Tuaredzy w Salonie - Jakub Ciećkiewicz

Transkrypt

Tuaredzy w Salonie - Jakub Ciećkiewicz
C12
9.09.2011
Historie z paragrafem
Poszło o kobietę
Ewa Kopcik
Z
mieniły się obyczaje. Dawniej
spory o kobietę
rywale rozwiązywali w pojedynkach na miecze, szable i pistolety. Dzisiaj
– atakując maczetami.
15 lipca ubiegłego roku,
ul. Łokietka w Krakowie.
Dwudziestokilkuletni Maciej L. spędza wieczór u swojej dziewczyny. Piją wino,
oglądają telewizję. Miły nastrój w pewnym momencie
jednak pryska, bo dochodzi
do sprzeczki, a potem do
szarpaniny. Chłopak kilka
razy uderza dziewczynę
w twarz, po czym wybiega
z jej domu. Rusza w kierunku
centrum Krakowa.
W tym czasie Agnieszka
dzwoni do Piotra W., swego
byłego chłopaka. Szlochając,
mówi mu, że została pobita
przez aktualnego partnera, że
AFRYKAŃSKI DLA
POCZĄTKUJĄCYCH
Jakub
Ciećkiewicz
Tuaredzy
w salonie...
Anny Dymnej
leży na podłodze w kałuży
krwi i traci przytomność. Prosi go o pomoc, chce, żeby natychmiast do niej przyjechał.
Byłem przekonany, że Agnieszka jest poważnie ranna,
może nawet kona – relacjonował później w sądzie Piotr W.
Telefon dziewczyny zastał
go w klubie w centrum Krakowa. Przeraził i zdenerwował. Od razu zadzwonił do kolegi, 26–letniego Mateusza P.,
zawodowego żołnierza, którego poprosił o pomoc. Ten nie
odmówił. Umówili się w okolicy domu Agnieszki. P. zabrał
ze sobą rozkładaną pałkę teleskopową. W. zwyczajowo woził w samochodzie maczetę.
Spotkali się po kilkunastu
minutach przed sklepem przy
ul. Łokietka. Gdy parkowali
tam samochody, zauważyli
przechodzącego ulicą Maćka.
Potem wszystko potoczyło się
już błyskawicznie. Prokurator
tak opisywał atak, kierując
akt oskarżenia do sądu:
„Kiedy pokrzywdzony zorientował się, że do miejsca
jego zamieszkania przyjechał
Piotr W. wraz z kolegą, zaczął uciekać w kierunku
domu. Biegł środkiem jezdni.
Mateusz P. pobiegł za nim
i rzucił w jego kierunku pałką teleskopową. Upadła na
poboczu jezdni w odległości
około 4–5 metrów od pokrzywdzonego. Ten, widząc
goniącego go mężczyznę,
schylił się po nią. I w tym
momencie Mateusz P. dobiegł do niego. Próbował go
zatrzymać. Zaczęli się szarpać, przewrócili się na ziemię. W tym czasie Piotr
W. wyciągnął z samochodu
maczetę i podbiegł z nią do
leżących na ziemi mężczyzn.
Widząc ją, pokrzywdzony
wypowiedział w jego kierunku słowa »człowieku, przecież mnie zabijesz«. Po tych
słowach Mateusz P. odwrócił
się w kierunku Piotra W.,
rozluźnił uścisk, którym
przytrzymywał pokrzywdzonego, natomiast Piotr W. zadał pokrzywdzonemu dwa
ciosy, które z uwagi na osłanianie się pokrzywdzonego
nogami trafiły go w prawe kolano oraz w prawy pośladek.
Bezpośrednio po zadaniu ciosów oskarżeni uciekli.”
kitnymi Jeźdźcami, wędruję po
kamiennych pustkowiach, oswajam białego wielbłąda, biorę
udział w niebezpiecznych zasadzkach, dobywam miecza
w bitwach, a wieczorami, siedząc
wśród pięknych kobiet, przy
ognisku, słucham tuareskiej liryki miłosnej. Jestem Kel Tamahak człowiekiem języka tamahak, jestem Kel Tagelmust
– noszącym zasłonę na twarzy,
jestem Imajeghen – wolnym duchem. Bo tak określają samych
siebie saharyjscy nomadzi.
Czego pragnie szlachcic dziś?
Miski ryżu
nakrycia na schronienie
swego miecza jako pamiątki
i nadziei przeżycia.
(Tłum. Adam Rybiński)
Ja zamieszkiwałem pustynie
Tam, gdzie nie ma ni drzewa,
ni cienia.
Tylko przyjaciele dobrze okryci
turbanami.
Ta pustynia was oczekuje.
Ona zawiera krew, którą
przelali wasi przodkowie.
Przestańcie przebiegać kraje
arabskie
To Sahara jest naszą
ojczyzną.
To ona pozwoli nam
rozkwitnąć.
Kel Tamaszek pozdrawiam
was!
Tu gdzie jestem pozdrawiam
was....
(Pustynia, Libia 1982, tłum.
Adam Rybiński)
Mam głowę pełną poezji. Całe
biurko, kawałek ściany i część
podłogi zajmują wiersze Tuaregów, które z języka niemieckiego przełożyła Joanna van der
Brug (z pomocą Józefa Barana),
a z francuskiego dr Adam Rybiński. Te piękne, egzotyczne
strofy, zostaną po raz pierwszy
w Polsce wygłoszone publicznie
23 października w salonie literackim Anny Dymnej, na zakończenie pięciodniowego Festiwalu „Barwy Świata: Maroko
w Krakowie”.
Mam głowę pełną poezji,
a usta pełne słonego piasku Sahary. Od kilku dni, wraz z Błę-
Wbrew zawołaniu z wiersza,
Sahara nie zawsze była ojczyzną
Tuaregów. Błękitni Jeźdźcy dotarli tu w VII wieku, z kraju „Beraber” (prawdopodobnie z Maroka), wraz ze swą legendarną
królową Ti–n–hinan, gdy pustynia była jeszcze sawanną i z biegiem czasu stworzyli harmonijne
więzi z naturą – podróżując ze
stadami wielbłądów między stepem a oceanem piasków, żyjąc
wśród kamieni, karłowatych
drzew i ubogich oaz. Stworzyli
niezwykłą, tajemniczą, kulturę
rycerską, kulturę, w której zakochali się francuscy żołnierze,
a potem filmowcy...
Czego pragnie szlachcic?
Mehari białego
siodła czerwonego
miecza
i rycerskiej pieśni miłosnej.
Piotr W. wyciągnął z samochodu
maczetę i podbiegł z nią do leżących
na ziemi mężczyzn. Widząc ją,
pokrzywdzony wypowiedział w jego
kierunku słowa „Człowieku,
przecież mnie zabijesz”.
Piotr W. został zatrzymany
przez policję jeszcze tej samej
nocy. Początkowo przyznawał
się jedynie do pobicia pałką teleskopową. O użyciu maczety
– jak mówił – nic nie wie.
W kolejnych przesłuchaniach
modyfikował jednak swoje relacje. Najpierw wskazał wspólnika, potem opisał jego rolę
w ataku, a w końcu przyznał,
że sam posługiwał się maczetą, choć zapewniał, że nie wyciągał jej z pokrowca.
Ostatecznie prokurator
oskarżył Piotra W. o próbę zabójstwa i zażądał dla niego
8 lat pozbawienia wolności.
Dla Mateusza P. – za udział
w pobiciu – chciał kary dwóch
lat więzienia w zawieszeniu na
dwa lata.
Obrońca W. przekonywał
w czasie procesu: – Ta sprawa
to nieszczęśliwy finał miłości
dwóch mężczyzn do tej samej
kobiety. U mojego klienta
skumulowały się negatywne
emocje wobec mężczyzny, który mu ją odebrał. Działał pod
wpływem silnego wzburzenia
usprawiedliwionego relacją
kobiety, którą kochał.
W ostatnim słowie oskarżeni przeprosili pobitego mężczyznę. P. zawarł z nim nawet
ugodę i przekazał 10 tys. zł.
Przeprosiny zostały przyjęte
i Maciej L. w czasie procesu
poprosił sąd o łagodne potraktowanie oskarżonych.
Sama Agnieszka K., o którą walczyli mężczyźni, też
przepraszała w czasie procesu
– i to obu partnerów. Za zamieszanie, które miało feralne
dla nich skutki. Przyznała, że
dzwoniąc do Piotra, przesadziła w opisie obrażeń, jakie
odniosła w szarpaninie z Maćkiem. Faktycznie miała tylko
rozciętą wargę i lała jej się
krew z nosa.
Argumenty obrony przekonały sąd, który zmienił
kwalifikację czynu zarzucanego Piotrowi W. – z próby zabójstwa na uszkodzenie ciała.
Został za to skazany na trzy
lata więzienia. Część wyroku
zdążył już odsiedzieć – w tymczasowym areszcie.
(Zgryzota kobiety, której ukochany nie przyszedł na ahal, tłum.
Joanna van der Brug)
Wstyd temu, który studiował
zieloną książkę
Ale ten, co widzi jak w lustrze
On wie, że istnieje tylko jeden
Bóg...
Jeśli będę miał milion dolarów
Kupię F16.
Przetrzymywać go będę, aż
Afrykanie się zjednoczą
By wzniecić rewolucję.
(Tłum. Adam Rybiński)
Wojny i rebelie
Tuaredzy z plemienia Kel Ahaggar, z klanu Kel Rela
Ojczyzna
poezji
Jak rozpoznać Tuarega? Nie
po stroju, bo wielu rycerzy pustyni
ubiera się w szaty amarantowe,
zielone lub brązowe, a wiele innych
plemion w Afryce nosi zawoje lub
tuniki.
Znakiem kultury nomadów
jest zasłona na twarzy:
Biada, siedmiokroć biada
mężczyźnie który pokazuje swe
usta,
usta, które są studnią nieczystą
zamieszkałą
przez demona języka,
usta, które są świątynią
zamieszkałą
przez anioła słowa.
Prawo tagelmust jest mym
przewodnikiem
na drodze z piasku i kamieni,
którą każdy przemierza ze swą
karawaną.
Prawo tagelmust ciemnego jest
dla mnie
jaśniejsze niż światło,
prawo które nakazuje ukrywać
swą twarz
w gniewie, pysze, cierpieniu,
miłości a nawet i śmierci.
(Tłum. Adam Rybiński)
FOT. JAKUB CIEĆKIEWICZ
Ojczyzną Tuarega i depozytem jego kultury jest język tamahak (może stąd ta zasłona),
a także stary fenicki alfabet tifinagh.
Poezję uprawiano w każdej
oazie Sahary, a śpiewano i recytowano podczas uroczystych wieczornych posiadów, zwanych
ahalami, gdzie chłopcy i dziewczęta mieli okazję do romantycznych spotkań. W ich trakcie
młode kobiety grały na „gęślach” – imzadzie. „Śpiewano,
deklamowano wiersze, bawiono
się, m.in. zadając sobie różne
zagadki, rozmawiano o ważnych
wydarzeniach i romansowano”
– pisze dr Adam Rybiński.
wsparłam się na łokciach
mój imzad jest nastrojony.
a tu przysiadła na sercu
troska
ciężka jak kamień
szepcze mi do ucha
nie łudź się
twoje oczy daremnie
wypatrują
mężczyzny na białym mehari,
który obiecał
spędzić z tobą noc
Teraz kiedy nastał czas walki
czuję tęsknotę przepełniającą
serce
tęsknotę do najbliższych
teraz kiedy nastał czas walki
czuję jak daleko ode mnie jest
imzad i ahal
teraz kiedy nastał czas walki
czuję, że daremnie szukam
dla mego mehari łąki
teraz…
gdy walczę
i przekładam miecz
przez ramię.
kiedy ostrza włóczni kłują.
i padają bohaterowie.
i rozpaczają matki.
(Przed walką, tłum. Joanna
van der Brug)
Tuaredzy, kiedy nie biesiadowali, przemierzali transsaharyjskie
szlaki, wędrowali ze stadami wielbłądów, prowadzili karawany solne, przewodzili ekspedycjom i wyprawom kupieckim. Zawsze
i wszędzie demonstrowali własną
wyższość: błędnych rycerzy – panów pustyni – ludzi szlachetnie
urodzonych. Poetów Sahary.
Nigdy nie stworzyli państwa.
Nie słuchali niczyich zakazów i nakazów, nie aspirowali do władzy,
ani polityki. Kiedy przychodziły
susze, najeżdżali po prostu ziemie
swych sąsiadów w poszukiwaniu
dobrych pastwisk, a kiedy na „ich”
piaskach wiercono szyby naftowe
– odczuwali złość i wyrażali wrogość. W rezultacie na Saharze już
od lat 60. dochodziło do krwawych
wojen i rebelii.
Cierpię od ośmiu dni.
F16 leci, on strzela: strzelamy.
Uzbrojenie jest dobre, ale F16
jest tam.
Widok broni dodaje odwagi.
Jest sześć schronów przeciwlotniczych, F16 wszystkie je zmiótł.
Co gorsza, od 1969 – 1975 r.
i 1984 – 1986 w Afryce wybuchły
wielkie susze, które doprowadziły
nomadów do ruiny. Młodzi Tuaredzy uciekali wówczas masowo
z Nigru i Mali na północ, do krajów arabskich, gdzie w obozach
dla uchodźców tworzyli nowe pokolenie – przegraną generację
bezrobotnych. Jej dramat wyrażały zespoły bluesowe, grające na
elektrycznych gitarach pieśni pełne gniewu – jak choćby słynna
kapela malijskich partyzantów
– Tinariven.
Kasety z pieśniami, rozprowadzane po oazach Sahary, wzywały
do walki i doprowadziły do kolejnych zrywów zbrojnych. W latach
90. wśród Błękitnych Jeźdźców
narodziło się pojęcie „temust”:
naród, kraj, osobowość, istota rzeczy
i powstało marzenie o własnym
państwie: krainie Tuaregów. Krainie poezji. Ale czy we współczesnym świecie jest miejsce na rycerzy
z Sahary? Ludu rozproszonego
od Libii po Mauretanię?
„Trzeba przeżyć powolne rozmyślania, których rytm wyznacza
niemy i ospały krok dromadera
poprzez białą śmierć piasków, aby
naprawdę zrozumieć, co będzie
wyrwane człowiekowi wraz ze
zniknięciem ostatniego koczownika”. (Tłum. Adam Rybiński)
PS W imieniu Komitetu Organizacyjnego
Festiwalu „Barwy Świata: Maroko w Krakowie” zapraszam od 19 do 23 X do udziału w imprezach poświęconych kulturom
Arabów, Berberów i Tuaregów, a także
na stronę www.festiwalmaroka.pl