więcej... - Prezes Marek Goliszewski

Transkrypt

więcej... - Prezes Marek Goliszewski
ZAPAŚNIK. DZIENNIKARZ. PRZEDSIĘBIORCA, LOBBYSTA. TO WCIĄŻ TA SAMA OSOBA
- MAREK GOLISZEWSKI. CZŁOWIEK. KTORY WE WSZYSTKIM. CO ROBI. LUBI ZWYCIĘZAĆ.
KIEDYŚ STRONIŁ OD UDZIAŁU W POLITYCE. DZIŚ WCALE TEGO NIE WYKLUCZA.
Życie jest walką
Początek lat siedemdziesiątych. Jedna z warszawskich dyskotek. Za konsoletą DJ-a (wtedy
powiedzielibyśmy raczej "dyskdżokeja") - Zbigniew Niemczycki. Porządku pilnują
bramkarze. Marek Goliszewski i Maciej Jankowski.
Początek XXI wieku. Politycy, biznesmeni, aktorzy, kobiety w zwiewnych sukniach i
ozdobnych kapeluszach. Aseatt? Nie, tor wyścigów na Służewcu w dniu letniej gali Business
Centre Club. Tak jest co roku od kilkunastu lat. Na gali zimowej z kolei - wieczorowe stroje,
podniosły nastrój i ważny gość z wielkiego świata, najlepiej premier. Byli już szefowie
rządów Irlandii i Hiszpanii. Wielki świat, uśmiechy, okazja do kuluarowych rozmów. Kto za
tym stoi? Nieodmiennie ten sam człowiek - Marek Goliszewski - prezes BCC. Wysoki,
przystojny, elegancki. Zna wszystkich. W końcu jest tu gospodarzem.
ZAPASY I KORONKI
Dziś Goliszewski to zdecydowany, bardzo poukładany człowiek. Jak sam mówi - kiedy
postawi sobie cel, to go osiąga. - Pomogły mi w tym zapasy - przyznaje. - Nauczyłem się
wytrwałości i walki do końca. Sport to jest walka, życie też jest walką.
Właśnie od czasów "maty" znają się z Andrzejem Supronem, legendą polskich zapasów. Jak
podkreśla Supron, obaj byli bardzo utalentowani. Tyle że on postawił na zawodowstwo,
Goliszewski zaś, jak sam deklaruje, wybrał edukację. Studiował ekonomię na SGPiS i dziennikarstwo. Właśnie poniekąd z tym drugim zawodem wiąże się historia, którą do dziś z
rozbawieniem wspomina Supron: - Jakoś tak pod koniec lat siedemdziesiątych jego
narzeczona otworzyła sklep z damską bielizną, Marek był wtedy redaktorem w pewnej
gazecie i bardzo chciał jej pomóc, podał więc sensacyjną informację, że w Warszawie pod
takim a takim adresem powstał pierwszy w Polsce sklep z erotycznymi akcesoriami.
Natychmiast na miejscu zjawił się dum ludzi, dziennikarze, zagraniczne stacje telewizyjne. Po
prostu sensacja. Cel został osiągnięty - cały towar sprzedał się na pniu. A Marek nikogo w
błąd nie wprowadził, przecież bielizna jest z erotyką ściśle związana.
Pomysłowość i talenty strategiczne zostały mu do dziś. - To świetny logistyk, a przy tym
detalista, przywiązuje wagę do rzeczy drobnych, ale istotnych - wylicza Niemczycki. - Jest
doskonale poukładany, a przy tym lojalny.
Tę ostatnią cechę bardzo docenia w Goliszewskim zaprzyjaźniony z nim Tomasz
Wróblewski, dyrektor wydawniczy "Newsweeka" i "Forbesa". - Zawsze można na niego
liczyć, jest gotów poświęcić własne sprawy, żeby wspomóc kogoś, kto akurat tego potrzebuje.
Bo, jak podkreśla Andrzej Supron, "to dobry człowiek jest. Dobry do bólu".
PRZEDSIĘBIORCA, POLITYK, LOBBYSTA
Kim jest? Na pytanie o zawód wyuczony odpowiada bez wahania: ekonomista; dziennikarz.
A zawód wykonywany? Chwila zastanowienia. - Jestem działaczem gospodarczym i
społecznym - zaczyna wreszcie Goliszewski. - Po trosze też politykiem, bo współpraca z
kolejnymi rządami i parlamentami to przecież polityka.
Jest również negocjatorem. Na rozmowę przychodzi spóźniony. - Przepraszam, ale jest spór w
Telekomunikacji Polskiej, a ja pośredniczę w negocjacjach między zwaśnionymi stronami tłumaczy, wyraźnie zadowolonyz powierzonej mu dyplomatycznej misji.
No i, oczywiście, jest lobbystą. - W Polsce to określenie ma konotacje pejoratywne, na
świecie jednak tak nie jest - zastrzega Goliszewski. - To osoba, która działa pro publico bono,
w formie jawnej i czystej. Nie miesza się bezpośrednio do polityki, nie opowiada za żadną
opcją - wyjaśnia. I właśnie za takiego lobbystę chce uchodzić. Potwierdza to Janusz Steinhoff,
wicepremier i minister gospodarki za czasów rządów AWS-UW - Choć poznaliśmy się
znacznie wcześniej, kiedy objąłem funkcję w rządzie, nie lobował za konkretnymi decyzjami
korzystnymi dla członków BCC, starał się reprezentować całe środowisko przedsiębiorców podkreśla Steinhoff.
Pomysł utworzenia BCC, elitarnego klubu zrzeszającego przedsiębiorców, zakiełkował w nim
l5lat temu, kiedy w Polsce tworzyła się dopiero gospodarka rynkowa. - Nikt do końca nie
wiedział, jak to będzie wyglądało, a przedsiębiorcy w pojedynkę czuli się zagubieni,
potrzebowali wsparcia - tłumaczy Goliszewski.
Z RODZINĄ RACZEJ NA ZDJĘCIACH
Wkrótce do projektu przyłączył się Jeremi Mordasewicz. Przez lata mówili niemal jednym
głosem, wszędzie widać ich było razem. Jakiś czas przed wyborami w 200 l roku ich drogi się
rozeszły. Mordasewicz przeniósł się do organizacji konkurencyjnej, czyli Polskiej
Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Co ich poróżniło? - Różniliśmy się w opiniach co do
tego, jaki kształt ta organizacja powinna mieć w przyszłości. Ja opowiadałem się za szerszym
otwarciem na przedsiębiorców i przekształceniem klubu w konfederację pracodawców,
Marek wołał dotychczasową elitarną formę - tłumaczy Mordasewicz.
- Formuła naszej współpracy się wyczerpała - twierdzi z kołei Goliszewski. Zaproponowałem mu inne stanowisko w BCC, ale go nie przyjął. Wszedł też w partyjną
politykę, przyłączył się do PO, ja zaś chciałem pozostać niezależny. Ale współpracujemy w
Komisji Trójstronnej, Jeremi to dobry ekspert - zapewnia. Nie ma więc mowy o zrywaniu
kontaktów, tym bardziej że Mordasewicz jest bratem żony Goliszewskiego. Obaj panowie
byli więc związani nie tylko zawodowo, ale i towarzysko. Natychmiast pojawiły się
komentarze, że się nienawidzą, patrzą na siebie wilkiem, rywalizują. - Nic podobnego udzielają zgodnej odpowiedzi. - Nadal gramy razem w tenisa, jeździmy na nartach,
spotykamy się na gruncie prywatnym, w tym względzie nic się nie zmieniło - zapewnia
Mordasewicz.
Goliszewski za żadne skarby nie chce być postrzegany jako człowiek konfliktowy. Nie
ukrywa, że pielęgnuje stare znajomości. - Kiedy w czasach studenckich, 30 lat temu,
dorabialiśmy w dyskotece ze Zbyszkiem Niemczyckim czy Maciejem Jankowskim,
patrzyliśmy na świat w podobny sposób - tłumaczy. - Dzięki temu nasze kontakty przetrwały.
NIE CHCĘ, ALE...
Marek Goliszewski na każdym kroku podkreśla swoją apolityczność. Z jednakowym
uśmiechem spotykał się z Buzkiem i z Millerem. I to procentuje. Próżno szukać osoby, która
powiedziałaby o nim złe słowo.
A jednak ściana, która go od polityki dzieli, jest raczej z szyfonu niż z granitu. Goliszewski
ma już za sobą epizod z kandydowaniem do parlamentu - z Bloku Senat 200 l. I pamięta to
sporo osób.
Kilka miesięcy temu na billboardach pojawiły się plakaty pod hasłem: "Podziel się
sukcesem", a na nich, obok Marka Goliszewskiego, aktor Artur Barciś. Skąd pomysł, by
twarzą Barcisia promować akcję charytatywną? - Artur Barciś to wybitny i lubiany aktor.
Jego udział przysparza akcji sympatii. Pokazuje też, że mogą uczestniczyć w niej nie tylko
przedsiębiorcy - tłumaczy Goliszewski.
Wybór aktorskiej twarzy nie jest jednak dziełem przypadku. Barciś i Goliszewski są
sąsiadami. - Marek zadzwonił do mnie i zapytał, czy nie wziąłbym w tym udziału. Szczytny
cel, więc nie miałem nic przeciwko temu - wspomina Barciś.
Zaraz jednak aktor nabrał czujności. - Zapytałem, czy to dla dobra sprawy, czy też początek
jego kampanii prezydenckiej - mówi Barciś. - Powiedział, że na pięćdziesiąt procent dla
sprawy, a ja na to, że muszę wiedzieć na pewno, bo nie chcę być łączony z żadną opcją
polityczną. Goliszewski jednak zapewnił mnie, że te billboardy są przede wszystkim dla
sprawy. No i się zgodziłem. Bez honorarium.
Jak powiodła się akcja? - Nie mam pojęcia, czy odniosła jakiś skutek - przyznaje Barciś. - W
maju podsumujemy pierwsze efekty akcji. Ale wyrywkowe badania pokazują, że udało się
nam zachęcić dużo ludzi do pomagania potrzebującym - zapewnia Goliszewski.
A co do polityki? Goliszewski nie daje ostatecznych odpowiedzi. - Polityka cały czas wdziera
się do mojej pracy w BCC. Nie myślę o zaangażowaniu się w politykę, która jest dziś
wiarołomna - mówi po namyśle, ostrożnie ważąc słowa. - Ja myślę o opanowaniu polityki.
Nie podjąłem jednak jeszcze żadnej konkretnej decyzji związanej na przykład z przyszłymi
wyborami, nie jestem w żadnej partii. Myślę o tym, bo widzę, jak obecni politycy dryfują
niebezpiecznie dla nas wszystkich w stronę populizmu.

Podobne dokumenty