Syrena 28.03.indd 1 3/31/11 2:48:05 PM

Transkrypt

Syrena 28.03.indd 1 3/31/11 2:48:05 PM
Syrena 28.03.indd 1
3/31/11 2:48:05 PM
1
Moja siostra Justine zawsze wierzyła, że najlepszy sposób na
opanowanie lęku przed ciemnością to udawać, że jest naprawdę
jasno.
Przed laty, kiedy jako dziewczynki leżałyśmy w łóżkach pośród
mroku, starała się pomóc mi zastosować tę teorię w praktyce.
Skrywając się za barykadą z poduszek, byłam przekonana, że
w ciemnościach czai się zło, aby – gdy zwolni się rytm mojego
oddechu – rzucić mi się do gardła. A Justine, zaledwie rok starsza, lecz o całe lata mądrzejsza, każdej nocy cierpliwie próbowała
rozwiać mój niepokój.
– Widziałaś tę cudną sukienkę, którą miała dziś na sobie Erin
Klein? – potrafiła zapytać, zawsze zaczynając od łatwego pytania, żeby wybadać, jak bardzo kiepska jest sytuacja.
Czasami, zwykle gdy kładłyśmy się późno spać po wyjątkowo
zabieganym dniu, byłam zbyt zmęczona, żeby się bać. W takie
wieczory na podobne pytania odpowiadałam krótkim „tak”
lub „nie”, a potem gawędziłyśmy o czymś zwyczajnym aż do
zaśnięcia.
Przeważnie jednak szeptałam coś w rodzaju: „Słyszałaś to?”
albo „Myślisz, że ugryzienie wampira boli?”, albo „Czy potwory
7
Syrena 28.03.indd 7
3/31/11 2:48:12 PM
wyczuwają strach?”. Wówczas Justine przechodziła do pytania
numer dwa.
– Ale t u jasno – oznajmiała najpierw. – Wszystko widzę: mój
plecak, niebieską błyszczącą bransoletkę, naszą złotą rybkę
w akwarium. A t y co widzisz, Vanesso?
Wtedy zmuszałam się, żeby wyobrazić sobie nasz pokój dokładnie tak, jak wyglądał na chwilę przedtem, zanim mama
zgasiła światło i zamknęła za sobą drzwi. W końcu udawało
mi się zapomnieć o czyhających bestiach i zasnąć. Każdej
nocy byłam pewna, że ta sztuczka nie zadziała, ale jakoś
zawsze działała.
Strategia Justine bardzo przydawała się podczas walki z mnóstwem innych dręczących mnie lęków. Jednak kilka lat później,
kiedy stałam na grzbiecie urwiska wychodzącego na Atlantyk,
byłam przekonana, że tym razem nie może się sprawdzić.
– Nie wydaje ci się, że tego lata Simon wygląda inaczej? – zapytała Justine, podchodząc do mnie i wykręcając mokre włosy.
– Jakby doroślejszy? Przystojniejszy?
Przytaknęłam w milczeniu. Fizyczna przemiana Simona była
pierwszą rzeczą, którą od razu zauważyłam, gdy wcześniej
tamtego dnia on i jego młodszy brat Caleb zapukali do naszych
drzwi. Ale to nie była pora na takie rozmowy – jak wtedy,
gdy ogrzewałyśmy się przed starym kamiennym kominkiem
w domku nad jeziorem. Teraz najważniejsze było to, żebyśmy
w ogóle dotarły do domku nad jeziorem.
– Caleb zresztą też – podjęła znowu. – Liczba nieszczęśliwie
zakochanych dziewcząt w stanie Maine tego roku musiała
wzrosnąć co najmniej czterokrotnie.
Spróbowałam pokiwać głową, nie odrywając wzroku od kłębiącej się wody i spienionych fal piętnaście metrów niżej.
8
Syrena 28.03.indd 8
3/31/11 2:48:14 PM
Justine owinęła sobie ręcznik wokół pasa i podeszła do mnie.
Stała teraz tak blisko, że nos wypełnił mi bijący od jej włosów
zapach soli; poczułam chłód jej wilgotnej skóry tak wyraźnie,
jakby zetknęła się bezpośrednio z moim ciałem. Kropelki wody
spływały z kosmyków jej włosów, z cichutkim plaśnięciem
spadały na ciepłe, szare skały, posyłając drobniutkie rozpryski
na moje stopy. Nagły podmuch wiatru uniósł odrobinę wody
i powstała mgiełka, która nas otuliła, a wtedy moje drżenie
przeszło w dreszcze. Gdzieś w dole rozbrzmiewał śmiech
Simona i Caleba, którzy wspinali się po stromej ścieżce wiodącej przez las z powrotem do miejsca, w którym na nich
czekałyśmy.
– Jesteśmy na basenie – zaczęła swoją grę. – Stoisz na trampolinie
niecały metr nad wodą.
Pokiwałam głową. To była chwila, o której rozmyślałam przez
całą sześciogodzinną drogę z Bostonu; chwila, którą od zeszłego
lata wyobrażałam sobie co najmniej raz na dzień. Wiedziałam,
że to wydaje się straszniejsze, niż jest w rzeczywistości; w ciągu dwóch lat, odkąd odkryliśmy stary szlak prowadzący w to
ustronne miejsce, z dala od turystów i spacerowiczów, Justine,
Simon i Caleb skakali z tego urwiska dziesiątki razy i za każdym
razem wychodzili z tego cało, bez choćby jednego zadrapania.
Co więcej – wiedziałam, że jeśli nie zdecyduję się na skok, już
zawsze będę czuć się jak smarkacz w naszej niewielkiej wakacyjnej grupie.
– Woda w basenie jest podgrzewana – mówiła dalej Justine. –
A kiedy już wskoczysz, wystarczy, że odepchniesz się dwa razy,
i znajdziesz się przy drabince, a później na miękkim leżaku.
– I może jeszcze wściekle przystojny kelner przyniesie mi owocowego drinka, co?
9
Syrena 28.03.indd 9
3/31/11 2:48:15 PM
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Nie było sensu dalej mnie
namawiać. Skoro opanowałam się już na tyle, aby żartować,
wiadomo było, że zrezygnowałam.
– Obawiam się, że zapomniałem zabrać z domu ananasy – rozległ się głos Caleba za naszymi plecami – ale wściekle przystojny
kelner zgłasza swoją gotowość do usług.
Justine odwróciła się.
– No nareszcie. Umieram z zimna!
Kiedy oddaliła się od krawędzi urwiska, pochyliłam się do przodu.
Ulga, jaką teraz czułam, była chwilowa; wiedziałam, że im dalej
znajdę się od urwiska Chione, tym silniejsze będzie moje rozczarowanie: przecież przysięgałam sobie przez okrągły rok, że skoczę,
a jednak nie zrobiłam tego… nie potrafiłam. Wiedziałam, że tej
nocy będę długo leżeć, nie mogąc zasnąć, że będzie mi przykro,
bo po raz kolejny okazałam się tchórzem, mięczakiem.
– Sinieją ci usta – zauważył Caleb.
Odwróciłam się i ujrzałam, jak otrzepuje swój ulubiony ręcznik plażowy – odkąd pamiętam, jedyny, jaki ze sobą zabierał:
z rysunkowym homarem w kąpielówkach i okularach przeciwsłonecznych – i okrywa nim Justine. Przyciągnął ją do siebie
i zaczął energicznie pocierać jej ramiona i barki.
– Kłamca. – Uśmiechnęła się do niego spod frotowego kaptura.
– Masz rację. Są raczej niebieskofioletowe. Albo liliowe. Bo
to zbyt piękne usta, żeby były po prostu sine. Tak czy inaczej,
sądzę, że powinienem je rozgrzać.
Przewróciłam oczami i ruszyłam po koszulkę i szorty. Tego lata
Justine też coś sobie obiecała – że nie będzie znowu migdalić
się z Calebem, tak jak w poprzednie wakacje i te wcześniejsze.
„Przecież to jeszcze d z i e c i a k ”, stwierdziła wcześniej. „Ja już
10
Syrena 28.03.indd 10
3/31/11 2:48:17 PM
skończyłam szkołę średnią, a jemu został jeszcze cały rok. A poza
tym jedyne, czym się zajmuje, to brzdąkanie na tej swojej głupiej gitarze, pod warunkiem że akurat nie gra na komputerze.
Nie zamierzam tracić ani chwili dłużej na coś, co nigdy nie
wykroczy poza nieskończone godziny całowania się… nawet
jeśli to całkiem przyjemnie spędzone godziny”.
Kiedy zapytałam, dlaczego nie spotyka się z Simonem, który
miał już za sobą pierwszy rok nauki w Bates College i który
dzięki temu wydawał się bardziej odpowiedni pod względem
wieku i intelektu, jej twarz wykrzywił grymas.
„Z Simonem?”, powtórzyła. „Chodzącą i gadającą prognozą
pogody? Mózgowcem, który traktuje studia jako pretekst, żeby
móc badać formacje chmur? Nie, dziękuję”.
Justine wytrzymała aż pół godziny – tyle, ile zajęło nam wypakowanie rzeczy z bagażnika naszego samochodu, przekąszenie czegoś
lekkiego i usadowienie się w starym subaru kombi Simona – zanim
złamała złożoną sobie samej obietnicę. Nie zaatakowała Caleba
tak od razu, chociaż nie było wątpliwości, bo jej oczy błyszczały
na jego widok, że tego pragnęła. Zaczekała, aż znajdziemy się
w samochodzie i ruszymy w drogę, po czym zarzuciła mu ramiona
na szyję i ścisnęła tak mocno, że zaróżowił się na twarzy.
Teraz, kiedy ona tuliła się do jego piersi, ja narzuciłam na siebie ubranie i podniosłam ręcznik. Mimo że słońce jeszcze nie
zaszło, a ja nawet nie zmokłam, trzęsłam się z zimna jak osika.
Tak daleko na północ stanu Maine temperatura w środku lata
rzadko kiedy przekraczała dwadzieścia parę stopni, a przenikliwy wiatr sprawiał, że zawsze odczuwało się ją jak o co najmniej
dziesięć stopni niższą.
– Powinniśmy się zbierać – rozległ się głos Simona, który wyłonił
się nagle na początku ścieżki.
11
Syrena 28.03.indd 11
3/31/11 2:48:19 PM
Simon był starszym, spokojniejszym i pilniejszym z braci Carmichaelów, którego wcześniej – oprócz tych cech – charakteryzowała także tyczkowata budowa ciała i nieco wadliwa
postawa, jednak w ciągu ostatniego roku zaszła w nim istotna
zmiana. Jego ramiona, nogi i klatka piersiowa nabrały masy,
a gdy nie miał na sobie koszulki, można było dostrzec dość
wyraźnie odznaczające się mięśnie brzucha. Teraz wydawał się
nawet wyższy, bardziej wyprostowany. Bardziej przypominał
mężczyznę niż chłopca.
– Zaczyna się odpływ i zbierają się chmury.
Justine posłała mi wymowne spojrzenie. Wiedziałam, co sobie
myśli: inny program w TV, ta sama prognoza pogody.
– Przecież dopiero przyjechaliśmy – stęknął Caleb.
– A co z zachodem słońca? – poskarżyła się Justine. – Każdego
roku przyrzekamy sobie, że obejrzymy go z tego miejsca, i ani
razu nam się to nie udało.
Simon wyjął z plecaka koszulkę i wciągnął ją przez głowę, nawet
się przedtem nie wycierając.
– Będzie jeszcze wiele zachodów słońca. Zresztą dzisiaj wszystko zasłonią potężne chmury burzowe, które nadciągają w tę
stronę.
Podążając wzrokiem za jego skinieniem, spojrzałam na horyzont.
Albo za bardzo koncentrowałam się na wodzie, by zwrócić uwagę
na niebo, albo zasłona czarnych chmur pojawiła się znikąd.
– Przed wyjazdem sprawdzałem prognozy; według stacji meteorologicznej niebo miało być dzisiaj czyste aż do późnego
wieczoru. Ale z tego, co widzę, zostało nam jakieś dwadzieścia
minut, żeby zjechać ze wzgórza, zanim zacznie błyskać. – Simon
potrząsnął głową. – Szkoda, że profesor Beakman nie może
tego zobaczyć.
12
Syrena 28.03.indd 12
3/31/11 2:48:21 PM
Nie zdążyłam zapytać dlaczego, bo Caleb i Justine zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami, a Simon przykucnął niedaleko
miejsca, w którym siedziałam, z kolanami przyciśniętymi do
klatki piersiowej, usiłując się rozgrzać.
– Dobrze się czujesz? – zapytał.
Pokiwałam głową i spróbowałam się uśmiechnąć. Przez te lata
Simon stał się opiekuńczym starszym bratem nie tylko dla
Caleba, ale też dla Justine i dla mnie.
– Trochę zmarzłam i żałuję, że moje tenisówki nie mają grubszej
podeszwy, ale poza tym w porządku.
Wyciągnął z plecaka ceglasty polar i podał mi go.
– Wiesz, to nic wielkiego. To dopiero pierwszy dzień. Przed
nami całe lato. A po nim następne i kolejne.
– Dzięki. – Odwróciłam wzrok, zawstydzona. Miał dobre
chęci, ale nie chciałam, żeby ktoś tak od razu przypominał mi
o mojej porażce.
– Poważnie – odezwał się łagodnym, lecz zdecydowanym głosem. – Skoczysz, kiedy będziesz gotowa, albo nawet nigdy. To
nic takiego.
Założyłam polar, zadowolona z możliwości porzucenia tematu.
– Jest nowy plan – oznajmiła Justine.
Złapałam wyciągniętą dłoń Simona i wstałam z podskokiem.
Justine i Calebowi wreszcie udało się jakoś od siebie odkleić,
ale tylko na tyle, by Justine mogła upuścić na ziemię ręczniki.
Podeszli na skraj urwiska i stali teraz zwróceni plecami do wody,
trzymając się za ręce.
Justine uśmiechnęła się szeroko.
– To, że czas nagli, wcale nie znaczy, że nie możemy uczcić
pierwszego oficjalnego dnia wakacji, które na pewno okażą się
najfajniejsze ze wszystkich.
13
Syrena 28.03.indd 13
3/31/11 2:48:22 PM

Podobne dokumenty