Zero tolerancji dla ściągania
Transkrypt
Zero tolerancji dla ściągania
Zero tolerancji dla ściągania n FRANCISZEK FERDEK ci¹ganie i tolerowanie ci¹gania to patologia polskiej szko³y. W „Matematyce” 2/2003 zamieszczono artykuł pod niepokojącym tytułem Pozwólmy ściągać. Na szczęście to, na co naprawdę pozwala Autorka, to nie ściąganie – tylko możliwość korzystania na sprawdzianie z podręcznika. W czasopiśmie „Matematyka w szkole” (maj–czerwiec 2002) znalazłem wyniki ankiety przeprowadzonej wśród studentów wyższych uczelni (gdańskich i kieleckich), mającej na celu zbadanie, co po kilkuletniej edukacji matematycznej w szkole zostało w głowie absolwentom liceum. Wśród głównych wniosków – na trzecim miejscu – znalazło się stwierdzenie nawyku ściągania (ankieta była anonimowa). W Polsce zjawisko ściągania i odpisywania jest powszechne i uważane za normalne i naturalne. I to jest straszne, to patologia utrudniająca kształtowanie charakterów i postaw moralnych młodzieży. Nie wszędzie tak jest. W Anglii ściąganie jest uznawane za duże przestępstwo, którego ujawnienie powoduje dotkliwe konsekwencje do usunięcia ze szkoły włącznie. Gdy w USA zapytałem pewną uczennicę, czy w jej szkole uczniowie ściągają, była zdumiona – przecież to oszustwo. Jej ojciec, wykładowca na wyższej uczelni technicznej, opowiedział mi wtedy historię studenta, który znalazł w komputerze koleżanki opracowanie i wykorzystał je bez pozwolenia. Został na tym przyłapany. Jest pewne, że będzie miał kłopot ze znalezieniem pracy, bo żadna poważna firma nie zechce go zatrudnić. 272 MATEMATYKA Gdzie jest źródło zła u nas? Wszystko na to wskazuje, że winowajcą jest wprowadzany od lat 50. biurokratyczny system ocen. Gdy chodziłem do szkoły i gdy zaczynałem pracę, system ten był jeszcze nieznany, a ocena szkolna była rzetelniejsza, opierała się bowiem na ogólnej, a nie wyrywkowej znajomości ucznia. W dzienniku lekcyjnym nie było miejsca na oceny, wystarczył arkusz ocen. Pamiętam, że gdy mój profesor matematyki nie był pewny, jaką ocenę postawić uczniowi, brał go na rozmowę indywidualną. Niejednokrotnie w swej pracy miałem możność przekonać się, że inaczej uczeń odpowiada przy całej klasie, a zupełnie inaczej w rozmowie indywidualnej – niekiedy jakby to był nie ten sam uczeń. Obecny zbiurokratyzowany system wynaturzył się do tego stopnia, że stał się właściwie celem sam w sobie, spychając na bok prawdziwe zadania szkoły. Ocena zagłuszyła naturalne motywy, takie jak potrzeba poznawania świata, ciekawość, zadowolenie i radość ze zrozumienia czegoś trudnego, zdobywanie wiedzy potrzebnej w przyszłym życiu zawodowym i codziennym. A przecież wiedza zdobywana tylko dla oceny jest nietrwała i nieoperatywna – po odpytaniu ulatnia się. Najwyższy czas, abyśmy ponownie przemyśleli te kwestie. Tymczasem napór na zdobywanie ocen jest tak wielki, że nawet po powrocie ucznia ze szkoły rodzice nie pytają: „Czego ciekawego dowiedziałeś się dziś w szkole?”, ale „Czy byłeś pytany i co dostałeś?”. Skoro najważniejszym celem jest dobra ocena, 5/2003 uczeń stara się realizować ten cel wszelkimi sposobami, także ściąganiem, i nie widzi w tym nic zdrożnego. Czy tak musi być? Nie, nie musi i nie powinno! Co robić? Odpowiedzi należy szukać w doświadczeniach tych nauczycieli, którzy uporali się z rakiem ściągania. Myślę, że mnie się to udało, opiszę więc w skrócie moje zmagania z tym problemem. Już na pierwszym spotkaniu z uczniami i na pierwszym zebraniu z rodzicami mówiłem o kształcących walorach matematyki, o istotnym jej wpływie na wszechstronny rozwój ucznia, o metodach matematycznych tak bardzo potrzebnych w działalności człowieka. Osiągnięcie tych wartości przyjmuję jako główne cele uczenia się matematyki. Należyte wyniki w tym zakresie może osiągać każdy uczeń niezależnie od uzdolnień; uzdolnienia matematyczne ułatwiają szybsze osiąganie pożądanych rezultatów, ale nie są niezbędne – większą rolę odgrywa tu prawidłowy sposób uczenia się. Takie wyniki zdobywa się w aktywnym działaniu. Dlatego formułowałem następujące wymagania: 1. Aktywny udział w lekcji – więc obecność na lekcjach jest konieczna, a nieobecność, obojętne z jakiego powodu, trzeba odrobić indywidualnie, zgłaszając się obowiązkowo na konsultacje (na końcu spotkania podawałem stałe terminy konsultacji). 2. Każdy uczeń ma założyć specjalny zeszyt do zadań, w zeszycie tym muszą być rozwiązania odpowiednich zadań do każdego tematu. Co tydzień losowani będą uczniowie (przy pomocy urządzenia, które uczniowie nazwali „ferdolotkiem”), którzy muszą zgłosić się na konsultację i tam zaliczyć („obronić”) rozwiązania zadań. 3. Co pewien czas uczniowie będą pisać wypracowania klasowe, których cele zostały wyraźnie sformułowane: a) sprawdzanie się ucznia, co już potrafi zrobić samodzielnie i w warunkach niedomowych, 5/2003 b) wyrabianie umiejętności pisemnego formułowania myśli, c) dostarczanie nauczycielowi informacji, jak zagadnienia zostały opanowane. Wobec tego prac pisemnych nie będziemy traktować jako instrumentu oceny. Oczywiście, prace będą sprawdzane, opatrywane recenzjami i uwagami oraz zaliczane lub nie zaliczane (często, choć nie zawsze, wystawiałem stopnie). Jakiekolwiek ściąganie czy odpisywanie stoi w sprzeczności ze wszystkimi tak sformułowanymi celami, więc jest niedopuszczalne. Praca nosząca ślady niesamodzielności nie będzie rozpatrywana, a jej autor traci prawo do poprawy, co w konsekwencji może doprowadzić do nieuzyskania promocji do następnej klasy. To był jeden z wyjątków od zasady, którą przestrzegałem i którą ogłaszałem właśnie na pierwszym spotkaniu z uczniami i rodzicami: prawie każdy uczeń otrzymuje promocję z matematyki do następnej klasy. 4. Nie będzie tolerancji niesamodzielności na maturze. Praca maturalna nosząca ślady niesamodzielności otrzyma ocenę niedostateczną. Jednocześnie zapewniałem, że piszący samodzielnie mogą być spokojni o wynik matury. O ile mi wiadomo, nikt się na tym nie zawiódł. Uczeń liczący na ściąganie „rozbraja się” wewnętrznie, odpisuje rozwiązanie mechanicznie i bezmyślnie, przez co popełnia dyskwalifikujące błędy. Zdarza się to często nawet uczniom o dużych możliwościach samodzielnego napisania pracy. Z prawdziwą satysfakcją mogę stwierdzić (choć może się to wydać nieskromne), że moi uczniowie nie mieli większych kłopotów na maturach ani na egzaminach wstępnych. Jestem przekonany, że uczniowie nauczycieli nie tolerujących ściągania osiągają lepsze wyniki. n FRANCISZEK FERDEK jest emerytowanym na- uczycielem licealnym z Wroc³awia. MATEMATYKA 273