Danina apostołów radosnego usposobienia

Transkrypt

Danina apostołów radosnego usposobienia
Paryż, 7 czerwca 2013 roku
Danina apostołów radosnego usposobienia
Moim współbraciom, którzy mnie wyprzedzili na drodze misyjnej w Rwandzie! Pierwsza
Karawana…
Nie wystarcza, żeby lud chrześcijański był obecny i zorganizowany wśród jakiegoś
narodu, i nie wystarcza, żeby spełniał apostolstwo dobrego przykładu. Jest on tak
ustanowiony i na to obecny, aby współobywatelom niechrześcijanom, głosić Chrystusa
słowem i czynem i pomagać im do pełnego przyjęcia Chrystusa (AG 15).
WSTĘP
Rok 1973 był czasem dość szczególnym w misyjnej działalności naszego seminarium. Od 3
lat działała już Wspólnota Misyjna – zespół zdecydowanie przeobrażony misyjnym
duchem. Z niej będzie zestawiony trzon następnej karawany i ten fenomen będzie nasilał
się z czasem, będzie otwierał nowe horyzonty misyjne. Tytuły rozdziałów zaczerpnięte
zostały z listu arcybiskupa A. Perraudin oraz po wizycie w Polsce i wypowiedzi biskupa
Jean Baptiste Gahamanyi wygłoszonej w auli synodalnej w 1974 roku (teksty
zamieszczone w: „Misjonarze polscy piszą” i, „Nasza Rodzina 1977”, s.187-193). Apele
biskupów z krajów misyjnych do Kościoła Polskiego, hierarchów, ludu z prośbą o
misjonarzy są wprost natarczywe i w swej pokorze ujmujące…
PRZYJZDŹCIE NAM Z POMOCĄ (Perraudin)
W maju, dokładnie 14, 1972 roku biskup Jan Chrzciciel Gahamany odwiedził Polskę i
pallotynów w Ołtarzewie. Jesienią 1972 roku udali się do Rwandy dwaj pallotyni, ks. Jan
Pałyga – wiceprowincjał z Warszawy i ks. Zenon Modzelewski – superior z Paryża, którzy
pojechali tam, by zbadać możliwości pracy misyjnej. Z biskupami ustalili przyjęcie dwóch
terenów misyjnych położonych w diecezji Butare i archidiecezji Kigali. W Polsce zgłosiło
się kilkunastu pallotynów gotowych podjąć pracę misyjną w Rwandzie. Dla pierwszej
karawany urządzono kurs misyjno-językowy w Zakopanem (por. „Nasza Rodzina”, 4(343)
April 1973, s. 4). Języka uczyła pani Maria Romanowska, profesor romanistyki w WSD w
Ołtarzewie. Grupę tę stanowiło 10 misjonarzy: ks. M. Sobczyk, ks. St. Orlikowski, ks. St.
Niewiarowski, ks. K. Trypus, ks. J. Dobski, ks. F. Kania, ks. J. Dąbrowski, ks. H.
Kazaniecki, ks. J. Waligórski (por. Ks. Jacenty Waligórski, Ruanda czeka, „Nasza
Rodzina”, 3(344), Mai 1973, s. 8-9). Później, 19 lipca, dołączył do nich ks. R. Domański w
Rwandzie. (Pierwsza pisownia w różnych periodykach była Ruanda, a nie Rwanda.
Należy przypomnieć, że 12 zgłoszonych wyjechało tylko 10).
Pierwsza karawana została pożegnana w Ołtarzewie 13 maja 1973 roku. Jak powiedział
ks. prowincjał Dąbrowski, wyjazd misjonarzy jest nawiązaniem do tradycji misyjnych
Stowarzyszenia, jest również wyrazem żywej świadomości misyjnej, która nigdy nie
wygasła, mimo niesprzyjających często warunków (...). Po południu odbyła się
akademia w dolnym kościele z udziałem ponad 600 osób. 31 maja 1973 roku, w dzień
Wniebowstąpienia Pańskiego, misjonarze opuścili Polskę pociągiem z dworca
1
Gdańskiego… 1 czerwca w Paryżu witali ich ks. Z. Modzelewski, superior i ks. T.
Tomasiński (por. Ks. A. Chelkowski, Ks. Marian Sobczyk, Ząbkowice Śląskie 2004, s.13).
3 czerwca w polskim kościele w Paryżu pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej
Maryi Panny odbyła się uroczystość pożegnania naszych misjonarzy. W tej uroczystości
wzięli udział nasi współbracia z Regii Miłosierdzia Bożego, jak i Radca Generalny, ks. H.
Kietliński z Rzymu i arcybiskup A. Perraudin z Kigali oraz ks. Wilhelm Bange, sekretarz
generalny dla spraw misji SAC. Arcybiskup Perraudin zwrócił uwagę na jedyny warunek,
który trzeba wypełnić, by praca okazała się skuteczną: to okazanie wielkiej miłości,
miłości braterskiej misjonarzy między sobą i miłości dla ludu Ruandy, (por. S.B., Wyjazd
pallotynów polskich do Rwandy, „Nasza Rodzina”,
7-8(346-357), Juillet-Août 1973, s.4-5 i s.13). To wspomnienie to jakby echa słów samego
Pallottiego: Misje w krajach pogańskich mogą się rozwijać w sposób cudowny, jeżeli
tylko misjonarze zachowają pokój, zgodę i jedność ducha, tak niezgoda i różnice
poglądów niweczą rozwój misji, a przynajmniej bardzo go hamują (OOCC VII, 247). 8.
czerwca rano misjonarze wylądowali w Kigali, stolicy kraju. Na lotnisku przywitał ich
biskup Butare Gahamany i po obiedzie u arcybiskupa Perraudin pojechali do Butare. (por.
Ks. Marian Sobczyk, Z polskich misji pallotyńskich, „Nasza Rodzina”, 9(348), Septembre
1973, s. 14-15 i 19).
Była to nowa danina apostołów radosnego usposobienia dla Rwandy. Mamy zespół w
składzie… (popatrz na zdjęciu). Wszyscy wyjeżdżali po przygotowaniu językowym w
Zakopanem! Byliśmy wpatrzeni w tę karawanę ze zdumieniem! W sercu jawił się
sentyment z zapytaniem: kiedy nastąpi mój wyjazd?
W następnym roku, ks. prowincjał Józef Dąbrowski zwrócił się z zapytaniem do kleryków,
czy są gotowi pojechać na misje. Przyjęto 7 zgłoszeń – była to druga karawana: ks. H.
Hoser, ks. A. Myjak, ks. T. Bazan, ks. Z. Pawłowski, ks. J. Baran, ks. H. Pastuszka, ks. A.
Pietrzyk. Przybyli oni do Rwandy w 1975 roku, podobnie, jak ks. I. Cieślak. Przed
wyjazdem do Rwandy, zaledwie trzy miesiące wcześniej (w 1973 roku), współbracia
wyjechali do Brazylii… Przypominam sobie, jak też bardzo mi utkwił w pamięci moment
wyjazdu ks. Maślanki z nowicjatu z Ząbkowic! Pierwszymi misjonarzami udającymi się do
Brazylii byli: ks. Cz. Zając, ks. J. Jędraszek i ks. T. Korbecki. 18 marca 1973 r. w
Ołtarzewie pożegnała ich klerycka brać seminaryjna, nasi współbracia oraz ludzie świeccy.
Oni też zatrzymali się w Paryżu i 4 kwietnia udali się do pracy duszpasterskiej do Brazylii.
Do kraju przeznaczenia dojechali 5 kwietnia (por. Ks. Cz. Zając, Pierwsze dni polskich
pallotynów w Brazylii, „Nasza Rodzina”, 6(345), Juin 1973, s.14-15).
We Francji, 3 marca 1973 roku, zorganizowano Dzień refleksji na temat Misji. Program
był następujący: o godzinie 8.30 Msza św. koncelebrowana, w której wzięło udział 9
księży; ks. Sadzik wygłosił homilię „Msza święta „pro propagatione fidei”; modlitwy
wspólne za nasze Misje, później wspólne śniadanie i obrady, następnie trzy konferencje:
2
1. Ks. St. Suwała – Świadomość misyjna Kościoła i Stowarzyszenia (w oparciu o dekret o
działalności misyjnej Kościoła i dokument XII Kapituły Nadzwyczajnej o Misjach);
2. Ks. Superior – O Rwandzie i o tym, jak prowincja polska przygotowuje się do objęcia
misji w tym kraju;
3. Ks. Crisou (Krzyszczuk) – W jaki sposób możemy pomóc materialnie naszym
misjonarzom?
Po tych trzech konferencjach rozwinęła się żywa dyskusja o tym, w jaki sposób można
pomóc misjom materialnie. W dyskusji wziął udział ks. Bogdan, który przyjechał tego
dnia rano z Rzymu do Paryża i do Osny. Serię tych spotkań przeprowadzono dla
wszystkich współbraci we Francji (por. St. Suwała, Dziennik).
Jakie były wskazania misyjne na tamte dni? Trzeba powiedzieć, że od 20 do24 marca 1973
roku odbyło się w Rzymie spotkanie Rady Sekretariatu Synodu, na którym ustalono temat
przyszłego synodu. Miała nim być Ewangelizacja współczesnego świata. Paweł VI
na obrady synodu wybrał październik 1974 roku. Głoszenie Ewangelii znaczy tyle, co
głoszenie Chrystusa w pełni Jego tajemnic – powie biskup W. Rubin, sekretarz
Generalny Synodu (por. „Nasza Rodzina” 5(344), maj 1973 r., s. 16). Wśród ludzi, u
których zgasł płomień wiary, ewangelizacja stara się go wzniecić, pobudza do nawrócenia
(por. Ibidem, s. 17.). Udział w ewangelizacji zależy proporcjonalnie od otrzymanych od
Ducha Świętego charyzmatów. Każdy z wiernych jest odpowiedzialny za ewangelizację –
takie było nastawienie oficjalne Kościoła w tym czasie.
DUCHOWNY JEST PIERWSZYM NARZĘDZIEM SAMEGO DUCHA
ŚWIĘTEGO (Gahamanyi)
Nie ma wątpliwości, że wszyscy szli z wielką nadzieją ewangelizacyjną, a była nią
świadomość bycia sługami Chrystusa wobec pogan, sprawującymi świętą
czynność głoszenia Ewangelii (por Rz 15,16). Ta postawa wynikała z przesłania
Chrystusa: Idźcie na cały świat i nauczajcie (Mt 28,19). Przypominana też była sylwetka
naszego Założyciela, który widział w dziele misyjnym doskonałe dzieło miłosierdzia (por
OOCC III, 403-404). Pallotti dodaje: Współpracować dla krzewienia wiary jest
najpewniejszym środkiem, aby otrzymać, i to w obfitości, Boże Miłosierdzie. (por OOCC
III, 404-405). Napis na frontonie naszego seminarium przypominał w języku łacińskim tę
prawdę: Euntes docete omnes gentes. A byli to: założyciel polskiej prowincji, ks. A.
Majewski, przesiąknięty duchem misyjnym poprzez pracę w Kamerunie ks. W. Turowski,
organizator Kongresu Misyjnego w Poznaniu przed wojną, ks. Szumiński, apostoł
polskich terenów wschodnich. Te i inne elementy sprawiały, że duch misyjny nigdy nie
zaginął wśród pallotynów polskich – jak mówił ks. J. Dąbrowski – prowincjał (Nikt nie
zapomniał ks. Adama Wiśniewskiego, pracującego od lat wśród trędowatych w
Indiach).
Pierwsza grupa miała tę świadomość autorytatywnego głoszenia Ewangelii w imieniu
Boga. Uczono się języka, by móc powierzoną Ewangelię przekazać innym (por. 1 Tes 2, 4).
3
Nie posłano ich, aby im służono, lecz, by oni służyli i dali swe życie za wielu (por. Mt 20,
28). Wiemy, że nie była to jakaś inicjatywa prywatna, lecz zaproszenie w imieniu Kościoła,
poprzez biskupów miejscowych i posłanie przez właściwych przełożonych. Taki ma
charakter Boży mandat głoszenia Ewangelii. Ta święta czynność będzie pochłaniać
większość czasu wszystkim misjonarzom! Dla ludu był to kairos, czas zbawienia: oto teraz
czas upragniony, oto teraz czas zbawienia (2 Kor 6, 2).
Celem tego głoszenia jest coś wspaniałego: dokonuje się to po to, by poganie stali
się ofiarą Bogu przyjemną, uświęcaną Duchem Świętym. Poganie mają nieść
sami siebie Bogu! Ewangelizowanie przez misjonarzy ma sprawić, że oni sami siebie niosą
Bogu w ofierze. Taki był sens, takie było posłanie, taka była świadomość.
Duch Święty jest sprawcą uświęcania. I taka jest idea przewodnia modlitwy
Eucharystycznej numer III. Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie...W
posłaniu drugiej grupy będzie mowa: Duchem Świętym napełnieni. Celem
powszechnego kapłaństwa wiernych jest składanie duchowych ofiar przyjemnych Bogu
(por. 1P 2,5). Jak mówią egzegeci: Duch Święty wcześniej niż w chrzcie zaczyna swoje
działanie uświęcające i po chrzcie je kontynuuje. Samo głoszenie Ewangelii sprawia, że
Duch Święty działa w sercach słuchaczy i zaczyna dokonywać przemiany (por. R. Baulès,
L’Evangile Puissance de Dieu, Paris 1968, s.303). To wszystko leży w gestii Ducha
Świętego – tak mówił J. Loew. O ofierze w sensie chrześcijańskim mówił też J. Ratzinger:
Idzie o to, żebyśmy całkowicie przyjmowali i pozwolili Mu się całkowicie wziąć.
Pozwolić Bogu, by w nas działał – to jest chrześcijańska ofiara (J. Ratzinger,
Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 1970, s. 232).
Cała ufność nowoczesnych apostołów musi spoczywać w Duchu Świętym, który czyni z
nich swoje narzędzia do realizacji powierzonej im misji(…). Misjonarz musi mieć
świadomość, że cokolwiek robi, to nie on tylko, jako człowiek, – ale On, Duch Święty,
całym dziełem misyjnym kieruje (Ks. mgr Aleksander Bajger, Duch Święty a
ewangelizacja, „Nasza Rodzina”, 9(348), Septembre 1973, s.20-21).
Powiązanie głoszenia Ewangelii ze sprawowaniem Eucharystii było czymś istotnym w
realizacji powołania misyjnego. Sprawa weryfikowania mocy i skuteczności ewangelizacji
poprzez polskich misjonarzy nie jest nowa. Jest rzeczą jasną, o czym Sobór przypomniał,
że Eucharystia jest źródłem i szczytem całej ewangelizacji (DK 5). Eucharystia
nadaje ewangelizacji dynamizm. Eucharystia ewangelizuje i obwieszcza zbawienie świata.
Pożegnania misjonarzy w Ołtarzewie, Warszawie, Paryżu były wkorzenione w Msze św.!
Misjonarze zawsze w centrum stawiali Eucharystię, ale z drugiej strony nie
zapominali o posłudze miłości, służbie charytatywnej – ukochanie biednych było ich
cechą wyjątkową! Eucharystia jest również pokarmem ubogich. Posługa na rzecz ubogich
to hołd złożony Bogu. Nigdzie, tak jak w Rwandzie, misjonarze nie dotknęli ubogich
rzeczywiście. Maryja uczyła ich pewności, że Bóg wywyższa ubogich. Chrystus
przypominał, że ogołocił się i przyjął postać sługi (por. Flp 2,5-11). Misjonarze nie
ograniczali się do głoszenia Miłości, oni ją praktykowali. Diakonia nie była jakimś
4
marginesem ich działalności, ale ich zintegrowaną tożsamością! Ona doprowadzała do
serca Boga najbardziej zapomnianych, opuszczonych, tworzyła nowe braterstwo oparte na
miłości żywej. Misjonarze szli do ludzi jako pasterze, by uobecniać Chrystusa, by
przekazywać ludowi prawdziwą miłość. Nasi misjonarze odgadywali Chrystusa w
twarzach upokorzonych, biednych ludzi, a przy tym umęczonych długą drogą – On
promieniował z ich twarzy! Nie było to ułudną filantropią, zamianą ewangelizacji na rzecz
pracy dla ubogich. Miłość nie mierzy się dziełami, ale dzieła miłością! – jak ktoś
zauważył przede mną! Solidarność miłości braterskiej znana była wśród wszystkich
mieszkańców Rwandy: Umutima mwiza : dobre serce pallotyna-Polaka – tak powszechnie
oceniali nas, Polaków.
Trudno jest w posługiwaniu misyjnym rozdzielać jedno od drugiego – Eucharystię od
gestów miłości, słowo od sakramentów. Jest to syntetyczna całość. Jest rzeczą jasną, że
skuteczność słowa jawi się bardziej w sakramencie. To scalenie dokonuje się w Liturgii.
Nasi misjonarze zawsze widzieli miejsce sakramentów w centrum ewangelizacji.
Przygotowanie katechetyczne, którego w wydaniu katechumenatu dorosłych uczono
się w Afryce, było dojrzewaniem powołania misyjnego, prowadziło do pogłębienia
osobowego aspektu wiary i miłości. Misjonarze mieli wielką intuicję, byli przekonani, że
skoro Bóg spotyka ludzi poprzez swój zaproponowany sposób w Chrystusie, potem w
słowie i sakramentach – wiedzieli, że ich słowa w homiliach, katechezach, były Jemu
podporządkowane. Ich wiara dojrzewała do mistycznej pełni i to dzięki pobytowi na
misjach!
Pełnia przepowiadania polega zawsze na budowaniu Kościoła, który nie istnieje bez
tego ducha, jakim jest życie sakramentalne, w boskiej Eucharystii osiągając szczyt (por.
EN 28).
Budowa wspólnoty chrześcijan w Afryce, do jakiej zostali posłani nasi misjonarze,
była już uformowana w swych strukturach. Podobnie pierwszej karawany nie stanowili
neoprezbyterzy (za wyjątkiem ks. Domańskiego!). Byli to ludzie o doświadczeniu
duszpasterskim zdobytym w Polsce, ludzie o przeobrażeniu już soborowym. Podobnie
Rwanda w tym czasie miała już swą chrześcijańską strukturę kościelną (Misja
prowadzona przez Ojców Białych w Rwandzie rozpoczęła się w 1900 roku!).
Wspólnoty inamy (nazwy wspólnot podstawowych w Rwandzie) miały swój cel. Tak go
określa Evangelii nuntiandi: przez życie modlitwy, słuchanie słowa i nauki Apostołów,
wykonywanie miłości braterskiej, łamanie chleba stać się świadectwem, wzbudzić
podziw, rodzić nawrócenie, stawać się przepowiadaniem i obwieszczeniem Ewangelii
(EN 15).
Paweł VI nauczał, że ci, którzy szczerym sercem przyjmują Dobra Nowinę, mocą tejże
Nowiny oraz wspólnej wiary, gromadzą się w imię Jezusa Chrystusa, ażeby razem
szukać Królestwa Bożego, budować je i wprowadzać je do swego życia. I tak tworzą
wspólnotę, która z kolei staje się głosicielką Ewangelii (EN 13).
5
Dzieło ewangelizacji miało miejsce wtedy, gdy wypełniano wszystko, co było w ludzkich
możliwościach misjonarzy i kiedy łaska Boża dopełniała wszystko, co było zgodne z
zamiarem i zamysłem Boga samego (por. EN 68).
Innym ważnym elementem w tym czasie było ogłoszenie Roku Świętego. Paweł VI
ogłosił rozpoczęcie Roku Świętego 10 czerwca, w dzień Zesłania Ducha
Świętego, a swą pełnię miał on mieć w Roku Jubileuszowym 1975. Bóg okazał
wielkie miłosierdzie w osobie Jezusa Chrystusa, pragnąc wszystko pojednać przez Niego
ze sobą (por. Kol 1,20). Pojednanie z Bogiem, zjednoczenie z Chrystusem przez żywą
wiarę miało się stać dobrem każdego wierzącego. Ma się ono dokonać mocą Ducha
Świętego(…).Prowadzeni światłem i mocą Ducha Świętego mamy osiągnąć nasze
pojednanie w Chrystusie, jednocząc nasze życie z Jego życiem (Bp. W. Rubin, Rok
Święty, „Nasza Rodzina”, 11(350), Novembre 1973, s. 16). Biskup W. Rubin zwracał
uwagę, że pełna pokory i ufności modlitwa, sakrament pokuty i częsty rachunek
sumienia są nieodzownymi środkami do zdecydowanego odejścia od zła i nawrócenia
ku Chrystusowi (Ibidem, s. 17). Pojednanie z ludźmi zostało zadane całemu Kociołowi.
Czynna miłość chrześcijańska zwycięża świat mocą ujawniającej się dobroci, której
urok przyciąga do Chrystusa ludzi niewierzących i czyni nas wybranymi narzędziami
szczególnego nawiedzenia ich przez Boga (Ibidem). Owoc roku świętego zależy od
Maryi. Potrzebujemy Jej opieki i wstawiennictwa (…). Ona wstawia się za nami u
swego Boskiego Syna i uzyskuje u Niego cuda, które przekraczają naturalny bieg rzeczy
(Paweł VI, cytowany przez bpa W. Rubina, op.cit., s. 21). Przez ofiary podejmowane z
Chrystusem osiągniemy wewnętrzny pokój i radość i przyczynimy się do odnowy oblicza
ziemi.
PRZEKONANIE, ODWAGA I WYTRWAŁOŚĆ W GŁOSZENIU EWANGELII
(Gahamanyi).
Nie można Polakom odebrać głębokiej wiary. Zachwycają się nią wszyscy. Ważna jest też
odwaga. Dla naszych misjonarzy wzorem był Prymas Tysiąclecia, który wszystko postawił
na Maryję, wielki obrońca praw człowieka i narodu. Trwał on w doli i niedoli przy krzyżu,
Ewangelii i narodzie. Wielkim przykładem byli też synowie i córki polskiej ziemi, którzy
oddawali życie za braci, tak w czasach II wojny światowej, jak i w czasach
komunistycznych. Pallotyni mają swoich świętych (np. ks. Józef Stanek), ale w tych
czasach nie byli jeszcze wyniesieni na ołtarze. Wzorem był też ukochany przez Maryję,
prosty franciszkanin, Ojciec Kolbe.
Duchowość polska związana jest z narodowym temperamentem, z kulturą polską!
Dominująca rola uczuć w temperamencie narodowym jest cechą zachowania się ludzi
znad Wisły! Jeśli idzie o kulturę, to charakteryzuje nas szacunek do drugiego człowieka i
poczucie własnej godności i wolności – bez wojen religijnych! Pobożność nasza jest
obyczajowa: nawiedzenia, adoracje, Chrystus Frasobliwy, nabożeństwa, jak Gorzkie Żale,
Godzinki do Matki Boskiej mistyką Ojczyzny – oto pobieżne schematy, dość wybiorcze,
szczególnego posłannictwa narodu polskiego (por. E. Weron, Problem polskiej
duchowości,[ w:] „Życie wedle Ducha”, Pallottinum 1987, s.59-69).
6
Prymas Tysiąclecia, Stefan Kardynał Wyszyński, odegrał wielką rolę w życiu
pokolenia pierwszej karawany. Nie będę opisywał jasnej i zdecydowanej postawy Prymasa
ze słynnym non-possumus ani uwięzienia Prymasa. Zwrócę uwagę jedynie na elementy
duchowej odnowy, takie jak Wielka Nowenna, program wypracowany przez
uwięzionego kardynała, który nawiązywał do ślubów Jana Kazimierza – króla Polski(1656
r.). Kardynał był świadomy znaczenia słów Hansa Franka, który mówił: Kościół jest dla
umysłów polskich centralnym punktem zbornym, który promieniuje stale w milczeniu i
spełnia przez to funkcje jakoby wiecznego światła. Gdyby wszystkie światła dla Polski
zgasły, to wtedy zawsze jeszcze była Święta z Częstochowy i Kościół (Dziennik Hansa
Franka, red S. Piotrowski, Warszawa 1956, s. 147).
Program Ślubów Jasnogórskich, a zarazem Wielka Nowenna, wyznaczały budowę
Królestwa Bożego i królestwa Maryi. Szło o odbudowę moralną narodu i obronę wiary w
systemie komunistycznym. Patronką całej odnowy była Maryja-Bogurodzica. Droga
maryjna tego, który wszystko postawił na Maryję, była także drogą naszych misjonarzy!
Beatyfikacja Kolbego w 1971 roku stała się dla przygnębionego narodu znakiem i
drogowskazem. Wyniesiono na ołtarze szaleńca Niepokalanej, który wiedział, że za brata
trzeba oddać życie! Misjonarze czuli instynktownie, że Kolbe żył miłością bez granic! (por.
J. Bocheński, Wspomnienia, Philed 1994, s.104-105, O Niepokalanowie i o. Kolbe autor
umieścił wspomnienia z 1936 roku: Bracia dla Matki Bożej skalali z radością i zapałem
wszelka ofiarę. Ci ludzie żyją swoja religią – są gotowi dać dla niej wszystko, reasumuje
Bocheński). Kochali, jak On, Maryję i ubogie środki ewangelizacyjne, a zarazem stosowali
środki nowoczesne wykorzystywane także przez Maksymiliana. To on będzie patronem
drukarni pallotyńskiej w Rwandzie! Wyśmiewany za życia jako marzyciel staje się dla nas
w Rwandzie opiekunem nowoczesnej ewangelizacji!
OPATRZNOŚĆ NAKAZUJE NA SERIO TRAKTOWAĆ WAM MISYJNE
MOŻLIWOŚCI (Perraudin)
Może brakowało misjonarzom uformowanym, jako homo sovieticus docenienia struktur
społecznych, socjalnego wymiaru chrześcijaństwa? To też było naszym wspólnym
brakiem tamtych czasów – państwa opiekuńczego!
Jako pallotyni misjonarze mieli swą cechę charakterystyczną: znak miłości! Dla
Pallottiego Bóg był miłością nieskończoną i miłosierdziem nieskończonym!
Głosić miłość nieskończenie miłosierną tak, by wzbudzić u ludu słuchającego
miłość do Chrystusa! – w tym jednym zdaniu można streścić ideę 10 osobowej grupy
misjonarzy z charakterami tak różnorodnymi, ale, jak tu i tam wspomniałem, pogodę
ducha i łagodność serca u naszych pallotynów z pierwszej karawany można było
doskonale zauważyć. Dzieł, jakich dokonali w Rwandzie, miarą miłości mierzyć nam
wypada! Jest to ogrom, tak w zakresie ewangelizacji, której zręby zostały naszkicowane,
jak i w sferze ludzkiej, w dziele pomocy biednym.
7
Na wstępie powiem tylko, że ludobójstwo z 1994 roku przeżyli z tej karawany dwaj
misjonarze: ks. Jacenty Waligórski swe przemyślenia na ten temat zawarł w książce pod
tytułem To Ty, Emmo? Ksiądz Franciszek Kania boleśnie wspomina te wydarzenia w
swej książce, pod tytułem Rwanda wczoraj i dziś, Apostolicum 2003, s. 143-153.
Wracając do ogólnych cech ducha naszych starszych współbraci, wypada wspomnieć, że
odznaczali się oni trzema elementami duchowości pallotyńskiej, a mianowicie: kochali
Chrystusa, utożsamiając się z Nim jako Apostołem Ojca, po drugie centralnym punktem
zbornym wszyscy byli maryjni, po trzecie – byli zaangażowani w misję apostolską w
Rwandzie w sposób całkowity.
Chrystus jako modellum nostrum odbił się we wszystkich przejawach życia. Oni Go
znali, pokochali i naśladowali, każdy z nich we właściwy sobie sposób. Można
zaryzykować stwierdzenie, że nosili na swych barkach Chrystusa: „Świątka” z Tokarni, z
Góry Błogosławieństw ze Studziannej, Zapraszającego Zacheusza z Poznania, Modlącego
się nocami z Kęt; Śpiącego na łodzi z Żabna, czy Chrystusa będącego nieustannie w
drodze z Ciechocina. Znakiem widzialnym Chrystusa był profesyjny krzyż w pokoju
każdego z nich. Podobnie było wszędzie, gdzie mieszkali, na plebaniach urządzali małe
kaplice do modlitwy. Obecność Chrystusa Eucharystycznego była dla nich czymś
niezbędnym, tak dla wzrostu pobożności, jak i dla pogłębiania wiary na co dzień. Yezu
akuzwe! – było ich codziennym pozdrowieniem: Niech będzie pochwalony Jezus
(Chrystus).
Duch Maryjny jest jedną z cech naszych współbraci. Świadczy o tym zdjęcie
przedstawiające posłanie pierwszej karawany do Rwandy: Prymas Wyszyński, posyłając
pierwszą karawanę, wręcza jej na drogę ikonę. Przed tą ikoną dokonano zawierzenia
się Matce Bożej w dniu 8 września 1983 roku w Ruhango. Na szczególną uwagę
zasługują organizowane przez pierwszą karawanę w duchu łączności z Janem Pawłem
II w Roku Maryjnym 1987/88: nawiedzenia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po
domach rodzinnych w parafiach obsługiwanych przez naszych współbraci,
rozpowszechnianie różańca i kultu maryjnego z poszerzeniem o kult fatimski oraz próby
organizowania pielgrzymek.
Duch apostolski miał szczególny wydźwięk w zrywie apostolskim o wprost
wulkanicznej energii, tak na poziome zaangażowania się w struktury diecezji, jak i w
dzieła pallotyńskie. Niemal wszyscy proboszczowie stali się członkami rad kapłańskich,
czy konsultorami biskupów, a nawet niektórzy wikariuszami biskupimi.
Caritas Christi urget nos – staje się motorem wszelkich poczynań! Dla
zaktywizowania laikatu są budowane domy animacji apostolskie przy parafiach, gdzie
każdego tygodnia spotykają się w nich poszczególne grupy osób zaangażowanych w
sektory duszpasterskie, takie jak: katechiści, liturgiści, szefowie wiosek, odpowiedzialni za
Caritas, przedstawiciele ruchów takich jak np. Legion Maryi, nauczyciele, rodziny
katolickie itp. Tam, gdzie jest potrzeba, budowane są nowe kościoły parafialne i
pomocnicze, szkoły, sierocińce. Misjonarze stają się spowiednikami i ojcami duchownymi.
8
Pallotyni przywieźli ze sobą do Afryki głębokie przeświadczenie o roli laikatu
w Kościele. Treść tego przesłania czerpali z natchnień swojego założyciela, św.
Wincentego Pallottiego, a także z nauki Soboru Watykańskiego II, który przekonania
Pallottiego sformułował w dekretach Apostolicam auctositatem czy w konstytucjach
soborowych: w Lumen gentium albo w Gaudium et spes. Nikt ze współczesnych
Pallottiemu nie pojmował roli laikatu w Kościele. Pallotti był przekonany, ze Kościół
może wypełnić swe apostolskie powołanie jedynie w intymnej współpracy ludzi
świeckich z duchowieństwem (Ks. J. Sadzik, Św. Wincenty Pallotti, „Nasza Rodzina”,
1(268), Janvier 1967, s.20). Pallotti będzie inspirował pallotynów-misjonarzy do
bezgranicznego oddania się sprawom Bożym. Będą oni uczyć, że trzeba przekazywać Boże
życie tym, w których jest ono słabe, albo tym, którzy go jeszcze nie mają. Na tym polega
apostolstwo pallotyńskie. Przemówienie Pawła VI z Frascati, wygłoszone 1
września 1963 roku, przywiodło na pamięć drogą dla Pallottiego świadomość
laikatu, która wzbudza nowe energie we współpracy na niwie Pańskiej (por. Hołd Pawła
VI złożony W. Pallottiemu, [w:] Święty Wincenty Pallotti i jego dzieło, PallottinumApostolicum 2012, s.43). My, pallotyni, staliśmy się nośnikami tej tożsamości w Kościele.
Jest ona nieustannie naszą wizytówką!
Nasi misjonarze rozumieli teorie tamtych czasów, jak Cosecratio mundi, czyli
uświęcenie świata przez ludzi tkwiących w życiu świata. Proponowany przez
Pawła VI dialog ze światem nie był im obcy. Organizowane kongresy dla świeckich w
październiku (11-18) 1967 roku na temat: Udział ludzi świeckich w odnowieniu świata
(por. E. Szablewska, Notatnik kongresowy, „Nasza Rodzina”, 12(279), Décembre 1967,
s.8-9) przekonywały, że Kościół tkwi w samym sercu świata, by go ożywiać i
uświęcać(…) i w dziele tym laicy mają do odegrania rolę niezastąpioną.(Przesłanie
pierwszego Synodu Biskupów obradujących w Rzymie do uczestników światowego
Kongresu Apostolstwa świeckich, „Nasza Rodzina”, 12(279), Décembre 1967, s. 10). Takie
przeświadczenie wwieźli nasi misjonarze na kontynent afrykański. Dokumenty
Nadzwyczajnej Kapituły z 1968 roku są dowodem dojrzewania tej świadomości w
pallotyńskich szeregach. (por. „Dokumenty Nadzwyczajnej XII Kapituły Generalnej,
1968-69, maszynopis w bibliotece Ołtarzewskiej, s.150). Troska o powołania do
zgromadzenia pallotynów i pallotynek jest cechą niezmienną od samego początku pobytu
pallotynów w Rwandzie. Ich misyjność każe im iść i to właśnie pierwsza karawana otwiera
misje w pobliskim Kongo. Troska o Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego należy w
pierwszej kolejności do starszych (ks. Trypus), pierwsze powołania są z parafii, gdzie są
nasi współbracia (ks. Waligórski) i gdzie jest pierwszy mistrz nowicjatu (ks. Kazaniecki).
To oni pierwsi przetłumaczyli na kinyarwanda broszurkę o Pallottim.
Nie ma wątpliwości, że nasi współbracia byli zapoznani z teologiczną kulturą soborową, z
encyklikami Pawła VI, później stopniowo pojawiały się nowe pozycje, takie choćby jak
Marialis cultus (1974 r.), Evangelii Nuntiandi (1975 r.). Byli też zapoznani z terminami,
które w tamtych czasach były nowością, takimi jak: inkulturacja czy ewangelizacja itd.
Poza tym przywieźli już na kontynent afrykański zalążki kultu do Miłosierdzia Bożego, co
w Rwandzie, na owe czasy, było czymś zupełnie obcym. Jednak w Ołtarzewie były już
9
sympozja naukowe na temat Miłosierdzia Bożego (por. Ewangelia miłosierdzia,
Pallottinum, 1969, s.420). Dolina Miłosierdzia w Częstochowie przez cały czas żyła
miłością do Chrystusa Miłosiernego (por Ks. L. Balter, Kult Miłosierdzia Bożego na tle
kanonizacji s. Faustyny Kowalskiej, 30 kwietnia 2000,[ w:] Sacerdotalis Institutio,
Siedlce IV, 2000, nr 2, ss.81-102).
Program Roku Świętego, o którym pobieżnie wspomnieliśmy, odegrał też ważną rolę w
świadomości naszych misjonarzy. Formowani byli oni także w duchu papieża Jana XXIII
– człowieka, który żył Ewangelią! Dał światu wielki dar, dar wielkiej dobroci, życzliwości,
prostoty i miłości (por. Ks. R. Dzwonkowski, X rocznica śmierci Jana XXIII, „Nasza
Rodzina”, 7-8(346-348), Juillet-Août 1973, s. 16-17). Troska o przybliżenie człowiekowi
Boga stała się przyczyną zwołania soboru, a encykliki Mater et Magistra, Pacem in terris
wprowadzały Kościół na nowe drogi.
ZAKOŃCZENIE
Krótki pobyt we Francji pozwolił im odetchnąć wolnością! Spotkali naszych wielkich
pallotynów, takich jak: ks. Suwała, ks. Misiak, ks. Modzelewski, ks. Sadzik, ks. Tomański i
inni, ale również zetknęli się z wydawnictwem, gdzie powstały pierwsze w języku polskim
pozycje książkowe, wśród których wymienić należy: Dokumenty Soborowe(1967 r.),
Mszał Polski (1968 r.), serię Znaki czasu(1968-1996 r.), całą serię książek kardynała
Wyszyńskiego: „Wielka Nowenna”, „Uświęcenie pracy ludzkiej”, „List do moich
kapłanów”, „Ojcze nasz”,” Z gniazda orląt”, „W sercu stolicy”, itd.
Misjonarze odwiedzili ks. Bernarda Pawłowskiego na cmentarzu, byłego misjonarza z
Afryki Południowej. Złożyli wizytę w drukarni, naszych szkołach. O pobycie naszych
misjonarzy mówiono w pierwszą niedzielę lipca 1973 roku na Zjeździe katolickim w Osny
(por. Zjazd Katolicki w Osny, „ Nasza Rodzina” , 9(348), Septembre 1973, s. 16).
Duch Święty powołał naszych współbraci do bycia świadkami Chrystusa, uzdolnił ich do
ewangelizacji i zobowiązał , by poszli okazywać miłość chrześcijańską. Pozostała
tęsknota za męczeństwem!!!
Niezaprzeczalnym jest fakt, że o początkach misji pisali już ks. Sadzik, ks. Pałyga i
pierwszy uczestnik karawany, ks. F. Kania. Są już na ten temat doktoraty, jak ks.
Jasińskiego, ks. Mołdawskiego, czy ks. Jakackiego. Wielu misjonarzy przeszło też do
historii, jak ks. Małachwiejczuk, ks. Baran, ks. Pasiuk itd. Dziś, na ten okres trzeba
patrzeć z zupełnie innej perspektywy. Jeśli wziąłem kilka cytatów, fragmentów z
Evangelii nuntiandi, to tylko, dlatego, że ona jest niejako streszczeniem myśli
misjologicznej okresu posoborowego, a więc odnosi się do chwili, gdy nasi dotykali
Czarnego Lądu, a w następnych miesiącach biskupi będą o tych kwestiach debatować w
Rzymie. Evangelii nuntiandi będzie punktem wyjścia dla drugiej karawany.
______________________________________________________
10
Poza tekstem
W tym czasie sytuacja w Polsce dojrzewała do nowego przedwiośnia! Ja, w ubiegłe
wakacje 1972 roku, byłem w Rosji z bratem Dziczkiewiczem i w tym roku planowałem
także odwiedzać wspólnoty wierzących. Było to niezwykłe doświadczanie ducha misji!
Móc pojechać na misje, kiedy wiedziałem, że tam potrzebne jest serce kapłańskie do
roboty! Listy księdza Chudzińskiego z Urugwaju (Montevideo) przypominające, by nie
zapominać Wschodu były mi refrenem w każdy spokojny wieczór. Te przynaglenia z
Urugwaju spowodowały, że w testamencie przed wieczną profesją napisałem, by pallotyni
nie zapomnieli o „Wschodzie”! Innym faktem formującym naszą świadomość misyjną
były spotkania kleryckie w Pieniężnie, organizowane przez werbistów, szczególnie przez
Antoniego Koszorza svd! Miałem dwukrotną możliwość spotkania się z misjonarzami.
Najbardziej jednak zaważyło na moim życiu spotkanie z bratem Zenonem
Żebrowskim OFM. Jego postawa była dla mnie wzorem człowieka oddanego Bogu bez
reszty. Przekonałem się o wielkości tego człowieka, kiedy już w latach obecnego tysiąclecia
byłem w Japonii i zamieszkiwałem w siedzibie Konferencji Episkopatu Japonii. Teren ten
był związany z bratem Zenonem. On w tej dzielnicy, w której mieszkałem, najbardziej
pomagał biednym od czasu drugiej wojny światowej. Swym entuzjazmem misjologa, ks.
Feliks Zaplata svd, rozentuzjazmował nas podczas wykładów w Ołtarzewie. Informacje
ze świata misyjnego dochodziły też dzięki czasopismu Missio, którego prenumeratę
załatwił nam ks. Roman Dzwonkowski SAC – ówczesny rektor w Ołtarzewie.
Wspólnota Misyjna śledziła misyjne postępy naszych misjonarzy. Wtedy jeszcze
sekretarzem ds. misji był ks. Ramusiewicz SAC! Pod okiem kleryka Henryka Hosera
wspólnota misyjna nabierała swych rumieńców, tak pod względem formacyjnym, jak i
duchowym. Obozy wakacyjne w Bieszczadach z księdzem Henrykiem Kietlińskim
SAC uwrażliwiały nas na wymiar Stowarzyszenia. Spotkania z sekcją misjologii ATK
organizowane w Ołtarzewie pod okiem ks. Kowalaka svd, czy ks. Kurka omi
zaowocowały w swoim czasie. Moje powołanie misyjne zawdzięczam świętemu
męczennikowi, ojcu Maksymilianowi Kolbemu! W tym to okresie pojawili się w WSD
sekretarz generalny ds. misji Bange SAC z ks.Tadeuszem Tomasinskim SAC.
Jestem głęboko przekonany, że te misje były wymodlone. Modlitwa przygotowuje
ewangelizację. Wspólnota Misyjna a także wielu innych kleryków i braci, każdego dnia
w godzinie apelu, modlili się przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej.
Modlitwa i metodologia pracy wspólnoty misyjnej zagwarantowały przyszły sukces
misyjny w Rwandzie. Ponadto życzliwość profesorów, braci, sióstr, stworzyła wokół misji
bardzo przychylną atmosferę. Ks. Ekonom Antoni Pławny pomagał w wykończeniu
pomieszczenia dla Wspólnoty Misyjnej! Prefekt studiów, ks. Wiltod Zdaniewicz,
uskutecznił obecność ks. prof. Zapłaty. Nie można zapomnieć o ks. Alojzym
Orszuliku, który przywiózł do Ołtarzewa biskupa J. Ch.Gahamanyi, a potem
przywoził innych purpuratów z Czarnego Lądu, jak biskup B.Agré z Wybrzeża Kości
Słoniowej! Opatrzność Boża aranżowała swój plan! Chorzy ludzie ze szpitali organizowani
przez ks. Romana Szczygla SAC nieśli pomoc duchową. Później ks. Stanisław
Kuraciński SAC, jako sekretarz ds. misji, rozwinął duchowy szturm do nieba wśród
11
klasztorów kontemplacyjnych na terenie Polski. Częstochowa stała się naszą bazą
modlitewną dzięki Instytutowi Prymasowskiemu, a zmarła w tych dniach pani Maria
Okońska prosiła każdego więźnia o modlitwę w intencji naszych misji. Swym
modlitewnym wsparciem otoczyli nas nasi dobrodzieje. Dbał o to ks. Stanisław
Rudziński SAC. Nie można zapomnieć też o modlitwie naszych rodzin, naszych parafii i
przyjaciół rozsianych po całym świecie.
Styl i duch ówczesnego seminarium dawały nam bardzo wiele do myślenia. Pojawiło się
Concilium, potem zaś Communio. Organizowane były sympozja teologiczno-naukowe,
wymienić należy choćby publikację książki, takiej jak: Ewangelia miłosierdzia.
Zorganizowane zostały punkty ATK w Ołtarzewie, a więc troska o nasze akademickie
wykształcenie bardzo leżała na sercu naszym wychowawcom.W wakacje często odbywały
się w seminarium rekolekcje dla Unii Misyjnej kleru – takie spotkania z kapłanami
modlącymi się za misje budziły wiele radości. Jaka więc była nasza duchowość misyjna w
tym czasie? Czym żyliśmy jako świat akademicki w Ołtarzewie? Wspomniane otwarcie się
naszego seminarium na ducha misyjnego w ramach Konferencji Episkopatu czy w ramach
uczelni katolickich, jest dowodem wielkiego ducha naszych przełożonych tamtego okresu.
Czym Kościół wtedy żył? Czy tylko synodem z Ewangelii Nuntiandi z 1975 roku? Jeśli ta
adhortacja była standardowa, to była ona owocem Ad gentes po 10 letniej refleksji.
12

Podobne dokumenty