Untitled
Transkrypt
Untitled
Kraków jest prawdziwą potęgą wydawniczą. Działa tu ponad 100 wydawców publikujących dosłownie wszystko: od literatury sensacyjnej po wiersze noblistów, od romansu po podręczniki akademickie, od biografii po fantastykę. Publikacje krakowskich oficyn odnoszą sukcesy na krajowym rynku wydawniczym, otrzymują najważniejsze nagrody literackie, ale przede wszystkim stanowią znakomitą ofertę dla czytelnika, który w bogactwie tytułów i gatunków zawsze znajdzie coś dla siebie. Dlatego wspólnie z krakowskimi wydawcami proponujemy Ci blisko 70 tekstów, jakie warto przeczytać tego lata. Wśród nich z pewnością znajdziesz opowieść idealną dla siebie. A jeśli po przeczytaniu darmowego fragmentu książkipotęgą nie będziesz w stanie się już od niej oderwać, z łatwością możesz nabyć Kraków jest prawdziwą wydawniczą. tu ponad 100 wydawców publikujących Kraków jest prawdziwą potęgą wydawniczą. Działa tuDziała ponad 100 wydawców publikujących dosłownie e-booka klikając w od linkliteratury na końcu zeskanowanego fragmentu. Możesz też podręczniki udać się do jednej wszystko: po wiersze noblistów, od romansu po podręczniki akademickie, od wszystko: dosłownie od literatury sensacyjnej posensacyjnej wiersze noblistów, od romansu po akademickie, z poniższych księgarń, gdzie pokazując pobrany skorzystasz biografii po fantastykę. Publikacje krakowskich oficyn sukcesy na krajowym od biografii po krakowskich fantastykę. Publikacje krakowskich oficynodnoszą odnoszą fragment sukcesy nae-booka krajowym rynku rynku wydawz 10-procentowego rabatu na zakup tradycyjnej wersji książki: niczym, otrzymują najważniejsze nagrody literackie, ale przede wszystkim stanowią znakomitą wydawniczym, otrzymują najważniejsze nagrody literackie, ale przede wszystkim stanowią znakomitą ofertęofertę dla czytelnika, który wktóry bogactwie tytułów zawsze znajdzie coś dla siebie. dla czytelnika, w bogactwie tytułówi gatunków i gatunków zawsze znajdzie coś dla siebie. Dlatego wspólnie z krakowskimi wydawcami proponujemy Ci blisko 70 tekstów, jakie wartoprze• Księgarnia Bona przy ulicy Kanoniczej 11 czytać tego lata. Dlatego Wśród nich z pewnością znajdziesz opowieść idealną dla siebie. jeśliwarto po przeczytawspólnie z krakowskimi wydawcami proponujemy Ci blisko 70 tekstów,Ajakie • Księgarnia Matras przy Rynku Głównym 23 i w Galerii Kazimierz niu darmowego fragmentu książki nie będziesz w stanie się już od niej oderwać, z łatwością możesz przeczytać• Księgarnia tego lata. Wśród nichwz Kamienicy pewnością znajdziesz opowieść dla siebie. A jeśli9 po przeczytaniu Młoda Szołayskich przy idealną Placu Szczepańskim nabyć e-booka klikając w link na końcu zeskanowanego fragmentu. Możesz też udać się do jednej z darmowego fragmentu książki będziesz w stanie się47 już od niej oderwać, z łatwością możesz nabyć • Księgarnia Muza nie przy ul.pokazując Królewskiej poniższych krakowskich księgarń, gdzie pobrany fragment e-booka skorzystasz z 10-proe-booka klikając w link na końcu zeskanowanego fragmentu. Księgarnia Pod Globusem przyksiążki: ul. Długiej 1 Możesz też udać się do jednej centowego rabatu• na zakup tradycyjnej wersji z poniższych krakowskich księgarń, gdzie pokazując pobrany fragment e-booka skorzystasz –– Księgarnia Bona przy ulicy Kanoniczej 11 z 10-procentowego rabatu na zakup tradycyjnej wersji książki: –– Księgarnia Matras przy Rynku Głównym 23 itowczęść Galerii Kazimierz Wirtualna Biblioteka Wydawców programu Kraków Miasto Literatury. –– Księgarnia Młoda w Kamienicy Szołayskich przy Placu Szczepańskim 9 Akcję organizuje Krakowskie Biuro Festiwalowe. Partnerami akcji są: Instytut Książki oraz wydawnictwa • Księgarnia Bona przy ulicy47 Kanoniczej 11 –– Księgarnia Muza przy ul. Królewskiej i organizacje: a5, Austeria, Bona, Dodo Editor, Fundacja Przestrzeń Kobiet, Insignis Media, Karakter, Koobe, przyDługiej Rynku Głównym 23 i w Galerii Kazimierz –– Księgarnia Pod• Księgarnia GlobusemMatras przy ul. 1 Sine Qua Non, Skrzat, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, WAM, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo • Księgarnia Młoda w Kamienicy Szołayskich przy Placu Szczepańskim 9 Otwarte, Znak, Znak Literanova, Znak Emotikon. • Księgarnia Muza przy ul. Królewskiej 47 Kraków Miasto Literatury. Wirtualna Biblioteka Wydawców to część programu Projekt dofinansowany jest ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego programu Akcję organizuje Krakowskie Biuro Festiwalowe. Partnerami akcji są: Instytut Książki oraz zwydaw• Księgarnia Pod Globusem przy ul. Długiej 1 Promocja Czytelnictwa. nictwa i organizacje: a5, Austeria, Bona, Dodo Editor, Fundacja Przestrzeń Kobiet, Insignis Media, Karakter, Koobe, Sine Qua Non, Wydawców Skrzat, Stowarzyszenie Polskich, WAM, Wydawnictwo Wirtualna Biblioteka to część programuPisarzy Kraków Miasto Literatury. Literackie,Akcję Wydawnictwo Otwarte, Znak, Znak Literanova, Znak Emotikon. Więcej Krakowskie informacji Biuro na stronie www.miastoliteratury.pl organizuje Festiwalowe. Partnerami akcji są: Instytut Książki oraz wydawnictwa Projekt idofinansowany jest zeBona, środków Ministerstwa KulturyKobiet, i Dziedzictwa Narodowego z prograorganizacje: a5, Austeria, Dodo Editor, Fundacja Przestrzeń Insignis Media, Karakter, Koobe, mu Promocja Czytelnictwa. Sine Qua Non, Skrzat, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, WAM, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Otwarte, Znak, Znak Literanova, Znak Emotikon. Projekt dofinansowany jest ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z programu Promocja Czytelnictwa. Więcej informacji na stronie www.miastoliteratury.pl Organizatorzy: Patroni medialni: Dofinansowano ze środków Więcej informacji na stronie www.miastoliteratury.pl Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Patroni medialni: Organizatorzy: Patroni medialni: Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Krakowski Szlak Kobiet. Przewodniczka po Krakowie emancypantek. Tom iv Copyright © Fundacja Przestrzeń Kobiet 2012 Wydawczyni: Fundacja Przestrzeń Kobiet ul. Św. Krzyża 34 34-460 Szczawnica www.przestrzenkobiet.pl [email protected] Kraków 2012 Wydanie I Konsultacja naukowa: dr Dobrochna Kałwa Redakcja i korekta: Ewa Furgał Projekt okładki, opracowanie graficzne, skład i łamanie: Zuzanna Łazarewicz, Dodo Design Publikacja nieodpłatna, nie może być sprzedawana. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie całości tekstu lub jego fragmentu może być dokonane wyłącznie w celach niekomercyjnych, pod warunkiem podania źródła. Książka została opracowana i wydana w ramach projektu Międzypokoleniowe herstorie, zrealizowanego przy wsparciu Rządowego Programu na rzecz Wspierania Aktywności Społecznej Osób Starszych (asos). Całość znajdziesz tutaj: http://www.krakowskiszlakkobiet.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=76&Itemid= isbn 978-83-928639-8-4 Krakowski Szlak Kobiet Przewodniczka po Krakowie emancypantek Tom iv pod redakcją Ewy Furgał Fundacja Przestrzeń Kobiet Kraków 2012 spis treści 7... Krakowskie herstorie. Wstęp do czwartego tomu Przewodniczki Ewa Furgał 11... Konteksty 13... „Wydobyć kobiety z cienia”. Początki i rozwój historii kobiet jako niezależnej dziedziny badań historycznych Sylwia Wielichowska 29... Herstoria żywa, nie tylko jedna, nie zawsze prawdziwa Lucyna Marzec 45... Historie kobiet – notatki na marginesach Przewodniczek Natalia Sarata 51... Narracje, głosy, historie – biografia w badaniach społecznych Justyna Struzik 65... Wojna oczyma krakowskich Żydówek. Literackie świadectwa Zagłady Monika Stępień 83... Kobiety 85... Anna Regina Feuerstein – wciąż zapomniana wychowawczyni i dyrektorka Zakładu Wychowawczego Sierot Żydowskich przy ul. Dietla 64 w Krakowie Martyna Grądzka 5 97... Wanda Wasilewska – krakowska Pasionaria Agnieszka Mrozik 127... Gdzie jest Jadwiga Jędrzejowska? Monika Świerkosz 153... Gusta Dawidson-Draenger – kronikarka żydowskiego ruchu oporu w Krakowie Kinga Kołodziejska 169... Zofia z Lubańskich Stryjeńska. Od Nawojki do „księżniczki polskiego malarstwa” Anna Sokulska 187... Na scenie: życia, teatru, pisma. O Zofii Ordyńskiej Anna Pekaniec 207... Amalia (Małka) Wasserberger. Filantropka z Podgórza Olga Danek 215... Maria Lipszyc-Balsigerowa – zapomniana matka polskiej socjologii empirycznej Zofia Noworól 231... „Nic przechodzi w nic”. Teresy Truszkowskiej poetyka pustki Agnieszka Dauksza 241... Maria Róża Jakubowicz – matka krakowskiej gminy żydowskiej Sławomir Pastuszka 253... Spis ilustracji 6 Monika Świerkosz Gdzie jest Jadwiga Jędrzejowska? Jędrze Mojej Mamie, Wiktorii – i wszystkim dziewczynkom, które nie boją się być silne… Właściwie mogłoby się wydawać, że pisanie tekstu biograficznego o osobie, która pozostawiła po sobie wspomnienia, jest już pracą w połowie wykonaną. Oczywiście, nie zwalnia to z obowiązku poszukiwania innych źródeł wiedzy o życiu danego człowieka, ale to jej czy jego głos staje się naszym przewodnikiem – chcemy mu ufać, chcemy zrobić miejsce dla odkrywanej czyjejś indywidualnej, nieraz bardzo intymnej, prawdy o sobie. Bywają jednak przecież i takie sytuacje, gdy musimy postawić sobie wyraźnie pytanie: kto do mnie mówi z głębi autobiograficznego tekstu, czyją prawdę odkrywam, czytając go i czy powinnam mu nadal ufać? Czasem poznawanie życia drugiego człowieka jest niesłuchaniem opowieści, które po nim pozostały, jest szperaniem w szczelinach tekstów, ostrożnym, ale nieuniknionym kwestionowaniem znalezionych na powierzchni śladów. Stopniowo zdałam sobie sprawę, że tak właśnie należy czytać pozostawione przez Jadwigę Jędrzejowską wspomnienia zatytułowane Urodziłam się na korcie. Wydane zostały aż dwukrotnie w prl-u – najpierw przez Państwowy Dom Wydawniczy Iskry w 1955 roku, potem w 1971 przez Wydawnictwo Sportu i Turystyki w 50. rocznicę istnienia Polskiego Związku Tenisowego. Oprócz nazwiska tenisistki na okładce pojawia się również nazwisko znanego jeszcze przed wojną dziennikarza sportowego Kazimierza Gryżewskiego, który opracował wspomnienia. Co to jednak oznacza w praktyce? Jaka rola przypadła mu w tworzeniu tej autobiografii – i czy w związku z tym jest to rzeczywiście autobiografia? W przedmowie Bohdana Tomaszewskiego (do 127 wydania drugiego) pada wyraźne i zastanawiające sformułowanie „Jadwiga Jędrzejowska – bohaterka książki Gryżewskiego”1. Może więc spisane wspomnienia tenisistki nie są do końca jej własną opowieścią o sobie samej? Może wypowiadane w pierwszej osobie kwestie nie są jej słowami? Może jest jeszcze gorzej: może Jadwigi Jędrzejowskiej wcale w tych wspomnieniach nie ma? Jak je zatem czytać? Jak z tej dwu- a może wielogłosowej narracji Gryżewskiego wydestylować jej własny głos? Starałam się robić to czujnie i podejrzliwie, ale zawsze w dobrej wierze i bez intencji przyłapywania kogokolwiek na kłamstwie. Prawd jest wiele – oprócz tych indywidualnych jest też prawda czasów, w których żyjemy – ona też się wpisuje w naszą pamięć, jej też wszyscy do pewnego stopnia ulegamy. Wiem, że pomimo moich najszczerszych chęci, nie mogę mieć pewności, że czegoś po drodze nie przeinaczyłam, że nie odczytałam czegoś źle (naiwnie lub nazbyt podejrzliwie). W chwilach wątpliwości pytałam samą siebie – jeśli nie w napisanym przez Gryżewskiego tekście, to gdzie jest Jadwiga Jędrzejowska? Jadzia wchodzi na drzewo Urodziła się 15 października 1912 roku w Krakowie, w domu, którego okna wychodziły na korty Akademickiego Związku Sportowego, położone w Parku Krakowskim2. Był to inny świat niż ten, który znała z domu. Na korty przychodzili studenci i studentki uj, profesorowie, asystenci oraz mecenasi tenisa, J. Jędrzejowska, Urodziłam się na korcie, oprac. K. Gryżewski, Warszawa 1971, s. 8 (O ile nie zaznaczam tego w tekście, wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania wspomnień. Dalej posługuję się skrótem „U”, numery stron podaję na końcu cytatów). 2 Prawdopodobnie dom rodzinny Jędrzejowskich znajdował się przy zachodniej granicy parku, w którym azs w 1910 roku wydzierżawił 4 korty. Wcześniej w tym miejscu mieściła się zwierzęca menażeria. Dziesięcioletnia Jadzia ma już pewnie okazję chodzić na korty zmodernizowane w 1922 roku, kiedy to postawiono domek klubowy, wodociągi i szatnię. Zob. Cz. Michalski, Akademicki Związek Sportowy w Krakowie 1909–1945, cz.1, Kraków 2007. Nie udało mi się ustalić dokładnego adresu zamieszkania państwa Jędrzejowskich, ale w Książce adresowej miasta Krakowa na rok 1926 znalazłam jedną prawdopodobną lokalizację – ul. parkowa 3. 1 128 który w opinii publicznej był bardziej rozrywką bogatej elity niż sportem wyczynowym dla wszystkich3. Jadzia dorastała w biednej robotniczej rodzinie: jej ojciec był pracownikiem miejskich zakładów oczyszczania, matka zajmowała się domem i wychowaniem czwórki dzieci: dwóch synów, Stasia i Józka oraz dwóch córek – Zosi i Jadzi. Po którejś z kolejnych podsłuchanych rozmów rodziców o pieniądzach, Jadzia decyduje się iść na korty i dorabiać zbieraniem piłek. Jest mała, naprawdę mała – ma może 10 lat. Pierwszą piłkę odbija pożyczoną rakietą w przerwie między meczami i jeśli udaje jej się pograć, to tylko „ukradkiem”, gdy innych nie ma na korcie. Z biegiem czasu jej podpatrzone uderzenia zyskują sobie „fanów” wśród niektórych członków klubu. Na przerwach w szkole też myśli o tenisie – marzy o założeniu własnego klubu tenisowego. Gdy dostaje od taty wystruganą z drewna rakietę, pokazuje ją kolegom z okolicy – wkrótce chłopcy i Jadzia biegają już za starą piłką tenisową po betonowym placu w jednej z alejek Parku Krakowskiego. Po krótkim czasie okazuje się jednak, że żaden z nich nie chce już grać z dziewczynką, która wszystkich bije na głowę. Jej ta rywalizacja zupełnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Ponad trzydzieści lat później dorosła już Jadwiga wspomina swój dziewczyński okres wspinania się po drzewach z uśmiechem: 3. Jadwiga Jędrzejowska (…) jakaż to była przyjemność, gdy któryś z chłopaków nie mógł dosięgnąć wierzchołka, na który udało mi się wdrapać (u, s.12). Mama trochę się martwi, co wyrośnie z takiej chłopczycy, ale tata zwykle bierze ją wtedy w obronę. Mała Jadzia jest zatem silną dziewczynką, tak silną, że w wieku 12 lat zarabia już graniem na korcie, partnerując starszym, najczęściej dobrze urodzonym panom. Rakietę otrzymała w prezencie od jednego z graczy. Jest z siebie bardzo dumna, ale jednocześnie czasem czuje się, jakby popełniała jakiś nietakt, przekraczała jakąś niewidzialną granicę. 3W sprawozdaniach azs-u poświęcono wiele miejsca kwestii społecznego odbioru tenisa jako wyłącznie rozrywki – władze klubu zdecydowały się iść bardziej w stronę sportu niż rekreacji oraz zadbać o upowszechnienie tej dyscypliny, szczególnie wśród młodzieży. Cz. Michalski, dz. cyt., s. 62. 129 Często czuję na sobie wzgardliwy i zawistny wzrok, który zdaje się mówić: „Co ta dziewczyna od podnoszenia piłek robi na korcie?… Dlaczego zabiera innym miejsce? Dlaczego kręci się tu, pośród ludzi z innego świata?” (u, s. 13). W Urodziłam się na korcie, szczególnie nieprzychylnym okiem – patrzą na nią damy tenisowe: Wanda Dubieńska (wielokrotna mistrzyni Polski) i Maria Boniecka. Ta pierwsza jest córką rektora uj – Juliana Nowaka, obie zasiadają w zarządzie klubu i nie widzą Jadzi w gronie jego członków. W końcu jednak, po burzliwych dyskusjach (i proteście jednej z owych „dam”), dziewczyna zostaje przyjęta do azs. I choć zdaje sobie sprawę, że jest to być może również forma snobizmu „mecenasów sportu”, którzy marzą o odkryciu jakiegoś talentu, cieszy się ogromnie, gdy znany wówczas tenisista Zachar przychodzi do domu jej rodziców z tą wiadomością. Ma 13 lat. Dwa lata później, ucieszy się nie mniej, gdy otrzyma od związku białą sukienkę na występ na swoich pierwszych mistrzostwach Polski w 1927 roku. Skakałam do góry i gdybym się nie wstydziła, wdrapałabym się, jak przed kilku laty, na najwyższe drzewo w krakowskim parku (u, s. 22). Złoty zegarek i neseser Członkostwo w klubie jednak zobowiązuje – skoro Jadzia ma już zdobywać punkty dla niego, to trzeba wreszcie zrobić coś z jej nieprawidłowym, „niestylowym” forhendem. Ku zdziwieniu „mecenasów”, czechosłowacki trener Burianek zdecydowanie odradza pomysł „poprawiania” uderzenia dziewczynki, twierdząc, że często ci najlepsi mają swój indywidualny styl gry (u, s. 18). Niebawem Jędrzejowska zaprezentuje go w swoim pierwszym wygranym wyjazdowym pojedynku w Katowicach ze Ślązaczką Stephanówną. Zwycięstwo cieszy ją i zaskakuje nie mniej niż jej pierwsza podróż pociągiem poza granice Krakowa, mimo że zdarza się, że ktoś z jej drużyny nie chce usiąść obok niej w przedziale (u, s. 19). Ma 14 lat i często czuje się samotna – zwłaszcza, gdy przegrywa. Szuka dla siebie „nauczycielki”, jej wzorem staje się warszawska tenisistka Józefina Kowalewska, ale poza pojedynkami turniejowymi 130 właściwie nie gra z kobietami. Sama musi analizować przyczyny swoich porażek i sama szuka pomysłu na grę. Uczy się myśleć taktycznie, wykorzystywać strategię, nie tylko swój coraz silniejszy forhend. Szybko przynosi to rezultaty – na mistrzostwach w Krakowie (1927 r.) w deblu z Godlewską pokonuje łódzki duet sióstr Richter, w Krośnie pokonuje Stockerówną. Otrzymuje w nagrodę złoty zegarek i skórzany neseser, z którym i później nie będzie się chciała rozstawać. Rodzice są jednak zaniepokojeni – czy to nie zepsuje córki? I co ze szkołą? Sport to wstyd! A szkoła to nie lada problem, jako że zgodnie z ówczesnym prawem oświatowym, żaden uczeń czy uczennica nie mogą być członkami klubów sportowych. Dyrektor średniej szkoły ekonomiczno-handlowej, pan Weigel w ostrych słowach wyrzuca Jadzię z klasy: Uczennice z mojej szkoły nie mogą należeć do klubów sportowych. Ja żadnych sportsmenów nie mam zamiaru u siebie tolerować. To wielki wstyd dla naszej szkoły! (u, s. 28). Mimo że w tej sytuacji wielu uczniów decydowało się na trenowanie w klubach pod przybranymi pseudonimami, ona woli napisać list do Warszawy do Polskiego Związku Tenisowego, który interweniuje w ministerstwie oświaty. Czy był to precedens, czy dla Jadzi zrobiono wyjątek? A może był to efekt z trudem wynegocjowanego przez działaczy sportowych i kuratorium rozwiązania? Na podstawie sprawozdań z zebrań krakowskiego azs-u w latach 20., Czesław Michalski zauważa: Innym ważnym zadaniem Wydziału [azs-u] było otoczenie opieką młodzieży szkół średnich, w tym celu nawiązano współpracę z Kuratorium Szkolnym. Dzięki temu młodzież ostatnich dwóch klas szkół średnich mogła należeć do azs w charakterze członków4. 4 131 Cz. Michalski, dz. cyt., s. 58. Aby zapewnić sobie dopływ młodych talentów, od 1913 roku w Krakowie organizowano nawet zawody mistrzowskie młodzieży szkół średnich. Czy przytoczona w Urodziłam się na korcie historia miała zobrazować tezę Gryżewskiego o braku zainteresowaniu władz ii rp ideami krzewienia kultury fizycznej wśród mas? Czy jednak jest w tym ziarno prawdy? Przecież sytuacje, w których zachowanie się rozmaitych instytucji nie idzie w parze z istniejącymi przepisami, nie są obce i naszej rzeczywistości. Może taki panował wówczas klimat wokół sportu wyczynowego, który nie mieścił się w tradycyjnym modelu wychowania dziewczyn, zwłaszcza pochodzących z niebogatego domu? Jadzia jeszcze raz będzie narzekać na stosunek (części) opinii publicznej do jej sukcesów. Będzie to w 1931 roku, kiedy zda maturę w trybie przyspieszonym, tuż przed rozpoczęciem paryskiego turnieju na kortach Rolanda Garrosa. W jednej z krakowskich gazet ukazuje się wówczas złośliwy artykuł: „Matura za wyczyny sportowe”, który Jadzię mocno poruszył, bo – według jej wspomnień – nigdy na żadną taryfę ulgową w szkole liczyć nie mogła5. Własna droga Wróćmy jednak do roku 1928 – szczególnie ważnego dla kobiecego sportu. Wiosną (od 14–16 kwietnia) w Gimnazjum Żeńskim im. Jadwigi w Warszawie odbywa się Kobiecy Kongres Sportowy. W czasie obrad dyskutuje się o naukowych podstawach wychowania fizycznego, wytycznych kobiecego sportu oraz jego organizacji, jak również o znaczeniu sportu dla „współczesnej kobiety”6. Latem rozpoczynają się ix Igrzyska Olimpijskie w Amsterdamie, pierwsze, 5 Jak wspomina Bohdan Tomaszewski w rozmowie z dziennikarzem, z jakichś powodów był to jednak temat drażliwy, o który nie śmiał pytać. Zob. K. Rawa, Jadzia, generał, radca i brydż, „Rzeczpospolita” 2012, nr 246, s. A22. Tekst dostępny również na stronie: http:// www.rp.pl/artykul/944338.html?print=tak&p=0 [dostęp: 10.12.2012]. 6 „Przegląd Sportowy” 1928, nr 16. Zarówno przedwojenne, jak i powojenne numery tej gazety zostały zdigitalizowane przez Bibliotekę Narodową na stronie http://buwcd. buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/p_sportowy/start.htm [dostęp: 7.11.2012]. Wszystkie cytaty z „Przeglądu Sportowego” odnoszą się do tego źródła. Dalej stosuję skrót „ps”. Na marginesie warto dodać, że w tym okresie (od 1926 do 1931 roku) redaktorem naczelnym „Przeglądu” był znany poeta-Skamandryta, Kazimierz 132 w czasie których kobiety dopuszczono do startu w konkurencjach lekkoatletycznych. Wbrew opinii Watykanu i samego twórcy nowożytnej olimpiady Pierre’a de Coubertina okazały się one dużym sukcesem sportu kobiecego – w tym również polskiego. Halina Konopacka w rzucie dyskiem zdobyła wówczas pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski, ustanawiając rekord świata. Choć w 1928 roku na mistrzostwach Polski Jadwiga Jędrzejowska jeszcze nie pokonuje swojej największej rywalki Wandy Dubieńskiej7, to „Przegląd Sportowy” po turnieju ogłasza ją: „bezsprzecznie największym kobiecym talentem tenisowym” (ps 1928, nr 25). Chwali jej „prawie męskie drajwy” i zaskakujące skróty (dropszoty), gani zaś jej drugi serwis, słabe nerwy i… zbytnią pewność siebie (ps 1928, nr 41). Okazuje się, że dziennikarze mieli intuicję – w 1929 roku Jadwiga Jędrzejowska gra już „dwie klasy wyżej od rywalek”. I choć wspomina potem, że w owym czasie jeszcze nadal „eleganckie damy oglądały mnie przez «lorgnony» jak dziwoląga czy cyrkówkę, która ma im dostarczyć emocji” (u, s. 35), to jednocześnie staje się już ulubienicą publiczności, cenioną też przez inne zawodniczki. Po występach na kortach sopockich dziennikarz „Przeglądu” donosi: Jędrzejowską wszędzie nazywają (prasa, na trybunach, gracze i tenisistki – zawiść kobieca?) der kolossale Talent, fabelhafte Speilerin [ogromny talent, wspaniała zawodniczka – przyp. red.]… (ps 1929, nr 36). Czy ta zdrowa rywalizacja sportowa między sportsmenkami była czymś aż tak zaskakującym, czy to raczej stereotypowe nastawienie do kobiecego sportu kazało dziennikarzowi wspomnieć (i podważyć jednocześnie znakiem zapytania) o istnieniu wśród zawodniczek „zawiści kobiecej”? 7 133 Wierzyński, który za tomik „Laur Olimpijski” otrzymał złoty medal w organizowanym z okazji Olimpiady w Amsterdamie konkursie literackim. W tym dokładnie roku z powodu jakiegoś konfliktu z Zarządem azs-u Wanda Dubieńska przeszła do klubu katowickiego. Potem zmieniała jednak kluby kilkakrotnie, grała m.in. dla warszawskiej Legii (w 1934, a więc rok przed Jędrzejowską), na koniec wróciła do krakowskiego azs. Jadwiga Jędrzejowska zwycięża w kraju mistrzynię Finlandii. Wyjeżdża w swoją pierwszą podróż zagraniczną do Budapesztu i… pokonuje mistrzynię Węgier, Cilly Letes. Bardzo chce zdobyć mistrzostwo Polski, a przede wszystkim bardzo chce wygrać z Dubieńską. Gdy ta w 1929 roku wycofuje się z turnieju, laur zwycięstwa (w finale pokonuje Poradowską) nie przynosi jej tak wielkiej satysfakcji. Podobnie jak zbyt łatwa wygrana z „tenisową damą” rok później. Trudno powiedzieć, dlaczego Jadzia niemal bez emocji wspomina ten pojedynek, bo „Przegląd Sportowy” uznał go za niezwykle zażarty i wyrównany. „Dubieńska imponowała regularnością i dokładnością i zmusiła Jędrzejowską do dużego wysiłku” (ps 1930, nr 71). Być może myślami była już gdzieś indziej, chcąc zajść gdzieś dalej? A może tylko dla postronnych obserwatorów pojedynek ten wydawał się mieć jakiś wyjątkowy „klasowy posmak” – dla Jadzi okazał się w gruncie rzeczy jednym z wielu rozegranych meczów? Niemniej jednak Jadwiga Jędrzejowska tytułu Mistrzyni Polski nie pozwoliła już sobie odebrać aż do 1953 roku… Jadzia i Dżadża Z pewnością zachętą do myślenia o międzynarodowym sukcesie w sporcie były doniesienia z Pragi, gdzie w 1930 roku odbywały się iii Światowe Igrzyska Kobiet8. Polki zajęły sensacyjne drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, a medale (złote) Konopackiej i Stanisławy Walasiewicz oraz (brąz) sztafety 4×100m (z Aliną Hulanicką, Marylą Freiwald, Stanisławą Walasiewicz i Felicją Schabińską) były wielkim wydarzeniem w świecie sportu. W tenisie kobiecym również nastąpił czas wielkich karier: po oszałamiających sukcesach „boskiej” Francuzki Susan Lenglen, na przełomie lat 20. i 30. nastał czas Amerykanki Heleny Wills Moody. Na łamach prasy wciąż toczą się dyskusje na temat szkodliwości sportu wyczynowego dla zdrowia i urody kobiet oraz 8 Impreza ta organizowana była od 1922 do 1936 przez Międzynarodową Federację Sportu Kobiet jako forma protestu wobec utrzymującego się do 1928 roku zakazu udziału lekkoatletek w olimpiadach. 134 „męskich” i „kobiecych” (siłowych i eleganckich) dyscyplin9. W Urodziłam się na korcie pada stwierdzenie: O ile tenis kobiecy (ale wyczynowy) jakoś zdobywał coraz lepszą pozycję, o tyle tenis masowy zupełnie – nie był popularny wśród kobiet (u, s. 39). I póki co, w Polsce biały sport przyciągał wciąż jeszcze bardziej publiczność niż pieniądze, działaczy, sponsorów i tzw. wielki świat. Kiedy w 1931 roku Jadwiga jedzie pierwszy raz do Paryża, jest zupełnie zagubiona i onieśmielona – nie zna języka, na lotnisku jest zdana na siebie, bo ambasada nie została poinformowana o jej przyjeździe. Nikt na nią nie czeka, w kieszeni ma tylko kartkę z adresem znajomych, a w drodze do nich zostaje oszukana przez taksówkarza-naciągacza. Dopiero na kortach odzyskuje poczucie pewności siebie. W pierwszej rundzie, w niemożliwym upale gra zacięty mecz z dwukrotną mistrzynią świata Amerykanką Ryan. Ostatecznie przegrywa, jest tym załamana – i dziwi się gratulacjom oraz pozytywnym głosom w prasie: „Miss Ryan przeszła prawdziwe męki, zanim pokonała tę małą Polkę, której nazwisko jest tak masywne, jak jej drajwy”10. Chyba nie do końca wiedziała, z kim w ogóle przegrała. „Dżadża”, bądź „Jed” – jak wkrótce zaczęto ją nazywać – podobną sensację wzbudza również na Wimbledonie. Co ciekawe, również swoją porażką – ulega tam mistrzyni świata Kathleen McKane Godfree. Jak widać, zanim Jadwiga zaczęła święcić swoje największe triumfy, najpierw musiała nauczyć się przegrywać z najlepszymi. Znaczenie tego typu „lekcji pokory” w biografii sportowca będzie podkreślać przez całe swoje życie. W jej wspomnieniach powracać będzie jeszcze jeden wątek – towarzyszące jej wielokrotnie poczucie osamotnienia. Jeszcze przed wimbledońskim spotkaniem Jadwiga nie ma pojęcia, kim jest jej przeciwniczka – nie słyszała nigdy jej nazwiska. Pochodzi przecież gdzieś z prowincji światka tenisowego, nie 9 Interesujący jest choćby wywiad z prezeską Międzynarodowej Federacji Kobiecej p. Milliat w „Przeglądzie Sportowym” z 1930, nr 76, s. 6. 10 Cyt. za. J. Podgórska, Jadzia z innego świata, „Polityka” 2012, http://www.polityka. pl/historia/xxwiekdo1945/1528749,2,jedrzejowska-nasza-przedwojenna-finalistkawimbledonu.read [dostęp: 7.11.2012]. 135 ma jeszcze trenera ani kogokolwiek, kto doradzałby jej, jaką taktykę wybrać czy też wspierał psychicznie w krytycznych momentach11. Co ciekawe, w tej sytuacji rolę doradców – jak wspomina Jadwiga – pełniły niejednokrotnie inne zawodniczki, które pomimo rywalizacji sportowej, przyjaźniły się ze sobą również na korcie. W Berlinie w 1932 roku, po zaciętym secie wygranym z Heleną Jacobs, podbiega do niej jakaś zawodniczka, sugerując taktykę na kolejną partię. W przerwie w szatni pojawia się inna tenisistka, Niemka Rezniczek, z dobrym słowem i radą i Jadwiga osiąga swój pierwszy życiowy sukces, pokonując drugą rakietę świata. Ze swoją deblową partnerką, Brytyjką Susan Noel, zaprzyjaźni się do tego stopnia, że jeszcze przed wojną, w czasie turnieju wimbledońskiego, będzie mieszkać w jej londyńskim mieszkaniu, zaś Brytyjka – jak sama potem przyznała – z miłości do Dżadży wyjdzie za mąż za Polaka12. Nawet, kiedy Jadwiga komentuje niesportowe i niekoleżeńskie zachowania francuskiej zawodniczki Simone Mathieu, usprawiedliwia to powszechnie akceptowanym systemem rozgrywek, w którym nielegalnie płacono „gwiazdom” za udział w turniejach (oficjalnie był zakaz opłacania 11 Ze wspomnień wynika, że instruktora przydzielono Jędrzejowskiej w 1933 roku (Hieronza), potem, już po przejściu do klubu warszawskiej Legii, dostała się pod opiekę Francuza Estrabeau. Jednak w wielu turniejach (np. w Wimbledonie) nie mogli oni kontaktować się z zawodnikami w czasie meczu. Być może jest to znowu „półprawda” stworzona na potrzeby tezy o braku profesjonalnej opieki sportowców w przedwojennych klubach. Ponieważ azs postawił nie na trening mistrzowski (i gwiazdorski), lecz szerokie szkolenie młodzieży, tylko kilkunastu najlepszych graczy, zebranych w dwóch sekcjach A i B, ćwiczyło z trenerem. Myślę, że dostanie się do tego niewątpliwie małego grona wybrańców zależało jednak od rzeczywistych umiejętności i wyników, a nie zasobności portfela (czy klasy), jako że klub opłacał instruktorów. Zob. Cz. Michalski, dz. cyt., s. 62. 12 Mimo tych wyraźnych sygnałów kobiecej solidarności wśród zawodniczek, w opinii publicznej pojawiał się wątek stereotypowej „babskiej zazdrości”. W „Przeglądzie Sportowym” Kazimierz Gryżewski w dość frywolnym i paternalistycznym artykuliku pisze: „Czy Jędrzejowską lubią kobiety (mamy na myśli konkurentki)? Na pewno nie. Ona też ich nie uwielbia i raczej szuka towarzystwa męskiego. Panna Jadzia lubi się bawić, lubi tańczyć do upadłego”, zob. K. Gryżewski, Ulubienica całej Europy. Wspomnienia wspólnych wypraw z Jędrzejowską, „Przegląd Sportowy” 1936, nr 55, s. 2. 136 amatorów) i sztucznie zaostrzano rywalizację między nimi13. Trafnie zauważa ten moment, gdy świat tenisa, jaki my znamy, dopiero się rodził: W Europie powstała „elita tenisowa” i aby się w niej utrzymać, trzeba było zwyciężać. Dlatego też często wytwarzała się niezdrowa atmosfera dążenia do wygrywania za wszelką cenę (u, s. 77). Tak, z pewnością był to świat podziałów klasowych, ekonomicznych, geograficznych, narodowych, ale i w nim było miejsce dla przyjaźni. Oprócz, jak się zdaje, bliskiej relacji z siostrą Zosią, Jadwiga wiele miejsca we wspomnieniach poświęca swoim stosunkom z koleżankami z kortu: Na mojej drodze spotkałam wiele tenisistek, które początkowo boczyły się, lecz później lgnęły do mnie i stawały się największymi przyjaciółkami. Zawsze byłam zdania, że w sporcie, nawet przy największej rywalizacji, należy pamiętać o przyjaźni (u, s. 124). Kraków – Warszawa – cały świat Przed sezonem 1935 Jadwiga dostaje propozycję przejścia do prestiżowego Warszawskiego Lawn Tennis Klubu „Legia” – przyciągającego już wówczas najlepszych zawodników Polski14. Pomimo tego, że również krakowski azs osiąga swoje największe sukcesy sportowe, Jadwiga przyjmuje ofertę, prawdopodobnie ze względów ekonomicznych. Nawet wyczynowcy zwykle mieli jakieś drugie zajęcie, dające im utrzymanie w martwym sezonie zimowym. Zwłaszcza, jeśli pochodzili z tak biednej rodziny, jak ona. W Warszawie Jadwiga była przedstawicielką firmy Dunlop produkującej rakiety. Tego sprzętu miała używać też później na kortach. Jak jej się udało wywalczyć możliwość grania słynnym białym Slazengerem (najcięższym spośród rakiet 13 Za późniejszy udział w finale Wimbledonu Jadwiga otrzymała bon towarowy za 3,5 funta. 14Z Urodziłam się na korcie nie wynika jasno, kiedy dokładnie Jędrzejowska zmieniła klub. Krzysztof Rawa mówi o roku 1932. Ja kierowałam się ustaleniami Czesława Michalskiego, który podając biogramy członków i członkiń azs-u, wskazuje 1934 rok jako datę odejścia Jędrzejowskiej z krakowskiego klubu. 137 dla kobiet)? Jadzia żegna się więc z Krakowem i matką, potem przyznaje, że nie ma już gdzie wracać: „Tam, gdzie stał nasz dom i znajdowały się korty, przebiega dziś ulica” (u, s. 70)15. Kariera Jadwigi Jędrzejowskiej, choć spektakularna, wcale nie była tak szybka, jak mogłoby się wydawać i nie tylko w odniesieniu do realiów dawnego sportu, lecz również ze względu na specyfikę tenisa. Polska mistrzyni jeszcze pod koniec swojego życia mawiała: My, polscy gracze, powinniśmy jak najwięcej jeździć i jeździć, i… dać się bić. Jeszcze długo będziemy bici, zanim nauczymy się grać w tenisa tak, jak to widać na wielkim świecie16 i Jadwiga jeździła z turnieju na turniej, w kraju nie mając sobie równej, za granicą coraz częściej wygrywając z czołówką. Zimy spędzała na francuskiej Rivierze, gdzie zawodnicy szlifowali formę, grywając w kurortach. Tam właśnie poznała króla szwedzkiego Gustawa v – wtedy już starszego, ale bardzo sympatycznego protektora wielu tenisistów, który startował pod pseudonimem „Mister G”. Polubili się, zresztą – Jadzię jakoś dziwnie lubili wszyscy. Miała niezwykły dar zjednywania sobie osób, z którymi dzieliły ją przecież ogromne różnice klasowe, kulturowe, językowe. Szybko nauczyła się angielskiego i niemieckiego, dogadywała się też po francusku. Jednocześnie nigdy nie przestawała pracować zawzięcie nad sobą. Poprawiła bekhend (na trudny plasowany), jej pierwszy serwis coraz częściej pozostawiał przeciwniczki bezradne na korcie, gra na siatce stała się odważniejsza i mądrzejsza. W sezonie 1936 pokonuje już Jacobs, Mathieu, a w ćwierćfinale Wimbledonu mistrzynię Anglii Kay Stammers, zwycięża też w londyńskim Queens Clubie17. Trudno 15 W marcu 1938 roku zarządzono przebudowę Parku Krakowskiego, ze względu na rozbudowę nowoczesnej i modnej dzielnicy mieszkalnej (wzdłuż ulicy Królewskiej) planowano zmienić też charakter parku z „ludowego”, rekreacyjnego na reprezentacyjno-spacerowy. Teren zielony zmniejszono, a azs stracił swoje słynne korty. Sekcję tenisową Związku rozwiązano w początkach 1939 roku. 16 Cyt. za: J. Podgórska, dz. cyt. 17 Jędrzejowska miała wyjątkowego pecha tylko do jednej zawodniczki: Hildy Krahwinkel, zwanej przez to „długonogą zmorą”. Zwykle udawało jej się ją pokonać na szybkich kortach trawiastych. 138 się dziwić, że nawet po przegranym półfinale wimbledońskim z Helen Jacobs, a więc jeszcze przed swoimi największymi sukcesami, została wybrana sportowcem roku w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”, otrzymując w sumie 35902 głosów (drugi – Józef Noji otrzymał ich 30482) (ps, 1937, nr 6)18. Już wtedy witali ją ambasadorzy i osobistości, a jej postać była na tyle ciekawa dla rodzącej się wówczas kultury masowej, że zainspirowała filmowców do nakręcenia komedii romantycznej z tenisem w tle zatytułowanej: „Jadzia”19. Nadchodził rok 1937 – być może najgłośniejszy w karierze sportowej Jadwigi Jędrzejowskiej. Kluczem do sukcesu okazał się znowu Wimbledon – nieoficjalnie uznawany za tenisowe mistrzostwa świata. Po sensacyjnie wygranym półfinale z Amerykanką Alice Marble, Jed staje do walki z Brytyjką Dorothy Round. Pierwszy set przegrywa, drugi wygrywa, narzucając zabójcze tempo – w trzecim przy stanie 4:2 jest o dwa gemy od historycznego zwycięstwa. I wtedy coś się w niej załamuje. Wyrównuje jeszcze do stanu 5:5, ale ostatecznie przegrywa. Po meczu w szatni długo płacze, ale wraca na trybuny, żeby pogratulować zwycięstwa rywalce (taki był zwyczaj wimbledoński). Dorothy pociesza ją i chwali: „Wszystkie moje plany taktyczne, tak misternie wypracowane przez wiele dni, nie zdały się na nic wobec twoich brawurowych ataków”. Wściekła Marble strofuje: „Mogłaś wygrać i powinnaś wygrać, bo jesteś w tej chwili najlepsza na świecie. Dlaczego masz takie słabe nerwy i ten jakiś niezrozumiały kompleks niższości?”. Wielki Tilden pyta wprost: „Dlaczego tak strasznie bałaś się wygrać?” (u, s. 103–104). Marzenie o wygraniu Wimbledonu najsilniej i jak najpozytywniej odcisnęło piętno na psychice sportsmenki – dla niego zrezygnowała z intratnego 18 Józef Noji był długodystansowcem, wielokrotnym mistrzem Polski, olimpijczykiem i największym rywalem Janusza Kusocińskiego. Walczył w kampanii wrześniowej 1939 roku, potem działał w konspiracji. Zginął w obozie Auschwitz. 19 W rolę pojawiającej się filmie mistrzyni tenisowej – Jadzi (sic!) Jędruszewskiej wcieliła się Wanda Zawiszanka, choć nie była to postać pierwszoplanowa. Fabuła bowiem koncentrowała się na miłosnych perypetiach innej filmowej „Jadzi” – Maliczówny (w tej roli gwiazda: Jadwiga Smosarska), córki właściciela firmy sportowej, uwodzonej przez syna konkurencyjnej firmy. W filmie natomiast zagrała prawdziwa siostra Jędrzejowskiej – Zofia. 139 finansowo przejścia na zawodowstwo (do słynnego „cyrku Tildena”, czegoś w rodzaju rewii tenisowej). Dla niego wróciła po wojnie na korty… Tymczasem, zaraz po sukcesie wimbledońskim, przyjęła zaproszenie Amerykańskiego Związku Tenisowego i pojechała na turniej us Open (na kortach Forest Hills). Znów dotarła do finału, ale tym razem uległa Chilijce Anicie Lizanie (zwanej „baletnicą kortów”). Choć we wspomnieniach Ameryka jawi się jej jako kraj antyeuropejski, a wręcz szowinistyczny, do cna kapitalistyczny i burżuazyjny, Jadwiga zawiąże tu wiele przyjaźni: z Charliem Chaplinem czy Ernestem Hemingwayem, z zawodniczkami, zwiedzi Hollywood. Na kortach paryskich w 1939 roku zdąży dotrzeć jeszcze do finału. Przegrywa z S. Mathieu, ale w deblu wreszcie triumfuje. Wracając latem do Polski, przejeżdża przez iii Rzeszę i widzi mobilizację. W Polsce panuje niezrozumiały dla niej spokój, niezachwiana wiara w siłę swoją oraz sojuszników. We wrześniu wybucha wojna. Wojenne losy Choć powszechnie mówi się, że wojna przerwała nabierającą pędu karierę Jadwigi Jędrzejowskiej, nie można pominąć tego okresu, bo to przecież historia i polityka najsilniej wpłynęły na jej dalsze losy sportowe. Tymczasem w i wydaniu wspomnień lata okupacji są „wycięte” z jej życiorysu, jakby sportowcem była wyłącznie na korcie. A warto pamiętać, że rzeczywistość wojenna okazała się szczególnie trudna dla tych, którzy ze sportem wyczynowym związali całe swoje życie. Pozostawieni bez środków i bez pracy, musieli szukać innych źródeł utrzymania. Tu potrzebny był pomysł – Aleksander Olchowicz, mecenas tenisa i działacz, podpowiada, by wzorem aktorów otworzyć kawiarnię. Wraz z Januszem Kusocińskim, Ignacym Tłoczyńskim, Marysią Kwaśniewską i swoją siostrą Zosią, Jadwiga prowadzi więc „Gospodę pod Kogutem” (przy ulicy Jasnej). Niepozorna piwnica zaczyna pełnić funkcje towarzyskie, terapeutyczne i polityczne – w miejscu tym można spotkać dawnych przyjaciół, poczuć znowu siłę wspólnoty, spróbować stawić opór wojennej rzeczywistości. Janusz Kusociński być może ze zbytnią nieostrożnością podchodzi do swojej pracy konspiracyjnej – powtarza wielokrotnie, że nie wierzy, żeby Niemcy, ubóstwiający sportowców, mogli mu coś zrobić. 140 Gestapo aresztowało go wiosną 1940 roku, pomimo tortur nie wydał kolegów z podziemia i zginął ostatecznie zastrzelony w Palmirach. Przesłuchaną „obsługę” kawiarni zwolniono z Alei Szucha do domu, ale „Gospoda pod Kogutem” staje się miejscem „naznaczonym” i wkrótce zostaje zamknięta. Jadwiga znajduje zatrudnienie w fabryce butów bydgoskiego tenisisty Wejnerowskiego. W czasie Powstania Warszawskiego ucieka wraz z siostrą z zamkniętego przez Niemców budynku przez Pola Mokotowskie do Żyrardowa. Chudsza o prawie 20 kilogramów, po trzykrotnej operacji tętnicy w prawej ręce, przeżyje wojnę i wróci, ale tylko na moment, do zrujnowanej Warszawy. Chce odszukać swój medal wimbledoński. Udaje się jej, ale niczego więcej z pożogi wojennej nie ocali. Czy rzeczywiście Jadwiga przez całą okupację nie miała rakiety w ręku, jak przekonuje w Urodziłam się na korcie? Czy raczej, jak twierdzi Kazimierz Gryżewski w artykule zamieszczonym w pierwszym powojennym numerze „Przeglądu Sportowego”, grywała potajemnie z innymi na kortach przy Instytucie dla Głuchoniemych na ul. Książęcej?20 Wezwana przez Gestapo odmówiła wyjazdu z Polski do Szwecji na życzenie króla Gustawa, jej dawnego partnera z Riviery. Odmówiła również samym Niemcom grania w ich kraju. Kiedy wojna się skończyła, miała 33 lata. Wydawało się, że jej tak brutalnie wyhamowana kariera sportowa, dobiega końca. Poza jedną Hildą Krahwinkel, żadna z jej dawnych rywalek już nie wróciła po 1945 roku na korty21. Kiedy spotkały się w Szwecji, Hilda była bardzo zdziwiona – prasa zagraniczna donosiła, że Jadwiga zmarła w Powstaniu Warszawskim. Tenis światowy przez pięć lat nieobecności Polki zmienił się – panował w nim już nieco inny (bardziej siłowy, mówiono „amerykański”) styl gry, przyszła nowa generacja. Wojna zabrała Jadwidze najlepsze dla sportsmenki lata. Jednak ona nie byłaby sobą, gdyby ten „mecz” oddała walkowerem. 20 J. Gryżewski, Z Wimbledonu do Gospody pod Kogutem, „Przegląd Sportowy” 1945, nr 1. 21 Wanda Dubieńska (co prawda starsza od Jadwigi o 13 lat) również nie kontynuowała w żaden sposób swej kariery sportowej. Po wojnie spędzonej w Krakowie, pracowała jako pielęgniarka, a potem – w Gorzowie Wielkopolskim jako weterynarka (w 1964 roku obroniła pracę doktorską). Zmarła z powodu niedoleczonej gruźlicy w 1968 roku. Zob. Cz. Michalski, dz.cyt. 141 Wola gry Kiedy działacze reaktywowanego w 1945 roku Polskiego Związku Tenisowego zastanawiali się, jak umasowić „biały sport” i czy nie wykorzenić „gwiazdorstwa” sportowego, Jadwiga Jędrzejowska z medalem wimbledońskim w kieszeni przenosi się do Bydgoszczy i natychmiast angażuje się w prace reaktywujące klub tamtejszej Polonii. Rękami kilku zapaleńców stopniowo remontowane są zrujnowane korty. Brakuje wszystkiego: rakiet i piłek w pierwszej kolejności. Jadwiga szyje sobie strój z resztek materiału, wychodzi na kort, podrzuca piłkę i… nie trafia. Po 20 minutach biegania jest wycieńczona. Chudsza o te kilkanaście kilo zwyczajnie nie ma siły uderzać. Początkowo prasa z niezmienną życzliwością śledzi poszczególne etapy jej powrotu do wielkiej formy. Nie tylko polski świat tenisowy jej w tym kibicuje. W „Przeglądzie” pojawia się informacja o nietypowym prezencie dla Jędrzejowskiej przysłanym z Ameryki – rakiecie i tuzinie piłek. W serdecznym liście prezes amerykańskiego związku tenisowego i jedna z fundatorek pucharu, wyrażają nadzieję na szybki powrót polskiej tenisistki do startów w zawodach (ps 1946, nr 17). Głód sukcesu i potrzeba wskazania jakiegoś pozytywnego bohatera jest silniejsza niż niechęć nowych władz do „białego sportu”. Jednak po początkowej fali optymizmu i kilku dość dobrych występach Jędrzejowskiej, dziennikarze (Gryżewski też) zaczynają zwracać uwagę na nieco rozczarowujące „postępy” mistrzyni. Nie wraca ona już do swojej przedwojennej formy, choć nadal gra dobrze i nadal jest popularna. W 1946 roku w numerze 22 „Przegląd” jednocześnie informuje o zaproszeniu Jędrzejowskiej na turniej do zsrr i niezaproszeniu jej (przynajmniej drogą oficjalną) na Wimbledon. Czy była to informacja prawdziwa, skoro we wspomnieniach tenisistka wyraźnie pisze, że wzięła udział w tych zawodach, odpadając co prawda szybko z zawodów głównych, ale wygrywając tzw. turniej pocieszenia? Jakaś ważna dyskusja wewnętrzna musiała się wówczas – w początkach państwa komunistycznego – toczyć między politykami, działaczami i sportowcami na temat roli i znaczenia sportu w tej nowej rzeczywistości. Z jednej strony, zaakceptowano obowiązkowy rządowy program usportowienia narodu, chciano zbudować wizerunek państwa doceniającego sportowców i opiekującego się nimi. Z drugiej – zwalczano i wyciszano wszelkie sygnały 142 o rzeczywiście bardzo trudnej sytuacji wyczynowców, którzy mieli podstawowe problemy z powrotem do treningów i startów. Gryżewski i jego redakcyjny kolega Trojanowski w karykaturalno-humorystyczny (ale jednak) sposób obśmiewają roszczeniowość gwiazd sportowych, które narzekają na problemy sprzętowe i finansowe, złą organizację treningów, trudności związane z wyjazdami zagranicznymi czy brak opieki dla dzieci powracających do aktywności sportsmenek (przypadek Jadwigi Wajs). Jędrzejowskiej dostaje się za znajomość z królem Szwecji i jej (prawdopodobne) narzekanie na zbytni ubytek wagi, który powinna dla dobra sportu uzupełnić…22 Jednocześnie pojawiają się i takie teksty, które wskazują dawnym gwiazdom nową rolę w socjalistycznym społeczeństwie. Jest to zaszczytna rola „nauczycieli młodych”, którzy nie tyle nawet byliby oddanymi trenerami nowych kadr, ile raczej wzorem postaw dla młodego pokolenia. Jadwiga ma wówczas 34 lata. Jest już mężatką (wyszła za mąż za Alfreda Gallerta z Bydgoszczy, bogatego amatora tenisa) i przenosi się do klubu katowickiego. Mieszka w Brynowie pod Katowicami. Jadzia w (serdecznym) uścisku władzy Okazuje się, że Jadwiga Jędrzejowska, nadal nazywana przez wszystkich „panną Jadzią”, w swojej nowej roli sprawdza się doskonale. Coraz częściej grywa z ważnymi osobistościami, politykami (rumuńskim premierem Petru Grozą). Zresztą tenis, będąc sportem ideologicznie podejrzanym, dostaje się „pod specjalną opiekę” państwa – przewodniczącym Polskiego Związku Tenisowego jest generał Piotr Jaroszewicz. Zaś po ucieczce Władysława Skoneckiego z kraju w 1951, związek zostaje rozwiązany na kilka lat23. Jadwiga jest potrzebnym 22 K. Gryżewski i E. Trojanowski, Kongres radzi. Mary sportowe w sylwestrową noc…, „Przegląd Sportowy” 1946, nr 1. 23 Urodzony w 1920 roku, Władysław Skonecki był wschodzącą gwiazdą powojennego tenisa (zwłaszcza Pucharu Davisa). Jednak gdy władze komunistyczne utrudniały mu wyjazdy zagraniczne, w 1951 roku uciekł z Polski (nie wrócił z turnieju w Szwajcarii). W kraju uznany został za zdrajcę, o jego sukcesach zagranicznych (był 4. rakietą świata) milczano, a Polski Związek Tenisowy rozwiązano i zastąpiono Sekcją Tenisa przy Głównym Komitecie Kultury Fizycznej. Skonecki wrócił na fali odwilży w 1956 roku, 143 Polsce Ludowej (a raczej władzy poszukującej dla siebie „ludzkiej twarzy”) wzorem wytrwałości, pracowitości, skromności i… wierności. Staje się prawdziwą ikoną sportu, ambasadorem naszego kraju (a wręcz naszym dobrem narodowym) i … wyrazicielką idei socjalizmu. Latem 1951 roku na otwarciu turnieju o mistrzostwo Polski w Sopocie wygłasza tekst-deklarację: My, czołowi tenisiści polscy, zobowiązujemy się swą postawą na korcie, swoją pracą w zawodzie, realizować wszystkie wskazania władzy ludowej. Oddajemy naszą tężyznę fizyczną dla zrealizowania Planu 6-letniego i włączamy się w narodowy front obrońców pokoju i budowy socrealizmu w Polsce Ludowej24. Oprócz zawodów sportowych (głównie jednak w krajach komunistycznych), bierze udział w licznych turniejach pokazowych. Najbardziej spektakularny związany był z wyjazdem polskiej ekipy tenisowej do Moskwy w 1950. Jadzia cieszy się, ale jest to zupełnie inna radość niż wtedy, gdy pisała o swoich pierwszych wyzwaniach sportowych. Wyważonym tonem ogłasza: A więc zobaczę stolicę Kraju Rad, poznam ludzi radzieckich, o których tyle słyszałam, zapoznam się ze strukturą sportu w Związku Radzieckim, osiągającym w tej dziedzinie coraz bardziej rewelacyjne i imponujące wyniki, poznam sportowców tak bardzo różnych od tych, których spotykałam w krajach kapitalistycznych (u, s. 146). Dalej jest nie mniej „poprawnie”. Już na granicy wschodniej kontrolują ich życzliwi celnicy, obsługa w pociągu jest uprzejma i niezwykle szybka, przywitanie na dworcu w Moskwie szczere i serdeczne, pokoje wygodne, zaś sama stolica idealnie zorganizowana. Nawet piesi i kierowcy są tak zdyscyplinowani, że żadne zatory nie blokują wartkiego nurtu miasta. Nawet odśnieżaczki działają bez zarzutów… Treningi i mecze pokazowe z bratnimi tenisistami radzieckimi udają się również doskonale, wszystko jest przemyślane, zaplanowane. Życzliwość kibiców rok później reaktywowano pzt (prezesem Andrzej Majewski). Po zakończeniu kariery wyjechał z Polski. Zmarł w Wiedniu w 1983 roku. 24 A. Uścińska, Tenis w Peerelu, „Karta” 2007/53, s. 119–132, s. 124. 144 aż płynie z trybun, tym bardziej, że polskim sportowcom nie idzie najlepiej – Rosjanie przewyższają ich kondycją i szybkością, okazują się również niezwykle wszechstronni sportowo. Nieobca jest im też kultura wysoka: balet, gra na pianinie, teatr. Co jednak najważniejsze, robią ogromne i błyskawiczne postępy w tenisie. I rzeczywiście, Jadwiga wygrywa co prawda pierwszego seta z mistrzynią Korowiną, ale dwa kolejne oddaje do trzech. Cóż z tego, że gra ze złamanym palcem w lewej ręce, „na stojąco”, bo lekarze odradzili jej bieganie po korcie? Sukces radzieckiego sportu pozostaje sukcesem. Nie inaczej wygląda we wspomnieniach rewizyta Rosjan w Polsce tego samego roku w lipcu. Choć Jadwiga rewanżuje się mistrzyni zsrr w szybkich dwóch setach i polska drużyna triumfuje (6:5) – czytamy raczej znowu o ogromnym postępie… wschodnich przyjaciół. Bohdan Tomaszewski inaczej jednak zapamiętał te pokazowe mecze w Sopocie. Choć nagłośniony jako wielkie wydarzenie sportowe, pojedynek Skoneckiego ze „sławnym” Ozierowem szybko obnażył zaskakująco niski poziom tego drugiego. W tej groteskowej sytuacji publiczność gromkimi brawami nagradzała dosłownie każde udane zagranie radzieckiego mistrza25. Kłopotliwy dwugłos Analizując dostępne mi materiały prasowe oraz opracowania na temat biografii Jadwigi Jędrzejowskiej, jak również czytając wspomnienia Urodziłam się na korcie, natrafiałam na wiele takich miejsc, gdzie narracja o mojej bohaterce rozbijała się na dwa sprzeczne głosy. Czasem dotyczyły one określonych faktów (jak choćby tego, czy zdała lub nie maturę, została zaproszona na powojenny Wimbledon czy też nie, etc.). Zwykle jednak ów rozdźwięk pojawiał się, gdy próbowano oddać (odtworzyć?) to, w jaki sposób Jadwiga patrzyła na świat i wartościowała go. Jak głęboki był konflikt między elitarnością klubu tenisowego (i „białego sportu” w ogóle) – dostrzeganą przez małą dziewczynkę, a potem nastolatkę – a świadomością własnego robotniczego pochodzenia? Czy ów konflikt klasowy, przedstawiony we wspomnieniach jako jedno z doświadczeń fundujących biografię sportową Jędrzejowskiej, był 25 A. Uścińska, dz. cyt., s. 123. 145 rzeczywiście dla niej samej tak istotny? Czy jej klasowa „odmienność” była w ogóle zauważana, a jeśli tak, to czy była odbierana wyłącznie negatywnie jako rodzaj „upośledzenia”, „skazy”, czy może raczej wyróżniała ją, zjednując sobie sympatię innych zawodniczek, publiczności, mecenasów? W książce Gryżewskiego kontrowersje wokół decyzji przyjęcia Jadwigi do klubu mają charakter klasowy – Jadzia jest przecież córką robotnika, nie wiadomo, czy stać ją nie niewysokie, ale obowiązkowe składki. Szczególnie przeciwne są „damy”, które nie chcą grać z dziewczyną od podawania piłek. Ale powód toczonych w Zarządzie dyskusji był najpewniej bardziej prozaiczny: Jadwiga nie była studentką uj, a formalnie członkami azs-u mogli być tylko studenci, kadra profesorska oraz mecenasi i działacze tenisa (w charakterze członków honorowych lub założycieli). Żadnych wymogów klasowych, narodowościowych czy politycznych nie stawiano26. Gryżewskiemu chodziło więc raczej o zbudowanie i umocnienie przekonania, że w ii rp tenis był sportem elit, do którego dzieci robotników były dopuszczane warunkowo w charakterze „Kopciuszka na kortach”. Rola złej siostry przypadła w tej opowieści Wandzie Dubieńskiej, stąd we wspomnieniach pojawia się tak silnie wyeksponowany wątek rywalizacji Jadwigi z „damą sportu”. Gryżewski właściwie pomija zupełnie fakt, że choćby w 1934 roku we Lwowie obie zawodniczki zagrały w deblu, zdobywając tytuł międzynarodowych mistrzyń Polski, sukces ten powtarzając potem w Krakowie27. Podobnie jak w książce, przeoczona została informacja o tym, że również przedwojenne władze odznaczyły Jadwigę Jędrzejowską w 1937 roku Państwową Nagrodą Sportową. Z Urodziłam się na korcie wyłania się szereg dość prostych opozycji: między przedwojennym tenisem – obojętnym polskim władzom (podobnie jak sama idea wychowania fizycznego) i będącym próżną rozrywką elit – a powojennym tenisem, który przy odpowiednim wsparciu ma szanse stać się sportem 26 Cz. Michalski, dz. cyt., s. 28–29. 27 Bohdan Tomaszewski przypomina o stworzonym przez prl wyobrażeniu tenisa jako burżuazyjnej rozrywki dla grupy bogaczy, podczas gdy przedwojenne korty były zwykle miejscami przekraczania granic społecznych. Mariusz Pawłowski sugeruje natomiast, że władze komunistyczne podtrzymywały ten mit elitarności tenisa, roztaczając wokół niego aurę tajemniczości i zepsucia, która najsilniej okazywała się pociągać… samych dygnitarzy partyjnych. Zob. A. Uścińska, dz. cyt., s. 122, 130. 146 mas; między kapitalistycznym a komunistycznym podejściem do sportu i rywalizacji; między amerykańskim szowinizmem a radzieckim braterstwem etc. Czy są one wyrażonymi być może tendencyjnie, przerysowanymi, ale bliskimi prawdzie spostrzeżeniami samej Jadwigi Jędrzejowskiej? Czy może raczej są one pochodną zbyt jednoznacznego, choć wówczas poprawnego światopoglądu Kazimierza Gryżewskiego?28 Ta nieufność wobec słowa jest sporym problemem interpretacyjnym. Jak czytać fragment: „W krajach kapitalistycznych każdy tenisista uważa, że powinien strzec swoich tajemnic warsztatowych. Tu, w Związku Radzieckim, było zupełnie inaczej – sportowcy, trenerzy stanowią jedną zgraną rodzinę” (u, s. 150), jeśli wiem, że przeczy on wcześniejszym opisom Jędrzejowskiej relacji, jakie łączyła zawodniczki na korcie? Jako propagandową ingerencję dziennikarza w tekst czyichś wspomnień? Z rozmowy telefonicznej z Bohdanem Tomaszewskim dowiedziałam się, że Jadwiga była zła na Gryżewskiego za przypisanie jej poglądów, których nie miała. Ale przecież mogę sobie również wyobrazić, że ta biedna dziewczyna z robotniczej rodziny, która dociera na szczyt bez szczególnego wsparcia instytucji publicznych przedwojennej rp, uhonorowana przez nowe władze, chciała budować lepszą rzeczywistość dla innych, kibicując rządzącym? I tu znowu moje wątpliwości rozwiewa Bohdan Tomaszewski, mówiąc, że Jadwiga wiedziała doskonale, że sukcesy sportowe zawdzięczała tylko własnej pracy i umiejętnościom, nie zaś żadnemu ustrojowi. Nie miała złudzeń co do możliwości „wyprodukowania” prawdziwych mistrzów przez określoną ideologię. W dniu 22 lipca 1950 roku Jadwiga Jędrzejowska odbiera tytuł Zasłużonej Mistrzyni Sportu od Rady Ministrów29. Jesienią tego roku zaczyna trenować 28 Zresztą sama postać Gryżewskiego nie jest bynajmniej jednoznaczna i oczywista. Już przed wojną zaprzyjaźnił się z Jadwigą Jędrzejowską i pozostawał z nią w bliskich relacjach. W czasie wojny również był związany z działalnością „Gospody Pod Kogutem”. Choć był on również ważną i uznawaną postacią powojennego dziennikarstwa sportowego, w pewnym momencie popadł w niełaskę władz i ostatecznie został zwolniony z funkcji redaktora „Przeglądu Sportowego” w 1953 roku. Być może tą niezwykle poprawną politycznie książką próbował więc ratować swoją sytuację zawodową? A jeśli tak, to czy Gryżewski przedstawił w niej swój światopogląd? 29 Na okładce wewnętrznej wydania z roku 1955 widnieje fotografia tenisistki z podpisem „Jadwiga Jędrzejowska. Zasłużona Mistrzyni Sportu. W wydaniu drugim, z 1971 roku, 147 górników ze Zrzeszenia „Stal”, potem w przyszłej „Hucie Baildon” szkoli młodzież, ale bez większego przekonania, bo jak twierdzi „wytrąca ją to z uderzenia”. Wciąż nie znajduje dla siebie godnej następczyni – z jakichś powodów, mimo ogromnego wsparcia władzy, talenty tenisowe nie chcą się ujawnić30. Jadzia znowu weszła na drzewo Byłoby to i niesprawiedliwe, i nieprawdziwe, gdyby powojenny okres w biografii sportowej Jadwigi Jędrzejowskiej próbować zredukować wyłącznie do wypełniania obowiązków prl-owskiej „ambasadorki” tenisa. Nie osiągnęła ona być może już tak spektakularnych zwycięstw jak przed wojną, ale nawet na moment nie przestawała grać. W 1953 roku zdobywa swój 19. tytuł mistrzowski kraju (pomijając lata wojny). Przegrywa dopiero w 1954 r. z Ryczkówną, ale bardziej z własnymi nerwami, bo – jak sama przyznaje – panicznie bała się tego momentu – momentu utraty tytułu (u, s. 164). Odzyskuje go jeszcze w 1955 i 1958 i 1959 oraz 1962, kiedy to zostaje potrójną mistrzynią Polski: w singlu, deblu i mikście. Ostatecznie jest trochę rozczarowana tymi wygranymi – wie, że kiedy przegrywa, to raczej z samą sobą. Ale nie rezygnuje z występów aż do 1968 roku, bo potrzebuje rywalizacji. Jest ona dla niej sposobem potwierdzenia własnej wartości, sensem jej życia. Choć być może widok ponad pięćdziesięcioletniej kobiety uganiającej się za piłką i ogrywającej (wciąż jeszcze) nastolatki mógł budzić i podziw, i zdziwienie, Jadwiga podkreśla z siłą: Start w zawodach daje mi gwarancję, że gra toczy się na serio, a po drugiej stronie kortu stoi rywal, który nie ma zamiaru oszczędzać „starszej pani”31. pojawia się niewielka, ale znacząca zmiana – Jadwiga Jędrzejowska staje się już „Zasłużonym Mistrzem Sportu”. 30 Rzeczywistość tego wsparcia władzy, o którym tak zawzięcie przekonuje Kazimierz Gryżewski w posłowiu do wspomnień, jest również mocno dyskusyjna. Gryżewski posługuje się liczbami: „W 1957 r. w kraju działa 170 klubów, sekcje mają 5390 członków, czynne był 454 korty. Łączna dotacja 3,8 mln zł”, zaś z relacji zawodników i trenerów, z doniesień prasowych słychać o nieustannym deficycie sprzętowym (piłki!) oraz niszczejących, niedotowanych kortach. 31 J. Jędrzejowska, Z wizytą u dawnych mistrzów, „Trybuna Ludu”, 12 grudnia 1966/343. 148 Oficjalnie kończy karierę na kortach katowickiego Baildonu w czasie międzynarodowych mistrzostw Polski w 1968 roku – tym samym, w którym umiera Wanda Dubieńska. Przed śmiercią Jędrzejowska zdąży jeszcze odwiedzić dawne przyjaciółki z Riwiery i Paryża, z Ameryki i Szwajcarii. W 1977 roku otrzymuje nagrodę imienia Janusza Kusocińskiego za wyniki sportowe i postawę obywatelską. Dnia 28 lutego 1980 roku umiera na raka krtani w Katowicach, ale pochowana zostaje w rodzinnym Krakowie. Jadwiga Jędrzejowska 23 razy była mistrzynią w grze pojedynczej, 5 razy w grze podwójnej, 24 w grze mieszanej, była wimbledońską wicemistrzynią świata, deblową mistrzynią Francji, wicemistrzynią Ameryki, czterokrotną mistrzynią Londynu, Budapesztu, dwukrotną mistrzynią Austrii, Czechosłowacji, Rumunii, wicemistrzynią Grecji, Francji i Szwecji. Przez prawie pół wieku tworzyła historię polskiego sportu. Przypomniano sobie o niej, gdy Agnieszka Radwańska zagrała w finale Wimbledonu w 2012 roku. Czy ktoś dziś pamięta, że zaniedbane katowickie korty przy ulicy Astrów noszą jej właśnie imię? Na zachowanym w archiwum Telewizji Polskiej nagraniu, będącym fragmentem świątecznego wywiadu przeprowadzonego przez Bohdana Tomaszewskiego w 1969 roku, Jadwiga Jędrzejowska wciąż z pasją (zawsze w czasie teraźniejszym) relacjonuje swoje sportowe pojedynki. Te wspomnienia sprawiają jej radość – myślę, że nie mniejszą niż wtedy, gdy wspinając się na drzewo, prześcigała wszystkich chłopaków i dotykała tej najcieńszej, najbardziej odległej gałęzi. Chciałam serdecznie podziękować panu Bohdanowi Tomaszewskiemu za cierpliwość w rozwiewaniu moich wątpliwości i okazane zaufanie oraz panu Krzysztofowi Wolańskiemu z tvp, dzięki któremu mogłam usłyszeć głos Jadwigi Jędrzejowskiej. 149 Monika Świerkosz Dr nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Pracę doktorską poświęconą miejscu współczesnej prozy kobiecej w polskim kanonie literackim obroniła na Wydziale Polonistyki uj. Interesuje się ponowoczesną filozofią feministyczną, geografią humanistyczną, studiami kulturowymi i wizualnymi oraz związkami między polityką i literaturą. Zajmuje się też krytyką literacką, współredaguje czasopismo internetowe „unigender”. Wielbicielka Pippi, Muminków oraz Nowej Huty. 150 bibliografia: Dżadża, „Polityka” 2007/3, s. 74–75. Kongres radzi. Mary sportowe w sylwestrową noc…, „Przegląd Sportowy” 1946, nr 1. Ulubienica całej Europy. Wspomnienia wspólnych wypraw z Jędrzejowską, „Przegląd Sportowy” 1936, nr 55. Gryżewski K. Z Wimbledonu do Gospody pod Kogutem, „Przegląd Sportowy” 1945, nr 1. Dutkowski Z. Po prostu Jadzia, [w:] Najlepsi sportowcy xx wieku, Warszawa 2002, s. 56–58. Jędrzejowska J. Urodziłam się na korcie, oprac. K. Gryżewski, Warszawa 1971. Jędrzejowska J. Z wizytą u dawnych mistrzów, „Trybuna Ludu”, 12 grudnia 1966/343. Machura J. Urodzona na kortach, „Śląsk” 2004/3, s. 59. Michalski Cz. Akademicki Związek Sportowy w Krakowie 1909–1945, cz.1, Kraków 2007. Podgórska J. Jadzia z innego świata, „Polityka” 2012, http://www.polityka.pl/historia/xxwiekdo1945/1528749,2,jedrzejowska-naszaprzedwojenna-finalistka-wimbledonu.read [dostęp: 7.11.2012]. Rawa K. Jadzia, generał, radca i brydż, „Rzeczpospolita” 2012, nr 246, s. A22, http://www. rp.pl/artykul/944338.html?print=tak&p=0 [dostęp: 10.12.2012]. Sportowcy xxx-lecia, Warszawa 1974, s. 348-356. Uścińska A. Tenis w Peerelu, „Karta” 2007/53, s. 119-132. Zachariasz A. Park Krakowski (Seria: Parki Krakowa), Kraków 2009. Bojanowski M. Gryżewski K. i Trojanowski E. Gryżewski K. Oraz: 151 „Przegląd Sportowy” 1921–1939, 1945–1959, http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ ckcp/p_sportowy/p_sportowy/start.htm [dostęp: 7.11.2012].