Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
ROSJI NIE TRZEBA SIĘ BAĆ Rozmówca: Paweł Kowal Prowadzenie: Bartosz Bieliszczuk Jadwiga Emilewicz 106 B.B.: Putin jako obrońca uciśnionych mniejszości. Czy ten wizerunek Pana przekonuje? P.K.: Prowokacyjne pytanie na dobry początek rozmowy. Sprawy narodowe w Rosji od początku komunizmu, a w zasadzie jeszcze wcześniej, za caratu były traktowane bardzo instrumentalnie. Stalin, posiadający osobiste doświadczenie z Kaukazu, który jest mozaiką wielu narodowości chętnie manipulował granicami administracyjnymi, by wprowadzać ferment pomiędzy narodami. Potem, od lat trzydziestych, rozpoczął się fenomen na skalę światową, czyli wyganianie z jednego miejsca w inne na terenie Związku Sowieckiego całych narodów: Tatarów, Polaków, Niemców. Kiedy kończył się Związek Radziecki, rozpoczęły się tzw. zamrożone konflikty. Są one w pewnym sensie nową odsłoną tego samego zjawiska. Władze w Moskwie, świadome zaszłości historycznych, etnicznych (które zresztą zazwyczaj Związek Sowiecki sam podsycał lub nawet wykreował), „spięły” z nową Rosją poszczególne wolne kraje specyficzną zależnością: Kreml stał się gwarantem dla separatystycznych quasi-państw: w Mołdawii w Naddniestrzu, w Gruzji w Osetii Południowej i Abchazji, w Azerbejdżanie dla Górskiego Karabachu, który Ormianie traktują jak część Armenii. Dodatkowo na Ukrainie Rosjanie starają się odegrać podobną rolę na Krymie. Za każdym razem używają argumentacji, że występują w obronie mniejszości narodowych. Przypomnijmy sobie jesień 1939 we wschodniej Polsce: tam także Sowieci mówili o wolności dla Białorusinów, Ukraińców, Litwinów. Jednocześnie nowa Rosja ma już na sumieniu eksterminację Czeczenów na swoim te- rytorium. Kiedy pojawiły się dogodne, zdaniem Rosji, okoliczności wewnętrzne i międzynarodowe, a Gruzini zapragnęli wejść do NATO i UE, podobnie Ukraińcy, Kreml przypomniał sobie o „spinaczach” i je uruchomił. Zadziałało, świat nie zareagował. Fałszywe hasło walki o prawa mniejszości jako przykrywka dla realizacji innych celów J.E.: Jaka jest strategia Rosji wobec Zachodu, w tym i Polski, czy ogranicza się do wykorzystywania karty energetycznej i prowadzenia ostrych konfliktów na obrzeżach i czy te zapalne punkty mogą się w krótkim czasie przybliżyć do naszych granic? towarzyszy historii Rosji od dawna. drością etapu”. Dziś Rosja włączy kolejne czynniki: inwestycje na Ukrainie, wpływy w mediach, służby specjalne itd. Użycie siły, jak wobec Gruzji, to jednak nadzwyczajna sytuacja. Kluczowy okaże się szantaż zamrożonymi konfliktami: społeczeństwa Zachodu co raz będą się w przyspieszonym tempie uczyć co to takiego Naddniestrze, Górski Karabach itd. Najważniejsze są jednak cele strategiczne. Te są następujące: zagwarantowanie Rosji, że kraje dawnych Sowietów wracają pod jej kuratelę. Minister spraw zagranicznych Ławrow mówi o tym dosyć otwarcie. Po drugie, w Europie środkowej faktyczny powrót do stanu z lat 1989–991, czyli czasu, kiedy po wyjściu z Układu Warszawskiego staliśmy się faktycznie strefą buforową, wówczas nazywano to „neutralnością”. W tym przypadku Rosja oczekuje wobec Europy środkowej prawa głosu wyjątkowo, jednak w sprawach, które sama określi, i z wiążącą konkluzją: w zasadzie bez dyskusji. Proszę w tym kontekście zwrócić uwagę na rosyjskie wypowiedzi w sprawie instalacji elementów tarczy antyrakietowej. W polityce europejskiej Rosja za wszelką cenę stara się podkreślać, że Unia dzieli się na dwie kategorie państw: ważne duże państwa „starej” Europy, przede wszystkim Niemcy, Francja i Wielka Brytania oraz mniej znaczące kraje „nowej” Europy J.E.: Czy zatem Rosja, dążąca do odbudowania swojej potęgi, nie pragnie wywołać kolejnego bezpośredniego konfliktu z Zachodem, co może stanowić miarę jej wielkości? P.K.: Myślę, że rosyjscy stratedzy założyli, że przy dogodnych warunkach Rosja powinna spróbować na nowo zająć dawne miejsce na górnej grzędzie światowej polityki i bez konsekwencji wnikać w dowolne sytuacje na globie pod przykrywką „zaprowadzania pokoju”. Mówimy więc o swego rodzaju powrocie do czasów ZSRR. Problem w tym, że Rosja nie może dzisiaj pochwalić się odpowiednim potencjałem, pozycją uzasadniającą aż taką rolę. Nadeszły jednak specyficzne warunki: słaba reputacja UE nawet w szeregach jej członków, widoczny brak solidarności pomiędzy nimi, wewnętrzna rywalizacja, w tym rywalizacja o względy Moskwy. Do tego duże zmiany w polityce amerykańskiej. Na niekorzyść Rosji działa tylko kryzys: jednak w warunkach rosyjskich nawet on stymuluje agresywne działania na arenie międzynarodowej. Jest formą odreagowania stresu niskich cen surowców. P.K.: To proste. Surowce były tylko „mą- Rozmowa Pressji 107 z którymi demonstracyjnie nie potrzebuje się liczyć. Elementem tej strategii jest też liczenie na słabość USA. Proszę zwrócić uwagę, że po wyborze Baracka Obamy niektórzy rosyjscy politycy nie ukrywali, że liczą, iż stanie się on Gorbaczowem Ameryki – czyli osłabi USA. J.E.: Czy, jako Polacy możemy czuć się bezpieczni? P.K.: Wygląda na to, że uczestnictwo w UE i NATO to wiele, ale nie wszystko, jeśli chodzi o zapewnienie nam bezpieczeństwa. Teraz mamy powody czuć się bezpieczni. Ale politycy, także analitycy, stratedzy muszą zadawać pytanie: a za pięć lat?, a za dziesięć?, skąd przyjdzie zagrożenie? 108 B.B.: Które z pytań jest sensowniejsze: „czy” lub „kiedy” Rosja upomni się o Sewastopol? P.K.: Ukraina jest państwem, z którym Rosjanie liczą się bardziej niż z innymi. Bez wątpienia jednak w najbliższym czasie Rosja będzie szukać sposobów ingerowania w wewnętrzne sprawy Ukrainy, niektórzy uważają, że już obserwujemy tego rodzaju zjawiska. Jedynym, co mogłoby Rosję i demokratyczny świat uchronić skutecznie od takiej eskalacji, jest zdecydowana reakcja Zachodu. B.B.: Jak ocenia Pan działania NATO, UE, Zachodu w sprawie Gruzji? Czy mogliśmy zrobić więcej? P.K.: Dzięki polskiemu prezydentowi i rządowi na początku sierpnia reakcja NATO i UE były nieco szybsze, niż należało się spodziewać na podstawie doświadczenia podobnych kryzysów. Przywódcy państw NATO powinni byli powiedzieć jednak, że przyspieszają proces integracji Gruzji ze swoimi strukturami, tym bardziej że nikt poważny nie ma przecież wątpliwości, że prawdziwe tło agresji na Gruzję Ale w tej sprawie Polska zawsze powinna robić wszystko co można, bo nasze interesy z Ukrainą w znacznym stopniu są tożsame. W tym sensie poglądy Giedroycia i Mieroszewskiego pozostają aktualne: naprawdę nie ma silnej i niepodległej Polski bez wolnej Ukrainy. J.E.: Czy Polska może więc aktywnie wspierać procesy „europeizacji” Ukrainy, czy też raczej Kijów w sprawach strategicznych i tak będzie rozmawiać ponad naszymi głowami? było związane właśnie z planami rozszerzenia Paktu. Stąd powołanie wspólnej komisji, niestety, nie jest wystarczające. Rosjanie mają prawo mieć poczucie, że strategiczny cel osiągnęli na daleką przyszłość: NATO nie zbliży się w najbliższym czasie do Gruzji. Nicolas Sarkozy, przewodnicząc UE, popełnił kilka poważnych błędów. W rozmowach na Kremlu wykazał się brakiem doświadczenia i wiedzy, bo wydaje się, że wolę miał dobrą. Jednak publicznie przyznał Rosji prawo reagowania za granicą w obronie jej obywateli: nie zdawał sobie sprawy ani z tego, że Rosja nieustannie rozdaje masowo swoje paszporty obywatelom sąsiednich krajów, ani z tego, co taki postulat oznaczałby potencjalnie nawet dla członków UE jak Litwa, Łotwa, Estonia. Nie wspominam o Ukrainie. Porażką są też dzieje tzw. szóstego punktu z planu pokojowego Sarkozy’ego, czyli tego, który dotyczy Osetii Południowej i Abchazji. Zresztą cały plan nie jest dotąd zrealizowany. Spójrzmy z rosyjskiego punktu widzenia, a potem z brukselskiego. Jest chyba oczywiste, kto jednak swe cele osiągnął a kto nie. Odpowiedź jest, jak sądzę, jasna. Czy będziemy stanowić prawdziwe zabezpieczenie dla Ukrainy? Jeśli nie uda się powstrzymać szybko polityki Putina-Miedwiediewa, to będzie to coraz trudniejsze. B.B.: Jaki najbardziej optymistyczny z punktu widzenia Ukrainy scenariusz przyszłych wydarzeń mógłby Pan nakreślić? miejsce w Europie. Tylko takie zobowiązanie pozwoli ukraińskim politykom składać poważne deklaracje wyborcze na rzecz Europy. Za długo trwał okres rozmaitych programów „małych kroków”, które choć słuszne, nie przyniosły niestety wystarczających rezultatów. Polska będzie miała w tym swój udział, jeśli będzie szczera w swoich deklaracjach. Jeśli za każdym razem zwyciężą racje innych państw w Unii, to Ukraińcy odbiorą to jako komunikat. P.K.: Po kolejnych wyborach siły „pomarańczowe” przeciągają dla prozachodniej polityki część „niebieskich”. Chociażby przez uświadomienie im, że mogą w tym mieć także swój interes, oferta rosyjska była zaś już testowana na Ukrainie i nie ma co wracać do tego sposobu myślenia. „Niebiescy” w zamian za to wspierają też wejście Ukrainy do NATO. Zostaje przełamany podział na „dwie Ukrainy”. Nasi partnerzy nie mają wyjścia, wypada im z ręki jeden z głównych argumentów, że Ukraina jest podzielona. Rozpoczynają się rozmowy o wejściu Ukrainy do UE i NATO, trwają co prawda dziesięć, kilkanaście lat, ale kończą się powodzeniem. B.B.: A najbardziej optymistyczny z punktu widzenia Kremla? P.K.: Kolejne wybory pogłębiają chaos. Amerykanie osłabiają zainteresowanie polityką europejską, sytuacja w Gruzji rozwija się nadal na niekorzyść Rewolucji Róż. W wyborach prezydenckich na Ukrainie przepadają znani politycy, zwycięża... Szkoda słów, scenariuszy może być naprawdę wiele... P.K.: Moim zdaniem Ukraina potrzebuje politycznej obietnicy, że ma swoje B.B.: Jak prawdopodobny jest według Pana scenariusz podziału Ukrainy, o którym pisał Samuel Huntington? P.K.: Niektórzy uważają, że ciągle jest aktualny. Podobno w Ameryce powrócono do studiowania takich scenariuszy. Jestem przekonany, że stratedzy w kilku krajach poważnie biorą go pod uwagę. Sam traktuję ten scenariusz jako pewną intelektualną dywagację. Nie bierze on bowiem pod uwagę tych wszystkich czynników, których nie widać zza katedry na Harvard University czy biurka w Waszyngtonie. Scenariusz ten nie docenia czynników kulturowych i zmian w świadomości obywateli ostatnich lat. Każdy dzień wolnej Ukrainy działa jednak na korzyść właśnie Ukrainy, a nie Rozmowa Pressji 109 Rosji, tak jak jej interesy zdają się rozumieć niektórzy analitycy Kremla. J.E.: A jak Pan sądzi, czy nowa administracja Białego Domu zmieni kurs wobec tej części Europy? Zmieni kurs w stosunku do Kremla? P.K.: Pierwsze nominacje Obamy wskazują, że zwycięża realistyczna ocena sytuacji w Europie. To dobrze, ale tylko tyle można powiedzieć teraz. B.B.: Dużo mówi się o znalezieniu alternatywy dla rosyjskich surowców. Czy wobec postawy Kremla gazociąg z Baku w ogóle wchodzi w grę, czy jest to raczej myślenie życzeniowe? Co z innymi źródłami? 110 P.K.: Ta sprawa staje się coraz trudniejsza. Rosjanie w latach 2007 i 2008 organizowali antyszczyty energetyczne, konkurencyjne dla spotkań Lecha Kaczyńskiego i przywódców Ukrainy, Litwy, Gruzji, Azerbejdżanu. Pokazali w ten sposób, jak poważnie traktują inicjatywy prezydenta Polski. Przerwanie dostaw przez Gruzję było też jednym z motywów sierpniowej agresji. Tego celu Rosjanie nie osiągnęli, jednak myślę, że z niego nie zrezygnują. Rosyjska doktryna jest dość prosta: w wydobyciu nasz monopol załamuje się wskutek aktywności eksploatacji złóż w Kazachstanie, Turkmenistanie czy Azerbejdżanie. Jednak powinno się dążyć, by przesył surowców w krajach dawnego ZSRR do Europy był w całości kontrolowany przez Rosję. Nawet potencjalne załamanie tego monopolu o kilka procent wywołało taką akcję Moskwy. W tej doktrynie zawiera się bowiem przekonanie, że wszystkie surowce na terenach dawnego ZSRR są w jakimś sensie rosyjskie. To jakby ekonomiczny wariant teorii o prawosławnym obszarze kanonicznym. Projekty Lecha Kaczyńskiego są realne pod koniecznymi warunkami: pełnego poparcia J.E.: Jaką politykę wobec Kremla doradzałby Pan dziś rządowi Donalda Tuska? P.K.: Realistyczną. Unikanie ostrych słów i deklaracji w stylu nowej „doktryny Sikorskiego”. Unikanie zmian nastrojów od radykalnych po potulne. Rację ma Łukasz Warzecha. Korzystna dla Polski jest ma kraju UE, który zajmowałby taką pozycję – to dodatkowy argument za. Ta polityka powinna zakładać także, że rzadko uda się uzyskać większość ale z drugiej strony prawie zawsze uda się skrzyknąć grupę państw podobnie myślących. Kraju, który konsekwentnie uprawia taką politykę, pomijać się nie da. W naszej części konty- polskiego rządu nie tylko w słowach, przynajmniej częściowego poparcia w Europie i minimum przyjaznej neutralności USA oraz stabilizacji politycznej w regionie kaspijskoczarnomorskim. Wszystko jest możliwe. strategia stawania się stałym ośrodkiem politycznym wewnątrz UE, który łączy rzetelną wiedzę o wschodzie i Rosji z realistycznymi ocenami. Na kontynencie nie nentu najlepszym lekarstwem na dobrą politykę jest poważna konsekwencja. Lepszym niż poszukiwanie dla siebie miejsca w „głównym nurcie”. B.B.: Wygląda na to, że niektórzy polscy politycy Rosji się nie boją. W razie ochłodzenia wzajemnych relacji może nam nagle zabraknąć gazu, może też zostać na nas nałożone embargo. Czym jeszcze Rosjanie są zdolni nam pogrozić? P.K.: Jeśli redakcja „Pressji” tak myśli, to chyba już nie wierzycie w solidarność europejską nawet na najniższym poziomie... Aż strach pomyśleć, że tak może być. Doświadczenia z embargiem na mięso są jednak takie, że bardziej konsekwentna i realistyczna w tej sprawie była polityka instytucji europejskich niż rządu Tuska, który miał chyba dobre intencje, ale kompletnie nie był przygotowany do rozmów z Rosją. Rosji nie trzeba się bać, co dominuje u wielu polityków w Europie. Nie trzeba jej jednak też traktować niepoważnie. Obie te postawy Rosjanie szybko identyfikują jako słabość i jeszcze zaostrzają kurs przeciw Europie, a często także przeciw własnym obywatelom. Władze na Kremlu zasługują, by traktować je na poważnie i na poważnie z nimi rozmawiać. Paweł Kowal (ur. 1975): polski polityk, historyk, publicysta, poseł na Sejm V i VI kadencji, w latach 2007–2008 wiceminister spraw zagranicznych. Od 2007 r. wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych w Sejmie. Wcześniej pełnił funkcję dyrektora Departamentu Współpracy z Zagranicą i Integracji Europejskiej w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pracował jako ekspert ds. polityki wschodniej w Centrum Stosunków Międzynarodowych, był prezesem Klubu Jagiellońskiego, działał także w Centrum im. Mirosława Dzielskiego w Krakowie, współpracownik Ośrodka Myśli Politycznej, gdzie kierował m.in. programem „Państwo Polskie wobec Polaków na Wschodzie”. Współpracuje z Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu. Jest asystentem w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Publikuje na tematy polskiej polityki wschodniej i historii współczesnej. Rozmowa Pressji 111