WIEŚ, W KTÓREJ ŻYJĘ. Konwalia Choć sama jestem „miastowa

Transkrypt

WIEŚ, W KTÓREJ ŻYJĘ. Konwalia Choć sama jestem „miastowa
WIEŚ, W KTÓREJ ŻYJĘ.
Konwalia
Choć sama jestem „miastowa”,
To na wsi mieszka rodziny połowa.
Napiszę, co u nich zaszła za zmiana,
Przez ćwierćwiecze zaobserwowana.
Wiejskie u babci wakacje pamiętam,
Spokoju tam nie było, nawet w święta.
Ciocia bar piwny otworzyła,
Pierwszy w okolicy, mieszkańców zaskoczyła.
Smak mleka prosto od krowy wspominam
I półkule masła, jak ciocia łyżeczką wzór nacina.
Koń rżał i świnki kwiczały,
Na obcego zawsze psy szczekał.
Z kuzynką chodziłyśmy po chleb do spółdzielni*,
I zanim ktoś go przywiózł, czekałyśmy dzielnie.
Zawsze po drodze ciepłe piętki skubałyśmy,
Części chleba już nie były, zanim zaszłyśmy.
Dzikiem** na pole się jechało,
Dla mieszczucha frajdy nie było mało.
Babci sieczkarką kręcić pomagałam,
pokrzywy dla kaczek nią ścinałam.
Zapach wody z kranu zupełnie inny był,
nie lubiłam go, ale człowiek się mył.
Po całym dniu było się ubrudzonym,
Biegało się po ażce** – podłożu nie utwardzonym.
Dużym fiatem wuja do pracy wyjeżdżał,
Gdy kogut rano głośno piał.
Ciocia do świnek i krów wstawała
I zwierzaczki oprzątała.
Wieczorem ciemnica straszna była,
Latarni nie było, więc żadna nie świeciła.
Dziwne były dla mnie te ciemności,
Przywykłam do wieczornych jasności.
Międzyczasie wiele rzeczy tam się zmieniło,
Czy jest teraz, czy wtedy lepiej było?
W zależności kogo byśmy się spytali,
Różne odpowiedzi byśmy otrzymali.
Piętrowy dom w 90-tych latach wybudowany,
Teraz jest przez dwie osoby zamieszkały.
Obie kuzynku w świat wywędrowały.
Perspektywy wiejskiego życia ich nie przekonał.
Ciocia bar dawno zamknęła, bo klientów malało.
Zwierzęta sprzedali, bo się nie opłacało.
Nawet psów już nie ma, tamte zdechły ze starości,
Kostka na podwórku położona, byłyby nieczystości.
Wuja z ciocią jeżdżą co dzień do pracy,
Liczą, że do emerytury jej nie stracą.
Tylko marchewka w ogródku im została,
Pola już nie ma, na które chętnie z nimi wyjeżdżałam.
Może teraz lżejsze życie mają
I w zasadzie się nie uskarżają.
Ciężką pracę włożyli przy budowie domu
Córki wyjechały. Zostawią go komu?
Wiele młodych ich sąsiadów się wyprowadziło,
Prowadzenie małego gospodarstwa się nie opłaciło.
Lepszego życia i rozwoju młodzi oczekują,
Dlatego do miast nierzadko wędrują.
Ci, który zostają mają często wielkie areały
Przyszłość z nim wiążą, to dla nich świat cały.
Obory duże gdzieniegdzie się budują,
Zaradni dobrze pieniądze z unii inwestują.
Szansę wielu rolnikom Europa dała,
Chce by polska wieś się rozwijała.
Świetnie wykorzystują to niektórzy,
Kształcą się by sobie i innym służyć.
Po sprzęcie rolniczym też to widzimy,
Gdy po drodze przy polach jeździmy.
Otwartość na nowe możliwości
Są dla rolników szansą teraz i w przyszłości.
Przykro tylko słyszeć, że mleko do rowu się wylewa,
Bo za dużo krowy dają. A rolnik, co z nim zrobić ma?
Tak bywa z różnymi przepisami,
Gospodarze przekonali się sami.
Za to drogą gładką teraz do rodziny jadę,
Wcześniej dziury, bałam się że w którąś wjadę.
Nowe domy miastowi tam teraz stawiają,
Niektórzy choć pracują w mieście, na wieś uciekają.
Coraz większe boje o szkoły się toczą,
Bo zamykać je planują. Mało dzieci na wsiach rodzą.
Samochody średnio po dwa w gospodarstwie mają,
Bo autobusy rzadziej po wsiach przejeżdżają.
Generalnie w moich oczach na wsi się polepszyło,
Choć w popegeerowskich rejonach bezrobocie się zwiększyło.
Za to powoli się rozwija agroturystyka,
Odpocznie na wsi ten, kto hałasu unika.
Mniej rolnicy się napracują,
Bo w lepszy sprzęt inwestują.
Duże gospodarstwa wiele mniejszych zastąpiły,
Główna zmiana, jaką realia unijne zrobiły.
tak określano wtedy sklep
pojazd jaki określiłabym jako pół- motor z drewnianą naczepą
***
nawierzchnia dróżki, przypominająca miał
*
**