Jak dawniej pozyskiwano miód Pływają, by zarobić na jedzenie

Transkrypt

Jak dawniej pozyskiwano miód Pływają, by zarobić na jedzenie
Z dziupli wzięte
Jak dawniej
pozyskiwano miód
Łyżka dziegciu
Tuż przy wejściu do wioski wczesnopiastowskiej znajduje się stanowisko smolarzy (c13), na którym możO tym, że pszczoły są bardzo pożyteczne i potrzeb- na zobaczyć, dotknąć i powąchać
ne, nie trzeba nikogo przekonywać. Ale w jaki sposób dziegieć. Wojciech Piotrowski, Piotr
nasi przodkowie pozyskiwali miód? O tym na stano- Gaczkowski i Eryk Popkiewicz chętwisku bartnika opowiada Alicja Pawłowska.
nie opowiadają o metodzie jego poZanim do powszechnego mów. Na tegorocznym fe- go teraz pojawiły się osy.
zyskiwania i licznych właściwościach.
użytku weszły ule, pszczoły stynie można zaobserwować Dodatkowo liczne sma-
hodowano w barciach, czyli
wydrążonych pniach drzew.
Często wykorzystywano
naturalne dziuple, ale gdy
nie było takiej możliwości,
gotowe barcie lokowano na
dębach i sosnach. - Pszczoły
leśne zwano „borówkami”
lub „zielonymi” - mówi pani
Alicja. - Często były złośliwe i dlatego bartnicy używali do ich poskramiania
dymu. Widząc go pszczoły myślały, że pali się las
i zbierały pokarm, a to
utrudnia im wysuwanie żądeł. Bartnik wspinał się
na drzewo i po odymieniu
przystępował do przeglądu
plastrów. Do ich podcinania
używano noży z zakrzywionymi ostrzami. Nie zbierano całego miodu - część zostawiano pszczelej rodzinie
na zimę, by mogła przeżyć,
bo dawniej nie podkarmiano pszczół. Następnie bartnik wkładał wycięte plastry
do cebrzyka najczęściej wykonanego z drewna lipowego, zawieszonego na pobliskiej gałęzi. Z leśnych barci pozyskiwano dwa rodzaje
miodów. Tak zwany „kapaniec” odsączano z plastrów
na sitach, natomiast miód
gorszego gatunku po prostu
wyciskano. Najwyżej ceniono miody jasne, a - tak dzisiaj uznane miody spadziowy i wrzosowy - ze względu na dużą dostępność miały niskie ceny. Barcie nie
były tak wysoce produktywne jak współczesne ule
- szacuje się, że w ciągu sezonu z jednej barci można
było pozyskać od 3 do 9 litrów miodu. Dzisiaj zbiera
się go od 10 do 15 kilogra-
dużą ilość os, które wciskają się niemal wszędzie. Czy
takie zachowanie owadów
jest naturalne? - Jak najbardziej - przekonuje pani
Alicja. - To jest właśnie ich
pora. Przez fale upałów,
jakie mieliśmy jeszcze dwa
tygodnie temu, owoce dojrzały nieco później i dlate-
kowite zapachy, których
w Biskupinie nie brakuje,
zwabiają je.
Pamiętajmy o tym, że osy
również są pożyteczne. Tak
jak pszczoły zapylają rośliny. Dlatego też nie zabijajmy ich, a odganiajmy.
Magdalena
Stawniak
Dziegieć to jedna z najstarszych substancji, jakie
człowiek nauczył się pozyskiwać z naturalnych surowców.
Jego pozostałości można znaleźć na stanowiskach archeologicznych datowanych już
na sto tysięcy lat temu.
Początkowo pozyskiwano go poprzez bezpośrednie
Pływają, by zarobić
na jedzenie
Sternik Włodzimierz Kuśnierowski i sześciu wioślarzy,
to załoga "Weleta", który przewozi po Jeziorze Biskupińskim chętnych uczestników archeologicznego festynu.
I jak sami mówią, w ten sposób zarabiają na jedzenie.
Łódź ma 10 metrów
długości i 2,5 m szerokości. W tym roku łódź nie
pływa z żaglem ze względu bezpieczeństwa. Obecnie Welet jest własnością
załogi. Poprzedni właściciel śp. Krzysztof Dudzicki, znany bywalcom arche-
ologicznych festynów jako
Kormak, odsprzedał łódź
obecnej załodze. Wartość
przeliczeniowa Weleta, to
dwie, trzy wsie, tak twierdzą obecni właściciele łodzi. Najdłużej pływającymi
podczas festynów archeologicznych są: Karolina Bor-
sukowicz, Bartłomiej Wyszomirski, Olga Banach.
Cała załoga liczy 20 osób
i wywodzi się głównie z Elbląga, ale są wśród nich załoganci z Mrągowa i Kwidzyna. Zarządzającymi jest
rada starszych.
Jacek Mielcarzewicz
Załoga "Weleta" każdego dnia jest gotowa wypłynąć na wody Jeziora Biskupińskiego fot. Jacek Mielcarzewicz
palenie w jamach, z czasem
technika uległa przekształceniu. W epoce brązu udało
się wynaleźć sposób, by rozdzielić pozyskiwanie dziegciu oraz smoły.
Pędzenie dziegciu nie jest
procesem skomplikowanym,
jednak wymaga czasu. Aby
uzyskać jedną szklankę tej
substancji, potrzeba czasem
nawet półtora dnia. Specjalne naczynie, którego dno jest
pełne dziurek, napełnia się
podartą na drobne paski korą
brzozową, a następnie nastawia
na drugie, zwykłe naczynie
i wkłada do przygotowanego
wcześniej dołka. Górne naczynie oblepia się gliną i całość
opala równomiernym ogniem
przez trzy lub cztery godziny. Po ostygnięciu, glinę należy rozbić i jeśli cały proces
przebiegał prawidłowo, w dolnym naczyniu powinien zebrać
się gęsty czarny płyn. Dziegieć, dziś niemal zapomniany,
był stosowany jeszcze przed
II wojną światową. Zmieszany ze smołą tworzył bardzo
dobry smar do osi. Używano go również w kolejnictwie do konserwacji podkładów. Ceniony jako uszczelniacz do beczek i łodzi, służył
również jako lak do korkowania butelek. W stanie czystym
używany do oświetlania, był
także popularnym środkiem
odstraszającym duchy i złe
moce. Dziegieć ma szereg zastosowań w lecznictwie. Maść
dziegciową stosowano w przypadku chorób skóry (łuszczycy i egzem), była też częstym
dodatkiem do mydeł. Nawet
dzisiaj weterynarze wykorzystują go w przypadkach chorób kopyt zwierząt.
Magdalena Stawniak