Seminarium Johna Maina Toronto 1993 O. William

Transkrypt

Seminarium Johna Maina Toronto 1993 O. William
Seminarium Johna Maina Toronto 1993
O. William Johnston SJ
Nowy mistycyzm chrześcijański
4. Chrześcijańska perspektywa medytacji
Cóż może wnieść do ogólno światowego ruchu medytacji chrześcijaństwo?
Pamiętam jak niedługo po Soborze Watykańskim II brałem udział w spotkaniu w
ramach dialogu międzyreligijnego z buddystami. Pewien młody młody mnich
buddyjski wstał i powiedział: „Zebraliśmy się tutaj razem, chrześcijanie i buddyści.
Czego my buddyści możemy nauczyć się od chrześcijan? Mamy oczywiście naszą
własną medytację, nasz zen, długowieczną tradycje i tak dalej. Ale czy jest coś czego
mogą nauczyć nas chrześcijanie? Cóż, od ponad stuleci, od epoki Meiji, odkąd
chrześcijanie przybyli do Japonii zakładali szkoły i szpitale, przytułki dla biednych i
lazarety dla chorych. My tego nie robiliśmy. Tego właśnie musimy się od nich
nauczyć.”
Tak więc społeczny wymiar religii jest bardzo ważny. Cieszy wzrastająca liczba osób
praktykujących medytację, ale musimy uważać, aby nie stała się ona formą ucieczki.
Jeżeli zauważają to sami buddyści, to trzeba nam być w tym punkcie bardzo czujnym.
Właśnie to wyraził ten młody mnich. Społeczny aspekt medytacji jest polem
największej krytyki ze strony ludzi czynu. Zarzucają oni medytującym skupienie się
na sobie i obojętność wobec losów świata.
Możemy tutaj rozróżnić dwa podejścia do medytacji. Jeden to ten, w którym
zamykasz drzwi na świat, koncentrujesz się na swym wnętrzu, szukasz w nim Boga
czy też oświecenia. Jeśli Go spotkasz, powracasz do świata i działasz siłą tego
doświadczenia. Drugi sposób to ten: siadasz do medytacji świadom cierpienia wokół
ciebie. W buddyzmie słynne jest pojęcie bodhisattwy (bodhisattwa - kluczowe
pojęcie religijne w buddyzmie mahajany. Bodhisattwa dąży on do osiągnięcia stanu
Buddy poprzez rozwinięcie bezinteresownego uczucia względem wszystkich
czujących istot. Jest zatem istotą, która poświęca swoje życie dla pożytku czujących
istot, ślubując doprowadzenie ich do pełnego i doskonałego oświecenia – przyp.tłum.)
W Japonii jest nią/nim Kanzeon , Kwan Yin w Chinach czy Awalokiteśwara w
Tybecie. Kan znaczy słuchać, ze oznacza świat a on dźwięk. Nasłuchiwać dźwięków
świata. Cała Azja usiana jest pięknymi statuetkami i posągami Kanzeon słuchającymi
płaczu biednych i pokrzywdzonych. Otacza się je wielkim kultem, ale co ciekawe, jej
twarz nie wykazuje śladów bólu w obliczu ogromu cierpień. Kryje się w niej
delikatny uśmiech współczucia; to jest coś naprawdę bardzo pięknego. Kaun Yin nie
robi nic. Nie jest zaangażowaną społeczną aktywistką. Tylko siedzi i słucha. Ale to jej
uważne słuchanie już jest wartością samą w sobie. Współczucie, które jest energią
świata, daje ludziom siłę. Nie ma wątpliwości, że kult Kuan Yin jest miejscem, z
którego ludzie Azji czerpią ogromną energię współczucia. (W Japonii Kanzeon
przedstawiana jest często jako kobieta z dzieckiem, posągi kanzeon służyły w czasach
prześladowania chrześcijan jako figury Maryi – przyp. tłum).
Wsłuchanie się w dźwięki świata w rozumieniu chrześcijańskim jest dostrzeganiem w
jego cierpieniu ukrzyżowanego Chrystusa. Sobór Watykański II ujął to tak: „Radości i
nadzieje, cierpienie i niepokoje kobiet i mężczyzn naszych czasów, szczególnie
ubogich i w jakikolwiek sposób pokrzywdzonych, to radości i nadzieje, cierpienie i
niepokoje chrześcijan, uczniów Chrystusa”. Tak więc nie wolno nam przechodzić
obojętnie wobec świata, musimy rezonować z jego smutkiem i radością. Ale jak
pogodzić to z „bezczynnym” siedzeniem i „wsłuchiwaniem się w dźwięki świata”?
Musimy jasno zdać sobie sprawę z tego, że nie każdy z nas powołany jest do bycia
społecznym aktywistą. Nie wszyscy musimy chodzić w marszach protestacyjnych.
Można na przykład pracować w szpitalu i tam swą pracą nieść ulgę światu. Są też tacy,
którzy poświęcają swe życie modlitwie, wybierają życie w odosobnieniu. Jeżeli takie
jest ich prawdziwe powołanie, to uważam, że wykonują oni gigantyczną pracę dla
świata. To nie jest sprawa bycia obojętnym, lecz sprawa wypełniania swego
powołania. Mnisi, siostry zakonne, pustelnicy wspomagają świat swoją kontemplacją.
To nasi łącznicy ze źródłem energii. Może to właśnie na ich duchowym paliwie, z
energii, którą oni wlewają do naszego wspólnego duchowego zbiornika, bierze się
cały nasz postęp społeczny.
Myślę jednak, że jest w tym wszystkim jeszcze coś bardziej subtelnego i znaczącego,
z czego rzadko zdajemy sobie sprawę. Miłość i współczucie nie są tylko owoce
medytacji, które dostajemy i później rozdajemy ubogim i chorym. W rozumieniu
chrześcijańskim sama medytacja jest w swym rdzeniu czystym aktem miłości.
Medytować to przyjmować miłość Boga. I to jest niezmiernie ważne odkrycie. Kiedy
medytujesz powtarzając „Przyjdź Panie Jezu” czy „Maranatha”, czy inną
chrześcijańską mantrą, to mówisz „Kocham”. Dla chrześcijanina to nie tylko
powtarzanie dźwięku i przejście do głębszego stanu świadomości. Jest to akt wiary i
akt miłości. Do tego stopnia, że dla wielkich mistyków, tak jak dla św. Jana od
Krzyża, mistycyzm był stanem zakochania się.
Cóż więc może jeszcze dać chrześcijaństwo? Przede wszystkim musi dać: „Bóg jest
miłością”. Jak już wspominałem wszystkie wielkie religie prowadzą do środka
Wielkiej Tajemnicy, do Bytu całego wszechświata. Nazywają go naturą Buddy,
Brahmanem, Tao, Jahwe... Nowy Testament nazwał tą Tajemnicę Miłością. To jest
bezgraniczna i wspaniała rzeczywistość, w której wszystko z założenia i od początku
zostało stworzone jako dobre. Bo „Miłość wszystko zespala ”.
Aż wreszcie chrześcijaństwo musi dać Jezusa. Jezus cieszy się w Azji ogromną
popularnością. Prawdę mówiąc Azja kocha Jezusa. Może nie kocha zbytnio
chrześcijan, ale Jezusa tak. Mahatma Gandhi płakał w Rzymie przed Pietą Michała
Anioła, on bardzo Go kochał. Ramakrishna twierdził, że Jezus mu się ukazał. Tu w
Japonii mistrzowie zen często cytują Jezusa, zwłaszcza Jego pytanie „Za kogo ludzie
mnie uważają?”. Także muzułmanie otaczają Jezusa wielką czcią. Prawdą jest, że nie
widzą w Nim Boga, ale kochają go szczerze jako wielkiego proroka Allaha.
Tak więc dawajmy Jezusa, Boga i człowieka.
Te trzy wartości może dać chrześcijaństwo dzisiejszemu
medytacji .
Copyright: WCCM.PL
Przekład: Andrzej Ziółkowski
swiatowemu nurtowi