Rozwaga nr 5-2007 (wrzesień).indd

Transkrypt

Rozwaga nr 5-2007 (wrzesień).indd
www.nszz-stocznia.pl
NR 5/24 września 2007
Rozwaga
i
ISSN 1641-6112
STOCZNIA GDAŃSKA
Fot. Wojciech Mielewski
Stoczniowcy w Brukseli
O inwestorach, demonstracji związkowców w Brukseli i nadziejach na przyszłość mówi Andrzej Jaworski,
prezes Stoczni Gdańsk.
Byłem i jestem optymistą
– Na jakim etapie są negocjacje z potencjalnymi inwestorami?
– 10 sierpnia 2007 roku Walne
Zgromadzenie Akcjonariuszy upoważniło zarząd Stoczni Gdańsk do przeprowadzenia nowej emisji akcji na kwotę
400 milionów złotych. Założyło tym
samym, że cała ta emisja może zostać
objęta, zgodnie z wytycznymi Unii
Europejskiej, przez podmioty prywatne. Przedstawiciele Rady Nadzorczej i
Walnego Zgromadzenia mieli duże wątpliwości, czy znajdzie się jakikolwiek
podmiot, który „włoży” tak olbrzymie
pieniądze? Tym bardziej, że w ubiegłym
roku wycena Stoczni Gdańsk opiewała
na kwotę 12,5 miliona złotych. Proponowano podwyższyć kapitał niższą
kwotą, np. 105 milionów złotych. Zarządowi jednak udało się przekonać zarówno Radę Nadzorczą, jak i właścicieli
do tego, ażeby suma 400 milionów była
wiążąca. Zarząd miał świadomość, że
jeśli dojdzie do tej transakcji, to będzie
ona największą gotówkową transakcją
w dziejach polskich stoczni.
Walne Zgromadzenie upoważniło zarząd Stoczni Gdańsk do przeprowadzenia transakcji. Złożyliśmy
więc dotychczasowym akcjonariuszom,
zgodnie z Kodeksem Handlowym, ofertę objęcia akcji i termin pierwszego
zapisu został wyznaczony na dzień 10
2
Rozwaga i
września 2007 roku. Zaznaczono jednocześnie, że wpłata za akcje powinna
znaleźć się na koncie Stoczni Gdańsk
najpóźniej w dniu 11 września 2007
roku.
Stała się rzecz dla nas niesłychanie istotna i ważna. Już 4 września
tego roku wpłynęło pismo od Spółki ISD
Polska informujące, że firma ta chce objąć wszystkie nowe akcje. Jednocześnie
ISD wpłaciło na konto Stoczni Gdańsk
pierwszą transzę celem potwierdzenia
transakcji.
W tym samym czasie otrzymaliśmy również pismo od Agencji
Rozwoju Przemysłu wzywające zarząd do przedłużenia okresu zapisu na
akcje do 22 października 2007 roku, a
zamknięcie całego procesu nie wcześniej niż do 31 grudnia 2007 roku. Zarząd przyjął stanowisko, że wydłużanie
procesu prywatyzacji jest sprzeczne z
interesami spółki, a jednocześnie może
działać na szkodę akcjonariusza mniejszościowego, który zastosował się do
wcześniejszych terminów. Jednocześnie rozpoczęły się negocjacje zarządu
ze wszystkimi akcjonariuszami, które
doprowadziły do wspólnych uzgodnień
odnośnie przesunięcia daty pierwszego
zapisu i ustanowiły nową datę na dzień
15 października 2007 roku. Termin został określony jako ostateczny dla innych inwestorów, którzy chcieliby potwierdzić wolę zakupu akcji.
– Co to faktycznie oznacza
dla stoczni?
– Postawa inwestorów to dla
nas bardzo ważna informacja, która
potwierdza, że pracownicy Stoczni
Gdańsk mieli rację nie godząc się na zeszłoroczną sprzedaż firmy za śmiesznie
niską kwotę 12,5 miliona złotych. Po
roku samodzielnego funkcjonowania
jednoznaczne jest, że firma warta jest
czterdzieści razy więcej. Istotne jest dla
nas także to, że ISD potwierdziło swoje
intencje wpłacając pieniądze na konto
Stoczni Gdańsk oraz zapowiedziało,
iż na pewno nie ograniczy produkcji,
a nawet będzie wolało spłacić pomoc
publiczną uzyskaną w poprzednich latach od państwa, niż doprowadzić do
zamknięcia dwóch pochylni.
– Jak pan ocenia akcje „Solidarności” w Brukseli?
– Była to bardzo rzeczowa i
spokojna manifestacja, która pokazała
krzywdę Stoczni Gdańsk. Uświadomiła wielu osobom, że nie można zgodzić
się na to, aby spośród trzech polskich
stoczni, to Stocznia Gdańska – która
otrzymała najmniejszą, mikroskopijną pomoc publiczną w porównaniu do
pozostałych, w ostatnich latach została
ograbiona z bardzo wartościowych terenów wycenianych na setki milionów
EURO, ma obecnie najlepszą sytuację
ekonomiczną spośród trzech wspomnianych i jest liderem w procesie prywatyzacji – miała ponosić dodatkową
karę w postaci zamknięcia dwóch pochylni. W tym samym czasie pozostałe
stocznie mają zamknąć tylko po jednym
urządzeniu do budowy i wodowania
statków. Członkowie „Solidarności”
słusznie pytali, czy ta decyzja nie ma
nic wspólnego z faktem, że praca na
pochylniach przeszkadza inwestorom
zachodniej Europy do rozpoczęcia budowy luksusowych apartamentowców
na terenach przyległych do pochylni, a
nam wcześniej odebranych.
– Czy sądzi pan, że Komisja
Europejska zmieni zdanie w sprawie
gdańskich pochylni?
– Tego nie wiem. Sądzę jednak,
że najważniejszą rzeczą jest to, że temat,
który do tej pory znajdował się w gestii
kilku osób, a obarczony był klauzulą tajności, w tej chwili stał się tematem publicznym. Werdykt będzie musiał zostać
ogłoszony w świetle kamer.
– Jest pan optymistą czy pesymistą co do przyszłości zakładu?
– Nie wiem jakie rozstrzygnięcie przyniesie Bruksela, ale jeśli dojdzie
do prywatyzacji nikt nam nie przeszkodzi. Co do przyszłości Stoczni Gdańsk
zawsze byłem i jestem optymistą.
– Wyjeżdżając do Brukseli liczyliśmy na to, że jest ważne to, co zrobiła Stocznia Gdańsk dla demokracji w
Polsce i w Europie – mówi Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący stoczniowej „Solidarności, po spotkaniu
z dwoma komisarzami UE. – Nasza wizyta tam, oprócz charakteru historycznego, nabrała również wymiaru
politycznego i ekonomicznego.
Unia tak, restrykcje nie
31 sierpnia. Stoczniowcy protestowali w Brukseli
31 sierpnia minęła 27 rocznica podpisania Porozumień Gdańskich.
Otworzyły one drogę do zmian w Polsce, które przyniosły Polakom i innym
narodom wolność. Ten dzień wybrali też
związkowcy z „Solidarności” w Stoczni Gdańsk, aby zaprotestować przed
siedzibą Komisji Europejskiej przeciw
ograniczeniu produkcji w swoim zakładzie.
„Solidarność” zwycięży znów
W podróż do stolicy Unii Europejskiej wybrało się 29 sierpnia stu
stoczniowców z zakładowej „Solidarności”. Wcześniej złożyli kwiaty pod
Pomnikiem Poległych Stoczniowców,
odśpiewali hymn Polski i hymn „Solidarności”. Zanim wsiedli do autokarów,
Karol Guzikiewicz przypomniał im,
dlaczego jadą do Brukseli.
– Stoczniowcy po raz kolejny
muszą walczyć o swój zakład – mówił
wiceprzewodniczący „Solidarności” w
Stoczni Gdańsk.
– Domagamy się od Unii Europejskiej, aby pozwoliła pozostawić
w stoczni jeszcze do 2012 roku dwie
pochylnie. W tym czasie przyszły inwestor zdoła wybudować nowe urządzenie
do wodowania i zakład będzie mógł
zlikwidować drugą pochylnię. Obecnie,
stocznia z jedną pochylną nie ma szans
na przetrwanie.
Stoczniowcy zabrali ze sobą
transparenty, niebieskie koszulki stoczniowe i białe z napisem „Solidarność”.
– Postanowiliśmy, że pojadą
przede wszystkim mężczyźni – mówi
Karl Guzikiewicz. – To ze względu na
bezpieczeństwo. Nie jechaliśmy rozrabiać na ulicach Brukseli, ale organizowaliśmy wiele manifestacji i wiemy, że
różnie na nich bywało.
Podróż trwała prawie 20 godzin. Do Brukseli związkowcy przyjechali 30 sierpnia po południu. Po-
stanowili
nie
odpoczywać,
tylko przygotować grunt na
jutrzejszą manifestację. Ruszyli główną aleją
handlową Passage de Nord i
zaczęli rozdawać ulotki. Mieli ich 20 tys.,
były napisane w
języku polskim
i
angielskim.
Mieszkańcy
miasta traktowali ich życzliwie, stoczniowców witali także
Polacy
tam
pracujący, ale
również wielu zagranicznych turystów.
Związkowcy idąc ulicami Brukseli śpiewali piosenki sierpniowe i wołali przez
megafon hasła: „Stocznia Gdańsk”,
„Gdańsk Shipyard”, „Solidarność zwycięży znów”. Byli we wszystkich najważniejszych miejscach miasta, między
innymi pod pomnikiem słynnego Manneken Pis, który jest symbolem Brukseli. To postać nagiego, siusiającego
chłopca. Dwa lata temu z okazji 25-lecia powstania „Solidarności”, rozgorzała narodowa dyskusja, czy należy pozwolić, by założyć mu strój gdańskiego
stoczniowca dla upamiętnienia tamtej
rocznicy. W końcu jednak władze miasta zdecydowały, że nic nie stanie się
narodowemu symbolowi, jeżeli zostanie przyodziany w strój, który nosili ci,
którzy walczyli o demokrację w Polsce
i Europie.
Grupa trzydziestu osób z Karolem Guzikiewiczem i Fryderykiem Radziuszem,
obaj wiceprzewodniczący stoczniowej
„Solidarności”, postanowiła rozpoznać
teren przed jutrzejszą manifestacją.
– W polskich miastach wiemy,
gdzie najlepiej się ustawić, jak działać
– tłumaczy Radziusz. – Tam byliśmy
na obcym terenie.
Potem padło hasło, by wejść
do budynku Komisji Europejskiej. Była
to godzina, kiedy unijni urzędnicy wychodzili z pracy. Wykorzystali to stoczniowcy i im również zaczęli rozdawać
ulotki. Wtedy pojawiła się policja oraz
armatki wodne, która chciała wyprosić ich z budynku. Tłumaczono im, że
chyba pomylili daty, bo manifestacja
ma się rozpocząć dopiero jutro. Polacy udawali, że nie rozumieją, co się do
nich mówi. Wiedzieli, że język polski
jest językiem urzędowym UE i policja
musi mieć tłumacza. Znaleziono go
dopiero po dwóch godzinach. W tym
czasie związkowcy cały czas rozdawali
ulotki.
– Sprawdziliśmy w ten sposób
również czujność policji i jej reakcję
Rozwaga i
3
– tłumaczy Guzikiewicz. – Zaczęliśmy
układać plan na następny dzień.
Do hotelu nie można było jednak jeszcze jechać, bo kierowca musiał
mieć 9-ciogodzinną przerwę. Stoczniowcy dotarli tam dopiero koło trzeciej
w nocy. Spali tylko trzy godziny, bo o 6
rano była pobudka.
Mała pomoc,
duże restrykcje
W rocznicowy dzień, 31 sierpnia, pod siedzibą KE przy Rue de la Loi
o godz. 11.00 gdańscy stoczniowcy rozpoczęli swój jeden z najważniejszych
protestów. Jest to pierwsza manifestacja
robotników w Brukseli. Uzbrojeni w
ulotki, transparenty i megafony, syreny
hałasowali, by wyrazić swoje zaniepokojenie decyzjami KE.
– Demonstracja była legalna,
wcześniej uzgodniona – tłumaczy Karol
Guzikiewicz. – Zaczęliśmy rozkładać
transparenty i flagi.
Stoczniowcy śpiewali hymn
„Solidarności” i piosenkę Jana Pietrzaka „Żeby Polska była Polską”. Na
transparentach namalowane były hasła:
„Unia tak, korupcja nie”, „Mała pomoc,
duże restrykcje”, „Moskwa nie zniszczyła stoczni, dzisiaj Bruksela chce to
zrobić”.
Policjanci byli przygotowani. Mieli
tarcze i armatki wodne. Najbardziej flamandzkich funkcjonariuszy niepokoiły
niebieskie kaski na głowach stoczniowców. Okazało się, że paradowanie w
nich po ulicach Brukseli jest zakazane.
Demonstracja miała charakter pokojowy. Wydarzenie było na żywo relacjonowane przez wiele ekip telewizyjnych
z różnych krajów. Dzięki temu sprawa
Stoczni Gdańsk stała się znana niemal
w całej Europie. Cel wyprawy zaczął
się więc pomału realizować.
Najważniejszym punktem dnia
miało być spotkanie z Neelie Kroes,
unijnym komisarzem ds. konkurencji.
Od jej decyzji bowiem zależy, jakie postanowienie podejmie KE. Jeżeli każe
zamknąć dwie pochylnie i stocznia tego
nie uczyni, to będzie musiała zwrócić
pomoc publiczną w wysokości nawet
do 200 mln zł.
Gesty i symbole
– Do ostatniej chwili były
uzgadniane spotkania z unijnymi komisarzami: Neelie Kroes i Vladimirem
Spidla. Wszyscy eurodeputowani sta-
4
Rozwaga i
rali się nam pomóc. Jesteśmy bardzo
wdzięczni Jerzemu Buzkowi. Był chory
i nie mógł się z nami spotkać, ale to on
zorganizował spotkanie z komisarzem
Vladimirem Spidla.
Jak wspominają to stoczniowcy, wbrew konfliktom, które mają miejsce w kraju, w Brukseli politycy działali
ponad podziałami partyjnymi.
Zanim trzyosobowa delegacja udała się do pani komisarz Neelie
Kroes, stoczniowcy musieli przekonać
ochronę, by wpuścić ich do budynku.
Nie chciano im uwierzyć, że pani komisarz chce się z nimi spotkać.
– Po oficjalnej części, kiedy
zostaliśmy bez dziennikarzy, chciałem
wręczyć pani Neelie Kroes petycję, ale
kazano mi zawrócić na miejsce – opowiada Guzikiewicz. – Wtedy pani komisarz wstała, podeszła do mnie i sama
odebrała petycję. Wszyscy byli tym gestem zdziwieni. Oznaczało to, że urzędnik jest dla obywatela, a nie odwrotnie.
Rozmowa z Neelie Kroes odbywała się w miłej atmosferze, ale padały również ostre słowa.
– Tłumaczyliśmy, co wydarzyło się ze
stocznią od 1997 roku – mówi Fryderyk Radziusz. –
O wyprowadzaniu pieniędzy, oraz o tym, że do stoczni
nie wpływała gotówka. Jedyna pomoc,
jaką otrzymaliśmy to były gwarancje
i poręczenia. To były często wirtualne
pieniądze.
Stoczniowcy wyjaśniali, że
wielu polityków chciało coś politycznie
„ugrać” na związkach z historycznym
przedsiębiorstwem. Wyjawili również
osoby i podmioty, które mogły lobbować na niekorzyść Stoczni Gdańsk.
Związkowcy nie liczyli, że
pani komisarz podejmie podczas spotkania decyzję. Byli jednak zadowoleni,
bo Neelie Kroes obiecała im, że dokładnie sprawdzi i przeanalizuje to, co usłyszała od stoczniowców.
Na zakończenie spotkania pani
komisarz poprosiła o kask stoczniowy.
Do wspólnego zdjęcia pozowała w z
błękitnym kaskiem na głowie i z wpiętym znaczkiem „Solidarności”.
Jak Polak z Czeche
Potem związkowcy spotkali
się z Vladimirem Spiglem, komisarzem
UE ds. społecznych.
– To była bardzo ciepła rozmowa – opowiada Karol Guzikiewicz.
– Pan komisarz wszystko doskonale
rozumiał. Sam przecież był premierem
kraju, który przeszedł transformację
ustrojową. Pan premier Jerzy Buzek
przyjaźni się z nim i zapewne wiele
spraw mu wyjaśnił. Jesteśmy mu za to
bardzo wdzięczni.
Vladimir
Spidla
obiecał
stoczniowcom, że dopóki nie otrzyma
wszystkich i jasnych informacji, będzie
blokował podjęcie decyzji przez KE.
– Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej wizyty – mówi Radziusz.
– Szkoda, że nie możemy podziękować
pani Danucie Hübner, naszej polskiej
komisarz, której nie mieliśmy szans
spotkać w Brukseli.
Stoczniowcy powrócili do
Gdańska z nowymi nadziejami. Cztery
dni później odbyła się w Parlamencie
Europejskim debata na temat Stoczni
Gdańsk.
Duży krok
ku prywatyzacji
Tego samego dnia dla stoczni
nadeszła pierwsza dobra wiadomość.
ISD Polska, firma należąca do ukraińskiej firmy Donbas złożyła wiążącą
ofertę na objęcie całej emisji akcji zakładu. Oznacza to, że gotowa jest wyłożyć 400 mln zł., stając się tym samym
właścicielem pakietu większościowego. Ta oferta oznacza, że nawet jeśli nie
znajdzie się inny inwestor, dojdzie do
prywatyzacji stoczni. Według prezesa
ISD Polska, Konstantego Litwinowa,
firma liczy się nawet ze zwrotem części
pomocy publicznej. Wszystko zależy
od kwoty, jaką ustali Komisja Europejska. W tej chwili mówi się o wysokości
od 30 do 200 mln zł.
Potencjalny inwestor ma już
plany dotyczące rozwoju stoczni. W
przyszłości zakład miałby nadal budować statki, ale również zająć się produkcją konstrukcji stalowych, na przykład mostów.
Według Konstantego Litwinowa, ISD Polska liczy się z tym, że 400
mln zł może nie wystarczyć na realizację tych planów. Firma gotowa jest zainwestować w przyszłości wyższą kwotę.
ISD Polska jest już właścicielem Huty
Częstochowa, która produkuje blachy
dla stoczni.
Decyzja KE w sprawie pochylni ma zapaść w połowie października.
Olga Zielińska
Drodzy Mieszkańcy Brukseli,
Jesteśmy przedstawicielami
załogi Stoczni Gdańsk S.A. (Polska).
Przybyliśmy tutaj, aby zaprotestować
przeciwko oczekiwanej decyzji Komisji Europejskiej, dotyczącej zamknięcia 2 pochylni z 3 używanych obecnie
przez naszą spółkę lub żądaniu zwrotu
pomocy publicznej.
Stocznie polskie są obecnie
w centrum uwagi mediów światowych,
w związku z dochodzeniem prowadzonym przez Komisję Europejską w
sprawie pomocy publicznej udzielonej
sektorowi stoczniowemu w Polsce.
Bez względu na wielkość kwoty pieniędzy, będącej przedmiotem badania, wszystkie pieniądze zostały użyte
do pokrycia błędów popełnionych w
przeszłości przez osoby zarządzające
zarówno ze strony władz kraju jak i zarządów firm.
Dlatego żądanie zamknięcia
2 pochylni lub zwrotu nieznanej kwoty pieniędzy przez Stocznię Gdańsk
uważamy za szczególnie krzywdzące
i prowadzące do utraty tysięcy miejsc
pracy zarówno w naszej stoczni, jak i
w firmach kooperujących.
Rozumiemy, że Komisja Europejska winna troszczyć się o sprawy
całej Zjednoczonej Europy, ale powyższa decyzja, jeśli zapadnie, osłabi przemysł stoczniowy w Europie, a pomoże
jedynie i przyniesie korzyści stoczniom
Dalekiego Wschodu.
Broniliśmy naszej stoczni wielokrotnie przez niewłaściwymi
i groźnymi decyzjami biurokratów,
szczególnie w czasach reżimu komunistycznego w Polsce i teraz mamy odczucie, że podobne niebezpieczeństwo
nadchodzi z Brukseli. W przeszłości
ryzykowaliśmy nasze życia, walcząc z
reżimem komunistycznym w naszym
kraju, co doprowadziło do usunięcia Rosyjskiej dominacji z Europy środkowej.
Obecnie domagamy się jedynie szacunku, rzetelnego podejścia
i zrozumienia od przedstawicieli i
urzędników Komisji Europejskiej dla
naszych wysiłków, dotyczących utrzymania naszej firmy.
31 sierpnia jest ważnym
dniem dla Polski, a szczególnie dla
nas stoczniowców, jako symbol walki
o wolność, niepodległość i godność
ludzką, dlatego jesteśmy tu dzisiaj.
Bruksela 31.08.2007
Pracownicy Stoczni Gdańsk
*ulotkę przygotowano w języku angielskim
Nie chcemy zamykać
Stoczni Gdańskiej
– Współpracujemy z polskim rządem, by zapewnić długoterminową
działalność Stoczni Gdańskiej – zapewniali stoczniowców w Brukseli
unijna Komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes i komisarz ds. zatrudnienia
i spraw socjalnych Vladimir Špidla.
W odpowiedzi na obawy
przedstawione przez delegatów stoczniowej „Solidarności”, Komisarz Kroes
uspokajała, że współpracuje z polskimi
władzami, aby zapewnić długoterminowe funkcjonowanie stoczni i zrównoważony stopień zatrudnienia na przyszłość.
– Nie chcemy zamykać Stoczni Gdańskiej, gdyby tak było, już dawno zażądalibyśmy spłaty pomocy publicznej – tłumaczyła Komisarz.
Komisarz Kroes dodała, że
zmiany zachodzące na rynku w ostatnich dziesięcioleciach zmusiły przemysł
stoczniowy w krajach europejskich do
restrukturyzacji. Dla wielu stoczni i regionów był to bolesny proces. Ale zrestrukturyzowane stocznie w całej Europie mają przed sobą jasną przyszłość.
Komisarz Kroes zaznaczyła, że pomoc
publiczna dla stoczni z Gdańska, Gdyni i Szczecina nie stanowi problemu
w oczach Komisji, pod warunkiem, że
Stocznia Gdańsk zredukuje moce produkcyjne, by zapobiec szkodliwemu dla
innych stoczni zakłóceniu konkurencji.
– Jesteśmy zobowiązani do zapewnienia, że wszystkie stocznie w Polsce, ale i w całej Europie, są traktowane jednakowo – podkreśliła komisarz.
– Stocznie w Szczecinie i Gdyni już
zgodziły się na ograniczenia i jestem
przekonana, że znajdziemy porozumienie w sprawie Gdańska. To nie oznacza
zamknięcia stoczni. Wprost przeciwnie,
chcę zobaczyć jak Gdańsk się restrukturyzuje i staje się przedsiębiorstwem
samodzielnym, odnoszącym sukcesy
i niewymagającym wsparcia publicznego. Skorzysta na tym stocznia, jej
pracownicy i cała gospodarka Polski.
Stocznia Gdańska odegrała kluczową
rolę w historii Europy, walce o wolność
i zjednoczoną Europę. Stocznia zasługuje na to, by w przyszłości być firmą
pewną i rentowną. Do tego zmierzamy.
Komisarz Špidla przypomniał,
że restrukturyzacja dotyka wielu sektorów w całej Europie i może być powodem obaw dla pracowników i ich
rodzin.
– Rozumiem ich uczucia – mówił. – Jednocześnie widzimy, że pomyślna restrukturyzacja tworzy miejsca
pracy i zapewnia pracownikom dobrą
przyszłość. Konstruktywny dialog z
udziałem społecznych partnerów będzie kluczowy w tym procesie. Jestem
przekonany, że w wyniku tego procesu
Stocznia Gdańska będzie konkurencyjna na międzynarodowym rynku.
Informacja pochodzi
ze strony internetowej
Parlamentu Europejskiego.
KE bada sprawę
W czerwcu 2005 Komisja Europejska zaczęła badać zgodność pomocy publicznej przyznanej polskim stoczniom z unijnym prawem konkurencji.
Jak wyliczono polskie stocznie otrzymały w sumie 1,3 mld EUR. W
lipcu 2007 KE zaakceptowała propozycje ograniczenia mocy produkcyjnych
w stoczni w Gdyni i Szczecinie, jako konieczny etap w procesie restrukturyzacji finansowanej ze środków publicznych.
O debacie na temat Stoczni Gdańskiej, która odbyła się
w Parlamencie Europejskim 4 września br. czytaj na str. 12-13.
Rozwaga i
5
nie byłoby możliwe bez
Szanowna Pani
wielkiego wysiłku włożoneNeelie Kroes
Komisarz ds.konkurencji go przez 3000 pracowników
W imieniu załogi
Stoczni Gdańsk niniejszym
pragniemy
zaprotestować
przeciwko spodziewanej decyzji Komisji Europejskiej
dotyczącej żądania zamknięcia dwóch pochylni (z pośród
trzech pochylni obecnie używanych przez Stocznię) lub
zwrotu otrzymanej pomocy
publicznej.
Biorąc pod uwagę
obecne okoliczności w jakich znajduje się Stocznia,
zarówno wykluczenie możliwości używania wszystkich
dostępnych pochylni, jak i
zmuszenie Stoczni do zwrotu pomocy publicznej, prowadziło by nieuchronnie do
upadku firmy która swego
czasu dała początek ruchowi „Solidarność”.
Obecnie,
Stocznia Gdańsk jest najbardziej
dochodowa ze wszystkich
głównych polskich stoczni – pomimo tego, że jest z
nich najmniejsza. Na koniec
pierwszej połowy bieżącego roku, po raz pierwszy od
kilku lat, Stocznia wykazała
zyski na każdym poziomie
rachunku zysków i strat – co
jest godne podziwu biorąc
pod uwagę problemy, które
wpływają na jej sytuacje, a
dokładnie:
- wysoki poziom zobowiązań
– głównie zobowiązań podatkowych i innych zobowiązań
publicznych skutkujących
wysokim poziomem stałych
wydatków finansowych,
- niska płynność,
- wstrzymania płatności,
- obciążenie przynoszącymi
straty kontaktami, do których
podpisania Stocznia była
przymuszana przez poprzedniego właściciela (Stocznia
Gdynia).
Osiągnięcie zysków
6
Rozwaga i
Stoczni, którzy brali udział
w procesie restrukturyzacji
firmy – wysiłek, który zostałby kompletnie zmarnowany,
jeżeli Komisja Europejska
nakaże Stoczni ograniczenie
produkcji do tylko jednej z
trzech dostępnych pochylni.
Zmuszenie Stoczni Gdańskiej do zamknięcia
dwóch z trzech pochylni
może w konsekwencji doprowadzić do:
1. Utraty marginesu obecnie
wypracowanego na dwóch
pochylniach wyznaczonych
do zamknięcia. Na jednej pozostałej pochylni – Stocznia
miałaby możliwość budowania maksymalnie 4 statków
rocznie, kiedy w celu pokrycia wszystkich swoich kosztów stałych – wymagane
byłoby budowanie minimum
12 statków rocznie!
2. Obniżenie rocznego potencjału produkcyjnego Stoczni
o około 70 000 – 100 000
CGT – doprowadziłoby do
jej marginalizacji na europejskim rynku budowy statków i w konsekwencji dalej
obniżyło udział Unii Europejskiej w Światowym Rynku Budowy Statków.
3. Byłoby konieczne zwolnienie odpowiedniej liczby
pracowników, a w przypadku bankructwa prawie 3000
ludzi znalazło by się bez
pracy w samej Stoczni, i kilka tysięcy więcej w firmach
kooperujących.
4. Konieczność poczynienia
zmian w planie restrukturyzacyjnym obecnie wdrażanym przez Stocznię. Biorąc
pod uwagę fakt, że Stocznia
już wykorzystała wszystkie
zidentyfikowane
„nisko-kosztowe” możliwości restrukturyzacyjne – nowy
plan restrukturyzacji prawie
na pewno wymagałby nowe-
go kapitału – którego firma
nie ma. Niepowodzenie w
dalszej restrukturyzacji firmy może ostatecznie doprowadzić do utraty płynności i
bankructwa.
5. W celu zamknięcia pochylni Stocznia musiałaby
ponieść koszty demontażu
i przeniesienia dźwigów
operujących na tych pochylniach, chociaż jednocześnie,
Stocznia nie odczułaby żadnych pozytywnych finansowych efektów takiej operacji
– gdyż koszty stałe nie są generowane przez pochylnie.
6. Ograniczenie Stoczni do
tylko jednej pochylni ograniczyłoby jej zdolność do
realizacji zyskownych zamówień, t.j. do pokrycia
kosztów stałych, nadwyżka
finansowa generowana przez
zamówienia realizowane na
jedynej pochylni musiałyby wzrosnąć dwu lub trzykrotnie, co (zakładając że to
możliwe) wymagałoby nowych inwestycji nakierowanych na skrócenie procesu
produkcji.
7. Puste pochylnie byłyby
prawie na pewno wynajęte
innej konkurującej firmie
(gdyż Stocznia nie jest ich
właścicielem) – w którym
to przypadku utrudniłoby to
Stoczni pozyskiwanie nowych zamówień, utrzymanie opłacalnych cen, a także
utrzymanie na miejscu jej
najlepszych pracowników
– a jeżeli którekolwiek z powyższych miałoby się ziścić
– Stocznia najprawdopodobniej zbankrutowałaby.
8. Stocznia nieodwołalnie
utraciłaby swoje kontakty handlowe związane ze
statkami budowanymi na
pochylniach, które miałyby
zostać zamknięte.
Biorąc powyższe
pod rozwagę wierzymy, że
jedynym racjonalnym rozwiązaniem byłoby oparcie
strategii biznesowej Stoczni
na wszystkich trzech pochylniach. Byłoby możliwe
przetrwanie Stoczni Gdańskiej działającej na dwóch , a
nawet na jednej pochylni jak
sugeruje Komisja Europejska – ale byłoby to możliwe
tylko po głębokiej restrukturyzacji, która wymagałaby
pieniędzy (których Stocznia
nie ma) i/lub czasu – którego
Komisja Europejska wydaje
się nie być skłonna dać.
Rozumiemy, że Komisja Europejska działa w
najlepszym interesie całego
europejskiego przemysłu budowy statków, i że proponowane rozwiązania są podejmowane w celu zapewnienia,
że pomoc państwowa nie zakłóca konkurencji rynkowej
w Europie. Jednakże wymuszenie zamknięcia dwóch
pochylni nie jest właściwym
rozwiązaniem – i na pewno
nie wspomoże osiągnięcia
długo terminowej rentowności stoczni – przeciwnie,
uniemożliwiłoby to wygenerowanie jakiegokolwiek
zysku w ciągu najbliższych
5 lat. W konsekwencji prowadząc do upadku całej
firmy.
Ograniczenie zdolności Stoczni Gdańsk miałoby negatywne konsekwencje
nie tylko dla samej stoczni,
ale także dla całego europejskiego sektora budowy statków. W sytuacji nieustannie
narastającej konkurencji z
Chin i Korei Południowej,
Unia Europejska nie może
sobie pozwolić na ograniczanie europejskiego potencjału
produkcyjnego z własnej
woli.
Za Komisję Międzyzakładową
Karol Guzikiewicz
Bruksela 31.08.2007
*tekst przygotowano w języku
angielskim
Rozwaga i
7
Fot. Aldona Dybuk
Stocznia Gdańsk
Protest stoczni
Fot. Wojciech Mielewski
Spotkanie z komisarz do spraw konkurencji Neelie
Kroes.
Rozwaga i
8
31.08.2007
iowców w Brukseli
Spotkanie z komisarzem do spraw zatrudnienia, spraw
społecznych i równości szans Vladimirem Spidla.
Rozwaga i
9
Festyn 2007
10
Rozwaga i
Potrzebne są
szybkie decyzje
Z Karolem Guzikiewiczem, wiceprzewodniczącym NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej,
rozmawia Jacek Dytkowski.
– Panie wiceprzewodniczący, jakie są przyczyny protestu gdańskich
stoczniowców?
– Komisja Europejska niedawno postawiła ultimatum Stoczni Gdańskiej
nakazujące oddanie pieniędzy z pomocy publicznej
albo ograniczenie produkcji
statków na dwóch pochylniach. Przede wszystkim nie
zgadzamy się co do sum pomocy, o których mówi KE.
Przypisuje nam się kwoty,
których nie otrzymaliśmy.
Według KE, jest to ponad
190 mln zł, natomiast zgodnie z naszymi szacunkami
kwota ta wynosi około 60
mln zł, gdyż reszta wpłynęła
do Stoczni Gdynia. Co gorsza, do pomocy publicznej,
w tych 60 mln, zalicza się
również kredyty, które spłaciliśmy. Oddaliśmy je nie
tylko z odsetkami, ale również z prowizjami dla Skarbu Państwa, naszego ówczesnego poręczyciela. Zatem
ktoś żąda zwrotu czegoś, co
już wcześniej spłaciliśmy.
W związku z powyższym
okazuje się, że do zwrotu
pozostaje nam tylko 36 mln
złotych.
– Czy stocznia zdecyduje się na spłatę tej sumy?
– Zarząd stoczni
stwierdził, że jest w stanie
spłacić nawet te 60 milionów. Prawdziwym jednak
problemem nie są teraz pieniądze, tylko brak czasu.
Oczywiście, możemy się odwołać od decyzji KE do sądu
w Strasburgu i z pewnością
sprawę byśmy wygrali. Proces jednak trwałby miesiącami albo latami, a nam potrzebne są szybkie decyzje.
– Dlaczego? W
związku z jakimiś planami?
– Tak. Najpierw
jednak chciałbym przypomnieć nieco historii. Wiadomo, jak dotychczas traktowano Stocznię Gdańską.
Nieraz informowaliśmy o
jej rozkradaniu, o terenach,
które oddano do sprzedaży.
W dodatku po 1997 roku
jej nowy właściciel, ówczesny prezes Stoczni Gdynia
Janusz Szlanta, zamknął 4
z 7 istniejących pochylni.
Zostawił tylko te, o które
dzisiaj toczy się walka. Najdziwniejsze jednak jest to,
że nie są one stoczniowe,
tylko dzierżawione. Obecnie
stocznia potrzebuje funkcjonować z tą liczbą pochylni,
które posiada, do ok. 2013
roku. Wtedy zakończy się
proces przenoszenia pro-
dukcji na wyspę Ostów, po
wybudowaniu tam nowego
urządzenia. Nie byłaby to
już pochylnia ani dok, lecz
coś w rodzaju płyty betonowej. Wspomniane urządzenie korzysta z nowych
technologii, a za tym powinny iść pieniądze. Mamy
dwóch inwestorów zainteresowanych finalizacją tego
przedsięwzięcia: włoskiego
ukraińskiego. Jednak w tym
drugim przypadku właścicielem stoczni byłaby Huta
Częstochowa. Ona wykupiłaby pakiet większościowy.
Należy zaznaczyć, że huta
jest głównym producentem
blach dla przemysłu stoczniowego. To niezmiernie
istotne i korzystne dla wzajemnej współpracy. Między
innymi ceny blach byłyby
atrakcyjne dla stoczni.
– Co się zatem stanie, jeśli KE nie przyjmie
waszych postulatów?
– Zostanie zaha-
mowany proces sprzedaży.
Ucierpi również produkcja,
inwestorzy będą powstrzymywać się od inwestycji.
Część ludzi odejdzie, nie
widząc dla siebie żadnych
perspektyw, a inni zostaną zwolnieni. Jeśli bowiem
funkcjonować będzie jedna
pochylnia, stałe zatrudnienie
znajdą tylko kadłubowcy.
Wyposażeniowcy nie będą
mieli gdzie pracować. Żeby
bowiem zachować płynność
produkcji, powinno się równolegle budować przynajmniej dwa statki, a będzie to
niemożliwe przy jednej działającej pochylni. Oczywiście
Stocznia Gdańska zaskarży
decyzję KE do sądu, będzie
się odwoływać, ale to czas
działa na naszą niekorzyść.
Mam nadzieję, że do tego nie
dojdzie i KE przychyli się do
naszych postulatów.
– Dziękuję za rozmowę.
Szukam kwatery
Stoczniowiec poszukuje kwatery
dla czteroosobowej rodziny
(dwie osoby dorosłe i dwoje małych dzieci):
1 pokój, kuchnia, łazienka.
Leszek, kontakt: tel. 0 600 750 171.
Rozwaga i Solidarnoœæ – gazeta Komisji Międzyzakładowej
NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej
Redaktor naczelny: Katarzyna Dębska
Skład i red. techniczny: Edyta Sopolińska
Adres redakcji: 80-873 Gdańsk, ul. Na Ostrowiu 15/20, tel. 769-15-00, fax 769-14-41.
Uwagi prosimy kierować do sekretariatu Komisji Międzyzakładowej
NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej.
Rozwaga i
11
Debata poświęcona postępowaniu, jakie prowadzi Komisja Europejska w sprawie pomocy publicznej dla
Stoczni Gdańskiej, 4 września odbyła się w Parlamencie Europejskim. W debacie, w której głos zabrali niemal
wyłącznie polscy deputowani, posłowie apelowali do Komisji Europejskiej, aby podejmując decyzje dotyczące dalszych losów stoczni wzięła pod uwagę nie tylko aspekt ekonomiczny, ale także historyczną rolę, jaką
odegrała Stocznia Gdańska w przezwyciężeniu podziału Europy.
Stocznia Gdańska
zasługuje na sukces
Debata w Parlamencie Europejskim
Stoczni grozi znaczne ograniczenie produkcji
i redukcja etatów. Polskie
władze – jak ocenia Bruksela – nie przeprowadziły
skutecznej restrukturyzacji
zakładu, która pozwalałaby
mu na samodzielne funkcjonowanie na rynku wewnętrznym bez korzystania
z pomocy publicznej czyli
dotacji z kieszeni polskiego
podatnika.
Nie chcemy
stoczni zamknąć
– Komisja nie
chce zamknięcia Stoczni
Gdańskiej, która odegrała kluczowa rolę w walce o
wolność i zjednoczenie Europy – zapewnił komisarz
odpowiedzialny za sprawne
funkcjonowanie rynku wewnętrznego Charles McCreevy.
Komisja chce jedynie, aby podjęto restrukturyzację, która umożliwi stoczni
samodzielne funkcjonowanie
na konkurencyjnym rynku
Unii EUropejskiej. McCreevy podkreślił, że proces restrukturyzacji, jakiemu podlegał przemysł stoczniowy w
UE wszędzie był procesem
bardzo trudnym i doprowadził do zamknięcia wielu
stoczni w różnych rejonach
12
Rozwaga i
Europy.
– Wszędzie, gdzie
stosowano pomoc państwową Komisja Europejska
działała z pełną odpowiedzialnością, aby stworzyć
równe warunki konkurencji
dla wszystkich i dziś Komisja ma te same obowiązki
wobec Stoczni Gdańskiej
– powiedział McCreevy.
Irlandzki komisarz
zauważył, że Komisja Europejska opracowała wskazówki dotyczące restrukturyzacji
przedsiębiorstw, które są
zgodne z postanowieniami
Traktatu. Jednak w przypadku stoczni w Gdańsku jej
restrukturyzacja była odkładana przez wiele lat, a środki
nie zostały wykorzystane,
aby stworzyć trwałe miejsca
pracy.
– Utrzymywano firmę, która w normalnych warunkach rynkowych upadłaby – stwierdził McCreevy.
Plany KE
Komisja Europejska
chce wobec Stoczni Gdańskiej realizować trzy podstawowe cele. Pierwszym z
nich jest taka restrukturyzacja firmy, która umożliwi jej
samodzielne, choć być może
w mniejszej skali, funkcjonowanie na rynku. Kolejny,
to ograniczenie zakłóceń na
rynku tak, aby interwencja
państwa wobec stoczni nie
wyrządziła szkody innym
podmiotom na europejskim
rynku. W tym celu konieczne
będzie ograniczenie zdolności produkcyjnych. Restrukturyzacja Stoczni Gdańskiej
musi opierać się na własnych
zasobach zakładu pochodzących ze sprzedaży tych aktywów, które nie są kluczowe
dla stoczni lub z finansowania zewnętrznego. Trzecim
celem jest zapewnienie równego traktowania.
– Stocznie w innych
krajach, ale także pozostałe
stocznie w Polsce musiały
znacznie ograniczyć swoje
moce produkcyjne i Stocznia
Gdańska nie może być wyjątkiem – powiedział komisarz McCreevy.
Unijny
komisarz
przypomniał, że fundusze
Europejskie mogą być wykorzystywane, aby łagodzić
skutki transformacji i udzielać wsparcia finansowego
dotkniętym regionom.
–
Wielokrotnie
przypominaliśmy polskim
władzom o takiej możliwości – powiedział McCreevy.
– Stocznia Gdańska zasługuje na sukces i trwałą pozycję
w konkurencyjnym, europejskim przemyśle stoczniowym.
Żywy pomnik
Poseł Janusz Lewandowski (EPP-ED, PL)
powiedział, że jako eurodeputowany z Gdańska poczuwa się do podwójnej odpowiedzialności za los trzech
tysięcy miejsc pracy i zakładu, który ma rangę symbolu
w Polsce, ale i za przestrzeganie zasad racjonalnej gospodarki. Przypominając, że
z inicjatywą umieszczenia
tej debaty w porządku obrad
wyszła „skrajna europejska
lewica”, poseł Lewandowski
powiedział, że to jednak „nie
socjalistyczni marzyciele,
lecz praktycy realnego socjalizmu zwani u nas postkomunistami dwukrotnie w akcie
politycznej zemsty likwidowali Stocznię Gdańską, co
podcinało jej wiarygodność
ekonomiczną i jest jednym
ze źródeł dzisiejszych problemów”.
– Chciałoby się,
żeby te wielkie skupiska robotnicze, które były ostoją
„Solidarności” stawały się
teraz wzorami udanej transformacji, sukcesu ekonomicznego na wolnym rynku
– mówił Lewandowski. – Jest
to jednak szczególnie trudne
w branży stoczniowej, która
staje wobec konkurencji z
Dalekiego Wschodu Korei,
Chin, Wietnamu, gdzie decyduje nie tylko taniość siły roboczej, ale przede wszystkim
rozmaite otwarte i zakamuflowane formy interwencjonizmu państwowego. Warto,
by złożoność tych procesów
była uwzględniona przez
Komisję Europejskiej. Jeśli
się takie sprawy lekceważy,
skutkiem może być nie tyle
nowa ekonomiczna jakość,
ile skupiska frustracji i podłoże populizmu politycznego.
Poseł Bogusław Liberadzki (PSE, PL) przypomniał, że to właśnie w Stoczni Gdańskiej walczono o
prawa człowieka, o wolność
słowa, o wolne związki zawodowe, o godność ludzką,
o rozwój na kształt ówczesnej Europejskiej Wspólnoty
Gospodarczej.
– Jest to zatem
żywy pomnik, z którego powinniśmy być dumni, ale jest
też stocznia, może przede
wszystkim dzisiaj, jest przedsiębiorstwem produkującym
statki, o czym przypomnieli
stoczniowcy tydzień temu w
Brukseli – dodał eurodeputowany.
Europa ma serce
– Wchodząc do
gmachu Parlamentu Europejskiego przechodzimy obok
rzeźby, która powiada: Europe a coeur, Europa ma serce
– powiedział poseł Bronisław Geremek (ALDE, PL).
– Przekładając na język polityki oznacza to siłę europejskiego modelu społecznego.
Dziś ta historyczna stocznia
staje przed dramatycznym
poleceniem Komisji Europejskiej zredukowania swojej produkcji o dwie trzecie.
Poseł Geremek przekonywał, że należy zamknąć tylko
jedną, a nie dwie pochylnie
i przywrócić w ten sposób
szanse rentowności stoczni.
Należy także dać czas na
racjonalizację zarządzania
stocznią, po to, aby trzy tysiące robotników nie straciło
pracy.
–
Pragmatyzm
działań powinien iść w parze
ze zrozumieniem, że budujemy unię dla ludzi i dzięki
ludziom. Siła konstrukcji europejskiej zależy od tego jak
potrafimy być innowacyjni i
konkurencyjni, a jednocześnie jak potrafimy być wrażliwi na los słabych i miej
korzystających z dobrego
losu – mówił Bronisław Geremek.
– Dzisiaj Stocznia
Gdańska wychodzi z kłopotów finansowych. Zaczyna
pracować z zyskiem. Byłoby
wielkim nieporozumieniem,
gdyby w tym momencie
silne restrykcje finansowe
uniemożliwiły jej wypracowanie zysku finansowego i
odniesienie sukcesu przez
pracujących tam ludzi i nas
wszystkich – przekonywał
poseł Marcin Libicki (UEN,
PL).
Poseł Libicki zwrócił uwagę na zgodność poglądów w sprawie pomocy
dla Stoczni Gdańskiej niezależnie od różnic politycznych wszystkich mówców,
którzy zabierali głos w debacie poświęconej tej sprawie.
Stocznia musi zostać stocznią
Poseł Francis Wurtz
(GUE/NGL, FR) krytykował
Komisję Europejska za dogmatyzm.
– Jaka stocznia operuje bez dotacji? – pytał. Plan
przygotowany przez Komisję Europejską dla Stoczni
Gdańskiej uznał za nieprzekonywujący. Podkreślił, że
propozycje KE doprowadzą
do redukcji ponad tysiąca
miejsc pracy w stoczni.
– Wydaje się, że
problemy społeczne zupełnie
nie zajmują tej dyrekcji (ds.
konkurencji)
–powiedział
Wurtz. Apelował o ponowne
otwarcie dyskusji z przedstawicielami Stoczni gdańskiej
i Europejskiej Federacji
Metalowców, której celem
będzie m.in. zdefiniowanie
pomocy udzielonej stoczni.
– Byłoby bardzo
źle, gdyby placówka, która
obroniła się przed władzą komunistyczną musiała upaść
pod naporem dyrektyw Unii
Europejskiej – zauważył poseł Maciej Marian Giertych
(NI, PL). Proponowana przez
Komisję redukcja pochylni z
trzech do jednej pozbawiałaby ten zakład zdolności długoterminowej rentowności w
budowie statków. Potrzeba
co najmniej dwóch pochyli,
aby mogła być kontynuowana dochodowa działalność
stoczniowa.
– Polska respektuje obowiązujące przepisy
finansowe, ale wiemy, że
budowa statku, to nie jest
już tak wrażliwy sektor w
gospodarce Unii, by pomoc
Stoczni Gdańskiej mogła za-
kłócić rynek. Komisja musi
uwzględnić
specyficzny
charakter Stoczni Gdańskiej
– powiedział deputowany.
– Stocznia Gdańska musi
pozostać stocznią.
– Polscy stoczniowcy nie przyjechali do Brukseli, aby się żalić, wzbudzać
współczucie, czy prosić o
pieniądze – mówiła posłanka
Genowefa Grabowska (PSE,
PL). – Oni chcieli zaprotestować przeciwko decyzji,
która odebrali jako kolejny
wyrok śmierci na ich stocznię, na decyzję, która wyśle
na bruk przynajmniej tysiąc
pracowników.
Podkreśliła, że powinniśmy docenić protest
stoczniowców, którzy zorganizowali się sami.
– W ten sposób budujemy społeczeństwo obywatelskie – zakończyła posłanka Grabowska zwracając
uwagę na ogromne zaufanie
polskiego społeczeństwa do
UE.
Informacja pochodzi
ze strony internetowej
Parlamentu Europejskiego.
Eurodeputowani mówią jednym głosem
Karol Guzikiewicz,
wiceprzewodniczący stoczniowej „Solidarności”
– Prawicowi eurodeputowani skupieni w Unii na
rzecz Europy Narodów przygotowują materiał na temat
Stoczni Gdańskiej, który adresowany ma być do wszystkich
eurodeputowanych. Europosłowie zrzeszeni w tym klubie
lobbować będą 28 września br. na rzecz naszego zakładu.
Celem tej akcji jest, aby jak najwięcej eurodeputowanych
przekonać do konieczności złożenia podpisu pod oświadczeniem w sprawie obrony interesów Stoczni Gdańskiej.
Podczas debaty w sprawie Stoczni Gdańskiej,
która odbyła się 4 września, eurodeputowani, niezależnie od przynależności partyjnej, mówi jednym głosem.
W tym nasza nadzieja. Komisja Europejska nie podjęła
jeszcze decyzji więc nadal chcemy promować pozytywny
wizerunek Stoczni Gdańskiej.
Rozwaga i
13
Zapisy na kursy
jêzyka angielskiego i niemieckiego
Og³aszamy zapisy na kursy jêzyka angielskiego i niemieckiego dla pocz¹tkuj¹cych. Kurs organizuje Komisja Miêdzyzak³adowa NSZZ „Solidarnoœæ” Stoczni Gdañskiej. Program kursu obejmuje poziom nauczania dla pocz¹tkuj¹cych w szkole œredniej.
Pierwsze cztery godziny są lekcjami próbnymi, po których można podjąć ostateczną decyzję. Taki sam kursu poza
stocznią kosztuje od 20 zł do 30 zł za godzinę lekcyjną. U nas - 5 zł dla członka związku lub 10 zł dla niezrzeszonego.
Osoby zainteresowane winne są wypełnić zgłoszenie i oświadczenie w celu zaplanowania kursów oraz grupowania
osób według posiadanej wiedzy. Zgłoszenia należy wyciąć z gazetki i złożyć w sekretariacie związku.
Ankieta zg³oszeniowa
na kurs jêzyka angielskiego lub niemieckiego
1. Nr ewidencyjny ..........................�
2. Imię i nazwisko ..........................�
3. Wydział .......................................�
4. tel. praca ................................�
Jestem zainteresowany(a) kursem �
(proszę wybrać i wpisać rodzaj kursu)
Odpłatność: - członek związku 5 zł za godzinę lekcyjną
- niezrzeszony 10 zł za godzinę lekcyjną*
*- niepotrzebne skreślić
Oświadczenie
Ja niżej podpisany(a) wyrażam wolę uczęszczania na kursie. Jednocześnie wyrażam zgodę na potrącanie
z mojego wynagrodzenia odpłatności miesięcznej za 1 semestr.
Przyjmuje do wiadomości, iż w przypadku przerwania przeze mnie kursu zobowiązuje się pokryć koszty
związane z moim uczestnictwem w danym semestrze.
�
14
Rozwaga i
(czytelny podpis)
Porozumienie „Solidarności” z rządem
Płaca minimalna
wcześniejsze emerytury i budżetówka
Porozumienie, dotyczące kluczowych problemów pracowniczych,
wpisujące się w realizację idei solidarnego państwa, podpisali 27
sierpnia br. Janusz Śniadek, przewodniczący KK NSZZ „Solidarność”,
oraz premier Jarosław Kaczyński.
Zgodnie z porozumieniem,
ustalono wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2008 roku w
wysokości 1126 zł, co stanowi 40 proc.
prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w przyszłym roku. Rząd zadeklarował wolę podnoszenia płacy minimalnej w drodze dialogu z partnerami
społecznymi, tak by w 2010 roku mogła
ona stanowić 50 proc. przeciętnej płacy,
przy jednoczesnym ograniczaniu kosztów pochodnych, wynikających z wysokości płacy minimalnej.
Komisja Krajowa zobowiązała w czerwcu br. kierownictwo „S” do
ustalenia płacy minimalnej w wysokości
co najmniej 42 proc. płacy przeciętnej
w roku 2008, z jednoczesnym określeniem ścieżki wzrostu płacy minimalnej
do 60 proc.
Porozumienie zawiera także
ustalenia dotyczące wynagrodzeń w
sferze budżetowej, które mają wzrosnąć
w 2008 roku o 9,3 proc. Rząd ma też
wystąpić z inicjatywą ustawodawczą,
mającą na celu uchylenie od początku
2009 roku ustawy o negocjacyjnym systemie kształtowania przyrostu przeciętnych wynagrodzeń u przedsiębiorców,
zaś w przyszłym roku rząd deklaruje
podniesienie tego wskaźnika.
Do końca przyszłego roku ma być także
przedłużone obowiązywanie dotychczasowej ustawy o emeryturach i rentach z
Funduszu Ubezpieczeń Społecznych,
dotyczących wcześniejszych emerytur.
Ustawa miała obowiązywać wyłącznie do końca br., jednak nie udało się
uzgodnić tekstu nowej.
Rząd zobowiązał się też do realizacji
porozumienia, podpisanego z „Solidarnością” 10 lipca br., dotyczącego reformy ochrony zdrowia. W trybie pilnym
ma zostać skierowany do Sejmu projekt
ustawy o wzroście płac dla wszystkich
zatrudnionych w służbie zdrowia, w
kształcie wynegocjowanym z Sekretariatem Ochrony Zdrowia „S”.
(jw) Przedruk z „Biuletynu Solidarność”
nr 9 wrzesień 2007
Spełnienie przedwyborczych obietnic
Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczącz stoczniowej „Solidarności”.
– Porozumienie prospołeczne, które podpisał związek i rząd, jest realizacją
programu PiS „Solidarne Państwo”. To pierwszy rząd po 1989 roku, który w miarę
możliwości wywiązuje się z obietnic przedwyborczych. Podniesienie znacząco płacy
minimalnej, podwyższenie wynagrodzeń sferze budżetowej przewyższająca inflację,
znaczące podniesienie ulgi podatkowej na dzieci już w 2007 roku, dalsze obniżenie
składki rentowej oraz przedłużenie obowiązujących przepisów o emeryturach i rentach
do grudnia 2008 roku – jest również odpowiedzią na postulaty zawarte przez „Solidarność” w uchwale Komisji Krajowej. Porozumienie krytykowała opozycja, a także inne
centrale związkowe OPZZ oraz Forum Związków Zawodowych, wiedząc o tym, że
jest to duży sukces „Solidarności”. Mamy nadzieję, że przeciwnicy zmian nie wygrają
wyborów i rząd będzie mógł zrealizować swoje porozumienie.
Na zakończenie warto wspomnieć, że na mocy porozumienia oprócz tego, że
wysokość najniższej pensji będzie musiała zostać dostosowana do zapisów porozumienia, to wzrosną również dodatki z tytułu wysługi lat oraz tak zwane dodatki szkodliwe
– więcej o ok. 20 proc.
Kolejna, nowa propozycja
Rabaty
Zapomogi, pożyczki, chwilówki, dopłaty do szkoły, wycieczki,
kursy szkoleniowe – to wiele, ale już
nie tylko, mamy bowiem dla członków
związku „Solidarność” nową propozycję na tańsze codzienne zakupy, usługi
czy rozrywkę. Program „Grosik” skierowany jest do wszystkich członków
NSZZ „Solidarność”.
Ideą tego programu jest obniżenie kosztów życia codziennego. Budżety rodzinne nie rzadko są bardzo napięte i szukamy możliwości, aby taniej
zrobić zakupy. Przeważnie korzystamy
z różnych promocji, które są proponowane przez sklepy. Stałe analizowanie
cen jest uciążliwe, zazwyczaj nie ma
na to czasu. Każdy kto jest członkiem
„Solidarności” będzie mógł skorzystać
z ofert tańszych zakupów. Wynegocjowaliśmy stałe rabaty na zakupy towarów i usługi. Wszelkie opłaty związane
z kartą opłaca związek.
Wypełnianie formularzy o
przyznanie karty następuje w komisjach
wydziałowych oraz w sekretariacie
związku. Po wydaniu karty oraz podpisaniu umów ze sklepami będziemy informować na bieżąco w naszej gazecie
oraz na stronach internetowych, w tym
na ogólnokrajowej: www.solkarta.pl.
Początkowo nasze karty działać będą w sklepach, stacjach benzynowych i u usługodawców na terenie
województwa pomorskiego. Docelowo,
po podpisaniu umów, promocja obejmie cały kraj. Rabaty są zróżnicowane
wynoszą nawet 10 proc. Co ważne nie
powodują utraty innych rabatów, gdy
posiadasz np. kartę rabatową wydaną
przez dany sklep.
Zapraszamy do korzystania
z naszej nowej oferty
Inne związki tego nie mają
Warto należeć do Solidarności
Rozwaga i
15