Inne światy
Transkrypt
Inne światy
P14 Sobota – niedziela ◊ 29 – 30 listopada 2014 Plus lusMinus Minus Inne światy Plus Minus I to by wystarczyło? Czy jest możliwe, że Władimir Putin składał propozycję rozbioru Ukrainy Donaldowi Tuskowi bądź innym polskim politykom? Z upełnie możliwe, chociaż oczywiście nie wiem, czy rosyjski prezydent to rzeczywiście zrobił. Rosjanie, biorąc pod uwagę ich punkt widzenia, nie mogą stracić Ukrainy, ponieważ początkiem ich państwowości jest Ruś Kijowska. Rosjan i Ukraińców łączą wspólne korzenie sięgające w średniowieczu ziem ruskich. Ukraina natomiast, decydując się na integrację z Zachodem, wyrażając chęć wstąpienia do Unii Europejskiej, a zwłaszcza do NATO, popełniła wielki błąd. To brzmi jak usprawiedliwienie polityki rosyjskiej. Poza tym zachodnia część państwa ukraińskiego – ta ze Lwowem – w przeszłości należała do Polski czy Austrii i z Rosją nie łączą jej historyczne związki. I na integrację z Zachodem tej części Ukrainy Rosjanie by się zgodzili. Dlatego uważam, że możliwe było wysunięcie przez Putina pod adresem polskich polityków propozycji podziału tego państwa opartego na historycznej przynależności poszczególnych jego regionów. Chociaż sami Ukraińcy nie zgodziliby się na rozbiór ich kraju. I Rosjanie zdają sobie z tego sprawę. Rezultatem rozbioru Ukrainy byłaby permanentna wojna domowa w tym kraju. Ukraińcy obalili Wiktora Janukowycza właśnie dlatego, że nie chcieli uzależnienia swojej ojczyzny od Rosji. Niemniej aneksja Krymu przez Rosję jeszcze nie wywołała na Ukrainie wojny domowej. Stało się to dopiero wtedy, gdy do głosu doszli prorosyjscy separatyści w Donbasie. Nie wiadomo, czy ludność Krymu chciałaby mieszkać w granicach Rosji. Oczywiście, Rosjanie zorganizowali na Krymie plebiscyt w tej sprawie, ale wcześniej takich referendów tam nie organizowano. Inna rzecz, że Ukraińcy nigdy nie czuli organicznego związku swojego kraju z Krymem, który został im ponad pół wieku temu podarowany przez Nikitę Chruszczowa. A Donbas traktują jak nieodłączną część Ukrainy. Dlatego o niego się biją. Czy to oznacza, że jedyną alternatywą dla Ukrainy jest wstąpienie do Unii Celnej innych organizacji, które zrzeszają byłe republiki sowieckie z wiodącą rolą Rosji? Niekoniecznie. Ukraina mogłaby zachować neutralność. Na to Rosja by się zgodziła. Spełniony by został bowiem podstawowy dla niej warunek: Ukraina nie znalazłaby się w zachodniej strefie wpływów. Świadczy o tym większość sondaży opinii publicznej przeprowadzanych wśród Rosjan. Pokazują one, że przeważająca część narodu rosyjskiego upatruje w Europie – nie mówiąc już o samym NATO – wroga. Bardzo mało Rosjan uważa siebie za Europejczyków. Dlatego naród rosyjski nie przyjmuje do wiadomości, żeby państwo będące historycznie rzecz biorąc kolebką jego państwowości zintegrowało się z wrogiem. Owszem, Rosjanie nie pozwolą na kurs Ukrainy w kierunku Unii Europejskiej i NATO, ale przecież jeszcze są sami Ukraińcy. Czy ich zdanie w ogóle się nie liczy? Ostatnie wybory parlamentarne na Ukrainie zdecydowanie wygrały ugrupowania stawiające na integrację z Zachodem... Tu trzeba oddzielić dwie sprawy. Jest kwestia integracji ekonomicznej i jest kwestia wstąpienia do paktu polityczno-wojskowego. Jeśli chodzi o pierwszą sprawę, to Rosja mogłaby się nawet na to zgodzić, bo taki scenariusz nie przesądzałby bynajmniej o pojawieniu się wojsk amerykańskich na Ukrainie. Problemem jest druga sprawa. Niezgoda Rosji w tym przypadku to po prostu fakt życiowy. I Ukraińcy muszą się z tym pogodzić. Gdyby opowiedzieli się za wstąpieniem swojego państwa do NATO, toby w odpowiedzi do ich kraju wkroczyły wojska rosyjskie. I to byłby koniec Ukrainy. gardzi demokracją Czy inne byłe republiki sowieckie, na przykład Gruzja, mogłyby wstąpić do NATO, czy im również Rosja stanęłaby na przeszkodzie? Ukraina ma dla Rosji szczególne znaczenie. Ale prawdopodobnie Rosja nie dopuściłaby do członkostwa w NATO też innych krajów dawnego ZSRR. Rosyjska polityka zagraniczna postrzegana jest – słusznie lub nie – głównie jako skutek putinowskiego autorytaryzmu. Czy na Kremlu może zajść jakaś istotna zmiana w kierunku demokratyzacji systemu? S ondaże opinii publicznej przeprowadzane wśród Rosjan pokazują, że demokracją oni gardzą. I w ogóle gardzą polityką jako taką. Ich interesuje tylko życie prywatne. To, kto rządzi krajem, ma znaczenie może dla 15 proc. obywateli. Nie ma znaczenia, czy prezydentem Rosji będzie w przyszłości Putin. Niezależnie bowiem od tego, jej przywódca i tak pozostanie despotą. Poza tym Rosjanie czują się ciągle zagrożeni. I to nie tylko przez wielkie mocarstwa, ale po prostu przez sąsiadów. Stąd potrzeba silnego władcy, który będzie konsolidował społeczeństwo. Rosjanie uważają, że demokracja to bujda, a próba jej wdrażania to wyraz słabości. Ludzie na Zachodzie popełniają błąd, kiedy przykładają swój sposób myślenia o polityce do mentalności rosyjskiej. A jednak na początku lat 90. również w Rosji żywe było przekonanie, że kraj ten może pójść w kierunku liberalnej demokracji na modłę zachodnią. 12 3 RF ∑ Włodzimierz Wielki, założyciel Rusi – jakby nie patrzeć – Kijowskiej Naród rosyjski To były złudzenia, którym ja także ulegałem. Ale te nadzieje się nie ziściły, bo nie mogły się ziścić. Kultura polityczna danego kraju zmienia się bardzo wolno. Z pewnością w ciągu najbliższych 20 lat Rosja się nie zliberalizuje i nie zdemokratyzuje. Trzeba znać historię Rosji. Tam jeśli próbowano wprowadzić RICHARD PIPES, AMERYKAŃSKI SOWIETOLOG W sensie politycznym Rosjanie są konserwatywni. I ich niechęć do takich nowinek obyczajowych, jak związki jednopłciowe, podoba mi się. Tyle że to jest mały element rosyjskiej kultury politycznej. W niej bowiem dominuje pierwiastek nieludzki. demokrację, to szybko się takie działanie kończyło klęską. Doświadczenie historyczne Rosjan sprawia, że nie mają dla nich znaczenia prawa człowieka, oni stawiają na siłę. Jeśli zatem w kręgach opinii publicznej w Polsce i innych krajach europejskich pojawiają się głosy, że trzeba popierać liberalną opozycję w Rosji, to są to postulaty, których realizacja nie odniosłaby politycznego skutku? Opozycję trzeba popierać, bo jest ona prozachodnia. Ale nie można się łudzić, że wygra. To czemu służy takie poparcie? To jest po prostu moralny obowiązek. Nie można opuścić ludzi, którzy pokładają ufność w nas i naszych ideałach. To ma znaczenie moralne, a nie polityczne. A może problemem tej opozycji jest jej oderwanie od społeczeństwa – że operuje ona kategoriami politycznymi niezrozumiałymi dla przeciętnych Rosjan? To prawda. Prozachodni rosyjscy intelektualiści są właściwie izolowani. Zresztą to, że najsilniejsze grupy opozycji antysystemowej stanowią nacjonaliści, też o czymś świadczy. Czy rosyjskich aspiracji imperialnych nie będą ograniczały właśnie tendencje nacjonalistyczne, czyli dążenie do budowy rosyjskiego państwa narodowego gotowego pozbyć się takich konfliktogennych regionów jak Kaukaz? Między koncepcją imperium a nacjonalizmem nie ma sprzeczności. Komuniści przecież byli rosyjskimi nacjonalistami, a budowali twór imperialny. Ale przecież chodzi tu o imperium jako państwo wielonarodowościowe... Tak, tyle że to etniczni Rosjanie jako grupa posiadająca większość mają nim, a więc i pozostałymi grupami narodowościowymi rządzić. Może to jest uzasadnione? Rosjanie przecież odczuwają wyższość cywilizacyjną wobec chociażby ludów Kaukazu, niegdyś nieśli im kaganek europejskiej oświaty... A le to jest przeszłość. Teraz już Rosjanie nie reprezentują pierwiastka europejskiego. A część narodów wchodzących w skład imperium rosyjskiego – jak Azerowie czy Kazachowie – utworzyła własne państwa i nie zamierza do niego wracać. Jakie są realne zagrożenia stojące przed Rosję? Których z nich się obawiają sami Rosjanie? Głównie spadku liczby ludności oraz krachu gospodarczego. Czy państwo rosyjskie próbuje temu zapobiec? Jak można zmusić ludzi do tego, żeby płodzić potomstwo? A śmiertelność jest śmiertelnością. Putin jednak mocno te kwestie w swoich wystąpieniach podkreśla.