Łukasz Jarosz o Pełnej krwi - Nagroda im. Wisławy Szymborskiej

Transkrypt

Łukasz Jarosz o Pełnej krwi - Nagroda im. Wisławy Szymborskiej
Fotografia Elżbieta Lempp
54
0#)41&#+/5<;/$145-+',
,CEGM
âWMCUKGYKE\
:LHUV]H
JRVSRGDUVNLH
ãXNDV]D
-DURV]D
Ł
Fotografia Adrian Spuła
ukasz Jarosz, urodzony w roku 1978,
debiutował w wieku 26 lat tomem Soma (2006). Następnie regularnie publikował książki poetyckie: Biały tydzień (2007),
Mimikra (2010, w dalszym ciągu M), Spoza (2011), Wolny ogień (2011, w dalszym
ciągu WO) i Pełna krew (2012, w dalszym
ciągu PK), szósty tomik poety został nominowany do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej.
W jego wierszach od dawna uderzał
opisywany konkret, szczegół – przedmiot
czy sytuacja uobecniające, zmieniające się
w obraz, który widzę, czuję, jakbym też go
sobie nagle przypomniał w całej jego dosłowności i zmysłowej wyrazistości. „Pamiętam mężczyzn rozrzucających żwir na
drodze”. To proste zdanie niesie taki obraz,
osobny, lecz wzmocniony w utworze kontekstem – tym więc, co znajduje się bezpośrednio przed ewokowanym obrazem, ale
i tym, co jest bezpośrednio po nim. Przed
cytowanym obrazem – czytamy: „Zasypiałem w autobusach. Głowa tłukła o szybę”. Słowo „żwir” skojarzyło się więc z tymi uderzeniami głowy w szybę, z bólem
odczuwanych przez sen, powtarzających
się ciosów. A zarazem z trudem tych mężczyzn zobaczonych z okna zwalniającego z powodu robót drogowych autobusu.
Szutrowanie drogi (takie wyrażenie wydobyły te słowa wiersza z mojej pamięci,
a obce słowo „szuter” jest równie ostre jak
słowo „żwir”) – wymaga wysiłku. Poruszony tym zdaniem o rozsypujących żwir
mężczyznach – jakbym go nie przeczytał,
âWMCU\,CTQU\ ale sam nagle i wyraziście przypomniał
sobie tę sytuację, przechodzę do następ3HäQDNUHZ
9[FCYPKEVYQ nego wersu (nie po kropce, która dzie<PCM-TCMÐY li, tylko po przecinku, który łączy, choć
jednocześnie „przecina”), czytam przeto:
66
0#)41&#+/5<;/$145-+',
„wiatr, który chciał mnie porwać”. A więc
już jestem w innej sytuacji, nie jadę autobusem, lecz ja-czytelnik znalazłem się na
zewnątrz, w tej samej przestrzeni, gdzie
mężczyźni rozrzucają żwir. Robią to pod
naporem silnego wiatru, wbrew niemu –
rozsypywać trzeba równo, dbając jednak,
by wypełniać dokładnie żwirem głębokie
koleiny oraz inne zagłębienia w szutrowanej drodze. Ja jednak czuję wiatr, uderzający we mnie przyjemnie, sprawiający
radość. O tym, co jest w całym wierszu
Fuga mundi z tomu Mimikra, nie będę pisał. Chcę bowiem tylko na tym drobnym
przykładzie pokazać, jak wiersz Łukasza
Jarosza pobudza moją, i zapewne nie tylko
moją, ukrytą pamięć i wyobraźnię. I jeszcze jeden cytat z tego samego zbioru wyjęty z wiersza Dom (M 42):
wiejskim – nie letniskowym, ale gospodarskim, także gdy gospodarze pracują
w innych niż rolnictwo zawodach, uczestniczą wciąż jednak w gospodarskim obrządku. Jest to dom realny, jego symboliczne znaczenia nie wysuwają się na
pierwszy plan, choć stale są w tej poezji
obecne. Dom ten wciąż bowiem poddany jest rytmowi pracy w gospodarstwie,
rytmowi pór roku. W dalszej części tego
utworu mowa jest o Bogu, będącym integralną częścią domu lub przenikającym
go elementem. „Mieści się” on w konkrecie, w szczególe albo staje przed nami wielopostaciowy, w zależności od którego ze
znajdujących się w tym wierszu obrazów
zaczniemy o Nim mówić. Oto:
Sekretem jest litera, ból, Bóg,
co wymyślił cement.
Jest wydrążony w korze sosny, ma
usta jak dziobek dzbanka.
Jest wygięty w słodkim kręgosłupie
rabarbaru.
[ … ] Skąd mnie wyjąłeś?
Gdzie mnie wyłowiłeś? Pytam siebie,
wykopując chrzan w ogrodzie. Pod
gruszkami,
pod ich słodkim piętnem, otworem
zachłannego nieba. Słowo „Bóg” kojarzy się tu – poprzez ra(M 42 ) barbar – z kręgosłupem, inaczej zwanym
kością pacierzową. Właśnie rabarbaremDwa otwory na przeciw siebie: głęboka -kręgosłupem zgiętym, jakby dolegliwym,
jamka w ziemi po wykopanym chrza- bolącym – taki obraz pojawia się – czy
nie i „dziura w niebie” (ten tytuł książ- jest sugerowany – w wielu wierszach Jaki Konwickiego natychmiast pojawia się rosza, także jako analogia do słów „Zgięty
w mojej głowie). Znów wysiłek. Trzeba krzyż” – puenty Pieśni głodu i urodzaju
bowiem wiedzieć, jak chrzan rośnie głę- w tomie Wolny ogień. Tak, Bóg jest w tym
boko i jak nieraz trudno sobie z nim po- świecie na pewno, ale czy ten świat jest
radzić. Zapewne inaczej czytają ten utwór w Bogu? – o tym trudno wyrokować. Częci, którym słowo chrzan kojarzy się tyl- sto profanum, jak ów zacytowany „dzioko z ostrą i kwaśną, zmieszaną z octem bek dzbanka”, narusza powagę oraz status
masą w słoiku.
ontyczny sakralności. Wprowadza (deliTytułowy Dom z cytowanego wyżej katny) cudzysłów, odcień zwątpienia, czy
wiersza jest w całej poezji Jarosza domem też poddawanie siebie próbie.
â7-#5<,#415<
67
-$&(.ã8.$6,(:,&=
Ten dom jest budowany z realiów, do- jedna czwarta garnca, gospodarski archaświadczanych konkretów, lecz jako dom izm. (Sam pamiętam garniec wydrążony
poetycki nie jest koniecznie opisem rze- w jednym kawałku drewna, lśniący i gładczywistego domu, przeciwnie, różni się ki, którym wolno było mierzyć tylko ziarod niego – powstaje bowiem też w in- na zbóż). Takie są konotacje określenia
nym poetycko materiale jako dom-świat: „Kwarta Bożego Ciała”. Schematyczny domek rysowany przez dziecko, gdy „dziura
Stuk, stuk, buduję świat.
w niebie” staje się odwróconą „przepaśWidzialny z nadkola traktora, baku cią błękitu”.
motoru,
Dom poetycki w dwóch ostatnich toNad krzakami borowiny, przy
mikach jest też inaczej budowany niż był
zmurszałej płycie, wcześniej, na przykład w Białym tygodniu
zburzonym domu, wzdłuż szyn.
(prócz zawartych tam niektórych wier( WO 6 ) szy szpitalnych) czy w Mimikrze. Tam był
konkretny, przypomniany i uobecniony
Ten świat widziany „z nadkola traktora” szczegół, nie fabuła; przeważały wiersze
jest taką perspektywą uwarunkowany, ale złożone z luźnych obrazów, wprawdzie
nie oznacza to deskrypcji wykonywanej z wyczuwalnymi odniesieniami do realczynności gospodarskiej czy dookolnego nych zdarzeń, ale oba ich końce były utopejzażu. Budowany przez podmiot-poetę pione w wodzie. Tutaj wiemy, o co chodzi.
świat jest substancjalnie inny:
Wiemy, że w wierszu Lód (WO 7) chodzi o katastrofę w Czernobylu, wtedy to
[ … ] jest kwartą Bożego Ciała,
dzieci dostawały w szkole roztwór jodykruchym krokiem matki na
ny, „by uodpornić się na daleki wybuch
schodach. reaktora”, a wcześniej była ostra zima, kieBogiem przeciskającym się przez
dy okradziono szkołę, i chłopiec (bo są
wiązadła głosowe. to wspomnienia z dzieciństwa) szedł po
Nagryzmoloną chatką, z obłokiem, zamarzniętych, pokrytych lodem koleioknem, nach. Wspomnienia te zaś wywołane zoprzepaścią błękitu.
stają, gdy „ostatnio”, na krótko przed napi(Świat, M 6) saniem wiersza „ciągnęliśmy z bratem / na
sankach worek ziemniaków, / a wiatr ciął
„Kwarta Bożego Ciała” to może być jeden nasze suche twarze” (Lód). Wiemy, że
z czterech ołtarzy, przy których odpra- w wierszu Sanatorium (PK 13) zawarte
wiane jest nabożeństwo podczas procesji zostało wspomnienie dziecięcej inicjaw to święto, może to być też rodzaj inter- cji, w wierszu Składnia (WO 8) mowa
wału między dwoma dźwiękami (słownik o dawnej lekcji religii, o grubej katechetce,
podaje to znaczenie na pierwszym miej- przed którą pewna dziewczynka schowascu, pamiętać przy tym należy, że autor- ła się w śmieciach na cmentarzu. I w tej
-poeta jest również muzykiem) – może to sytuacji następuje uobecnienie tamtego
być jednak także dawna miara objętości, czasu, klimat gwałtownego przypomnie-
68
0#)41&#+/5<;/$145-+',
9+'45<')1521&#45-+'â7-#5<#,#415<#
nia zmieszanego z poczuciem przemijania: „Tak zwija się świat: pająk-nartnik
trąca / strunę tafli, zapach pisaków i wilgoć / wynajętej salki na parterze / / tak
zwijam się ja”. Wiemy, choć to nazwisko
nie pada, że krótki wiersz Poeta (WO 16)
jest o Bohdanie Zadurze. Wiemy, że pod
Leśmianowskim tytułem Napój cienisty
czytamy zapis snu o wejściu w życie pozagrobowe. I po hierofaniach, niejasnych
teofaniach, objawieniach Boga w przedmiotach, niejasnych odczuciach i przeczuciach – w tym utworze pojawia się
Bóg, który zachowuje się jak gospodarz
w domostwie, także w domostwie wiersza:
graficznego. Ale już w Wolnym ogniu oddawany jest głos innemu.
W dwóch utworach (Bezpył i Niepamięć) mówi tam kobieta, czy może raczej
kobiety: jedna z nich znalazła się przy
zwłokach zabitego mężczyzny (poległego?
samobójcy?). Druga to stara kobieta, która
straciła pamięć albo już umarła. Mówi teraz o momencie utraty pamięci lub życia.
Nie wiem. Potem, w dalszych wierszach
odzywają się psychicznie chorzy. I otwiera
się Krtań historii. A jest to historia II wojny
światowej, jej uczestnicy, świadkowie żyją
i – przez tę historię uformowani – są teraz
przez nią trapieni. Ich tutaj się wysłuchuje.
Historia ta – po pierwsze – wchodzi jako
Naokoło Bóg
element w budowę świata poetyckiego. Po
otwarty na oścież, Usypia
drugie – jej świadkowie-uczestnicy stają
niezaspokojonych w nim jakby przed trybunałem. Opowianiewolników słów. Przyszpilone
da były łagiernik:
owady. Chodzi
wśród zdań jak między pokojami,
Najpierw mówi tak: Bóg nas szkolił,
mruży oczy.
wywoził w goły step, między krótkie
Patrzy, jak jeden wiersz wpada
drzewa.
w drugi.
Byliśmy malutcy, skurczeni
(Soczewka, WO 14)
pełzaliśmy
po oblodzonych kamieniach.
Jedliśmy proch
Bóg w wierszach Jarosza na pewno nie
tam, gdzie nawet śmierć zamarza.
wynika z języka. Jest ponad słowami,
ponad składnią i ponad genologią. Ale
A potem: Pytasz, jaki byłem ja?
opiekuje się rzeczywistością, którą wyraża
Pytasz o moje serce? Jak ja za nimi
(wyrazić pragnie) język poety. Tę rzeczytęskniłem.
wistość trzeba respektować. Bardzo częKojarzysz tę malutką kulkę
ste są w tej poezji wieloznaczne metafory,
wewnątrz gwizdka
natomiast zero „lingwizmu”, gier słowami
poruszaną oddechem mocnych
czy frazeologizmami. „Chcieliśmy kopać
płuc?
dołki, a powstawały doły” z wiersza Sub(Zona, WO 30)
urbia (WO 22) – to wyjątek.
Wiersze Łukasza Jarosza pisane są prawie zawsze w pierwszej osobie rodzaju Bóg występuje tu w podwójnej roli (jemęskiego, należą do podmiotu autobio- śli słowo „rola” jest tu odpowiednie): jako
â7-#5<,#415<
69
Stwórca, który doświadcza swoje stwo- interpretacji, wcielając w mój wiersz. Co
rzenie. Ale też jako egzekutor tożsamy innego, gdy wiersz jest pierwszoosoboz pilnującym strażnikiem. Kulka „we- wy. Wtedy jednak też dokonywać możwnątrz gwizdka” może oznaczać skur- na różnych operacji na obrazie siebieczone serce tego zeka, poruszane „odde- -mówiącego. Jedną z nich jest zmiana
chem mocnych płuc”, ale może to być też dystansu. W wierszu Jutrznia (PK 10) zikulka w gwizdku wartownika, jej sygnały mą „Wynoszę popiół z kominka i rozrzusą ostateczne i bezapelacyjne, nie ma od- cam po polach”. Mówię tak o sobie, a więc
wołania od nich nawet do Najwyższego, czytelnik widzi z bliska mnie wykonujągdyż to On, Bóg wcielił się w „kulkę we- cego tę czynność. Lecz zaraz dystans się
wnątrz tego gwizdka”.
zmienia i powstaje całkiem inny obraz:
Zwieńczeniem tych „cudzych głosów” widzę siebie z daleka, z perspektywy injest cykl „opowiadań starego sąsiada” z to- nego: „Śnieg jak twarda łuska, na nim
mu Pełna krew. Ów człowiek przeżył woj- ja – ledwie widoczna / postać z węglarką
nę, głęboko demoralizującą: kampanię w ręce”. I potem znów zmiana perspekty1939, potem wydał kogoś (może Żyda), wy: „Wiatr wstrzymuje pieśń, / tłucze się
kto się u niego ukrywał („Kopał mojego w mojej szklanej głowie. Spala kolędę”. To
psa, wyjadał mu z miski./ Musiałem go jest nieredukowalna metafora, niejasna
wydać”). Wojna ujawnia sadyzm (z ukry- pewnie i dla samego poety.
cia przez lufcik „Patrzyliśmy, jak ich biją /
Widzenie siebie z zewnątrz powtarza
i oblizywaliśmy usta”). W Opowiadaniu się też w innych wierszach, których pierwIV (PK 30) umieranie odchodzących to- szoosobowy bohater bierze udział zwywarzyszy niedoli, porównane zostaje do kłych wiejskich czynnościach: „las, a w nim
dziecinnej zabawy w chowanego. Wresz- nasze schylone grzbiety – / przybliżamy
cie w Opowiadaniu V (PK 31) ujawnia się twarze ku ziemi. każdy nad / swoim drobpośmiertna perspektywa opowiadającego: nym krzakiem czarnej jagody” (Bukolika, PK 11). Jeszcze pojawiają się w Pełnej
niosłem w dłoniach wyciekający
krwi ewokujące przypomnienie obrazy,
przez palce jak „wczepiony w eternit sopel / sześciany
piach dni przedzierałem się przez
styropianu na ciężarówce”, ale ważniejsze
zaspy czasu są teraz sensy całości, którym te wyizoloteraz leżę w gęstej ziemi
wane obrazy (zobaczone, jak się okazuje,
czekając na przypływ.
we śnie-przypomnieniu) są podporządkowane. Tak jest i w wierszu Fresk (PK 17),
Czekam tak na ten „przypływ” (nie na który się kończy słowami:
Sąd), przypływ, który poniesie mnie dalej,
Obudzili mnie Ci, którzy mnie
wciąż sądzącego, iż „religie chciały zwakochają.
bić i zbawić”.
Myjemy ręce, zasiadamy do stołu.
Oddawanie głosu innym – wymusza
Cierpliwie i uparcie odrywamy
dystans. Opowiadanie czyjeś to już jest
mięso od kości.
czyjaś interpretacja, którą ja poddaję re-
70
0#)41&#+/5<;/$145-+',
â7-#5<,#415<
71
Wisława Szymborska, wyklejanki z kolekcji Krzystofa Lisowskiego
Stół jest znaczącą synekdochą domu. Jemy go wynikają niepokoje, nie ewokuje też
mięso, odrywamy je od kości „cierpliwie fantastycznych, opartych na wiejskich
i uparcie”. Dwuznaczność moralna tych mitach wizji (jakie niegdyś były w wiersłów nie narusza jednak wartościowego szach Tadeusza Nowaka). Inne czasy, choć
porządku, w którym zwierzęta hodowane tam i tu jest „wiejskość” z pochodzenia
w gospodarstwie służą do jedzenia. Pod- i wiejskość z wyboru. Otwarta na tutejsze
trzymują ten porządek drobne „codzienne głosy, na wspomnienia dalekiego Łucka
obrzędy”, takie jak: łuskanie bobu (Elek- („ciemne postacie owiązują nogi szmacje, PK 22), „noszenie drewna, mieszanie tami/ z siekierami zbliżają się do gospozupy, [ … ] rano oskrobuję żerdzie, zbie- darstw” – Długa podróż, PK 33) – i jakby
ram w kosze ich lepkie skóry”. Wysteryli- zza grobu docierające usprawiedliwiezowany kot nie chce łapać myszy, one „Do nia starego sąsiada, o których była mopóźna szamocą się przy starych felgach,/ wa. Wiersz Epitafium (PK 32) czytać zatem
tłuką koło garażu” (Konstrukcja, PK 20). można jako gest samoobrony podmiotu
Następny jednak wiersz *** [ jeszcze chwilę przed odzywającym się w nim tamtym
czekają… ] (PK 21) jest inny – tajemniczy, zbrodniczym głosem: „to nie ja / to nie
wizyjny, może on o wilkach, a może…?
byłem ja / tak krzyczał wołał / a jego głos /
Tak więc rzeczywistość domu jest pod- łączył się z innymi głosami / i wybrzmiestawowa, ale świat poezji nie mieści się ca- wał / w pustych pokojach kaplicach / nad
ły w konstrukcji jawy i akceptacji. W świe- rzekami popiołów / w oku samotnego Bocie poetyckim śmierć raczej przeraża, po- ga / w ciszy posępnych skał”.
zbawia mnie domu, a nie otwiera w niebie
„Jestem jedynym wieśniakiem nomiprzepaści błękitu. Wyrywa mnie podob- nowanym do tej nagrody” – „śmieje się
nie, jak niegdyś wyrwać chciałem chrzan. Łukasz Jarosz” na internetowej stronie
Inaczej: śmierć to pożerające mnie usta „Olkusz nasze miasto” – „poeta, perku(Pozostali, PK 24).
sista, polonista i piwowar” – nauczyciel
Gospodarski porządek jest tu natu- ze wsi Żurada.
Jacek Łukasiewicz
ralny, rządzi konkretem jawy. I nie z nie-