Artykuł "Wielki come back prawa powielaczowego!"
Transkrypt
Artykuł "Wielki come back prawa powielaczowego!"
WIELKI COME BACK PRAWA POWIELACZOWEGO! Wydawało się, że czasy, gdy można było regulować ruchem społecznym za pomocą „wytycznych” minęły bezpowrotnie. Okazuje się, że niestety nie. Opatrzony datą 04.05.br. ukazał się w urzędowym dzienniku Komunikat Minister Rozwoju Regionalnego E. Bieńkowskiej, w którym informuje, że zostały opublikowane w internecie Wytyczne nr MRR/H/24(1)04/2009, (po czym następuje długa a myląca nazwa:”…w zakresie zasad dofinansowania z programów operacyjnych podmiotów realizujących obowiązek świadczenia usług publicznych w ramach zadań własnych jednostek samorządu terytorialnego w gospodarce odpadami”, bowiem nie o zasady finansowania w tym dokumencie chodzi, ale ordynarnie, lecz uczciwie powiedziawszy, o ustanowienie monopolu gminy w tym obszarze, poprzez zlecenie własnym jednoosobowym spółkom zadań z „wolnej ręki” bez przetargu, tj. z wyłączeniem innych podmiotów, niebędących jednoosobowymi spółkami skarbu gminy. Dokument opatrzony jest imprimatur Pani Minister z 28.04.2009r., a zatem wtedy, gdy Pan Wiceminister z tego samego resortu prowadzi na ten temat konsultacje z partnerami społecznymi! W związku z zaistniałą sytuacją, nasuwają się następujące uwagi (wymagające dalszej dyskusji): 1. 2. 3. 4. Należy zauważyć, że proponowany w „Wytycznych…” podobny sposób postępowania w zakresie transferu zleceń od władzy publicznej do wykonującego go podmiotu gospodarczego był lansowany w 2008 przy okazji nowelizacji p.z.p. oraz uchwalaniu nowej ustawy o koncesji na roboty budowlane lub usługi i został dwukrotnie przez Ustawodawcę pryncypialnie odrzucony! Pojawienie się go teraz w „Wytycznych…” zakrawa na kpinę z porządku ustawodawczego (ustawodawca mówi nie, a Pani Minister „róbta!”). W dyskusjach przy okazji nowelizacji p.z.p. oraz prac nad ustawą o koncesji podniesiono argument, że prawo do „wyłączenia” z reżimów konkurencyjności (eo ipso z reżimu p.z.p. i reżimu ustawy o koncesji) jednoosobowych spółek skarbu j.s.t. i możliwość zlecania im usług „z wolnej ręki” to jedynie „przyklepanie” faktycznej normy unijnej. Nic bardziej błędnego, z kilku wątłych sentencji wyroków ETS nie można wywodzić antykonkurencyjnego prawa powielaczowego (do tego wątku wrócimy). Gwoli ścisłości „Wytyczne…” idą znacznie dalej, bo de facto stanowią prawo do zlecania podmiotom tzw. zewnętrznym (tj. niebędącym jednoosobowymi spółkami skarbu państwa) z (prawie) „wolnej ręki”, (bo na podstawie przepisów ustawy o koncesji na roboty budowlane lub usługi, gdzie możliwe jest stosowanie np. podmiotowego kryterium wyboru wykonawcy – bez określenia, o jakich cechach podmiotowych mowa). Zauważyć ponadto wypada, ze ogłoszenie w dn. 4 maja br. Komunikatu Pani Minister RR, zawiera postanowienie, iż „Wytyczne…” są stosowane od 30 kwietnia br., a więc na kilka dni przed Komunikatem, (zatem Komunikat nie ma charakteru konstytutywnego). Najpoważniejsze zagadnienie prawne dotyczy pytania, czy tak gigantyczne zmiany w stosowaniu (należałoby powiedzieć w niestosowaniu) prawa ( a niewątpliwie tworzenie monopoli lokalnych jest taką zmianą) może być wprowadzone prawem powielaczowym? Zagadnienie prawne dotyczy także kwestii, jak MRR ma się wycofać z tego pomysłu i jakie są formy i drogi odwoławcze, gdyby perswazja nie poskutkowała. 5. 6. 7. 8. Jak jest skonstruowane to „obejście” p.z.p. i innych procedur konkurencyjnych dla spółek skarbu j.s.t.? Chodzi o koncepcję podmiotu wewnętrznego (in-house). Podmiotu, który, jak gdyby jest we wnętrzu struktur j.s.t. i jej budżetu (stąd potrzeba rekompensaty za poniesione koszty), wtedy j.s.t. nie musi ogłaszać przetargów, może zawierać z jednoosobową własną spółką owe umowy „wykonawcze” (a nie cywilnoprawne). Oczywiście rozumiemy ten ciągły trend parcia nomenklatury samorządowej do „usynowienia” własnych – jednoosobowych spółek skarbu j.s.t. i to, że pojawiają się – nieliczne, co prawda – tego typu interpretacje (np. próby konstrukcji spółki k.s.h. użyteczności publicznej, takiej hybrydy prawnej. W istocie jednak psującej – gdyby miała stać się prawem - fundamenty spółek prawa handlowego, tj. odrębną osobowość prawną). Oczywiście rozumiemy też to, co jest skądinąd niezrozumiałe bez uwzględnienia partykularnych interesów nomenklatury samorządowej, dlaczego występuje to parcie na spółki, skoro jest formuła zakładu budżetowego, który wyczerpuje wszystkie znamiona podmiotu wewnętrznego. Problem w tym, że niemożliwa jest tam – w takiej skali – swoista „prywatyzacja” mienia publicznego, jak w „elastycznej” formule spółki k.s.h. Co do zasady stoimy na stanowisku Ojców Założycieli polskiej transformacji i uważamy, że j.s.t. nie powinny wchodzić w działalność gospodarczą, jeśli nie istnieje po temu ekstremalna potrzeba (w branży odpadowej z pewnością nie istnieje). Uważamy też, że źródłem wielu konfuzji jest niedokończona prywatyzacja przygminnych podmiotów gospodarczych. Podmioty te miały przejść drogę komercjalizacji (przekształcenia w spółki) i prywatyzacji właściwej (sprzedaż udziałów w całości lub w części). Wbrew prawu (sabotując istniejące ustawy), samorządy zastopowały w pewnym momencie ten proces. Gmina gospodarna – to naszym zdaniem – gmina niegospodarująca (w znaczeniu: nieprowadząca działalności stricte gospodarczej, ale ją w 100 % zlecająca na zewnątrz właśnie: im bardziej na zewnątrz, tym lepiej). Jednakże dla czytelności należy powiedzieć, jedynym podmiotem wewnętrznym w stosunku do j.s.t. jest zakład budżetowy. Psucie k.s.h., tworzenie hybrydy prawnej dla „prywatnej” renty monopolistycznej jest nie tylko nieracjonalne, ale samobójcze. Wbrew autorom „Wytycznych….”albo podmiot jest spółką k.s.h i jest odrębną osobą prawną, albo jest jednostką organizacyjną gminy niemającą osobowości prawnej. Nawet to psucie języka konstruktami typu „umowy wykonawcze” (eufemizm, bo wszystkie są wykonawcze, gdy jest dawca i biorca usługi, tu chodzi o umowy sprzeczne z kodeksem cywilnym i kodeksem spółek handlowych !). W poprzednich odsłonach walki o hybrydę prawną spółki użyteczności publicznej propozycje wspominały przynajmniej o następujących warunkach: 1. wyłączne wykonywanie zadań własnych j.s.t. 2. wykonywanie tych zadań na podstawie aktu założycielskiego 3. pełnym i ciągłym wpływie na decyzje strategiczne i indywidualne dotyczące zarządzania sprawami spółki. Otóż z warunku 1 i 2 w „Wytycznych…” w ogóle się rezygnuje, o 3-cim się wspomina, ale trudno go sobie wyobrazić w praktyce. Z prawnego punktu widzenia dowiedzenie, iż da się skonstruować spółkę w pełni i w sposób ciągły zależną od właściciela, jakim j.s.t, jest niewykonalne. J.s.t nie jest bowiem działalnością gospodarczą (jak w przypadku przedsiębiorcy), ale prowadzi działalność poprzez organy. J.s.t nigdy nie będzie miała spółki, tylko udziały (lub akcje) spółki nawet jednoosobowej. Jest to pusty konstrukt, a 9. 10. repertuar zachowań niezależnych członków zarządów spółek k.s.h jest wręcz nieograniczony. Zresztą i sami funkcjonariusze spółek skarbu j.s.t stoją na straży „tajemnicy handlowej” swoich spółek i nie chcą np. udostępniać ksiąg radnym j.s.t. Jest wszakże poważniejszy problem, a mianowicie, że ten niezupełny wpływ prowadzi często do demoralizowania osoby (prawnej), jaką jest spółka użyteczności publicznej, np. poprzez żądanie (tu cytat:) ograniczenia ponadnormatywnych zysków i skupieniu się na zaspokajaniu potrzeb mieszkańców. Skutek jest taki, że spółka przyjdzie do budżetu i będzie żądać ponadnormatywnych dotacji, bo „zwinęła” logikę generowania nadwyżki na samorozwój, przez co przestaje być osobą a staje się pasożytującą na budżecie (podatnikach) rośliną. Problem tkwi w tym, że nomenklatura samorządowa jest zdeterminowana, aby mieć wszystkie korzyści płynące ze statusu spółki p.s.h. i jednocześnie korzyści płynące z parasola monopolu gminy. Czyli zjeść ciastko i je mieć. Ale to nie powód, aby niszczyć jeden z najbardziej fundamentalnych kodeksów regulujących obrót gospodarczy, a zatem i całe życie społeczne. Witold Zińczuk Przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami