(41) Mnożenie, a nie odejmowanie (Ew. Marka 10:23-31)
Transkrypt
(41) Mnożenie, a nie odejmowanie (Ew. Marka 10:23-31)
Pozwalamy i zachęcamy do kopiowania i rozprowadzania tego materiału w dowolnej formie, pod warunkiem, że nie zmienia się tekstu w żaden sposób i nie pobiera opłaty poza kosztem reprodukcji. Wszelkie wyjątki muszą być zatwierdzone przez autora i Zbór Ewangeliczny „Agape” w Poznaniu. Mnożenie, a nie odejmowanie (41) Ewangelia Marka 10:23-31 Piotr Słomski (Peter Slomski) Seria: Ewangelia Marka – Dobra nowina o Jezusie 17 lipca, 2016 r. Odejmowanie i mnożenie Nie wiem, czy jesteś dobry z matematyki, ani nawet czy lubiłeś ją w szkole. Ja do pewnego stopnia ją tolerowałem, ale zgubiłem się w zawiłościach odejmowania, dzielenia i mnożenia już w dwunastej klasie. Robiłem wiele błędów w równaniach. Wielu ludzi myśląc o chrześcijaństwie również popełnia błędy w matematyce. Co mam na myśli? Wielu wydaje się, że bycie chrześcijaninem polega na odejmowaniu: „tego nie mogę robić, tam nie mogę chodzić, stracę przyjaciół, stracę swoje stare życie”. Myślą jedynie o rzeczach, które mogą im zostać zabrane. To prawda, że jest dużo odejmowania: grzech zostaje zabrany razem z naszym upodobaniem do grzechu. To oznacza, że są pewne rzeczy, w które nie chcemy się już angażować. Bycie chrześcijaninem zmienia nas. Kiedyś żyliśmy jak ten świat i kochaliśmy to, co świat kocha. Teraz idziemy za Jezusem i coraz bardziej kochamy, to co On kocha. Mamy nowe serce i nowe życie. To oznacza, że wiele rzeczy, a nawet ludzi, odejdzie z naszego życia. Będzie się to działo stopniowo, kiedy będziemy wzrastać w naszym nowym życiu. Jednak nasze nowe życie to nie tylko odejmowanie. Tak, tracimy wiele, ale zyskujemy o wiele więcej. Chrześcijaństwo polega na mnożeniu, a nie tylko na odejmowaniu. Ci, którzy odwrócili się od swojego starego życia i przeszli do nowego życia w Jezusie, zyskują o wiele więcej. To co zostaje nam zabrane nigdy nie było dla nas dobre, a to co zyskujemy jest o wiele lepsze. Ostatnio, rozważaliśmy osobę bogatego młodzieńca. On rozumiał jaki jest koszt pójścia za Jezusem. Rozumiał odejmowanie, ale nie rozumiał, że to odejmowanie jest dla niego dobre. Nie widział też co może zyskać jako uczeń Jezusa. Popełnił błąd w swojej duchowej matematyce. W tym co następuje w Ewangelii Marka 10:2331, po tym, jak młodzieniec odchodzi, widzimy Jezusa nauczającego na temat odejmowania i mnożenia. Właśnie ten temat, „Mnożenie, a nie odejmowanie”, będziemy dziś rozważać. Odejmowanie Chcę abyśmy rozważyli ten fragment w dwóch prostych punktach: „Odejmowanie” (wersety 23-27) i „Mnożenie” (wersety 28-31). Zajmijmy się wpierw naszym pierwszym punktem „Odejmowanie” i zajrzyjmy do wersetu 23: „A Jezus, spojrzawszy wokoło, rzekł do uczniów swoich: Jakże trudno będzie tym, którzy mają bogactwa, wejść do Królestwa Bożego!” Jezus dopiero co rozmawiał z bogatym młodzieńcem. Cała uwaga Jezusa była skierowana na tego, który do Niego przyszedł w poszukiwaniu życia wiecznego. Teraz, kiedy młodzieniec odszedł zasmucony, bo nie był w stanie zrezygnować z tego, co posiadał i przyjąć zaproszenia Jezusa, Jezus zwraca się do swoich uczniów. W słowach Jezusa musiał pojawić się smutek kiedy komentował to, czego wszyscy obecni byli świadkami: „Jakże trudno będzie tym, którzy mają bogactwa, wejść do Królestwa Bożego!” 1 Jezus mówi, że bardzo trudno bogatemu wejść do Królestwa Bożego; bardzo trudno zamożnej osobie zostać chrześcijaninem. A czy Jezus twierdził, że bycie bogatym jest czymś złym? Nie. Mówiliśmy już o tym ostatnio. W Starym Testamencie spotykamy bogatych, bogobojnych ludzi takich jak Job, Abraham, Boaz oraz Daniel. W Nowym Testamencie również mamy bogatych wierzących, jak na przykład rzymskiego setnika, Józefa z Arymatei i Lidię. Jezus również nie zachęcał swoich ludzi do ubóstwa. Biedni również mogą mieć problem z bogactwem: mogą pożądać i dążyć do posiadania tego, co mają inni. W 1 Liście do Tymoteusza 6:10 czytamy: „Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy”. To nie pieniądze, ale miłość do nich stanowi problem. Taki był też problem tego młodzieńca. Kochał pieniądze bardziej niż Boga. Nie był gotów, aby odjąć ze swojego życia coś, co było jego bożkiem, aby móc zyskać życie wieczne. Jezus mówił, że bogactwo może być upośledzeniem. Bogactwo nie wyklucza nikogo z Bożego królestwa, ale może stanowić źródło problemów. Wielu uważa, że bycie bogatym w życiu przynosi korzyść; Jezus powiedział, że stanowi to przeszkodę w dziedziczeniu życia wiecznego. Pod koniec kazania na górze w Ewangelii Mateusza 6:19-21, Jezus ostrzega: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną. Albowiem gdzie jest skarb twój – tam będzie i serce twoje.” A dalej w wersecie 24 kontynuuje: „Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie”. Jeśli wydaje się nam, że nasze problemy znikną kiedy będziemy bogaci, to musimy się strzec, bo równie dobrze mogą się one dopiero pojawić. Jezus przy wielu okazjach mówił o sprawach związanych z bogactwem i zagrożeniu, które ono stanowi dla życia wiecznego. Mówił o bogaczu i Łazarzu w Ewangelii Łukasza 16:19-30. W tej historii bogacz trafił do piekła, podczas gdy Łazarz przebywał z Abrahamem w niebie. Ta historia stanowi dramatyczne ostrzeżenie przed ufaniem bogactwu bardziej niż Bogu. To samo odnosi się do przypowieści o bogatym głupcu z Ewangelii Łukasza 12:13-21. Pewien bogacz zdecydował się rozburzyć swoje stodoły i wybudować większe, aby pomieścić całe ziarno i dobra, które posiadał. Potem powiedział sobie: „Duszo, masz wiele dóbr złożonych na wiele lat; odpocznij, jedz, pij, wesel się”. Pokładał swoją ufność w tym, co posiadał; jego poczucie bezpieczeństwa było w bogactwie, a nie w Bogu. A co mu Bóg odpowiedział? Czytamy o tym w Ewangelii Łukasza 12:20-21: „Ale rzekł mu Bóg: Głupcze, tej nocy zażądają duszy twojej; a to, co przygotowałeś, czyje będzie? Tak będzie z każdym, który skarby gromadzi dla siebie, a nie jest w Bogu bogaty.” Chrześcijanie powinni obawiać się posiadania bogactw. Jakie minusy wiążą się z bogactwem? Przede wszystkim ważne jest to, co potrafi ono zrobić z duszą człowieka. Jakże łatwo przywiązać się do bogactw materialnych tak mocno, że zapomina się o tym co jest nieskończenie bardziej ważne. Bogactwo w sposób naturalny wykrzywia nasze wartości. Szybko poznajemy co ile kosztuje, znamy się na giełdzie, na wymianie walut a jednocześnie tracimy z pola widzenia to, co ma wartość wieczną. Dobrze jest postępować mądrze z pieniędzmi i inwestycjami, jednak niektórzy wpadają w obsesję, a priorytetem stają się pieniądze i ich zdobywanie. Apostoł Paweł pisze w 1 Liście do Tymoteusza 6:17: „Bogaczom tego świata nakazuj, ażeby się nie wynosili…” Bycie bogatym może wbijać w pychę, wzmacniać naszą arogancję, niewrażliwość, obojętność, samozadowolenie i światowość. Przede wszystkim jednak może pozbawić nas, tego co jest kluczem by wejść do królestwa Bożego – bezradnej zależności. To właśnie tym cechowały się dzieci, które przyszły do Jezusa. Bogactwa młodzieńca zaś odebrały mu tę bezradną 2 zależność. Bogactwo dawało mu poczucie bezpieczeństwa. Ufał mu. Pieniądze często oddzielają ludzi od Boga. Wystarczą dwie złotówki by przesłonić nam widok gór. Wybierz się w góry, Tatry na przykład, i przytrzymaj te dwie monety tuż przed oczami – góry wciąż tam są, ale nie możesz ich zobaczyć, ponieważ te dwie złotówki blokują ci ich widok. To właśnie mogą zrobić pieniądze. Mogą stanąć między nami a Bogiem; mogą odciąć nas od widoku tego, co stanowi wieczną wartość. W Ewangelii Marka 10:24 widzimy reakcję uczniów i odpowiedź Jezusa: „A uczniowie dziwili się słowom jego. Lecz Jezus, odezwawszy się znowu, rzekł do nich: Dzieci, jakże trudno tym, którzy pokładają nadzieję w bogactwach, wejść do Królestwa Bożego!” Uczniowie byli w szoku. Dlaczego? Bo wierzyli w starożytną wersję „teologii sukcesu”, której nauczali rabini. Używali fragmentów ze Starego Testamentu, aby wstawić znak równości między Bożym błogosławieństwem, a materialnym dobrobytem. Nauczali również, że bogacze mogą zdobywać sobie zasługi i nagrody u Boga poprzez dawanie biednym. To prawda, że Stary Testament naucza, że Bóg błogosławił w sposób materialny, ale rabini zamienili tę prawdę w „nauczanie sukcesu”, twierdząc że każdy powinien być bogaty. Rzeczą nie do pomyślenia było to, że bogactwa mogły stanowić przeszkodę w wejściu do królestwa. A wiemy, że niektórzy nauczają takiej teologii w dzisiejszym kościele. Posiadanie ogromnego domu, drogiego samochodu i pierścieni na palcach jest znakiem, że jesteś blisko Boga. Jezus przeczył takiemu nauczaniu. Przeczył mu wtedy jak i dzisiaj. Nie każdy powinien być bogaty. Bogactwo może być niebezpieczne. Do zszokowanych uczniów mówi: „Dzieci, jakże trudno tym, którzy pokładają nadzieję w bogactwach, wejść do Królestwa Bożego!” Problemem nie jest bogactwo samo w sobie, ale nasza skłonność do tego, by pokładać w nim nadzieję. Niebezpieczeństwo dla bogatych tkwi w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa, które stwarza bogactwo, ale również w pokusie, by ufać zasobom materialnym i osobowej władzy, podczas gdy Jezus wymaga od nas byśmy całym sercem byli od Niego zależni. Dla wielu musi tu nastąpić odejmowanie. To co świat uważa za coś wspaniałego, może być najbardziej niebezpieczne – bogactwo. Musimy zawrócić i usunąć to, co jest bożkiem w naszym życiu. To właśnie był problem młodzieńca, który przyszedł do Jezusa. Jego własne bogactwo osłabiło jego postanowienie zrobienia tego co słuszne. Jezus nie zazdrościł bogatym, ale im współczuł. Bogactwo poważnie ich upośledzało w kwestii wejścia do królestwa Bożego utrudniając im poddanie się pod panowanie Jezusa w prostym zaufaniu. Jezus chce, by uczniowie zrozumieli, że w sercu chrześcijanina nie ma miejsca dla dwóch panów. Jeśli Jezus ma dzielić priorytetową pozycję w naszym sercu z kimś lub z czymś innym, to nie może być naszym Zbawicielem i Bogiem. Musi tu nastąpić jakieś odejmowanie. Zwrócenie się do Jezusa i zaufanie Mu oznacza odwrócenie się od tego, co dominuje w naszym życiu. Jezus podkreśla to używając, jak się wydaje, absurdalnej ilustracji w wersecie 25: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”. Jezus dosłownie mówi o wielbłądzie i uchu igielnym. Czy wiesz czym jest ucho igły? To ta dziurka, przez którą nawlekasz nitkę. Dla kogoś, kto pokłada ufność w swoim bogactwie, wejście do nieba jest tak możliwe jak przejście wielbłąda przez ucho igielne. Niektórzy twierdzą, że nie chodzi tu dosłownie o ucho igły, ale o bramę w Jerozolimie o tej nazwie. Była to niewielka brama igielna, przez którą załadowywano towary na wielbłądy. Nikomu się jednak nie udało znaleźć tej bramy. Ostatecznie wielbłądy mogą przechodzić przez bramy. Jezus natomiast w wyraźny, graficzny sposób zaświadczył o niemożliwości zrobienia czegoś. Babiloński Talmud napisany przez żydowskich rabinów na przestrzeni od trzeciego do piątego wieku zawiera cytaty dotyczące słoni przechodzących przez ucho igielne; jest to ilustracja podkreślająca niemożliwość wykonania czegoś. Nawiązanie Jezusa do wielbłąda, największego 3 zwierzęcia w Izraelu, który jest przeciskany wraz ze swoimi garbami przez ucho igielne, było natychmiast rozumiane jako humorystyczna ilustracja czegoś niemożliwego. Współcześni Arabowie używają tego samego powiedzenia o wielbłądzie. Jezus wyraźnie mówił, że niemożliwe jest by kobieta lub mężczyzna, którzy pokładają ufność w bogactwie, mogli wejść do nieba. Jeśli ufamy czemuś innemu, jeśli ufamy naszemu bogactwu to nigdy nie dostaniemy się do nieba. Jest to niemożliwe tak jak niemożliwe jest by wielbłąd przeszedł przez ucho igielne. Jedynie prawdziwa wiara w Jezusa, wiara która pozwala nam odłożyć wszystko inne na bok, pozwala nam wejść do nieba. W wersecie 26 czytamy jak zareagowali na to uczniowie „A oni tym bardziej się zdumiewali i mówili między sobą: Któż więc może być zbawiony?” Uważali, że jeśli jest się bogatym, to ma się status, jest się ważnym, Bóg cię błogosławi i to daje ci prawo by wejść do królestwa Bożego. Wszystko opierało się o uczynki. Uważali, że to co robią i to kim są ma znaczenie. Jezus jednak skutecznie zablokował tę drogę do królestwa dla każdego człowieka. I to ich przerażało. Uświadamiali sobie, że są całkowicie bezradni. Uświadamiali sobie, że nie mogli nic zrobić, aby dostać się do nieba. Jezus wiedział, co kłębi się w ich głowach, bo w wersecie 27 czytamy: „Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to rzecz niemożliwa, ale nie u Boga; albowiem u Boga wszystko jest możliwe”. Jesteśmy bezradni. Nie możemy nic zrobić, aby się zbawić. Nie możesz tego osiągnąć o własnych siłach. Nie możesz odziedziczyć życia wiecznego, wejść do królestwa i się zbawić. To jest jak przejście wielbłąda przez ucho igielne. Jest to jednocześnie dobra nowina, bo wprawdzie u ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga – dla Boga wszystko jest możliwe. To samo słowo „możliwe” jest użyte w Ewangelii Łukasza 1:49 do opisania potęgi Boga przejawiającej się w narodzeniu z dziewicy. Narodzenie z dziewicy jest niemożliwe. Podobnie jak duchowe odrodzenie. Jest to niemożliwość tej samej kategorii. Tak jak dziecko nie może się narodzić bez ziemskiego ojca, tak też grzesznik nie może się narodzić bez niebiańskiego działania Ducha Bożego. Obydwa te przypadki wymagają Bożego cudu z góry. Narodzenie Jezusa z dziewicy jest Bożym cudem z nieba. Odrodzenie grzesznika również jest Bożym cudem z nieba. Tylko Bóg może dokonać tak wielkiego dzieła. Tylko Bóg może dokonać czegoś dla nas i w nas w celu naszego zbawienia. Jezus powiedział „u Boga wszystko jest możliwe”. To Bóg nas zbawia – od początku do końca. To właśnie nazywamy doktrynami łaski. O tym właśnie czytamy w Liście do Rzymian 8:29-30: „Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci; a których przeznaczył, tych i powołał, a których powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił”. To Bóg Ojciec nas pokochał i przeznaczył nas do zbawienia. To Bóg Syn daje nam doskonałą prawość, której sami nie jesteśmy w stanie uzyskać i czyni zadość za nasz grzech. To Bóg Duch Święty powołuje nas działając w naszych sercach i zmieniając nasze pragnienia tak, że możemy przyznać się do naszej grzeszności i bezradności i zwrócić do Jezusa. Właśnie w ten sposób zyskujemy niebo, a nie przez to czego sami dokonaliśmy. Wejście do Bożego królestwa jest darem. To dzięki działaniu Trójjedynego Boga zyskujemy wszystko. Mnożenie Kiedy zastanowimy się nad wszystkim, co Bóg dla nas robi i nad tym, co od Niego otrzymujemy, uświadomimy sobie, że to co zostawiliśmy za sobą nie było żadną stratą. To odejmowanie było błogosławieństwem. A to co zostaje, to mnożenie – pomnożenie błogosławieństw. Zostaliśmy 4 kochani przez naszego świętego i suwerennego Boga, co oznacza, że mamy Ojca Niebieskiego. Otrzymaliśmy w darze Jego Syna jako naszego Zbawiciela. Jezus oddał samego Siebie za nas, w swoim życiu, a potem przez Swoją śmierć na krzyżu, tak abyśmy mogli mieć życie wieczne. Otrzymaliśmy dar Ducha Świętego, który żyje w nas i który nas zachowa, tak abyśmy mogli dostać się do nieba. Jest to miłość ponad wszelki rozum: miłość, która sięga z wiecznej przeszłości do wiecznej przyszłości. Czy potrafisz wyobrazić sobie, kto będąc kochanym przez Boga może wypaść ze stanu łaski, by zginąć i cierpieć na wieki gniew Boży w piekle? To niemożliwe. Miłość Boga nie ma początku, nie stawia warunków, nie zmienia się i nie kończy! Nie musimy za nią płacić, jest niezniszczalna i wieczna. To dlatego zostanie chrześcijaninem polega na mnożeniu bardziej niż na odejmowaniu. Przebaczenie grzechu, adopcja do rodziny Boga i życie wieczne w Bożym królestwie są nasze dzięki łasce Boga. Jest też o wiele więcej. Po tym jak Jezus wypowiedział te słowa, w wersecie 28 czytamy: „I począł Piotr mówić do niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za tobą”. Wydaje się jakby Piotr chciał przez to powiedzieć: „Panie, nie jesteśmy bogaci, nie zostawiliśmy aż takich skarbów, ale zostawiliśmy wszystko co mieliśmy. Czy to nie wystarczy?” Odpowiedź Jezusa zawiera jedne z najwspanialszych słów zachęty, które możemy znaleźć w Piśmie. Właśnie to, co mówi Jezus pokazuje, że chrześcijaństwo polega bardziej na mnożeniu niż odejmowaniu; więcej możemy zyskać niż stracić. Spójrz na to, co mówi Jezus w wersetach 29-30: „Jezus odpowiedział: Zaprawdę powiadam wam, nie ma takiego, kto by opuścił dom albo braci, albo siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo pola dla mnie i dla ewangelii, który by nie otrzymał stokrotnie, teraz, w doczesnym życiu domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, choć wśród prześladowań, a w nadchodzącym czasie żywota wiecznego”. Jesus mówi, że i owszem, pójście z Nim pociągnie za sobą wszelkiego rodzaju trudności. Jednak cokolwiek wycierpimy z Jego powodu, zostanie nam oddane stukrotnie zarówno w tym życiu, jak i życiu, które ma nadejść. Doświadczymy rozmnożenia błogosławieństw zarówno teraz jak i w wieczności. Rozważmy przez moment słowa Jezusa z wersetu 29: „Zaprawdę powiadam wam, nie ma takiego, kto by opuścił dom albo braci, albo siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo pola dla mnie i dla ewangelii…” Czy Jezus chciał przez to powiedzieć, że powinniśmy zaniedbać nasze rodziny dla Niego? Czy mamy je opuścić, aby iść za Nim? Pamiętaj o kontekście. Przed chwilą Jezus rozmawiał z bogatym młodzieńcem, który nie był gotów opuścić swoich majętności. Mowa tu o tym, że należy opuścić to, co stało się naszym bożkiem. Nie chodzi tu o porzucanie odpowiedzialności i obowiązków. Pamiętam pastora Johna MacArthura, który mówił, że jeśli wypełniając obowiązki pastora, mężczyzna zaniedbuje swoje obowiązki męża i ojca, to nie powinien być pastorem. Jezus mówił o bożkach w naszym życiu. Mówił, że jest tylko jeden Bóg i to Jemu powinniśmy się oddać. Wiem, że w przypadku niektórych młodych mężczyzn bożkiem w ich życiu była służba chrześcijańska – i właśnie to, a nie obowiązki i odpowiedzialności rodzinne, powinno zostać odjęte z ich życia. Jezus mówił, że chodzi o to, by być oddanym chrześcijaninem wszędzie, gdzie się znajdziemy – czy to w domu, w miejscu pracy, pośród przyjaciół, wśród wrogów. Będąc chrześcijanami w świecie, dzieląc się z innymi ewangelią i przedstawiając ewangelię poprzez sposób w jaki żyjemy będziemy prześladowani i wyszydzani. Będzie to wtedy oznaczało, że nasi przyjaciele, a nawet rodzina się od nas odwrócą. W taki sposób, stając się chrześcijanami, wybieramy życie, w którym możemy stracić to, co jest dla nas najcenniejsze na świecie. W bardzo obrazowy sposób możemy to dziś oglądać w świecie muzułmańskim, gdzie świeżo nawróceni chrześcijanie muszą opuścić swoje domy, 5 ponieważ są z nich wyrzucani. Co gorsza, są bici i zabijani. Ci ludzie opuszczają swoje domy, rodziny, przyjaciół i ziemię. Również w zachodnim świecie możemy to obserwować w bardziej subtelnej formie. John Charles Ryle był pastorem anglikańskiego kościoła w dziewiętnastym wieku. W naszej biblioteczce mamy kilka pomocnych komentarzy jego autorstwa. Właśnie czytam o jego życiu i o tym, co wydarzyło się podczas jego nawrócenia. Jakiś czas po nawróceniu powiedział on swoim dzieciom, że te lata były „okresem wielkiej próby dla mnie i ufam, że żadne z moich dzieci nie będzie musiało przechodzić przez to samo”. Co się stało? Kiedy stał się chrześcijaninem jego relacje z rodziną i przyjaciółmi uległy zmianie. Swoim dzieciom powiedział, że jego nawrócenie „wykopało przepaść pomiędzy mną [a moimi przyjaciółmi i krewnymi] … Wywołało to rodzaj niewidzialnego oziębienia stosunków, którego nikt nie zrozumie poza tymi, którzy sami przez to przeszli”. Odczuwał samotność jakiej nigdy wcześniej nie doświadczał. Rozumiał co Jezus miał na myśli mówiąc o utracie przyjaciół, rodziny i domu. Niektórzy z was przez to przeszli w momencie swojego nawrócenia. Byliście źle rozumiani, krytykowani i odrzuceni. Coś zostało nam odjęte. Spójrz jednak raz jeszcze na to co Jezus mówi w wersecie 30: „który by nie otrzymał stokrotnie, teraz, w doczesnym życiu domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, choć wśród prześladowań, a w nadchodzącym czasie żywota wiecznego”. Tu z kolei mamy mnożenie. To co zostanie odjęte, będzie nam później co najmniej zrekompensowane przez to, co zostanie dodane oraz przymnożone. Co Jezus miał przez to na myśli? Mianowicie to, że właśnie wszedłeś do kościoła. Stałeś się częścią ludu Bożego i teraz masz wielu ojców i wiele matek, sióstr i braci w Chrystusie. To właśnie jest kościół. Znajdą się domy i jedzenie, o które zatroszczą się inni wierzący. Czy nie to wydarzyło się w Dzień Pięćdziesiątnicy? W Jerozolimie był tylko jeden zbór i ludzie dzielili się ze sobą tym co mieli. Kochali się nawzajem. Wiele lat później Paweł podróżował po całym obszarze Morza Śródziemnego zbierając datki, które chciał przekazać zborowi w Jerozolimie i jego świętym, by ci mogli dalej troszczyć się o ludzi, którzy byli dla nich zarówno obciążeniem jak i radością. Być może musiałeś opuścić swoją ziemską rodzinę, ale zyskałeś chrześcijańską. Zyskałeś rodzinę Boga. I to jest pierwsza rzecz, do której odnosi się Jezus. Jest to rodzina o wiele większa niż ta, z której pochodzisz. Wspaniale jest pomyśleć, że nie porzucasz rodziny, ale zyskujesz prawdziwą rodzinę. Tak właśnie działa ewangelia. Podczas, gdy być może twoja niewierząca rodzina odwróciła się od ciebie, jest inna, o wiele większa rodzina, która jest gotowa ciebie przyjąć. Jeśli znasz się trochę na matematyce, to wiesz, że to właśnie jest mnożenie. Tego właśnie doświadczył J. C. Ryle. W swojej samotności doznał pomocy ze strony swojej rodziny duchowej. Wiele lat później, powiedział swoim dzieciom, że jego chrześcijańscy przyjaciele byli „dla mnie wielką pomocą w ten czy inny sposób; umacniali mnie w moich zasadach, zachęcali w moich praktykach, rozwiązywali wiele trudności, towarzyszyli radą, doradzali mi w wielu dylematach i pocieszali mnie tak ogólnie, pokazując, że nie jestem całkiem sam w tym świecie”. Jezus jednak nie tylko obiecuje pomnożenie tego wszystkiego tu na ziemi, ale również w wieczności. Jak tylko umrzemy i opuścimy ten świat, wkroczymy we wspaniały byt. Kiedy Jezus przyjdzie, a jeśli my już nie będziemy żyć, to nasze ciała zostaną wzbudzone do nowego życia, a my będziemy w chwale z Jezusem. Wszystkie nasze zmagania i smutki, których doświadczaliśmy w tym świecie zostaną wymienione na doskonałe odpocznienie i szczęście. Będziemy w świecie, gdzie nie ma grzechu, śmierci, trosk, płaczu ani rozstań, bo wszystko to przeminie. To właśnie jest prawdziwe mnożenie. 6 Wieczne pomnażanie W Ewangelii Marka 10:31 Jezus wygłasza ostatnie, bardzo praktyczne słowa: „A wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”. To co odziedziczymy – życie wieczne i pomnożenie błogosławieństw – nie będzie wynikiem tego, co robiliśmy. Nie będzie to kwestią tego jak bardzo byłeś bogaty czy też jak bardzo się starałeś lub ile dobrych czynów dokonałeś. Tu chodzi o to, co Bóg zrobił dla ciebie w Jezusie. To oznacza, że każde dziecko Boże zdobędzie niebo ze względu na to, czego dokonał Jezus. Jeśli jesteś pierwszy, to jesteś ostatni, a jeśli jesteś ostatni, to jesteś pierwszy. Zostało to dla nas zdefiniowane w Ewangelii Mateusza 20:1-16, kiedy Jezus opowiedział historię o ludziach, którzy pracowali godzinę, dwie godziny, pięć godzin i osiem godzin. Ilość wykonanej przez nich pracy była różna, ale wszyscy oni otrzymali tę samą zapłatę. Jezus powiedział „Tak jest ponieważ ostatni są pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Każdy kończy tak samo”. Nie zdobywamy wieczności swoimi uczynkami, ale dzięki zbawczemu działaniu Boga. On umożliwił zbawienie grzesznikom. Ta obietnica błogosławieństw teraz i w wieczności jest taka sama dla każdego kto odwróci się od grzechu, od bożków w swoim życiu i zwróci do Jezusa jako swojego Boga i Zbawiciela. Jeśli zwrócimy się do Niego, to poznamy prawdziwe błogosławieństwo. Zrozumiemy, że w porównaniu z tym, co zyskujemy, to nic tak naprawdę nie tracimy. W wieczności nasza matematyka, a nawet moja, będzie doskonała. Zobaczymy, że tu nie chodziło tak naprawdę o odejmowanie, ale o mnożenie. Będziemy w stanie powiedzieć tak jak Paweł w Liście do Rzymian 8:18: „Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić”. © Peter Slomski i Zbór Ewangeliczny „Agape” w Poznaniu. Strona internetowa: www.agape-poznan.org 7