Łopata spod krzaczka - Portal Muskie.Pl

Transkrypt

Łopata spod krzaczka - Portal Muskie.Pl
Portal Muskie.Pl
Łopata spod krzaczka
Autor: Jacek Jóźwiak
Saga o łowieniu na przystawkę - duży artykuł zachęcający do wędrownego
wędkowania tą pozornie statyczną techniką gruntową. Jaki sprzęt, jak montować zestaw, gdzie go
podawać... Także o zanętach i przynętach. Gdzie i jakich ryb można się spodziewać... Kompletna
przystawkowa alchemia.
Przystawka kojarzy się z lenistwem. Ot, jakaś głęboczka za ostrogą, a jeszcze lepiej ujście kolektora kilku, czasem kilkunastu facetów moczących zestawy przez cały dzień, od rana do wieczora. Rozłożone
stołeczki, gąbczana poduszka czy wręcz szmata na kamieniu. Wielogodzinny przysiad, leniwe rozmowy z
wzrokiem utkwionym w bombkowatym spławiku, kibicowanie w holach sąsiadów, emocje podczas
własnego. I najważniejsze, najwygodniejsze - wędzisko położone na podpórkach... Żyć, nie umierać,
brzucho zapuszczać!
Tymczasem przystawka może być wspaniałą techniką wędkowania dla wszystkich, którzy nad rzekę
wybierają się nie tylko po ryby, lecz także po zmieniające się widoki, po odkrywanie wciąż nowych i
nowych stanowisk dużych ryb. Przystawka nie musi być kojarzona z odkładaniem się sadełka - wprost
przeciwnie, może służyć zrzucaniu zbędnych kilogramów, może towarzyszyć wielokilometrowej
wędrówce z biegiem rzeki. Trzeba się tylko do łowienia starannie przygotować. WYGODNY SPRZĘT
Najwygodniejsze i najbardziej skuteczne będzie dobre wędzisko teleskopowe o wybitnie szczytowej akcji
i długości od 3,60 m do, najwyżej, 4,5 m. Pozwoli ono na bezstresowe zmiany stanowiska - po złożeniu
bez trudu można będzie przedzierać się przez zakrzaczone, nadbrzeżne ścieżki i gąszcza. Niezbyt długim
kijem operować da się pod baldachimem liści i gałęzi, zaś "cięta akcja" umożliwi skuteczne wbicie haka w
pysk ryby przy pomocy lekkiego ruchu nadgarstka.
Co prawda największą przyjemność daje markowy kij matchowy, ale przedzieranie się przez "oleandry"
porastające brzegi dużych rzek z rozłożonym wędziskiem może znacznie zwiększyć przeciętną używania
brzydkich wyrazów, zaś składanie go przy każdej zmianie stanowiska wydaje się zbędną stratą czasu.
Więc jednak teleskopik - a do niego średniej wielkości kołowrotek z nawiniętą na szpulę "osiemnastką".
Konieczny jest bardzo precyzyjny hamulczyk, dający się uregulować na wytrzymałość przyponu najczęściej z żyłki 0,16 mm.
Sprzęt dla wędrującego przystawkowicza to nie tylko sprawna wędeczka, to także wyposażenie
dodatkowe, pozwalające na wygodne poruszanie się, na szybkie zorganizowanie stanowiska. A więc
plecaczek rozpięty na stelażu składanego siedziska, co najmniej jedna teleskopowa podpórka pod kij
(naprawdę nie warto wycinać przybrzeżnych gałązek na "okraczki", są bowiem niezbyt wygodne, nie daje
się regulować ich długości, szybko się "tępią) oraz teleskopowy podbieraczek o krótkim składzie.
Ci, którzy zdecydują się na włożenie woderów, mogą wykorzystać zawieszane na plecach podbieraki
muchowe, stworzone do wędkarstwa wędrownego. Warto wzuć wysokie buty, bowiem nad rzeką jest
zawsze wilgotno i w przybrzeżnych chaszczach po lada jakim deszczu pełno jest rozlewisk, bagienek,
strug odprowadzających wodę ze starorzeczy i łąkowych jeziorek.
Montaż zestawu nie powinien nastręczać problemów. Bez kłopotów będzie też można zaopatrzyć się w
przystawkowy "niezbędnik". Powinny znaleźć się w nim spławiki o wyporności 5, 6, 8, 9 i 11 gramów taki zestaw pozwoli łowić w każdych warunkach. Najlepsze do przystawki są chyba wyczynowe spławiki o
bombkowatym kształcie kropli przeznaczone do łowienia na przepływankę. Dobrze, jeżeli posiadają
kanalik w korpusie do przeprowadzenia żyłki - modele z uszkiem ulegają szybkiemu zniszczeniu; uszko
zostaje wyrwane podczas dynamicznych zacięć oraz przy przedzieraniu się przez chaszcze.
Rzecz jasna spławiki należy przerobić - ucina się metalowy kil dwa centymetry poniżej korpusu,
starannie zaokrągla końcówkę drobnoziarnistym glancpapierem. Warto też pomalować farbką
flourescencyjną górną część korpusu.
W przystawkowym niezbędniku konieczna jest także kolekcja przelotowych ciężarków, najlepiej z
kanalikiem z igelitowej rureczki. Sprawdzają się oliwki oraz kropelki. Jako że przystawka jest techniką
zakładającą przeciążenie zestawu, niekiedy znaczne, do proponowanego przeze mnie kompletu
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 01:06
Portal Muskie.Pl
spławików warto dobrać obciążenia 7, 9, 11 13 i 15 gramowe.
Na końcu żyłki głównej - jako ogranicznik oraz swoisty bezpiecznik - zawiązuje się z reguły maleńki
krętlik z agrafeczką. Dodatkowo pozwala to na błyskawiczną wymianę przyponu.
Przystawka "lepiej działa", jeżeli stosuje się dość długie stągiewki. "Powiewanie" przynęty w nurcie
prowokuje do brań najbardziej nawet niemrawe ryby - długa linka pozwala na bardziej naturalny,
powolniejszy ruch proponowanego rybie kąska. Moje przypony mają od pół do trzech czwartych metra,
zakończone są cienkimi, ostrymi hakami o krótkim trzonku i grocie lekko podgiętym do środka.
Najchętniej używam cienkich wzorów o numeracji 10, 8, 6 - zależnie od stosowanej przynęty. Nie wiem
zupełnie dlaczego, ale lubię haki barwione - zielone, błękitne oraz czerwone. RYBI KUCHARZ
Bardzo starannie przygotowuję kartę dań dla mojej potencjalnej zdobyczy. Jeżeli nie mam czasu lub na
ryby wybieram się "w trybie nagłym", to wyjmuję z szafki granulowaną gotową zanętę. Bardzo uważam,
by mieć ją zawsze w domowych zapasach. Podczas przystawkowych wędrówek nie stosuję zanęt
rozrabianych - duże kęsy wabią duże ryby, poza tym zanęta "gruboziarnista" jest wygodniejsza, nie
brudzi i daje się łatwo przenosić w woreczku zawieszonym u pasa.
Jeżeli wyprawa jest od dawna oczekiwana, to wolę zanętę przygotować osobiście - wydaje mi się ona
bardziej skuteczna i atrakcyjna dla ryb. W jej skład wchodzi gotowany groch, ziarna pszenicy, pęczak
oraz sparzone castery. Ziarna gotuję w kilku garnuszkach, warto rybom zaproponować różnobarwną
mieszankę - w moim woreczku można znaleźć żółć, czerwień i zieleń oraz odrobinę nasion naturalnych.
Uatrakcyjniam zanętę dopiero w woreczku, do którego wsypuję mieszankę po obsuszeniu - dodaję doń
dwie łyżeczki karmelu Kremkusa oraz łyżeczkę atraktora brzanowego fryzyjskiego mistrza.
Do specjalnego, też zawieszanego u pasa pudełka z kilkoma przegródkami wkładam ziarna z zanęty,
nieco żółtej kaszy manny z dodatkiem cukru waniliowego, czerwone ciasto pachnące czosnkiem. W
drugim pudełeczku mam trochę kalifornijek wielkości 3 i 4, w trzecim różnobarwne larwy plujki oraz
nieco casterów. Tak przygotowany, z pewnością trafię w rybi gust.
Kucharzenie kończę przygotowaniem dla siebie pakietu socjalnego - kanapek oraz białej kiełbasy,
najwspanialszej potrawy znad ogniska.
Przystawka ma tę wspaniałą zaletę, że pozwala na komfortowy posiłek i odrobinę lenistwa. To jedna z
przyczyn, dla których porzucam na chwilę mój ukochany spinning i łapię się za gliździarswo. Zanim
zaraziłem się metodą rzutową, zawzięcie uprawiałem najbardziej nieruchliwe metody - właśnie
przystawkę oraz swing i quiver tip. Powracam do nich, kiedy mam dość amoku, w który wprowadza mnie
spinning - w amoku tym nigdy nie zjadam przygotowanych kanapek, nie odpoczywam, tylko rzucam,
rzucam, rzucam...
Spinning jednak zrewolucjonizował moje wędkarskie jestestwo - techniki kojarzące się z przyrośnięciem
do jednego miejsca, uprawiam teraz w sposób wędrowny. ZA UJAŻDŻKAMI
Tak nazywają mieszkańcy nadwiślańskich wiosek wszelkiego rodzaju przeszkody ujarzmiające,
ujeżdżające przybrzeżny nurt. Ujażdżką może być kamienisty lub gliniasty cypelek, zwalony krzak czy
drzewo, wierzbina wrastająca w rzekę, korzenie olchy wrosłe w wodę, pojedyńczy, wielki głaz czy
zwałowisko konarów. Niekiedy sami wędkarze budują ujażdżki - na Mazowszu można spotkać staranne
konstrukcje z palików i faszyny. Okolice ujażdżek to potencjalne miejsca przebywania jazi, kleni, cert,
krąpi, niekiedy brzan, a przede wszystkim leszczy. Wymienione ryby lubią przepływ wody, ale uwielbiają
bliskie sąsiedztwo zastawionego stołu. Dla klenia i brzany wart u czoła przeszkody jest znakomitym
stanowiskiem do wyłapywania spływających kąsków, dla pozostałych gatunków warstwa mułu
odkładająca się za ujażdżką i wsteczka tworząca się u jej podnóża są znakomitą stołówką.
Wszystkie ryby z reguły trzymają się nurtu, ale nie stronią od wpływania w strefę zastoiska. Najlepszym
i ułatwiającym łowienie miejscem podania przynęty będzie pogranicze nurtu i spokojnej wody.
Podczas wędrówki z biegiem rzeki zatrzymuję się przy każdej dobrze rokującej ujażdżce. A dobrze rokują
miejsca na tych odcinkach rzeki, gdzie zdecydowany, aczkolwiek niezbyt wartki przybrzeżny nurt
wymywa wyrazistą rynnę, głęboką na ok. 2-2,5 m. Wówczas każdy wrzynający się w wodę cypel, każdy
krzak kusi wędrującego przystawkowicza.
Najznakomitsze są te ujażdżki, które zaburzają nurt na kilka metrów w głąb rzeki. Woda za przeszkodą
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 01:06
Portal Muskie.Pl
stoi lub nieznacznie "kręci", zaś na lekko zamulonym dnie, szczególnie na granicy wartu, osiada
mnóstwo jadalnych kąsków.
Po znalezieniu takiego miejsca, sięgam do woreczka z zanętą i wrzucam w prąd u szczytu ujażdżki
niewielką garść zanęty. Część z niej porwana zostanie przez nurt i - być może - przywabi ryby ze sporej
nawet odległości. Jednak większość osadzi się na pograniczu szybkiej i wolnej wody. Z pewnością
przytrzyma na moment wędrujące wzdłuż brzegu ryby.
Przynętę podaję w nurt, tuż za granicę wartu. Pozwalam osiąść na dnie ciężarkowi, daję mu nieco
spłynąć. Przystawka zakłada ustawienie gruntu większe od głębokości łowiska. Czasem nawet
dwukrotnie większe. Pozwala to na ulokowanie spławika w strefie wody stojącej lub płynącej bardzo
wolno i daje możliwość umieszczenia przynęty w nurcie lub na jego pograniczu. Niewielki odcinek żyłki
poddany jest naporowi wody, dzięki temu przynęta nie spływa.
Z reguły zaczynam od czerwonych robaków, jeżeli nie ma brań, zmieniam je na białe, a później kuszę
ryby przynętami roślinnymi. Po znalezieniu tej właściwej, trzymam się jej bardzo długo, aczkolwiek
zdarzają się sytuacje, że w następnym, nawet niezbyt odległym stanowisku poszukiwania trzeba będzie
zacząć od nowa.
Po podaniu zestawu, odkładam wędzisko na podpórki, wybieram luzy żyłki, dbając jednak o nieznaczny
zwis, rozsiadam się wygodnie i wpatruję w spławik. Czekam na nadejście ławicy.
Brania są wyraźne, aczkolwiek bardzo różne. Spławik wpada w drgawki - to może być certa lub mały
leszczyk. Spławik drgając odpływa na rzekę - to pewnie krąp lub brzana...Zatapia się nagle - to kleń, jaź
albo wielki jak łopata leszcz...
Jeśli doczekam się brań, to po wyholowaniu pierwszej ryby wrzucam do wody drugą garść zanęty.
Rzadko się zdarza, by w najlepszym nawet miejscu brania trwały dłużej niż pół godziny. Wówczas
zmieniam stanowisko. Chyba, że ogarnie mnie błogie lenistwo - wówczas znowu nęcę i czekam na
powrót stada lub na ławicę następną. Jeżeli w sadzu mam kilka leszczy, to mogę być pewien, że powrócą
najpóźniej za godzinę. Dotrą do krańca żerowiska, spłyną w dół całym stadem i znów rozpoczną
wędrówkę po pograniczu nurtu.
Po odejściu ryb zaczynam żerować ja, zbieram chrust, rozpalam ognisko, nadziewam na patyk kiełbaskę.
Najczęściej, kiedy zaczynam jeść, następuje branie. Nie trzeba rzucać kanapki na ziemię. Przystawka to
technika przyjazna dla wędkarza. Jeśli to nie kleń, to zdąży się odłożyć jedzenie, pochylić nad kijem,
zaciąć i rozpocząć hol. Może na końcu zestawu zawiśnie leszczowa łopata spod krzaczka.
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 01:06

Podobne dokumenty