Ściąganie, a sprawa polska
Transkrypt
Ściąganie, a sprawa polska
Ściąganie, a sprawa polska Dominika Leonowicz, Perspektywy, nr 04 (101) Młodzież obmyślając, jaką techniką zdać egzamin, o przeczytaniu podręcznika pomyśli na samym końcu - mówi profesor X z Wyższej Szkoły Handlu i Prawa w Warszawie. W ruch idą zazwyczaj komputer, drukarka i nożyczki, ale czy tak to powinno wyglądać? Egzamin "zerówkowy" z prawa cywilnego na jednej z warszawskich uczelni. Profesor rozdaje test i zaznacza, że pytania w terminie sesyjnym będą identyczne. Można oddać pracę do sprawdzenia lub zrezygnować, jednak nie wolno zabrać ze sobą pytań. Poddaje się tylko jedna osoba. Kuba oddaje kartkę, profesor drze ją na kawałki i chowa do kieszeni. Student czeka pod salą, po egzaminie śledzi "ofiarę" przez kilkaset metrów. Wykładowca w końcu traci czujność i korzystając z ulicznego kosza opróżnia kieszenie. Kuba tylko na to czekał! Za wa tygodnie, przystąpiwszy do egzaminu w sesji, napisze test na piątkę. Wstyd czy duma? Nie każdy jednak ma tyle odwagi i sprytu, by wyczyniać podobne numery. - ściągać trzeba umieć - mówi Krystyna Sandecka, polonistka elbląskiego liceum. - Ja nie potrafiłam. Kiedy miałam ściągę w kieszeni, robiłam się czerwona jak burak i nauczyciel mówił wtedy "wyrzuć tę ściągę, bo przecież widzę, że ze stresu nie napiszesz ani słowa". Ale zdarzają się uczniowie, którzy są wspaniałymi fachowcami w tej dziedzinie. Potrafią ryzykować. Czy mają dużo do stracenia? Profesor Y z Politechniki Warszawskiej przyznaje, że karą dla ściągającego studenta jest jedynie wyproszenie go z egzaminu. W kolejnym terminie może zdawać bez problemu. - W Polsce ściąganie nie jest aż tak naganne. Młody człowiek uważa, że ma wręcz prawo do tego. Gdyby za oszukiwanie na egzaminie coś groziło, może byłoby inaczej. W liceum jest podobnie. Niektórzy uczniowie ze ściągania potrafią zrobić prawdziwe show "pomoce naukowe" umieszczają na rękach, nogach, w nogawkach, w mankietach, pod spódnicą. Czasem mają ich tak dużo, że dodatkowo robią sobie tzw. lokalizator. Dobrze, gdy ściąganie widzą koledzy - im jest ono bardziej spektakularne, tym większy powód do dumy. Gorzej, gdy zobaczy nauczyciel. - Bezczelnym ściągaczom zabieram prace. Ale sytuacje są różne. Jeśli wiem, że uczeń generalnie jest uczciwy, to szkoda mi go. Zabieram ściągę i tyle - przyznaje Sandecka. Do niedawna samo pisanie ściąg uznawano za pożyteczne zajęcie - podczas tej czynności uczeń mógł nawet nieświadomie przyswoić część opracowywanej wiedzy. W dodatku ściąga dodawała pewności siebie. Czasem wystarczała świadomość, że się ją ma i nie trzeba już było z niej korzystać. - Zalety dawnych ściąg niestety nie mają już zastosowania. Uczniowie stali się mniej samodzielni, wszystko robi za nich komputer. Podejrzewam, że często nawet nie wiedzą, co mają na tych ściągach - mówi rozżalona Sandecka. Uczciwość po angielsku W Polsce oszukiwanie na egzaminach się po prostu opłaca, gdyż konsekwencje są mało dotkliwe. Inaczej sprawa wygląda za granicą. W krajach anglosaskich ściąganie jest niedopuszczalne, a w języku angielskim nie ma nawet odpowiednika słowa "ściągać". Jednak w raporcie Reader's Digest czytamy, że 60 proc. amerykańskich studentów przyznaje się do "oszukiwania". Muszą być w tym naprawdę dobrzy, bowiem w USA nieuczciwy uczeń ma naprawdę dużo do stracenia. Harwardzki przypadek sprzed paru lat pokazuje, że wszelka nieuczciwość może zaważyć na przyszłości studenta. Ktoś poinformował na forum dyskusyjnym, gdzie w internecie można zobaczyć listę przyjętych na uczelnię jeszcze przed oficjalnym terminem jej ogłoszenia. Kilkanaście osób, których niecierpliwość zawiodła na podaną stronę, nie cieszyło się długo z obecności na tej liście. Po krótkim śledztwie zostały z niej skreślone. Młodzież w Stanach Zjednoczonych codziennie dostaje nauki o tym, jak z honorem służyć ojczyźnie. - Przed każdymi lekcjami musieliśmy składać stosowną przysięgę z ręką na sercu - wspomina 28-latek Tomasz Sajnoga, wielokrotny mistrz Polski w pływaniu, który uczył się w Mission Viejo High School w Kalifornii. W szkole średniej osoba złapana na ściąganiu zostaje zawieszona w prawach ucznia. Na uczelni po prostu wylatuje ze studiów. Christian Senye, 31-letni Polak, który po ukończeniu Szkoły Głównej Handlowej pojechał studiować na University of Pennsylvania w USA, był świadkiem akcji rodem z CIA. Ktoś wpadł na trop planowanego egzaminu, ale o wszystkim dowiedziały się władze uczelni i zaczęło się gigantyczne śledztwo. Przeszukiwano szafki i rzeczy studentów, z uniwersytetu usunięto dwie osoby. Niewykluczone, że w wytropieniu winowajców pomagali inni studenci. Cwaniactwo i kombinatorstwo ściąganie jest też niedopuszczalne w Kanadzie i Wielkiej Brytanii, zaś w Holandii czy Niemczech to powód do dużego wstydu. W Meksyku nie przynosi wprawdzie hańby, jednak niewielu korzysta ze ściąg. Powód? Przyłapanie grozi zawaleniem całego roku nauki, gdyż winowajca musi powtarzać egzaminy z dwóch semestrów. Co ciekawe, ściąganie od kogoś zagrożone jest jedynie obniżoną oceną z egzaminu. Grupowe oszukiwanie w szkole to domena szkół w Chile. - Jeśli trzeba opanować zbyt obszerny materiał, to każdemu przydziela się odpowiednie tematy do nauki, a potem na egzaminie dzieli wiedzą - opowiada Alexandro Coloma, który do Polski przyjechał dla dziewczyny, studentki Centrum Studiów Latynoamerykańskich UW. Alexandro dodaje jednak, że w jego kraju nieuczciwość na egzaminach jest surowo tępiona. Wspomina, jak raz przekupiono pracownika szkoły, by ten zdobył pytania. Incydent wyszedł na jaw i oblana została cała klasa, niezależnie od tego, czy ktoś brał w procederze udział, czy nie. We Francji na uczelniach obowiązują surowe kary za ściąganie, w przeciwieństwie do szkół średnich. - Uczniowie ściągają na maksa, ale w porównaniu z wami jesteśmy daleko w tyle mówi Julien, Francuz pracujący w Polsce. - Nasza solidarność w ściąganiu to nic w porównaniu z Polską, gdzie współpracują nie tylko uczniowie, ale też rodzice i nauczyciele. Julien słyszał, że na polskiej maturze podczas przerwy rodzice przynoszą w kanapkach gotowe rozwiązania. - We Francji, jeśli na maturze zostaniesz przyłapany na ściąganiu, to potem nie możesz jej powtórzyć przez dwa lata - podkreśla. Krystyna Sandecka z elbląskiego liceum przyznaje, że na nowej maturze z języka polskiego jest dużo mniej możliwości oszukiwania, niż to było kiedyś. Bo jak tu sobie wyobrazić ściągę do analizy tekstu? - Właściwie to nie wiem, jakbym zareagowała, gdybym złapała maturzystę na gorącym uczynku. Musiałabym zareagować, zabrać pracę, ale... Skrzecząca rzeczywistość Adam Grudziński, były uczeń szkoły średniej w Salamance, w Meksyku spędził 17 lat. Do Polski wrócił na studia. I doznał szoku. - Zdziwiłem się, że wszyscy robią ściągi, a profesor na to pozwala. Potem zrozumiałem, że nie sposób upilnować 120 osób jednocześnie piszących egzamin. Wtedy jeszcze nie umiałem ściągać, ale szybko się uczę. Profesor X z Wyższej Szkoły Handlu i Prawa w Warszawie przyznaje, że w polskich warunkach, z przepełnionymi salami egzaminacyjnymi, żaden egzamin nie jest autentyczny. W dodatku, jeżeli nauczyciel akademicki stoi przed perspektywą sprawdzenia wiedzy kilkuset studentów, pozostaje mu tylko forma pisemna egzaminu. Najbardziej prymitywna technika ściągania to według profesora szeptanie. Na drugim biegunie pomysłowości leży telefonia komórkowa i porozumiewanie się przez bezprzewodową słuchawkę. Równie zaawansowane logistycznie jest przyjście za inną osobę na egzamin. To już zazwyczaj opcja płatna. X wspomina przypadek, gdy podstawiony człowiek nieopatrznie podpisał się własnym nazwiskiem. Profesor nie wyklucza również nieuczciwego zachowania uczelnianej administracji. - Asystenci pozostają w różnym stopniu zażyłości ze studentami, niekiedy są to stosunki bardzo bliskie. Jak w czeskim filmie Problem ściągania jest szczególnie osobliwy w przypadku mniej renomowanych uczelni prywatnych. Stosowanie wobec studentów zasady "klient nasz pan" powoduje pewną presję - by nie stawiać zbyt wiele ocen niedostatecznych, a tym samym nie zniechęcać przyszłych kandydatów. Zbyt rygorystyczni profesorowie nie są tam zbyt mile widziani, a tropienie egzaminacyjnych oszustów nie jest nikomu na rękę. Powszechna zgoda na ściąganie w przypadku państwowych uczelni ma już zupełnie inne przyczyny. Profesor Y z Politechniki Warszawskiej mówi, że na jego uczelni problemem jest niewielka liczba kandydatów na studia oraz fakt, że kierunki inżynieryjne są po prostu trudne. - Musimy dbać o naszych studentów, wręcz staramy się wszystko za nich robić - ironizuje. Niewiele osób chce studiować nauki techniczne, więc tym bardziej staramy się przypodobać studentom. Normalnie ściągających goniło by się brutalnie. Nie robimy tego, bo co - sami zostaniemy? Czas skończyć z wkuwaniem Co zrobić, by ściąganie w polskich warunkach było wreszcie traktowane jak nieuczciwość, a nie powód do dumy? Przede wszystkim zmienić system nauczania. Uruchomić w głowie ucznia myślenie, kojarzenie, analizowanie. Wymaganie pamięciowego opanowania szczegółowych dat, nazwisk, miejscowości tylko prowokuje do ściągania, bo niewielu uczniów potrafi zapamiętać kolumny piętrzących się danych. Kolejny krok to zmiana mentalności tak, by nauka stała się wartością samą w sobie. Polonistka Krystyna Sandecka twierdzi, że młodzież w dużej części nie uczy się dla siebie, więc nie zależy jej na autentyczności tej nauki. - U nas niestety ta mentalność jest wciąż taka niedorosła. Uczymy się dla mamy, dla dobrego stopnia, dla nowego komputera czy ciucha mówi nauczycielka. Profesor X zauważa, że studenci są mało krytyczni w doborze szkoły - kierują się głównie wysokością czesnego i opinią o stopniu trudności uczelni. - Większość osób chce przejść przez studia bezkolizyjnie i w terminie jak najkrótszym. A łatwe szkoły i łatwi egzaminatorzy to przeważnie tandeta - przestrzega wykładowca. Znamy te sposoby Grażyna Kania, nauczycielka przedmiotu łacina i teoria wiedzy, wicedyrektor XXXIII LO im. M. Kopernika: Prawem ucznia jest ściągać, a prawem nauczyciela wyciągać z tego konsekwencje. I uczeń musi być tych konsekwencji świadomy. ściąganie to nie tylko jedynka w dzienniku, to także kształtowanie wizerunku własnej osoby. Są tacy, którzy szczycą się, że egzamin zdali niesamodzielnie, ale czy powodem do dumy jest brak wiedzy oraz brak ambicji, by ją posiąść?! Ponadto uczniom wydaje się, że nauczyciele nic nie widzą. Zapominają, że też kiedyś chodziliśmy do szkoły i doskonale znamy te wszystkie sposoby. Trudno odnowić kredyt zaufania Edyta Pawłowska, polonistka V Liceum Profilowanego i Technikum Elektronicznego nr 1: Buduję partnerskie stosunki z uczniami, a partnerzy siebie nie oszukują. Warto, by uczeń miał świadomość, że jest obdarowany zaufaniem oraz jak wiele może stracić, kiedy je nadweręży. Na moich zajęciach po prostu nie warto ściągać, bo kredyt zaufania nie jest u mnie tak łatwo odnawialny. Cwaniactwo nie popłaca Anna Graf, dyrektor XLVII LO im. Stanisława Wyspiańskiego, nauczycielka WOS: Staramy się wychowywać młodzież na uczciwych ludzi. Przy okazji matury przypominamy przepisy i ostrzegamy, że ściąganie grozi przerwaniem egzaminu oraz utrat szansy na płynną kontynuację nauki. Pokutuje przekonanie, że ściągający to cwaniak i zasługuje na pochwałę, bo przecież sobie tak świetnie radzi. Nie jest jednak wcale oczywiste, czy ten cwaniak równie dobrze poradzi sobie w przyszłości, poza szkołą, gdzie liczyć się będzie wiedza, a nie oceny. ściągi małe i duże Gotowiec Można go użyć, gdy na sprawdzianie wystąpią pytania otwarte i łatwo przewidzieć ich treść. Wymaga nakładu pracy, bowiem trzeba być przygotowanym na różne zagadnienia i jeden gotowiec najczęściej nie wystarcza. Ołówkiem na kartce Potrzebne informacje pisze się ołówkiem wewnątrz kartki. Przed oddaniem pracy nie można zapomnieć o starciu ich gumką, podobnie jak likwidowanie śladów nie może zwrócić uwagi nauczyciela. W rękawie, pod spódnicą, w klapach marynarki Rękaw nie może być zbyt wąski, by nie siłować się zbytnio z wyciągnięciem ściągi, ani zbyt szeroki, by nie wypadła. Najwygodniejsze w użyciu są ściągi schowane w klapach marynarki. Warto zawczasu przyzwyczaić nauczyciela do takiego stylu, bo bycie "eleganckim" jedynie na sprawdzianach może w końcu wydać się podejrzane. Rulonik Karteczka zwiniętą w rulonik to najbardziej popularna forma ściągi. Wąski pasek może mieć nawet kilka metrów długości, więc zmieści się na nim wszystko. Do trzymania w ręku albo schowania w dowolnym miejscu. Książka Ciężko szybko znaleźć w niej odpowiednią informację, dość skomplikowane jest przekładanie kartek, w dodatku tak pokaźną "ściągę" trudno schować. Pomocna tylko w przypadku pisania sprawdzianu na ławce z szufladami. Na ręku Każdy na sprawdzanie stresuje się i poci, dlatego ściągi "wytatuowane" łatwo się rozmazują. Poza tym takiej ściągi nie można się wyprzeć - raczej mało prawdopodobne, by nauczyciel uwierzył, że nie jest nasza. Na szkolnych meblach Na ławce, na krześle, na szafie. W razie wpadki zawsze można się upierać, że zapiski już tam wcześniej były. Można też ściągę w formie wyciętego z kartki koła przypiąć pinezką pod ławką i w razie potrzeby swobodnie ją obracać. W obcym języku Niezbędne informacje można zapisać np. po francusku czy hiszpańsku. Najlepiej, gdy taka ściąga w ogóle ściągi nie przypomina i leży swobodnie na ławce udając notatki z innego przedmiotu. Zaszyfrowana Wymaga stworzenia własnego systemu kodowania. Informacje szyfruje się w postaci rebusów, znaków czy obrazków. Taka ściąga z powodzeniem może udawać bazgroły nudzącego się ucznia . Telefon do przyjaciela Bardzo nowoczesny system ściągania. Wymaga zaangażowania osób trzecich i telefonu z bezprzewodową słuchawkę w kolorze skóry. Pamiętać należy o ściszeniu nagłośnienia tak, by nie okazało się, że "przyjaciel” podpowiada całej klasie łącznie z nauczycielem.