Mam na imię Marta. Urodziłam się w Krakowie, w Nowej Hucie

Transkrypt

Mam na imię Marta. Urodziłam się w Krakowie, w Nowej Hucie
Mam na imię Marta.
Urodziłam się w Krakowie, w Nowej Hucie, wychowałam się w rodzinie
religijnej.
Jako mała dziewczynka pamiętam, jak babcia uczyła mnie modlitw
i uczęszczania do kościoła.
Dorastałam w dość nieciekawych warunkach, wraz z trójką rodzeństwa
dorastaliśmy w małym mieszkaniu i było nam ciężko.W domu często był alkohol.
Ogólnie wiedziałam, że istnieje Bóg, który nas stworzył, ale pomimo tego
zawsze odczuwałam w głębi serca i duszy jakąś pustkę, którą próbowałam wypełnić na różne
sposoby. Niestety bezskutecznie. Z każdym dniem, czułam się coraz bardziej samotna
i opuszczona........
Bóg widząc moją samotność i przygnębienie, przyszedł i dotknął mojego serca przez znajomego,
który wysłał mi przez internet piosenkę chrześcijańską i tym sposobem wzbudził we mnie uczucia
i zapragnęłam poznać lepiej Boga. Dostałam również kontakt do kościoła chrześcijańskiego,
zaczęłam uczęszczać na nabożeństwa.
I tak się wszystko zaczęło......
Ale nie na długo, nie zdawałam sobie sprawy że:
…..Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. (1 Piotr. 5:8)
Zbyt miała wiara i kuszący mnie grzech doprowadziły do tego, że odsunęłam się od Boga
i wybrałam własną drogę. Myślałam, że będzie dobrze, a tymczasem skończyło się tragicznie.
Poznałam mężczyznę i wydawało mi się, że to jest miłość mojego życia, niestety bardzo się
myliłam. Nasz związek psuł się z każdym dniem, a ja w międzyczasie sięgnęłam po narkotyki
i uzależniłam się od amfetaminy.
Czemu to zrobiłam?
Czułam się bardzo opuszczona, osamotniona i zdesperowana. W tym wszystkim pracowałam cały
czas. Nie potrafiłam rozmawiać z ludźmi o moich problemach, ponieważ się wstydziłam.
Pamiętam, pewnego dnia kiedy zawołałam do Boga. Byłam wykończona, zrozpaczona, nie miałam
na nic sił i byłam u kresu wytrzymałości, zaczęłam prosić Pana Boga o pomoc i On usłyszał moje
błaganie.
Bóg otworzył mi umysł i rozpoczął we mnie proces uzdrowienia.
Nie jestem w stanie opisać teraz, tego wszystkiego co działo się w mojej głowie, ale był to
kompletny chaos.
Aż któregoś dnia, w domu znalazłam małą książeczkę, w której była prosta modlitwa przyjęcia
Pana Jezusa do serca.
Wtedy zrozumiałam, że to jest moja ostatnia szansa. Skorzystałam z niej i zaprosiłam Pana Jezusa
do mojego życia. Przyjęłam Go do mojego serca, jako Pana i Zbawiciela. Oddałam Mu swoje
życie, by to On je zmieniał i mnie prowadził. Od tego momentu zaczęłam doświadczać
prawdziwości słów:
17. Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się
nowe. 2 Kor. 5:17
Jezus przyszedł i dzień po dniu burzył szatańskie warownie w moim umyśle. Przez 3 miesiące,
każdego dnia otwierał moje oczy na mój stan, pokazywał mi mój grzech. Oczyścił mój organizm
z amfetaminy, a także z nikotyny.
Wzbudził we mnie nowe uczucia i pragnienia, wlał do mojego serca swoją miłość, dał mi radość
iwiele innych wspaniałych bogactw.
Jezus postawił mnie na nogi, dał mi nowe, wspaniałe życie, wypełnił pustkę.
JEZUS CHRYSTUS URATOWAŁ MI ŻYCIE
AMEN.