Rozważania Stopień II

Transkrypt

Rozważania Stopień II
Rozważania Słowa Bożego – Stopień drugi
Dzień 1
Tekst: Mk 7,24-30
Prośba: o łaskę pokory w relacji do Boga
1. Jezus przychodzi na tereny, gdzie większość stanowili poganie. Chce pobyć na osobności, ukryć
się, mieć przestrzeń na bycie z Ojcem. Egzegeci przypuszczają, że Jezus rozpoczął post, czyli chciał
odpocząć, oddalić się na pustynię i nabrać sił. Ale, co jest charakterystyczne dla Markowej Ewangelii,
Jezus nie może być sam, choć tego chce. Ludzie i tak Go znajdują, przychodzą, przynoszą swoich
chorych. Zobacz jak Jezus reaguje w tych momentach? A jak Ty reagujesz, kiedy szukasz wytchnienia
a tu ktoś znowu czegoś od Ciebie chce…
2. Przychodzi nieznana kobieta i pada Jezusowi do nóg. Kobieta przychodzi niespodziewanie do Żyda,
jeszcze do tego poganka, matka opętanej córki – zatem nieczysta, niegodna tego, by być wysłuchaną.
Wszystko przemawia przeciwko temu, by Bóg spełnił jej prośbę. Ona, niezrażona tym, pada do stóp
Jezusa. Niektórzy w tym geście widzą gest oddania pokłonu królowi, zatem swoiste wyznanie wiary w
to Kim jest Jezus. Pomyśl o Twoich sytuacjach oddalenia od Boga przez grzech. A jak patrzysz na
tych, o których wiesz, że żyją z dala od Boga a może zdarza im się przyjść do Niego po pomoc.
3. Jezus mówi o tym, że nie jest dobrze zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom. Używa tu
terminu teknon. Trzeba zauważyć, że za każdym razem, gdy autor biblijny ma na myśli Żydów jako
dzieci Boga i mówi o nich dzieci, posługuje się właśnie tym terminem. Psy – tak Żydzi mówili o
poganach. Zatem kobieta słyszy ostre słowa, ale niezrażona tym kontynuuje dialog wchodząc w logikę
Jezusa, ale poszerzając znaczenie słów. Mówiąc o dzieciach używa słowa pais – dziecko, oznaczający
dzieci w ogóle. Chce pokazać, że każdy jest godzien tego, żeby otrzymać łaskę. Jezus dokonuje cudu –
odsyła kobietę do domu z zapewnieniem, że córka jest uwolniona. A jaka jest Twoja determinacja w
sytuacjach, kiedy wiesz, że tylko Bóg jest Twoim ratunkiem?
Dzień 2
Tekst: J 20, 1. 11 – 18
Prośba: o dar miłości, która przekracza ludzkie schematy i konwenanse.
1. Po raz kolejny stajemy przed grobem Jezusa wraz z dzisiejszą patronką, św. Marią Magdaleną.
Warto sobie uświadomić, kim była ta kobieta. Można ją określić, że była „pierwsza w grzeszeniu”.
Ewangelia nam mówi, że Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów. Pamiętając, że w Biblii liczba 7
oznacza pełnię i doskonałość, znaczyłoby to, że Maria Magdalena była doskonałą grzesznicą, w
grzeszeniu niczego jej nie brakowało. Taka była przed spotkaniem Jezusa w swoim życiu. Jaki Ty
byłeś? Przypomnij sobie historię swojego grzechu – nie po to, by się w nim zanurzyć, ale by spojrzeć
z wdzięcznością na swoje życie jakie jest teraz.
2. Bo tak jak Maria Magdalena, tak i Ty spotkałeś na swojej drodze Jezusa. Może wcześniej, a może
później. W niej dokonał się zwrot o 180 stopni. Z pełnej grzechu stała się kobietą pełną miłości.
Miłości bardzo szalonej, dla której nic innego się nie liczy, tylko Umiłowany. Taka była Maria
Magdalena wobec Jezusa. Nawet teraz, po Jego śmierci. Nie boi się wziąć Jego ciała, choć dotykanie
ciała zmarłego czyniło ją nieczystą. Ona nie zważa na to. Dla niej liczy się Umiłowany, który jest
Bogiem i Panem. A co dla Ciebie liczy się w życiu, szczególnie pośród tylu naprawdę ważnych
rzeczy? W czyje dłonie składasz swoje serce? Czy tych wszystkich spraw i osób, które ostatecznie
przeminą? Czy w ręce Jezusa – jedynego Pana i Zbawiciela?
3. Zauważ i uświadom sobie jeszcze jedną rzecz. Spotkanie Jezusa zaowocowało w Marii radykalną
zmianą życia. My czasem narzekamy, że ciągle jesteśmy tacy sami, że ciągle popełniamy te same
błędy i grzechy, itd. Czy naprawdę pozwalamy Jezusowi działać? Bo owszem, pewne rzeczy w nas
zmieniają się powoli i szybkość tego wzrostu zależy od dwóch czynników – naszej otwartości na
Ducha (to zależy od nas) oraz od tego, kiedy i jak przychodzi do nas Pan (to zależy od Boga). Ale na
przykładzie Marii Magdaleny możemy zobaczyć, że zmiana jest możliwa – więcej nawet – bardzo
radykalna zmiana. Pytanie tylko, czy naprawdę jej chcesz. Bo wtedy trzeba wziąć swoje życie w swoje
ręce, odpowiedzialnie i działać zgodnie z miłością i Duchem, które Bóg nam ofiarowuje. Taka właśnie
była Maria Magdalena. Czy też tak chcesz? Proś o to Pana.
Dzień 3
Tekst: Mt 9,18-26
Prośba: o umocnienie wiary i zaufania Jezusowi
1. Dwanaście lat cierpienia. Pewna kobieta od wielu lat cierpiała na krwotok. Ponieważ krew jest
symbolem życia możemy powiedzieć, że to właśnie życie z niej uchodziło. Ona już nie pamięta, co to
znaczy odczuwać prawdziwą radość. Wydaje się, że jej życie nie miało już sensu. A jednak w tym
ciężkim położeniu w jej sercu wciąż tliła się wiara i nadzieja na poprawę. W jaki sposób przeżywam
dni, w których uchodzi ze mnie życie? Na ile poddaje się rozpaczy, a na ile odnajduję w sobie
nadzieję?
2. Zaufanie i wiara prowadzące do uzdrowienia. Wiara i nadzieja, którymi przepełniona była kobieta
znalazła swoje wypełnienie w spotkaniu z Jezusem. Nie bacząc na ludzi, chora odważnie podeszła do
przechodzącego Mistrza i dotknęła się Jego płaszcza. Życie wstąpiło w nią na nowo. Stała się czysta.
Łuski opadły z jej oczu. Zaczęła patrzeć na innych ludzi tak, jak patrzy Jezus. Poczucie winy odeszło.
Jezus w jednym spotkaniu wlał w jej serce żar swojej miłości i zachęcił do zaufania na przyszłość. Jak
wyglądały moje spotkania z Jezusem? Które z nich cenię sobie najbardziej? Jak realizuję dziś Jego
zachętę do zaufania?
Dzień 4
Tekst: Łk 1, 39 – 56
Prośba: o łaskę przyjęcia Jezusa i miłość pchającą stale ku bliźniemu.
1. Wejdź wyobraźnią w dzisiejszą scenę. Maryja doświadczyła czegoś niesamowitego – Bóg
zainterweniował w Jej życie tak bardzo, że stała się matką Jego Syna. Choć nie wie, co Ją czeka, nie
wie, jak to wszystko będzie wyglądać, to jednak powiedziała TAK. Pozwoliła Bogu działać i odtąd Jej
życie nie będzie już takie, jak do tej pory. Ale usłyszała również dobre wieści na temat swojej
krewnej, Elżbiety. Idzie więc do niej, aby wspomóc ją w tym, czego i ona doświadczyła (łaski Pana),
oraz by przekonać się na własne oczy, jak Bóg zadziałał w życiu ich obu.
2. Zobacz pośpiech tej sceny i jej dynamizm. Wczuj się w to, co mogło się dziać w sercu Maryi.
Skąd ten pośpiech? Owszem, chce pomóc Elżbiecie, to jasne. Ale czy tylko to? Może to łaska, która Ją
dotknęła, pcha Ją do przodu. Bóg, którego nosi pod sercem, chce być zaniesiony do każdego
człowieka. Choć nie jest to łatwe, bo droga Maryi jest pod górę. Nasza droga do bliźniego również
idzie pod górę. Czasem czujemy opór, czasem lęk, a czasem trudno nam pokochać bliźniego takim,
jakim jest. Lecz to miłość Boża, która w nas jest (oby w nas panowała!) poprowadzi nas do bliźniego i
znajdzie choćby najwęższą czy najtrudniejszą ścieżkę, by się pojednać, by przebaczyć, pokochać. Czy
pozwolisz Mu na to?
3. Wpatruj się w to spotkanie Maryi z Elżbietą. Posłuchaj uszami wyobraźni tych słów, jakie kobiety
do siebie wypowiadają. To słowa zdziwienia, okrzyk radości, poruszenia. Bo kiedy Bóg wchodzi w
życie z taką mocą i dotyka ludzi, kiedy mogą oni się dzielić tym doświadczeniem – wtedy łaska i
miłość się pomnażają. Spróbuj wczuć się w klimat tej sceny, tego spotkania i spróbuj odczuć tę miłość
i wzajemne uczucia, jakie są między tymi kobietami. Poproś Pana o doświadczenie podobnej miłości
w Twoim sercu.
Dzień 5
Tekst: Łk 14, 1. 7 – 14
Poproś dziś Pana o łaskę pokory w sercu i wychwalania Boga we wszystkim.
1. Przyglądając się przypowieści Jezusa pomyśl o swoim sercu. Jako tekst pomocniczy możesz wziąć
dzisiejsze pierwsze czytanie: Syr 3, 17-18. 20. 28-29. Popatrz w jego świetle na te wszystkie rzeczy w
swoim życiu, w których jesteś dobry, chwalony, kompetentny, specjalistą. Co czujesz, kiedy
przychodzą pochwały? Warto zauważyć, że nie jest łatwo odróżnić prawdziwą pokorę od wszystkiego,
co nią nie jest. Wielu ludzi zaprzecza swoim talentom, darom i nie umie stanąć w prawdzie,
pomniejszając wszystko dobro, jakie w nich jest. To na pewno nie jest pokorą, lecz może być
przejawem bardzo niskiego poczucia własnej wartości.
2. W pokorze chodzi o to, by na pierwszym miejscu stawiać Boga, który jest Dawcą wszelkiego
dobra we mnie i moich bliźnich. A jeśli Boga, to zaraz za Nim bliźniego, przez którego Bóg działa i
przemawia do mnie. Nawet bliźniego trudnego. Z pokorą związana jest również sprawiedliwość. Jeśli
jednych traktuję lepiej od innych, to trudno w tej postawie zobaczyć działającego Boga, który kocha
wszystkich i którego słońce świeci dla wszystkich. Tu nie chodzi o to, by nie mieć osób bliższych i
dalszych. I Jezus takich miał. Lecz to nie oznaczało, że w codzienności faworyzował tylko swoich
wybranych uczniów. Można powiedzieć, że „faworyzował” ich w ten sposób, że więcej od nich
wymagał. Wreszcie pokora oznacza także miłosierdzie. Pokora to nic innego jak stanięcie w prawdzie
przed samym sobą, przed Bogiem i przed innymi. A prawda o nas jest taka, że jesteśmy grzesznikami,
lecz kochanymi do szaleństwa (krzyża) przez Boga. Najpokorniejszy Bóg jest względem nas
najmiłosierniejszy. Naśladowanie Go w pokorze oznacza więc naśladowanie Go również w
miłosierdziu.
3. Autor księgi Syracydesa pychę nazywa chorobą i stwierdza, że nie ma na nią lekarstwa. Podobnie
myśleli Ojcowie Kościoła, dla których pycha była źródłem i szczytem wszystkich innych wad i
grzechów człowieczych. Wynika to z tego, iż nie ma dla niej żadnej świętości i wszystko potrafi
zszargać. Człowiek może być najpobożniejszy, najuczynniejszy, najmiłosierniejszy, ale kiedy zaczyna
się tym szczycić w sercu, zapominając, że wszystkiego tego dokonuje w Nim łaska Boga – wpada w
sidła choroby pychy i jego wysiłki pozbawione są owoców. Tenże sam autor pisze, iż potęga Pana jest
wielka i bywa chwalona przez pokornych. Człowiek pyszny nie jest w stanie chwalić Boga, gdyż
przypisuje wszystko sobie. A gdy widzi, że na takich fundamentach wszystko się wali – nie potrafi
oddać Bogu chwały i zwrócić się ku Niemu, lecz staje się malkontentem i narzekającym na wszystko,
sfrustrowanym i zgorzkniałym człowiekiem. Wejdź na tej modlitwie w swoje serce i zobacz, co w nim
odnajdujesz. Co chciałbyś Bogu dzisiaj powiedzieć w związku z tym?
Dzień 6
Tekst: Mt 13, 24 – 30
Poproś dziś Pana o łaskę roztropności i przyjęcia Jego sposobu myślenia i działania.
1. Przedziwne jest to Królestwo niebieskie. Bóg zasiewa dobre ziarno, ale nieprzyjaciel dosiewa
swoje, które jest chwastem. Różnicę widać dopiero wtedy, kiedy obie rośliny są już wysokie. W
naszym życiu jest podobnie. Dokonujemy czasem wyborów i podejmujemy decyzje, które na pierwszy
rzut oka wydają się dobre i do dobra prowadzą. Kiedy jednak brakuje nam roztropności i rozeznania,
to po czasie okazuje się, że owoce wcale nie są tak dobre, jak się spodziewaliśmy, albo wręcz są złe.
Przyjrzy się swoim różnym decyzjom i wyborom życiowym. Które z nich uznajesz za ewidentną
pomyłkę, choć początek wydawał się naprawdę obiecujący? Czy na takich błędach uczysz się
rozeznawania i poszukiwania w życiu tego, co naprawdę jest dobre i prawdziwe?
2. W tym Królestwie niebieskim przedziwne jest to, że gospodarz (czyli Bóg) nie pozwala niszczyć
chwastów. A czyni to z bardzo ważnego powodu – by nie zniszczyć pszenicy. Dla Boga bowiem
naprawdę liczy się pomnażanie w świecie miłości, dobra, prawdy. Z tej przypowieści wydaje się, że
bardziej to, aniżeli niszczenie zła i chwastów. Choć my czasem odwrotnie – bardziej zajmujemy się
naszymi wadami, grzechami i słabościami, aniżeli pomnażaniem dobra, kochaniem bliźnich,
służeniem im. Obie te rzeczy trzeba czynić, ale czy przypadkiem nie zamieniamy kolejności? Bo z
ciemnością nie da się walczyć za pomocą miotły – potrzeba zapalić światło. Ze złem nie da się
walczyć wystawiając zaciśnięte pięści w stronę szatana – on jest od nas inteligentniejszy i
przebieglejszy. Naszą walką niech będzie zagranie mu na nosie przez pomnażanie dobra, by
ostatecznie zagłuszać chwasty, które wyrastają w różnych miejscach. Pewien francuski pisarz napisał
kiedyś, że tragedią dzisiejszych czasów nie jest siła ludzi złych, lecz słabość ludzi dobrych. Nie jest
łatwo przyjąć Bożą logikę walki ze złem przez… niezajmowanie się złem, lecz przez pomnażanie
dobra. Ale ta dzisiejsza przypowieść to właśnie pokazuje.
Dzień 7
Mt 7, 21-29
Poproś Pana dzisiaj, aby czynił z Ciebie budowlę opartą na skale
1. Bogu zależy na Tobie. Istnieje mnóstwo dowodów, które potwierdzają powyższą prawdę. Jednym
z nich jest dzisiejsza Ewangelia. Jezus chce, by uczniowie dobrze zrozumieli Jego naukę, aby potem
właściwie nauczali innych. Mistrz z Nazaretu nie koncentruje się tylko na miłych i przyjemnych dla
uszu słowach, ale potrafi powiedzieć, że nie każdy, który mówi do Niego „Panie, Panie” wejdzie do
królestwa niebieskiego.
Dowodzi tym samym, że miłość to również pewne wymagania. „Człowieku, zależy mi na Tobie i
dlatego chcę, abyś pomimo swojej słabości, nie poprzestawał na zewnętrznym wypełnianiu praktyk
religijnych, lecz pełnił wolę Bożą”. Pełnienie Bożej woli wymaga osobistej relacji z Jezusem -bez niej
jest to niemożliwe. W jaki sposób chcę odpowiedzieć na prawdę, że Bogu rzeczywiście zależy na
mnie? Co oznaczają dla mnie owe „wymagania”, które stawia miłość? Czy wierzę, że pełnienie Bożej
woli jest największym szczęściem, jakie może spotkać człowieka?
2. Dobra i zła budowla. Jezus, poprzez przypowieści, stara się przemówić do człowieka i nakierować
na właściwą drogę (zatem ich przepowiadanie są kolejnym wyrazem Jego miłości i troski o mnie).
Dom zbudowany na skale oznacza człowieka, który swoje życie zawierzył Bogu i nosi w sobie
doświadczenie Jego miłości. Dom zbudowany na piasku oznacza z kolei tego, kto ufa wyłącznie sobie
i całą nadzieję pokłada w ludzkich możliwościach. I jeden i drugi dom nie jest wolny od wichury i
deszczów. I ten, kto słucha i wypełnia Słowa Pana i ten, kto słucha, a nie wypełnia są narażeni na
przeciwności i niepowodzenia. Różnica polega na tym, że ten pierwszy za każdym razem powstaje z
upadków, gdyż dobrze wie, że jego wytrwałość nie rodzi się z niego samego, lecz ma swoje źródło w
Bogu samym. Drugi tego nie rozumie i po kolejnym upadku chce rezygnować z Bożych dróg.
Chrześcijaństwo, to nie sztuka niepopełniania grzechów, lecz sztuka powstawania z upadków w
każdym czasie i za każdym razem. W jaki sposób reaguję na kolejne niepowodzenia? Czy jest we
mnie iskra nadziei, że Bóg jest w stanie podźwignąć mnie z upadków?