Na nowy rok - Anna Niemczynow

Transkrypt

Na nowy rok - Anna Niemczynow
Na nowy rok
Ale czy masz odwagę? Czy masz odwagę pokazać światu swoją pracę? To
pytanie zadałam sobie dawno temu. Im dłużej zastanawiałam się nad
odpowiedzią, tym większe miałam wątpliwości. Jednak gdzieś na dnie
mojego serca wszystko krzyczało “TAK, JESTEŚ ODWAŻNA I MOŻESZ TO
ZROBIĆ”.
Postanowiłam oddać się swojej pracy bez reszty. Otwarcie, pilnie i
ufnie każdego dnia uczyłam się nowych rzeczy. Wierzyłam, że jeśli będę
z uporem maniaka wykonywać swoja pracę dzień po dniu, ale tak naprawdę
szczerze, dosłownie dzień w dzień, chociażbym miała na nią poświęcić
jedynie pięć minut (ale codziennie) – To pewnego poranka rozkwitnę i
poczuję, że moje marzenie się spełniło. Dotrę do punktu, którego
przekroczenie będzie stanowiło początek reszty mojego nowego życia.
Byłam cierpliwa mimo, że gdy opowiadałam o swoim pomyśle, większość
ludzi
uśmiechała
się
pod
nosem,
a
ich
spojrzenie
bezgłośnie
informowało mnie o tym, że jestem szalona. Niektórzy nawet mówili na
głos, że tego nie da się zrobić “Anka nie w Polsce”, “Trzeba mieć
plecy”, “Trzeba mieć znajomości”!!! Denerwowałam się dlatego, że po
pierwsze nie cierpię jak mówi się do mnie “Anka” – od dziecka tego nie
lubię. Kiedy ktoś tak mnie nazywał, zawsze wracałam z podwórka ze
łzami w oczach wielkimi
jak grochy, tylko po to, aby poskarżyć się
mojej mamie. Po drugie dlatego, że uważam iż stwierdzenie, że w Polsce
nie da się czegoś zrobić wymyślili Ci, którzy właśnie tego zrobić nie
potrafią.
Zawsze wierzyłam w spełnienie marzeń. Nawet wtedy, gdy po rozwodzie z
moim pierwszym mężem, bez grosza przy duszy zostałam sama z małym
dzieckiem – MIAŁAM MARZENIA. Moja mama strasznie się martwiła, że nie
będę miała dachu nad głową. Pamiętam strach w jej oczach. Odpowiadałam
“Mamo, Ty się nie martw! Ja jeszcze kiedyś zaproszę Cię do mojego
pięknego domu z ogrodem”. Minęło już wiele lat. Dziś, kiedy piję z
mamą kawę na tarasie, wspominamy te czasy. Mama wtedy się śmieje, że
jestem czarownicą, że wszystko co sobie wymarzę, powoli krok po kroku
osiągam. Bez nerwów, bez napinki, że musze teraz, zaraz i już. Po
prostu powoli smakuję życie małą łyżeczką bo wiem, że nie warto
pędzić. Skoro początkiem naszego życia jest moment narodzin, a końcem
nasza śmierć, to…przecież czas mojego życia nie zmieni się wcale
niezależnie od tego, czy będę biegła jak struś, czy po prostu usiądę
na przysłowiowym tyłku po to, aby zastanowić się, czy oby napewno tego
dystansu nie da pokonać spokojniej…może na rowerze?
Cały 2016 rok,
był dla mnie rokiem przełomowym. Straciłam pracę, z
którą wiązałam swoją przyszłość. Przeszłam operację, po której okres
rekonwalescencji uświadomił mi, że tak naprawdę…nie miałam czasu na
życie. Marzyłam, owszem, ale dość często na marzeniach się kończyło.
Mówiłam o marzeniach mężowi. Odpowiadał – przestań mówić, zacznij
działać! Mam w nim wielkie oparcie. Jest kibicem wszystkiego, co
wymyślę. Począwszy od drobnych spraw codziennych, po tematy wymagające
większego zaangażowania. Kiedy chcę utłuc schabowe – jemy schabowe.
Kiedy przeżywam fazę na wszystko co BIO – jemy wszystko co BIO, kiedy
chcę nowych mebli – jeździmy pół dnia po sklepach tylko po to, abym na
koniec stwierdziła, że jednak te stare meble są jeszcze ok, a
pieniądze, które wydalibyśmy na ich zakup lepiej przeznaczyć na fajne
wakacje. Dziwię się czasami, dlaczego mój mąż mi się nie sprzeciwia.
Kiedyś zapytałam : “Przemcio, dlaczego Ty się zawsze na wszystko
zgadzasz?” Usłyszałam – “Bo odmowa, wymaga uzasadnienia”;-)
Przyznaję, często nie potrafię ustąpić. Jestem uparta. Walka ze mną na
argumenty, nie jest łatwa do wygrania. Kiedy już wszystkie mi się
kończą mawiam “Urodziłam dzieci” – ….trudno wymyślić kontrargument po
usłyszeniu czegoś takiego,
a że mój Przemysławek, nie lubi się ze mną
sprzeczać – nigdy mi nie odmawia i koło się zamyka
Tak więc wracając do tematu, na przekór wszystkiemu żyję w kraju,
który podobno trudnym jest do tego, aby wieść w nim życie takie o
jakim się marzy. JA NIE NARZEKAM. Uważam, że nasze życie jest odbiciem
myśli krążących w naszym umyśle. Mimo, że miewam złe nastroje,
zdecydowanie częściej miewam te dobre. Emocjonalnie, duchowo i
intelektualnie odbieram nowe kolory poniedziałku, wtorku i zwykłej
środy. Kocham dźwięki czwartku i piątku, a najbardziej lubię sobotni i
niedzielny dotyk miłości. Nie boję się ryzykownych decyzji, nieznanych
przeżyć, nieludzkich przedsięwzięć, czy nawet porażki. Porażka zadaje
mi pytanie, czy tak naprawdę chcę kontynuować robienie danej rzeczy.
Oczywistym jest, że tworzenie tego co nowe wymaga poświęcenia, oddania
i zaangażowania. Kiedy słyszę “Oj jak Ty się męczysz, odpuść. Przecież
nie wiesz czy to wypali. Wrzuć na luz” – myślę sobie, że gdyby to co
robię było proste, i nie wymagało ode mnie wyjścia ze strefy własnego
komfortu – robiliby to wszyscy. Na swój sposób czuję się wyjątkowa i
wybrana. Lubię ten stan.
Kiedyś często skupiałam się na tym, czego nie chcę. Dziś częściej
skupiam
się
na
tym,
co
chcę
osiągnąć.
Dlatego
wiodę
życie
interesujące.
W tym nowym 2017 roku, chciałabym Wam, czytelnikom mojego bloga życzyć
tego, abyście nie bali się żyć kreatywnie. Chciałabym Wam życzyć
zakochania się w tym, co z pozoru jest niemożliwe do osiągnięcia. Jak
powiedział kiedyś Walt Disney “Jeśli potrafisz o czymś marzyć,
potrafisz także to osiągnąć”.
Nie
żyjmy
idealnie
–
idealność
jest
wrogiem
realistyczne i najzwyczajniej w świecie zabawne.
tego
co
dobre,
Nie bierzmy życia
zbyt serio. Bądźmy w nim obecni. Nie dążmy do perfekcji, bo zmarnujemy
tylko czas, a jego nikt nigdy nam nie odda.
Obiecałam sobie, że dziś trochę poprasuję a po chwili stwierdziłam, że
napiszę ten post po to, aby mój blog znowu zaczął “ŻYĆ”. Przez to, że
zawsze chciałam mieć wszystko idealnie poprasowane, ugotowane i
przygotowane, zaniedbałam relacje z Wami…Kiedyś dostawałam wiele
listów…dziś dostaję ich jak na lekarstwo. Bywa, że nie pisze nikt …
Czego życzę sobie? – Kontaktu z drugim człowiekiem. Tego namacalnego w
świcie realnym wtedy, gdy wylogowuję się do życia oraz tego, w świecie
mediów społecznościowych – oba są dla mnie równie ważne.
Nie myślmy o sobie zbyt serio – o nas nikt tak nie myśli. To, co
przeszkadza nam w drugim człowieku często jest naszą wadą. Kiedy to
sobie uświadomiłam, przestałam narzekać.
Sukces zależy od trzech rzeczy – talentu, szczęścia i wytrwałej
dyscypliny. Dwie spośród tych trzech wymienionych rzeczy nigdy nie
będą zależne od nas. Jedynym na co mamy wpływ jest oczywiście nasza
dyscyplina. Myślę, że dzięki niej moje marzenia się spełniają. Miejmy
odwagę
tę
dyscyplinę
utrzymać
nawet,
gdy
wszyscy
wokoło
nam
powtarzają, że to niemożliwe.
NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH!!!
Przekonałam się o tym wczoraj…Chociaż jeszcze pozostanę tajemnicza,
uwierzcie mi proszę na słowo:
WARTO MARZYĆ I NIGDY SIĘ NIE PODDAWAĆ!!!
Wszystkiego, co najlepsze w nowym 2017 roku kochani <3
Ściskam ciepło
Ania