Rozwaga nr 5-2007 (wrzesień).indd
Transkrypt
Rozwaga nr 5-2007 (wrzesień).indd
www.nszz-stocznia.pl NR 5/24 września 2007 Rozwaga i ISSN 1641-6112 STOCZNIA GDAŃSKA Fot. Wojciech Mielewski Stoczniowcy w Brukseli O inwestorach, demonstracji związkowców w Brukseli i nadziejach na przyszłość mówi Andrzej Jaworski, prezes Stoczni Gdańsk. Byłem i jestem optymistą – Na jakim etapie są negocjacje z potencjalnymi inwestorami? – 10 sierpnia 2007 roku Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy upoważniło zarząd Stoczni Gdańsk do przeprowadzenia nowej emisji akcji na kwotę 400 milionów złotych. Założyło tym samym, że cała ta emisja może zostać objęta, zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej, przez podmioty prywatne. Przedstawiciele Rady Nadzorczej i Walnego Zgromadzenia mieli duże wątpliwości, czy znajdzie się jakikolwiek podmiot, który „włoży” tak olbrzymie pieniądze? Tym bardziej, że w ubiegłym roku wycena Stoczni Gdańsk opiewała na kwotę 12,5 miliona złotych. Proponowano podwyższyć kapitał niższą kwotą, np. 105 milionów złotych. Zarządowi jednak udało się przekonać zarówno Radę Nadzorczą, jak i właścicieli do tego, ażeby suma 400 milionów była wiążąca. Zarząd miał świadomość, że jeśli dojdzie do tej transakcji, to będzie ona największą gotówkową transakcją w dziejach polskich stoczni. Walne Zgromadzenie upoważniło zarząd Stoczni Gdańsk do przeprowadzenia transakcji. Złożyliśmy więc dotychczasowym akcjonariuszom, zgodnie z Kodeksem Handlowym, ofertę objęcia akcji i termin pierwszego zapisu został wyznaczony na dzień 10 2 Rozwaga i września 2007 roku. Zaznaczono jednocześnie, że wpłata za akcje powinna znaleźć się na koncie Stoczni Gdańsk najpóźniej w dniu 11 września 2007 roku. Stała się rzecz dla nas niesłychanie istotna i ważna. Już 4 września tego roku wpłynęło pismo od Spółki ISD Polska informujące, że firma ta chce objąć wszystkie nowe akcje. Jednocześnie ISD wpłaciło na konto Stoczni Gdańsk pierwszą transzę celem potwierdzenia transakcji. W tym samym czasie otrzymaliśmy również pismo od Agencji Rozwoju Przemysłu wzywające zarząd do przedłużenia okresu zapisu na akcje do 22 października 2007 roku, a zamknięcie całego procesu nie wcześniej niż do 31 grudnia 2007 roku. Zarząd przyjął stanowisko, że wydłużanie procesu prywatyzacji jest sprzeczne z interesami spółki, a jednocześnie może działać na szkodę akcjonariusza mniejszościowego, który zastosował się do wcześniejszych terminów. Jednocześnie rozpoczęły się negocjacje zarządu ze wszystkimi akcjonariuszami, które doprowadziły do wspólnych uzgodnień odnośnie przesunięcia daty pierwszego zapisu i ustanowiły nową datę na dzień 15 października 2007 roku. Termin został określony jako ostateczny dla innych inwestorów, którzy chcieliby potwierdzić wolę zakupu akcji. – Co to faktycznie oznacza dla stoczni? – Postawa inwestorów to dla nas bardzo ważna informacja, która potwierdza, że pracownicy Stoczni Gdańsk mieli rację nie godząc się na zeszłoroczną sprzedaż firmy za śmiesznie niską kwotę 12,5 miliona złotych. Po roku samodzielnego funkcjonowania jednoznaczne jest, że firma warta jest czterdzieści razy więcej. Istotne jest dla nas także to, że ISD potwierdziło swoje intencje wpłacając pieniądze na konto Stoczni Gdańsk oraz zapowiedziało, iż na pewno nie ograniczy produkcji, a nawet będzie wolało spłacić pomoc publiczną uzyskaną w poprzednich latach od państwa, niż doprowadzić do zamknięcia dwóch pochylni. – Jak pan ocenia akcje „Solidarności” w Brukseli? – Była to bardzo rzeczowa i spokojna manifestacja, która pokazała krzywdę Stoczni Gdańsk. Uświadomiła wielu osobom, że nie można zgodzić się na to, aby spośród trzech polskich stoczni, to Stocznia Gdańska – która otrzymała najmniejszą, mikroskopijną pomoc publiczną w porównaniu do pozostałych, w ostatnich latach została ograbiona z bardzo wartościowych terenów wycenianych na setki milionów EURO, ma obecnie najlepszą sytuację ekonomiczną spośród trzech wspomnianych i jest liderem w procesie prywatyzacji – miała ponosić dodatkową karę w postaci zamknięcia dwóch pochylni. W tym samym czasie pozostałe stocznie mają zamknąć tylko po jednym urządzeniu do budowy i wodowania statków. Członkowie „Solidarności” słusznie pytali, czy ta decyzja nie ma nic wspólnego z faktem, że praca na pochylniach przeszkadza inwestorom zachodniej Europy do rozpoczęcia budowy luksusowych apartamentowców na terenach przyległych do pochylni, a nam wcześniej odebranych. – Czy sądzi pan, że Komisja Europejska zmieni zdanie w sprawie gdańskich pochylni? – Tego nie wiem. Sądzę jednak, że najważniejszą rzeczą jest to, że temat, który do tej pory znajdował się w gestii kilku osób, a obarczony był klauzulą tajności, w tej chwili stał się tematem publicznym. Werdykt będzie musiał zostać ogłoszony w świetle kamer. – Jest pan optymistą czy pesymistą co do przyszłości zakładu? – Nie wiem jakie rozstrzygnięcie przyniesie Bruksela, ale jeśli dojdzie do prywatyzacji nikt nam nie przeszkodzi. Co do przyszłości Stoczni Gdańsk zawsze byłem i jestem optymistą. – Wyjeżdżając do Brukseli liczyliśmy na to, że jest ważne to, co zrobiła Stocznia Gdańsk dla demokracji w Polsce i w Europie – mówi Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący stoczniowej „Solidarności, po spotkaniu z dwoma komisarzami UE. – Nasza wizyta tam, oprócz charakteru historycznego, nabrała również wymiaru politycznego i ekonomicznego. Unia tak, restrykcje nie 31 sierpnia. Stoczniowcy protestowali w Brukseli 31 sierpnia minęła 27 rocznica podpisania Porozumień Gdańskich. Otworzyły one drogę do zmian w Polsce, które przyniosły Polakom i innym narodom wolność. Ten dzień wybrali też związkowcy z „Solidarności” w Stoczni Gdańsk, aby zaprotestować przed siedzibą Komisji Europejskiej przeciw ograniczeniu produkcji w swoim zakładzie. „Solidarność” zwycięży znów W podróż do stolicy Unii Europejskiej wybrało się 29 sierpnia stu stoczniowców z zakładowej „Solidarności”. Wcześniej złożyli kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców, odśpiewali hymn Polski i hymn „Solidarności”. Zanim wsiedli do autokarów, Karol Guzikiewicz przypomniał im, dlaczego jadą do Brukseli. – Stoczniowcy po raz kolejny muszą walczyć o swój zakład – mówił wiceprzewodniczący „Solidarności” w Stoczni Gdańsk. – Domagamy się od Unii Europejskiej, aby pozwoliła pozostawić w stoczni jeszcze do 2012 roku dwie pochylnie. W tym czasie przyszły inwestor zdoła wybudować nowe urządzenie do wodowania i zakład będzie mógł zlikwidować drugą pochylnię. Obecnie, stocznia z jedną pochylną nie ma szans na przetrwanie. Stoczniowcy zabrali ze sobą transparenty, niebieskie koszulki stoczniowe i białe z napisem „Solidarność”. – Postanowiliśmy, że pojadą przede wszystkim mężczyźni – mówi Karl Guzikiewicz. – To ze względu na bezpieczeństwo. Nie jechaliśmy rozrabiać na ulicach Brukseli, ale organizowaliśmy wiele manifestacji i wiemy, że różnie na nich bywało. Podróż trwała prawie 20 godzin. Do Brukseli związkowcy przyjechali 30 sierpnia po południu. Po- stanowili nie odpoczywać, tylko przygotować grunt na jutrzejszą manifestację. Ruszyli główną aleją handlową Passage de Nord i zaczęli rozdawać ulotki. Mieli ich 20 tys., były napisane w języku polskim i angielskim. Mieszkańcy miasta traktowali ich życzliwie, stoczniowców witali także Polacy tam pracujący, ale również wielu zagranicznych turystów. Związkowcy idąc ulicami Brukseli śpiewali piosenki sierpniowe i wołali przez megafon hasła: „Stocznia Gdańsk”, „Gdańsk Shipyard”, „Solidarność zwycięży znów”. Byli we wszystkich najważniejszych miejscach miasta, między innymi pod pomnikiem słynnego Manneken Pis, który jest symbolem Brukseli. To postać nagiego, siusiającego chłopca. Dwa lata temu z okazji 25-lecia powstania „Solidarności”, rozgorzała narodowa dyskusja, czy należy pozwolić, by założyć mu strój gdańskiego stoczniowca dla upamiętnienia tamtej rocznicy. W końcu jednak władze miasta zdecydowały, że nic nie stanie się narodowemu symbolowi, jeżeli zostanie przyodziany w strój, który nosili ci, którzy walczyli o demokrację w Polsce i Europie. Grupa trzydziestu osób z Karolem Guzikiewiczem i Fryderykiem Radziuszem, obaj wiceprzewodniczący stoczniowej „Solidarności”, postanowiła rozpoznać teren przed jutrzejszą manifestacją. – W polskich miastach wiemy, gdzie najlepiej się ustawić, jak działać – tłumaczy Radziusz. – Tam byliśmy na obcym terenie. Potem padło hasło, by wejść do budynku Komisji Europejskiej. Była to godzina, kiedy unijni urzędnicy wychodzili z pracy. Wykorzystali to stoczniowcy i im również zaczęli rozdawać ulotki. Wtedy pojawiła się policja oraz armatki wodne, która chciała wyprosić ich z budynku. Tłumaczono im, że chyba pomylili daty, bo manifestacja ma się rozpocząć dopiero jutro. Polacy udawali, że nie rozumieją, co się do nich mówi. Wiedzieli, że język polski jest językiem urzędowym UE i policja musi mieć tłumacza. Znaleziono go dopiero po dwóch godzinach. W tym czasie związkowcy cały czas rozdawali ulotki. – Sprawdziliśmy w ten sposób również czujność policji i jej reakcję Rozwaga i 3 – tłumaczy Guzikiewicz. – Zaczęliśmy układać plan na następny dzień. Do hotelu nie można było jednak jeszcze jechać, bo kierowca musiał mieć 9-ciogodzinną przerwę. Stoczniowcy dotarli tam dopiero koło trzeciej w nocy. Spali tylko trzy godziny, bo o 6 rano była pobudka. Mała pomoc, duże restrykcje W rocznicowy dzień, 31 sierpnia, pod siedzibą KE przy Rue de la Loi o godz. 11.00 gdańscy stoczniowcy rozpoczęli swój jeden z najważniejszych protestów. Jest to pierwsza manifestacja robotników w Brukseli. Uzbrojeni w ulotki, transparenty i megafony, syreny hałasowali, by wyrazić swoje zaniepokojenie decyzjami KE. – Demonstracja była legalna, wcześniej uzgodniona – tłumaczy Karol Guzikiewicz. – Zaczęliśmy rozkładać transparenty i flagi. Stoczniowcy śpiewali hymn „Solidarności” i piosenkę Jana Pietrzaka „Żeby Polska była Polską”. Na transparentach namalowane były hasła: „Unia tak, korupcja nie”, „Mała pomoc, duże restrykcje”, „Moskwa nie zniszczyła stoczni, dzisiaj Bruksela chce to zrobić”. Policjanci byli przygotowani. Mieli tarcze i armatki wodne. Najbardziej flamandzkich funkcjonariuszy niepokoiły niebieskie kaski na głowach stoczniowców. Okazało się, że paradowanie w nich po ulicach Brukseli jest zakazane. Demonstracja miała charakter pokojowy. Wydarzenie było na żywo relacjonowane przez wiele ekip telewizyjnych z różnych krajów. Dzięki temu sprawa Stoczni Gdańsk stała się znana niemal w całej Europie. Cel wyprawy zaczął się więc pomału realizować. Najważniejszym punktem dnia miało być spotkanie z Neelie Kroes, unijnym komisarzem ds. konkurencji. Od jej decyzji bowiem zależy, jakie postanowienie podejmie KE. Jeżeli każe zamknąć dwie pochylnie i stocznia tego nie uczyni, to będzie musiała zwrócić pomoc publiczną w wysokości nawet do 200 mln zł. Gesty i symbole – Do ostatniej chwili były uzgadniane spotkania z unijnymi komisarzami: Neelie Kroes i Vladimirem Spidla. Wszyscy eurodeputowani sta- 4 Rozwaga i rali się nam pomóc. Jesteśmy bardzo wdzięczni Jerzemu Buzkowi. Był chory i nie mógł się z nami spotkać, ale to on zorganizował spotkanie z komisarzem Vladimirem Spidla. Jak wspominają to stoczniowcy, wbrew konfliktom, które mają miejsce w kraju, w Brukseli politycy działali ponad podziałami partyjnymi. Zanim trzyosobowa delegacja udała się do pani komisarz Neelie Kroes, stoczniowcy musieli przekonać ochronę, by wpuścić ich do budynku. Nie chciano im uwierzyć, że pani komisarz chce się z nimi spotkać. – Po oficjalnej części, kiedy zostaliśmy bez dziennikarzy, chciałem wręczyć pani Neelie Kroes petycję, ale kazano mi zawrócić na miejsce – opowiada Guzikiewicz. – Wtedy pani komisarz wstała, podeszła do mnie i sama odebrała petycję. Wszyscy byli tym gestem zdziwieni. Oznaczało to, że urzędnik jest dla obywatela, a nie odwrotnie. Rozmowa z Neelie Kroes odbywała się w miłej atmosferze, ale padały również ostre słowa. – Tłumaczyliśmy, co wydarzyło się ze stocznią od 1997 roku – mówi Fryderyk Radziusz. – O wyprowadzaniu pieniędzy, oraz o tym, że do stoczni nie wpływała gotówka. Jedyna pomoc, jaką otrzymaliśmy to były gwarancje i poręczenia. To były często wirtualne pieniądze. Stoczniowcy wyjaśniali, że wielu polityków chciało coś politycznie „ugrać” na związkach z historycznym przedsiębiorstwem. Wyjawili również osoby i podmioty, które mogły lobbować na niekorzyść Stoczni Gdańsk. Związkowcy nie liczyli, że pani komisarz podejmie podczas spotkania decyzję. Byli jednak zadowoleni, bo Neelie Kroes obiecała im, że dokładnie sprawdzi i przeanalizuje to, co usłyszała od stoczniowców. Na zakończenie spotkania pani komisarz poprosiła o kask stoczniowy. Do wspólnego zdjęcia pozowała w z błękitnym kaskiem na głowie i z wpiętym znaczkiem „Solidarności”. Jak Polak z Czeche Potem związkowcy spotkali się z Vladimirem Spiglem, komisarzem UE ds. społecznych. – To była bardzo ciepła rozmowa – opowiada Karol Guzikiewicz. – Pan komisarz wszystko doskonale rozumiał. Sam przecież był premierem kraju, który przeszedł transformację ustrojową. Pan premier Jerzy Buzek przyjaźni się z nim i zapewne wiele spraw mu wyjaśnił. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni. Vladimir Spidla obiecał stoczniowcom, że dopóki nie otrzyma wszystkich i jasnych informacji, będzie blokował podjęcie decyzji przez KE. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej wizyty – mówi Radziusz. – Szkoda, że nie możemy podziękować pani Danucie Hübner, naszej polskiej komisarz, której nie mieliśmy szans spotkać w Brukseli. Stoczniowcy powrócili do Gdańska z nowymi nadziejami. Cztery dni później odbyła się w Parlamencie Europejskim debata na temat Stoczni Gdańsk. Duży krok ku prywatyzacji Tego samego dnia dla stoczni nadeszła pierwsza dobra wiadomość. ISD Polska, firma należąca do ukraińskiej firmy Donbas złożyła wiążącą ofertę na objęcie całej emisji akcji zakładu. Oznacza to, że gotowa jest wyłożyć 400 mln zł., stając się tym samym właścicielem pakietu większościowego. Ta oferta oznacza, że nawet jeśli nie znajdzie się inny inwestor, dojdzie do prywatyzacji stoczni. Według prezesa ISD Polska, Konstantego Litwinowa, firma liczy się nawet ze zwrotem części pomocy publicznej. Wszystko zależy od kwoty, jaką ustali Komisja Europejska. W tej chwili mówi się o wysokości od 30 do 200 mln zł. Potencjalny inwestor ma już plany dotyczące rozwoju stoczni. W przyszłości zakład miałby nadal budować statki, ale również zająć się produkcją konstrukcji stalowych, na przykład mostów. Według Konstantego Litwinowa, ISD Polska liczy się z tym, że 400 mln zł może nie wystarczyć na realizację tych planów. Firma gotowa jest zainwestować w przyszłości wyższą kwotę. ISD Polska jest już właścicielem Huty Częstochowa, która produkuje blachy dla stoczni. Decyzja KE w sprawie pochylni ma zapaść w połowie października. Olga Zielińska Drodzy Mieszkańcy Brukseli, Jesteśmy przedstawicielami załogi Stoczni Gdańsk S.A. (Polska). Przybyliśmy tutaj, aby zaprotestować przeciwko oczekiwanej decyzji Komisji Europejskiej, dotyczącej zamknięcia 2 pochylni z 3 używanych obecnie przez naszą spółkę lub żądaniu zwrotu pomocy publicznej. Stocznie polskie są obecnie w centrum uwagi mediów światowych, w związku z dochodzeniem prowadzonym przez Komisję Europejską w sprawie pomocy publicznej udzielonej sektorowi stoczniowemu w Polsce. Bez względu na wielkość kwoty pieniędzy, będącej przedmiotem badania, wszystkie pieniądze zostały użyte do pokrycia błędów popełnionych w przeszłości przez osoby zarządzające zarówno ze strony władz kraju jak i zarządów firm. Dlatego żądanie zamknięcia 2 pochylni lub zwrotu nieznanej kwoty pieniędzy przez Stocznię Gdańsk uważamy za szczególnie krzywdzące i prowadzące do utraty tysięcy miejsc pracy zarówno w naszej stoczni, jak i w firmach kooperujących. Rozumiemy, że Komisja Europejska winna troszczyć się o sprawy całej Zjednoczonej Europy, ale powyższa decyzja, jeśli zapadnie, osłabi przemysł stoczniowy w Europie, a pomoże jedynie i przyniesie korzyści stoczniom Dalekiego Wschodu. Broniliśmy naszej stoczni wielokrotnie przez niewłaściwymi i groźnymi decyzjami biurokratów, szczególnie w czasach reżimu komunistycznego w Polsce i teraz mamy odczucie, że podobne niebezpieczeństwo nadchodzi z Brukseli. W przeszłości ryzykowaliśmy nasze życia, walcząc z reżimem komunistycznym w naszym kraju, co doprowadziło do usunięcia Rosyjskiej dominacji z Europy środkowej. Obecnie domagamy się jedynie szacunku, rzetelnego podejścia i zrozumienia od przedstawicieli i urzędników Komisji Europejskiej dla naszych wysiłków, dotyczących utrzymania naszej firmy. 31 sierpnia jest ważnym dniem dla Polski, a szczególnie dla nas stoczniowców, jako symbol walki o wolność, niepodległość i godność ludzką, dlatego jesteśmy tu dzisiaj. Bruksela 31.08.2007 Pracownicy Stoczni Gdańsk *ulotkę przygotowano w języku angielskim Nie chcemy zamykać Stoczni Gdańskiej – Współpracujemy z polskim rządem, by zapewnić długoterminową działalność Stoczni Gdańskiej – zapewniali stoczniowców w Brukseli unijna Komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes i komisarz ds. zatrudnienia i spraw socjalnych Vladimir Špidla. W odpowiedzi na obawy przedstawione przez delegatów stoczniowej „Solidarności”, Komisarz Kroes uspokajała, że współpracuje z polskimi władzami, aby zapewnić długoterminowe funkcjonowanie stoczni i zrównoważony stopień zatrudnienia na przyszłość. – Nie chcemy zamykać Stoczni Gdańskiej, gdyby tak było, już dawno zażądalibyśmy spłaty pomocy publicznej – tłumaczyła Komisarz. Komisarz Kroes dodała, że zmiany zachodzące na rynku w ostatnich dziesięcioleciach zmusiły przemysł stoczniowy w krajach europejskich do restrukturyzacji. Dla wielu stoczni i regionów był to bolesny proces. Ale zrestrukturyzowane stocznie w całej Europie mają przed sobą jasną przyszłość. Komisarz Kroes zaznaczyła, że pomoc publiczna dla stoczni z Gdańska, Gdyni i Szczecina nie stanowi problemu w oczach Komisji, pod warunkiem, że Stocznia Gdańsk zredukuje moce produkcyjne, by zapobiec szkodliwemu dla innych stoczni zakłóceniu konkurencji. – Jesteśmy zobowiązani do zapewnienia, że wszystkie stocznie w Polsce, ale i w całej Europie, są traktowane jednakowo – podkreśliła komisarz. – Stocznie w Szczecinie i Gdyni już zgodziły się na ograniczenia i jestem przekonana, że znajdziemy porozumienie w sprawie Gdańska. To nie oznacza zamknięcia stoczni. Wprost przeciwnie, chcę zobaczyć jak Gdańsk się restrukturyzuje i staje się przedsiębiorstwem samodzielnym, odnoszącym sukcesy i niewymagającym wsparcia publicznego. Skorzysta na tym stocznia, jej pracownicy i cała gospodarka Polski. Stocznia Gdańska odegrała kluczową rolę w historii Europy, walce o wolność i zjednoczoną Europę. Stocznia zasługuje na to, by w przyszłości być firmą pewną i rentowną. Do tego zmierzamy. Komisarz Špidla przypomniał, że restrukturyzacja dotyka wielu sektorów w całej Europie i może być powodem obaw dla pracowników i ich rodzin. – Rozumiem ich uczucia – mówił. – Jednocześnie widzimy, że pomyślna restrukturyzacja tworzy miejsca pracy i zapewnia pracownikom dobrą przyszłość. Konstruktywny dialog z udziałem społecznych partnerów będzie kluczowy w tym procesie. Jestem przekonany, że w wyniku tego procesu Stocznia Gdańska będzie konkurencyjna na międzynarodowym rynku. Informacja pochodzi ze strony internetowej Parlamentu Europejskiego. KE bada sprawę W czerwcu 2005 Komisja Europejska zaczęła badać zgodność pomocy publicznej przyznanej polskim stoczniom z unijnym prawem konkurencji. Jak wyliczono polskie stocznie otrzymały w sumie 1,3 mld EUR. W lipcu 2007 KE zaakceptowała propozycje ograniczenia mocy produkcyjnych w stoczni w Gdyni i Szczecinie, jako konieczny etap w procesie restrukturyzacji finansowanej ze środków publicznych. O debacie na temat Stoczni Gdańskiej, która odbyła się w Parlamencie Europejskim 4 września br. czytaj na str. 12-13. Rozwaga i 5 nie byłoby możliwe bez Szanowna Pani wielkiego wysiłku włożoneNeelie Kroes Komisarz ds.konkurencji go przez 3000 pracowników W imieniu załogi Stoczni Gdańsk niniejszym pragniemy zaprotestować przeciwko spodziewanej decyzji Komisji Europejskiej dotyczącej żądania zamknięcia dwóch pochylni (z pośród trzech pochylni obecnie używanych przez Stocznię) lub zwrotu otrzymanej pomocy publicznej. Biorąc pod uwagę obecne okoliczności w jakich znajduje się Stocznia, zarówno wykluczenie możliwości używania wszystkich dostępnych pochylni, jak i zmuszenie Stoczni do zwrotu pomocy publicznej, prowadziło by nieuchronnie do upadku firmy która swego czasu dała początek ruchowi „Solidarność”. Obecnie, Stocznia Gdańsk jest najbardziej dochodowa ze wszystkich głównych polskich stoczni – pomimo tego, że jest z nich najmniejsza. Na koniec pierwszej połowy bieżącego roku, po raz pierwszy od kilku lat, Stocznia wykazała zyski na każdym poziomie rachunku zysków i strat – co jest godne podziwu biorąc pod uwagę problemy, które wpływają na jej sytuacje, a dokładnie: - wysoki poziom zobowiązań – głównie zobowiązań podatkowych i innych zobowiązań publicznych skutkujących wysokim poziomem stałych wydatków finansowych, - niska płynność, - wstrzymania płatności, - obciążenie przynoszącymi straty kontaktami, do których podpisania Stocznia była przymuszana przez poprzedniego właściciela (Stocznia Gdynia). Osiągnięcie zysków 6 Rozwaga i Stoczni, którzy brali udział w procesie restrukturyzacji firmy – wysiłek, który zostałby kompletnie zmarnowany, jeżeli Komisja Europejska nakaże Stoczni ograniczenie produkcji do tylko jednej z trzech dostępnych pochylni. Zmuszenie Stoczni Gdańskiej do zamknięcia dwóch z trzech pochylni może w konsekwencji doprowadzić do: 1. Utraty marginesu obecnie wypracowanego na dwóch pochylniach wyznaczonych do zamknięcia. Na jednej pozostałej pochylni – Stocznia miałaby możliwość budowania maksymalnie 4 statków rocznie, kiedy w celu pokrycia wszystkich swoich kosztów stałych – wymagane byłoby budowanie minimum 12 statków rocznie! 2. Obniżenie rocznego potencjału produkcyjnego Stoczni o około 70 000 – 100 000 CGT – doprowadziłoby do jej marginalizacji na europejskim rynku budowy statków i w konsekwencji dalej obniżyło udział Unii Europejskiej w Światowym Rynku Budowy Statków. 3. Byłoby konieczne zwolnienie odpowiedniej liczby pracowników, a w przypadku bankructwa prawie 3000 ludzi znalazło by się bez pracy w samej Stoczni, i kilka tysięcy więcej w firmach kooperujących. 4. Konieczność poczynienia zmian w planie restrukturyzacyjnym obecnie wdrażanym przez Stocznię. Biorąc pod uwagę fakt, że Stocznia już wykorzystała wszystkie zidentyfikowane „nisko-kosztowe” możliwości restrukturyzacyjne – nowy plan restrukturyzacji prawie na pewno wymagałby nowe- go kapitału – którego firma nie ma. Niepowodzenie w dalszej restrukturyzacji firmy może ostatecznie doprowadzić do utraty płynności i bankructwa. 5. W celu zamknięcia pochylni Stocznia musiałaby ponieść koszty demontażu i przeniesienia dźwigów operujących na tych pochylniach, chociaż jednocześnie, Stocznia nie odczułaby żadnych pozytywnych finansowych efektów takiej operacji – gdyż koszty stałe nie są generowane przez pochylnie. 6. Ograniczenie Stoczni do tylko jednej pochylni ograniczyłoby jej zdolność do realizacji zyskownych zamówień, t.j. do pokrycia kosztów stałych, nadwyżka finansowa generowana przez zamówienia realizowane na jedynej pochylni musiałyby wzrosnąć dwu lub trzykrotnie, co (zakładając że to możliwe) wymagałoby nowych inwestycji nakierowanych na skrócenie procesu produkcji. 7. Puste pochylnie byłyby prawie na pewno wynajęte innej konkurującej firmie (gdyż Stocznia nie jest ich właścicielem) – w którym to przypadku utrudniłoby to Stoczni pozyskiwanie nowych zamówień, utrzymanie opłacalnych cen, a także utrzymanie na miejscu jej najlepszych pracowników – a jeżeli którekolwiek z powyższych miałoby się ziścić – Stocznia najprawdopodobniej zbankrutowałaby. 8. Stocznia nieodwołalnie utraciłaby swoje kontakty handlowe związane ze statkami budowanymi na pochylniach, które miałyby zostać zamknięte. Biorąc powyższe pod rozwagę wierzymy, że jedynym racjonalnym rozwiązaniem byłoby oparcie strategii biznesowej Stoczni na wszystkich trzech pochylniach. Byłoby możliwe przetrwanie Stoczni Gdańskiej działającej na dwóch , a nawet na jednej pochylni jak sugeruje Komisja Europejska – ale byłoby to możliwe tylko po głębokiej restrukturyzacji, która wymagałaby pieniędzy (których Stocznia nie ma) i/lub czasu – którego Komisja Europejska wydaje się nie być skłonna dać. Rozumiemy, że Komisja Europejska działa w najlepszym interesie całego europejskiego przemysłu budowy statków, i że proponowane rozwiązania są podejmowane w celu zapewnienia, że pomoc państwowa nie zakłóca konkurencji rynkowej w Europie. Jednakże wymuszenie zamknięcia dwóch pochylni nie jest właściwym rozwiązaniem – i na pewno nie wspomoże osiągnięcia długo terminowej rentowności stoczni – przeciwnie, uniemożliwiłoby to wygenerowanie jakiegokolwiek zysku w ciągu najbliższych 5 lat. W konsekwencji prowadząc do upadku całej firmy. Ograniczenie zdolności Stoczni Gdańsk miałoby negatywne konsekwencje nie tylko dla samej stoczni, ale także dla całego europejskiego sektora budowy statków. W sytuacji nieustannie narastającej konkurencji z Chin i Korei Południowej, Unia Europejska nie może sobie pozwolić na ograniczanie europejskiego potencjału produkcyjnego z własnej woli. Za Komisję Międzyzakładową Karol Guzikiewicz Bruksela 31.08.2007 *tekst przygotowano w języku angielskim Rozwaga i 7 Fot. Aldona Dybuk Stocznia Gdańsk Protest stoczni Fot. Wojciech Mielewski Spotkanie z komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes. Rozwaga i 8 31.08.2007 iowców w Brukseli Spotkanie z komisarzem do spraw zatrudnienia, spraw społecznych i równości szans Vladimirem Spidla. Rozwaga i 9 Festyn 2007 10 Rozwaga i Potrzebne są szybkie decyzje Z Karolem Guzikiewiczem, wiceprzewodniczącym NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej, rozmawia Jacek Dytkowski. – Panie wiceprzewodniczący, jakie są przyczyny protestu gdańskich stoczniowców? – Komisja Europejska niedawno postawiła ultimatum Stoczni Gdańskiej nakazujące oddanie pieniędzy z pomocy publicznej albo ograniczenie produkcji statków na dwóch pochylniach. Przede wszystkim nie zgadzamy się co do sum pomocy, o których mówi KE. Przypisuje nam się kwoty, których nie otrzymaliśmy. Według KE, jest to ponad 190 mln zł, natomiast zgodnie z naszymi szacunkami kwota ta wynosi około 60 mln zł, gdyż reszta wpłynęła do Stoczni Gdynia. Co gorsza, do pomocy publicznej, w tych 60 mln, zalicza się również kredyty, które spłaciliśmy. Oddaliśmy je nie tylko z odsetkami, ale również z prowizjami dla Skarbu Państwa, naszego ówczesnego poręczyciela. Zatem ktoś żąda zwrotu czegoś, co już wcześniej spłaciliśmy. W związku z powyższym okazuje się, że do zwrotu pozostaje nam tylko 36 mln złotych. – Czy stocznia zdecyduje się na spłatę tej sumy? – Zarząd stoczni stwierdził, że jest w stanie spłacić nawet te 60 milionów. Prawdziwym jednak problemem nie są teraz pieniądze, tylko brak czasu. Oczywiście, możemy się odwołać od decyzji KE do sądu w Strasburgu i z pewnością sprawę byśmy wygrali. Proces jednak trwałby miesiącami albo latami, a nam potrzebne są szybkie decyzje. – Dlaczego? W związku z jakimiś planami? – Tak. Najpierw jednak chciałbym przypomnieć nieco historii. Wiadomo, jak dotychczas traktowano Stocznię Gdańską. Nieraz informowaliśmy o jej rozkradaniu, o terenach, które oddano do sprzedaży. W dodatku po 1997 roku jej nowy właściciel, ówczesny prezes Stoczni Gdynia Janusz Szlanta, zamknął 4 z 7 istniejących pochylni. Zostawił tylko te, o które dzisiaj toczy się walka. Najdziwniejsze jednak jest to, że nie są one stoczniowe, tylko dzierżawione. Obecnie stocznia potrzebuje funkcjonować z tą liczbą pochylni, które posiada, do ok. 2013 roku. Wtedy zakończy się proces przenoszenia pro- dukcji na wyspę Ostów, po wybudowaniu tam nowego urządzenia. Nie byłaby to już pochylnia ani dok, lecz coś w rodzaju płyty betonowej. Wspomniane urządzenie korzysta z nowych technologii, a za tym powinny iść pieniądze. Mamy dwóch inwestorów zainteresowanych finalizacją tego przedsięwzięcia: włoskiego ukraińskiego. Jednak w tym drugim przypadku właścicielem stoczni byłaby Huta Częstochowa. Ona wykupiłaby pakiet większościowy. Należy zaznaczyć, że huta jest głównym producentem blach dla przemysłu stoczniowego. To niezmiernie istotne i korzystne dla wzajemnej współpracy. Między innymi ceny blach byłyby atrakcyjne dla stoczni. – Co się zatem stanie, jeśli KE nie przyjmie waszych postulatów? – Zostanie zaha- mowany proces sprzedaży. Ucierpi również produkcja, inwestorzy będą powstrzymywać się od inwestycji. Część ludzi odejdzie, nie widząc dla siebie żadnych perspektyw, a inni zostaną zwolnieni. Jeśli bowiem funkcjonować będzie jedna pochylnia, stałe zatrudnienie znajdą tylko kadłubowcy. Wyposażeniowcy nie będą mieli gdzie pracować. Żeby bowiem zachować płynność produkcji, powinno się równolegle budować przynajmniej dwa statki, a będzie to niemożliwe przy jednej działającej pochylni. Oczywiście Stocznia Gdańska zaskarży decyzję KE do sądu, będzie się odwoływać, ale to czas działa na naszą niekorzyść. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i KE przychyli się do naszych postulatów. – Dziękuję za rozmowę. Szukam kwatery Stoczniowiec poszukuje kwatery dla czteroosobowej rodziny (dwie osoby dorosłe i dwoje małych dzieci): 1 pokój, kuchnia, łazienka. Leszek, kontakt: tel. 0 600 750 171. Rozwaga i Solidarnoœæ – gazeta Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej Redaktor naczelny: Katarzyna Dębska Skład i red. techniczny: Edyta Sopolińska Adres redakcji: 80-873 Gdańsk, ul. Na Ostrowiu 15/20, tel. 769-15-00, fax 769-14-41. Uwagi prosimy kierować do sekretariatu Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej. Rozwaga i 11 Debata poświęcona postępowaniu, jakie prowadzi Komisja Europejska w sprawie pomocy publicznej dla Stoczni Gdańskiej, 4 września odbyła się w Parlamencie Europejskim. W debacie, w której głos zabrali niemal wyłącznie polscy deputowani, posłowie apelowali do Komisji Europejskiej, aby podejmując decyzje dotyczące dalszych losów stoczni wzięła pod uwagę nie tylko aspekt ekonomiczny, ale także historyczną rolę, jaką odegrała Stocznia Gdańska w przezwyciężeniu podziału Europy. Stocznia Gdańska zasługuje na sukces Debata w Parlamencie Europejskim Stoczni grozi znaczne ograniczenie produkcji i redukcja etatów. Polskie władze – jak ocenia Bruksela – nie przeprowadziły skutecznej restrukturyzacji zakładu, która pozwalałaby mu na samodzielne funkcjonowanie na rynku wewnętrznym bez korzystania z pomocy publicznej czyli dotacji z kieszeni polskiego podatnika. Nie chcemy stoczni zamknąć – Komisja nie chce zamknięcia Stoczni Gdańskiej, która odegrała kluczowa rolę w walce o wolność i zjednoczenie Europy – zapewnił komisarz odpowiedzialny za sprawne funkcjonowanie rynku wewnętrznego Charles McCreevy. Komisja chce jedynie, aby podjęto restrukturyzację, która umożliwi stoczni samodzielne funkcjonowanie na konkurencyjnym rynku Unii EUropejskiej. McCreevy podkreślił, że proces restrukturyzacji, jakiemu podlegał przemysł stoczniowy w UE wszędzie był procesem bardzo trudnym i doprowadził do zamknięcia wielu stoczni w różnych rejonach 12 Rozwaga i Europy. – Wszędzie, gdzie stosowano pomoc państwową Komisja Europejska działała z pełną odpowiedzialnością, aby stworzyć równe warunki konkurencji dla wszystkich i dziś Komisja ma te same obowiązki wobec Stoczni Gdańskiej – powiedział McCreevy. Irlandzki komisarz zauważył, że Komisja Europejska opracowała wskazówki dotyczące restrukturyzacji przedsiębiorstw, które są zgodne z postanowieniami Traktatu. Jednak w przypadku stoczni w Gdańsku jej restrukturyzacja była odkładana przez wiele lat, a środki nie zostały wykorzystane, aby stworzyć trwałe miejsca pracy. – Utrzymywano firmę, która w normalnych warunkach rynkowych upadłaby – stwierdził McCreevy. Plany KE Komisja Europejska chce wobec Stoczni Gdańskiej realizować trzy podstawowe cele. Pierwszym z nich jest taka restrukturyzacja firmy, która umożliwi jej samodzielne, choć być może w mniejszej skali, funkcjonowanie na rynku. Kolejny, to ograniczenie zakłóceń na rynku tak, aby interwencja państwa wobec stoczni nie wyrządziła szkody innym podmiotom na europejskim rynku. W tym celu konieczne będzie ograniczenie zdolności produkcyjnych. Restrukturyzacja Stoczni Gdańskiej musi opierać się na własnych zasobach zakładu pochodzących ze sprzedaży tych aktywów, które nie są kluczowe dla stoczni lub z finansowania zewnętrznego. Trzecim celem jest zapewnienie równego traktowania. – Stocznie w innych krajach, ale także pozostałe stocznie w Polsce musiały znacznie ograniczyć swoje moce produkcyjne i Stocznia Gdańska nie może być wyjątkiem – powiedział komisarz McCreevy. Unijny komisarz przypomniał, że fundusze Europejskie mogą być wykorzystywane, aby łagodzić skutki transformacji i udzielać wsparcia finansowego dotkniętym regionom. – Wielokrotnie przypominaliśmy polskim władzom o takiej możliwości – powiedział McCreevy. – Stocznia Gdańska zasługuje na sukces i trwałą pozycję w konkurencyjnym, europejskim przemyśle stoczniowym. Żywy pomnik Poseł Janusz Lewandowski (EPP-ED, PL) powiedział, że jako eurodeputowany z Gdańska poczuwa się do podwójnej odpowiedzialności za los trzech tysięcy miejsc pracy i zakładu, który ma rangę symbolu w Polsce, ale i za przestrzeganie zasad racjonalnej gospodarki. Przypominając, że z inicjatywą umieszczenia tej debaty w porządku obrad wyszła „skrajna europejska lewica”, poseł Lewandowski powiedział, że to jednak „nie socjalistyczni marzyciele, lecz praktycy realnego socjalizmu zwani u nas postkomunistami dwukrotnie w akcie politycznej zemsty likwidowali Stocznię Gdańską, co podcinało jej wiarygodność ekonomiczną i jest jednym ze źródeł dzisiejszych problemów”. – Chciałoby się, żeby te wielkie skupiska robotnicze, które były ostoją „Solidarności” stawały się teraz wzorami udanej transformacji, sukcesu ekonomicznego na wolnym rynku – mówił Lewandowski. – Jest to jednak szczególnie trudne w branży stoczniowej, która staje wobec konkurencji z Dalekiego Wschodu Korei, Chin, Wietnamu, gdzie decyduje nie tylko taniość siły roboczej, ale przede wszystkim rozmaite otwarte i zakamuflowane formy interwencjonizmu państwowego. Warto, by złożoność tych procesów była uwzględniona przez Komisję Europejskiej. Jeśli się takie sprawy lekceważy, skutkiem może być nie tyle nowa ekonomiczna jakość, ile skupiska frustracji i podłoże populizmu politycznego. Poseł Bogusław Liberadzki (PSE, PL) przypomniał, że to właśnie w Stoczni Gdańskiej walczono o prawa człowieka, o wolność słowa, o wolne związki zawodowe, o godność ludzką, o rozwój na kształt ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. – Jest to zatem żywy pomnik, z którego powinniśmy być dumni, ale jest też stocznia, może przede wszystkim dzisiaj, jest przedsiębiorstwem produkującym statki, o czym przypomnieli stoczniowcy tydzień temu w Brukseli – dodał eurodeputowany. Europa ma serce – Wchodząc do gmachu Parlamentu Europejskiego przechodzimy obok rzeźby, która powiada: Europe a coeur, Europa ma serce – powiedział poseł Bronisław Geremek (ALDE, PL). – Przekładając na język polityki oznacza to siłę europejskiego modelu społecznego. Dziś ta historyczna stocznia staje przed dramatycznym poleceniem Komisji Europejskiej zredukowania swojej produkcji o dwie trzecie. Poseł Geremek przekonywał, że należy zamknąć tylko jedną, a nie dwie pochylnie i przywrócić w ten sposób szanse rentowności stoczni. Należy także dać czas na racjonalizację zarządzania stocznią, po to, aby trzy tysiące robotników nie straciło pracy. – Pragmatyzm działań powinien iść w parze ze zrozumieniem, że budujemy unię dla ludzi i dzięki ludziom. Siła konstrukcji europejskiej zależy od tego jak potrafimy być innowacyjni i konkurencyjni, a jednocześnie jak potrafimy być wrażliwi na los słabych i miej korzystających z dobrego losu – mówił Bronisław Geremek. – Dzisiaj Stocznia Gdańska wychodzi z kłopotów finansowych. Zaczyna pracować z zyskiem. Byłoby wielkim nieporozumieniem, gdyby w tym momencie silne restrykcje finansowe uniemożliwiły jej wypracowanie zysku finansowego i odniesienie sukcesu przez pracujących tam ludzi i nas wszystkich – przekonywał poseł Marcin Libicki (UEN, PL). Poseł Libicki zwrócił uwagę na zgodność poglądów w sprawie pomocy dla Stoczni Gdańskiej niezależnie od różnic politycznych wszystkich mówców, którzy zabierali głos w debacie poświęconej tej sprawie. Stocznia musi zostać stocznią Poseł Francis Wurtz (GUE/NGL, FR) krytykował Komisję Europejska za dogmatyzm. – Jaka stocznia operuje bez dotacji? – pytał. Plan przygotowany przez Komisję Europejską dla Stoczni Gdańskiej uznał za nieprzekonywujący. Podkreślił, że propozycje KE doprowadzą do redukcji ponad tysiąca miejsc pracy w stoczni. – Wydaje się, że problemy społeczne zupełnie nie zajmują tej dyrekcji (ds. konkurencji) –powiedział Wurtz. Apelował o ponowne otwarcie dyskusji z przedstawicielami Stoczni gdańskiej i Europejskiej Federacji Metalowców, której celem będzie m.in. zdefiniowanie pomocy udzielonej stoczni. – Byłoby bardzo źle, gdyby placówka, która obroniła się przed władzą komunistyczną musiała upaść pod naporem dyrektyw Unii Europejskiej – zauważył poseł Maciej Marian Giertych (NI, PL). Proponowana przez Komisję redukcja pochylni z trzech do jednej pozbawiałaby ten zakład zdolności długoterminowej rentowności w budowie statków. Potrzeba co najmniej dwóch pochyli, aby mogła być kontynuowana dochodowa działalność stoczniowa. – Polska respektuje obowiązujące przepisy finansowe, ale wiemy, że budowa statku, to nie jest już tak wrażliwy sektor w gospodarce Unii, by pomoc Stoczni Gdańskiej mogła za- kłócić rynek. Komisja musi uwzględnić specyficzny charakter Stoczni Gdańskiej – powiedział deputowany. – Stocznia Gdańska musi pozostać stocznią. – Polscy stoczniowcy nie przyjechali do Brukseli, aby się żalić, wzbudzać współczucie, czy prosić o pieniądze – mówiła posłanka Genowefa Grabowska (PSE, PL). – Oni chcieli zaprotestować przeciwko decyzji, która odebrali jako kolejny wyrok śmierci na ich stocznię, na decyzję, która wyśle na bruk przynajmniej tysiąc pracowników. Podkreśliła, że powinniśmy docenić protest stoczniowców, którzy zorganizowali się sami. – W ten sposób budujemy społeczeństwo obywatelskie – zakończyła posłanka Grabowska zwracając uwagę na ogromne zaufanie polskiego społeczeństwa do UE. Informacja pochodzi ze strony internetowej Parlamentu Europejskiego. Eurodeputowani mówią jednym głosem Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący stoczniowej „Solidarności” – Prawicowi eurodeputowani skupieni w Unii na rzecz Europy Narodów przygotowują materiał na temat Stoczni Gdańskiej, który adresowany ma być do wszystkich eurodeputowanych. Europosłowie zrzeszeni w tym klubie lobbować będą 28 września br. na rzecz naszego zakładu. Celem tej akcji jest, aby jak najwięcej eurodeputowanych przekonać do konieczności złożenia podpisu pod oświadczeniem w sprawie obrony interesów Stoczni Gdańskiej. Podczas debaty w sprawie Stoczni Gdańskiej, która odbyła się 4 września, eurodeputowani, niezależnie od przynależności partyjnej, mówi jednym głosem. W tym nasza nadzieja. Komisja Europejska nie podjęła jeszcze decyzji więc nadal chcemy promować pozytywny wizerunek Stoczni Gdańskiej. Rozwaga i 13 Zapisy na kursy jêzyka angielskiego i niemieckiego Og³aszamy zapisy na kursy jêzyka angielskiego i niemieckiego dla pocz¹tkuj¹cych. Kurs organizuje Komisja Miêdzyzak³adowa NSZZ „Solidarnoœæ” Stoczni Gdañskiej. Program kursu obejmuje poziom nauczania dla pocz¹tkuj¹cych w szkole œredniej. Pierwsze cztery godziny są lekcjami próbnymi, po których można podjąć ostateczną decyzję. Taki sam kursu poza stocznią kosztuje od 20 zł do 30 zł za godzinę lekcyjną. U nas - 5 zł dla członka związku lub 10 zł dla niezrzeszonego. Osoby zainteresowane winne są wypełnić zgłoszenie i oświadczenie w celu zaplanowania kursów oraz grupowania osób według posiadanej wiedzy. Zgłoszenia należy wyciąć z gazetki i złożyć w sekretariacie związku. Ankieta zg³oszeniowa na kurs jêzyka angielskiego lub niemieckiego 1. Nr ewidencyjny ..........................� 2. Imię i nazwisko ..........................� 3. Wydział .......................................� 4. tel. praca ................................� Jestem zainteresowany(a) kursem � (proszę wybrać i wpisać rodzaj kursu) Odpłatność: - członek związku 5 zł za godzinę lekcyjną - niezrzeszony 10 zł za godzinę lekcyjną* *- niepotrzebne skreślić Oświadczenie Ja niżej podpisany(a) wyrażam wolę uczęszczania na kursie. Jednocześnie wyrażam zgodę na potrącanie z mojego wynagrodzenia odpłatności miesięcznej za 1 semestr. Przyjmuje do wiadomości, iż w przypadku przerwania przeze mnie kursu zobowiązuje się pokryć koszty związane z moim uczestnictwem w danym semestrze. � 14 Rozwaga i (czytelny podpis) Porozumienie „Solidarności” z rządem Płaca minimalna wcześniejsze emerytury i budżetówka Porozumienie, dotyczące kluczowych problemów pracowniczych, wpisujące się w realizację idei solidarnego państwa, podpisali 27 sierpnia br. Janusz Śniadek, przewodniczący KK NSZZ „Solidarność”, oraz premier Jarosław Kaczyński. Zgodnie z porozumieniem, ustalono wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2008 roku w wysokości 1126 zł, co stanowi 40 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w przyszłym roku. Rząd zadeklarował wolę podnoszenia płacy minimalnej w drodze dialogu z partnerami społecznymi, tak by w 2010 roku mogła ona stanowić 50 proc. przeciętnej płacy, przy jednoczesnym ograniczaniu kosztów pochodnych, wynikających z wysokości płacy minimalnej. Komisja Krajowa zobowiązała w czerwcu br. kierownictwo „S” do ustalenia płacy minimalnej w wysokości co najmniej 42 proc. płacy przeciętnej w roku 2008, z jednoczesnym określeniem ścieżki wzrostu płacy minimalnej do 60 proc. Porozumienie zawiera także ustalenia dotyczące wynagrodzeń w sferze budżetowej, które mają wzrosnąć w 2008 roku o 9,3 proc. Rząd ma też wystąpić z inicjatywą ustawodawczą, mającą na celu uchylenie od początku 2009 roku ustawy o negocjacyjnym systemie kształtowania przyrostu przeciętnych wynagrodzeń u przedsiębiorców, zaś w przyszłym roku rząd deklaruje podniesienie tego wskaźnika. Do końca przyszłego roku ma być także przedłużone obowiązywanie dotychczasowej ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, dotyczących wcześniejszych emerytur. Ustawa miała obowiązywać wyłącznie do końca br., jednak nie udało się uzgodnić tekstu nowej. Rząd zobowiązał się też do realizacji porozumienia, podpisanego z „Solidarnością” 10 lipca br., dotyczącego reformy ochrony zdrowia. W trybie pilnym ma zostać skierowany do Sejmu projekt ustawy o wzroście płac dla wszystkich zatrudnionych w służbie zdrowia, w kształcie wynegocjowanym z Sekretariatem Ochrony Zdrowia „S”. (jw) Przedruk z „Biuletynu Solidarność” nr 9 wrzesień 2007 Spełnienie przedwyborczych obietnic Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczącz stoczniowej „Solidarności”. – Porozumienie prospołeczne, które podpisał związek i rząd, jest realizacją programu PiS „Solidarne Państwo”. To pierwszy rząd po 1989 roku, który w miarę możliwości wywiązuje się z obietnic przedwyborczych. Podniesienie znacząco płacy minimalnej, podwyższenie wynagrodzeń sferze budżetowej przewyższająca inflację, znaczące podniesienie ulgi podatkowej na dzieci już w 2007 roku, dalsze obniżenie składki rentowej oraz przedłużenie obowiązujących przepisów o emeryturach i rentach do grudnia 2008 roku – jest również odpowiedzią na postulaty zawarte przez „Solidarność” w uchwale Komisji Krajowej. Porozumienie krytykowała opozycja, a także inne centrale związkowe OPZZ oraz Forum Związków Zawodowych, wiedząc o tym, że jest to duży sukces „Solidarności”. Mamy nadzieję, że przeciwnicy zmian nie wygrają wyborów i rząd będzie mógł zrealizować swoje porozumienie. Na zakończenie warto wspomnieć, że na mocy porozumienia oprócz tego, że wysokość najniższej pensji będzie musiała zostać dostosowana do zapisów porozumienia, to wzrosną również dodatki z tytułu wysługi lat oraz tak zwane dodatki szkodliwe – więcej o ok. 20 proc. Kolejna, nowa propozycja Rabaty Zapomogi, pożyczki, chwilówki, dopłaty do szkoły, wycieczki, kursy szkoleniowe – to wiele, ale już nie tylko, mamy bowiem dla członków związku „Solidarność” nową propozycję na tańsze codzienne zakupy, usługi czy rozrywkę. Program „Grosik” skierowany jest do wszystkich członków NSZZ „Solidarność”. Ideą tego programu jest obniżenie kosztów życia codziennego. Budżety rodzinne nie rzadko są bardzo napięte i szukamy możliwości, aby taniej zrobić zakupy. Przeważnie korzystamy z różnych promocji, które są proponowane przez sklepy. Stałe analizowanie cen jest uciążliwe, zazwyczaj nie ma na to czasu. Każdy kto jest członkiem „Solidarności” będzie mógł skorzystać z ofert tańszych zakupów. Wynegocjowaliśmy stałe rabaty na zakupy towarów i usługi. Wszelkie opłaty związane z kartą opłaca związek. Wypełnianie formularzy o przyznanie karty następuje w komisjach wydziałowych oraz w sekretariacie związku. Po wydaniu karty oraz podpisaniu umów ze sklepami będziemy informować na bieżąco w naszej gazecie oraz na stronach internetowych, w tym na ogólnokrajowej: www.solkarta.pl. Początkowo nasze karty działać będą w sklepach, stacjach benzynowych i u usługodawców na terenie województwa pomorskiego. Docelowo, po podpisaniu umów, promocja obejmie cały kraj. Rabaty są zróżnicowane wynoszą nawet 10 proc. Co ważne nie powodują utraty innych rabatów, gdy posiadasz np. kartę rabatową wydaną przez dany sklep. Zapraszamy do korzystania z naszej nowej oferty Inne związki tego nie mają Warto należeć do Solidarności Rozwaga i 15