Cudów nie ma - Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami
Transkrypt
Cudów nie ma - Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami
Rewolucja „śmieciowa” – pół roku po Cudów nie ma Jak jest po pół roku od odpalenia ostatniej rakiety nośnej reformy „śmieciowej”? 1 lipca br. wprowadzono obowiązek zarówno odprowadzania do gminy daniny dedykowanej gospodarce odpadami, jak i organizowania przetargów na odbiór lub odbiór i zagospodarowanie odpadów od mieszkańców. Trzeba jednak pamiętać, że w praktyce na przygotowanie tego systemu były dwa lata, a zatem dzisiaj oceniamy prawie dwuipółletni okres wdrażania reformy. Daleko idąca nielojalność W szczegółach wygląda to jednak trochę gorzej. Nie spełniły się bajki o tym, że „podatek śmieciowy” jako demotywator odniesie skutek w postaci niewyrzucania odpadów do lasów i przydrożnych rowów. Dlaczego? Bo śmieci tam zalegające nie pochodziły z „koszyka” gospodarstw domowych. Za to pojawiły się nowe zjawiska: gminy w dążeniu do zredukowania cen przymykają oko na dziką zwałkę w żwirowniach i nielegalnych składowiskach. Ponadto silne zróżnicowanie daniny za odbiór odpadów (zmieszanych i poselekcjonowanych) powoduje, że mieszkańcy poszukują innych dróg pozbywania się zmieszanej frakcji, twierdząc, że w ogóle nie mają odpadów zmieszanych. To dowodzi, że bodźce ekonomiczne mają „krótki zasięg” i też mogą być źródłem patologii. Smutne wrażenie robi postawa niektórych środowisk samorządowych po wprowadzeniu zapisów noweli. Zdając sobie bowiem sprawę, że ustawa w niektórych swoich aspektach była swoistą „umową społeczną” między przedsiębiorcami tworzącymi z dnia na dzień swoje portfolio a władzą samorządową, która – uzyskując dostęp do strumieni odpadowych – zobowiązywała się samoograniczać i nie podejmować prób monopolizacji, tylko pozostawić obszar quasi-rynku (przetargów), część samorządów tę niepisaną, ale jednak umowę złamała („ruch inowrocławski”, brak przetargów w 17 gminach, kombinacje Krakowa i kilku innych gmin z tzw. in housem itp.). Przedsiębiorcy potraktowali to jako daleko idącą nielojalność. Na szczęście służby państwowe reagują i zajmują pryncypialne stanowisko, co wskazuje, że nie działały „wspólnie i w porozumieniu”, aby likwidację rynku i monopole gminne ustanowić „na dwa takty”. Postawa Ministerstwa Środowiska, posłów monitorujących wdrożenie noweli oraz służb zobowiązanych do nadzoru w tym aspekcie wydaje się bez zarzutu. Za wyjątkiem jednej kwestii: zupełnie niepotrzebnie resort środowiska wkroczył w nieuregulowany obszar nowelizacji. Otóż, jak wiadomo, gminy mogą ogłosić przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów lub na sam odbiór. W naszym przekonaniu samorządy, decydując się na tę drugą opcję, nie mogą (wbrew stanowisku Ministerstwa) wskazywać „swojej” instalacji ani – tym bardziej – należącej do osoby trzeciej, bez przetargu na zagospodarowanie. Te „swoje” to z reguły też spółki, a więc także osoby trzecie i znowu powraca spór o in house. Jeśli regionalne instalacje przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK-i) zostały określone w wojewódzkich planach gospodarki odpadami, to wszystkie tego typu zakłady w danym regionie gospodarki odpadami komunalnymi (RGOK-u) są równie cenne. W innym przypadku znów tworzymy monopol, a co więcej – pokusę budowy ponadwymiarowej instalacji gminnej tylko po to, by „przewalić” eurofundusze. Stąd też to odstające „od pionu” stanowisko Ministerstwa Środowiska powinno ulec weryfikacji. O sporach w sprawie in house i rekompensat z tytułu usług ogólnego interesu gospodarczego tu nie piszemy, bo w zasadzie przez ostatnie pół roku poświęciliśmy na te zagadnienia miejsce w „Przeglądzie Komunalnym”. Podobnie jest w zakresie „RGOK-owskoRIPOK-owskim”. Dopuszczanie instalacji substandardowych oraz zapowiedź manipulacji granicami regionów to igranie z perspektywą załamania się jedynego prawdziwego celu reformy, tj. budowy instalacji, na które istnieje zapotrzebowanie, oraz wyniesienia całego systemu na dużo wyższy poziom technologiczny i organizacyjny. Bez zdyscyplinowania procesów „postprodukcji” reformy jej rezultat może okazać się zerowy lub nawet ujemny. Co należy przedsięwziąć? Nie obędzie się bez wydzielonej formacji quasi-policyjnej, gdyż przy wdrażaniu systemu wychodzi na jaw zbyt wiele „przekrętów”, które destabilizują normalne zachowania rynkowe. Należy w trybie pilnym dokonać też przeglądu decyzji przyznających status RIPOK-u, bowiem za dużo tam instalacji substandardowych. Trzeba również ogłosić moratorium na eksperymenty graniczne (dotyczące RGOK-ów). Warto też na poziomie centralnym zainteresować się specyfikacjami przetargowymi, aby np. napiętnować sztuczne zaniżanie cen, częstotliwości odbierania odpadów raz na kwartał czy niePrzestępcza spirala dzielenie dużych miast na sektory. NajważSą też inne niekorzystne konsekwencje niejsze jest jednak przeciwdziałanie lekcereformy. Następuje silne stepowienie rynku ważeniu prawa przez władze publiczne, – wiele mniejszych rozmiarowo, ale po- które czasami „nie widzą” przypadrządnych firm wycofuje się z niego bądź ków „omijania” RIPOK-ów z odebranymi składa wnioski o upadłość. Mamy też odpadami zmieszanymi. Wszyscy wiemy, do czynienia z patologią dumpingu i nie- co to znaczy. uczciwej konkurencji – nawet w sferze „ekstraklasy” (chociażby występy iberyjWitold Zińczuk skiej grupy, która – przy udziale Krajowej przewodniczący Rady Programowej Izby Odwoławczej – dyktuje ceny w PoznaZwiązku Pracodawców niu poniżej jakiejkolwiek kalkulacji koszGospodarki Odpadami tów, psując rynek). Niestety, również samorządy świadomie wkręcają się w tę przeTytuł i śródtytuły od redakcji stępczą spiralę, próbując zyskać poklask forum Ocena nie może abstrahować od skali trudności i zaangażowania w ten proces niemal 2,5 tys. gmin oraz samorządów wojewódzkich, a w tym kontekście reforma odniosła umiarkowany, ale jednak sukces. Wbrew prognozom nie spełniły się czarne scenariusze załamania się systemów odbioru odpadów (choć mamy do czynienia z poślizgami i systemami pomostowymi). Stąd też w ocenie ogólnej – bez entuzjazmu, ale dobrze. na zaniżaniu cen. Wykorzystują do tego np. formularze ofertowe, w których „podkręca się” tzw. krotności w celu obniżenia cen jednostkowych, które poprzez operację mnożenia i sumowania nie mogą przekroczyć „wartości zamówienia”. Ilustracją może być jedna z gmin, która wpisała krotność codziennego całodobowego wykonawstwa w zakresie usługi X w ciągu roku na… 385 dni! Te 20 „pustych” dób to skala jednej tylko krotności, która jest nierzeczywista i służy zduszeniu ceny jednostkowej jako mnożnika. W anegdotycznej już rozmowie ktoś stwierdził, że to przestępstwo (bo taki formularz ofertowy ma doprowadzić do maksymalnego zbliżenia wyniku kalkulacyjnego i ceny kontraktu – stąd „krotności” nie mogą być brane „z kosmosu”, tylko „z empirii” dotychczasowych cyklów), podczas gdy inny jej uczestnik podsumował: „Jakie przestępstwo? To zwykłe oszustwo!”. No właśnie, wszyscy zostaliśmy w to „wkręceni”, dostosowujemy się do trików zamawiającego, podczas gdy powinniśmy pryncypialnie skarżyć specyfikacje przetargowe. A zamawiający też muszą zrozumieć, że cudów nie ma i za cenę „hiszpańską” nikt nie będzie mógł robić „dobrej roboty”. Przegląd Komunalny nr 12/201 3 95