przeczytaj wprowadzenie do książki
Transkrypt
przeczytaj wprowadzenie do książki
WPROWADZENIE Źródłowym doświadczeniem, które leży u podstaw tego, co w tradycji filozoficznej zwykło się określać pojęciem prawa naturalnego, jest sytuacja, kiedy uświadamiamy sobie niesprawiedliwość norm regulujących nasze życie w ramach istniejącego porządku publicznego. Przy tym nie chodzi tu o zwykłe poczucie niesprawiedliwości, które rodzi się, gdy ktoś nas krzywdzi: np. dokonuje aktu fizycznej przemocy, narusza naszą własność czy niewłaściwie osądza, ale o coś więcej: o to, iż takie czyny nie są po prostu arbitralną przemocą pojedynczych osób, lecz że stoi za nimi roszczenie, by uznawać je za słuszne i prawomocne, że – innymi słowy – są one odzwierciedleniem i konsekwencją już istniejącego społecznego ładu. Nie godząc się na takie usankcjonowanie i zalegalizowanie niesprawiedliwych czynów składamy świadectwo, że porządek polityczny, w którym przyszło nam żyć, nie jest naszym jedynym punktem odniesienia, że jesteśmy również mieszkańcami innego, bardziej doskonałego i bardziej sprawiedliwego świata. Tym samym jako istotny rys doświadczanej przez nas rzeczywistości jawi się jej szczególna dwoistość. Mamy nieustanną świadomość współobecności dwóch porządków: porządku praw dalekich od doskonałości, tworzonych, stanowionych i egzekwowanych przez ludzi, oraz porządku praw idealnych, w pełni rozumnych, niezmiennych i koniecznych – w ich wzajemnym napięciu i konflikcie. Za jedno z najstarszych i najbardziej znanych literackich świadectw owego konfliktu uchodzi powszechnie opisany przez Sofoklesa dylemat Antygony. Kiedy jej bracia – Eteokles i Polinik – giną w bratobójczej walce i tylko Eteokles, obrońca Teb, zostaje uroczyście pochowany, Antygona jawnie sprzeciwia się prawu, ogłoszonemu przez króla Kreona, i grzebie również drugiego brata, Polinika, powołując się przy tym na inne, o wiele ważniejsze prawa: „Nie Zeus to przecież obwieścił to prawo Ni wola Diki*, podziemnych bóstw siostry. A nie mniemałam, by ukaz twój ostry Tyle miał wagi i siły w człowieku, Aby mógł łamać święte prawa boże, Które są wieczne i trwają od wieku, Że ich początku nikt zbadać nie może. Ja więc nie chciałam ulęknąć się człeka I za złamanie praw tych kiedyś bogom Zdawać tam sprawę...” * Dike - sprawiedliwość, córka Temidy i Zeusa 1 Dla Antygony, tak jak i dla wielu innych, którzy w ciągu całych ludzkich dziejów znaleźli się w podobnej sytuacji, poczucie zakorzenienia w wyższym porządku odwiecznych norm staje się źródłem dystansu wobec praw ustanowionych przez władzę oraz podstawą ich oceny jako sprawiedliwych bądź niesprawiedliwych. 2 1 Sofokles, Antygona, w: Antologia tragedii greckiej, Wyd. Literackie, Kraków 1989, przekład Kazimierz Morawski, s. 320-321. 2 Wbrew popularnym wykładniom dramatu Sofoklesa dylemat przez niego przedstawiony wcale nie wydaje się aż tak prosty i jednoznaczny, ponieważ Kreon nie jest wyłącznie despotycznym władcą, Świadomość współistnienia owych dwóch odmiennych porządków prawa jest czymś tak oczywistym, że znalazło to swój wyraz chyba we wszystkich językach naszego kręgu kulturowego. Sam język, rozróżniając prawo i ustawę ( i , ius – lex, right – law, droit – loi, Recht – Gesetz, право – закон) informuje nas, z jednej strony, o regułach postępowania, których istotną cechą jest bezpośrednie odniesienie do tego, co prawe i sprawiedliwe ( , iustus, right, droit, gerecht, правый), z drugiej – o takich, których istotny sens polega na ustanowieniu ich przez człowieka. Oczywiście, w potocznym języku oba słowa stosowane są zamiennie, ich źródłowe znaczenia skrywają się i mieszają: pomstujemy często na niesprawiedliwe prawa, choć precyzyjniej byłoby mówić o niesprawiedliwych czy też bezprawnych ustawach. Niezależnie od tego, w samym języku odnajdujemy wyraźny moment wartościowania czy też hierarchii owych pojęć. Prawo stoi nad ustawą, jest czymś nadrzędnym wobec ustawy, jest jej miarą i punktem odniesienia. To, co zgodne z prawem jest słuszne i prawe. Ustawy, jako podlegające zmianom ludzkie dzieła, mogą więc być oceniane z perspektywy kryteriów, które są trwałe i niezmienne. Najogólniej rzecz ujmując zagadnienie prawa naturalnego jest właśnie próbą wskazania i uzasadnienia owych kryteriów, pozwalających zdystansować się wobec obowiązującego w danym momencie porządku prawnego w państwie. To, że rozróżnienie obu tych sfer – sfery prawa jako niezmiennych, koniecznych zasad sprawiedliwości oraz dziedziny prawa stanowionego, czyli ustaw obowiązujących realnie w danym państwie – jest czymś powszechnym, by nie powiedzieć „naturalnym”, nie wyklucza oczywiście faktu, iż pojawiają się ludzie, którzy tej dystynkcji przeczą. Co z kolei oznacza, że negują oni istnienie porządku niezmiennych reguł sprawiedliwości, bo istnieniu praw stanowionych – o ile nie jest się radykalnym sceptykiem, który ma zwyczaj przeczyć wszystkiemu – trudno doprawdy zaprzeczyć. 3 4 kierującym się samowolą i kaprysem, lecz kimś, kto broni słusznych zasad i podobnie jak Antygona może powołać się na odwieczne prawa, które nakazują, by zdrajca poniósł sprawiedliwą karę. Można by powiedzieć, że w osobie zarówno Antygony, jak i Kreona, przedstawiony został nie tyle problem prawa naturalnego, co raczej tragizm ludzkiego losu – rozdarcie człowieka w obliczu fundamentalnych a jednocześnie przeciwstawnych wartości. 3 O filozoficznym rozwoju pojęć oraz zobacz: F.E. Peters, Greek Philosophical Terms. A Historical Lexicon, New York University Press 1967, s. 38 – 40 oraz s. 131-132. 4Istnienie obu tych porządków nie oznacza, że każdy potrafi je łatwo od siebie odróżnić. Herodot, żyjący mniej więcej w tym samym czasie, co Sofokles, przekazał nam opowieść, która mogłaby uchodzić za polemiczny przypis do dylematu Antygony. Otóż perski król Dariusz „powołał raz za swego panowania Hellenów, których miał u siebie, i zapytał ich, za jaką cenę byliby skłonni spożyć zmarłych ojców? Wtedy oni oświadczyli, że nie zrobiliby tego za żadną cenę. Potem wezwał Dariusz tak zwanych Kalatiów, plemię indyjskie, które zjada swoich rodziców i zapytał ich w obecności Hellenów, którym odpowiedź przetłumaczono, za jaką cenę zgodziliby się zmarłych ojców spalić na stosie? Wtedy ci wydali okrzyk zgrozy i wezwali go, aby zaniechał bezbożnych słów.” Herodot komentuje to następująco: „Taka jest siła zwyczaju, a poeta Pindar, jak mi się zdaje, ma słuszność, mówiąc w swym utworze, że zwyczaj jest królem wszystkich. (Herodot, Dzieje, przeł. Seweryn Hammer, Czytelnik Warszawa 2003, s. 184 [III, 38]) Powiedzenie Pindara (Fragm.. Incert., 169 a1-2), które dosłownie brzmi: „zwyczaj jest królem zarówno śmiertelnych jak i nieśmiertelnych” ( ) cytowane jest również przez Platona w Gorgiaszu [484b]. Chociaż Herodot przytacza ową opowieść, aby zwrócić uwagę na względność praw, które poszczególne ludy uważają za nienaruszalne i święte, to równocześnie, chcąc nie chcąc, ukazuje, że pod całkowicie, zdawałoby się, odmiennymi zwyczajami pogrzebowymi, kryje się obecny u wszystkich ludów jeden i ten sam głęboki szacunek wobec swoich zmarłych. Atoli nie tylko pojęcie „prawa”, ale również pojęcie „natury” już od czasów antycznej Grecji niesie w sobie kłopotliwą dwuznaczność, którą odziedziczyły następnie inne języki europejskie. Natura ( ) oznaczała pierwotnie całość otaczającego człowieka świata. Mówiąc najprościej, oznaczała przyrodę. Jednak od pewnego momentu słowo to zaczęło być używane również jako synonim istoty. Wskazując na naturę jakiejś rzeczy, starożytni Grecy wskazywali na to, co w niej naprawdę istotne. Żonglując dwoma znaczeniami tego słowa, można by więc powiedzieć, że jeśli człowiek – tak jak go definiował Arystoteles – jest zwierzęciem obdarzonym rozumem, to jego natura wykracza poza naturę. Co ciekawe, owa dwuznaczność pozwala osądzać prawo stanowione jako niesprawiedliwe z perspektywy „biologicznie” pojętego prawa natury, które pozostaje w rażącym dysonansie z oczywistą intuicją rozumnej natury człowieka. W Platońskim dialogu Gorgiasz, sofista Kalikles głosi takie oto przesłanie: „Ja mam wrażenie, że ci, co prawa układają, to są jednak ludzie słabi, to ci, których jest wielu. Oni dla siebie, dla swojej własnej korzyści ustanawiają prawa, ustalają pochwały, formułują nagany, bo się boją żwawszych jednostek spośród ludzi, takich, którzy by potrafili więcej mieć niż oni boją się, żeby ci nie posiedli więcej od nich, więc mówią, że brzydką i niesprawiedliwą rzeczą jest wyprzedzać drugich własnym majątkiem i że jest krzywdzeniem drugich, starać się posiadać więcej niż oni. Oni sami lubią, podobno, mieć tylko tyle, co drudzy, bo są lichszymi jednostkami. Dlatego też prawo opinii powiada, że czymś niesprawiedliwym i czymś brzydkim jest starać się mieć więcej niż ci, których jest wielu, i nazywają to krzywdzeniem drugich. Tymczasem natura sama pokazuje, że sprawiedliwe jest, aby jednostka lepsza miała więcej niż gorsza, i potężniejsza więcej niż słabsza. A objawia to na wielu miejscach, że tak jest, i w stosunkach między zwierzętami innymi, i u ludzi między całymi państwami i rodami, że tak się osądza to, co sprawiedliwe: aby człowiek silniejszy władał nad słabszym i posiadał więcej niż on. Bo jakiej sprawiedliwości zażył Kserkses, gdy się wyprawił na Helladę, albo ojciec jego na Scytów? Albo innych takich wypadków bez liku mógłby ktoś przytoczyć. Ja uważam, że ci ludzie dokonują tych czynów wedle natury sprawiedliwości i, na Zeusa, wedle prawa, ale prawa natury (...).” Jak widać, prawo natury, do którego odwołuje się Kalikles, okazuje się tożsame z prawem animalnego świata przyrody, gdzie toczy się nieustanna walka o przetrwanie – z prawem silniejszego. Natomiast prawo stanowione, wedle jego przekonania, usiłuje w ramach ludzkiej wspólnoty w sposób niesprawiedliwy, bowiem niezgodny z naturalnym porządkiem rzeczy, powstrzymać i ograniczyć tych ludzi, których biologiczna natura obdarzyła przewagą sił witalnych i przeznaczyła do dominacji nad osobnikami słabszymi. Podwójne znaczenie słowa natura nakazuje postawić pytanie, co tak naprawdę ma wyrażać owo prawo naturalne , czyli prawo natury odnoszące się do człowieka. Czy ma odzwierciedlać jedynie jego biologiczną naturę, jak chciałby Kalikles i jemu podobni, 5 6 7 5 Pojęcie natury ( ) funkcjonowało u presokratyków w co najmniej trzech znaczeniach. Służyło on do określenia: 1/ procesu wyłania się lub powstawania rzeczy; 2/ pratworzywa, z którego wszystko zostało utworzone; 3/ wewnętrznej zasady organizującej strukturę rzeczy. To ostatnie znaczenie, wskazujące na istotę rzeczy, obecne jest już u Heraklita i Demokryta. (Por. F.E. Peters, Greek Philosophical Terms, wyd. cyt., s.158-159; por. również Platon, Prawa, [891 c, 892c,] Arystoteles, Fizyka, [189b, 193a, 193b]) 6 Platon, Gorgiasz. Menon, tłum. Wł. Witwicki, Kęty 1999, s. 66-67 [483b - e]. Ostatnie zdanie tego fragmentu [483 e1-4] w oryginale wygląda następująco: czy raczej to, że naturą – w sensie „istoty” – człowieka jest jego rozumność? Czy jednak skupienie się – jak zdaje się to niekiedy w swoich dialogach czynić Platon – wyłącznie na rozumnym wymiarze ludzkiego istnienia, nie grozi tym, że zamiast zająć się rzeczywistym człowiekiem, będziemy go traktowali na podobieństwo bogów, tak jakby był w swej istocie czystym duchem, tylko przypadkowo i chwilowo uwięzionym w materii? Czy nie ma racji Arystoteles, który definiując człowieka jako zwierzę rozumne, wskazuje, że jego naturą-istotą jest owa szczególna dwoistość, szczególne połączenie animalnej cielesności, czyli natury w sensie przyrody, oraz tego, co biologiczną naturę nieskończenie przekracza – duchowej czy wręcz boskiej rozumności? Jeśli jednak uznamy wraz z nim, że owa dwoistość należy do samej natury-istoty człowieczeństwa, pozostaje nadal otwarte pytanie o wzajemną relację obu jej członów. Zapewne moglibyśmy się zgodzić, że to nie rozum ma być wymyślnym narzędziem na usługach naszej animalnej natury, które ma ułatwiać i usprawniać zaspokojenie jej popędów , lecz odwrotnie – rozum jako najwyższa część naszej natury-istoty, właśnie dlatego, że wykracza poza naturę-przyrodę, posiada nad nią naturalną, istotną władzę. Ale czy władza rozumu nad naszą cielesnością jest władzą absolutną, czy też raczej pieczą sprawowaną nad tym, co zostało nam dane i powierzone i co w tym sensie również należy do naszej istoty? Czy więc zdolność myślenia nie okazuje się również pewnym rodzajem służby temu, co należy do naszej animalnej natury? Czy, ponadto, oprócz fizycznej natury oraz zdolności myślenia, jako koniecznych elementów ludzkiego sposobu istnienia, nie odnajdziemy w nas czegoś jeszcze, co potrafi wyznaczać ludzkie zachowanie czasem silniej niż prawa biologii oraz zasady rozumu, jak choćby nasze nawyki i przyzwyczajenia, które już starożytni nazywali druga naturą? A może tym, co najmocniej wyróżnia człowieka będzie coś jeszcze innego, owa przedziwna zdolność autokreacji, która powoduje, że spośród wszystkich stworzeń jest on jedynym, zdolnym kształtować i określać swoją własną naturę ? Te wszystkie pytania i wątpliwości, związane z fundamentalną problematycznością tego, kim jest człowiek i jaka jest jego prawdziwa natura-istota, towarzyszą nieustannie wszelkim próbom namysłu nad tym, co kieruje jego działaniem i co dla budowanego przez niego społecznego i politycznego ładu stanowi podstawowy punkt odniesienia – nad jego naturalnym-istotnym prawem. 8 9 10 11 7 Jasne wyodrębnienie prawa naturalnego spośród rozlicznych praw natury, jako tego, które odnosi się w specyficzny sposób do człowieka jako istoty rozumnej, zawdzięczamy stoikom. Por. Marcus Tullius Cicero, De legibus, ks. II, IV, 8. 8 Por. np. rozważania Platona o ciele jako więzieniu duszy w dialogu Fedon [79a-84b] 9 Tak właśnie można by zinterpretować poglądy Kaliklesa. Podobne stanowisko odnajdziemy u innych bohaterów Platońskich dialogów, Trazymacha i Glaukona, których poglądy zostaną przedstawione poniżej, oraz ich nowożytnego kontynuatora Thomasa Hobbesa (por. rozdział III s. 10 „Przyzwyczajenie to druga natura” (Consuetudo est altera natura), M. T. Cicero, (De finibus 5, 25, 74), Wcześniej podobnie pisał Arystoteles: „nawyk bowiem jest jakby naturą”, (Arystoteles, O pamięci i przypominaniu sobie, w: Dzieła wszystkie, t. III, Krótkie rozprawy psychologiczno-biologiczne, przekład Paweł Siwek, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1992, s. 243 [452 a 27]) 11 Tak właśnie jako jeden z pierwszych twierdził Pico della Mirandola w swoim traktacie O godności człowieka (De hominis dignitate) z 1486 r.