Szanowna Pani Pani interesujący i przejmujący
Transkrypt
Szanowna Pani Pani interesujący i przejmujący
Szanowna Pani Pani interesujący i przejmujący tekst pt. „Artyści- strażnicy wyobraźni”, a szczególnie ostatni akapit, zainspirował mnie do przemyśleń i rozważań, które nie zastanawiając się ani chwili przelałam bezpośrednio na papier, bo to najlepszy sposób utrwalenia natychmiastowych skojarzeń na dany temat. Świat „innej wrażliwości” ma swoje źródło w głębokiej, niezbadanej i niezmierzonej podświadomości, do której nie schodzi na co dzień człowiek bez kryzysu psychicznego, czyli tzw. zdrowy, bo bardziej żyje świadomością (czyli „normalnością”) otaczającego go świata, wciąż zabiegany i bez przerwy myślący. Człowiek, który jest dotknięty kryzysem psychicznym, czyli pewnym rodzajem załamanie funkcjonującej stale i obecnej w życiu – świadomości, odznacza się wysoką umiejętnością „wchodzenia” we własną chorobę, której źródło tkwi zazwyczaj w pokładach tajemniczej podświadomości i dlatego „odrywa” się od świadomej rzeczywistości pochłonięty swoim często irracjonalnym ale jego prawdziwym, własnym światem, światem nie tylko jego „ja” i samej duszy, ale i całą gamą uczuć i przeżyć z pogranicza wyobraźni, fantazji – w końcu od tego ma się też umysł, który myśli i świadomie i nieświadomie. Tacy ludzie jak my 2x silniej przeżywają siebie i otoczenie niż ogarnięci dominującą świadomością „zdrowi”, „zdrowi” – bo trzymają się realizmu, ale każdy z nich może zachorować, bo każdy ma duszę i swoją egzystencjalną podświadomość. W momencie doznania traumatycznego przeżycia, np. graniczącego z zagrożeniem egzystencjalnym, czyli olbrzymim lękiem przed niebytem z reguły psychicznym, bardziej i silniej do głosu i do „naszej rzeczywistości” dochodzi świat własnej podświadomości, jakbyśmy tam zostali „zepchnięci” bez naszej woli i zgody lub szukali tam schronienie, ukrycia przed bólem, cierpieniem i złem, które doświadczamy. Częściowo chyba „zmuszeni”, a po części z wyboru, bo gdzieś „uciec” trzeba lub być, skoro „na górze” (w świadomej rzeczywistości nas nie chcą lub jest zbyt trudna) jest aż tak źle i nie do wytrzymania… Gdy podświadomość dominuje w życiu – zafałszowuje obraz świadomego bycia. Ale ciekawe jest to, że gdy istnieje szansa wyleczenia z choroby tego typu, z podświadomości człowiek przechodzi z powrotem do świadomego istnienia, o ileż bogatszego w nieodkryte do tej pory uczucia, niewyrażone emocje, nowe wrażenia, które zabrał ze sobą wracając do „życia” ludzi „rzekomo zdrowych”, którym też przydałaby się taka podróż w głąb własnej duszy, a zrozumieliby wszystkie inne… i te niby „normalne” i te „nienormalne”… Podział w ogóle „a normalny”, bo każda dusza jest nad/zwyczajną duszą, czyli z większymi lub mniejszymi swoimi jasnymi i ciemnymi stronami, ale nie człowiek decyduje o ich „normalności” czy nie, tylko Bóg, który je powołał do życia jednakowe i w sposób jednakowy. To tak, jakby myśleć o Bogu kategoriami „normalności”, co jest istnym absurdem, więc nie róbmy się ojcami takich czy innych niedorzeczności, bo to poniża naszą godność i poczucie człowieczeństwa. Nie bez racji jest przysłowie „zdrowy - chorego nie zrozumie”, ale „chory – zdrowego prędzej”. Choroba ma to do siebie, że wyraża słabość, niemoc człowieka wobec siebie, świata, własnych problemów, a tym bardziej innych. Rozumiejąc i uświadamiając swoje, rozwiązując je przez nazwanie, czyli otworzenie na światło dzienne (do świadomości) (wtedy znikają jak wymyślone upiory nocne pod wpływem rzeczywistych jasności dnia – widzialnych, namacalnych, rozpoznawalnych) – człowiek poznaje całą prawdę o sobie – tę pozytywną i negatywną, co analogicznie przekłada się na umiejętność zajrzenia do duszy i poznania jej obu stron – drugiego człowieka. Jeżeli na to pozwoli ufając nam, a my nie zawiedziemy tego zaufania i nie wykorzystamy tej naszej wiedzy przeciwko niemu, tylko dla jego dobra – tu: zdrowia. Wejście w głąb siebie prowadzi do uzdrowienia – wręcz „nadwyżki” zdrowia, bo powraca się do utraconego stanu zdrowia przez chorobę, która jest ceną za wartość tego zdrowia. Im wyższa cena, tym droższy „towar” i wyższa jego wartość (jakość). Ale na zakup wysokiej jakości artykułu trzeba zapracować, w naszym przypadku cierpieniem psychicznym, które skutkuje nie tylko przejściowym (dłuższym, krótszym) bólem, ile dojrzałością uczuć, często myśli, zachowań i relacji interpersonalnych, a w żadnej szkole tego nie nauczą tak jak w szkole życia, którego esencją jest cierpienie i radość. A z esencji często parzy się wyśmienitą w smaku i aromacie herbatę – trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość i pozwolić jej „wydobyć się” z podstaw jej egzystencji – pierwotnego bytu… a „wtórny” podziwiają i doceniają wszyscy goście. Z podświadomości („duszy”) powstaje pełna świadomość („ja”) z odkrycia jasności (realnie przeżytych dobrych i złych doświadczeń życiowych) i ciemności (realnie przeżywanych dobrych i złych doświadczeń fikcyjnych – czego fantazja nie zmyśli a mózg – przyjmie) do tej pory nieświadomie błądzących w zakamarkach duszy. Wchodząc ze świata krzywego lustrzanego odbicia realnej duszy do jej rzeczywistości i prawdziwego życia można odkryć swoje drugie „ja” – zafałszowane, zniekształcone – takie wyobrażenie, jakie mamy o sobie, przy użyciu „narzędzi” głębokiej podświadomości, która wykreowuje przy pomocy myśli kształt naszej osobowości, postaci tym wszystkim co nam brakuje i co jest z reguły przeciwne naszej indywidualnej postawie wobec siebie i świata. Dlatego przez myśl poznajemy w kontakcie ze świadomością, ze światem (niekoniecznie rzeczywistym – rzeczywiście przez nas odbieranym), a przez fantazje i wyobraźnie z zniekształconą rzeczywistością podświadomości, w której gromadzą się przeżycia realnie doświadczone i te „wybujałe”, ale bardzo kreatywne twórczo – stąd choroba psychiczna ma dużo wspólnego z niesamowitym artyzmem wyzwalającej sztuki. Bo „tam” byli… Z ukłonami i poważaniem Monika L. Oświęcim, dnia 11 lutego 2009 r.