Kolejny fałszywy owoc inżynierii finansowej
Transkrypt
Kolejny fałszywy owoc inżynierii finansowej
Kolejny fałszywy owoc inżynierii finansowej Wpisany przez Radosław Jaszczak Czy może powtórzyć się historia z opcjami walutowymi? Z pewnością wielu eksporterów jeszcze długi czas będzie odczuwać skutki ostatniej wpadki z nadmiarowymi zabezpieczeniami, które zamiast obiecanych kroci przyniosły przedsiębiorstwom jedynie ogromne straty. Zagraniczne banki inwestycyjne skupowały od eksporterów wystawione opcje Call w zamian oddając przedsiębiorstwom iluzję darmowych pieniędzy, które w dobie dynamicznie umacniającego się złotego wydawały się być na wyciągnięcie ręki. Złoty jednak zaczął się równie szybko osłabiać, a złudne zyski przedsiębiorców bardzo szybko przerodziły się w ogromne, realne zyski banków będących w posiadaniu wystawionych przez polskich eksporterów opcji Call. Taka historia może się powtórzyć. Dlaczego? „Łańcuszek szczęścia" Jacek Maliszewski z Alpha Financial Services zwraca uwagę na produkt opcyjny, który do swojej oferty w ostatnim czasie dodał jeden z polskich banków. Co jednak powinno niepokoić przedsiębiorcy w nowym produkcie? Obawy powinien wzbudzać już sam fakt, że jest on skierowany zarówno dla importerów, jak i eksporterów. Według Maliszewskiego pomysł na tego typu produkt nie zrodził się jednak u naszych zachodnich sąsiadów, a w Polsce jest jedynie dystrybuowany przez banki. Według niego wspomniany produkt opcyjny jest najmłodszym „dzieckiem" któregoś banku inwestycyjnego zza Atlantyku i ma za zadanie rozpocząć kolejny „łańcuszek szczęścia". Istota produktu 1/4 Kolejny fałszywy owoc inżynierii finansowej Wpisany przez Radosław Jaszczak Aby wytłumaczyć istotę nowego produktu oferowanego, Jacek Maliszewski podaje przykład (omawiana transakcja ma jedynie charakter poglądowy): „Mamy na rynku kurs EURPLN wynoszący 4,40. Eksporterowi wygasa w ciągu miesiąca wystawiona opcja Call 3,90, na wykonanie której eksporter nie ma waluty. Czyli eksporter musi kupić walutę na rynku po 4,40 by odsprzedać ją do banku pod wystawione opcje Call i otrzymać kurs sprzedaży 3,90. Czyli poniesienie straty 50 groszy. Bank proponuje zamiast tego następującą operację - nazwaną swap warunkowy". Polega ona na tym, że eksporter zamiast na rynku, kupuje od banku opcję Call 3,90 ważną jeden miesiąc, która daje prawo przedsiębiorcy kupić od banku euro po kursie 3,90. Może on zatem kupić euro po 3,90 i od razu podstawić do banku na rozliczenie starych wystawionych opcji Call. Gdyby konstrukcja produktu kończyła się w tym momencie, okazałoby się, że bank dał przedsiębiorstwu w prezencie 50 groszy. Jak się jednak okazuje, to dopiero początek zawiłej konstrukcji nowego produktu. Co dalej? W zamian bowiem za prawo kupna euro po 3,90 eksporter zobowiązany jest wystawić ważną przez rok opcję Call 3,90, której odbiorcą będzie właśnie bank. To jednak nie wszystko. Jest to bowiem opcja barierowa, która uaktywni się dopiero wtedy, gdy kurs EURPLN osiągnie poziom 4,60. „Jeśli w ciągu roku kurs euro nie przekroczy 4,60, eksporter nie będzie musiał sprzedawać z powrotem do banku euro po kursie 3,90, gdyż wystawiona przez niego ta nowa roczna opcja Call 3,90 zniknie - wcale się nie aktywując. Innymi słowy eksporter kupuje walutę po kursie 3,90 po to, by w najgorszym razie ponownie sprzedać za rok to euro po tym samym kursie 3,90" tłumaczy Maliszewski. Problem jednak w tym, za ile przedsiębiorstwo takie (w przypadku osiągnięcia przez EURPLN poziomu 4,60 i uaktywnienia opcji) będzie musiało za rok kupić to euro na rynku, by sprzedać je bankowi za 3,90. 2/4 Kolejny fałszywy owoc inżynierii finansowej Wpisany przez Radosław Jaszczak Spekulacja banku Według Maliszewskiego mamy zatem do czynienia z kolejną spekulacją. Tym razem jednak nie spekulacją przedsiębiorstw, ale banku, który kupuje taką roczną opcję Call 3,90. „Mamy więc pierwszy element łańcuszka szczęścia. Eksporter dostaje coś «za darmo», a bank ma kupiony tanio od eksportera Call 3,90 oraz ochronę udzieloną przez eksportera przed wzrostem kursu powyżej 4,60. Mając coś takiego w portfelu bank może teraz sprowadzić swoje ryzyko do zera. Idzie na rynek międzybankowy i sprzedaje vaniliową opcję Call 3,70, za którą dostanie więcej niż zapłacił eksporterowi" - tłumaczy ekspert z AFS. W efekcie bank, który posiada udzieloną przez eksportera ochronę przez wzrostem kursu EURPLN, może śmiało grać na umocnienie złotego poprzez kupno opcji Put albo zwyczajnie sprzedając walutę i kupując złotego. Do gry na umocnienie złotego przyłączyć się mogą również inne banki, które kupiły wspomniane wcześniej waniliowe opcje Call - doskonałe zabezpieczenie przed wzrostem kursu EURPLN. Dopóki kurs euro nie spadnie poniżej 3,90, zarobek nie jest duży. Jeżeli jednak kurs EURPLN spadnie poniżej 3,90, zyski takiego banku rosną bardzo gwałtownie. Perpetuum mobile? „Mamy trzech uczestników łańcuszka i wszyscy zarabiają? Nie! Zarabiają tylko i wyłącznie banki. Eksporter nie zarabia, gdyż w razie spadku kursu EURPLN poniżej 3,90 pozostaje bez zabezpieczenia i ponosi straty na eksporcie!" - tłumaczy Maliszewski. Jest jednak jeszcze jeden przegrany. Zabezpieczone bowiem przed wzrostem kursu EURPLN banki będą bezkarnie sprzedawać walutę na termin (sprzedawać forwardy/futures) do których zakupu aż palą się importerzy chcący tanio kupić walutę. „Jedni kupią zwyczajnie duże nominały forwardów. Inni kupią... no właśnie i dochodzimy do sedna - inni kupią ten sam produkt, czyli kupia Call głęboko w pieniądzu i sfinansują to sprzedając opcję Call równie głęboko w pieniądzu. Specjaliści od inżynierii finansowej pracujący w bankach inwestycyjnych raz dwa zamienią to w syntetyczny forward na rynku i mamy zamknięte kółeczko" - konkluduje ekspert z AFS. 3/4 Kolejny fałszywy owoc inżynierii finansowej Wpisany przez Radosław Jaszczak Ktoś musi ponieść konsekwencje Kto zatem poniesie konsekwencje kolejnego „łańcuszka szczęścia"? Z pewnością nie banki. Jeżeli bowiem kurs euro przebije w górę poziom 4,60, może pojawić się katastrofa. Eksporterzy i importerzy będą musieli sprzedawać walutę bankom po kursie 3,90. I choć obie te grupy przedsiębiorstw stracą ponownie ogromne pieniądze, ciekawy jest fakt, że banki na tym nie zarobią. Zupełnie inna sytuacja będzie miała miejsce, jeżeli kurs EURPLN znajdzie się poniżej poziomu 3,90 - wtedy banki zarobią krocie. Jeżeli zatem banki mogą zarobić krocie, należy być pewnym, że z takiej możliwości nie zrezygnują, choćby mieli rynkowi „pomóc" zejść poniżej wspomnianego poziomu 3,90 zł za euro. 4/4