pobierz

Transkrypt

pobierz
Miłość przez wiarę
Dawno, dawno temu... Nie! Ta historia zaczęła się zupełnie inaczej, jest
niepodobna do żadnej innej. We wsi Cyców w latach 1860-1870 postanowiono, aby
przy ulicy Kościelnej wybudować Cerkiew.
Wszyscy myśleli, że centrum Cycowa jest najlepszą lokalizacją, lecz po tej
historii większość miała dreszcze, przechodząc tamtędy. Czemu się tu dziwić? Takich
przeżyć to mało kto mógł doświadczyć.
A to wszystko rozpoczęło się od następujących wydarzeń. Przypomnijmy
sobie, jakim to jest bohaterem niedoceniany syn szlachecki Józef Horąży (psudonim
Horż). Jego rodzice mieli miliony, ale jemu wystarczyło parę groszy, był skromnym
mężczyzną, bardzo przystojny i kulturalny. Jakiż on smutny chodził, musiał ożenić się
z damą, której nie kochał. Ślub zbliżał się wielkimi krokami, tak samo jak
wybudowanie Cerkwi...
No właśnie, Horż pomagał, jak tylko mógł przy budowie. Był człowiekiem
wierzącym i zależało mu na miejscu do modlitwy. Codziennie obok jeszcze
nieskończonej świątyni przechodziła Jadwiga Wincent. Dziewczyna miała ciężko w
życiu. Jej tato był alkoholikiem, matka musiała zrezygnować z pracy (ona jedyna
przynosiła pieniądze do domu), ponieważ zachorowała, nie wiadomo na co. Tej
rodziny, z jakże godnym nazwiskiem, nie było stać na doktora. Mimo tych wszystkich
problemów Jadwiżka cieszyła się z życia, znalazła pracę przy pomaganiu kowalowi,
nie jest to lekka robota, lecz dziewczyna miała dobre serce, silne ciało i dużo rozumu.
A jakie powodzenie u chłopaków!
Po wielu tygodniach nadszedł dzień odsłony nowo wybudowanej Cerkwi.
Niesamowita, wszyscy krzyczeli. Przyszła ta biedna panienka z Kościelnej, w której
sam szlachcic się podkochiwał. W tym dniu nikt nie mógł się jeszcze modlić, było to
stanowczo zabronione. Nieśmiała Jadzia została na koniec, bo pomimo zakazu chciała
choć szybki paciorek zmówić, dokładnie tak samo jak Józef. Mężczyzna mógł sobie
na to pozwolić, ponieważ miał zamknąć świątynię. Niewiasta nie zauważyła, że ten
wielki Pan koło niej uklęknął.
1
-Panno Wincent, czemu Pani się modli wbrew zasadom?-zapytał z odwagą Józef.
-Przepraszam, proszę o dyskrecję. Mam pewne problemy i myślałam, że przyjście do
świętego budynku mi pomoże-odpowiedziała Jadzia.
-No dobrze, lecz będę musiał Panienkę odprowadzić, gdyż w nocy jest niebezpiecznie.
-W centrum Cycowa jest bezpiecznie, poradzę sobie, poza tym, pan ma chyba
narzeczoną.
-Spacer jeszcze nikomu nie zaszko... -Józef nie skończył swojej wypowiedzi,
ponieważ jakiś dziwny odgłos mu to przerwał.
Jadwiga była prerażona i chciała uciec, ale okazało się, że drzwi były zamknięte. Józio
stał nieruchomy.
-No co tak stoisz? Może byś mi pomógł!-wykrzyknęła dziewczyna.
-Aa... Tak, gdzieś tu był klucz-odpowiedział zakłopotany chłopak.
-Horży uważaj, za tobą!-zmartwiona Jadwiżka powtarzała te słowa kilka razy.
Za Józefem... stał, a raczej fruwał jakiś duch. Ani jedno, ani drugie nie mogło
zrozumieć języka tej istoty, więc ten zostawił napis na ścianie OPUŚĆCIE TO
MIEJSCE LUB CAŁY CYCÓW BĘDZIE ZNISZCZONY. Tej dwójce udało się
•
w końcu otworzyć drzwi i uciec.
Następnego dnia wszyscy się o tym dowiedzieli i nikt nie zbliżał się do cerkwi.
Zaś Jadźce i Józkowi zależało na wyjaśnieniu tej sprawy. Po paru dniach zrozumieli,
że bardzo się lubią. W zachrystii znaleźli Pismo Święte, którego wcześniej tam nie
było. Przejrzeli całą księgę i natknęli się na obraz św. Michała Archanioła, byli bardzo
zdziwieni. Pewnego wieczoru szukali różnych dokumentów w cerkwi i po raz kolejny
zjawił się duch. Był bardzo zły i swą mocą podniósł Jadwigę w górę. Zakłopotany
Józef wziął szklankę z wodą i wylał na tę zjawę, myślał, że to pomoże, lecz takie
zachowanie rozwścieczyło tylko stwora. Zaczął rzucać przedmiotami w chłopaka,
rozbijać wszystko, aż w końcu znikł na 5, góra 10 minut. Wrócił spokojny. Nagle
Józef wylądował na suficie i spadł, rozbił głowę, ale się nie poddał. Zobaczył jakiś
złoty kamyczek, wydawało mu się, że to pierścionek. Podskoczył z krzesła złapał
2
»
m
złoto. A wtedy, nie uwierzycie, duch znikł. Jadzia powróciła na ziemię i podziękowała
Józkowi.
-Och, dziękuję Ci, Panie!
-Nie ma za co księżniczko-powiedział księżniczko, bo ona mu bardziej pasowała na następczynię tronu, niż jego narzeczona Teresa.
-Józefie, ja jestem zwykłą biedaczką.-wyszeptała Jadzia.
-Nieprawda. Ty jesteś moją przyszłą żoną. Jadwigo, czy wyjdziesz za mnie?-zapytał
się uśmiechnięty Józef.
-Nie mogę.-odpowiedziała zakłopotana Jadwiga.-Ty bierzesz jutro ślub.
-No właśnie biorę, z tobą. Dwa dni temu zerwałem zaręczyny z Teresą.
-Ale czemu?
-Bo ciebie kocham, to ty mi dałaś szczęście, w końcu się uśmiecham.
Zaskoczona Jadwiga rzuciła się na szyję Józefowi i wyszeptała, że też go kocha i
pragnie, aby zostać jego żoną.
Po ślubie tej jakże wspaniałej dwójki oddnowiono trochę cerkiew, a jakieś 50
lat później to miejsce stało się kościołem rzymskokatolickim p.w. Opieki św. Józefa
w Cycowie. Świątynia nie była duża, miała niskie okna, ale była murowana. Kiedyś
bardzo piękne miejsce. Naprzeciwko niego jest usytuowana kaplica NMP z 1862 r. To
cudowna okolica.
3