Ekoterror

Transkrypt

Ekoterror
Prof. dr hab. Przemysław Mastalerz (wikipedia)
Przemysław Mastalerz (ur. 8 listopada 1925 w Częstochowie, zm. 18 listopada 2011 we
Wrocławiu) – polski chemik, specjalista w bioorganicznej chemii fosforu. Profesor Politechniki Wrocławskiej, autor ponad 120 publikacji naukowych, trzech podręczników chemii organicznej i jednego chemii nieorganicznej.
Przemysław Mastalerz był aktywnym przeciwnikiem wielu poglądów promowanych przez
środowiska ekologiczne, włączając w to wpływ człowieka na globalne ocieplenie klimatu
Ziemi.
artykuły zaczerpnięte ze strony http://www.chemia.org/id18.html za zgodą Autora
SPIS TREŚCI
DWIE PRZECIWKO MILIONOM, CZYLI KRÓTKIE ARGUMENTY PRZECIWKO SZKODLIWYM MITOM
EKOLOGICZNYM.........................................................................................................................2
ZWIĘZŁE I MOCNE ARGUMENTY PRZECIWKO EKOLOGICZNYM
KŁAMSTWOM......................................................................................................................5
Problem DDT................................................................................................................5
Problem roślin genetycznie modyfikowanych...............................................................8
Efekt cieplarniany.........................................................................................................9
Elektrownie atomowe..................................................................................................12
Dioksyna.....................................................................................................................12
Hipoteza liniowa i progowa........................................................................................14
Zasada przezorności...................................................................................................16
Szkodliwość azotanów.................................................................................................17
Problem azbestu..........................................................................................................18
2
DWIE PRZECIWKO MILIONOM, CZYLI KRÓTKIE ARGUMENTY
PRZECIWKO SZKODLIWYM MITOM EKOLOGICZNYM
Nie trzeba długich tekstów, bo często wystarcza zaledwie kilka zdań, żeby rozprawić się z ekologicznymi mitami, którym poświęcono setki milionów zadrukowanych
stron w prasie i w publikacjach ekologicznych. Popatrzmy na kilka nie budzących
wątpliwości przykładów, które dowodzą, że druzgocącą krytykę wielu mitów o ekologicznych zagrożeniach można zmieścić na dwóch stronach:
1. Fałsz: Pestycydy nie są potrzebne, bo rolnictwo polegające wyłącznie na naturalnych sposobach ochrony roślin zapewnia wysokie plony.
Prawda: Bez pestycydów plony roślin uprawnych byłyby co najmniej o kilkadziesiąt procent mniejsze.
2. Fałsz: Azotany w glebie są pozostałością po nawozach sztucznych. Są to niebezpieczne produkty przemysłu chemicznego, które z gleby przedostają się do roślin
i zagrażają ludzkiemu zdrowiu.
Prawda: Największym źródłem azotanów w glebie są bakterie. W jamie ustnej
człowieka żyją bakterie, które redukują azotany (sole kwasu HNO 3) do azotynów (soli
kwasu HNO2). W kwaśnym środowisku, jakie panuje w żołądku, z azotynów powstają
tlenki azotu, które nawet w bardzo małych stężeniach są zabójcze dla bakterii. Tlenki
azotu chronią nas przed zakażeniami drogą pokarmową.
3. Fałsz: Spalanie odpadów komunalnych jest szkodliwe dla środowiska i dla ludzi, ponieważ zanieczyszcza powietrze niebezpiecznymi truciznami.
Prawda: Gazy odlotowe z nowoczesnych spalarni śmieci zawierają mniej trucizn
niż czyste powietrze, jakim oddychamy. Mieszkańcy Wiednia nie skarżą się, że w
środku ich miasta pracuje wielka spalarnia śmieci.
4. Fałsz: Wszystkie organiczne związki chloru są trujące dla żywych organizmów i
dlatego przyroda nie wykorzystuje chloru do budowy składników żywych komórek.
Prawda: Dotychczas w żywych organizmach odkryto około dwóch tysięcy organicznych związków chloru i ciągle przybywają nowe. Chlor zawierają różne antybiotyki ratujące ludzkie życie.
5. Fałsz: Należy zrezygnować z chlorowania wody pitnej, ponieważ chlor wytwa rza w wodzie niebezpieczne dla zdrowia związki rakotwórcze.
3
Prawda: Wbrew propagandzie uprawianej przez Greenpeace nikt nie zachorował
od picia wody pozbawionej bakterii przez chlorowanie, podczas gdy w biednych krajach miliony dzieci umierają od brudnej wody.
6. Fałsz: W pierwszej kolejności należy zrezygnować z polichlorku winylu ze
względu na wyjątkową szkodliwość tego tworzywa.
Prawda: W ciągu wielu dziesiątków lat stosowania w wielu dziedzinach nie zauważono, żeby polichlorek winylu komukolwiek zaszkodził.
7. Fałsz: Liczne związki chloru powodują niebezpieczne zaburzenia hormonalne.
Jednym z objawów jest zmniejszenie liczby plemników w spermie przez chloroorganiczne trucizny, wprowadzone do środowiska przez przemysł.
Prawda: Prace o hormonalnych zaburzeniach powodowanych przez związki chloru były odwoływane przez autorów. Greenpeace naraża się na śmieszność gdy ciągle wraca do sprawy plemników.
8. Fałsz: DDT jest bardzo niebezpieczną trucizną, groźną dla ludzi i zwierząt. Dlatego DDT trzeba całkowicie i za wszelką cenę wyeliminować z powierzchni naszego
globu.
Prawda: W ciągu kilkudziesięciu lat stosowania DDT nie było ani jednego przypadku zatrucia ludzi, podczas gdy po wycofaniu DDT dziesiątki milionów mieszkańców krajów tropikalnych zmarły na malarię roznoszoną przez komary. Jest faktem, że
przez zakaz DDT organizacje ekologiczne popełniły zbrodnię ludobójstwa.
9. Fałsz: Dioksyna jest dziełem człowieka.
Prawda: Bardzo duże ilości dioksyny znaleziono w USA i w Europie w pokładach
gliny, których wiek oceniono na 40 milionów lat.
10. Fałsz: Według raportu Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska nawet jedna cząsteczka dioksyny może spowodować raka.
Prawda: Z zawartości dioksyny w ludzkim organizmie wynika, że na każdą komórkę naszego ciała przypada 10 cząsteczek dioksyny. Nie ma jednak dowodu, żeby
dioksyna była przyczyną nowotworów u ludzi.
11. Fałsz: Wywołany przez przemysł wzrost stężenia dwutlenku węgla w powietrzu jest przyczyną ocieplenia klimatu, które może mieć bardzo groźne skutki dla całej ludzkości.
Prawda: Od ustąpienia lodowca kilkanaście tysięcy lat temu następowały po sobie
krótsze lub dłuższe okresy oziębień i ociepleń. Ostatnie ocieplenie miało miejsce w
średniowieczu a w siedemnastym wieku było tak zimno, że z Polski do Szwecji jeż-
4
dżono saniami po zamarzniętym Bałtyku. Po oziębieniu należy zatem oczekiwać kolejnego ocieplenia z przyczyn naturalnych. Zdziwienie może budzić to, że ekologiczne organizacje, zapowiadające katastrofę w postaci ocieplenia, skrzętnie skrywają
fakt, że zmiany klimatu towarzyszyły ludzkości od samego jej początku. Nie ma o tym
śladu w publikacjach ekologicznych.
12. Fałsz: Trucizna jest trucizną w każdej dawce.
Prawda: Jest to twierdzenie fałszywe, bo nie jest zgodne z faktami. Gdyby małe
dawki rtęci lub ołowiu były niebezpieczne, to życie na naszej planecie nie byłoby
możliwe, bo rtęć i ołów znajdują się w powietrzu, którym bez przerwy oddychamy i w
wodzie, którą codziennie pijemy. Innym przykładem jest tlenek węgla. Ten śmiertelnie groźny gaz występuje w powietrzu, ale nie szkodzi nikomu, bo małe dawki nie są
trujące. Znane są miliony podobnych przykładów. Żywe organizmy są odporne na
działanie małych dawek trucizn, których pozbywają się przez wydalanie lub przekształcanie w produkty nieszkodliwe.
13. Fałsz: Freony powodują niebezpieczne zjawisko, polegające na okresowym
spadku stężenia ozonu, jakie występuje każdej wiosny w stratosferze nad Antarktydą
(dziura ozonowa).
Prawda: Wiosenne spadki stężenia ozonu występowały na Antarktydzie zanim
jeszcze w powietrzu pojawiły się znaczące stężenia freonów.
14. Fałsz: Awaria reaktora atomowego w Czernobylu spowodowała śmierć 30 tysięcy ludzi.
Prawda: Według raportu WHO z roku 2005 śmierć w Czernobylu poniosło mniej
niż 50 osób. Ten przykład prawidłowo określa proporcje w ocenie zagrożeń według
źródeł ekologicznych i naukowych.
15. Fałsz: Jedna atomowa elektrownia w ciągu roku wytwarza tyle radioaktywnej
trucizny co tysiąc bomb atomowych.
Prawda: Gdyby z jakiejkolwiek elektrowni atomowej wydobywało się tyle radioaktywnych produktów, ile znajduje się w dymach i popiołach każdej elektrowni węglowej, to taka elektrownia atomowa zostałaby natychmiast zamknięta. Radioaktywne
odpady atomowych elektrowni są bezpiecznie składowane głęboko pod ziemią, skąd
nigdy nie wydostaną się na powierzchnię, podczas gdy produkty spalania węgla w
elektrowniach pozostają na powierzchni.
16.Fałsz: Elektromagnetyczne fale emitowane przez elektryczne urządzenia wywołują szereg zaburzeń zdrowia, takich jak bezpłodność mężczyzn, bezsenność,
5
bóle głowy, nadciśnienie, zaburzenia cyklu menstruacyjnego, upośledzenie laktacji,
dekoncentrację, wrodzone wady rozwojowe, zaburzenia krążenia, niestrawność, rak,
zaćma i szereg innych chorób.
Prawda: Wywoływanie tych wszystkich chorób przez fale elektromagnetyczne nigdy nie zostało potwierdzone poważnymi badaniami naukowymi.
ZWIĘZŁE I MOCNE ARGUMENTY PRZECIWKO EKOLOGICZNYM
KŁAMSTWOM
Największe nawet nonsensy zaczynają nabierać charakteru prawd objawionych,
gdy są uparcie powtarzane przez media. Potęga prasy, radia i telewizji jako narzędzi
kształtowania publicznej opinii jest znana od dawna, jednak w społeczeństwach jeszcze nie wytworzyły się odruchy automatycznego odrzucania i potępiania rozmaitych
bzdur i kłamstw, jakimi nas zarzucają wszystkie środki przekazu. Bezkrytycznie przyjmujemy wszystkie, nawet najbardziej niewiarygodne lub śmieszne kłamstwa. Wielu
ludzi ciągle wierzy, że to co piszą w gazetach i mówią w telewizji to święta prawda.
Nie można się zatem dziwić, że tak bardzo rozpowszechniona jest wiara, że grożą
nam różne nieszczęścia, jeśli zlekceważymy alarmy podnoszone w mediach przez
ekologów i nie zastosujemy się do ich nauk.
Problem DDT
Istnieją liczne, poważne i groźne sygnały, że coś bardzo złego dzieje się w ekologicznej literaturze, ale żaden sygnał nie jest tak niewiarygodny, jak fakt opublikowania w roku 2004 artykułu, według którego stosowanie DDT było przyczyną epidemii
paraliżu dziecięcego w latach 1942-1962. Artykuł ten, opublikowany w różnych miejscach w internecie, będzie prawdopodobnie miał większy wpływ na opinię publiczną
niż tysiące naukowych prac o DDT, bo więcej ludzi korzysta z internetu niż z materiałów źródłowych, ukrytych w grubych tomach na bibliotecznych półkach. Można się
obawiać, że to głupie kłamstwo o DDT będzie powtarzane, dopóki nie stanie się “powszechnie przyjętym faktem”.
Omawiany tu artykuł w internecie oparty jest na publikacji M. S. Biskinda, amerykańskiego lekarza, który w roku 1949 ogłosił pogląd, że przyczyną paraliżu dziecięcego (choroby Heinego-Medina) jest DDT. Można zignorować wypowiedź niedo-
6
kształconego lekarza, który w roku 1949 mógł nie wiedzieć, że paraliż dziecięcy jest
wywoływany przez wirusy i że szczepienia są skutecznym środkiem zapobiegawczym, ale ignorancja taka nie może być tolerowana obecnie. Bezkrytyczny powrót do
poglądów Biskinda na początku XXI jest faktem groźnym, bo nie można się spodziewać, że wskrzeszanie idei Biskinda zginie bez śladu wśród miliardów internetowych
publikacji. Istnieją przecież zagorzali przeciwnicy DDT, którzy skwapliwie podchwytu ją wszystkie krytyczne wypowiedzi o tym insektycydzie. Już teraz jest w internecie co
najmniej kilkadziesiąt aktualnych pozycji, powtarzających brednie o wywoływaniu paraliżu dziecięcego przez DDT.
Historia DDT od samego początku jest opleciona gęstą siecią kłamstw. Można
mieć nadzieję, że kłamstwo Biskinda nie spowoduje dużych szkód, bo przecież nikt
przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że DDT powoduje paraliż dziecięcy i nie zrezygnuje ze szczepień, skutecznie chroniących dzieci przed tą straszną chorobą. Istnieje jednak wiele innych kłamstw o DDT, od bardzo szkodliwych do po prostu śmiesznych.
Już w pierwszych latach stosowania DDT do zwalczania owadów zaczęły się pojawiać głosy, że jest to związek trujący dla ludzi. Trudno dziś powiedzieć, co było
przyczyną tych obaw, bo przecież nikt od DDT nie umarł i nie jest znany ani jeden
przypadek choroby człowieka spowodowanej przez DDT. Nieszkodliwość DDT jest
bardzo dobrze udowodniona, podczas gdy zarejestrowane zostały liczne przypadki
śmiertelnych zatruć innymi środkami owadobójczymi.
W piśmiennictwie nie brakuje sprzecznych doniesień o szkodliwości DDT. Na
przykład w tygodniku Wprost z 13 listopada 2005 znajdujemy następującą wypowiedź:
“DDT jest bardzo niebezpieczną substancją dla człowieka, może uszkadzać układ
immunologiczny, zakłócać działanie hormonów, wywoływać raka czy przedwczesne
choroby”. Wypowiedzi tej można przeciwstawić wiele artykułów w najpoważniejszych
czasopismach naukowych, które nie potwierdzają chorobotwórczego działania DDT,
a w szczególności nie potwierdzają oskarżeń, że DDT jest rakotwórczy. Zrezygnuję
jednak z relacjonowania dyskusji naukowych, bo dyskusje takie nie mają siły przekonywania społeczeństwa. Zamiast dyskusji przedstawię twarde fakty.
Jest faktem, że kłamstwo o szkodliwości DDT doprowadziło do rezygnacji z tego
insektycydu w walce z komarami na terenach malarycznych. W Europie i w USA protesty były tak powszechne i zajadłe, że doprowadziły do urzędowych zakazów pro-
7
dukcji i stosowania DDT. Jest ironią losu, że protestują bogate społeczeństwa nie
znające malarii, a umierają biedni ludzie w malarycznych krajach tropikalnych.
Najlepszego i zrozumiałego dla wszystkich dowodu pożyteczności DDT dostarcza
historia walki z malarią. W ciepłych krajach choroba ta zabija ponad milion ludzi rocznie. Największym sukcesem DDT było niemal całkowite zlikwidowanie malarii przez
wytępienie komarów. Na przykład w Turcji przed użyciem DDT notowano ponad milion nowych przypadków rocznie a po zastosowaniu DDT liczba nowych zachorowań
spadła do około dwóch tysięcy. Według WHO wprowadzenie DDT uratowało życie
setek milionów ludzi. Sukces DDT był tak wielki i oczywisty, że odkrycie jego owadobójczego działania zostało zaliczone do największych osiągnięć naukowych i uhonorowane nagrodą Nobla dla Paula Muellera.
Nagroda Nobla dla odkrywcy DDT nie przeszkodziła ekowojownikom w ich zajadłych protestach przeciwko stosowaniu DDT. Skutki wprowadzenia urzędowych zakazów produkcji i stosowania DDT nie kazały długo na siebie czekać, bo malaria
wróciła i znów dziesiątkuje ludzi w krajach, gdzie klimat pozwala na rozmnażanie się
komarów. Dlatego różne kraje w strefie malarycznej produkują DDT wbrew zakazom,
uchwalonym w bogatych krajach, gdzie malaria nie jest problemem.
Jest faktem, że kłamstwo o szkodliwości DDT doprowadziło do niepotrzebnej
śmierci wielu milionów ludzi, a więc zakaz produkcji i stosowania DDT trzeba uznać
za akt ludobójstwa. Wnet po wprowadzeniu zakazu śmiertelność z powodu malarii
wzrosła do poziomu z czasów przed wprowadzeniem DDT. Ekolodzy nie powinni zapominać, że wymuszony przez nich na początku lat 1970. zakaz DDT był przyczyną
śmierci co najmniej stu milionów ludzi, którzy niepotrzebnie zachorowali na malarię.
Jest mało znaną i bolesną prawdą, że hitlerowcy w Niemczech razem z komunistami
w Rosji i w Chinach nie spowodowali śmierci tylu ludzi, ilu zabili ekologiczni działacze
swoim zakazem używania DDT, zakazem wprowadzonym rzekomo dla dobra ludzkości.
Od samego początku walka z DDT była popierana przez ONZ. Dopiero we wrześniu 2006 do wysokich urzędów ONZ dotarła świadomość, że przeprowadzane raz w
roku opryskiwanie mieszkań preparatami DDT skutecznie chroni domostwa przed inwazją komarów i dzięki temu zapobiega malarii. Fakt ten był znany od wielu lat, ale
był skutecznie zagłuszany przez fanatycznych przeciwników DDT. Dopiero 15 września 2006 dyrektor departamentu malarii w WHO wydał urzędowe oświadczenie, że
DDT najlepiej ze wszystkich insektycydów nadaje się do zwalczania komarów w
8
mieszkaniach i wezwał ekologiczne organizacje do zaprzestania protestów przeciwko
DDT. Można mieć nadzieję, że dobiega końca ponad trzydziestoletni okres bezpardonowego zwalczania DDT. Ale nie można mieć pewności, bo ekowojownicy są bardzo zawzięci i nigdy się nie cofają. Zawziętość ekowojowników i charakterystyczne
dla niech lekceważenie ludzkiego zdrowia i życia doprowadziły w przeszłości do
tego, że USA i bogate państwa europejskie wstrzymywały pomoc ekonomiczną dla
tych biednych państw, które ośmielały się nielegalnie używać DDT.
Rehabilitacja DDT nie będzie pełna, dopóki ornitolodzy nie oświadczą publicznie,
że nie są prawdą twierdzenia ekowojowników, że DDT był przyczyną masowego wymierania ptaków w połowie ubiegłego wieku. Przeciwko temu świadczy między innymi fakt, że w Ameryce Północnej w okresie najbardziej intensywnego stosowania
DDT nastąpił największy wzrost populacji ptaków. Ekowojownicy z ich potężnymi organizacjami zamiast zwalczania DDT powinni raczej zmobilizować swe siły do walki
przeciwko masowemu mordowaniu ptaków w południowych krajach europejskich
podczas wiosennych i jesiennych przelotów.
Problem roślin genetycznie modyfikowanych
Zachodzi pilna potrzeba stanowczego przeciwstawienia się tym alarmom ekologicznym, które grożą zahamowaniem postępu w różnych dziedzinach nauki, techniki
i gospodarki. W Polsce szczególnie groźne w obecnej chwili są nawoływania do rezygnacji z genetycznej modyfikacji roślin, łącznie z zakazem importu produktów pochodzących z roślin zmodyfikowanych. Zakaz uprawiania zmodyfikowanych roślin z całą
pewnością pogłębi zacofanie naszego kraju, i to w tej dziedzinie rolnictwa, która
obecnie najszybciej się rozwija.
Genetycznie zmodyfikowane rośliny zdobywają świat, ponieważ przynoszą odczuwalne korzyści ekonomiczne. Wszelkie zakazy pozostaną bez znaczenia, bo nikt nie
wygra z ekonomią. Dlatego można się spodziewać, że nawoływania do rezygnacji z
genetycznej modyfikacji roślin wkrótce ucichną.
Istnieją bardzo poważne i racjonalne argumenty, które można przeciwstawiać
ekologicznym alarmom, ale niestety nigdy nie pojawi się argument w postaci dowodu, że genetycznie zmodyfikowane rośliny są nieszkodliwe. Nie będzie takiego dowodu, bo logika nie pozwala na wykazanie, że czegoś nie ma. Tak więc nie można udo wodnić, że nie ma szkodliwości różnych ludzkich działań, można natomiast udowod-
9
nić istniejącą szkodliwość. W sprawie genetycznej modyfikacji trzeba zatem oczekiwać od ekologów, żeby zamiast gołosłownych alarmów przedstawili dowody, że genetycznie zmodyfikowane rośliny są zagrożeniem dla ludzkości. Ekolodzy wkładają
niemały wysiłek w próby znalezienia takich dowodów, ale jak dotąd bez rezultatu.
Efekt cieplarniany
W rozumieniu ekowojowników efekt cieplarniany jest zjawiskiem, polegającym na
wzroście średniej temperatury na Ziemi, spowodowanym przez przemysłową działalność człowieka. Według ekowojowników, najważniejszą przyczyną wzrostu temperatury jest emisja dwutlenku węgla z instalacji przemysłowych. Na tym zasadzają się
uporczywe nawoływania do ograniczenia przemysłowych źródeł dwutlenku węgla,
nawoływania, którym ekowojownicy usiłują nadać rangę postanowień obowiązujących w skali międzynarodowej.
Największym przemysłowym źródłem dwutlenku węgla jest spalanie węgla, gazu
ziemnego i ropy naftowej. Ograniczenie zużycia tych paliw, a więc ograniczenie produkcji przemysłowej, ekowojownicy chcą osiągnąć przez nałożenie podatków na
państwa przekraczające arbitralnie nałożone limity produkcji dwutlenku węgla. Ekowojownicy argumentują, że ograniczenie jest konieczne, ponieważ dwutlenek węgla
jest najważniejszą przyczyną globalnego ocieplenia.
Przyczyną wzrostu temperatury jest absorbowanie podczerwonego promieniowania, emitowanego przez ogrzewaną słońcem powierzchnię ziemi. Efekt cieplarniany
jest niezbędnym warunkiem życia, bo gdyby go nie było, to średnia temperatura na
naszym globie wynosiłaby ok. -18o C. Z drugiej znów strony, zwiększenie stężenia
dwutlenku węgla ponad obecny poziom mogłoby spowodować wzrost temperatury do
wartości uniemożliwiających życie. Z powyższego wywodu można wywnioskować, że
ludzie muszą kontrolować ilość dwutlenku węgla w powietrzu, a więc zmierzające w
tym kierunku działania ekowojowników są uzasadnione.
Mamy tu przypadek, gdy logiczne rozumowanie, oparte na sprawdzonych faktach
doświadczalnych, prowadzi do fałszywych wniosków. Może tak być tylko wtedy, gdy
fakty i wnioskowanie dotyczą zjawiska, którego nie rozumiemy. Tak właśnie jest w
przypadku klimatu na Ziemi.
Obserwacje geologiczne i paleobiologiczne dowodzą, że klimat na Ziemi zawsze
podlegał dużym wahaniom. Od ponad dwóch milionów lat panuje zimny klimat po-
10
dobny do obecnego, z czapami lodowymi wokół biegunów. Rozmiary lodowych czap
zmieniają się w rytmie wyznaczonym przez nieznane nam przyczyny. Czapy są duże
w okresach nazywanych glacjałami (glacjalny = lodowy) i maleją w okresach cieplejszych, tzw. interglacjalach. Glacjały były około 10 razy dłuższe niż interglacjały, których czasy trwania wynosiły tylko kilkanaście tysięcy lat. Obecny interglacjał liczy sobie już ponad 10 tysięcy lat, a więc można się spodziewać, że wkrótce arktyczne lody
znów ruszą w stronę Warszawy, Londynu i Moskwy. Jest to racjonalne przypuszczenie, bo nie ma powodu do oczekiwań, że trwający ponad 2 miliony lat cykl glacjałów i
interglacjałów akurat teraz dobiegł końca.
Stosunkowo niewielkie ale wyraźne zmiany klimatu występowały także podczas
obecnego interglacjału. W czasach rozkwitu państwa rzymskiego klimat był ciepły i
wilgotny a w okresie wędrówki ludów wystąpiło oziębienie. Średniowiecze z kolei
przyniosło tak duże ocieplenie, że Wikingowie mogli założyć całoroczne osiedla na
wybrzeżach Grenlandii. Po tym ostatnim ociepleniu klimat znów się oziębił i to tak
znacznie, że w siedemnastym wieku zdarzały się tak ostre zimy, że Bałtyk zamarzał
od brzegu do brzegu. Można się domyślać, że niewielkie ale zauważalne obecnie
ocieplenie jest kolejnym epizodem klimatycznej gry, której zasad nie rozumiemy.
Zmiany klimatu w ubiegłych wiekach odbywały się bez udziału człowieka i jego
gospodarczej aktywności, a więc nie ma podstaw do twierdzenia, że obecnie ludzka
działalność jest jedynym czynnikiem decydującym o klimacie. Ekowojownicy bardzo
niechętnie przyjmują do wiadomości, że klimat zmieniał się bez udziału ludzi a nawet
próbują zaprzeczać, że w minionym tysiącleciu były duże wahania klimatu. Popełniają tym samym duże i kompromitujące ich kłamstwo.
Istnieje niestety duża grupa sponsorowanych przez ONZ uczonych, którzy szerzą
fałszywą propagandę o groźnych skutkach nadchodzącego ocieplenia. Ich propaganda jest bardzo skuteczna. Świadczy o tym szerokie rozpowszechnienie fałszywych
przekonań o efekcie cieplarnianym i jego wpływie na nasze życie w nadchodzących
latach.
Najważniejszą rolę w sprawach efektu cieplarnianego odgrywa powołana przez
ONZ
Międzyrządowa
Komisja
do
Spraw
Zmiany
Klimatu
IPCC
(ang.
Intergovernmental Panel on Climate Change). Trzeba zauważyć, że już samo powołanie takiej komisji oparte jest na przekonaniu, że istnieją zmiany klimatu, wymagające międzynarodowej interwencji. Przekonanie to nie dziwi u ekowojowników, którzy
nigdy nie przywiązywali wagi do naukowego uzasadnienia ich wierzeń, ale nie przy-
11
stoi międzynarodowej organizacji najwyższej rangi światowej, jaką jest ONZ. Powołanie IPCC zasługuje na uwagę także dlatego, że jest świadectwem ogromnego wpływu ekowojowników na organizacje międzynarodowe. Jest to pożałowania godne zjawisko, świadczące o zaniku prestiżu środowisk naukowych, które bezskutecznie protestowały w sprawach dotyczących efektu cieplarnianego.
Obserwacja działalności IPCC prowadzi do wniosku, że organizacja ta skupia ludzi nieuczciwych, którzy świadomie szerzą nieprawdziwe informacje. Znanym tego
dowodem, a przy tym dowodem druzgocącym dla IPCC, jest sprawa “kija hokejowego”. Nazwa pochodzi od kształtu wykresu, który według IPCC obrazuje zmiany temperatury na północnej półkuli w ciągu ostatniego tysiąca lat. Według tego wykresu od
roku 1000 do początku XX wieku temperatura nie ulegała zmianie i dopiero około
roku 1920 zaczęła szybko rosnąć. Dlatego wykres swoim kształtem przypomina kij
hokejowy, prosty na prawie całej długości a przy końcu ostro zagięty. Autorem tego
wykresu jest wybitny członek IPCC Michael Mann ze współpracownikami. Wykres ten
spotkał się z ostrą krytyką uczonych, ale w IPCC został przyjęty entuzjastycznie jako
dowód, że dopiero rozwój przemysłowej gospodarki spowodował gwałtowny wzrost
temperatury na naszym globie. Prawdziwy przebieg zmian temperatury przedstawia
całkiem inny wykres, wyraźnie obrazujący średniowieczne ocieplenie i oziębienie
podczas tzw. małej epoki lodowej. Kilkusetletnie ocieplenie na początku minionego
tysiąclecia i następujące po nim długotrwałe oziębienie są faktami, które zostały opisane w licznych źródłach historycznych i potwierdzone przez obserwacje paleobiologiczne i inne. Szkoda, że w szkolnych programach nie ma wzmianki o zmianach klimatu, które w ubiegłych wiekach miały miejsce bez udziału ludzi. Ślepe przekonanie
ekowojowników, że tylko dwutlenek węgla decyduje o temperaturze na Ziemi, każe
im zapominać o klimatycznych zmianach w ubiegłych epokach geologicznych. Wolą
nie mówić o tym, że jakiś nieznany a potężny czynnik spowodował cofnięcie się lodowca, który kilkanaście tysięcy lat temu przykrywał znaczne części Europy i Północnej Ameryki i był przyczyną okresowych zlodowaceń w ciągu ostatnich dwóch milionów lat. Nie wspomina się o tym w ekologicznych publikacjach ani na lekcjach geografii w szkołach.
Twierdzenie, że dwutlenek węgla może spowodować ocieplenie o katastrofalnych
skutkach jest jednym z największych kłamstw ekologicznych i jednym z najbardziej
szkodliwych. Trudno zrozumieć, dlaczego propaganda ostrzegająca przed globalnym
ociepleniem mogła tak całkowicie opanować umysły większości polityków i wielu
12
uczonych. Najwidoczniej do przekonywania ludzi nie są potrzebne dowody, bo wystarcza samo powtarzanie kłamstw.
Elektrownie atomowe
Awaria atomowego reaktora w Czernobylu w roku 1986 była groźną katastrofą, bo
spowodowała śmierć kilkudziesięciu osób, które zmuszono do udziału w akcjach ratunkowych bez odpowiedniego zabezpieczenia. Nie było jednak setek tysięcy ofiar,
jak głosi organizacja Greenpeace, ciągle poszukująca usprawiedliwienia swoich działań, skierowanych przeciwko elektrowniom atomowym. Starcie rozsądku z ekowojowniczą propagandą mogliśmy w Polsce obserwować, gdy pojawiły się artykuły w Polityce i w Świecie Nauki, w których profesor Zbigniew Jaworowski przedstawił obiektywną ocenę skutków katastrofy w Czernobylu, a wnet po tym telewizja nadała kilkuminutową audycję streszczającą stanowisko Greenpeace. Według tej organizacji w
Czernobylu zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, a w przyszłości należy oczekiwać setek
tysięcy ofiar choroby popromiennej.
Artykuły prasowe nigdy nie będą miały takiego wpływu na ludzkie opinie jak telewizja. Na szczęście, o opinii uczonych i techników bardziej decydują fakty niż wypo wiedzi w mediach, i dlatego niechęć do atomowych elektrowni zaczyna przemijać i
po okresie zastoju w różnych krajach zaczynają powstawać nowe elektrownie atomowe. Elektrownie te są czystym, bezpiecznym, tanim i praktycznie niewyczerpalnym
źródłem energii elektrycznej. Dlatego zbyteczne jest zawracanie ludziom głowy elektrowniami wiatrowymi lub opartymi na ogniwach fotoelektrycznych.
Dioksyna
Tematem licznych kłamstw głoszonych przez ekowojowników jest dioksyna. Według ekowojowniczych źródeł dioksyna jest produktem ludzkiej działalności i jest najsilniejszą z trucizn stworzonych przez człowieka. Twierdzenie o toksyczności dioksyny zostało bezkrytycznie uznane za prawdziwe przez politycznych przeciwników
Juszczenki, wówczas kandydata na urząd prezydenta Ukrainy. Przeciwnicy zaufali
ekowojownikom i chcąc usunąć Juszczenkę ze sceny politycznej podali mu dawkę
dioksyny, która według ekowojowników powinna być absolutnie śmiertelna. Na
szczęście zawiedli się srodze, bo jedynym skutkiem zatrucia były zmiany skórne na
13
twarzy ofiary tego zamachu. Przykład ten uczy, że nigdy i pod żadnym pozorem nie
wolno ufać ekowojownikom.
W ogóle to ekowojownicy nie mieli szczęścia z tą dioksyną, bo fałszywym jest też
ich twierdzenie, że dioksyna jest dziełem człowieka. Najpierw okazało się, że duże
ilości dioksyny powstają podczas pożarów lasów a niedawno znaleziono dioksynę w
pokładach gliny, których wiek oceniono na kilkadziesiąt milionów lat. W tej sytuacji
tracą sens nawoływania do ograniczenia emisji dioksyny ze źródeł przemysłowych.
Afera z próbą otrucia ukraińskiego prezydenta nie była jedynym wejściem dioksyny na scenę polityczną. Dużo wcześniej dioksyna była przedmiotem gorących dyskusji politycznych w USA, gdzie emocje wzbudziły pozwy sądowe wnoszone przez weteranów wojny wietnamskiej, którzy skarżyli się na różne choroby wywołane rzekomo
przez dioksynę, z którą stykali się podczas wojny w Wietnamie. Kontakt żołnierzy z
dioksyną był możliwy, bo amerykańska armia stosowała środki chwastobójcze zanieczyszczone dioksyną pochodzącą z procesu produkcyjnego. Podczas sądowych rozpraw kwestią dyskusyjną była możliwość szkodliwego działania drobnych ilości dioksyn zawartych w środkach chwastobójczych, bo te same środki stosowano w rolnictwie i nie było skarg ze strony rolników. W rozprawach sądowych brali udział eksperci
popierający skargi weteranów ale przeważało zdanie, że są to skargi bezpodstawne.
Sprawę załatwił amerykański senat, który uchwalił, że weteranom, którzy mogli udowodnić, że mieli kontakt z dioksyną, należy się odszkodowanie bez względu na to,
czy dioksyna jest czy nie jest przyczyną ich dolegliwości.
Przeświadczenie, że dioksyny są niebezpieczne dla ludzi, było podsycane przez
różne agencje urzędowe. Na przykład amerykańska agencja ochrony środowiska
(EPA, Environment Protection Agency) ogłosiła kiedyś, że nawet jedna cząsteczka
dioksyny może wywołać chorobę nowotworową. Oświadczenie to znakomicie przyczyniło się do wzmożenia strachu przed dioksyną i jest ciągle powtarzane w ekowojowniczych publikacjach. Ekowojownicy powstrzymaliby się być może od takich publikacji gdyby wiedzieli, że każda komórka ludzkiego ciała zawiera mierzalne ilości dioksyny a nowotwory wywołane przez dioksynę nie są znane u ludzi.
Ten krótki przegląd zakończę kłamstwami, z których jedno jest dramatycznie głupie a drugie dramatycznie śmieszne. Autorem obu kłamstw jest Paul Ehrlich, profesor
na uniwersytecie Stanforda w USA. Dla pełności obrazu muszę dodać, że jest to jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów na świecie.
14
W artykule ogłoszonym w roku 1969 profesor Ehrlich ostrzegł ludzkość, że dokładnie latem w roku 1979 nastąpi koniec życia na ziemi z powodu braku tlenu. Brak
tlenu miał być spowodowany przez zahamowanie fotosyntezy przez DDT.
Na tej rewelacji nie zakończyła się bynajmniej publikacyjna działalność profesora
Ehrlicha, bo w roku 1996 ukazała się jego książka, w której na stronie 167 znajduje
się następująca wiadomość:
Kontakty z papierowymi wyrobami, takimi jak dziecinne pieluszki i papier toaletowy, mogą doprowadzić do absorpcji dioksyny przez skórę.
Uczeni ekolodzy poważnie potraktowali tę sprawę i po wieloletnich badaniach (na
koszt podatników, oczywiście) ustalili, że celulozowe pieluchy nie są niebezpieczne
dla dzieci, bo ilość dioksyny absorbowanej z pieluch jest kilka tysięcy razy mniejsza
od ilości spożywanej z mlekiem matki.
Hipoteza liniowa i progowa
Według hipotezy liniowej substancje trujące są szkodliwe w każdej ilości, podczas
gdy hipoteza progowa głosi, że dla wszystkich trucizn istnieją dawki tak małe, że są
nieszkodliwe.
We wszystkich rozważaniach szkodliwych działań substancji obecnych w naszym
otoczeniu trzeba brać pod uwagę zależność między wielkością dawki i działaniem
biologicznym. Zależność biologicznego działania od dawki pierwszy opisał niemiecki
lekarz Paracelsus (1493-1541), autor słynnego powiedzenia, że wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę. Sens tego powiedzenia jest
taki, że każdą substancją można się otruć przy dostatecznie wysokiej dawce i żadna
substancja nie jest trująca gdy dawka jest mała. Na przykład sól kuchenna jest niezbędnym składnikiem naszego pożywienia zjadanym w ilości okolo 15 g dziennie a
śmiertelna dawka dla dorosłego człowieka wynosi okolo 200 g.
Ekowojownicy nie przyjmują do wiadomości, że tylko dawka czyni truciznę i działanie trucizn interpretują według tak zwanej hipotezy liniowej. Hipoteza ta zakłada, że
substancja trująca w dużych dawkach musi być szkodliwa także w dawkach małych.
Działanie trujące zmniejsza się przy zmniejszeniu dawki, ale według ekowojowników
nigdy nie spada do zera.
15
Hipoteza liniowa dobrze służy do podsycania lęku przed chemią i dlatego znajduje
ochoczą akceptację u ekowojowników, chociaż jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem i obserwacjami trucizn od początku ludzkości. Przyjęcie hipotezy liniowej pozwala ekowojownikom na wszczynanie alarmów za każdym razem, gdy uczeni wykryją jakieś nowe zanieczyszczenie środowiska, nawet gdy stężenie tego zanieczyszczenia jest tak małe, że jego wykrycie wymaga najbardziej czułych aparatów.
Przeciwieństwem hipotezy liniowej jest hipoteza progowa, według której trujące
działanie zanika przy małych dawkach, nazywanych dawkami progowymi. Dzięki
temu nie szkodzą nam drobne zanieczyszczenia środowiska, bo dawki trucizn wnoszonych przez te zanieczyszczenia do naszych organizmów są grubo poniżej dawek
progowych i ekowojownicze alarmy nie są potrzebne.
Społeczeństwo trzeba informować, że nie ma trującego działania poniżej pewnych
dawek, i że nie mają sensu nawoływania do oczyszczenia przyrody z najmniejszych
nawet śladów trujących substancji. Ludzie muszą wreszcie przyjąć do wiadomości,
że życie rozwinęło się i trwa do dziś wśród trucizn.
Według dziennikarskich relacji żyjemy w bardzo niebezpiecznym świecie. W powietrzu grasują “barbarzyńskie freony” “efekt cieplarniany” grozi potopem, gdzieś na
niebie czatuje groźna i tajemnicza “dziura ozonowa”, obmywają nas “kwaśne deszcze”, żywność jest trująca bo “naszpikowana chemią”, elektrownie atomowe rozsiewają “śmiercionośne opady radioaktywne” i przenikają nas “niebezpieczne fale elektromagnetyczne”. Tak więc do tradycyjnych lęków przed duchami, czarownicami i
diabłami, jakie zawsze gnębiły ludzkość, dołączyły nowe strachy, wykarmione postępem naukowym i technicznym. Ludzie zawsze boją się tego, co nieznane, tajemnicze
i niezrozumiałe, a więc boją się chemii i wszystkiego z przymiotnikiem “atomowy”, bo
przecież ogromna większość ludzi nie wie nic o chemii ani o atomach.
Ekowojownicy, ci współcześni kapłani ekologicznej grozy, jak szamani w świecie
dzikich ludzi wykorzystują ludzką nieświadomość do szerzenia strachu i pogłębiają irracjonalne lęki przez kłamliwe przedstawianie zagrożeń. Szamańska propaganda
utrudnia rozpowszechnianie prawdziwych informacji, bo przy każdej próbie rzetelnego przedstawiania zagrożeń trzeba się przedzierać przez tumany irracjonalnych
przekonań, wpajanych ludziom przez ekowojowników. Hipoteza liniowa jest dla szamanów idealnym narzędziem pracy.
16
Zasada przezorności
Od szeregu lat ekowojownicy mają do dyspozycji bardzo groźną broń do walki z
postępem. Bronią tą jest tzw. zasada przezorności. Są różne sformułowania tej zasady. Na konferencji w Rio de Janeiro w roku 1992 zasada przezorności została wyra żona w punkcie 15 tzw. “Deklaracji Ministrów”:
W celu ochrony środowiska poszczególne państwa powinny szeroko stosować
postępowanie wymagane przez ostrożność. W razie pojawienia się groźby poważnych lub nieodwracalnych szkód brak naukowej pewności nie powinien opóźniać
wprowadzania środków zaradczych.
Bardziej szczegółowe sformułowanie zostało uchwalone na konferencji w sprawie
zasady przezorności, jaka odbyła się w roku 1998 w Wingspread, USA:
Gdy jakieś działanie może zagrażać środowisku lub ludzkiemu zdrowiu, to środki
zaradcze należy podejmować nie czekając na naukowe ustalenie wszystkich zależności między przyczynami i skutkami. Ciężar dowodu powinien spoczywać na tych,
którzy podejmują potencjalnie szkodliwe działanie.
Zasada przezorności nie może być traktowana jak ludowe porzekadło “lepiej na
zimne dmuchać” bo w praktycznym zastosowaniu ta zasada jest nielogiczna. Brak logiki przejawia się w żądaniu, żeby przed wprowadzeniem technicznych innowacji dostarczane były dowody, że proponowane innowacje nie są szkodliwe w żadnych okolicznościach. Żądania takiego nie można spełnić, bo zasady logiki nie pozwalają na
udowodnienie, że coś nie istnieje. Można udowodnić istnienie zagrożeń, ale nie ich
brak.
Jedynym działaniem wynikającym z zasady przezorności jest zakazywanie stosowania nowych chemikaliów i nowych technologii. Ekowojownikom programowo dążącym do likwidacji przemysłu nie chodzi o nic więcej.
Zasada przezorności jest wyrazem dążenia społeczeństw do absolutnego bezpieczeństwa, do osiągnięcia stanu, w którym wszyscy będą się cieszyli dobrym zdrowiem i wyeliminowane zostaną wszystkie nieszczęśliwe wypadki. Jest to utopijne dążenie, które może spowodować znaczne koszty przy minimalnych lub żadnych korzyściach.
17
Groźne w skali całego globu działanie zasady przezorności jest widoczne na przykładzie walki ekowojowników z genetycznie zmodyfikowaną żywnością. Ekowojownicy domagają się zaprzestania doświadczeń nad genetyczną modyfikacją roślin i
zwierząt i wycofania z handlu produktów takiej modyfikacji. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że zakazy takie zostaną wprowadzone w Polsce. Byłaby to wielka kompromitacja naukowa i polityczna.
Ekowojownicy osiągnęli bardzo istotny postęp, bo zasada przezorności jest oficjalnie wprowadzana do prawodawstwa w Unii Europejskiej w postaci tzw. dyrektywy
REACH (Registration, Evaluation and Authorization of Chemicals). Według tej dyrektywy producenci będą mieli obowiązek zbadania na swój koszt wszystkich ujemnych
skutków, jakie mogą być spowodowane przez substancje wytwarzane w ilościach powyżej 10 ton. Jest rzeczą oczywistą, że dyrektywa REACH uniemożliwi wprowadzanie na rynek produktów wytwarzanych w skali małotonażowej, bo bardzo duże koszty
badań będą wymuszały zbyt wysokie ceny produktów.
Organizacje ekologiczne gorąco popierają program REACH, a to już samo w sobie powinno wystarczyć, żeby program ten nie został przyjęty. Zmuszanie do kosztownych a niepotrzebnych badań toksykologicznych jest formą walki ekowojowników
z przemysłem chemicznym. Trzeba się obawiać, że forma ta może się okazać nad
wyraz skuteczna. Wprowadzając dyrektywę REACH politycy postępują wbrew zasadzie przezorności, która każe unikać działań potencjalnie szkodliwych, a do takich
należy uznanie tej zasady za obowiązującą wobec prawa.
Szkodliwość azotanów
Licząca sobie setki lat tradycja konserwowania mięsa przez zanurzanie na dłuższy czas w roztworze saletry (jest to azotan sodu lub potasu) skutecznie chroni ludzi
przed bakteriami rozmnażającymi się w mięsie w warunkach beztlenowych. Mimo
szeroko rozpowszechnionego stosowania nie są znane przypadki zachorowań spowodowanych przez azotany. Nie przeszkadza to ekowojownikom w ostrzeganiu społeczeństwa przed szkodliwym działaniem azotanów. Tym, którzy dają wiarę ekowojownikom trzeba wyraźnie powiedzieć, że znaczne ilości azotanów i azotynów są wytwarzane w przewodzie pokarmowym człowieka i wcale to ludziom nie szkodzi.
18
Problem azbestu
Nie ulega wątpliwości, że wieloletnie przebywanie w atmosferze zawierającej rozpylony azbest może wywołać raka płuc, ale jest też prawdą, że nie jest możliwe całkowite wyeliminowanie azbestu z powietrza. Według urzędowej polskiej normy powietrze może zawierać nie więcej, niż 400 włókienek azbestu w objętości jednego
metra sześciennego. Prawdą, o której sanitarne władze w Polsce zdają się nie wiedzieć jest to, że azbest nie może unosić się w powietrze gdy jest uwięziony w płytach
eternitowych. Dlatego bezzasadne są nawoływania do demontażu eternitowych dachów. Nawoływania takie są nawet szkodliwe, bo nieuchronne podczas demontażu
uszkadzanie płyt powoduje rozpylenie azbestu. Możemy zaoszczędzić miliony złotych, gdy zostawimy w spokoju eternitowe dachy do ich naturalnej śmierci.

Podobne dokumenty