Księ a na pielgrzymce

Transkrypt

Księ a na pielgrzymce
WAPM - Grupa Zielona
Księża na pielgrzymce
Autor: Andrzej Waśko SDS
11.11.2006.
Znam owce moje, a moje Mnie znają (J 10,14)
"Kapłan, który Mnie zastępuje, to nie on działa, ale Ja przez niego - powiedział Pan Jezus do św. siostry
Faustyny. - Każde jego słowo szanuj jako moje własne; on Mi zasłoną, pod którą się ukrywam".
Kto z pątników znał i pamiętał te słowa, miał możność przez dziesięć dni patrzeć na duszpasterzy
pielgrzymkowych tak, jak sobie tego życzy Pan Jezus. Dziesięć dni to niemało, by w kapłanie rozpoznać
Chrystusa, by być pod jego urokiem i otworzyć swoją duszę na jego zbawienny wpływ,
Według jakich kryteriów zostali powołani do grona pielgrzymów - nie jest mi wiadomo. Natomiast bez
trudu można dostrzec, czy byli gorliwi, czy starali się godnie zastępować Pana i jak dalece angażowali się
w prowadzenie swoich stadek na zielone niwy i nad spokojne wody. Była ich ponad setka - w różnym
wieku i z różnych stron Polski, ale większość stanowili ludzie młodzi. Księża, diakoni, klerycy i zakonnicy
pełni werwy i wewnętrznej radości, doskonale utożsamiali się z młodzieżą. Ich pogoda ducha i życzliwość
sprawiły, że już od pierwszych kilometrów zyskali sobie sympatię i wielu nowych przyjaciół. Nić
serdeczności została zadzierzgnięta, mimo to pamiętali o odpowiednim dystansie, co zapewniało im
szacunek, subordynację i tak bardzo ważne zaufanie. Ono bowiem umożliwiało otworzenie serc na
zwierzenia z najtrudniejszych i najbardziej zagmatwanych sytuacji życiowych.
Dodatkową okolicznością sprzyjającą było to, że na trasie księża nie byli tak dostojni i tak oficjalni jak w
kościele; jedli bowiem z nami ten sam chleb, pili wodę z tych samych studni i leczyli pęcherze na nogach jak wszyscy. Wkrótce stali się niezastąpionymi powiernikami szczególnie dla tych, których we własnych
środowiskach nikt nie chciał wysłuchać. Każdy pątnik mógł według upodobania porozmawiać z wybranym
księdzem. Było to szczególnie istotne w przypadku zakonników, którzy uosabiali specyfikę swoich
kongregacji. A dodać należy, że wśród pielgrzymkowego duchowieństwa byli: kapłani diecezjalni, ojcowie
salwatorianie, pijarzy, jezuici, franciszkanie, misjonarze.
Niby małą, a w rzeczywistości wielka pracę niepozornych czasem kapłanów trudno byłoby oszacować.
Tylko Pan Bóg wie, ile zdziałali dobrego. Ich konferencje, zaskakująco mądre jak na młody wiek, słuchane
były z uwagą i skupieniem, a wskazówki - akceptowane. Najważniejsze jednak było, że każdy z nich
przynosił nam Jezusa, gdyż codziennie kilka tysięcy pątników z ich rąk przyjmowało Komunię Św. Obok
kapłańskiej młodzieży niemało było księży dojrzałych, doświadczonych i odpowiednio przygotowanych do
pracy duszpasterskiej na wysokim poziomie. Emanował z nich spokój, dostojeństwo i ta nieuchwytna, ale
wyczuwalna bliskość Boga. Cieszyli się wielkim autorytetem. Nie udało mi się dotrzeć do wszystkich grup,
zatem z obawy, by któregoś z nich nie umniejszyć przez mimowolne pominięcie, nie wymieniam żadnego,
z wyjątkiem salwatorianina z Grupy Zielonej, księdza Krzysztofa Wonsa. On bowiem spełniał szczególną
rolę w kształtowaniu osobowości młodych ludzi. Niewątpliwie należał do kapłanów pielgrzymkowych
wielkiego formatu. Uzyskawszy specjalizację z teologii duchowości na rzymskim Gregorianum, w centrum
swej kapłańskiej posługi postawił terapię dusz ludzkich, przy czym sens swojej obecności pielgrzymkowej
widział przede wszystkim w roli spowiednika. Po studiach rzymskich przez kilka lat pracował jako ojciec
duchowny Wyższego Seminarium Duchownego Salwatorianów w Bagnie koło Wrocławia. W 1997 założył
w Krakowie Centrum Formacji Duchowej, którego jest dyrektorem. Do WAPM dołączył jako neoprezbiter
w roku 1985 i już w niej pozostał.
Zwykle kroczył na przedzie grupy w odległości kilkunastu metrów od reszty i spowiadał. Tuż za nim, w
pierwszych szeregach grupy skupiali się następni penitenci z długiej kolejki, która - jak mówiono - sięgała
nieraz kilku dni. Mimo to był uprzejmy znaleźć i dla mnie czas na rozmowę. "Oceniając łaski, jakie Pan
Bóg ofiarował człowiekowi poprzez Sakrament Pokuty - powiedział - spowiedź stwarza możliwość
wewnętrznego otworzenia się i rozpoznania siebie samego, samopoznania. To zaś prowadzi do
odnalezienia Boga i spotkania z Chrystusem, choć na początku rozmowy wielu jeszcze o tym nie wie".
Zauważył, iż niewiarygodnie dużo jest młodzieży poranionej: z rodzin rozbitych, odrzuconej, niekochanej,
takiej, która dotąd nie miała szans ani na samopoznanie, ani na samorealizację. Ta młodzież, gdy
zwierzała się ze swoich zranień - ukazywała wielką tęsknotę do innego życia, do odmiany. A gdy ks.
Krzysztof otwierał jej oczy na miłość Jezusa, nie umiała ukryć swego zaskoczenia spotkawszy Boga, który
jako pierwszy ją zaakceptował. "Starałem się dotrzeć do niej - mówił - poprzez słowa Izajasza, który w
imieniu Pana zapewniał: Jesteś w moich oczach drogi, cenny i ja cię miłuję... (Iz 43,4)". Ks. Krzysztof
widział też istnienie wielkiego niebezpieczeństwa, które w każdej chwili może tę zranioną młodzież
pociągnąć ku złemu środowisku, gdzie otoczona pseudowartościami nie będzie miała szans prawidłowego
spojrzenia na własne życie. "Zatem - mówił dalej - starałem się ją przekonać, że nikt jej nie pomoże, jeśli
http://wapm.pl/portal
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 06:15
WAPM - Grupa Zielona
sama sobie nie zechce pomóc. Radziłem jej, by wróciwszy do tych samych problemów, spróbowała
przenieść do domu tryb życia pielgrzymkowego: codzienną modlitwę, wczesne wstawanie i akceptowanie
niewygód. Ale podkreślałem też, że konieczne jest poszukanie jakiejś wspólnoty duchowej, bo
codzienność, niestety, zamyka drogę do Boga. Poza tym trudno jest iść do Niego w pojedynkę.
Przekonywałem, że udział w pielgrzymce powinien stać się duchowym zastrzykiem w procesie
uzdrawiania". Na pytanie, jak Ojciec ocenia duchowość dzisiejszej młodzieży odpowiedział, iż w zasadzie
pozytywnie. Młodzież posiada bowiem głęboką potrzebę przeżycia religijnego, którego on sam jeszcze nie
umie nazwać, ale to, że ona istnieje, ma bardzo duże znaczenie. "Oprócz tego - powiedział - dostrzegam
pewną płytkość przeżyć i nienasycenie, toteż głośne i spontaniczne śpiewy nie mogą jeszcze być
świadectwem prawdziwej wiary". Mimo to przyznał, iż cieszy się, że Bóg jest dla młodzieży wielką
radością, gdyż na jej tle doświadczeni kapłani mają większą możliwość uświadomienia, że pod
powierzchnią śpiewów można i trzeba Go odnaleźć.
W Grupie Zielonej w roku 1997 było aż siedmiu księży, ale i w innych było ich co najmniej dwóch. Od
poziomu prowadzonych konferencji i charyzmatu ich słowa zależał kształt formacji duchowej w danej
grupie, a od osobowości kapłanów - jej atmosfera. Oni też decydowali o doborze dodatkowych modlitw,
poza ogólnie przyjętymi.
W przeciwieństwie do świeckich, którzy mogli pielgrzymować w spodniach do kolan i koszulkach z
krótkimi rękawami, księża mimo upału kroczyli w długich, czarnych sutannach, z wysoko zapiętymi
kołnierzykami, co dodatkowo utrudniało marsz. Na ich plecach były widoczne duże białe plamy wypoconej
soli, mimo to nigdy nie tracili pogody ducha i nie narzekali. Pewnego dnia spytałam znajomą siostrę
zakonną, jak znosi upały tak szczelnie odziana. Odpowiedziała uśmiechając się: "Swoje przegrzanie
ofiaruję za te, które chodzą nago". Tak było zapewne i z naszymi księżmi.
Każdy dzień pielgrzymki zacieśniał nić sympatii między pasterzami a owieczkami. W pątniczym trudzie
poznawali się wzajemnie i coraz bardziej rozumieli. Tu nikt nie wyzwalał w duchownych postawy
obronnej, znikąd też nie musieli obawiać się zniewag z powodu noszonej sutanny. Tu sercem płacono za
serce i uśmiechem za uśmiech. Tu w kapłanach rzeczywiście widziano Chrystusa.
Praca zbiorowa pod redakcją ks. Zygmunta Malackiego
"Ku Jasnej Górze z WAPM", Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej 1998
Zespół redakcyjny: Anna Borkowska, Marzena Czapczyk, Paweł Jakub Kaleta,
Ks. Zygmunt Malacki, Krystyna Szczerbińska, Jacek Szczerbiński, Ewa Anna Zając
http://wapm.pl/portal
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 06:15