Danina apostołów radosnego usposobienia
Transkrypt
Danina apostołów radosnego usposobienia
Paryż, 7 czerwca 2013 roku Danina apostołów radosnego usposobienia Moim współbraciom, którzy mnie wyprzedzili na drodze misyjnej w Rwandzie! Pierwsza Karawana… Nie wystarcza, żeby lud chrześcijański był obecny i zorganizowany wśród jakiegoś narodu, i nie wystarcza, żeby spełniał apostolstwo dobrego przykładu. Jest on tak ustanowiony i na to obecny, aby współobywatelom niechrześcijanom, głosić Chrystusa słowem i czynem i pomagać im do pełnego przyjęcia Chrystusa (AG 15). WSTĘP Rok 1973 był czasem dość szczególnym w misyjnej działalności naszego seminarium. Od 3 lat działała już Wspólnota Misyjna – zespół zdecydowanie przeobrażony misyjnym duchem. Z niej będzie zestawiony trzon następnej karawany i ten fenomen będzie nasilał się z czasem, będzie otwierał nowe horyzonty misyjne. Tytuły rozdziałów zaczerpnięte zostały z listu arcybiskupa A. Perraudin oraz po wizycie w Polsce i wypowiedzi biskupa Jean Baptiste Gahamanyi wygłoszonej w auli synodalnej w 1974 roku (teksty zamieszczone w: „Misjonarze polscy piszą” i, „Nasza Rodzina 1977”, s.187-193). Apele biskupów z krajów misyjnych do Kościoła Polskiego, hierarchów, ludu z prośbą o misjonarzy są wprost natarczywe i w swej pokorze ujmujące… PRZYJZDŹCIE NAM Z POMOCĄ (Perraudin) W maju, dokładnie 14, 1972 roku biskup Jan Chrzciciel Gahamany odwiedził Polskę i pallotynów w Ołtarzewie. Jesienią 1972 roku udali się do Rwandy dwaj pallotyni, ks. Jan Pałyga – wiceprowincjał z Warszawy i ks. Zenon Modzelewski – superior z Paryża, którzy pojechali tam, by zbadać możliwości pracy misyjnej. Z biskupami ustalili przyjęcie dwóch terenów misyjnych położonych w diecezji Butare i archidiecezji Kigali. W Polsce zgłosiło się kilkunastu pallotynów gotowych podjąć pracę misyjną w Rwandzie. Dla pierwszej karawany urządzono kurs misyjno-językowy w Zakopanem (por. „Nasza Rodzina”, 4(343) April 1973, s. 4). Języka uczyła pani Maria Romanowska, profesor romanistyki w WSD w Ołtarzewie. Grupę tę stanowiło 10 misjonarzy: ks. M. Sobczyk, ks. St. Orlikowski, ks. St. Niewiarowski, ks. K. Trypus, ks. J. Dobski, ks. F. Kania, ks. J. Dąbrowski, ks. H. Kazaniecki, ks. J. Waligórski (por. Ks. Jacenty Waligórski, Ruanda czeka, „Nasza Rodzina”, 3(344), Mai 1973, s. 8-9). Później, 19 lipca, dołączył do nich ks. R. Domański w Rwandzie. (Pierwsza pisownia w różnych periodykach była Ruanda, a nie Rwanda. Należy przypomnieć, że 12 zgłoszonych wyjechało tylko 10). Pierwsza karawana została pożegnana w Ołtarzewie 13 maja 1973 roku. Jak powiedział ks. prowincjał Dąbrowski, wyjazd misjonarzy jest nawiązaniem do tradycji misyjnych Stowarzyszenia, jest również wyrazem żywej świadomości misyjnej, która nigdy nie wygasła, mimo niesprzyjających często warunków (...). Po południu odbyła się akademia w dolnym kościele z udziałem ponad 600 osób. 31 maja 1973 roku, w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego, misjonarze opuścili Polskę pociągiem z dworca 1 Gdańskiego… 1 czerwca w Paryżu witali ich ks. Z. Modzelewski, superior i ks. T. Tomasiński (por. Ks. A. Chelkowski, Ks. Marian Sobczyk, Ząbkowice Śląskie 2004, s.13). 3 czerwca w polskim kościele w Paryżu pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny odbyła się uroczystość pożegnania naszych misjonarzy. W tej uroczystości wzięli udział nasi współbracia z Regii Miłosierdzia Bożego, jak i Radca Generalny, ks. H. Kietliński z Rzymu i arcybiskup A. Perraudin z Kigali oraz ks. Wilhelm Bange, sekretarz generalny dla spraw misji SAC. Arcybiskup Perraudin zwrócił uwagę na jedyny warunek, który trzeba wypełnić, by praca okazała się skuteczną: to okazanie wielkiej miłości, miłości braterskiej misjonarzy między sobą i miłości dla ludu Ruandy, (por. S.B., Wyjazd pallotynów polskich do Rwandy, „Nasza Rodzina”, 7-8(346-357), Juillet-Août 1973, s.4-5 i s.13). To wspomnienie to jakby echa słów samego Pallottiego: Misje w krajach pogańskich mogą się rozwijać w sposób cudowny, jeżeli tylko misjonarze zachowają pokój, zgodę i jedność ducha, tak niezgoda i różnice poglądów niweczą rozwój misji, a przynajmniej bardzo go hamują (OOCC VII, 247). 8. czerwca rano misjonarze wylądowali w Kigali, stolicy kraju. Na lotnisku przywitał ich biskup Butare Gahamany i po obiedzie u arcybiskupa Perraudin pojechali do Butare. (por. Ks. Marian Sobczyk, Z polskich misji pallotyńskich, „Nasza Rodzina”, 9(348), Septembre 1973, s. 14-15 i 19). Była to nowa danina apostołów radosnego usposobienia dla Rwandy. Mamy zespół w składzie… (popatrz na zdjęciu). Wszyscy wyjeżdżali po przygotowaniu językowym w Zakopanem! Byliśmy wpatrzeni w tę karawanę ze zdumieniem! W sercu jawił się sentyment z zapytaniem: kiedy nastąpi mój wyjazd? W następnym roku, ks. prowincjał Józef Dąbrowski zwrócił się z zapytaniem do kleryków, czy są gotowi pojechać na misje. Przyjęto 7 zgłoszeń – była to druga karawana: ks. H. Hoser, ks. A. Myjak, ks. T. Bazan, ks. Z. Pawłowski, ks. J. Baran, ks. H. Pastuszka, ks. A. Pietrzyk. Przybyli oni do Rwandy w 1975 roku, podobnie, jak ks. I. Cieślak. Przed wyjazdem do Rwandy, zaledwie trzy miesiące wcześniej (w 1973 roku), współbracia wyjechali do Brazylii… Przypominam sobie, jak też bardzo mi utkwił w pamięci moment wyjazdu ks. Maślanki z nowicjatu z Ząbkowic! Pierwszymi misjonarzami udającymi się do Brazylii byli: ks. Cz. Zając, ks. J. Jędraszek i ks. T. Korbecki. 18 marca 1973 r. w Ołtarzewie pożegnała ich klerycka brać seminaryjna, nasi współbracia oraz ludzie świeccy. Oni też zatrzymali się w Paryżu i 4 kwietnia udali się do pracy duszpasterskiej do Brazylii. Do kraju przeznaczenia dojechali 5 kwietnia (por. Ks. Cz. Zając, Pierwsze dni polskich pallotynów w Brazylii, „Nasza Rodzina”, 6(345), Juin 1973, s.14-15). We Francji, 3 marca 1973 roku, zorganizowano Dzień refleksji na temat Misji. Program był następujący: o godzinie 8.30 Msza św. koncelebrowana, w której wzięło udział 9 księży; ks. Sadzik wygłosił homilię „Msza święta „pro propagatione fidei”; modlitwy wspólne za nasze Misje, później wspólne śniadanie i obrady, następnie trzy konferencje: 2 1. Ks. St. Suwała – Świadomość misyjna Kościoła i Stowarzyszenia (w oparciu o dekret o działalności misyjnej Kościoła i dokument XII Kapituły Nadzwyczajnej o Misjach); 2. Ks. Superior – O Rwandzie i o tym, jak prowincja polska przygotowuje się do objęcia misji w tym kraju; 3. Ks. Crisou (Krzyszczuk) – W jaki sposób możemy pomóc materialnie naszym misjonarzom? Po tych trzech konferencjach rozwinęła się żywa dyskusja o tym, w jaki sposób można pomóc misjom materialnie. W dyskusji wziął udział ks. Bogdan, który przyjechał tego dnia rano z Rzymu do Paryża i do Osny. Serię tych spotkań przeprowadzono dla wszystkich współbraci we Francji (por. St. Suwała, Dziennik). Jakie były wskazania misyjne na tamte dni? Trzeba powiedzieć, że od 20 do24 marca 1973 roku odbyło się w Rzymie spotkanie Rady Sekretariatu Synodu, na którym ustalono temat przyszłego synodu. Miała nim być Ewangelizacja współczesnego świata. Paweł VI na obrady synodu wybrał październik 1974 roku. Głoszenie Ewangelii znaczy tyle, co głoszenie Chrystusa w pełni Jego tajemnic – powie biskup W. Rubin, sekretarz Generalny Synodu (por. „Nasza Rodzina” 5(344), maj 1973 r., s. 16). Wśród ludzi, u których zgasł płomień wiary, ewangelizacja stara się go wzniecić, pobudza do nawrócenia (por. Ibidem, s. 17.). Udział w ewangelizacji zależy proporcjonalnie od otrzymanych od Ducha Świętego charyzmatów. Każdy z wiernych jest odpowiedzialny za ewangelizację – takie było nastawienie oficjalne Kościoła w tym czasie. DUCHOWNY JEST PIERWSZYM NARZĘDZIEM SAMEGO DUCHA ŚWIĘTEGO (Gahamanyi) Nie ma wątpliwości, że wszyscy szli z wielką nadzieją ewangelizacyjną, a była nią świadomość bycia sługami Chrystusa wobec pogan, sprawującymi świętą czynność głoszenia Ewangelii (por Rz 15,16). Ta postawa wynikała z przesłania Chrystusa: Idźcie na cały świat i nauczajcie (Mt 28,19). Przypominana też była sylwetka naszego Założyciela, który widział w dziele misyjnym doskonałe dzieło miłosierdzia (por OOCC III, 403-404). Pallotti dodaje: Współpracować dla krzewienia wiary jest najpewniejszym środkiem, aby otrzymać, i to w obfitości, Boże Miłosierdzie. (por OOCC III, 404-405). Napis na frontonie naszego seminarium przypominał w języku łacińskim tę prawdę: Euntes docete omnes gentes. A byli to: założyciel polskiej prowincji, ks. A. Majewski, przesiąknięty duchem misyjnym poprzez pracę w Kamerunie ks. W. Turowski, organizator Kongresu Misyjnego w Poznaniu przed wojną, ks. Szumiński, apostoł polskich terenów wschodnich. Te i inne elementy sprawiały, że duch misyjny nigdy nie zaginął wśród pallotynów polskich – jak mówił ks. J. Dąbrowski – prowincjał (Nikt nie zapomniał ks. Adama Wiśniewskiego, pracującego od lat wśród trędowatych w Indiach). Pierwsza grupa miała tę świadomość autorytatywnego głoszenia Ewangelii w imieniu Boga. Uczono się języka, by móc powierzoną Ewangelię przekazać innym (por. 1 Tes 2, 4). 3 Nie posłano ich, aby im służono, lecz, by oni służyli i dali swe życie za wielu (por. Mt 20, 28). Wiemy, że nie była to jakaś inicjatywa prywatna, lecz zaproszenie w imieniu Kościoła, poprzez biskupów miejscowych i posłanie przez właściwych przełożonych. Taki ma charakter Boży mandat głoszenia Ewangelii. Ta święta czynność będzie pochłaniać większość czasu wszystkim misjonarzom! Dla ludu był to kairos, czas zbawienia: oto teraz czas upragniony, oto teraz czas zbawienia (2 Kor 6, 2). Celem tego głoszenia jest coś wspaniałego: dokonuje się to po to, by poganie stali się ofiarą Bogu przyjemną, uświęcaną Duchem Świętym. Poganie mają nieść sami siebie Bogu! Ewangelizowanie przez misjonarzy ma sprawić, że oni sami siebie niosą Bogu w ofierze. Taki był sens, takie było posłanie, taka była świadomość. Duch Święty jest sprawcą uświęcania. I taka jest idea przewodnia modlitwy Eucharystycznej numer III. Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie...W posłaniu drugiej grupy będzie mowa: Duchem Świętym napełnieni. Celem powszechnego kapłaństwa wiernych jest składanie duchowych ofiar przyjemnych Bogu (por. 1P 2,5). Jak mówią egzegeci: Duch Święty wcześniej niż w chrzcie zaczyna swoje działanie uświęcające i po chrzcie je kontynuuje. Samo głoszenie Ewangelii sprawia, że Duch Święty działa w sercach słuchaczy i zaczyna dokonywać przemiany (por. R. Baulès, L’Evangile Puissance de Dieu, Paris 1968, s.303). To wszystko leży w gestii Ducha Świętego – tak mówił J. Loew. O ofierze w sensie chrześcijańskim mówił też J. Ratzinger: Idzie o to, żebyśmy całkowicie przyjmowali i pozwolili Mu się całkowicie wziąć. Pozwolić Bogu, by w nas działał – to jest chrześcijańska ofiara (J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 1970, s. 232). Cała ufność nowoczesnych apostołów musi spoczywać w Duchu Świętym, który czyni z nich swoje narzędzia do realizacji powierzonej im misji(…). Misjonarz musi mieć świadomość, że cokolwiek robi, to nie on tylko, jako człowiek, – ale On, Duch Święty, całym dziełem misyjnym kieruje (Ks. mgr Aleksander Bajger, Duch Święty a ewangelizacja, „Nasza Rodzina”, 9(348), Septembre 1973, s.20-21). Powiązanie głoszenia Ewangelii ze sprawowaniem Eucharystii było czymś istotnym w realizacji powołania misyjnego. Sprawa weryfikowania mocy i skuteczności ewangelizacji poprzez polskich misjonarzy nie jest nowa. Jest rzeczą jasną, o czym Sobór przypomniał, że Eucharystia jest źródłem i szczytem całej ewangelizacji (DK 5). Eucharystia nadaje ewangelizacji dynamizm. Eucharystia ewangelizuje i obwieszcza zbawienie świata. Pożegnania misjonarzy w Ołtarzewie, Warszawie, Paryżu były wkorzenione w Msze św.! Misjonarze zawsze w centrum stawiali Eucharystię, ale z drugiej strony nie zapominali o posłudze miłości, służbie charytatywnej – ukochanie biednych było ich cechą wyjątkową! Eucharystia jest również pokarmem ubogich. Posługa na rzecz ubogich to hołd złożony Bogu. Nigdzie, tak jak w Rwandzie, misjonarze nie dotknęli ubogich rzeczywiście. Maryja uczyła ich pewności, że Bóg wywyższa ubogich. Chrystus przypominał, że ogołocił się i przyjął postać sługi (por. Flp 2,5-11). Misjonarze nie ograniczali się do głoszenia Miłości, oni ją praktykowali. Diakonia nie była jakimś 4 marginesem ich działalności, ale ich zintegrowaną tożsamością! Ona doprowadzała do serca Boga najbardziej zapomnianych, opuszczonych, tworzyła nowe braterstwo oparte na miłości żywej. Misjonarze szli do ludzi jako pasterze, by uobecniać Chrystusa, by przekazywać ludowi prawdziwą miłość. Nasi misjonarze odgadywali Chrystusa w twarzach upokorzonych, biednych ludzi, a przy tym umęczonych długą drogą – On promieniował z ich twarzy! Nie było to ułudną filantropią, zamianą ewangelizacji na rzecz pracy dla ubogich. Miłość nie mierzy się dziełami, ale dzieła miłością! – jak ktoś zauważył przede mną! Solidarność miłości braterskiej znana była wśród wszystkich mieszkańców Rwandy: Umutima mwiza : dobre serce pallotyna-Polaka – tak powszechnie oceniali nas, Polaków. Trudno jest w posługiwaniu misyjnym rozdzielać jedno od drugiego – Eucharystię od gestów miłości, słowo od sakramentów. Jest to syntetyczna całość. Jest rzeczą jasną, że skuteczność słowa jawi się bardziej w sakramencie. To scalenie dokonuje się w Liturgii. Nasi misjonarze zawsze widzieli miejsce sakramentów w centrum ewangelizacji. Przygotowanie katechetyczne, którego w wydaniu katechumenatu dorosłych uczono się w Afryce, było dojrzewaniem powołania misyjnego, prowadziło do pogłębienia osobowego aspektu wiary i miłości. Misjonarze mieli wielką intuicję, byli przekonani, że skoro Bóg spotyka ludzi poprzez swój zaproponowany sposób w Chrystusie, potem w słowie i sakramentach – wiedzieli, że ich słowa w homiliach, katechezach, były Jemu podporządkowane. Ich wiara dojrzewała do mistycznej pełni i to dzięki pobytowi na misjach! Pełnia przepowiadania polega zawsze na budowaniu Kościoła, który nie istnieje bez tego ducha, jakim jest życie sakramentalne, w boskiej Eucharystii osiągając szczyt (por. EN 28). Budowa wspólnoty chrześcijan w Afryce, do jakiej zostali posłani nasi misjonarze, była już uformowana w swych strukturach. Podobnie pierwszej karawany nie stanowili neoprezbyterzy (za wyjątkiem ks. Domańskiego!). Byli to ludzie o doświadczeniu duszpasterskim zdobytym w Polsce, ludzie o przeobrażeniu już soborowym. Podobnie Rwanda w tym czasie miała już swą chrześcijańską strukturę kościelną (Misja prowadzona przez Ojców Białych w Rwandzie rozpoczęła się w 1900 roku!). Wspólnoty inamy (nazwy wspólnot podstawowych w Rwandzie) miały swój cel. Tak go określa Evangelii nuntiandi: przez życie modlitwy, słuchanie słowa i nauki Apostołów, wykonywanie miłości braterskiej, łamanie chleba stać się świadectwem, wzbudzić podziw, rodzić nawrócenie, stawać się przepowiadaniem i obwieszczeniem Ewangelii (EN 15). Paweł VI nauczał, że ci, którzy szczerym sercem przyjmują Dobra Nowinę, mocą tejże Nowiny oraz wspólnej wiary, gromadzą się w imię Jezusa Chrystusa, ażeby razem szukać Królestwa Bożego, budować je i wprowadzać je do swego życia. I tak tworzą wspólnotę, która z kolei staje się głosicielką Ewangelii (EN 13). 5 Dzieło ewangelizacji miało miejsce wtedy, gdy wypełniano wszystko, co było w ludzkich możliwościach misjonarzy i kiedy łaska Boża dopełniała wszystko, co było zgodne z zamiarem i zamysłem Boga samego (por. EN 68). Innym ważnym elementem w tym czasie było ogłoszenie Roku Świętego. Paweł VI ogłosił rozpoczęcie Roku Świętego 10 czerwca, w dzień Zesłania Ducha Świętego, a swą pełnię miał on mieć w Roku Jubileuszowym 1975. Bóg okazał wielkie miłosierdzie w osobie Jezusa Chrystusa, pragnąc wszystko pojednać przez Niego ze sobą (por. Kol 1,20). Pojednanie z Bogiem, zjednoczenie z Chrystusem przez żywą wiarę miało się stać dobrem każdego wierzącego. Ma się ono dokonać mocą Ducha Świętego(…).Prowadzeni światłem i mocą Ducha Świętego mamy osiągnąć nasze pojednanie w Chrystusie, jednocząc nasze życie z Jego życiem (Bp. W. Rubin, Rok Święty, „Nasza Rodzina”, 11(350), Novembre 1973, s. 16). Biskup W. Rubin zwracał uwagę, że pełna pokory i ufności modlitwa, sakrament pokuty i częsty rachunek sumienia są nieodzownymi środkami do zdecydowanego odejścia od zła i nawrócenia ku Chrystusowi (Ibidem, s. 17). Pojednanie z ludźmi zostało zadane całemu Kociołowi. Czynna miłość chrześcijańska zwycięża świat mocą ujawniającej się dobroci, której urok przyciąga do Chrystusa ludzi niewierzących i czyni nas wybranymi narzędziami szczególnego nawiedzenia ich przez Boga (Ibidem). Owoc roku świętego zależy od Maryi. Potrzebujemy Jej opieki i wstawiennictwa (…). Ona wstawia się za nami u swego Boskiego Syna i uzyskuje u Niego cuda, które przekraczają naturalny bieg rzeczy (Paweł VI, cytowany przez bpa W. Rubina, op.cit., s. 21). Przez ofiary podejmowane z Chrystusem osiągniemy wewnętrzny pokój i radość i przyczynimy się do odnowy oblicza ziemi. PRZEKONANIE, ODWAGA I WYTRWAŁOŚĆ W GŁOSZENIU EWANGELII (Gahamanyi). Nie można Polakom odebrać głębokiej wiary. Zachwycają się nią wszyscy. Ważna jest też odwaga. Dla naszych misjonarzy wzorem był Prymas Tysiąclecia, który wszystko postawił na Maryję, wielki obrońca praw człowieka i narodu. Trwał on w doli i niedoli przy krzyżu, Ewangelii i narodzie. Wielkim przykładem byli też synowie i córki polskiej ziemi, którzy oddawali życie za braci, tak w czasach II wojny światowej, jak i w czasach komunistycznych. Pallotyni mają swoich świętych (np. ks. Józef Stanek), ale w tych czasach nie byli jeszcze wyniesieni na ołtarze. Wzorem był też ukochany przez Maryję, prosty franciszkanin, Ojciec Kolbe. Duchowość polska związana jest z narodowym temperamentem, z kulturą polską! Dominująca rola uczuć w temperamencie narodowym jest cechą zachowania się ludzi znad Wisły! Jeśli idzie o kulturę, to charakteryzuje nas szacunek do drugiego człowieka i poczucie własnej godności i wolności – bez wojen religijnych! Pobożność nasza jest obyczajowa: nawiedzenia, adoracje, Chrystus Frasobliwy, nabożeństwa, jak Gorzkie Żale, Godzinki do Matki Boskiej mistyką Ojczyzny – oto pobieżne schematy, dość wybiorcze, szczególnego posłannictwa narodu polskiego (por. E. Weron, Problem polskiej duchowości,[ w:] „Życie wedle Ducha”, Pallottinum 1987, s.59-69). 6 Prymas Tysiąclecia, Stefan Kardynał Wyszyński, odegrał wielką rolę w życiu pokolenia pierwszej karawany. Nie będę opisywał jasnej i zdecydowanej postawy Prymasa ze słynnym non-possumus ani uwięzienia Prymasa. Zwrócę uwagę jedynie na elementy duchowej odnowy, takie jak Wielka Nowenna, program wypracowany przez uwięzionego kardynała, który nawiązywał do ślubów Jana Kazimierza – króla Polski(1656 r.). Kardynał był świadomy znaczenia słów Hansa Franka, który mówił: Kościół jest dla umysłów polskich centralnym punktem zbornym, który promieniuje stale w milczeniu i spełnia przez to funkcje jakoby wiecznego światła. Gdyby wszystkie światła dla Polski zgasły, to wtedy zawsze jeszcze była Święta z Częstochowy i Kościół (Dziennik Hansa Franka, red S. Piotrowski, Warszawa 1956, s. 147). Program Ślubów Jasnogórskich, a zarazem Wielka Nowenna, wyznaczały budowę Królestwa Bożego i królestwa Maryi. Szło o odbudowę moralną narodu i obronę wiary w systemie komunistycznym. Patronką całej odnowy była Maryja-Bogurodzica. Droga maryjna tego, który wszystko postawił na Maryję, była także drogą naszych misjonarzy! Beatyfikacja Kolbego w 1971 roku stała się dla przygnębionego narodu znakiem i drogowskazem. Wyniesiono na ołtarze szaleńca Niepokalanej, który wiedział, że za brata trzeba oddać życie! Misjonarze czuli instynktownie, że Kolbe żył miłością bez granic! (por. J. Bocheński, Wspomnienia, Philed 1994, s.104-105, O Niepokalanowie i o. Kolbe autor umieścił wspomnienia z 1936 roku: Bracia dla Matki Bożej skalali z radością i zapałem wszelka ofiarę. Ci ludzie żyją swoja religią – są gotowi dać dla niej wszystko, reasumuje Bocheński). Kochali, jak On, Maryję i ubogie środki ewangelizacyjne, a zarazem stosowali środki nowoczesne wykorzystywane także przez Maksymiliana. To on będzie patronem drukarni pallotyńskiej w Rwandzie! Wyśmiewany za życia jako marzyciel staje się dla nas w Rwandzie opiekunem nowoczesnej ewangelizacji! OPATRZNOŚĆ NAKAZUJE NA SERIO TRAKTOWAĆ WAM MISYJNE MOŻLIWOŚCI (Perraudin) Może brakowało misjonarzom uformowanym, jako homo sovieticus docenienia struktur społecznych, socjalnego wymiaru chrześcijaństwa? To też było naszym wspólnym brakiem tamtych czasów – państwa opiekuńczego! Jako pallotyni misjonarze mieli swą cechę charakterystyczną: znak miłości! Dla Pallottiego Bóg był miłością nieskończoną i miłosierdziem nieskończonym! Głosić miłość nieskończenie miłosierną tak, by wzbudzić u ludu słuchającego miłość do Chrystusa! – w tym jednym zdaniu można streścić ideę 10 osobowej grupy misjonarzy z charakterami tak różnorodnymi, ale, jak tu i tam wspomniałem, pogodę ducha i łagodność serca u naszych pallotynów z pierwszej karawany można było doskonale zauważyć. Dzieł, jakich dokonali w Rwandzie, miarą miłości mierzyć nam wypada! Jest to ogrom, tak w zakresie ewangelizacji, której zręby zostały naszkicowane, jak i w sferze ludzkiej, w dziele pomocy biednym. 7 Na wstępie powiem tylko, że ludobójstwo z 1994 roku przeżyli z tej karawany dwaj misjonarze: ks. Jacenty Waligórski swe przemyślenia na ten temat zawarł w książce pod tytułem To Ty, Emmo? Ksiądz Franciszek Kania boleśnie wspomina te wydarzenia w swej książce, pod tytułem Rwanda wczoraj i dziś, Apostolicum 2003, s. 143-153. Wracając do ogólnych cech ducha naszych starszych współbraci, wypada wspomnieć, że odznaczali się oni trzema elementami duchowości pallotyńskiej, a mianowicie: kochali Chrystusa, utożsamiając się z Nim jako Apostołem Ojca, po drugie centralnym punktem zbornym wszyscy byli maryjni, po trzecie – byli zaangażowani w misję apostolską w Rwandzie w sposób całkowity. Chrystus jako modellum nostrum odbił się we wszystkich przejawach życia. Oni Go znali, pokochali i naśladowali, każdy z nich we właściwy sobie sposób. Można zaryzykować stwierdzenie, że nosili na swych barkach Chrystusa: „Świątka” z Tokarni, z Góry Błogosławieństw ze Studziannej, Zapraszającego Zacheusza z Poznania, Modlącego się nocami z Kęt; Śpiącego na łodzi z Żabna, czy Chrystusa będącego nieustannie w drodze z Ciechocina. Znakiem widzialnym Chrystusa był profesyjny krzyż w pokoju każdego z nich. Podobnie było wszędzie, gdzie mieszkali, na plebaniach urządzali małe kaplice do modlitwy. Obecność Chrystusa Eucharystycznego była dla nich czymś niezbędnym, tak dla wzrostu pobożności, jak i dla pogłębiania wiary na co dzień. Yezu akuzwe! – było ich codziennym pozdrowieniem: Niech będzie pochwalony Jezus (Chrystus). Duch Maryjny jest jedną z cech naszych współbraci. Świadczy o tym zdjęcie przedstawiające posłanie pierwszej karawany do Rwandy: Prymas Wyszyński, posyłając pierwszą karawanę, wręcza jej na drogę ikonę. Przed tą ikoną dokonano zawierzenia się Matce Bożej w dniu 8 września 1983 roku w Ruhango. Na szczególną uwagę zasługują organizowane przez pierwszą karawanę w duchu łączności z Janem Pawłem II w Roku Maryjnym 1987/88: nawiedzenia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po domach rodzinnych w parafiach obsługiwanych przez naszych współbraci, rozpowszechnianie różańca i kultu maryjnego z poszerzeniem o kult fatimski oraz próby organizowania pielgrzymek. Duch apostolski miał szczególny wydźwięk w zrywie apostolskim o wprost wulkanicznej energii, tak na poziome zaangażowania się w struktury diecezji, jak i w dzieła pallotyńskie. Niemal wszyscy proboszczowie stali się członkami rad kapłańskich, czy konsultorami biskupów, a nawet niektórzy wikariuszami biskupimi. Caritas Christi urget nos – staje się motorem wszelkich poczynań! Dla zaktywizowania laikatu są budowane domy animacji apostolskie przy parafiach, gdzie każdego tygodnia spotykają się w nich poszczególne grupy osób zaangażowanych w sektory duszpasterskie, takie jak: katechiści, liturgiści, szefowie wiosek, odpowiedzialni za Caritas, przedstawiciele ruchów takich jak np. Legion Maryi, nauczyciele, rodziny katolickie itp. Tam, gdzie jest potrzeba, budowane są nowe kościoły parafialne i pomocnicze, szkoły, sierocińce. Misjonarze stają się spowiednikami i ojcami duchownymi. 8 Pallotyni przywieźli ze sobą do Afryki głębokie przeświadczenie o roli laikatu w Kościele. Treść tego przesłania czerpali z natchnień swojego założyciela, św. Wincentego Pallottiego, a także z nauki Soboru Watykańskiego II, który przekonania Pallottiego sformułował w dekretach Apostolicam auctositatem czy w konstytucjach soborowych: w Lumen gentium albo w Gaudium et spes. Nikt ze współczesnych Pallottiemu nie pojmował roli laikatu w Kościele. Pallotti był przekonany, ze Kościół może wypełnić swe apostolskie powołanie jedynie w intymnej współpracy ludzi świeckich z duchowieństwem (Ks. J. Sadzik, Św. Wincenty Pallotti, „Nasza Rodzina”, 1(268), Janvier 1967, s.20). Pallotti będzie inspirował pallotynów-misjonarzy do bezgranicznego oddania się sprawom Bożym. Będą oni uczyć, że trzeba przekazywać Boże życie tym, w których jest ono słabe, albo tym, którzy go jeszcze nie mają. Na tym polega apostolstwo pallotyńskie. Przemówienie Pawła VI z Frascati, wygłoszone 1 września 1963 roku, przywiodło na pamięć drogą dla Pallottiego świadomość laikatu, która wzbudza nowe energie we współpracy na niwie Pańskiej (por. Hołd Pawła VI złożony W. Pallottiemu, [w:] Święty Wincenty Pallotti i jego dzieło, PallottinumApostolicum 2012, s.43). My, pallotyni, staliśmy się nośnikami tej tożsamości w Kościele. Jest ona nieustannie naszą wizytówką! Nasi misjonarze rozumieli teorie tamtych czasów, jak Cosecratio mundi, czyli uświęcenie świata przez ludzi tkwiących w życiu świata. Proponowany przez Pawła VI dialog ze światem nie był im obcy. Organizowane kongresy dla świeckich w październiku (11-18) 1967 roku na temat: Udział ludzi świeckich w odnowieniu świata (por. E. Szablewska, Notatnik kongresowy, „Nasza Rodzina”, 12(279), Décembre 1967, s.8-9) przekonywały, że Kościół tkwi w samym sercu świata, by go ożywiać i uświęcać(…) i w dziele tym laicy mają do odegrania rolę niezastąpioną.(Przesłanie pierwszego Synodu Biskupów obradujących w Rzymie do uczestników światowego Kongresu Apostolstwa świeckich, „Nasza Rodzina”, 12(279), Décembre 1967, s. 10). Takie przeświadczenie wwieźli nasi misjonarze na kontynent afrykański. Dokumenty Nadzwyczajnej Kapituły z 1968 roku są dowodem dojrzewania tej świadomości w pallotyńskich szeregach. (por. „Dokumenty Nadzwyczajnej XII Kapituły Generalnej, 1968-69, maszynopis w bibliotece Ołtarzewskiej, s.150). Troska o powołania do zgromadzenia pallotynów i pallotynek jest cechą niezmienną od samego początku pobytu pallotynów w Rwandzie. Ich misyjność każe im iść i to właśnie pierwsza karawana otwiera misje w pobliskim Kongo. Troska o Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego należy w pierwszej kolejności do starszych (ks. Trypus), pierwsze powołania są z parafii, gdzie są nasi współbracia (ks. Waligórski) i gdzie jest pierwszy mistrz nowicjatu (ks. Kazaniecki). To oni pierwsi przetłumaczyli na kinyarwanda broszurkę o Pallottim. Nie ma wątpliwości, że nasi współbracia byli zapoznani z teologiczną kulturą soborową, z encyklikami Pawła VI, później stopniowo pojawiały się nowe pozycje, takie choćby jak Marialis cultus (1974 r.), Evangelii Nuntiandi (1975 r.). Byli też zapoznani z terminami, które w tamtych czasach były nowością, takimi jak: inkulturacja czy ewangelizacja itd. Poza tym przywieźli już na kontynent afrykański zalążki kultu do Miłosierdzia Bożego, co w Rwandzie, na owe czasy, było czymś zupełnie obcym. Jednak w Ołtarzewie były już 9 sympozja naukowe na temat Miłosierdzia Bożego (por. Ewangelia miłosierdzia, Pallottinum, 1969, s.420). Dolina Miłosierdzia w Częstochowie przez cały czas żyła miłością do Chrystusa Miłosiernego (por Ks. L. Balter, Kult Miłosierdzia Bożego na tle kanonizacji s. Faustyny Kowalskiej, 30 kwietnia 2000,[ w:] Sacerdotalis Institutio, Siedlce IV, 2000, nr 2, ss.81-102). Program Roku Świętego, o którym pobieżnie wspomnieliśmy, odegrał też ważną rolę w świadomości naszych misjonarzy. Formowani byli oni także w duchu papieża Jana XXIII – człowieka, który żył Ewangelią! Dał światu wielki dar, dar wielkiej dobroci, życzliwości, prostoty i miłości (por. Ks. R. Dzwonkowski, X rocznica śmierci Jana XXIII, „Nasza Rodzina”, 7-8(346-348), Juillet-Août 1973, s. 16-17). Troska o przybliżenie człowiekowi Boga stała się przyczyną zwołania soboru, a encykliki Mater et Magistra, Pacem in terris wprowadzały Kościół na nowe drogi. ZAKOŃCZENIE Krótki pobyt we Francji pozwolił im odetchnąć wolnością! Spotkali naszych wielkich pallotynów, takich jak: ks. Suwała, ks. Misiak, ks. Modzelewski, ks. Sadzik, ks. Tomański i inni, ale również zetknęli się z wydawnictwem, gdzie powstały pierwsze w języku polskim pozycje książkowe, wśród których wymienić należy: Dokumenty Soborowe(1967 r.), Mszał Polski (1968 r.), serię Znaki czasu(1968-1996 r.), całą serię książek kardynała Wyszyńskiego: „Wielka Nowenna”, „Uświęcenie pracy ludzkiej”, „List do moich kapłanów”, „Ojcze nasz”,” Z gniazda orląt”, „W sercu stolicy”, itd. Misjonarze odwiedzili ks. Bernarda Pawłowskiego na cmentarzu, byłego misjonarza z Afryki Południowej. Złożyli wizytę w drukarni, naszych szkołach. O pobycie naszych misjonarzy mówiono w pierwszą niedzielę lipca 1973 roku na Zjeździe katolickim w Osny (por. Zjazd Katolicki w Osny, „ Nasza Rodzina” , 9(348), Septembre 1973, s. 16). Duch Święty powołał naszych współbraci do bycia świadkami Chrystusa, uzdolnił ich do ewangelizacji i zobowiązał , by poszli okazywać miłość chrześcijańską. Pozostała tęsknota za męczeństwem!!! Niezaprzeczalnym jest fakt, że o początkach misji pisali już ks. Sadzik, ks. Pałyga i pierwszy uczestnik karawany, ks. F. Kania. Są już na ten temat doktoraty, jak ks. Jasińskiego, ks. Mołdawskiego, czy ks. Jakackiego. Wielu misjonarzy przeszło też do historii, jak ks. Małachwiejczuk, ks. Baran, ks. Pasiuk itd. Dziś, na ten okres trzeba patrzeć z zupełnie innej perspektywy. Jeśli wziąłem kilka cytatów, fragmentów z Evangelii nuntiandi, to tylko, dlatego, że ona jest niejako streszczeniem myśli misjologicznej okresu posoborowego, a więc odnosi się do chwili, gdy nasi dotykali Czarnego Lądu, a w następnych miesiącach biskupi będą o tych kwestiach debatować w Rzymie. Evangelii nuntiandi będzie punktem wyjścia dla drugiej karawany. ______________________________________________________ 10 Poza tekstem W tym czasie sytuacja w Polsce dojrzewała do nowego przedwiośnia! Ja, w ubiegłe wakacje 1972 roku, byłem w Rosji z bratem Dziczkiewiczem i w tym roku planowałem także odwiedzać wspólnoty wierzących. Było to niezwykłe doświadczanie ducha misji! Móc pojechać na misje, kiedy wiedziałem, że tam potrzebne jest serce kapłańskie do roboty! Listy księdza Chudzińskiego z Urugwaju (Montevideo) przypominające, by nie zapominać Wschodu były mi refrenem w każdy spokojny wieczór. Te przynaglenia z Urugwaju spowodowały, że w testamencie przed wieczną profesją napisałem, by pallotyni nie zapomnieli o „Wschodzie”! Innym faktem formującym naszą świadomość misyjną były spotkania kleryckie w Pieniężnie, organizowane przez werbistów, szczególnie przez Antoniego Koszorza svd! Miałem dwukrotną możliwość spotkania się z misjonarzami. Najbardziej jednak zaważyło na moim życiu spotkanie z bratem Zenonem Żebrowskim OFM. Jego postawa była dla mnie wzorem człowieka oddanego Bogu bez reszty. Przekonałem się o wielkości tego człowieka, kiedy już w latach obecnego tysiąclecia byłem w Japonii i zamieszkiwałem w siedzibie Konferencji Episkopatu Japonii. Teren ten był związany z bratem Zenonem. On w tej dzielnicy, w której mieszkałem, najbardziej pomagał biednym od czasu drugiej wojny światowej. Swym entuzjazmem misjologa, ks. Feliks Zaplata svd, rozentuzjazmował nas podczas wykładów w Ołtarzewie. Informacje ze świata misyjnego dochodziły też dzięki czasopismu Missio, którego prenumeratę załatwił nam ks. Roman Dzwonkowski SAC – ówczesny rektor w Ołtarzewie. Wspólnota Misyjna śledziła misyjne postępy naszych misjonarzy. Wtedy jeszcze sekretarzem ds. misji był ks. Ramusiewicz SAC! Pod okiem kleryka Henryka Hosera wspólnota misyjna nabierała swych rumieńców, tak pod względem formacyjnym, jak i duchowym. Obozy wakacyjne w Bieszczadach z księdzem Henrykiem Kietlińskim SAC uwrażliwiały nas na wymiar Stowarzyszenia. Spotkania z sekcją misjologii ATK organizowane w Ołtarzewie pod okiem ks. Kowalaka svd, czy ks. Kurka omi zaowocowały w swoim czasie. Moje powołanie misyjne zawdzięczam świętemu męczennikowi, ojcu Maksymilianowi Kolbemu! W tym to okresie pojawili się w WSD sekretarz generalny ds. misji Bange SAC z ks.Tadeuszem Tomasinskim SAC. Jestem głęboko przekonany, że te misje były wymodlone. Modlitwa przygotowuje ewangelizację. Wspólnota Misyjna a także wielu innych kleryków i braci, każdego dnia w godzinie apelu, modlili się przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Modlitwa i metodologia pracy wspólnoty misyjnej zagwarantowały przyszły sukces misyjny w Rwandzie. Ponadto życzliwość profesorów, braci, sióstr, stworzyła wokół misji bardzo przychylną atmosferę. Ks. Ekonom Antoni Pławny pomagał w wykończeniu pomieszczenia dla Wspólnoty Misyjnej! Prefekt studiów, ks. Wiltod Zdaniewicz, uskutecznił obecność ks. prof. Zapłaty. Nie można zapomnieć o ks. Alojzym Orszuliku, który przywiózł do Ołtarzewa biskupa J. Ch.Gahamanyi, a potem przywoził innych purpuratów z Czarnego Lądu, jak biskup B.Agré z Wybrzeża Kości Słoniowej! Opatrzność Boża aranżowała swój plan! Chorzy ludzie ze szpitali organizowani przez ks. Romana Szczygla SAC nieśli pomoc duchową. Później ks. Stanisław Kuraciński SAC, jako sekretarz ds. misji, rozwinął duchowy szturm do nieba wśród 11 klasztorów kontemplacyjnych na terenie Polski. Częstochowa stała się naszą bazą modlitewną dzięki Instytutowi Prymasowskiemu, a zmarła w tych dniach pani Maria Okońska prosiła każdego więźnia o modlitwę w intencji naszych misji. Swym modlitewnym wsparciem otoczyli nas nasi dobrodzieje. Dbał o to ks. Stanisław Rudziński SAC. Nie można zapomnieć też o modlitwie naszych rodzin, naszych parafii i przyjaciół rozsianych po całym świecie. Styl i duch ówczesnego seminarium dawały nam bardzo wiele do myślenia. Pojawiło się Concilium, potem zaś Communio. Organizowane były sympozja teologiczno-naukowe, wymienić należy choćby publikację książki, takiej jak: Ewangelia miłosierdzia. Zorganizowane zostały punkty ATK w Ołtarzewie, a więc troska o nasze akademickie wykształcenie bardzo leżała na sercu naszym wychowawcom.W wakacje często odbywały się w seminarium rekolekcje dla Unii Misyjnej kleru – takie spotkania z kapłanami modlącymi się za misje budziły wiele radości. Jaka więc była nasza duchowość misyjna w tym czasie? Czym żyliśmy jako świat akademicki w Ołtarzewie? Wspomniane otwarcie się naszego seminarium na ducha misyjnego w ramach Konferencji Episkopatu czy w ramach uczelni katolickich, jest dowodem wielkiego ducha naszych przełożonych tamtego okresu. Czym Kościół wtedy żył? Czy tylko synodem z Ewangelii Nuntiandi z 1975 roku? Jeśli ta adhortacja była standardowa, to była ona owocem Ad gentes po 10 letniej refleksji. 12