W dniu 8-ego i 12-tego października uczniowie naszej szkoły, wraz
Transkrypt
W dniu 8-ego i 12-tego października uczniowie naszej szkoły, wraz
W dniu 8-ego i 12-tego października uczniowie naszej szkoły, wraz z opiekunami mieli okazję obejrzeć na dużym ekranie najnowsze dzieło Andrzeja Wajdy pt. „Katyń”. Oto moje wrażenia z naszego, pierwszego w tym roku, wyjścia do kina. Akcja filmu rozpoczyna się 17 września 1939r., kiedy ludzie uciekający przed postępującym Wehrmachtem trafiają na pojedynczych uciekinierów z przeciwnej strony. Okazuje się, że Armia Czerwona wkroczyła do Polski, łamiąc pakt o nieagresji. Film opowiada o losach jednego polskich generałów, Andrzeja (w tej roli Artur Żmijewski), wziętego do niewoli, oraz jego żony, Anny (Maja Ostaszewska). Film ukazuje tragedię zbrodni katyńskiej w bardzo realistyczny sposób, m.in. obłudę i fałsz sowietów, którzy zaprzeczają, jakoby się jej dopuścili i całą winę zrzucają na Niemców, którzy odpowiadają tym samym. Moim zdaniem jest to pozycja naprawdę godna polecenia. Przez całe 2 godziny trzyma w napięciu, wzrusza i momentami aż ściska serce. Mile zaskoczyła mnie reakcja uczniów naszej szkoły. Po zakończeniu projekcji, podczas wyświetlania napisów, cała sala zamarła, przestała grac muzyka, nikt nie rozmawiał ani nawet nie zachichotał. Na krótką chwilkę byliśmy wraz z ofiarami Katynia i ich bliskimi… W październikowy weekend dnia szóstego roku bieżącego wsiadłam w pociąg i ruszyłam. Na Rawę. Przed samym wyjściem z domu odkryłam zaginięcie biletów, co przyprawiło mnie o ciężkie palpitacje serca. Na szczęście, zanim padłam na zawał, odnalazły się w zeszycie do geografii. Stwierdziłam, że ta przygoda to ewidentnie niekorzystny znak. Do Katowic dotarliśmy bez większych problemów pociągiem relacji Wisła - Katowice. Nie żeby tam śmierdziało czy coś. Kiedy weszliśmy do środka Spodka, to strasznie się ucieszyłam, również z powodu tego, że jesteśmy cali i zdrowi, ale głównie na widok ludzi, którzy się na Rawę zjechali. Byli hippisi, punkowcy, metalowcy starzy, młodzi, zwyczajni, niezwyczajni, studenci, emeryci (dalej mi się nie chce wymieniać), ogólnie byli wszyscy, może oprócz Lorda Vadera i Romana G., ale wiadomo, że oni mają ważniejsze sprawy na głowie. Jak weszłam do Sali koncertowej, to mimowolnie otworzył mi się aparat gębowy, na szczęście szybko opanowałam ten odruch i mam nadzieję, że nikt wtedy na mnie nie patrzył i nie wyszłam na wsioka. Ogólnie nazwy wykonawców muzyki bluesowej mało mi mówią, podejrzewam , że Wam pewnie też. Dla formalności – grały grupy Storm Warning, Asylum Street Spankers oraz przeurocza ...(?) Janiva Magnes. O ile nigdy nie słuchałam bluesa, to stwierdzam, że muszę zacząć i wszystkim polecam. To wszystko, co napiszę o samym koncercie, bo na bluesie się kompletnie nie znam. Nie chcę oceniać jednak występów, ze względu na to, że nie mam porównania. Najgorsza trauma przyszła po wyjściu z Rawy – no bo gdzie się teraz podziać? Na milijony Rawowiczów tylko 4 puby plus Centrum Sztuki Filmowej. Oczywiście gdzie tylko weszliśmy, tam komplet, a moi nieszczęśliwi towarzysze do 7 rano musieli się gdzieś podziać. Na szczęście wszystko się skończyło dobrze, żyli długo i szczęśliwie. Szkoda tylko, że nikt za nas nie napisał wypracowania na poniedziałek ;-) Mimo wszystkich trudności, Rawę oceniam jako imprezę mega pozytywną, polecam ją każdemu, kto lubi posłuchać ciekawej muzyki, lubi poznawać interesujących ludzi, tudzież pragnie zażyć trochę rozrywki w obliczu zbliżającej się wielkimi krokami matury!