Życie Blachowni
Transkrypt
Życie Blachowni
Życie Blachowni Nr 22 (755) KĘDZIERZYN-KOŹLE 3. 08. 1995 r. Fragmenty rozmowy z wiceministrem przemysły i handlu, TADEUSZEM SOROKĄ. — Zanim przejdę do bardziej szczegółowych pytań i problemów, prosiłbym o ogólną ocenę kondycji przemysłu chemicznego, na tle całego polskiego przemysłu. — Jakbyśmy nie patrzyli na wszystkie ważniejsze wskaźniki ekonomiczne, przemysł chemiczny plasuje się na pierwszym miejscu. Poszczególne branże mają różne wyniki, ale generalnie przemysł chemiczny jest tą gałęzią, która generuje wysokie zyski, płaci oodatki, co nie jest bez znaczenia dla jdżetu państwa. Gdyby patrzeć krót- Cena 10 gr Chemia musi się rozwijać kowzrocznie, można by przez 5,10 lat chemii nie pomagać i ona sama dałaby sobie radę, albowiem generuje takie zyski, że może inwestować. Ale w interesie całej gospodarki leży, aby racjonalnie wspierać taką gałąź przemysłu, która dzisiaj pracuje efektywnie i rokuje duże szanse na przyszłość. — Obecnemu rządowi zarzuca się, że zbyt wolno reformuje naszą gospodarkę, a przede wszystkim, że hamuje prywatyzację. W Starym Drawsku — Nasza polityka jest trochę inna niż w poprzednich latach. My nie jesteśmy przeciwnikami prywatyzacji, ale podchodzimy do niej nieco inaczej. Najpierw musimy określić program restrukturyzacji każdego sektora, określić jakie miejsce ma on w całej gospodarce, jakie są jego potrzeby i możliwości. Po stworzeniu programu restrukturyzacji następnym etapem jest prywatyzacja. Nie postępujemy jak kiedyś, że sprzedawało się najlepsze przedsiębiorstwo w danej branży, a potem okazywało się, że od niego uzależnione są inne zakłady i ta „perełka" w obcych rękach zaczyna dyktować swoje warunki. Tak się stało w niektórych przypadkach, na szczęście jeszcze nie w przemyśle chemicznym. Jeszcze raz podkreślam, że my nie jesteśmy przeciwnikami prywatyzacji, ale nie chcemy przez działania przypadkowe powodować uje(Ciąg dalszy na str. 2) Prywatyzacja poprzez Narodowe Fundusze Inwestycyjne D i a b e ł mówi dobranoc Serdeczne pozdrowienia dla pracowników zakładów, rodziców oraz organizatorów wypoczynku letniego z miejscowości „gdzie diabeł mówi dobranoc" przesyłają uczestnicy kolonii: Danuta Reguła, Anna Małkowska, Monika Gralik, Michał Lewald, Aneta Szo- ISSN 1232-566X Nareszcie rusza stak, Dariusz Mucha, Łukasz Wawer, Krzysztof Radź, Piotr Piszczek, Agnieszka Mierzwińska, Jacek Witnik, Artur TołProgram Powszechnej Prywatyzapa, Agnieszka Tłuczak. cji został stworzony i jest realizowany na podstawei ustawy z dnia Stare Drawsko, lipiec '95 30.04.1993 r. o Narodowych Funduszach Inwestycyjnych i ich prywatyzacji. Celem programu jest stworzenie nowego mechanizmu prywatyzacji, który przyspieszy i rozszerzy jej zakres, a jednocześnie obniży ogólne koszty zmian własnościowych. Program zakłada rozdzielenie akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw uczestniczących w programie (jest ich 413) pomiędzy Narodowe Fundusze Inwestycyjne (jest ich 15). Zgodnie z Rozporządzeniem Rady Ministrów z dn. 11.04.1995 r. w drugiej połowie lipca rozpoczął się proces alokacji (wnoszenia akcji) jednoosobowych spółek Skarbu Państwa do Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Wyboru dokonuje się z uwzględnieniem sporządzonej przez Urząd Antymonopolowy listy spółek, których większościowe pakiety akcji (33%) nie mogą być wniesione do tego samego funduszu. Pierwsza tura losowania ma dokonać wyboru przez firmy zarządzające pakietów większościowych akcji (33%). Po dokonaniu wyboru większościowych pakietów akcji spółek, mniejszościowe pakiety wszystkich spółek zostaną rozdzielone w równych częściach między wszystkie fundusze, z wyjątkiem tego funduszu, do którego został wybrany większościowy pakiet akcji. Akcje poszczególnych spółek, uczestniczących w PPP rozdysponowane będą w następujący sposób: * 33% otrzyma tzw. wiodący Narodowy Fundusz Inwestycyjny * 27% zostanie rozdzielone między pozostałe Narodowe Fundusze Inwestycyjne * do 15% udostępnionych zostanie pracownikom spółki — nieodpłatnie * 25% zatrzyma Skarb Państwa. W terminie 3 miesięcy od daty wniesienia akcji do funduszy, spółka winna opracować regulamin podziału akcji pomiędzy uprawnionych pracowników. Uprawnionymi w ZCh BLACHOWNIA SA pracownikami do otrzymania akcji są pracownicy, którzy pozostawali w stosunku pracy w dniu wykreślenia Zakładów z rejestru przedsiębiorstw państwowych — tj. 2.01.1995 r. Regulamin podziału akcji mamy opracowany. Rozdział akcji pomiędzy uprawnionych pracowników, a później obrót tymi akcjami wiąże się z szeregiem czynności proceduralnych, które musi wykonać spółka. W tym celu prezes Zarządu mgr inż. Kazimierz Kaliński powołał zespół, którego zadaniem będzie przeprowadzenie tego procesu, a później zorganizowanie stałych form organizacyjnych w spółce w związku ze zmianą statusu prawnego firmy. Pracownicy, w miarę postępu prac w zakresie wdrażania programu powszechnej prywatyzacji w spółce, będą na bieżąco informowani, poprzez cykl artykułów poświęconych poszczególnym etapom wdrażania tego programu. Irena Domaradzka "ŻYCIE BLACHOWNI" Nr 22 (755) Str. 5 Zawrót głowy — gotowy Wystarczy raz się skusić i po ptakach. Wykorzystasz tę wyjątkową, niepowtarzalną, wspaniałą okazję, a potem będą przez lata wykorzystywać ciebie. Niech no tylko dorwą twój adres — już nie popuszczą. Zaczęło się szerzyć to szaleństwo przed paru laty, kiedy to poczęły rozmnażać się w tempie iście astronomicznym najróżniejszego rodzaju hurtownie, firmy wysyłkowe o bardzo zagranicznych, niemalże egzotycznych nazwach. Jakieś tam Home Shopingi, Master MaiFe, Babor HorrTy i licho wie co jeszcze. Kiedy dotarła do mnie pierwsza oferta, w której jak wół było napisane, że jestem jedną z pięciu kandydatek do głównej nagrody — chyba to było 750 min starych złotych — t o myślałam, że narobię w majtki. Gdy się jeszcze okazało, że mój numer z komputera jest identyczny jak ten, który gdzieś tam należy zdrapać (co miało być głównym dowodem na to, że jestem super szczęściara i muszę wygrać!) to już /yłam cała w skowronkach. Potem co prawda doczytałam się, że żeby wygrać to trzeba najpierw coś zamówić, i to w terminie 14 dni na kwotę wcale niemałą, ale to nie było w stanie przesłonić mego szczęście i zachwytu. No i tak to się zaczęło. Teraz pani listonoszka co parę dni uszczęśliwia mnie nową porcją super-ofert z super-wygranymi z najróżniejszych super-firm. Wkurza mnie to coraz bardziej, ale jeszcze nie dojrzałam do tego by bez otwierania kopert wrzucać cały ten szajs do kubła na śmieci. To jednak tylko kwestia czasu. Zresztą lektura tychże (coraz piękniej wydawanych — trzeba przyznać) materiałów, to też całkiem dobra zabawa. Chwyty stosowane przez niektórych naciągaczy są doprawdy urocze. Pisze oto do mnie jakiś tam pan dyrektor jakiejś tam firmy w te słowa: Droga Przyjaciółko! — Czyż to nie wspaniałe? Obcy gość i taki miły... Dodaje zaraz — Mam dziś wspaniałą nowinę dla Ciebie, jedna z 7 nagród wielkiego konkursu... może należeć do Ciebie. — Hura, co za boska wiadomość. — Muszę Ci powiedzieć, że łączna pula nagród wynosi 1 500 000 000,- zł, a nagrodą główną jest diamentowy naszyjnik. — O rany! Wreszcie będę miała w czym pójść na sylwestra do stołówki!! — Teraz sprawdź, czy Twój szczęśliwy numer znajduje się na oficjalnej liście zwycięskich numerów. WAŻNE. Mogę Ci powiedzieć w sekrecie, gdyż już to sprawdziłem: Twój numer osobisty jest numerem zwycięskim! Masz więc szanse wygrać diamentowy naszyjnik. Ale uwaga! Aby uczestniczyć... itd., itp. Czyż to nie znakomita lektura? Jaki styl, jaki fason, jaka intymna więź, aż dech zapiera. Zgadałam się kiedyś ze znajomą i okazało się, że to co do mnie przychodzi, to pestka!!! Ona dopiero ma wzięcie. Doszło już nawet do tego, że przysłali jej kiedyś rewelacyjną ofertę z okazji urodzin!!! Data zgadzała się co do joty!!! Były piękne życzenia, był wspaniały tort — na zdjęciu i jeszcze wspanialszy katalog z cudeńkami, które można sobie zamówić jako urodzinowy prezent. Zawrót głowy gotowy! Koleżanka, choć zszokowana, jakoś przeżyła te urodziny bez katalogowego upominku. Czeka teraz rozgorączkowana, co też jej przyślą z okazji imienin albo na okoliczność rozwodu, jeśli kiedyś się na takowy zdecyduje. Ona tego jeszcze nie wie, ale oni pewnie tak. Jeśli więc komuś nudno, nie wie co robić z czasem, nie ma co czytać i oglądać — niech jeden raz skorzysta z oferty. Służę adresami i katalogami. Na przystanku autobusowym pewna pani widzi małego chłopca strasznie umorusanego i zasmarkanego. — Chłopcze, czy ty nie masz chusteczki? — Mam, ale obcym babom nie pożyczam. XXX — Tato, ile kilometrów ma Nil? — Nie wiem. — A kto to był Dąbrowski? — Nie wiem. Zrzęda — A stolicą jakiego państwa jest Madryt? — Nie wiem. — Synku, nie męcz tatusia — p r o s i mama. — Nie strofuj dziecka kochanie. Jak się nie będzie pytał, to się niczeproblemie. Kto spragniony, zapłaci o go nie dowie... parę groszy więcej. Zresztą i tak bęXXX dzie znacznie taniej niż kupując całą Mały chłopiec płacze wniebogłowielką butelkę. sy. Przechodząca obok pani pyta o Podobnie rzecz wygląda z daniami powód rozpaczy. ciepłymi. Nareszcie są. Można coś — Mój tatuś przed chwilą spadł z zjeść. Ale! 20 tys. zł za jedną bułkę, drabiny. trzy plasterki wątróbki, ozdobione trze— Bardzo się potłukł? ma piórkami cebulki to chyba trochę — Nie! wygórowana cena. W końcu to kiosk — To dlaczego płaczesz? zakładowy, a nie lokal I kategorii. A — Jasiu, przestań zachowywać się — Bo moja siostra to widziała, a ja poza tym podaje się te dania na tak jak kretyn! nie... śmiesznych tacach, że głowa boli. Porcja wydaje się jeszcze mniejsza niż jest w rzeczywistości. Przecież jednorazox>— Gazeta Zakładów Chemicznych B L A C H O W N I A S A . Ukazuje się co 10 dni. Rada Redakcyjna: Andrzej Dąbrowski, Czesława Gawęda, Maria Wiertelorz, Ewald Kucharwe estetyczne talerzyki, czy tacki najczyk, Jan Muszyński, Józef Piękoś, Zbigniew Sadowski (przewodniczący). Piotr Siwróżniejszego kalibru i fasonu są dostęczyk, Piotr Szala, Andrzej Szopiński-Wisla (redaktor naczelny), Wanda Taczalska, pne bez problemu. Trzeba je jednak Tadeusz Witko, Janusz Sicdlaczck. Dziennikarki: Krystyna Soszyńska-Supron, Z o l l a Wisłakupić! Trudno wymagać od klienta, aby Szopińska, fotoreporter: Arkadiusz Kozubek. Sekretariat: Joanna Oczoś. Adres redakcji: 47-225 Kędzierzyn-Koźle 7, ul. Wyzwolenia 7. Tcl. red. naczelnego 367—06, przychodził z własnym talerzem czy redaktorzy: 366-10, teleks 039461. Wydawca: „ T E L P R E S S " Agencja Filmowa i Wydawnicza kubkiem — choć może właściciel po Redakcja nic zwraca materiałów nic zamówionych. Zastrzegamy sobie prawo skracania oraz cichu na to właśnie liczy. adiustacji artykułów i korespondencji, a także zmian ich tytułów. Za treść ogłoszeń redakcja Na kubki nie sprzedajemy Jeśli człowiek chce ugasić pragnienie chłodną mineralną, albo jakimś innym napojem z bąbelkami, a proponuje mu się jedynie całą flachę o pojemności 1,5 litra — bo na kubki nie sprzedajemy, jak mówi sprzedawczyni — to chyba nie jest w porządku. Któż bowiem może wychłeptać duszkiem taką ilość cieczy? Zwykle 0,25 czy 0,5 litra zupełnie wystarcza. A co zrobić z resztą? Nie każdy chce i może taszczyć ze sobą wielką plastikową czy szkalną butlę. A w kiosku spożywczym w biurowcu jakby tego nie rozumiano. I nie chodzi tu o miłą panią sprzedawczynię, bo ona nic nie zawiniła. Przecież kubków jednorazowych z własnych pieniędzy nie będzie kupowała. Właściciele kiosku powinni jednak zdobyć się od czasu do czasu na taki „szalony" wydatek. Można sobie przecież doliczyć cenę takiego kubka do ceny napoju -— i po Rys. J. Zimny Dwie nastolatki stoją przed kinem: — Chyba nas nie wpuszczą na ten film. Jest od 18 lat... — I tak bym nie poszła, nie mam z kim zostawić dziecka. XXX — Dzisiaj powiem wam, jak powstał pierwszy człowiek — mówi katechetka do uczniów. — Proszę siostry, my wolelibyśmy aby siostra opowiedziała nam jak powstał trzeci człowiek... XXX — Synku, kiedy poprawisz dwójkę z matematyki? — Nie wiem mamusiu, nauczyciel nie wypuszcza dziennika z rąk... XXX Mały chłopiec siusia pod murem. Widzi to jego rówieśnica i mówi z zachwytem. — Jakie to praktyczne! XXX W pociągu podróżny zwraca się do współpasażerki z przedziału: — Czy może pani powiedzieć synkowi, żeby przestał mnie przedrzeźniać? f (Zet) nic odpowiada. Nr 22 (755) "ŻYCIE BLACHOWNI" Str. 4 Mazury,Mazury... Faryj jak Drzymała Mazury w tym roku przywitały mnie niezbyt gościnnie, tzn. w s t r u g a c h deszczu. Ciepłego co prawda, ale nie sprzyjającego ani pracy, ani spacerom. Co najwyżej można było odespać nocną jazdę samochodem, zresztą również w deszczu. Ruciane-Nida, piękna miejscowość położona wśród jezior — cel wycieczek z całego kraju, jak również zza granicy. W sezonie autokarów na niemieckich numerach jest tu zatrzęsienie. O dziwo, w znacznej części są to emeryci. Pogodne, uśmiechnięte twarze, na których maluje się beztroska. Obwieszeni aparatami, kamerami, lornetkami i co tam jeszcze technika wymyśliła. Piją piwo, okupują pasażerskie statki białej floty i kupują „pamiątki" (których nota bene na Mazurach jest bardzo ubogi wybór, tzn. prawie ich nie ma). Tu nasuwa się refleksja — jakże ci emeryci różnią się od naszych, których zresztą na tego rodzaju wycieczkach spotyka się bardzo rzadko. Dlaczego o tym piszę? Przez Ruciane-Nidę przewija się masa turystów, i od strony lądu, i z wody. Świat już dawno się przekonał, że na turystyce można nieźle zarabiać. Zarabiają właściciele małych i większych lokali, budek, straganów, aż po luksusowe pensjonaty i hotele. Wszyscy oni z kolei płacą podatki. Korzysta więc miasto i państwo. W Rucianem żeglarzy, ale także turystów z lądu, wabi wzorowo urządzona przystań pana Eugeniusza Faryja (o której pisałem szczegółowo w poprzednim sezonie). Jakże różna od tej, którą pamiętam sprzed dziesięciu lat, kiedy to pierwszy raz dotarłem do Rucianego. Poza przystanią Żeglugi Mazurskiej istniało obok coś, co szumnie nazywało się przystanią miejską. Niezbyt długa, wąska keja z na wpół przegnitymi deskami, do której można było dobić tylko jachtem o małym zanurzeniu. Dalej dziury, zarośla, restauracja „Komoran" pod „wezwaniem" św. GS-u i to wszystko. Chociaż nie — przepraszam była jeszcze buda z piwem (przeważnie zresztą zamknięta). Ponieważ jednak brać żeglarska przedkłada ten trunek nad inne, maszerowało się do Nidy — tak na oko ze 3 km. Z sezonu na sezon zaczynało być lepiej. Zwłaszcza odkąd wyżej wy- wspominam również o innych drobiazgach, jak energia elektryczna, woda, kontenery na śmieci — wszystko wykonane niejako własnymi rękami. W tym roku niespodzianka, przy kei stoi statek pasażerski. Początkowo myślałem, że to „Żegluga Mazurska" stanęła u Faryja, ale co się okazało? Może jednak od początku... Poprosiłem o rozmowę p. Eugeniusza Faryję na pokładzie tegoż pasażerskiego statku. Przy piwie wręczył mi mieniony Gienio Faryj wydzierżawił tzw. przystań miejską, która dopiero za jego sprawą stała się prawdziwym portem żeglarskim. Co rok coś nowego. Chronologicznie wyglądałoby to tak: Nowa keja (w miejsce starej zmurszałej miejskiej) z budynkiem sanitarnym, tawerna „Pod Kotwicą", dalsza rozbudowa kei, parking samochodowy strzeżony i parkowania jachtów, hangar szkutniczy, zwiększenie powierzchni parkingu, rozbudowa portu o keje pływające. Nie wspominam o coraz sprawniejszych urządzeniach do wodowania jachtów — początkiem był poczciwy muzealny Star 66 z dźwigiem. Nie ostatni numer „Żagli", gdzie wszystko zostało opisane, a następnie udzielił wyjaśnień. Powtórzyła się niejako historia Drzymały. O zamyśle Gienia w zakresie rozbudowy przystani i postawienia hotelu oraz rozszerzenia usług sanitarnych wiedziałem już w ubiegłym roku, ale wszystko rozbiło się o twardy beton. Na budowę hotelu Geniowi nie pozwolono, na powiększenie liczby „oczek" sanitarnych (czyli zwiększenie ilości ubikacji) oraz liczby natrysków — również nie pozwolono. Gienek zaproponował wzniesienie kompleksu, który można by w każdej chwili rozebrać i przenieść w inne miejsce. Od- Remoncik,zapora i żuk Jak cię widzą, tak cię piszą... Do remontu wartowni głównej przymierzano się w straży przemysłowej od dość dawna. Budynek wyglądał nieciekawie, a poza tym coraz bardziej pękały w nim ściany, sufity, przemakał dach — mimo siedmiu warstw papy. Okna i część drzwi także kwalifikowały się już tylko do wymiany. Podobnie było z sanitariatami i instalacją elektryczną. Niestety nie na wszystko starczyło środków. Część zadań trzeba było odłożyć znowu na potem. Ale i tak, to co zrobiono cieszy użytkowników, a także wchodzących i opuszczających teren naszej firmy. Wartownia główna wygląda na tyle estetycznie, że nie musimy się jej wstydzić. Europejskiego niemal szyku nadaje tutaj nowa zapora sterowana, ale nie zdalnie, strażnik i tak musi przecież sprawdzić, kto i z czym wyjeżdża bądź wjeżdża. Podobne wykorzystywane są już od jakiegoś czasu w ZA „Kędzierzyn". Wyglądają nowocześnie i ele- gancko. Czy jednak zdadzą egzamin? W ciągu dnia ruch na bramie głównej jest olbrzymi, może więc być różnie. Jeśli jednak okaże się, że zapora się sprawdziła, w identyczną zostanie wyposażona brama koło elektrowni przy posterunku nr 2. Bardziej niż remont i nowa zapora cieszy pracowników straży fakt, iż otrzymali ostatnio na swoje potrzeby nowego żuka do konwoju gotówki. Do poprzedniego samochodu strach było wsiadać, mógł się rozsypać na części w każdej chwili. Bezpieczeństwo blachowniańskiej gotówki na wypłaty dla pracowników stało zawsze pod znakiem zapytania. powiedź? Nie. Twarde, zabetonowane głowy ojców miasta nie dopuściły myśli o nowatorskich rozwiązaniach, tłumacząc wszystko tzw. Planem Urbanizacji Miasta, który może będzie zatwierdzony za rok, może za dwa, a może za 10 lat. Do tej pory niechby była stara rozwalająca się keja i usiany „kaktusami" wiadomego pochodzenia brzeg. Wśród braci żeglarskiej istnieje przekonanie, że to czysta ludzka zawiść. Gienkowi się powiodło? To mu odebrać i zbierać żniwo czyjejś pracy. I tu nastąpiło rozwiązanie w typie Drzymały. Gienek kupił statek pasażerski „Ostland", wybudowany jeszcze w Królewcu, który następnie pływał jako „Marceli Nowotko". Obecnie stoi przy kei „Faryja jako... Kuba", nosząc imię jego ukochanego wnuczka (sam naklejałem litery). Statek podłączono do wody z lądu, kanalizacji i energii elektrycznej. Na pokła-l dzie urządzono piwiarnię, pod pokładem sklep żeglarski i salon gościnny. Stoi sobie „Kuba" przy kei i śmieje się w żywe oczy władzom miasta. Jednocześnie jest przykładem zaradności właściciela, który wbrew wszystkiemu postanowił działać dla dobra żeglarzy, nie patrząc na tumiwisizm i krótkowzroczność miejscowych władz. — Na wodzie można postawić nawet „Batorego" i zrobić w nim — powiedzmy — dom uciech, nikomu nic do tego — śmieje się Gienek i stawia następne piwo... Ahoj, abyśmy za rok spotkali się w ciekawszych czasach. PS. Postaram się, aby „ŻB" z tym artykułem dotarło do Rucianego-Nidy i przypadkowo „wpadło" w ręce władz miasta. Niech się wstydzą... T. Zajł|c Mieszkania w ramach spółki Własne i nie ciasne Przed kilku laty ZChB rozpoczęły rozbiciu na poszczególne budynki budowę trzech bloków mieszkalnych wygląda to następująco: budynek nr 6 — 13 mieszkań M-3 na osiedlu Pogorzelec III. Z przyczyn 2 finansowych, prace przerwano — na o pow. użytk. 55,60 m , 15 mieszkań 2 etapie około 20% wymaganych na- M-4 (63,17 m ); budynek nr 7 —- 5 mieszkań M-3 o kładów. Udało się wykonać jedynie pow. użytk. 55,80 m 2 , 5 mieszkań fundamenty, piwnice i parter do stro2 pu pierwszego piętra. Aktualnie, na M-3 (55,50 m ), 5 mieszkań M-4 2 dokończenie budowy potrzeba około (64,00 m ), 5 mieszkań M-5 (71,10 ,2\. 3 100 000 zł. Dokładne obliczenia m O nowy środek transportu walczono od budynek nr 8 — 15 mieszkań M-3 można przeprowadzić sporządzając dawna. Ciągle jednak brakowało w ZChB 2 kosztorys. Łączna powierzchnia o pow. użytk. 55,66 m i 15 mieszkań środków. Wreszcie znalazły się. Najwyższa 2 użytkowa trzech budynków to 4796 M-4 (63,17 m ). pora. 2 (/et) (Zet) m przypadające na 80 mieszkań. W Nr 22 (755) "ŻYCIE BLACHOWNI" Z poczynań Rady Nadzorczej 6 lipca odbyło się kolejne, piąte od początku kadencji, posiedzenie Rady Nadzorczej naszej firmy. Posiedzenie rozpoczęło się — zgodnie z utartą procedurą — odczytaniem oraz zatwierdzeniem programu spotkania i protokołu poprzedniego posiedzenia. W następnej kolejności rada zajęła się analizą sytuacji ekonomiczno-finansowej przedsiębiorstwa i tutaj szczegółowych wyjaśnień udzielał prezes K. Kaliński. Po dogłębnym zapoznaniu się z efektami finansowymi firmy za kwiecień, maj i częściowo czerwiec, Rada Nadzorcza pozytywnie oceniła działalność zarządu w tym zakresie. Po analizie kondycji finansowej spółki RN podjęła dyskusję na temat wynalazczości pracowniczej. Na wcześniejszy wniosek Rady Nadzorczej, zarząd dostarczył obszerne materiały dotyczące wynalazczości w latach 1994—1995 oraz zestawienie prac badawczych w ZCh „Blachownia" w latach 1994—1995. E. Zając szczegółowo zapoznał członków rady z procedurą przyjmowania wniosków racjonalizatorskich do realizacji. Członkowie rady wyrywkowo wypytywali o szczegóły niektórych wniosków, efekty ekonomiczne w skali globalnej itp. Dyskusję podsumował K. Kaliński stwierdzając, że w najbliższym czasie zostanie wprowadzony nowy regulamin wynalazczości. Problematykę zleconych prac badawczych zreferował E. Zając, a dodatkowych informacji udzielił A. Żelazny. Po zakończeniu dyskusji Rada Nadzorcza pozytywnie oceniła działalność firmy w zakresie wynalazczości. Zaakceptowano także kierunki prowadzonych i zlecanych prac badawczych. Kolejnymi sprawami były wnioski zarządu o wydanie zezwolenia RN na objęcie dodatkowych akcji w spółce CIECH SA oraz dodatkowych udziałów w spółce „Brykiety Ekologiczne". Po krótkiej analizie obydwa wnioski zostały zaakceptowane przez radę. Dodatkowym punktem porządku obrad Rady Nadzorczej było powołanie nowego członka zarządu — dyrektora finansowego. Przed przystąpieniem do procedury wyboru, minutą ciszy uczczono pamięć śp. Bogdana Augustyna. Na ogłoszenie w prasie odpowiedziało pięciu kandydatów, w tym trzech pracowników ZCh BLACHOWNIA SA. Zadaniem rady był wybór najlepszej, z punktu widzenia interesów firmy, kandydatury. Analiza ofert, uwagi i opinie członków rady oraz wniosek zarządu złożyły się na wynik głosowania tajnego. Dokonano wyboru Danuty Walczak na to ważne i odpowiedzialne stanowisko. W związku z ty, że Danuta Walczak przechodzi do pracy w zarządzie firmy, zachodzi konieczność uzupeł- Trzy pytania do... 1) Czy fakt, że mamy właśnie pełnię sezonu urlopowego odbija się niekorzystnie na produkcji zakładu? 2) Sukces numer jeden ostatnich tygodni... 3) Największy problem spędzający sen z powiek kierownictwa. Z takimi trzema identycznymi pytaniami, zwróciliśmy się do kierowników zakładów produkcyjnych. Oto co usłyszeliśmy w odpowiedzi. Michał Szozda, kierownik służb technicznych Zakładu Karbochemii: — Urlopy nie wpływają ani na jakość, ani na ilość produkcji. Przebiegają zgodnie z wcześniejszymi planami i pozwalają na spokojne prowadzenie produkcji, wszelkich spraw związanych z utrzymaniem ruchu, pracami porządkowymi, koszeniem traw itp. — Największym naszym sukcesem, może nie ostatnich tygodni, ale paru miesięcy, jest fakt, iż udaje nam się wykonywać plany produkcyjne w zakładanych wielkościach. Ostatnio dodatkowo przerabiamy pewne ilości oleju naftowego dla koksowni „Zabrze", co pozwala przedłużyć czas pracy instalacji CDN. Przez okno widzę, że podjechała kolejna partia tego surowca, co oznacza że jeszcze w pierwszej połowie sierpnia instalacja będzie pracować. A od 15 sierpnia mamy planowany postój. Więc wszystko dobrze się układa. Podczas postoju czeka nas sporo prac, bo poprzedni remont miał miejsce aż cztery lata temu. — Problemem numer jeden Zakładu Karbochemii, nie od dzisiaj, jest niedostatek smoły. Miesięcznie przerabiamy jej około 10 tys. ton, a nowe dostawy ciągle są niższe, wobec czego tzw. zapas strategiczny maleje. Mamy nadzieję, że we wrześniu podczas postoju energetycznego trochę ten zapas odbudujemy, ale nie zmienia to faktu, że przydałby się taki porządny zastrzyk tego surowca. Bronisław Rolnik, kierownik Zakładu Tworzyw: — Urlopy — nie da się jednoznacznie odpowiedzieć jak wpływają na przebieg produkcji. Zależy to od poszczególnych instalacji, maszyn. Jedne są bardziej wrażliwe na niedobór ludzkich rąk, inne mniej. Jedno jest pewne, że praca u nas w takich warunkach pogodowych jakie mieliśmy w lipcu — upały, duchota — t o nic przyjemnego. Na pewno lepiej w takim czasie przebywać na urlopie. Dlatego jestem pełen uznania dla tych, którzy pracują na tym skwarze, dają z siebie wszystko, jak i dla tych, którzy tę pracę teraz organizują, kiedy mamy prawie pełne obłożenie maszyn. — Sukces, z czystym sumieniem nie mógłbym chyba użyć w tej chwili takiego słowa, może — plus. Jest nim fakt, iż w końcu udało nam się doprowadzić do montażu i roz- poczęcia produkcji na instalacji przerobu aglomeratów, Kuhne 2. Maszyna została już odebrana. Przeprowadzono ruch testowy, który potwierdził zgodność parametrów otrzymanych z zagwarantowanymi umową. To co uzyskaliśmy z tej maszyny zadowala nas, choć nie da się ukryć, że przed nami jeszcze długi czas procesu optymalizacji produkcji. Nie ułatwi tego zadania różnorodność przerabianych odpadów i uzyskiwanych produktów. Będziemy więc jeszcze potrzebować trochę czasu, no i nie ukrywam, trochę środków finansowych na wyposażenie maszyny w dodatkowe urządzenia, osprzęt. — Problemów nie brakuje. Mamy ich trochę, łącznie z tym ogólnokrajowym, czyli brakiem pieniędzy. Ale do tego wszyscy już przywykliśmy. W tej chwili najbardziej boli mnie fakt słabego zapotrzebowania na niektóre nasze produkty. Dla przykładu — polietyleny kablowe. Produkujemy aktualnie symboliczne wielkości, a stanowiły one zawsze znaczną część produkcji wydziału homogenizacji. Wpływa to niekorzystnie na ogólny bilans, rosną koszty, zmniejsza się rentowność, zyskowność wydziału. W następnym „ŻB" ciąg dalszy wypowiedzi. Z. Wisła Str. 3 nienia składu Rady Nadzorczej o dodatkowego członka — przedstawiciela załogi. Zgodnie ze statutem, wybór odbywa się według regulaminu przygotowanego przez aktualnych przedstawicieli załogi w Radzie Nadzorczej i zatwierdzonego przez całą radę. Uzupełnienie składu Rady Nadzorczej ma nastąpić, według przewidywań, we wrześniu br. (po sierpniowej sesji RN), w związku z czym, aktualni przedstawiciele załogi w RN, czyli Danuta Walczak i Józef Kłosiński chętnie przyjmują wszelkie uwagi i wnioski przydatne do tworzenia regulaminu wyborów — bazą będzie regulamin opracowany przez radę pracowniczą ostatniej kadencji. Przyjęcie ramowego programu następnego posiedzenia było ostatnim punktem programu lipcowej sesji RN. J. Kłosiński W ośrodku WOPR na Dębowej 5 sierpnia o godz. 12.00 rozpoczynają się kursy na stopień ratownika młodszego i ratownika wodnego. Szczegóły na miejscu w dniu rozpoczęcia kursu. Rajd chemików W jaskini i dyskotece Tegoroczny, XVI już Młodzieżowy Rajd Chemików, odbędzie się w dn. 15—17 września. Zaplanowano bardzo ciekawe trasy. 80 uczestników zaliczy schroniska „Na Śnieżniku", „Marii Śnieżnej" w Stroniu Śląskim oraz Bolesławowo. W programie —zwiedzanie Jaskinii Niedźwiedziej w Kletnie oraz w drugim dniu rajdu dyskoteko-zabawa w Bolesławowie. Organizatorzy zapewniają przejazd autobusami w obie strony, gorący posiłek na mecie, znaczek rajdowy, noclegi, punkty do GOT i fachową obsługę na trasach. Kierownikiem rajdu, jak zawsze będzie Wiktor Bogdziewicz, kwestorem Tadeusz Witko, medykiem Stefan Kuś, a przodownikiem GOT Klaus Kocula. Koszt rajdu dla członka MZZ i jego rodziny 24 zł, dla pozostałych osób 32 zł. Zgłoszenia wraz z wpłatą przyjmowane będą w siedzibie związku w terminie do 5 września br. Ze względu na ograniczoną ilość miejsc decydować będzie kolejność zgłoszeń. Do zobaczenia na trasie. TW "ŻYCIE BLACHOWNI" Str. 6 Nr 22 (755) KONTURY Dodatek miejski 127 (139) Nadzieje kontra niedowład Król strzelców Mariusz Banaś (na zdjęciu z lewej) i drugi w tej klasyfikacji Tomasz Urbanowicz oraz ich koledzy z drużyny juniorów młodszych „Unii" Kędzierzyn-Koźle krótko cieszyli się — j a k już informowaliśmy — z wywalczonego awansu i szansy reprezentowania makroregionu w Poznaniu. Właśnie tam w połowie lipca walczono — bez naszych — w Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży. Nasi juniorzy — pod wodzą trenera Witosława Iwanejki — byli bezkonkurencyjni w sezonie 1994/95. W czasie rozgrywek zespół uzyskał 33 pkt w imponującym stosunku bramkowym 67:15 (tracąc zaledwie 3 pkt, remisując w meczach wyjazdowych). W meczach półfinałowych makroregionu na awans do finałowej puli wystarczyło minimalne zwycięstwo 1:0. Tak zapewniano. Pierwsza faza historycznego spotkania układała Ze sportowym się pomyślnie dla zespołu „Unii", dzięki celnemu strzałowi z rzutu wolnego egzekwowanego przez Tomasza Pietrzaka. Wraz z trwaniem meczu nadzieje na dalszy awans zaczęły się kurczyć po celnych dwóch strzałach przeciwników. W 25 min. przed zakończeniem spotkania trener Iwanejko zastosował pokerową zagrywkę wprowadzając do gry Arkadiusza Zabrockiego i Pawła Drzazgę, w miejsce Grzegorza Podoboroźnego i Artura Ciepieli. Od tego momentu zespół ruszył do kontrofensywy, szturmując bramkę przeciwnika. Efektem było zdobycie dwóch kolejnych bramek przez króla strzelców Mariusza Banasia, a końcowy wynik 3:2 spowodował dalszą nadzieję awansu i dogrywkę 2 x 1 0 min. Dogrywka nie zmieniła rezultatu, a o awansie któregoś z tych zespołów miały zadecydować rzuty karne, po których obronną ręką wyszli nasi dzięki dobrej dyspo- zycji bramkarza Grzegorza Niewia- wiadomił trenera Witosława Iwanejdomskiego. Wynik 6:5 po rzutach kę — a ten z kolei zespół. Wiadokarnych premiował nasz zespół i za- mość brzmiała: na Mistrzostwach pewniał udział w Ogólnopolskiej Polskich i Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży będzie reprezenSpartakiadzie Młodzieży. towała nas tylko jedna drużyna. KiePo tym meczu szef wyszkolenia jurownictwo Centralnego Wydziałr niorów z Opolskiego Związku Piłki Nożnej p. Mariański oświadczył, że Kultury Fizycznej i Sportu w Warsza mecz o prymat w makroregionie z wie dopatrzyło się braków finanso„Górnikiem" Zabrze będzie już tyl- wych... Tak więc młodzi futboliści Kędzieko prestiżowym spotkaniem, ponierzyn-Kożla dzięki niedowładowi waż obie te drużyny będą reprezentowały teren. Owe prestiżowe organizacyjnemu władz wyższych spotkania, przegrane przez na- pozostali w domu! PS. Po rozegranych meczach z rószych 3:1 i 3:0, ale zajęcie 2 miejsca w najsilniejszym makroregionie wieśnikami „Górnika" Zabrze propodawało realną szansę zdobycia po- zycję przejścia do tamtejszego klubu otrzymał bramkarz Grzegorz Niewiazycji medalowej w spartakiadzie. Radość trwała tylko do momentu, domski. A. Z. kiedy p. Mariański telefonicznie za- pozdrowieniem Skandal,czy ponury żart? Tegoroczna liga międzyszkolna szkół ponadpodstawowych w siatkówce chłopców zakończyła się skandalem „zielonego stolika", bo tylko tak można nazwać fakt pozbawienia drużyny Zespołu Szkół Technicznych ZCh BLACHOWNIA udziału w dalszych rozgrywkach, pomimo zajęcia przez nią pierwszego miejsca w grupie. Całe zamieszanie wywołali opiekunowie LO Kędzierzyn, których drużyna zajęła III miejsce w grupie i została wyeliminowana z dalszych gier. Złożyli protest (niczym nieuzasadniony) do ZM ZSZ i zajęli miejsce blachowniańczyków. Odwołania zwycięzców, nawet do Opola niczego nie zmieniły. Chłopcy z Blachowni czują się oszukani. O całej sprawie powiadomił mnie Marian Misiewicz, opiekun drużyny ZST „Blachownia", naświetlając sprawę następująco: — Wyeliminowanie LO Kędzierzyn z dalszych rozgrywek, po sportowej walce, nie było po myśli panu Workowi, trenerowi tej drużyny. Wyko- rzystując układy koleżeńsko-towarzyskie ze Zbigniewem Urychem (sekretarz ZM ZSZ), złożył protest, co samo w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym, ale okoliczności tego protestu i podjętej decyzji są tak kuriozalne, że wymagają bardziej szczegółowych wyjaśnień. Otóż podstawę do złożenia protestu stanowił fakt przełożenia meczu pomiędzy drużyną Zespołu Szkół Energetycznych a nami. Zaznaczam, że spotkanie zostało przełożone za obopólną zgodą, a spowodowane było tym, że czołowy nasz zawodnik Robert Szczerbaniuk był na obozie przygotowawczym z I ligowym zespołem „Mostostalu — Z", w którym występuje. Protest został uwzględniony, miejsce ZST zajęło LO. Panowie podejmujący decyzję uznali (na jakiej podstawie?), że wynik wspomnianego wyżej meczu został ukartowany. Decyzja została podjęta z naruszeniem elementarnych zasad regulaminu. Oto fakty: protest dotyczył me- czu, w którym nie brała udziału drużyna protestująca; protest wpłynął na kilka dni wcześniej zanim mecz się odbył. Nic więc nie stało na przeszkodzie, aby szanowne Kolegium odwoławcze, mając jakiekolwiek zastrzeżenia, mecz ten obejrzało i dopiero wtedy podejmowało decyzje; o proteście nie zostały powiadomione zespoły bezpośrednio zainteresowane, ani ich opiekunowie (ZST i ZSE); decyzję podjęto bez wiedzy części członków Zarządu Miejskiego ZSZ i jego przewodniczącego; nie wysłuchano i nie przyjęto do wiadomości argumentów strony „obwinionej"; jeśli uznano, że mecz został wyreżyserowany, to dlaczego karę poniosła tylko drużyna wygrywająca? Dla jasności chcę dotać, że kierowany przeze mnie zespół stracił w II rundzie tylko 2 sety i nie było racjonalnych powodów aby zakładać, że nie byliśmy w stanie wygrać z ZSE (ale taki scenariusz nie odpowiadał p. Workowi z LO); praktycznie do ostatniego meczu nie było wiadomo, które drużyny awansują i nie mogło być mowy o jakichkolwiek „podkładkach"; szanowne gremium podejmując decyzję o kolejności w tabeli nakazało naszemu zespołowi rozegrać dodatkowy mecz z LO (dlaczego z LO, skoro protest dotyczył meczu z drużyną ZSE). Nie wyraziłem zgody na rozegranie tego meczu bo po pierwsze: byłoby to przyznanie się do zarzucanego mi oszustwa, a po drugie godzeniem się na pozaboiskowe matactwa Panów Urycha i Worka. W świetle absurdalności przytoczonych wyżej zarzutów jako ponury żart brzmi podpis na piśmie powiadamiającym o podjętej decyzji: „Ze sportowym pozdrowieniem, podpis..." Tyle Marian Misiewicz, a cóż w powyższej sprawie mają do powiedzenia działacze Szkolnego Związku Sportowego w Kędzierzynie-Koźlu? TAW PS. Drużyna LO Kędzierzyn w dalszych rozgrywkach nie odniosła żadnego sukcesu. Blachowniańczycy byli w formie i mogli zajść bardzo daleko. I po co to wszystko Panowie? (Dokończenie Nr 22 (755[ "ŻYCIE BLACHOWNI" Str. 2 Chemia musi sie rozwijać ze str. 1) mnych skutków dla gospodarki jako całości. Trzeba mieć wcześniej pełne rozeznanie, czy dany sektor ma dla nas strategiczne znaczenie, na ile trzeba go wspomóc poprzez instrumenty ekonomiczne polskie, na ile trzeba go sprywatyzować. Wracając do przemysłu chemicznego -— ważną sprawą jest odpowiedź, na ile jest on zagrożony przez konkurencję zachodniego przemysłu chemicznego. Jeśli bowiem za 2 — 3 lata otworzymy granice, to musimy wiedzieć, czy zostanie on zaatakowany przez zachodnią konkurencję i czy ma szansę przeżyć. W kontekście tych zagrożeń chcemy zbudować model naszego przemysłu. Rząd poprzez politykę przemysłową stara się określić sektory wielkiej szansy i w oparciu o instrumenty ekonomiczne stwarzać im możliwość większego rozwoju. Natomiast te, które znajdują się w defensywie, nie wytrzymają konkurencji z zachodnimi konkurentami, muszą się liczyć z upadkiem. W związku z tym trzeba dokonywać takich przegrupowań środków, aby w przyszłości nie stały się one zarzewiem jakichś klęsk, źródłem masowego bezrobocia w danym regionie. — Wiadomo, że nasze firmy, nawet te dobre, w konfrontacji z zachodnimi dużymi koncernami nie wytrzymują konkurencji. Czy w związku z tym przewiduje się tworzenie w szerszej skali jakichś większych organizmów, które będą mieć mocniejszą pozycję w rywalizacji z europejskimi czy światowymi potentantami? — Jak już wspomniałem, analizujemy poszczególne branże, sektory pod kątem ich szans w konkurencji z za- chodnim kapitałem. Weźmy dla przykładu sektor petrochemiczny. Powstała Polska Kompania Naftowa. Nie jest to kwestia stworzenia monopolu, ale stworzenia organizmu, który ma na celu doprowadzić do racjonalnego wykorzystania tych małych środków, jakimi dysponuje sektor. Większość stacji benzynowych znajduje się poza nią, CPN-em, rafineriami. A więc nie istnieje zagrożenie, że Kompania będzie dyktować warunki. Na Zachodzie rafinerie wykorzystane są na wewnętrzne potrzeby, około 40%, 60% ich potencjału jest nastawione na działalność zewnętrzną. Gdybyśmy dzisiaj nie stworzyli tej tamy w postaci holdingu pod nazwą Polska Kompania Naftowa, który też ulegnie sprywatyzowaniu, będzie funkcjonował na moralnych zasadach handlowych, to w przyszłości stracilibyśmy nasze rafinerie, praktycznie musielibyśmy je zamknąć. Doświadczenia czeskie wskazują, że nasza droga jest właściwa. Natomiast jeśli chodzi o inne branże, nie chcemy narzucać form organizacyjnych, pragniemy natomiast pokazywać, że tam, gdzie istnieje duże zagrożenie ze strony rynku europejskiego, gdzie nasze nawet duże firmy nie mają szans obrony, trzeba się łączyć kapitałowo. Tu nie chodzi o to, aby powstawały jakieś duże molochy, bo zarządzanie nimi jest bardzo trudne. Chcielibyśmy bardziej zróżnicować struktury powiązane kapitałowo, gdyż wtedy mogą być poważnymi partnerami dla zachodnich potencjałów. — Rozmawiamy w Kędzierzynie-Koźlu, a więc jest to jeszcze dodatkowy powód, aby zapytać jak pan ocenia inicjatywę budowy Plusy i minusy dzialalności przychodni Dualizm Opinii Na temat funkcjonowania naszej przychodni zakładowej krążą wśród załogi różne opinie. Niejednokrotnie słyszymy wiele słów uznania pod adresem lekarzy czy tzw. średniego personelu medycznego, ale słyszymy także i wiele zastrzeżeń. Myślę, że ten dualizm opinii będzie funkcjonował zawsze. Każdy z nas ma bowiem swoje sympatie i antypatie, a także różne doświadczenia. Nie ulega natomiast wątpliwości, że to, co da się zmienić na lepsze powinno znaleźć się w centrum uwagi kierownictwa przychodni. O tym właśnie rozmawiano na spotkaniu pani doktor Janucik-Gągalskiej ze związkowcami i zarządem zakładów w dniu 29 czerwca br. Skierowano również do pani doktor szereg pytań związanych z różnymi aspektami działania naszej przychodni. Wszyscy uczestnicy spotkania zwracali uwagę, że wiele jest jeszcze do zrobienia w sferze organizacyjnej funkcjonowania naszej przychodni. Postulowano, aby lekarze przyjmowali pacjentów zgodnie z godzinami znajdującymi się na tabliczkach informacyjnych gabinetów lekarskich. Przyjęcia powinny odbywać się wg harmonogramu ustalonego w rejestracji, tak aby każdy pacjent wiedział, na którą godzinę ma zgłosić się na wizytę do lekarza i nie musiał wyczekiwać pod drzwiami gabinetu. Zapewne nie jest to tylko sprawa prawidłowego zaplanowania przyjęć, ale także zmiany naszych nawyków jako pacjentów i dostosowania się do takiej formy wizyt u lekarza. W naszej przychodni zakładowej funkcjonuje filia wojewódzkiej komisji ds. lecznictwa sanatoryjnego obej- względy przeważą w Polskiej Kompanii Naftowej. Uważam, że dopóki nasze banki nie będą tworzyć czegoś w rodzaju kapitałów ryzyka, to będziemy borykać się z kłopotami. Można też sięgnąć po środki z Europejskiego Banku Rozwoju. Taka możliwość istKompleksu Rafineryjno-Petronieje, ale uważam, że w polskich banchemicznego „Południe"? Czy wikach są nie wykorzystane środki i jest dzi pan realne możliwości dla teich nadmiar. Nie wiem, czy nie byłoby go wielkiego przedsięwzięcia inlepszym rozwiązaniem stworzenie westycyjnego? konsorcjum z udziałem 2 — 3 silnych — Idea budowy tego kompleksu nie banków, aby sfinansować budowę. wynika z tego, że komuś tak się chce, Wprawdzie w dotychczas funkcjonująże ktoś ma taki pomysł. Prawda jest cym Konsorcjum „Południe" uczestnitaka, że z roku na rok rośnie szybko czą banki, ale musiałyby one zająć zapotrzebowanie na paliwa i artykuły czynną postawę, bo Kompleks „Połudpetrochemiczne. W związku z tym, że nie" to dobry interes. Jeśli nam w cenobecnie podaż tych artykułów z natrum i siłom lokalnym uda się przekoszych zakładów jest określona, a w nać banki do wejścia w ten interes, to ciągu najbliższych 5 — 1 0 lat zapotrzeprzedsięwzięcie się uda. Można by bowanie będzie rosło, nasuwa się pymyśleć też o wejściu kogoś z kapitałem tanie, czy zaspokajać je poprzez imzagranicznym, ale byłaby to konkurenport, czy z własnej produkcji? To są cja dla Polskiej Kompanii Naftowej i nie dylematy. Nie będę budował, kupię za wiem, czy nie będzie lepiej, jeśli zaangranicą, bo dzisiaj będzie ona chciała gażuje się właśnie polski kapitał. Ja mi sprzedać taniej, zwłaszcza, że ma jestem optymistą i uważam, że to się wolne moce przerobowe. Ale jest też nam uda, chociaż dzisiaj rząd, mini^ prawdą, że dopóki nie będę dla niej sterstwo może tylko sugerować, dy. | partnerem, a kimś, kto kupuje wszykutować. stko, bo musi, to będzie mi dyktować — Czas ucieka. Za 2 — 3 lata swoje warunki. Teraz istnieje tylko pyotworzymy granice i konkurencja tanie — czy stać nas na taki wysiłek wybije nam z głowy budowę kominwestycyjny, bo uważam że potrzeba pleksu. budowy nie podlega wątpliwości. Tym — Oczywiście, musi ona rozpocząć bardziej, że największe zapotrzebowasię wcześniej. Limituje nas czas. nie na produkty petrochemiczne wy— Tymczasem konsorcja bankostępuje na południu Polski, a te 4 małe we zadeklarowały gotowość finanrafinerie nie są w stanie go zaspokoić. sowania Płocka i Gdańska. Są pomysły, żeby zwiększać potencja— Jak dotychczas są to tylko deklały Płocka i Gdańska, że tam będzie racje. Polska Kompania Naftowa potaniej. Sądzę, że tylko pozornie taniej. winna z tych trzech pomysłów wybrać Przy tej kadrze, jaka istnieje w Kędziejeden, optymalny. Ja wybrałbym Komrzynie-Koźlu, a także uwzględniając pleks „Południe". fakt, że tu już kiedyś rozpoczęto budowę, a także nieczęsto spotykane pełne, zgodne poparcie władz wojewódzRozmawiał kich, lokalnych i miejscowej społeczEdward Foch roń ności, inwestycja na południu jest najbardziej racjonalna. Być może te Przedruk z T K A nr 10{I mująca skierowania z tytułu ekspozycji zawodowej z całego wojewódz twa. Stąd też skierowania do ośrodków sanatoryjnych otrzymują także osoby nie związane z naszymi zakła darni. Natomiast jak wyjaśniła Ryszarda Janucik-Gągalska na pewno nasi pracownicy nie są traktowani z tego powodu po macoszemu. W przychodni pojawiły się urządzenia, które w znacznym stopniu poprawiły warunki pracy personelu medycznego — klimatyzatory oraz kuchenka mikrofalowa. Nie zostały one zakupione przez ZCH BLACHOWNIA SA, lecz przez sponsora, na rzecz którego przychodnia wykonała szereg badań. Pani doktor zadeklarowała, że jest otwarta na wszystkie propozycje i uwagi również te krytyczne, które pomogą w usprawnieniu pracy przychodni. Chociaż zeszyt skarg i wniosków znajdujący się w przychodni jest pusty. A może na łamach „Życia Blachowni" nasi pracownicy podzielą się uwagami i opiniami dot. funkcjonowania naszej przychodni? M. W. Wszystkim, którzy uczestniczyli w ostatniej drodze naszej ukochanej Mamy i Teściowej MIECZYSŁAWY KLIMCZYK Zarządowi Spółki ZCH BLACHOWNIA SA, Koleżankom i Kolegom z pracy oraz Znajomym serdeczne podziękowania składa Rodzina