„Dziś do Ciebie przyjść nie mogę…” II

Transkrypt

„Dziś do Ciebie przyjść nie mogę…” II
1
„Dziś do Ciebie przyjść nie mogę…” II- WOJCIECH ŚLIWIŃSKI
ZAKOPANE DN. 25 marca 2004.
Na ekranie 2162-gi odcinek. Sally ostrzega pewną młodą damę przed Brooke:
- Ona jest dziwna pod tym względem. Zawsze pragnie to co jest nieosiągalne…
Zapewne pół Polski ogląda i przeżywa wydumane opowieści jakiegoś amerykańskiego scenarzysty bajkopisarza, podczas gdy nasze życie potrafi pisać równie ciekawe historie…
Moi pradziadkowie ze strony ojca mieli dwie córki i dwóch synów. Ciocia Nina jest najmłodsza. Wśród
żywych pozostała tylko ona i mój dziadek.
Od 1953 pracowała w biurze Zjednoczenia Przemysłu Wyrobów Blaszanych. Obecnie mieszka na III
piętrze PRL-owskiego bloku na krakowskich Azorach. Polska Ludowa uwielbiała hasła i trud ludzi pracy,
więc przyznała jej pod koniec lat 70-tych mieszkanie.
Blok przy Stachiewicza niedawno ocieplono oraz zainstalowano na grzejnikach liczniki zużycia energii.
Ciocia dziwi się:
- mam w kuchni cały czas zakręcony grzejnik, lecz kiedy przyszedł inkasent, okazało się że jednak trochę
zużyłam.
Jak na 80-latkę trzyma się świetnie. Dawno jej nie widziałem. Nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się z
bohaterką powieści Whartona „Spóźnieni kochankowie”.
Niestety, nie jest skora do zwierzeń. Kiedy zadaje pytania o swego pierwszego męża, niezbyt chętnie
o nim opowiada. Dużo natomiast dowiaduje się o jego rodzicach oraz braciach, których stracił w czasie
wojny.
Ze strzępów jej wspomnień rekonstruuje historię.
Władysław Szubert wraz z rodziną mieszkał na Śląsku. Ojciec był Austryjakiem, a matka pochodziła z
Zaolzia. Mimo swego pochodzenia czuł się Polakiem. Studiował ekonomie. Kiedy wybuchła wojna wstąpił
do ZWZ.
Do Krakowa przybył z początkiem wojny i zatrzymał się u ciotki Zochy na Długiej. Tam poznał się ze swoją
przyszłą żoną.
Był niskiego wzrostu ciemnym blondynem z zawadiackim wąsikiem. Był niezwykle szarmancki i towarzyski.
Ciocia Nina natomiast do dziś zachowała zgrabną figurę. Nie może więc dziwić, że 17-letnia wówczas
dziewczyna zrobiła na 25-letnim mężczyźnie wielkie wrażenie i vice versa.
Pytam ciocię jak wyglądała miłość i życie towarzyskie w czasie wojny, czy się bali. Zaczyna się śmiać:
- No cóż byliśmy młodzi. Oczywiście był strach, ale wiesz… jak się jest młodym to się inaczej na to
wszystko patrzy.
Miniaturowy jest kościółek pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego przy ulicy Smoleńsk. Nabożeństwa
odbywają się w nim bardzo rzadko. Mam szczęście. Jest czwartek i za godzinę będzie msza. Aż trudno
uwierzyć, że został wybudowany w 1626.
Niegdyś stał poza murami przy szpitalu dla ubogich, a opodal płynęła rzeka Rudawa, podlewając go
wiosennym śmingusem. Lecz czego nie zniszczyła rzeczka, zniszczyli Szwedzi. Podczas swej 400-letniej
tradycji wielokrotnie był odnawiany.
Dzisiaj - podobnie jak w czasie wojny – pachnie świeżą farbą. Czarny barokowy ołtarz ze złoceniami
sprawia ponure wrażenie. Z zachrystii wyłania się ksiądz i całuje ołtarz. Nad nim obraz ukrzyżowanego
Chrystusa. W kościele jest wraz ze mną kilka dyżurnych babć i jedna młoda dziewczyna.
Wtedy było inaczej.
1 lipca 1944 roku, ksiądz Domasik z Wawelu oplótł ich ręce małżeńskim węzłem. Nie było mszy, rodziny,
kwiatów, życzeń, tradycyjnego przyjęcia.
Szubert miał wiele pseudonimów. Najbardziej znanym pozostał jako Ili Nicz. Był odważnym
człowiekiem. Perfekcyjnie znał niemiecki, był obrotny, a jego fałszywe dokumenty pomagały wyjść z
każdej opresji.
2
Mimo to, choć w 1945 wojna się skończyła, to wraz z nią paradoksalnie skończyło się także ich
szczęście. Wkrótce zaczęło interesować się nim UB. Było lato. Ciocia pamięta, że jeszcze zdążył na
rocznice ślubu kupić jej pierścionek z brylantem. W ucieczce pomógł mu wtedy mój dziadek i tym samym
odwdzięczył się za wyciągnięcie go z KL Płaszów po aresztowaniu 7 sierpnia 44-go.
Nie było czasu do stracenia. Wieczorem odprowadził go do kolegi, który mieszkał w Bronowicach, a
stamtąd na drugi dzień przez zieloną granicę Ili uciekł do Włoch, gdzie dołączył do Armii Andersa .
Do 1956 roku utrzymywał kontakt z żoną, śląc z Anglii na adres jej matki listy i paczki z sukienkami dla
swej córki. Potem korespondencja się urwała…
Ich córka, ciocia Grażyna urodziła się 19.12.1945. Obecnie mieszka w Gdańsku. Przeniosła się tam w
1968 roku, kiedy jej mąż otrzymał posadę na Politechnice Gdańskiej. Ma dwie dorosłe córki. Pytam ją o
dzieciństwo i o ojca. Mówi, że nie czuła się nigdy samotna, ponieważ wychowywała się razem z kuzynami,
a do około 1961 roku w ogóle nie miała pojęcia, że jej ojciec żyje. Ze względów bezpieczeństwa nie znała
prawdy. Była przekonana, że zaginął w czasie wojny.
Dopiero kiedy miała około 16 lat, przypadkowo, na strychu znalazła walizkę. Były w niej stare fotografie,
listy oraz indeks ojca. Tym sensacyjnym odkryciem podzieliła się z babcią Helenką. Ta opowiedziała jej
wówczas wszystko. W tajemnicy przed matką, przez Czerwony Krzyż nawiązała kontakt z mieszkającym w
Londynie ojcem. Była wściekła i nie mogła zrozumieć jak mógł tak nagle z nimi zerwać. Dlaczego przez
tyle lat traktował ją jakby nieistniała.
Tymczasem Szubert korzystając z brytyjskiego prawa, po podpisaniu oświadczenia o pozostaniu na
terenie Anglii, ożenił się w 1956 z Irlandką. Rok później na świat przyszedł Stefan, zaś na kolejny urodził
się Marek, a potem Denis. Ojciec namawiał ją aby przyjechała do UK i zajęła się przyrodnimi braćmi.
Odmówiła.
„Dziś do Ciebie przyjść nie mogę.
Zaraz idę w nocy mrok.
Nie wyglądaj za mną oknem.
W mgle utonie próżno wzrok. (…)”
W takt poloneza płyną smutne słowa lirycznej pieśni pana Magierskiego.
Tę piosenkę śpiewało się niegdyś przy ognisku. Później do swego repertuaru włączyły ją sympatyczne
Filipinki. Dziś, nie wiem czy jeszcze ją się śpiewa…
Pozostała na pewno we wspomnieniach, na starych pokrytych kurzem czarnych płytach, a przede
wszystkim w historii, która oddala się od nas niczym dalekobieżny pociąg, podczas gdy jej bohaterzy
wysiadają po drodze na kolejnych stacjach.
Coraz mniej osób, które pamiętają wojnę żyje. Jest ona dziś jedynie wspomnieniem, a tamtych ludzi coraz
częściej zastępują serialowi aktorzy.
Ciocia Nina ponownie wyszła za mąż w 20.7.1978. Minęły lata. Władysław Szubert zmarł 10.11.1994,
w niedługim czasie także zmarła jego druga żona. Po jego śmierci, dzieci z drugiego małżeństwa natrafiły
na skrytkę z listami i dopiero wtedy poznali całą prawdę.
Odbyli rodzinną naradę. Oprócz Denisa pozostała czwórka była ciekawa swych polskich korzeni. Polskę i
Kraków znali jedynie z opowiadań. Marek zaryzykował i po odszukaniu w książce telefonicznej namiarów
zadzwonił do cioci Niny, a następnie na wielkanoc 1995 roku zjawił się w Krakowie. Później Polskę
odwiedziła wraz z mężem i dziećmi Helenka. Natomiast z pozostałym przyrodnim rodzeństwem ciocia
Grażyna spotkała się za granicą.
Wychowywała się z kuzynami. Obecnie ma 3 przyrodnich braci (Martin zmarł zimą 2001 na białaczkę) i
siostrę. Do dziś utrzymuje z nimi serdeczne stosunki.
Natomiast 2163-ci odcinek serialu już jutro… oczywiście, tradycyjnie o zwykłej porze.
WOJCIECH ŚLIWIŃSKI