B1 _intermediate-lower_ Powrót do domu

Transkrypt

B1 _intermediate-lower_ Powrót do domu
Powrót do domu - KEY
Wiele lat temu Tomasz wyjechał do Argentyny. Poznał tam kobietę, z którą wkrótce wziął ślub.
Po 20 latach nieobecności w Polsce postanowił przyjechać, by sprzedać dom, który pozostał mu
po śmierci rodziców.
Z lotniska pojechał prosto do hotelu, zostawił swoje rzeczy, wziął prysznic i zadzwonił po
taksówkę. Taksówka podjechała pod hotel po pięciu minutach. Wsiadł do niej i wręczył kierowcy
kartkę, na której napisany był adres jego starego domu.
Ruszyli i po dwudziestu minutach byli już na miejscu. Podziękował taksówkarzowi i wysiadł z
samochodu. Podszedł do bramki, włożył klucz w zardzewiałą dziurkę i po kilku próbach w końcu
udało mu się przekręcić zamek. Wszedł na podwórko. Rozejrzał się. Po lewej stronie przed
domem rosły ogromne krzewy, wysoka trawa i kilka drzew. Na pierwszy rzut oka widać było, że
od dawna nikt nie dba o to miejsce. Od znajomych słyszał, że dom jest w koszmarnym stanie, ale
nie potrafił wyobrazić sobie jak wygląda. Oczami wyobraźni wciąż widział go jako miejsce, w
którym rozbrzmiewa śmiech, dzieci biegają dookoła, a przy bramce czuć już zapach gotowanego
obiadu.
Wiedział, że powinien był przyjechać tutaj już dużo wcześniej, ale nie potrafił zdecydować się
na ten krok. Podświadomie przesuwał go w czasie, oddalał od siebie. Mówił, że pojedzie w
następnym roku, gdy dzieci będą trochę starsze. I tak z roku na rok. W końcu pewnego wieczoru
usiadł na balkonie swego domu w Buenos Aires, nalał sobie kieliszek wina i po raz pierwszy od
20 lat zaczął wspominać.
Myślał o dzieciństwie, młodości, o czasie spędzonym z rodzicami na tarasie ich pięknego domu.
O wspólnych wycieczkach, piknikach, obiadach rodzinnych. I o tym czasie, który spędził bez
nich. Wydawało mu się, że ma czas. Ostatni raz widział ich dwadzieścia lat temu, gdy wyjeżdżał
z domu na lotnisko do kraju, w którym miały spełnić się jego marzenia. I tyle. Rodzice zmarli
kilka miesięcy po jego wyjeździe. Najpierw tata, a trzy miesiące później mama. Okazało się, że
oboje chorowali na raka, ale nie chcieli mu o tym mówić, bo wiedzieli, że Argentyna jest jego
ogromnym marzeniem. Nie chcieli wchodzić mu w drogę. Dopiero zaczynał swoje nowe życie,
pracował fizycznie i nawet nie miał pieniędzy na bilet do Polski. Nie potrafił się z tym pogodzić,
dlatego kompletnie wyrzucił Polskę ze swojego umysłu. Zajął się pracą, założył rodzinę i gdy
tylko przyłapał się na myśleniu o rodzinie od razu starał się czymś zająć. Męczyły go wyrzuty
sumienia, które systematycznie i skutecznie tłumił. Miał też żal wobec rodziców,
1
© Justyna Malec-Łaksa
www.studypolish.pl
że nie
powiedzieli mu o chorobie. Dopiero gdy dostał wiadomość o śmierci i jej przyczynie zaczął
przypominać sobie różne symptomy, które mogły świadczyć o ich chorobie. Był jednak wtedy
tak zajęty wprowadzaniem swojego planu wyjazdu w życie, że zupełnie nie pomyślał, że częste
wizyty u lekarza, złe samopoczucie, osłabienie to coś poważniejszego.
Wspomnienia, które wróciły do niego po dwudziestu latach, wspomnienia, które w końcu do
siebie dopuścił spowodowały, że podjął szybką i spontaniczną decyzję - kupił bilet lotniczy i już
tydzień później wylądował na lotnisku w Warszawie.
Teraz, kiedy patrzył na dom, w którym spędził połowę swojego życia nie przypominał on już
tego radosnego miejsca do którego tak lubił wracać po długich wakacjach u babci w górach;
miejsca, w którym czuł się bezpiecznie, gdzie nie istniały troski dnia codziennego. Minął
zapuszczone podwórko i wszedł po schodach na mały balkonik, z którego wchodziło się do
domu. Chwilę mocował się z zamkiem, aż w końcu udało mu się wejść do środka. Ogromne
pajęczyny w każdym możliwym kącie, czarne firanki i centymetry kurzu momentalnie
spowodowały, że Tomasz po raz kolejny poczuł wyrzuty sumienia. Przeszedł przez dom
usuwając po drodze pajęczyny znalezioną w kącie miotłą. Zatrzymał się w pokoju gościnnym. To
tutaj odbywały się wszystkie imprezy rodzinne. To tutaj przy dużym drewnianym stole
rozmawiali godzinami o wszystkim i o niczym. To tutaj przed wyjazdem żegnał się godzinami z
rodzicami, a mama płakała jakby wiedziała, że już więcej się nie zobaczą. Wtedy myślał, że
przesądza, teraz już wie, że ona wiedziała. To tutaj skończyła się jego jedna historia, by mogła
zacząć się kolejna. Usiadł przy tym samym drewnianym stole, co dwadzieścia lat temu, nie
przejmując się zbytnio tym, że pokrywa go spora warstwa kurzu. Pierwszy raz od dwudziestu lat
zapłakał. Były to łzy, które dusił w sobie od dawna. Od momentu, gdy dowiedział się o śmierci
rodziców. Wtedy nie potrafił, nie chciał, powiedział sobie, że będzie twardy. Dziś nie potrafił.
Zostawił w tym domu cząstkę siebie. Dzisiaj ją odnalazł. Otworzył drzwi balkonowe i wyszedł
na taras. Rozejrzał się wokół. Oczami wyobraźni znów widział biegające dzieci, czuł zapach
gotowanego obiadu, słyszał śmiechy - nie były to jednak wspomnienia, a nowe obrazy, projekcje
w jego głowie - to jego dzieci biegały wokół domu, żona gotowała obiad, a on nakrywał do stołu.
Wiedział już co chce zrobić. Wiedział, że nie sprzeda domu lecz wróci tu wkrótce. I obrazy z
jego głowy staną się rzeczywistością. Wyszedł z domu, poszedł nad pobliską rzekę i zadzwonił
do żony.
2
© Justyna Malec-Łaksa
www.studypolish.pl