólnego i niepodobne, opowiadania Iwaszkiewicza z tekstami teologów i Ojców Kościoła, bo interesuje go, co z tego wynika, jak oświetlają się one wzajemnie - książka byłaby pasjonującą przygodą poznawczą. Czytelnik miałby okazję śledzić zestawienia zasadne i niezasadne, świadom, że w samo założenie dzieła wpisany jest moment autentycznej iluminacji, na równi z chwilami zupełnych nieporozumień i sromotnych porażek, które nie zniechęcają, a wręcz inspirują, by iść dalej. Efekt takiego przedsięwzięcia byłby w stanie zainspirować literaturoznawcę, teologa i czytelnika ceniącego „lirykę dialektyczną”, bo ta formuła Kierkegaarda najlepiej określa istotę eseistycznego stylu autora. Gdy jednak praca Turczyńskiego zostaje ubrana w kostium rozprawy z pogranicza literaturoznawstwa i teologii, daje efekt umieszczony w całkowitej izolacji od czegokolwiek, co napisano na temat twórczości Iwaszkiewicza, mało wiarygodny, bo w każdym akapicie odczuwa się przytłaczającą bohatera obecność autora, co w tym przypadku jest wadą. Podobnie jak bogactwo traktowanej autonomicznie literatury dodatkowej, która spycha na dalszy plan dzieło „bohatera” książki - ten najczęściej taktownie milczy między św. Tomaszem i św. Augustynem, 2 ewangelistami i Immanuelem Kantem, i sam zdaje się być niekiedy autorem dodanym z konieczności. Spróbujmy więc potraktować książkę Andrzeja Turczyńskiego tak, aby dała ona czytelniczą i poznawczą satysfakcję - potraktować jak kolejną książkę tego autora na temat „przeklętych problemów”, w drugiej kolejności i niemal przypadkiem zahaczającą o twórczość Iwaszkiewicza, która jest tu katalizatorem i pretekstem, ale broń pisarza panie Boże, nie jej zasadniczym przedmiotem. Ogarnąć rozumem sens świata przebywającego w stanie Upadku, cel oraz istotę owego Upadku - to zasadniczy problem, jaki formułują bohaterowie analizowanych przez Turczyńskiego opowiadań: dręczony metafizycznymi tęsknotami biolog Edmund, stający przed wyzwaniem uleczenia opętanych urszulanek jezuita ksiądz Suryn oraz proboszcz prowincjonalnej parafii w Skaryszewie. Autor ma przy tym tendencję, by upatrywać w nich postaci „ze stronnictwa szatana”. Edmunda ni z tego, ni z owego potrafi nazwać „diabłem wcielonym”. Wręcz bizantyńsko rozbudowane inwektywy formułuje przeciwko księdzu Surynowi, w którym widzi „sługę piekieł”, „SzatanoCzłowieka”, „fałszywego zbawiciela”. Jezuita jest w ocenie Turczyńskiego: „wewnętrzną ciemnością, zagęszczonym do czarnej dziury złem ukrytym w skorupie pozornej pobożności, sprawiedliwości, wiary”, „gorejącą pustynią śmierci, gotową każdego pożreć i ostatecznie pożerającą ludzi - zabijając ich nie tylko na ciele, ale i na duszy”. Pierwsza diagnoza, dotycząca bohatera Anny Grazzi, wiąże się z zauważanym przez autora interesującym mechanizmem traktowania zła jak energii zaspokajającej tęsknoty i potrzeby Iwaszkiewiczowskiego bohatera. Grzech staje się motorem jego działań, a Turczyński skłonny jest w jego wypadku traktować występek niemalże na równi z charyzmatami Ducha Świętego, gdyż burzy on moralne status quo i w ten sposób przyspiesza dojrzewanie do Królestwa Bożego. Krótko mówiąc, zła pragnąc, w porządku metafizycznym bohater czyni dobro. Inaczej jest z jezuitą. Ten pragnąc dobra, popełnia zbrodnię, bo uwierzył we własne moralne siły w walce z szatanem. W oryginalnej na płaszczyźnie iwaszkiewiczologii interpretacji tej postaci, jaką odnajdujemy w książce Turczyńskiego, pobrzmiewają echa koncepcji antychrysta Włodzimierza Sołowjowa. Przeciwnikiem Chrystusa nie jest według rosyjskiego filozofa człowiek zły i występny, tylko dobroczyńca, filantrop, osoba bliska świętości, która swą moralność zasadza jednak na wierze we własne siły, nie zaś realizuje mocą Chrystusową. Według tej koncepcji postacią „antychrystusową” jest na przykład „współczesny Chrystus” książę Myszkin, bohater Idioty Fiodora Dostojewskiego, 3 antychrystem jest również bliski ideałowi sympatyczny ksiądz Suryn. Przyjmując na siebie grzechy Matki Joanny, jezuita dopuszcza się uzurpacji, staje się fałszywym Chrystusem. Zostaje przez Andrzeja Turczyńskiego rozpoznany i napiętnowany z bliską inkwizytorskiej pasją. Gromy autora trafiają przy tym (nie można oprzeć się temu wrażeniu) w ofiarę zła, zaś elokwencja w postponowaniu Iwaszkiewiczowskiego bohatera pozostawia w cieniu dramatyczną kwestię dobra, które rodzi zło, jak gdyby autor znakomitego Święta ikony zapominał o paschalnej homilii św. Jana Chryzostoma i zaakcentowanej w niej eschatologicznej wadze dobrego zamiaru. Trzeci z bohaterów Iwaszkiewicza, który dostarcza fabularnej inspiracji rozważaniom Andrzeja Turczyńskiego, to ksiądz Konrad z kościoła w Skaryszewie, uznany przez eseistę za figurę „samoprzezwyciężającego się zła”. I on - podobnie jak Suryn - jest postacią rozdwojoną; łączy kondycję „kapłana-spowiednika”, o kapłańskiej godności i mocy odpuszczania grzechów oraz „człowieka-pokutnika”, trawionego grzechem i pytającego „skąd zło?”. Ksiądz Konrad (nie bez znaczenia jest „literackie” imię postaci) staje przed dylematem pokrewnym rozterce jego literackiego poprzednika z Ludynia. Piekłem grozi przeciwstawienie się złu ks. Suryna, ale również odmowa walki ze złem - pokusa przed którą staje kapłan ze Skaryszewa. Piekło czeka za uzurpacyjną aktywność, ale także za małoduszne zaniechanie. Pułapka diabelska, w którą wpada Suryn - pokusa, by zło zniszczyć złem - w przypadku ks. Konrada traci jednak swój śmiertelny oścień. Decyduje się on, by stać się sprawcą zła w zastępstwie, oddając życie swoje na zatracenie za swoich bliźnich. Symboliczną ofiarą staje się jednak Chrystus, ksiądz Konrad nie zabija człowieka. Andrzej Turczyński przywołuje w tym miejscu Kierkegaardowską wizję ofiary Abrahama. Bóg, widząc determinację swego sługi, powstrzymuje jego rękę przed skalaniem śmiertelnym grzechem. Wszyscy trzej bohaterowie Iwaszkiewiczowskich opowiadań w płaszczyźnie metafizycznej zostali naznaczeni szczególną łaską świadomości zła, która jednocześnie staje się ich przekleństwem. To również myśl Kierkegaarda: Bóg jednocześnie błogosławi i przeklina, skazując na irracjonalną wiarę w sens świata, mimo najoczywistszych danych przeciw niemu. Teodycea Iwaszkiewicza pod piórem Andrzeja Turczyńskiego przestaje być scholastycznym pytaniem „skąd zło?” Autor 4 przeformułowuje to pytanie w zagadnienie: skąd fakt, że czynimy zło. Ontologię zastępuje namysł nad ludzką duszą - „pneumatologia”. Teologiczny wymiar kwestii zła, zastępuje tajemnica upodobania człowieka w złu, tajemnica dobrowolnego złego wyboru. Przerzucenie odpowiedzialności za zło z Boga na człowieka - to droga „obrony Boga”, jaką wskazują Iwaszkiewiczowskie rozważania Turczyńskiego. 5