Elbrus: jak, kiedy, za ile i po co

Transkrypt

Elbrus: jak, kiedy, za ile i po co
Wspinaczka. Kobiece wspinanie.
Elbrus: jak, kiedy, za ile i po co
Autor: Joanna Mostowska
01.11.2009.
Cholera! Zaklęłam pod nosem patrząc jak mój kompan, Staszek, wlazł po kostki do lodowcowej rzeki.
Stoi z niewyraźną miną w zimnej wodzie. Po chwili jednak znacznie gorsze, niż cholera, przekleństwa
popłynęły z moich ust. Bo Staszek mówi, że dalej nie idzie. Że zaraz zamarzną mu buty. I że schodzi na
dół. Ze złości tłukę kijkami w śnieg. Jak to? Jak to na dół? Przez mokre buty? Przecież musimy wejść na
górę! Od początku byłam pewna, że musimy wejść. A teraz jest nasza ostatnia szansa!
Na Elbrus, najwyższą górę Europy, szczyt o wysokości 5642 m n.p.m., próbowaliśmy wejść już trzy razy.
Dwa razy nie udało się ze względu na kiepską pogodę. Silny wiatr, zamieć i burza zmusiły nas do
zawrócenia i powrotu do namiotu. Kolejnego dnia, chociaż pogoda była niezła, kiepsko się czuliśmy,
chyba jakieś zatrucie. Co za pech! Dzisiaj jest ostatnia szansa, zanim będziemy musieli pędzić na pociąg
powrotny. Nie daję za wygraną. Tłumaczę Staszkowi, że powinniśmy spróbować.
Jesteśmy na wysokości 4200 m n.p.m. w Priucie najwyższej bazie pod Elbrusem. Stąd wiele osób
atakuje szczyt. Większość turystów rozbija namioty na kamieniach dwóch moren bocznych, które ciągną
się po obu stronach lodowca. My też poprzednie trzy noce spędziliśmy pod namiotem. Jest tu jednak
również niewielkie schronisko. Nocują tu najczęściej członkowie komercyjnych wycieczek. Chociaż w
planach był namiot, to jednak w obecnej sytuacji schronisko to nasza szansa&
Stachu siada na kamieniach, zmienia skarpetki. W tym czasie szukam pana kierownika czyli
zarządcy schroniska. Pan kierownik razem z kilkoma innymi Rosjanami podkładają pod skały
dynamit. Bum! Lecą kawałki głazów. Na powstającej stopniowo, po każdym wybuchu płaskiej platformie
ma powstać nowe, większe i wygodniejsze schronisko. Dopiero po kilku godzinach, kiedy kończą
wysadzać, łapię pana kierownika, który po chwili negocjacji pozwala nam na nocleg, i to po całkiem
niskiej cenie. Przekonuję Staszka, że w ciepłym schronisku wysuszy buty i dziś w nocy będziemy mogli
wyruszyć na szczyt. Stachu ma jeszcze mieszane uczucia. Mówi, że zdecyduje w nocy czy idzie czy nie.
Ja zdecydowałam, że idę. Nawet jeśli Staszek zostanie w schronisku.
Próbowaliśmy już trzy razy. Przyjechaliśmy tu przez Rosję, co kosztowało nas kilka łapówek i trochę
nerwów. Wydałam na ten wyjazd około 1,5 tys. zł i poświęciłam 2 tygodnie. I teraz ani myślę o tym,
żeby tak po prostu sobie odpuścić.
Stoję przed schroniskiem. Powoli zachodzi słońce. Dzień jest długi. Przyjechaliśmy tu na początku
sierpnia. I podobno ten właśnie miesiąc wraz z lipcem to najlepszy okres na wejście na szczyt. Przede
mną roztacza się widok na szczyty południowego Kaukazu, gdzie w ramach aklimatyzacji wchodziliśmy
na Czeget. Poniżej nas widać MIR, czyli niższy obóz na wysokości 3700 m n.p.m., albo tak zwane
beczki. Beczki, bo kilkanaście starych beczek po paliwie przerobiono na wygodne pokoje. Tam
znajduje się również najwyższa stacja kolejki linowej. Niektórzy dojeżdżają kolejką do MIR-u i stamtąd
idą na szczyt. My jednak postanowiliśmy całą trasę przejść na piechotę, głównie żeby się
zaaklimatyzować.
Gdzieś tam w dole znajduje się Azau (2300 m n.p.m.), niezbyt malownicza miejscowość z kilkoma
hotelikami i najniższą stacją kolejki. Nie ma co się oszukiwać. Widoki nie są oszałamiające. Turyści
starają się ustawić obiektywy tak, aby w kadr nie weszły liczne kable, stare sprzęty i urządzenia z
wyciągów narciarskich, niewykorzystywane budy czy blachy, a nawet porzucone armaty i resztki
czołgów, które walają się na całej drodze do Priuta. Elbrus niestety został zadeptany i zaśmiecony. Nie
ma jednak co się zastanawiać! Idę spać, bo trzeba wstać o północy. http://www.wspinaczki.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 11:08
Wspinaczka. Kobiece wspinanie.
Dzwoni budzik.
Zrywam się na równe nogi. Zastanawiam się, czy Staszek też się zdecyduje. W końcu razem to
wszystko zaplanowaliśmy, więc chciałabym, żebyśmy razem doszli. Mam też wyrzuty sumienia za swoją
wczorajszą złość. Staszek wstaje. Buty mu nie wyschły. Pakuje nogi do torebek foliowych. Robimy
herbatę do termosów. Zakładamy raki. Schronisko ma tę zaletę, że jest sporo miejsca. Pakowanie,
ubranie się i ugotowanie czegoś zajmuje nam godzinę. W namiocie zajmowało nam to przynajmniej dwa
razy więcej czasu.
Wychodzimy około pierwszej w nocy. Widać gwiazdy. Kilka światełek czołówek poniżej i ponad nami. To
inne grupy. Idziemy dość szybko. Wszystkich wyprzedzamy. Wkrótce niebo przesłaniają chmury.
Zaczyna wiać. Robi się jeszcze ciemniej i zimniej. Idę w pół śnie. Docieramy do Skał Pastuchowa (4800
m n.p.m.), charakterystycznych wystających głazów. Ale to dopiero jedna trzecia drogi.
Podobno Elbrus po kabardyńsku (w lokalnym języku) to łaszcha machła, co oznacza góra światła.
Nazwa ta jednak niezbyt teraz pasuje. Bardziej przekonywało mnie tłumaczenie Rosjan, których
spotkaliśmy wcześniej, że Elbrus to piersi dziewicy (chociaż nie wiem, z jakiego tłumaczenia to
wzięli). Górę tworzą bowiem dwa wypukłe wierzchołki: zachodni, wyższy: 5642 m n.p.m. i wschodni
5621 m n.p.m. Dochodzimy na przełęcz pomiędzy tymi piersiami. Jesteśmy już w połowie drogi albo
i dalej. W końcu robi się jasno i dopiero teraz widać, że nic nie widać. Totalne mleko. Ku mojemu
zaskoczeniu okazało się, że wzdłuż całej trasy na szczyt, powbijane są trasery. Nie ma więc problemu z
odnalezieniem właściwej drogi. Poza tym ścieżka jest wydeptana przez turystów, którzy przechodzili tędy
w ostatnich dniach. Nie jest też stromo. I w rakach idzie się dość łatwo. Tylko Staszek leci do przodu i
nie mogę go dogonić. Jest ode mnie silniejszy. Na szczęście okazał się mniejszym samolubem niż ja i co
jakiś czas na mnie czeka. Po 6 godzinach marszu jesteśmy na szczycie. Udało się! I to po trzech nieudanych próbach! Robimy
zdjęcia i od razu ruszamy w dół. Buty Staszka są całkiem sztywne. Zamarzły. Jest koszmarnie zimno.
Poza tym nie ma co siedzieć na wierzchołku, bo w gęstej mgle nic nie widać. Schodzimy i robi się coraz
cieplej. Śnieg na lodowcu rozmięka. I tak jak poprzedniego dnia, tworzą się lodowe strumyczki. Teraz już
jednak nie ma to znaczenia czy przemoczymy buty, czy nie. Do Priuta schodzimy w niecałe 3 godziny.
Dopiero tam widzimy, jak chmury rozwiewają się i wychodzi słońce. Co za pech! Nam nie dane było nic
zobaczyć z wierzchołka. Jesteśmy zadowoleni, że weszliśmy. Zapominamy o mokrych butach i złości.
Teraz myślimy o tym, żeby napić się piwa. A Baltica jest wyśmienita! (wypróbowaliśmy jeszcze przed
wyjściem w góry).
Trochę odpoczywamy w schronisku i jeszcze tego samego dnia schodzimy na sam dół, do Azau.
Spoglądam ostatni raz na Elbrus. Cieszę, że udało się osiągnąć zamierzony plan, pomimo przeciwności.
Nie wiem jednak czy następnym razem wybiorę się na jakiś szczyt tylko dlatego, że jest najwyższy.
Informacje praktyczne
Dojazd
Większość osób dojeżdża w Kaukaz przez Ukrainę (pociągiem przez Lwów i Kijów) i potem do
Mineralnych Wód. Wygodniejsza i szybsza opcja to przelot samolotem do Mineralnych Wód (z przesiadką
w Moskwie). Można też jakoś połączyć te dwa sposoby. My pojechaliśmy dość nietypowo ze względu na
promocje: autobusem do Kaliningradu, stamtąd samolotem do Rostowa, i pociągiem do Mineralnych
Wód. Z Mineralnych Wód nie ma już wielkiego wyboru. Należy udać się do miasta Nalczik (pociągiem lub
autobusem), a dalej taksówką lub busikiem do miejscowości Terskol (stąd już na piechotę do Azau).
Cała podróż zajęła nam dwie doby i kosztowała około 600 zł w dwie strony. http://www.wspinaczki.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 11:08
Wspinaczka. Kobiece wspinanie.
Formalności
Poza rosyjską wizą wymagane jest meldunek (OVIR). Jest to potwierdzenie, że mieszkało się w danym
okresie w znanym miejscu. Ci, którzy nocują w hotelu nie będą mieli z tym większego problemu dokument ten zostanie wypisany w recepcji hotelu. Osoby nocujące pod namiotem muszą poprosić o taki
papier w hotelu, odwzajemniając się drobną zapłatą (my tak zrobiliśmy). Podobno można załatwić te
formalności również na poczcie w Terskol. W Rosji policja potrafi przyczepić się do wizy, meldunku czy
innych papierów. To już kwestia naszego wyczucia i sprytu czy będziemy potrafili się jakoś wytłumaczyć
czy zapłacimy łapówkę.
Nocleg
Zarówno w Terskol, jak i w odległym parę kilometrów Azau znajdują się hotele o bardzo różnych
standardach od tanich do drogich i wygodnych. Dla oszczędnych mogę polecić pole namiotowe w
okolicy bazy ratowników, która znajduje się w górnej części Terskol. Nie ma tam prysznica, a
toaleta jest niezbyt komfortowa. Jednak za drobną opłatą można pójść pod prysznic w kilku hotelach w
Terskol. W miejscowości tej znajduje się również bankomat, poczta, sklepy z żywnością oraz kilka
knajpek.
Idąc na szczyt można nocować pod namiotem zarówno w okolicy beczek czyli stacji MIR, jak i
Priuta wśród skał znajdzie się wiele płaskich miejsc na namiot. W beczkach z reguły są wolne
miejsca, ale lepiej zarezerwować łóżko, w szczególności jeśli idzie się większą grupą. W Priucie jeszcze
ciężej o miejsce (chociaż nam się udało).
Sprzęt
Ciepłe ubranie i dobra czołówka to podstawa. Raki na pewno się przydadzą. Czekanów nie
wyciągnęliśmy, ale na pewno lepiej mieć je ze sobą. Bardziej wyrafinowany szpej wspinaczkowy raczej
się nie przyda. Jakby ktoś o czymś zapomniał to w Terskol znajduje się dobrze zaopatrzony sklep ze
sprzętem turystycznym.
Bezpieczeństwo
Chociaż Elbrus jest dość łatwym szczytem to jednak ma tam miejsce wiele wypadków. Pogoda może
być niestabilna i widoczność znikoma, co może doprowadzić do zgubienia szlaku. Warto się
zaaklimatyzować, aby wysokość ponad 5,5 tys. m n.p.m. nie była udręką. Myślę, że wejście całej drogi
na piechotę, a nie wjazd kolejką, podziałało na nasze organizmy bardzo korzystnie.
W bazie ratowników w Terskol znajduje się ichnijeszy TOPR (dysponują helikopterami). Koniecznie
trzeba zarejestrować się u nich przed wyjściem w góry. Dostaje się wówczas telefon alarmowy. U
ratowników można dopytać się również o pogodę i warunki w górach.
Koszty
Dla nas głównym wydatkiem był transport. Reszta zależy od tego, gdzie chce się nocować, jakie
jedzenie kupić itd. My wydaliśmy około 1,5 tys. (łącznie z jedzeniem kupionym w Polsce). To był koszt
bez nadmiernego szczypania się (parę razy jedliśmy obiad w restauracji, kupowaliśmy piwo).
Joanna Mostowska {mos_sb_discuss:5}
http://www.wspinaczki.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 11:08
Wspinaczka. Kobiece wspinanie.
Od redakcji: Zachęcamy inne użytkowniczki naszego serwisu do przesyłania relacji ze swoich wyjazdów,
opisywania doświadczeń z życia wspinaczkowego, porad dla mniej zaawansowanych wspinaczek itd, w
sposób poważny lub żartobliwy. Zachęcamy do poruszania wszelkich tematów związanych z życiem
wspinającej się dziewczyny/kobiety. Serwis www.wspinaczki.pl jest o Was i dla Was.
http://www.wspinaczki.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 11:08