czy kościół ma za dużo świętych?

Transkrypt

czy kościół ma za dużo świętych?
ŚWIECCY ZDOBYWAJĄ PRAWO GŁOSU W KOŚCIELE
O. Kornelian Dende (29 listopada 1987)
Witam Was zacni Rodacy i miłe Rodaczki słowami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
O. Marcel Sokalski: Od świeckich katolików wielce zależy ukształtowanie życia ziemskiego, życia doczesnego, według
sprawiedliwych zasad Chrystusa. Kościół przygotowuje ludzi świeckich do tego zadania.
O. Kornelian Dende: Podczas drugiej wizyty Papieża Jana Pawła II w Stanach Zjednoczonych (10-20 września 1987) byliśmy
świadkami zjawiska bez precedensu w historii Kościoła. Ojciec Święty nie tylko przemawiał do wiernych, nie tylko głosił słowo
Boże, lecz także pilnie słuchał, co wierni mają mu do powiedzenia. A potem starał się odpowiedzieć na ich pragnienia i niepokoje.
Starał się prowadzić dialog z wiernymi, bo rozmawiał ze swymi duchowymi dziećmi. Nie dziwiło nas, gdy do Namiestnika
Chrystusowego zwracały się osoby Bogu poświęcone – biskupi, księża, zakonnice. Zdumiewało nas, że głos zabierali także katolicy
świeccy – mężczyźni, kobiety, młodzież i dzieci.
W Kanadzie, w Fort Simpson, pod kołem biegunowym, dokąd Papież udał się zaraz po opuszczeniu Stanów Zjednoczonych – to
samo zjawisko. W tym zimnym, wyzłoconym jesienią pustkowiu, zamieszkałym z rzadka przez Indian a bardziej na północy przez
Eskimosów, jednym z najbardziej wzruszających momentów była scena, gdy Ojciec Święty zasiadł pod olbrzymim namiotem (teepee)
w kręgu przywódców i wodzów indiańskich i słuchał ich tęsknot, nadziei, rozczarowań, zażaleń, rad i sugestii.
Zjawisko to wskazuje na jakiś głęboki zwrot Kościoła katolickiego, papieża, biskupów do świeckich katolików, którym oni
pragną służyć. Wśród świeckich katolików, oprócz dzieci i młodzieży, są przecież dorośli wierni, którzy winni mieć głos w Kościele.
Od świeckich katolików głównie zależy ukształtowanie życia ziemskiego, życia doczesnego, według sprawiedliwych zasad Chrystusa.
Kościół przygotowuje świeckich do tego zadania. Powiem dziś o awansie katolików świeckich w pogadance pod tytułem: „Świeccy
zdobywają prawo głosu w Kościele”
Pojęcie słowa „świecki’ – „laik”
Do niedawna, kiedy mówiło się o Kościele, mieliśmy na myśli Kościół urzędowy, zacieśniony do samej hierarchii – do kleru –
biskupów i kapłanów. Katolicy świeccy pozostawali jakby w cieniu, jakby obywatele drugiej klasy. Nazywano ich „laikami”. W
starożytnej Grecji słowo „laos” oznaczało plebs, najniższą warstwę społeczeństwa. W językach nowożytnych pojęcie „laik” miało
ujemne znaczenie, albo oznaczało człowieka, który nie tylko nie należał do kleru, ale był człowiekiem niekompetentnym w swojej
dziedzinie, czyli niefachowym, wyłączonym z sakralnej sfery życia i bardziej bliskim światu pogańskiemu, z którym się stykał na co
dzień. Pojęcie „laik” czyli „świecki” nabiera obecnie pozytywnego, dodatniego znaczenia, a pozbywa się znaczenia ujemnego. Nie
chodzi przecież o przeciwstawianie się ludzi świeckich klerowi. Chodzi natomiast o współpracę jednych i drugich według słusznych
uprawień w życiu świeckim i duchownym. W historii ciążyła dominacja kleru, klerykalizacja życia świeckiego, triumfalizm Kościoła,
również w sprawach ziemskich, doczesnych, które mają przecież kształtować ludzie świeccy, żyjący w świecie, w centrum jego spraw
społecznych, gospodarczych, politycznych… Katolicy świeccy nie należą do kleru, ale są włączeni w Chrystusa przez chrzest, żyją i
działają w świecie, tworzą lud boży, uczestniczą w kapłańskiej, nauczycielskiej, pasterskiej – królewskiej władzy Chrystusa i stąd
mają posłannictwo zarówno w Kościele jak i w świecie. Katolicy świeccy mają prawo do Kościoła jako do swego domu i powinni
mieć prawo głosu w Kościele.
Jeden duch i jedno serce
Nie było rozdźwięku w życiu pierwszych chrześcijan między duchownymi i świeckimi. Słowa „świecki”, „laik” nie znajdujemy
w Nowym Testamencie. Wszystkich wiernych bez różnicy, czy to byli biskupi czy dopiero co ochrzczeni w wigilię paschalną,
nazywano świętymi, wybranymi, uczniami Chrystusa, braćmi i siostrami. Kościół tworzył wspólnotę rodzinną. W pismach Nowego
Testamentu zadziwia jedność i równość wszystkich. Przed Bogiem wszyscy byli równi: rodzice, małżonkowie, dzieci, bo łączyła ich
miłość. „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” – pisze święty Łukasz (Dz 4, 32). Wszystkie Listy Apostołów –
świętego Pawła, Piotra, Jakuba i Jana są adresowane do wszystkich wierzących: do kleru i świeckich. Wyjątek stanowią tylko trzy
krótkie listy, o których można powiedzieć, że były adresowane tylko do „kleru”. Są nimi Listy świętego Pawła – dwa pierwsze
skierowane do Tymoteusza biskupa Efezu, a trzeci list do Tytusa. Tymoteusz i Tytus byli bliskimi współpracownikami Apostoła.
Pierwszemu powierzył diecezję tak wielką jak może dzisiejszy Nowy Jork. Drugiemu oddal nowozałożoną przez siebie gminę
chrześcijańską na wyspie Krecie. W Listach święty Paweł podaje im rady, wskazówki, ostrzeżenia, zachęca do wierności
Chrystusowi.
W społeczeństwie wiernych biskupi i kapłani zawsze cieszyli się wielkim szacunkiem ze względu na swoją rolę nauczycielską,
pasterską i kapłańską. Nie zapominano jednak nigdy, że kapłani i biskupi są dla Ludu Bożego, a nie odwrotnie, nie Lud Boży dla
kleru. Ten służebny charakter kapłaństwa był znany ze słów Chrystusa, skierowanych do apostołów: „Władcy narodów uciskają je, a
wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was…” Wy będziecie sługami mojego Ludu „na wzór Syna Człowieczego, który
nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (por. Mt 20, 25nn).
Świadectwo świeckich o Chrystusie
Obowiązek i prawo do apostolstwa otrzymują świeccy, bo są zjednoczeni z Chrystusem-Głową. Chrzest łączy ich z Chrystusem.
Utwierdza ich do działania Duch Święty przez bierzmowanie. Uczestniczą w królewskim kapłaństwie Chrystusa (por. 1 P 2, 4-10) i
przez swe uczynki po całej ziemi maja dawać świadectwo o Chrystusie wobec tych ludzi, z którymi się spotykają i żyją w świecie.
Sakramenty, a szczególnie Komunia Święta, Spowiedź pomnażają w nich miłość, by nie byli obojętnymi wobec braci potrzebujących
duchowego podtrzymania.
Świeccy katolicy nieraz zapominają o tym zaszczytnym obowiązku stają się biernymi, obojętnymi członkami Kościoła.
Doświadczamy tego w pracy duszpasterskiej. Gdy jednemu małżeństwu groziło rozbicie, zgłosił się ich przyjaciel i prosił: „niech
ksiądz ratuje to małżeństwo; tyle lat żyli razem w miłości i zgodzie”. Odpowiedziałem: „Dobrze, że pan wykazał zainteresowanie tą
ważną sprawą, ale czy, jako przyjaciel tej rodziny, zechce mi w tym pomóc?” – zapytałem. Niestety padła odpowiedź: „Ja nie chcę się
mieszać w ich osobiste sprawy”.
A oto inny przykład. Pewna rodzina znalazła się na ulicy, bez dachu nad głową, bo nie mogła zapłacić komornego. Znajomi
zastanawiali się co zrobić, aż wreszcie jeden z nich powiedział: „donieście o tym księdzu. To jego sprawa…” Tymczasem jest sprawa
Kościoła, wspólna sprawa…
Często staruszka matka żyje w osamotnieniu, nie może przekazać chrześcijańskiej tradycji rodzinnej wnuczętom, bo nie ma
dostępu ani do nich ani do syna przez niezrozumiałą zazdrość i wrogość synowej. To wspólna sprawa Kościoła, by łagodzić takie
konflikty. Świeccy lepiej orientują się w sytuacji i mogą przyczynić się do rozpalenia wygasłej miłości w sercach ludzkich…
Każdy w Kościele ma się czuć odpowiedzialnym za los swoich bliźnich. Świeccy katolicy nie mogą dzielić swego życia na dwie
odrębne sfery. W kościele na Mszy świętej zachowują się jako wierzący, zaś poza kościołem zapominają o swym posłannictwie
wobec świata i postępują jak poganie. Rozwodzą się jak poganie, idą za żądzą bogactw i seksualnych namiętności jak poganie, dla
wygody zabijają dzieci w łonie matek, jak poganie, zazdroszczą, kradną, nienawidzą, mszczą się, kłamią i przeklinają, postępują
brutalnie, jak poganie. Żyją tak, jak to określa polskie przysłowie: świecą Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Syn Człowieczy
Chrystus wyznacza świeckim miejsce w Kościele, a miejsce to jest bardzo ważne i bardzo odpowiedzialne. On swoją własną
osobą uhonorował świeckich. Czy z upodobaniem nie nazywał się Synem Człowieczym? Wykładowca Nowego Testamentu na
Uniwersytecie Katolickim w Waszyngtonie, Ksiądz profesor John P. Meier podkreśla, że Pan Jezus w czasie całej swej publicznej
działalności występował, jako Syn Człowieczy. Takim się wydawał słuchaczom i widzom. Oczywiście my wiemy, że w istocie Pan
Jezus był Synem człowieczym i prawdziwym Bogiem - Najwyższym Kapłanem. Po to przyszedł na świat, żeby Bogu Ojcu złożyć
ofiarę na okup za grzechy całej ludzkości. Według zapowiedzi proroków, był kapłanem na wzór Melchizedeka (Hbr 5, 10), to znaczy
dla całej ludzkości, a nie tylko dla Żydów jak kapłani na wzór Aarona. Chrystus nie należał do kasty kapłańskiej jak Zachariusz,
ojciec świętego Jana Chrzciciela, albo jak arcykapłani Annasz i Kajfasz. Zresztą kapłani byli do Niego wrogo usposobieni i
ustawicznie knuli spisek jakby Go zgładzić.
Syn człowieczy wystąpił w roli Arcykapłana dopiero na Kalwarii. Na ołtarzu krzyża złożył całopalna ofiarę – Siebie samego –
Swe ciało i krew, duszę i bóstwo. Nie był ukrzyżowany w świątyni między kandelabrami, ale na górze Kalwarii i krzyż stał się
centrum świata dla wszystkich ludzi, dla wszystkich kultur i cywilizacji. Dlatego i napis na krzyżu był w trzech językach: hebrajskim,
greckim i łacińskim. Krzyż stanął nie w obrębie miasta, lecz poza jego murami, przy drodze, którędy ciągnęły karawany, przewijał się
tłum ludzi. Na wzgórzu Kalwarii składano śmiecie. Chrystus umierał w największym poniżeniu za wszystkim złoczyńców,
grzeszników, morderców, łotrów, żołdaków, gamblerów, rozpustników, pijaków, by im wyjednać upamiętanie, przebaczenie i
miłosierdzie Boże. Modlił się za nas wszystkich: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”! Rzeczywiście na krzyżu pragnął
„przyciągnąć wszystkich do siebie” (J 12, 32). Wszyscy katolicy świeccy, żyjący pośród świata mają uczestniczyć w tym dziele
pojednania ludzkości.
Lud Boży
Sobór Watykański II przypomniał godność i właściwe miejsce świeckich w Kościele i uczy nas zmiany myślenia. Kościół jest
przede wszystkim Ludem Bożym i obejmuje wszystkich wierzących zarówno biskupów, kapłanów i świeckich. Prymas Tysiąclecia,
ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński tak tę zmianę przedstawił: „Ojcowie soborowi przyszli na sesję z gotowym projektem redakcji.
Musieli jednak posłuchać tego, co mówi Duch Święty Kościołowi na nasze czasy. I właśnie Duch Święty w szczególny sposób widzieliśmy to z głosów mówców – wyeksponował w Kościele Bożym dawne pojęcie i termin, który poszedł w niepamięć – pojęcie
Ludu Bożego. To pojęcie Ludu Bożego tak rozszerzył, że wszyscy poczuliśmy się w nim przedziwnie zrównani: Papież, biskupi,
kapłani, rodziny zakonne i świeccy – wszyscy zobowiązani do świętości; wszyscy zespoleni w tajemnicy Kościoła, który w
pierwszym i ostatnim rozdziale Konstytucji Dogmatycznej o Kościele tworzy przedziwną syntezę: jest nią Chrystus żyjący w Kościele
i obecna w misterium Chrystusa i Kościoła Maryja, Matka Kościoła” (Kazanie, 1975).
Pod opiekę Maryi, Matki Kościoła, czujemy się odpowiedzialni za Kościół, spełniamy ważne posłannictwo: szerzymy Królestwo
Boże na ziemi przez osobistą świętość, przez dawanie świadectwa o Chrystusie w codziennym życiu. Maryja, Matka Kościoła
patronowała Synodowi Biskupów w Rzymie […]. Maryja jest znakiem nadziei i zwycięstwa! „Pan nasz Jezus Chrystus będzie mógł
także za pośrednictwem wiernych świeckich rozszerzać swoje Królestwo – Królestwo prawdy i życia, Królestwo świętości i łaski,
królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju, a w Królestwie tym samo także stworzenie wyzwolone zostanie z niewoli skażenia na
wolność chwały synów Bożych” (por. AS 4, 36; Rz 8, 21).