Rodzina katolicka - Niebezpieczeństwo fideizmu w Kościele

Transkrypt

Rodzina katolicka - Niebezpieczeństwo fideizmu w Kościele
Rodzina katolicka - Niebezpieczeństwo fideizmu w Kościele
czwartek, 30 lipca 2015 22:56
Lektura pism Davida Hume’a po raz pierwszy zwróciła mi, już kilka lat temu, uwagę na mało w
Polsce rozpoznany problem rewolucyjnego fideizmu. Hume opisywał fideizm jako realne
rewolucyjne zagrożenie ze strony purytańskich sekt. Przez całe stulecia w świecie katolickim
problem był więc zewnętrzny i obcy, gdyż purytanie byli radykalną sektą wyrosłą z kalwinizmu.
Sytuację zmieniła „nowa teologia”, powstała w XX wieku, która rozpowszechniła się w świecie
katolickim po nieszczęsnym Soborze Watykańskim II.
To swoisty paradoks, że moderniści katoliccy, który głosili racjonalizację religii i poddanie
dogmatów, Litery i Tradycji rewizji rozumowej i za pomocą metod nowoczesnej nauki, wzniecili
pożar fideizmu w Kościele. Przypomnijmy, że fideizm to – oddajmy głos jezuickiemu
kardynałowi Franzelinowi – „skrajne przeciwieństwo racjonalizmu, polegające na negacji
rozumu z powodu grzechu pierworodnego, uznające tylko poznanie Boga i rzeczy boskich
zawartych w Bożym Objawieniu”.
Dlaczego racjonalistyczny modernizm wzbudził fideizm?
Dlatego że odrzucając tomizm, rozdzielił rozum i wiarę. Gdy moderniści „klasyczni” opowiedzieli
się za rozumem, to fideiści podjęli się krytyki tego nurtu, popadając w drugą skrajność jaką jest
wiara pozbawiona rozumu. Wbrew pozorom, w Polsce fideistów jest całkiem sporo. Ich
wylęgarnią są rozmaite ruchy oazowo-charyzmatyczne, czyli oddolne ruchy chrześcijańskie,
rozwijające się na pograniczu racjonalnych instytucji kościelnych. To zresztą też owoc
nieszczęsnego Soboru Watykańskiego II i jego poglądu o potrzebie zwiększenia roli świeckich
w Kościele.
Na czym polega niebezpieczeństwo fideizmu? Na tym, że o ile moderniści, za pomocą
racjonalizmu, dążą do destrukcji Litery biblijnej i objaśniającej jej Tradycji, o tyle fideiści są
zapatrzeni w samą tylko Literę, z pominięciem racjonalnych instytucji eklezjalnych i nauk
teologicznych. Głoszą, że należy odrzucić wszelką teologię racjonalną i uznawać jedynie
nieskażone Słowo biblijne. Już ta teza zbliża ich do Kalwina i Lutra, zresztą także fideistów
zwalczających scholastyczną syntezę wiary i rozumu. Gorzej: nieskażone Słowo Boże należy
traktować całościowo i literalnie. Ponieważ odrzucają racjonalizm teologiczny, to traktują całą
Biblię jako objawioną prawdę o świecie, nie rozróżniając w niej tego, co mówi o prawdach wiary
(uznanych powagą autorytetu kościelnego za niezmienne), a co ma charakter wyłącznie
1/3
Rodzina katolicka - Niebezpieczeństwo fideizmu w Kościele
czwartek, 30 lipca 2015 22:56
historyczny, czyli związany z panującymi 2 tys. (Nowy Testament) lub 4 tys. (Stary Testament)
lat temu warunkami społecznymi, politycznymi i kulturowymi. Dążą całkiem na serio, aby
receptury życia społecznego sprzed 2 tys. czy 4 tys. lat traktować dziś z całą powagą, włącznie
z recepturami patriarchalnego ustroju rodziny opisanej w Biblii czy zasad wychowania dzieci,
gdzie ojciec był panem i władcą nad żoną i potomstwem, płodząc po 10-12 dzieci.
Problem z posoborowymi fideistami nie polega na tym, że sami praktykują te dziwne teorie, jak
amisze czy mennonici. Fideiści są ludźmi wiary, a nie rozumu. Ten zaś, kto ślepo wierzy, ma w
sobie silny potencjał do prozelityzmu. Fideizm jest skrajnie nietolerancyjny, dostrzegając w
każdej próbie racjonalizacji religii herezję, błąd i „kryptoateizm”. Fideiści nie mogą znieść faktu,
że ich katoliccy znajomi nie uznają Litery biblijnej jako jedynego źródła wiedzy o sprawach
finalnych, iż w swojej wierze posługują się również rozumem. Prowadzone przez nich dyskusje
o sprawach moralnych i religijnych, co widać choćby na Facebooku, właściwie nie są
dyskusjami, gdyż jedyne, co cytują, to wyłącznie fragmenty biblijne. Tym, którzy pokazują, że w
kwestiach społecznych Literę należy odczytywać historycznie, zarzucają odejście od wiary i
praktyczną apostazję. W dodatku działają stadnie, zasypując najpierw cytatami z Biblii, a
następnie prowadząc zbiorowe nagonki na swojego oponenta, szantażując go tekstami, że „nie
wierzy w Jezusa”. W polemikach tych trudno odczuć chrześcijańską miłość bliźniego. Czuć w
niej nienawiść, fanatyzm i zaślepienie. Najchętniej ukamienowaliby swoich oponentów niczym
fanatyczni islamiści. Fakt, ich religijność jest mało rzymska, raczej bliskowschodnia, semicka,
gdzieś rodem z pustyń Arabii i okolic Jerycha.
Dyskusja z fideistami przypomina polemikę z bolszewikami. Fideista i bolszewik mają inne
źródło prawdy objawionej. Dla pierwszego to Biblia, dla drugiego to dzieła Marksa i Lenina.
Jakkolwiek pierwsze źródło jest nadnaturalne, a drugie naturalistyczne, to mechanizm
psychologiczny obydwu sekt jest bardzo podobny. Z jednej strony jest cytat biblijny lub z
Lenina, a z drugiej strony „herezja”, „trockizm”, „świętokradztwo”, „odchylenie
prawicowo-nacjonalistyczne”, „kryptoateizm” i „pogląd burżuazyjny”. Różniąc się co do źródła
prawdy i jej treści, obydwie sekty nie różnią się poglądem, że nieprawda nie ma prawa do
istnienia. Obydwie grupy dążą do rewolucyjnego przekształcenia rzeczywistości i zmuszenia
tych, którzy ich poglądów nie wyznają, do nagięcia się, powtarzania za nimi, klepania tych
samych cytatów z pamięci. Każdy rewolucjonista i każdy fanatyk jest taki sam. Każdy chce
zbudować społeczeństwo gwałcące autonomię innych ludzi, aby jego prawda zatriumfowała.
Przypomnijmy pełne hasło rewolucji francuskiej: Liberté, Égalité, Fraternité ou la Mort (Wolność,
Równość, Braterstwo albo Śmierć).
Gdy widzę fideistę, to mam wrażenie, że rozmawiam z leninistą. Tylko idee są inne, ale na
twarzy jest wypisany ten sam fanatyzm, zacietrzewienie, ten amok i przekonanie, że jest w
posiadaniu pełnej prawdy o świecie. I do tego ta nienawiść do każdego, kto ma inny pogląd
dotyczący interpretacji jakiegoś fragmentu z któregoś z listów św. Pawła czy cytatu ze Starego
2/3
Rodzina katolicka - Niebezpieczeństwo fideizmu w Kościele
czwartek, 30 lipca 2015 22:56
Testamentu. David Hume miał rację, że fideistyczny amok religijny jest niebezpieczny dla
porządku społecznego. Nie jest przypadkiem, że jego największy uczeń – Edmund Burke – był
ojcem refleksji konserwatywnej. Hume opisywał fideistycznych purytanów, a Burke –
zideologizowanych rewolucjonistów.
Adam Wielomski
Źródło: Najwyższy Czas!
3/3