Sandacze wczesnego lata - Portal Muskie.Pl

Transkrypt

Sandacze wczesnego lata - Portal Muskie.Pl
Portal Muskie.Pl
Sandacze wczesnego lata
Autor: Jacek Jóźwiak
O sandaczach na początku sezonu. O wielotygodniowych przygotowaniach do sandaczowych wypraw.
Obyczaje tej ryby, rysunki poglądowe przedstawiające trasy żerowe sandaczy w rzece oraz ich
miejscówki przy przelanej ostrodze. Nocny spinning.
Do łowienia czerwcowych sandaczy przygotowuję się już w maju. Podczas polowania na szczupaki,
bolenie i klenie testuję otóż plon zimowego zbieractwa. Zimą kupowałem - jeszcze kilka lat temu - wielką
ilość woblerów, o których nie wiedziałem na ogół nic. Moja miłość do wielkich rzek pozwala mi na
przetestowanie zimowych nabytków w każdych warunkach. W przeciwieństwie do kolegów, czerwcowych
sandaczy szukam przede wszystkim na niezbyt głębokich, półtorametrowych płaniach w pobliżu brzegu.
Moim zdaniem, wiele sandaczy przeszukuje je bardzo starannie każdego wieczora. Liczą tam - nie bez
racji - na wyżerkę, w postaci kiełbi oraz rybek porwanych przez dość silny nurt. Żadne głębie, żadne
zastoiska, gdzie nawet nocą sandacz jest bardzo ostrożny i ma okazję przyjrzeć się starannie swoim
ofiarom - wówczas wystarczą mu nawet zmętniałe ślepia krótkowidza.
Tak więc, idealnym miejscem na sandacze jest, moim zdaniem, ten fragment rzeki, gdzie woda
przepływa dość szybko nad szerokim blatem o żwirowatym lub twardopiaszczystym wysłaniu dna.
Znakomicie jest, gdy za płanią, w odległości kilkudziesięciu metrów znajduje się przykosa lub rafa
kamienna, gdzie sandacze przebywają za dnia. Tak, tak - kolejna obserwacja z Wielkiej Rzeki
podpowiada mi, że sandacze wcale nie siedzą wielkimi gromadami w wyganowskich dołach, ale o wiele
bardziej lubią nurtowe cienie w pędzącej rzece, gdzie jest chłodniej, gdzie łatwiej oddychać i gdzie od
czasu do czasu prąd przyniesie jakąś zdezorientowaną rybkę.
Wybrane na sandacza woblery muszą charakteryzować się agresywną, acz dość wąską akcją. Dobrze
jest, gdy drobią - tak jak pięciocentymetrowe texy, pływające jugolki lub podłużne woblerki Gębskiegojuniora oraz wąskie sieki. Sandaczowe woblery muszą też znakomicie trzymać się wody i nie wykładać
się nawet w bardzo silnym nurcie. Pierwsze sandacze zaczepiają się na hakach już w maju. W
przypadku wcześniejszej wiosny i stosunkowo niskich stanów rzek - tak jak w tym roku, na przykład zdarzało mi się, że "przyławiałem" po kilkanaście zestresowanych dużych sandaczy. Rzecz jasna wracału
do wody. To sztuki, które wytarły się wcześniej i wyszły już w strefy późnowiosennego żerowania.
Technika łowienia czerwcowych sandaczy niczym się nie różni od majowego kleniowania na dużej rzece,
kiedy to największe kleniska bardzo chętnie stoją godzinami na opisanych płaniach. Mogę więc już w
maju przećwiczyć polowanie na sandacze, zaś w czerwcu na tym samym odcinku rzeki spodziewać się
brań wielkich ryb - zarówno kleniowych, jak i sandaczowych kabanów. Nie znaczy to jednak, że podczas
gonitwy za mętnookim eksperymenty wskazane
nie są. Jak najbardziej są...
Bardzo wiele razy miałem okazję zaobserwować na kanale żerańskim, jak w niesione prądem skupisko
przyduszonej drobnicy waliły bolenie, szczupaki a nawet sandacze - i to w samo południe. Skłoniło mnie
to do założenia na hak pływającej główki jigowej - dlaczego w Polsce nie można tego kupić???!!! - kilku
calowych ripperków naturalnej barwy. Zauważyłem, że przyduszone rybki dają się nieść wodzie
główkami do dołu - nawlokłem je więc za ogonki...
Wyobraźcie sobie, że na coś takiego udało mi się złowić kilka niezwykle trudnych do sprowokowania
kanałowych boleni, kilka sandaczy, a nawet wielkiego, blisko czterdziestocentymetrowego okonia.
Wystarczyło od czasu do czasu leciutko poruszyć szczytówką wędziska, by sztuczne rybki zafalowały,
zatrzepotały się i rzeczywiście przypominały skupisko porażonej upałem drobnicy.
Niestety, nie dało się do takich zestawów stosować wolframek, więc moja cud-przynęta została pożarta
przez drapieżniki. Straciłem w ten sposób wszystkie pięć pływających główek jigowych, które kupiłem u
Rafała Cisowskiego na Twardej. Teraz nie mogę się na nie natknąć, a robić je samemu... cóż, na to
jestem zbyt leniwy...
Dla wędkarzy rzecznych, dla łowiących na zalewach, a także tych, którzy duszę oddali tym nielicznym
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 11:49
Portal Muskie.Pl
jeziorom, w których populacja sandacza dominuje wśród drapieżców, mętnooki rabuś jest głównym
czerwcowym celem wypraw ze spinningiem. Z marzeniami o nim przezimowali i przetrwali wczesną
wiosnę, to z myślą o nim kupili nowe, często nieznane przynęty, podpatrzyli w telewizorze interesujące
techniki połowu... Idą więc w ruch nowe gumki - sięga się po oglądane w tele shopach przynęty banjo,
próbuje po raz kolejny flying lures, zakłada na koniec wędki mątewki Waazpa. I albo się "zaszczepi"
nową przynętą, albo powraca do sprawdzonych metod.
Sandacz po tarle nie przebiera specjalnie w ofiarach. Jeśli spinningista wie, gdzie go szukać, spotyka się
na ogół z wyjątkowymi okazami. Dwa są momenty w roku, kiedy o wielkoryba nietrudno - czerwiec
właśnie i późna jesień. Który okres przyjemniejszy jest i bardziej przyjazny wędkarzowi - nawet
zastanawiać się nie trzeba.
I jest jedna pora doby bardziej sandaczowa niż inne. Noc. Tam, gdzie rzeka zwalnia nieco, uspokaja się,
staje przyjazna dla drobnicy, można liczyć na nocnego sandacza.
Kolczasty olbrzym bowiem nie widzi najlepiej, w trakcie polowań korzysta z zasady z impulsów
wysyłanych przez linię naboczną. Na spokojniejszych odcinkach rzek, w jej zatoczkach i cofkach
gromadzą się nocą stada uklejek, jelce, płociowa młodzież, wychodzące ku powierzchni kiełbie, bardzo w
nocy ruchliwe jazgarze. Stanowią sandaczowy raj. Także dlatego, że kolczasty olbrzym jako drugi ze
zmysłów wykorzystuje podczas żerowania węch. Drobnica, przysypiając nawet, jest w ciągłym ruchu.
Emituje przy tym drgania hydroakustyczne, wydala, a więc wydziela zapachy, na dodatek w świetle
gwiazd czy księżyca można zauważyć skrzenie się boków, ruch płetw, ogona, tułowia.
W opisanych warunkach ofiary sandaczowych watah są łatwe do wywęszenia, wyczucia, a w końcowej
fazie ataku także do wypatrzenia na jaśniejszym tle nieba.
Na temat spinningowania w nocy krążą wciąż przeróżne opinie. Nadal pokutuje opinia, że jest to metoda
połowu przynosząca dobre efekty wyłącznie w dzień. Jednak ci, którzy w dobrych okolicznościach
spróbowali łowić na spinning w nocy, szczególnie w pierwszych godzinach po zmroku, mogli stać się
wielbicielami nocnego machania wędką.
Nocne brodzenie wymusza na wędkarzu "pełną ergonomiczność". O ile w dzień można sobie pozwolić na
lekceważenie wygody i bezpieczeństwa, to nocne łowienie może zamienić się w udrękę, jeśli nie będzie
się miało komfortowego dostępu do każdego wędkarskiego akcesorium. Dobre okoliczności
wypracowywać należy więc w dzień. Nawet nie w ten poprzedzający nocne łowienie, nawet nie w ten nad
rzeką. Początek przygotowań do tego rodzaju spinningowania zaczyna się - jak większość nowych
rzeczy - od wizyty w sklepie. Nawet niekoniecznie w wędkarskim.
Znam, co prawda, wędkarzy, którzy mają kocie oczy i za żadne skarby nie zaświecą nad wodą latarką,
ale ja do takich nie należę. Związać węzeł klinczowy może bym i umiał, w świetle gwiazd daje się też
doprowadzić do ręki czy podbieraka rybę, a nawet ją podebrać, ale już uwolnienie jej z kotwic - tym
bardziej wyplątanie grotów z siatki - bywa zadaniem karkołomnym.
Noc zachęca zresztą do korzystania z kotwic bezzazdziorowych. I choć bardzo powoli przekonuję się do
tego rozwiązania, to przecież grot tkwiący we własnym palcu - w nocy, na zalanej opasce, po pas w
wodzie, kiedy ryby biorą - jest najlepszym nauczycielem wędkarskiej etyki.
Dwa są typy latarek godnych polecenia. Najlepsza jest ta zakładana na wędkarski łeb. Sporo jest już w
sprzedaży - niestety tylko w nielicznych sklepach - modeli latarek czołowych na opaskach, gumkach,
rozmaitych uprzężach. I właściwie każda jest dobra, jeśli tylko posiada możliwość regulacji natężenia
światła. Podczas nocnych połowów naprawdę niepotrzebny jest reflektor omiatający drugi brzeg Wisły.
Najlepsze jest mocno stłumione źródło światła pozwalające na wymianę przynęty, wykonanie węzła,
wyplątanie wabika z siatki podbieraka. Niestety, rzadko która latarka czołowa ma w komplecie potrzebne
wędkarzowi filtry.
Jeżeli już nie uda się kupić latarki noszonej na czole, to koniecznie zadbać trzeba o to, by wisiała ona
gdzieś na piersi. Pomoże w tym kamizelka zaopatrzona w różnego rodzaju kółka, uchwyty, karabińczyki i
zawieszki.
W sklepach z demobilem można znaleźć obecnie lampki będące na wyposażeniu amerykańskich marines na okrągłe baterie, tzw. łamane, w których reflektorek ustawiony jest prostopadle do korpusu. Niezłe są
też staromodne latarki na baterie płaskie, pod warunkiem, że mają paseczek lub specjalny druciany
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 11:49
Portal Muskie.Pl
kabłąk do zawieszania.
Nie tylko źródło światła jest problemem - komfort sięgania
po wyposażenie dotyczy wszystkich akcesoriów, a więc peana do uwalniania kotwic, noża, pudełek z
przynętami, pudełeczek z agrafkami, a także pstrągowego podbieraka, który powinien wisieć na
przywieszce na plecach kamizelki. Rzecz jasna, musi mieć gumę w rękojeści, tak aby "połączenie z
wędkarzem" było stałe.
Wszelkiego rodzaju breloczki, dopinki ze sznurkiem na sprężynie są w nocy niezwykle cenne. Wszyscy
wiemy, jak łatwo różne rzeczy wypadają nam z rąk. Szczególnie podczas wędkarskich emocji. A w nocy
ich odnalezienie bywa po prostu niemożliwe. Strata pudełka z woblerami wartymi niejednokrotnie
majątek - co zdarzyło mi się dwukrotnie - potrafi na kilka tygodni odebrać radość łowienia.
I jeszcze jedno. Nocny spinning w rzece to także brodzenie po dobrze rozpoznanych stanowiskach.
Konieczne są więc spodniobuty - odradzam jednak toporne gumiaki, które przy wywrotce spowodować
mogą nieszczęście. Najlepsze są śpiochy z cienkiego ortalionu, powleczonego od wewnętrznej strony
warstwą tworzywa - nie dlatego nawet, że są bardzo wygodne, lecz przez to, że mają sznurkowy
ściągach pozwalający zacisnąć spodniobuty na ciele, co zapobiega nabieraniu wody przy upadkach.
Noc na rzece, w której są sandacze - jeśli tylko miejsce ich nocnych żerowań już się zlokalizuje - może
spinningistę na kilka tygodni wyłączyć z innych form uprawiania tej metody. Jest to po prostu
fantastyczne. I ze słowikami w przybrzeżnych chaszczach...
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 11:49