Kiedy uczeń dokucza
Transkrypt
Kiedy uczeń dokucza
Metody pracy EDUKACJA, OWIATA, WYCHOWANIE O kreślenie agresywnego ucznia mianem „dokuczliwy” jest oczywiście eufemizmem w sytuacji, gdy mamy do czynienia z przemocą. Jednak trzymając się tylko określenia „agresywny” zamknęlibyśmy się na różne zachowania, które nie są jawną agresją, a jednak wprawiają nauczyciela w rozdrażnienie lub zakłopotanie. Wrogie spojrzenie, zamaskowany gest czy złośliwe docinki, mogą wytrącić z równowagi niejednego nauczyciela, nawet gdy nie jest ich adresatem. Dotyczy to także sytuacji, kiedy nauczyciel obserwuje, jak uczeń roztacza swój „subtelny terroryzm” po klasie. nie o to – jakim jestem człowiekiem jako nauczyciel?, jest również pytaniem z kręgu oddziaływań wychowawczych. Warto przy tym zauważyć, że sposób rozwiązania wychowawczego dylematu, w którym koncentrujemy się najpierw na osobie nauczyciela, nie jest wcale lepszy od tego, w którym zastanawiamy się, co zrobić z uczniem. Jest po prostu inny. Skupiają się tylko i wyłącznie na jednym aspekcie relacji „nauczyciel-uczeń” i zupełnie nie biorą pod uwagę tego drugiego. do słuszności własnej postawy, aż po skrajny stan braku wiary, że cokolwiek może być skuteczne. Przy tradycyjnym pytaniu: – jak z nim postąpić?, aspekt radzenia sobie z emocjami jest mało eksponowany. Czasem wręcz nieobecny. Nauczyciel musi coś zrobić z uczniem, ale nie powinien być pod wpływem silnych emocji. Trzeba, aby kierował się osądem praktycznym. Musi działać pomimo swoich uczuć. Trudno nie zauważyć, że może to prowadzić do lekceważenia sfery emocjonalnej i niedoceniania wpływu emocji na relację wychowawczą. A w skrajnym wypadku do zaprzeczania uczuciom. Dialog emocjonalny schodzi wtedy „do pod- Kiedy uczeñ dokucza Piotr Szczukiewicz Praca nauczyciela obfituje w wiele trudnych sytuacji, które wymagaj¹ zaanga¿owania emocjonalnego i jednoczenie zachowania równowagi. Rozmaite formy agresji, które pojawiaj¹ siê wród uczniów s¹ jednym z najtrudniejszych wyzwañ. Do wielu dylematów profesji nauczycielskiej dochodzi wtedy i ten: jak post¹piæ z dokuczliwym uczniem? Chcielibyśmy wtedy utrzeć mu nosa, by utemperować jego pewność siebie, ale... nie wiemy, jak? Osobowość nauczyciela jako narzędzie pracy Samo pytanie – jak z nim postąpić? – już częściowo mówi, jak zamierzamy problem rozwiązać. Zastanawianie się nad sposobem postępowania zakłada, że nauczyciel powinien podjąć pewne działania ukierunkowane na ucznia, aby osiągnąć swój cel. Uwaga skupia się na uczniu jako „obiekcie” oddziaływań. W praktyce wygląda to zazwyczaj tak, że im bardziej doświadczony nauczyciel, tym więcej ma sposobów na agresywne zachowania. Wypracowuje je sobie w toku osobistych doświadczeń. Tym razem chciałbym zachęcić do nieco odmiennego spojrzenia na problem. Pytanie – jak postąpić? proponuję zastąpić pytaniem – jaki mam być? lub inaczej – co mam zrobić ze sobą? Zmienia to nieco sposób ujęcia naszego dylematu. Nie chodzi już o to, żeby zrobić coś z uczniem lub uczniowi. Nauczyciel koncentruje uwagę na sobie. Bada swoje dążenia, emocje i określa kierunek swojego zaangażowania. Takie podejście kładzie akcent na osobę nauczyciela. W relacji „nauczyciel-uczeń”, tym razem członem wyróżnionym jest „nauczyciel”. Ukryte jest w tym założenie płynące z psychologii humanistycznej, że jakkolwiek nie mamy bezpośredniego wpływu na to, jaki jest uczeń, to od nas m.in. zależą warunki, w jakich się rozwija. Warunki te tworzą umiejętności nauczyciela i jego walory osobowościowe. Dlatego pyta- 10 Remedium WRZESIEÑ 2002 Irytacja, gniew, bezradność Osoba nauczyciela wnosi do kontaktu wychowawczego różne sposoby przeżywania wartości, dążenia, cele zawodowe i osobiste, etc. Pytanie – jaki mam być? jest tu bardzo istotne. Nie oznacza to, że każde zachowanie wobec uczniów musimy poprzedzić tym pytaniem. Czasem nauczyciel działa jakby było to pytanie domyślne, które nie zostało postawione, ale przecież nie jest całkiem bez odpowiedzi. Nasze dążenia i wartości ujawniają się w naszych postawach. Trudno oddzielić postępowanie wobec uczniów, także tych trudnych, od własnego charakteru czy przekonań. Temat ten zasługuje na odrębne potraktowanie. Tymczasem pragnę skupić się na aspekcie emocjonalnym. Pytanie – co mam ze sobą zrobić? odniosę więc tylko do uczuć, jakie pojawiają się w związku z dokuczliwymi uczniami. Typowa triada emocji, z którą mamy do czynienia to: złość, gniew, bezradność. Emocje z kręgu złości mogą mieć różne barwy. Czasem będą miały formę lekkiego rozdrażnienia, a innym razem nazwiemy je raczej wściekłością. Podobnie jest z kategorią gniew. Nauczyciel w kontakcie ze szkolną agresją może raz czuć dyskomfort, jaki wywoła widok czyjejś krzywdy, innym razem po prostu zapała oburzeniem. Bezradność jest chyba najcięższa do zniesienia, zwłaszcza kiedy oczekuje się od nas, że coś zaradzimy. Może też mieć łagodną postać wątpliwości i niepewności co ziemia”, czyli na płaszczyznę niewerbalną. A w takiej sytuacji kontakt z uczniem jeszcze bardziej może się zawikłać. Otwartość czyli autentyczność Postawienie pytania – co mam zrobić ze sobą?, pozwala wprowadzić inną perspektywę. Doskonale nadaje się do skupienia na sferze emocjonalnej. Odpowiedzi na to pytanie z reguły powinny uwzględniać poziom otwartości (choć nie tylko!). Przez otwartość rozumiem tu ekspresję emocji i sposób wyrażania siebie. Pytanie – co mam zrobić ze sobą przybiera np. postać – jak mam się otwierać? Inaczej mówiąc: nauczyciel zastanawia się nad zakresem i formą ekspresji. Pojawia się np. kwestia – na ile okazać swoją złość i jak to zrobić? Z jednej strony nie chcemy zranić agresywnego ucznia, ale z drugiej chcemy, by delikwent czuł i rozumiał, jakie uczucia może wywoływać jego działanie. Otwarta ekspresja pozwala na zbudowanie nieco mocniejszej niż dotychczas więzi emocjonalnej z uczniem. Z ucznia staje się on naszym wychowankiem. Zamiast komunikatów typu: – kto zaczął?, dlaczego to zrobiłeś?, czy ty zupełnie nie myślisz?, mamy wtedy: zanim dowiem się o co poszło, muszę wam powiedzieć, że robię się wściekły, kiedy widzę taką bójkę, bardzo mnie zabolało, to co zobaczyłem, wyjaśnijcie mi co się stało, bo nie wiem, co o tym myśleć. EDUKACJA, OWIATA, WYCHOWANIE Przymus skuteczności Z moich doświadczeń wynika, że to co najczęściej powstrzymuje nauczycieli przed wypróbowaniem takiego podejścia, to nawet nie brak umiejętności, ile raczej przekonanie, że jest to sposób nieskuteczny i zbyt miękki. Oczywiście wychowanie odwołujące się do więzi emocjonalnej jest bardziej „miękką” metodą niż to, które odwołuje się do władzy nauczycielskiej. A to oznacza, że nie zawsze otwartość przyniesie skutek w postaci wywołania pożądanego zachowania. Jednak warunki, w jakich przyjdzie funkcjonować uczniom, którzy mają kontakt z nauczycielem wyrażającym w sposób otwarty i bezpieczny swoje emocje, będą o wiele bardziej sprzyjać pojawianiu się zachowań, o które nam chodzi. W długofalowej perspektywie metoda ta może okazać się bardziej skuteczna. W praktyce jednak nauczyciel częściej opowiada się za natychmiastową skutecznością. W czasie warsztatów dla nauczycieli jeden z uczestników opisywał – jak poradził sobie z gimnazjalistą, który „rozwalał mu zajęcia” ciągle komentując i zaczepiając kolegów. Zwykłe upomnienia nie skutkowały. Zatem nauczyciel najpierw powiedział, że uczeń zachowuje się jak małpa w zoo, a gdy to nie pomogło, wykorzystał obecność w klasie ozdobnej palmy i umieścił go na krześle pod tą palmą, twierdząc, że to najlepsze miejsce dla klasowej małpy. Zabiegom nauczyciela towarzyszyła uciecha klasy. Gdy ów uczeń próbował jeszcze z nowego miejsca czynić jakieś komentarze, nauczyciel krzyknął, że małpy głosu nie mają, co ostatecznie uciszyło delikwenta do końca lekcji. Większość osób, które słuchały tej opowieści, była pełna uznania dla pomysłowości i skuteczności nauczyciela. Tylko dwie osoby uznały, że poniżanie i obrażanie w dalszej perspektywie zaowocują wzrostem jawnej bądź ukrytej agresji w tej grupie. Zaproponowały, żeby zamiast opisanego zachowania nauczyciel zdobył się na większą otwartość. Najpierw powinien zastosować zwykłe komu- nikaty typu „ja”, a jeśli nie pomogą, powinien posłużyć się schematem: wskazać nieakceptowane zachowanie – nazwać swoje uczucia – określić uchwytny skutek. Mógłby np. powiedzieć: Twoje komentarze, bardzo mi przeszkadzają. W związku z tym jak się teraz czuję, boję się że stracę dla ciebie szacunek i nie będę dla ciebie uprzejmy, ...jestem zdenerwowany i rozgoryczony, nie wiem, czy w związku z tym będę potrafił potraktować cię sprawiedliwie przy ustnej odpowiedzi. Zaproponowane rozwiązanie nie znalazło aprobaty grupy, bo nie ma co wchodzić z uczniem w dyskusję, trzeba przecież prowadzić lekcję, to nie zadziała na takiego typa, itd. proporcji. Dlatego planowanie długofalowych działań wychowawczych, które nie brałoby pod uwagę osobowości nauczyciela i wykorzystania jego ekspresji emocjonalnej w celu budowania pozytywnej więzi z wychowankami, byłoby błędem o długotrwałych skutkach. Autor jest psychologiem, pracownikiem naukowym w Zakładzie Psychologii Klinicznej UMCS, terapeutą, autorem książki „Rozwój psychospołeczny a tożsamość”. Uczucia ambiwalentne Dla porządku warto zauważyć, że klasowy rozrabiaka nie musi być koniecznie typem „spod ciemnej gwiazdy”. Bywa przecież i tak, że nieakceptowanym zachowaniom towarzyszy urok osobisty i błyskotliwa inteligencja. Ocena wybryków, na jakie zdobędzie się uczeń, jest wtedy łagodzona poprzez otaczającą go aurę. Czasem jednak nie ułatwia to zadania nauczycielowi. Sam fakt, że nauczyciel opisuje go słowem „rozrabiaka”, już sygnalizuje, że zdobył on odrobinę sympatii i nie nazwiemy go „łobuzem” albo „draniem”. Pojawia się ambiwalencja emocji. Obok siebie jest gniew i życzliwość. Ocena ulega dużej subiektywizacji. To dobrze – rzekłby ktoś – przecież musimy potraktować ucznia indywidualnie. No tak, ale co zrobić z resztą klasy, dla której staramy się być „obiektywni” i która orientuje się w naszych kryteriach oceny? Zasada otwartości i tu może okazać się pożyteczna. Zamiast udowadniać swoją obiektywność, lepiej przyznać, że nasze uczucia wpływają na oceny zachowania uczniów. Jeśli do tej pory szanowaliśmy uczucia uczniów, to oni też uszanują nasze. Nasze sympatie również. Agresję nadal musimy jednak nazwać po imieniu. Nie chodzi o to, żeby pokazać, że nasz ulubieniec jest mniej agresywny, ale żeby przyznać, że to nasza sympatia do niego każe nam „dać mu szansę”. Nazwana sympatia i rozpoznana ambiwalencja uczuć mniej będzie paraliżowała sprawiedliwe wartościowanie. Na zakończenie dodam, że nie zachęcam tutaj do zerwania z metodami opartymi na władzy nauczycielskiej. Z pewnością część szkolnych problemów lepiej zostanie rozwiązana właśnie poprzez dyscyplinę i autorytet władzy. Akcentowanie w postępowaniu z uczniem tylko zachowań zmierzających do budowania więzi emocjonalnej w oparciu o życzliwość i otwartość, nie uwzględniałoby ani realiów życia szkolnego, ani wszystkich potrzeb psychicznych wychowanków. Istotą jest zachowanie odpowiednich WRZESIEÑ 2002 Remedium 11 Metody pracy Przyjęcie postawy otwartości oznacza, że nauczyciel jest w pewnym stopniu „przezroczysty” dla uczniów. Oni wiedzą co się z nim dzieje (bo widzą i czują), ale też są o tym informowani. Taka postawa buduje wychowawcy klimat autentyczności. Nie chodzi tu o realizację zasady: „bądź sobą – posłuchaj pragnienia”. Ani o to, że jeśli jestem wściekły na ucznia, to mam walić pięścią w stół albo w niego, bo wtedy jestem autentyczny. W byciu autentycznym nie chodzi o poddanie się trudnym emocjom, ale ich bezpieczne ujawnianie. Dzięki temu trudne uczucia nas nie niszczą, ale też nie prowadzą do „odreagowywania” ich na uczniach. Najczęściej polecanym sposobem ekspresji w trudnej sytuacji jest zastosowanie metody „wychowania bez porażek” w postaci tzw. komunikatów „ja”. Najlepiej, jeśli są one formułowane w rozbudowanej wersji: wskazać nieakceptowane zachowanie – nazwać swoje uczucia – określić uchwytny skutek.