Relacje nauczyciel-rodzic-uczeń - Siła artefaktów

Transkrypt

Relacje nauczyciel-rodzic-uczeń - Siła artefaktów
Siła artefaktów
Często zapominamy, jak bardzo
ważne są w szkole artefakty. Zwłaszcza
jeżeli dotyczą kontaktów z rodzicami…
Dzwonek. Korytarz pełen gimnazjalistów.
Ruch
i
zgiełk.
Przed
pokojem
nauczycielskim grupa uczniów głośno
komentuje jakieś zdarzenie, w ich
rozmowie dominuje język przerwy wyraźnie odcinający się od oficjalnego języka lekcji. Wzdłuż
korytarza spacerują uczennice. Inne siedzą na podłogach, opierając się o ściany, czytają, coś piszą lub
przepisują, stukają w klawiaturę blatów telefonów komórkowych i smartfonów, ktoś biegnie, ktoś
krzyczy, ktoś śmieje się, niektórzy jedzą – typowy obraz przerwy międzylekcyjnej. Nie opodal drzwi do
pomieszczenia dla nauczycieli stoi kobieta. Cierpliwie czeka. Po pewnym czasie puka. Jakiś czas czeka.
Puka ponownie… Ktoś otwiera. Ktoś kogoś wywołuje. Wychodzi nauczyciel z dziennikiem. Otwiera
dokument, wertuje strony. Rozmowa wychowawcy z rodzicem… Po chwili do stojących dołącza
jeszcze jeden nauczyciel. Przerwa trwa, rozmowa toczy się… Pedagodzy rzetelnie informują kobietę
o postępach bądź problemach… Taki czy podobny obrazek znany jest i nauczycielom, i rodzicom.
Istnieje w szkole potrzeba kontaktu i przekazywania informacji częstsza niż przewidywane
kalendarzem zebrania z rodzicami (tak zwane wywiadówki – choć nazwa ta niezbyt dobrze się
kojarzy, zwłaszcza uczniom). Kiedy przyjmujemy rodzica w szkole, warto niekiedy zastanowić się nad
formą.
Wystarczy opowiedzieć sobie na kilka pytań. Czy i ja chciałbym, by informacje dotyczące
mojego dziecka przekazywane były w warunkach przerwy? Jakiegoś pośpiechu, gdzie imperatyw
czasu odgrywa istotną rolę, bo przecież nauczyciel będzie musiał za chwilę wyjść na kolejną lekcję
albo do innych zajęć. Czy w kontaktach z nauczycielem nie oczekiwałbym atmosfery dyskrecji, jakiejś
intymności, czego przerwa – a zwłaszcza obecność uczniów – zapewnić nie może? Czy nie
spodziewałbym się raczej rozmowy indywidualnej, bez „wsparcia” osób trzecich – innych nauczycieli,
którzy przy okazji mojej wizyty w szkole też postanowili coś dodać (dobrze, jeżeli są to superlatywy,
gorzej jeżeli mam problemy z dzieckiem – co zdarzyć się przecież może)? To, oczywiście, hipotetyczna
sytuacja, bo mogę przecież rozmawiać w innym miejscu, innej sytuacji: na przykład w sali lekcyjnej po
lekcjach, wtedy warunki będą względnie dobre… Piszę o tym dlatego, ponieważ warto zadbać
o artefakty. Jak przyjmujemy rodzica. Gdzie z nim rozmawiamy. Jakim czasem dysponujemy.
Czy jesteśmy w stanie zadbać o komfort rozmowy. Rzecz jest ważna nie tylko wtedy, gdy rodzic
przychodzi niespodziewanie, właśnie w czasie przerwy – bo niekiedy tylko takim czasem dysponuje,
ale przede wszystkim wtedy, gdy to nauczyciel „zamawia” rodzica do szkoły. Warto też odpowiedzieć
sobie na pytanie: Jaki obraz szkoły i nauczyciela jawi się, gdy rozmowa na temat dziecka przebiega
w warunkach przerwy, zgiełku i przy „zainteresowaniu” osób postronnych (na przykład uczniów)?
Dlatego może warto pomyśleć o osobnym pomieszczeniu, przeznaczonym do kontaktów
z rodzicami. Wtedy gdy ich wzywamy i zwłaszcza wtedy, gdy przychodzą nagle, a rozmowy nie można
odkładać… Rodzic jako klient szkoły powinien mieć pewność, że zostanie przyjęty profesjonalnie,
nie może pojawić się tu myśl o jakiejś improwizacji, bylejakości. Od rozmowy przecież wszystko się
zaczyna. Od pierwszych wrażeń, jakie szkoła zrobi na rodzicu. I czynnik, moim zdaniem najistotniejszy
– czas. Rodzic musi mieć poczucie, że czas, jaki poświęca na rozmowę, jest przede wszystkim jego
czasem. Zatem rutynowa rozmowa nauczyciela z rodzicem, wychowawcy z matką lub ojcem ucznia
jest jednym z najważniejszych artefaktów, poprzez które postrzegana jest szkoła… I sprawa równie
istotna – sposób przekazywania informacji: rzecz jasna rzeczowy; ale jakże często wzbogacamy
go tonem dramatyzmu, moralizujemy, udzielamy rad i jesteśmy oszczędni w pochwałach, nawet jeśli
powód do chwalenia jest… Tymczasem rodzic niekoniecznie chciałby słyszeć same minusy,
bo przecież najczęściej wzywany jest, by posłuchać o mankamentach dziecka. Nawet przy okazji
takich spotkań warto wydobyć pozytywy, które w głębi każdego ucznia są, a które w toku jego
edukacyjnej przygody z pewnością ujawniają się… Mówiąc o pozytywach, równoważymy ciężar
mankamentów – stwarzamy też pretekst do refleksji zarówno rodzica, jak i ucznia. Bo i rodzic, i uczeń
spodziewali się przede wszystkim reprymendy, ale oprócz niej usłyszeli pochwałę, która jak wiadomo
motywuje do zmian najbardziej…