Pola ogrodniczka
Transkrypt
Pola ogrodniczka
„Wyżej, babciu, wyżej! Już prawie widzę. Tak, tak, prawie, podnieś mnie trochę wyżej”... …, kiedy Pola Ogrodniczka stanęła na ramionach babci i zajrzała przez mur do ogrodu Henryka Krętalskiego, jej serce zamarło. W ogrodzie zobaczyła największe cukinie, jakie kiedykolwiek widziała. Patrząc na nie, zastygła w bezruchu, oniemiała z rozczarowania. „I co, jak one wyglądają?” – wyszeptała jej babcia, stawiając Polę z powrotem na ziemi. „One są olbrzymie, babciu, dwa razy takie jak nasze!”. Pola nie chciała przegrać, a już na pewno nie z Henrykiem Krętalskim! Wszyscy na wyspach wiedzieli, że ten człowiek to stary oszust. ”. Kiedy babcia układała małą Polę do snu, bardzo starała się wymyślić coś, co poprawiłoby jej nastrój. „Oj, Polu, to nie powinno nas martwić. Do konkursu zostały jeszcze dwa dni, może nasze cukinie do tego czasu urosną”. “„Może” – mruknęła Pola, ze skrzyżowanymi ramionami i zmarszczonymi brwiami. „Ale na pewno nie przerosną cukinii Henryka Krętalskiego! Wiesz przecież, że on oszukuje!” – powiedziała Pola, a babcia bardzo dobrze o tym wiedziała. Wszyscy wiedzieli, że najlepszym nawozem do uprawy cukinii jest kozi obornik, a biorąc pod uwagę liczbę kóz na wyspie, kiedyś bardzo łatwo było go zdobyć. W czasie przed konkursem Henryk chodził za kozami całymi miesiącami, zbierając wszystkie bobki, jakie po sobie zostawiły. To oznaczało, że koniec końców miał trzy szopki wypełnione nawozem, którego nigdy nie będzie w stanie zużyć, ale Henryk uważał, że było warto. A w regulaminie konkursu nie było nic, co mogłoby go powstrzymać. Następnego ranka Polę obudziły głosy dwóch starszych pań, chichoczących jak uczennice starające się ukryć jakiś mało ważny sekret. Jeszcze w piżamie wyskoczyła z łóżka i wybiegła do jasnego, skąpanego w słońcu ogrodu, żeby dowiedzieć się, co było takie zabawne. Tam znalazła babcię z jej najlepszą przyjaciółką panią Różą, siedzące obok ukochanych cukinii Poli i jedzące domowej roboty lody jagodowe. W wieku 88 lat pani Róża była jedną z najstarszych osób na wyspach, a jednocześnie jedną z najmłodszych duchem. Była wesoła, pełna dziecięcego uroku i zawsze zabierała ze sobą gitarę. Piosenki rozkwitały jak kwiaty wokół pani Róży. Piosenki o wszystkim i o niczym, o wiązaniu butów, oczekiwaniu na zniesienie jajek przez kury, obserwowaniu chmur, piosenki o piosenkach. Pani Róża wymyślała je bez wysiłku i bez końca. „A dzień dobry, Polu, kochanie. Czy miałabyś ochotę na lody jagodowe?”. „Nie, dziękuję babciu” powiedziała Pola. „Z czego się śmiałyście?”. „Ach, ha, ha!” zaśmiały się obie starsze panie. „Zagraj to dla niej Różyczko, proszę” poprosiła babcia. Tak więc pani Róża podniosła gitarę i wśród chichotów zdołała zaśpiewać krótką piosenkę: „Rośnijcie, jakby słońce nie przestało dzisiaj świecić. A deszcz był piosenką dla was, śpiewaną pośród nocy, śliczne kwiaty cukinii, a wygrana jest łatwa, nawet bez koziego bobka na horyzoncie”. I w tym momencie obie wybuchnęły śmiechem: „Ha, ha, ha, he, he, he! Ooo, co się stało, Polu?” zapytała babcia, widząc, że Pola się nie śmieje. Zamiast tego patrzyła z szeroko otwartymi ustami. „Kochanie, co się stało? Nie podoba ci się piosenka pani Róży?”. W odpowiedzi Pola podniosła palec i wskazała na to, czemu się przyglądała na cukinie. ”Zobaczcie” – powiedziała Pola. Dwie starsze panie spojrzały. „Tak?” – powiedziały, nie całkiem rozumiejąc. „Zobaczcie!” powtórzyła Pola. „Kiedy śpiewasz tę piosenkę, cukinie rosną!”. „Jesteś pewna?” zapytała babcia. Pani Róża zagrała jeszcze raz i bez wątpienia, cukinie urosły, troszeńkę, troszeńkę, ale z pewnością były większe. „Widzicie? Widzicie?” – krzyknęła Pola, tańcząc, klaszcząc i podskakując z radości. „Racja.” – powiedziała babcia, kiwając głową i obmyślając plan. „Finał konkursu odbędzie się jutro. Musimy śpiewać do upadłego, jeśli mamy być pewne wygranej”.Tak więc śpiewały piosenkę na wzrost cukinii, raz za razem. Śpiewały cały dzień do wieczora i całą noc, na zmiany, kiedy to jedna z nich śpiewała, a pozostałe spały. Śpiewały, niosąc cukinie na łódź, która miała zabrać je do Gorzelska, i na wszelki wypadek śpiewały też podczas wiosłowania. Śpiewały nawet, niosąc teraz już olbrzymie warzywa do sali w wiosce, w której sędziowie mieli je ocenić.„Nawet bez koziego bobka na horyzoncie” – zakończyły, kładąc piękne cukinie na stole i uśmiechając się do Henryka Krętalskiego, którego cukinie, trzeba to zaznaczyć, wyglądały raczej nieciekawie i niepozornie obok cukinii Poli. A sądząc po jego niezadowolonej minie, Henryk również to zauważył. Godzinę później wszyscy mieszkańcy wysp zebrali się koło sali w wiosce Gorzelsko, z niecierpliwością czekając na rozstrzygnięcie konkursu. Pola, babcia i pani Róża trzymały się za ręce, kiedy sędziowie szli na spotkanie z tłumem. Zapadła cisza i wójt zaczął przemawiać do małego mikrofonu, który miał kształt i kolor cukinii.„Panie i panowie, bardzo wam dziękuję za przybycie na doroczny konkurs uprawy cukinii dla wiosek Błotnisko, Jeziersko i Gorzelsko. Jest to dla mnie wielki zaszczyt, że mogę przedstawić tegorocznego zwycięzcę”. Wszyscy wstrzymali oddech, a oczy im się rozszerzyły, kiedy wójt otworzył kopertę. „A zwycięzcą zostaje... Pola Ogrodniczka!” „Hurrraaa!” wiwatował tłum, podczas gdy włosy Poli mierzwiły się i targały podczas podrzucania w górę. Pani Róża śpiewała, tańczyła i podskakiwała, jakby od jej 88 lat odjęto 80, a babcia mocno przytuliła Polę. „Świetnie się spisałaś, Polu, jestem taka dumna” powiedziała. Po zakończeniu świętowania cała trójka była bardzo zmęczona, a wiosłując do domu, zdecydowały, że nie powinny już śpiewać cukiniowej piosenki. Bały się, że cukinie urosną tak bardzo, że zatopią łódź. Pola zgodziła się, jednak była to taka łatwo wpadająca w ucho melodia, że nie mogła się powstrzymać i kiedy zasnęła, opierając się o bok babci w kołyszącej się łódce, cicho nuciła piosenkę w głowie i zasnęła. „Rośnijcie, jakby słońce nie przestało dzisiaj świecić, a deszcz był piosenką dla was...” © A.T. Henderson 2008 Koniec