Organizm żyw - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Organizm żyw - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Organizm życia nadprzyrodzonego chrześcijanina zakorzenia się w chrzcie
świętym. „W ochrzczonym pozostają jednak pewne doczesne konsekwencje
grzechu, takie jak cierpienie, choroba, śmierć czy nieodłączne od życia
ułomności, takie jak słabości charakteru, a także skłonność do grzechu,
którą Tradycja nazywa pożądliwością lub metaforycznie „zarzewiem grzechu”
(fomes peccati). „Pożądliwość jest nam pozostawiona dla walki, nie może ona
szkodzić tym, którzy nie dają jej przyzwolenia i mężnie opierają się jej z
pomocą łaski Jezusa Chrystusa. Właśnie dzięki temu «każdy otrzyma
nagrodę, kto będzie należycie walczył» (2 Tm 2, 5)” (KKK 1264). „Chrzest nie
tylko oczyszcza ze wszystkich grzechów, lecz także czyni neofitę „nowym
stworzeniem” (2 Kor 5, 17), przybranym synem Bożym, który stał się
„uczestnikiem Boskiej natury” (2 P 1, 4), członkiem Chrystusa, a z Nim
„współdziedzicem” (Rz 8, 17), świątynią Ducha Świętego” (KKK 1265).
„Najświętsza Trójca daje ochrzczonemu łaskę uświęcającą, łaskę
usprawiedliwienia, która: – uzdalnia go do wiary w Boga, do pokładania w
Nim nadziei i miłowania Go przez cnoty teologalne; – daje mu zdolność życia i
działania pod natchnieniem Ducha Świętego za pośrednictwem Jego darów; –
pozwala mu wzrastać w dobru przez cnoty moralne. W ten sposób cały
organizm życia nadprzyrodzonego chrześcijanina zakorzenia się w chrzcie
świętym” (KKK 1266).
+ Organizm żyjący nie może być zredukowany do materii. Teoria chaosu jest
wizją holistyczną, przewiduje przyszłość całościowo, aczkolwiek tylko w
określonym zarysie. Pozwala to stosować geometrię do modelowego
ujmowania fenomenów przyrody. Organizm żyjący nie jest, tak jak to było w
mechanicyzmie, zredukowany do nieruchomej materii, ale też nie można
mówić o absolutnej nieredukowalności żyjącego indywiduum do materii.
Organizm żyjący jest dynamicznym obłokiem, mającym w sobie moc
porządkowania chaotycznej materii, dlatego może być włączony w opisy
matematyczno-geometryczne, obowiązujące wobec całości Wszechświata.
Porządkowanie chaosu dobrze opisuje geometria fraktali, która skonstruował
Benoit Mandelbrot. Wykorzystał on dorobek takich matematyków, jak Koch,
Kantor, Peano, Hilbert, Sierpiński i wielu innych. Fraktale są obiektami
geometrycznymi zdolnymi „reprodukować się” samoczynnie, w coraz większej
skali, według prostej reguły. Procedura ta nie tworzy formy geometrii
zamkniętej, lecz bytowość permanentnie wzrastającą. W każdym momencie
rozwoju aktualna figura geometryczna jest całkowita, jednak na jej granicach
dokonuje się ciągle jej reprodukcja. Poszczególne elementy tej figury również
są figurami geometrycznymi całkowitymi. Ciągle też dokonuje się proces
wzrostu, na coraz większą skalę. Harmonia tego tworu jest porównywana do
harmonii układu monad, konstruowanych przez Leibniza. Model ten pasuje
do organizmów żywych, gdyż każda część organizmu żywego zawiera tę samą
informację podstawową, co całość. Każda komórka zawiera informację o
całości tego organizmu żyjącego /A. Gutberlet L.C., Vida personal y vida
biológica: continuidad o separación, „Alpha Omega”, VI, n. 1 (2003) 105-132,
s. 116.
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Organizm żyjący nie prezentuje siebie jako maszyny, lecz jako
indywiduum, które posiada siłę formatywną. Sprzeczności wewnętrzne
mechanicyzmu jeszcze bardziej niż Leibniz, zauważył E. Kant. Człowiek nie
potrafi poznać reprezentacji mechanistycznej bytów ożywionych, lecz poznaje
je ogólnie, w jednej niejasnej całości, której części nie są zrozumiałe poza
całościowym kontekstem. Organizm żyjący nie prezentuje siebie jako
maszyny, lecz jako indywiduum, które posiada siłę formatywną („bildende
Kfraft”), zdolną do organizowania materii /A. Gutberlet L.C., Vida personal y
vida biológica: continuidad o separación, „Alpha Omega”, VI, n. 1 (2003) 105132, s. 109/. Kant zredukował ideę żyjącego do aprioryzmu myśli.
Krytykował on mechanistyczny obraz świata od podstaw, wyrażając opinię,
że taki świat nie mógłby istnieć. Kartezjański podział świata na res cogitans i
res extensa został zredukowany tylko do jednego wymiaru. Według Kanta
istnieje tylko ludzka myśl. Świat poza myślą nie istnieje, a przynajmniej w
żaden sposób nie może być poznany. Przeciwstawny pogląd wyrażali
iluminiści francuscy (La Mettrie, D’Holbach, Helvetius, Cabanis) oraz
pozytywizm, ograniczając się tylko do mechanicyzmu materialistycznego.
Tymczasem idealizm niemiecki poszukiwał sposobu eksplorowania głębi
życia ducha. Wewnętrzność, immanencja ludzka jest traktowana w sposób
coraz bardziej boski. Człowiek traktowany jest jako Bóg. Ten typ myślenia
zwieńczył Hegel i jego duch absolutny. Świat i jego historia są tylko
wewnętrzną emanacją ducha, którego jedyną funkcją jest samopoznawanie
siebie jako własnego ducha. Świat zewnętrzny nie istnieje, istnieje tylko Bóg,
Absolut. Skoro tak, to człowiek poznający samego siebie jest tym Bogiem
/hinduizm/. Immanencja oznacza totalną autonomię, która w efekcie
wyklucza również komunię osób /Tamże, s. 110/. Trójca Święta byłaby tylko
pojęciem pozwalającym mówić o Bogu, który faktycznie jest tylko jedynym
podmiotem, jedną osobą (modalizm).
+ Organizm żywy bytów wszystkich. „Ponieważ pojedynczy człowiek jest
istotą zanurzoną we wszechogarniającą całość bytu, nie jest przeto w stanie
przyjąć wobec świata pozycji widza, opisującego rzeczywistość z
indywidualnego podmiotowego dystansu (jak to zakładano w strukturze
pojęciowej nowożytnego ideału nauki i w fizyce newtonowskiej. W strukturze
pojęciowej, będącej podstawą standardu romantycznego w niemieckiej
medycynie klinicznej pierwszej połowy XIX w. człowiek również sytuowany
był wewnątrz świata, który opisywał. Był jego pomniejszonym odbiciem (w
nawiązaniu do analogii makrokosmosu i mikrokosmosu). Była to idea o
starożytnym rodowodzie, nadająca teoriom i doktrynom niemieckiej
medycyny romantycznej swoiste piętno […]. Idea ta sprzyjała formułowaniu
doktryn medycznych, których w innych krajach europejskich nie uznawano
za racjonalne, zarzucano im bowiem brak odpowiedniego dystansu badacza
do własnego przedmiotu badań. Inspiracje światopoglądowe wywarły
poważny wpływ na strukturę pojęciową programu reform niemieckiej
medycyny z lat 1797-1848. Tworzący w jego obrębie lekarze zmierzali
bowiem do uzgodnienia formułowanych przez siebie teorii i doktryn
medycznych z luteranizmem, traktując to jako jeden z podstawowych
postulatów, umożliwiających wpisanie medycyny w spójną strukturę wiedzy,
łączącą wątki metafizyczne i fizyczne. Z luterańską formacją umysłowo
związane było usiłowania reformatorskie niemieckich lekarzy, działających w
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
końcu XVIII i pierwszej połowie XIX w., którzy odrzucali koncepcje nauki
opisywaną przez ideał europejskiej nauki nowożytnej i zamierzali oprzeć
podejmowaną reformę teoretyczną niemieckiej medycyny akademickiej w
nawiązaniu do inspiracji wcześniejszych. Lekarze ci zmierzali do
wypracowania własnej sytuacji problemowej” /B. Płonka-Syroka, Niemiecka
medycyna romantyczna, wyd. 2, Warszawa 2007, s. 197.
+ Organizm żywy Człowieka Kosmicznego, pojęcie preromantyczne. „Pojęcie
„żywego organizmu” już u preromantycznego zarania oznaczało syntezę
natury i historii, toteż wcielone w mit Człowieka Kosmicznego posłużyło
dwudziestowiecznym neoromantykom do sformułowania biohistoriozoficznej
idei: mogła ona owocować antytotalitarnymi utopiami noosfery, mogła też
posłużyć za metaforę totalitarną. Hitler w Mein Kampf (księga II, rozdz. XI)
przeciwstawiał w czysto romantycznym języku „żywy organizm” ruchu
(narodowo-socjalistycznego)
„martwemu
mechanizmowi”
partii
biurokratycznych (por. H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, Warszawa 1993, t.
2, s. 89, przypis 56; przekład spowodował zamęt terminologiczny: chodzi
tutaj o „organizm”, a nie o „organizację”). Tak czy owak żywa organiczna
całość staje się entelechia tego, co jednostkowe, a więc niższe w hierarchii
emanacji. To, co jednostkowe, ma się zaś do tej całości jak potencja do aktu
– toteż Hitler zatytułował cytowany rozdział Organizacja i propaganda,
nadając obu pojęciom zgoła formotwórcze względem Volku znaczenie. Jak dla
Arystotelesa entelechią ciała okazywała się dusza, tak dla neoromantycznych
ideologów bardzo różnych orientacji organizacja stanowiła entelechię ludu.
Dla Sołowjowa już we wczesnych pismach „podmiot rozwoju historycznego
stanowi ludzkość – jako rzeczywisty, choć zbiorowy organizm”. Rychło jednak
organizm zbiorowy ustępuje miejsca integralnej całości, którą ma być
„człowiek wieczny”, czyli ludzkość: «Wszystkie elementy ludzkie tworzą
integralny [celnyj] – uniwersalny i indywidualny zarazem – organizm:
organizm wszechludzki. […] Dusza świata, czyli ludzkość idealna, zawiera w
sobie i wiąże wszystkie żywe istoty, czyli dusze» [cyt. za: W. Zieńkowskij,
Istorija russkoj filosofii, t. 2, cz. 1, Leningrad 1991, s. 53]. Nieco dalej, jak
podkreśla badacz, „organizm wszechludzki” zyskuje tytuł „wszechjednej
osoby [licznost’]”. Byt pojedynczej osoby natomiast, jak każe Sołowjow, „w
sferze transcendentnej nie jest indywidualny w sensie ziemskiego realnego
bytu”: «Tam, to znaczy w prawdzie, indywidualna osoba to tylko promień,
żywy i rzeczywisty, ale nie dający się oddzielić od jednego idealnego słońca –
wszechjednej istoty. Pojedyncza osoba to tylko indywidualizacja
wszechjedności, która jest nierozdzielnie obecna w każdej spośród swoich
indywidualizacji. […] Do środowiska społecznego i kosmicznego [wsiemirnoje]
powinniśmy się odnosić jako do rzeczywistości istoty»”/A. Pomorski,
Duchowy proletariusz. Przyczynek do dziejów lamarkizmu społecznego i
rosyjskiego komunizmu XIX-XX wieku (na marginesie antyutopii Andrieja
Płatonowa), Wydawnictwo Naukowe i Literackie, Warszawa 1996, s. 104.
+ Organizm żywy dostosowuje się do zmian środowiska. „Zmiany organizmu
zachodzące w procesie dostosowania do zmian środowiska, czyli cechy
nabyte, utrwalają się dziedzicznie. Wzbogaćmy to Credo lamarkizmu
biologicznego o wyobrażenie organizmu zbiorowego w postaci ekosystemu; o
szczególną interpretację tej organizmalnej całości systemu w postaci, po
pierwsze, koncepcji ontogenezy (zakładającej tendencję do ewolucji
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
jednokierunkowej organizmów w obrębie szczepu – na przykład do
cerebralizacji, czyli wzrostu rozmiarów, złożoności i bogactwa funkcji mózgu
– i jednakową zmienność osobnicza w owym szczepie, co unieważnia dobór
naturalny jako czynnik ewolucji) i, po drugie, bliskie tej koncepcji założenie
solidarności osobniczej – aż po „rozumną” – w ramach szczepu czy systemu
w walce ze środowiskiem zewnętrznym; a co za tym idzie – o utożsamienie
organizacji biologicznej i społecznej – o którego przesłanki najłatwiej w teorii
ewolucji mózgu i „rozumu”. (Nieszczęsny niedouczony mitoman, Trofim
Łysenko, stosował wszakże tę zasadę solidarności do młodych dębów,
którymi obsadzano w latach czterdziestych stepowe i półpustynne regiony
ZSRR)” /A. Pomorski, Duchowy proletariusz. Przyczynek do dziejów
lamarkizmu społecznego i rosyjskiego kosmizmu XIX-XX wieku (na marginesie
antyutopii Andrieja Płatonowa), Warszawa 1996, s. 19/. „Takiej syntezy
dokonuje właśnie ideologia, którą określamy mianem lamarkizmu
społecznego. Pojęcie to, które wyprowadzamy przez analogię, ale i w opozycji
do pojęcia darwinizmu społecznego, określa, jak się wydaje, zarówno istotne
cechy omawianej tu neoromantycznej wizji świata (interesującej nas w
aspekcie proletariackich ideologii masowych XX wieku i rosyjskiego mitu
rewolucji
cywilizacyjnej),
jak
i
krąg
świadomych
odwołań
„światopoglądowych” głosicieli tejże wizji w ich własnej epoce (Trzeba zresztą
podkreślić emanatyczną logikę ewolucjonizmu Lamarcka i analityczną –
Darwina; to różnica o zasadniczym znaczeniu dla dziejów wpływu tych
koncepcji na myśl społeczną). Do tradycji lamarkizmu społecznego w Rosji
należą nie tylko ideologiczne aberracje w rodzaju przenoszonej w okresie
stalinowskim na stosunki społeczne „genetyki miczurinowskiej”, ale też
szczególna utopia modernizacji, której elementy na płaszczyźnie
biocywilizacyjnej
współtworzyły
„światopoglądowe”
uprawomocnienie
rewolucji komunistycznej. Ta neoromantyczna utopia, bardzo silnie
zakorzeniona w myśli rosyjskiej, w wielu postaciach przeżyła jednak realny
komunizm” /Tamże, s. 20.
+ Organizm żywy jeden Chrystus z ludźmi tworzącymi Kościół. Fundament
eklezjologii stanowi trynitologia. Kościół jest „dziełem ad extra Trójcy
Świętej”. Kościół nie jest dziełem ludzi, lecz dziełem źródłowej mocy Ojca,
nieskończonej mądrości Syna Bożego i nieomylnej dobroci Ducha Świętego,
który spełnią swą rolę w początku i w rozwoju. Ojciec jest fundamentem
ostatecznym, Syn jest Głową, Duch Święty jest duszą ożywiająca. Bóg,
najwyższa inteligencja, jest najwspanialszym artystą, który tworzy Kościół
według swego zamysłu istniejącego w Bożej wieczności. Założenie Kościoła to
utworzenie nowej relacji ludzi z Bogiem i między sobą. Centralną rolę w
boskim odwiecznym projekcie spełnia Syn Boży. W nim jest możność
wcielenia, w nim więc jest zamysł materii, czasu i przestrzeni. Kościół Święty
założony został na fundamencie właściwości personalnych drugiej osoby
Bożej. Kościół znajduje się w Chrystusie, jest w Niego wszczepiony. Chrystus
przenika Kościół, który stworzył wypowiadając Słowo, czyli siebie samego.
Kościół tkwi w akcie stworzenia świata, istnieje przed światem w zamyśle
Boga /E. Pacho, La Iglesia, Sacramento de unidad, raíz de la espiritualidad
de Francisco Palau, „Teresianum” 39 (1988) fasc. 2, 275-303, s. 290/.
Dobroć-miłość Ducha Świętego zespala chrześcijan w jeden organizm, w
organiczną całość Ciała Chrystusa. On jest Tym, który daje początek: świata,
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Jezusa, Kościoła. Jest erupcją Bożej miłości, jest miłością uosobioną,
nieustannie wybuchająca, promieniującą. Franciszek Palau rozwija myśl, że
Kościół jest obrazem Trójcy Świętej. Każdy człowiek został stworzony na
obraz Boży, czyli na obraz Trójcy Świętej. Wielość Osób Bożych lepiej
odzwierciedla się w wielości osób ludzkich, niż w jednej tylko osobie ludzkiej.
Kościół jest obrazem Boga Trójjedynego bardziej niż pojedynczy człowiek.
Życie trynitarne polega na byciu komunią, na komunii bycia. Życie to
kontynuowane jest w Kościele. Absolutna doskonałość Osób Bożych sprawia,
że wystarczają trzy osoby dla wyrażenia pełni życia Boga jako komunii.
Człowiek jest tylko stworzeniem, dlatego trzeba wielu ludzi dla wyrażenia
misterium komunii boskiej, a i tak zawsze jest tylko jakieś przybliżanie się,
zawsze istotowo oddalone od Absolutu. W wymiarze ziemskim, w
rzeczywistości
stworzonej,
Kościół
jest
doskonałym,
pełnym
odzwierciedleniem życia Trójcy Świętej /Tamże, s. 291/. Analogicznie
konieczny jest dłuższy czas, aby w rzeczywistości czasoprzestrzennej życie
trynitarne mogło odzwierciedlić się w sposób jak najpełniejszy. Kościół został
założony wtedy, gdy nastała pełnia czasu. Należy to rozumieć personalnie.
Pełnia czasu nastąpiła wtedy, gdy pojawili się ludzie odpowiednio
przygotowani, kiedy pojawił się człowiek przygotowany w pełni. Tym
człowiekiem jest Maryja, Niepokalanie Poczęta. Pełnia czasu powinna być
rozumiana dwojako. Najpierw jako sytuacja sprzyjająca wcieleniu, a
następnie jako skutek wcielenia. Pełnia czasu pojawiła się jako skutek
wcielenia. Uosobieniem tej pełni jest Chrystus, On jest pełnią czasu,
przyjmuje czas w swoją osobę i tym samym przenika całą rozpiętość
czasoprzestrzennej zmienności. Chrystus jednoczy w swojej osobie boską
działalność stwórczą i zbawczą. Przemienia cały kosmos, stąd chrystologia
kosmiczna, kosmochrystologia. Dzięki temu ludzkość, poprzez Kościół,
powróciła do pierwotnej sytuacji, w której człowiek był panem kosmosu,
odpowiedzialnym za rozwój wszelkich stworzeń /Tamże, s. 292.
+ Organizm żywy jest czymś więcej, niż tylko zbiorem punktów. „Przez
długi okres uniwersalnym fundamentem matematyki wydawała się
teoria zbiorów. Twórca tej teorii, G. Cantor, rozumiał przez zbiór wielość
elementów, która da się pomyśleć jako jedność. Później, w wersji
zaksjomatyzowanej, pojęcie zbioru nabrało abstrakcyjnego charakteru o
takiej ogólności, że wszystko, z czym matematyka miała do czynienia,
czy może raczej należałoby powiedzieć – wszystko, z czym matematyka
chciała mieć do czynienia, było zbiorem. Wprawdzie pojęcie to
napotkało od razu na szereg niepokojących antynomii, wszelako
przewagi, jakie posiadało, były tak przygniatające, że matematycy
patrzyli na te usterki z pewną – rzec można – wyrozumiałością. Nawet
dzisiaj, kiedy teoria kategorii stanowi dlań pewną alternatywę, wielu
nadal nie chce się zgodzić na pozbawienie teorii mnogości jej
metodologicznego monopolu. Fundamentalna rola teorii zbiorów w
matematyce była silnie związana z panującym w przyrodoznawstwie
redukcjonizmem, nic więc dziwnego, że była adresatem podobnych
zastrzeżeń, z jakimi spotkał się redukcjonizm. Przypomnijmy je raz
jeszcze. Przede wszystkim nie wszystko w przyrodzie daje się potraktować
jako zbiór. Istnieją poważne wątpliwości, czy zbiór punktów jest
adekwatnym modelem dla kontinuów takich np., jak przestrzeń fizyczna
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
czy płynąca ciecz, nie mówiąc już o takich tworach, jak żywa komórka,
twarz ludzka czy utwór muzyczny. Po drugie, elementy zbioru są z
jednej strony różne, z drugiej zaś, ponieważ ani nie mają żadnej treści
wewnętrznej, ani nie różnią się położeniem w zbiorze, są, jak dwa
ziarnka piasku, całkowicie nierozróżnialne” /R. Molski, O filozoficznych
źródłach matematycznej teorii kategorii, w: Między matematyką a
przyrodoznawstwem, red. nauk. E. Piotrowska, D. Sobczyńska, Uniwersytet
im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydawnictwo Naukowe Instytutu
Filozofii, Poznań 1999, 61-82, s. 73.
+ Organizm żywy każdy stwarzany oddzielnie przez Boga. „Antropogeneza. 9°
Teorie k reacj on i sty cz n e – kreacja występuje jako fakt dla wiary i zarazem
jako teoria w teologii, i może być rozumiana tu jako bezpośrednia albo
pośrednia. Kreacjonizm bezpośredni – Bóg zaingerował w kosmogenezę
formalnie i osobno, na początku tworząc całą biosferę, następnie
kontynuując ją (według niektórych podtrzymując tylko gatunki, nie
jednostki), a wreszcie dziś stwarzając oddzielnie każdy jeden organizm żywy
(w konsekwencji i uśmiercając go). Przy tym jest to stworzenie ex nihilo sui
(wyprowadzenie z nicości rzeczy, której nie było), ale nie ex nihilo subiecti,
gdyż Stwórca posługuje się materią abiotyczną jako tworzywem dla
kreowania organizmów żywych” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka, t. 1,
Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 417/. Tak uczy ogół filozofów i
teologów katolickich od średniowiecza do chwili obecnej. Jednak wydaje się,
że jest to zła koncepcja samego Stwórcy – jako nieporadnego, ustawicznie
„zajętego” stwarzaniem, rozbitego na nieskończoną mnogość aktów
stwórczych, raczej pomijającego przyczyny wtórne, no i „odpowiedzialnego”
za ginięcie gatunków. Kreacjonizm pośredni – reprezentowany nieporównanie
rzadziej (A. Roldan, D. H. Sahnan, R. Zaniewski, E. Hugon, P. Teilhard de
Chardin, E. L. Mascall, C. Tresmontant, Th. Kuci, Cz. S. Bartnik, J. Bartnik)
uważa, że życie biologiczne jest skutkiem Przyczyny Transcendentnej, ale i
zarazem przyczyn drugich, czyli i całego materialnego, dziejącego się świata.
Bóg zaś stwarza wszystko, w tym i życie, jednym i tym samym, całościowym
Aktem. Stąd świat stworzony ma swoją wewnętrzną, ogólną i szczegółową
logikę i prawidłowość jawienia się w swej całości i w swych elementach, a
więc także życia i nieżycia, całej biosfery i każdego organizmu z osobna,
makrostruktur i mikrostruktur, zasad ogólnych i zdarzeń. Akt holistyczny
stworzenia implikuje w sobie każdy akt „mikrokreacji” bez niwelowania go,
ale i bez izolacji go od całości czy wynoszenia go ponad tę całość” /Tamże, s.
418.
+ Organizm żywy kieruje się celowością w wnętrzu swoim, która ma miejsce
między organami żywego organizmu; część uczonych. Argument teleologiczny
za istnieniem Boga jest jednym z argumentów św. Tomasza z Akwinu, które
znane są jako „pięć dróg”. „Argument teleologiczny – z celowości, z
sensownego kierowania rzeczami świata (ex gubernatione rerum). Wiele
naukowców, od Franciszka Bacona, odrzuca wszelką celowość w naturze i
samą kategorię celowości w nauce, wprowadzając zamiast celowości
„pozytywną skutkowość” (A. J. Czyżewski). Część uczonych przyjmuje
celowość tylko wewnątrzorganiczną, która ma miejsce między organami
żywego organizmu. Inni przyjmują celowość międzyorganiczną w całej
przyrodzie, np. obieg wody, syntonia między dziedzinami i prawidłościami
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przyrody lub fotosynteza, czyli proces przemiany energii świetlnej w energię
chemiczną w komórkach roślin zielonych, a także w komórkach bakterii
zawierających bakteriochlorofil, co służy tworzeniu podstaw pożywienia.
Najrzadziej dziś – wbrew prastarej tradycji – przyjmuje się pan-teleologię,
czyli celowość kosmiczną, zachodzącą w całości ciał niebieskich, różnego
rodzaju materii kosmicznych, konstrukcji przestworzy i układów elementów.
Negacja wszelkiej celowości zdaje się mieć swoje źródło w odrzucaniu
„rozumności bytu”, przeciwstawianiu się myśli klasycznej oraz w buncie
przeciwko myśli teistycznej. Faktycznie bowiem nie da się zanegować, że
celem i sensem całego dostępnego nam całego świata jest człowiek, jego
istota, życie i role do odegrania. Kiedyś mówiło się, że do czasów Odrodzenia
panowała antropocentryczna wizja świata, a od Renesansu nastąpiła
kosmocentryczna (G. Bruno), czyli, że człowiek został podporządkowany
światu materialnemu. Dziś jednak okazuje się, że i obecna wizja świata jest
jeszcze bardziej antropocentryczna. Fakt „człowieka jako Telosu” świata
zakłada nieodparcie, że całość świata jest złączona, harmonizowana i
kierowana jakąś Myślą, która ujmuje swoje cele przyszłe, jeszcze nie
istniejące (Gubernator Mundi) /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka katolicka, t. 1.
Lublin 1999, s. 108.
+ Organizm żywy Kosmos, Herder, idea na antypodach oświeceniowego
mechanicyzmu. „Do filozofii przyrody, na antypodach oświeceniowego
mechanicyzmu rozwijającej niegdyś Herderowską ideę Kosmosu jako żywego
organizmu, całości dynamicznej w procesie wiecznego stawania się i
poruszanej boską energią (jak „życie” – kategoria przeciwstawna „rozumowi”),
całości wpisującej się w Człowieka, który sam jest w nią wpisany – nawiązał
twórca neowitalizmu, uczeń Haeckla a przyjaciel z lat studiów
Wiernadskiego, Hans Driesch. Z romantycznej inspiracji wywiódł swoje
pojęcie organizmu jako całości pozostającej w dynamicznej równowadze,
powodowanej przez niematerialną, teleologiczną vis vitalis, którą za
Arystotelesem ochrzcił entelechią. Entelechia arystotelesowska przybiera
postać formy, której akt realizuje czystą potencjalność materii. Arystoteles
niezbyt pilnie stosował się do wprowadzonego przez siebie rozróżnienia
energii jako wyniku tego aktu – toteż oba pojęcia w filozofii średniowiecznej
oddawano tym samym wyrazem „akt” – niemniej jednak ów końcowy wynik
(telos = koniec i cel zarazem, jak angielskie end) narzucał samemu aktowi
perspektywę teleologiczną, w której entelechia nabierała charakteru celowej
przyczyny. Driesch, mając w tym względzie poprzednika w osobie Leibniza,
który materializował pojęcie entelechii, odnosząc je do swoich monad,
wprowadził tę kategorię do embriologii, uznając ją za właściwy tylko żywej
przyrodzie
czynnik
intensywnego
różnicowania
przestrzennego,
odpowiedzialny za selekcję potencjalnych dróg rozwoju części zarodka w
obrębie całości przyszłego organizmu. Z biegiem lat teleologiczny witalizm
Driescha coraz bliższy był wyobrażeń holizmu (w sensie teorii Smutsa) i
ewolucji emergentnej, a we wspólnym im wszystkim hierarchicznym
emanatyzmie antycypował koncepcję noosfery na równi z wywiedzionymi z
tychże natur filozoficznych źródeł – acz na innej płaszczyźnie formułowanymi
– pomysłami Sołowjowa. […] o romantycznych filozofach przyrody […] Wielka
tajemnica, którą ścigali na tylu rozmaitych drogach, była formuła zdolna
wyrazić jednocześnie rytm Całości i analogiczny rytm każdej z żyjących części
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
wszechświata” /A. Pomorski, Duchowy proletariusz. Przyczynek do dziejów
lamarkizmu społecznego i rosyjskiego komunizmu XIX-XX wieku (na
marginesie antyutopii Andrieja Płatonowa), Wydawnictwo Naukowe i
Literackie, Warszawa 1996, s. 103.
+ Organizm żywy kosmosu ciągle ewoluuje, którym jest Natura-Bóg, według
stoików. Klasyczna koncepcja grecka stosuje szczególnie dwa terminy dla
wyrażenia życia: zoe i bios. Zoe (zen) oznacza witalność fizyczną, ruch,
działanie, tworzenie bytu organicznego. Nie jest to „coś”, co może być
„shipostazowane”, aby dać początek mitowi, lecz informuje o sposobie bycia
bytem, oznacza bycie żywym, żyjącym. Nie jest to coś, co następnie może
przybrać określoną formę, lecz jakość charakteryzująca wszelkie byty żywe.
Termin ten oznacza również specyfikę istnienia człowieka jako bytu żyjącego.
Wskazuje w pewien sposób na cel, na stan niedokończony, nakierowany ku
przyszłej pełni. Konkretny stan zoe musi być jeszcze dodatkowo
charakteryzowany. Bios, w odróżnieniu od zoe, oznacza coś konkretnego,
formę, charakteryzująca indywidualną postać zoe. Różnice między tymi
terminami sięgają stoicyzmu. W Nowym Testamencie zoe oznacza również
nowe życie przyniesione przez Chrystusa, nową jakość życia, która może być
dana każdemu bytowi. Bios traci na znaczeniu, często posiada konotacje
pejoratywne. Stoicyzm, filozofia typowa dla epoki hellenistycznej, głosi
panteizm materialistyczny i dynamiczny, ciągłą ewolucję wielkiego żywego
organizmu, którym jest Natura-Bóg. Ewolucja zakończy się wielkim pożarem.
Wszystko jest zredukowane do ognia. Po wielkim pożarze następuje nowy
cykl, doskonałe powtórzenie (palingeneza). Człowiek jest konkretyzacją
Wszystkiego, figurą indywidualną wszechogarniającego Pneuma, w
określonym miejscu i czasie. Śmierć jest fenomenem naturalnym mieszania i
rozdzielania elementów, w ramach wielkiej harmonii, wielkiej racjonalności
Wszystkiego /Zañartu Sergio, El concepto de ΖΩΗ en Ignacio de Antioqia,
Publicaciones de la Universidád Pontificia Comillas, Ed. Eapsa, Madrid
1977, s. 44/.
+ Organizm żywy Model biochemiczny nie podaje pełnego opisu problematyki
istoty życia, same reakcje chemiczne nie decydują o życiu. „Fizyka i
kosmofizyka oraz metafizyka i teologia są to, w specyficznym w swojej logice
ujęciu Sedlaka, nie tyle dwa odrębne obszary ludzkich zainteresowań, ile
dwa sposoby dociekań prawdy, które niekoniecznie muszą się wykluczać. Nie
oznacza to, iż można między nimi postawić znak równości: fizyka to nie
teologia. Niemniej okazuje się, że każda z tych dziedzin prowadzić może do
poznania prawdy o Bogu i wszechświecie w sposób niewykluczający się
nawzajem. Odkrywanie dwóch wielkości nieskończonych: zarówno Kosmosu,
jak i Boga przynależy integralnie kondycji ludzkiej. Narzędziem, poprzez
które może dojść do zawiązania między nimi nici porozumienia, może stać się
właśnie bioelektronika” /K. Kosowska-Hańderek, Metafizyczna koncepcja
światła Włodzimierza Sedlaka (1911-1993), Wydawnictwo Uniwersytetu
Wrocławskiego, Wrocław 2003, s. 11/. „Bioelektronika jest to więc „nowy
kierunek w biologii sformułowany w 1967 roku, w którym reakcje chemiczne
i procesy elektroniczne w organicznych półprzewodnikach są związane
zależnościami kwantomechanicznymi. Wyrazem tego jest model posiadający
dwie komplementarne, czyli nierozdzielne i jednakowo ważne strony –
chemiczną i elektroniczną” (Ks. W. Sedlak, Teologia Światła, czyli sięganie
8
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Nieskończoności, Radom 1997, s. 161). Mowa jest więc o nowym
paradygmacie w biologii, poszerzonym – oprócz chemicznych – o fizykalne
aspekty organizmu. Zgodnie z Thomasem Kuhnem oraz Stefanem
Amsterdamskim (Por. Th.S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, przeł. H.
Ostrołęcka, Warszawa 1966; Th.S. Kuhn, Dwa bieguny: tradycja
nowatorstwo w badaniach naukowych, przeł. A. Amsterdamski, Warszawa
1985; S. Amsterdamski, Między historią a metodą, Warszawa 1983) Sedlak
wskazywał na rozmaitość ideału wiedzy i historyczność obowiązującego w
nauce modelu. […] Według Sedlaka model biochemiczny nie podaje pełnego
opisu problematyki istoty życia, same reakcje chemiczne nie decydują o
życiu. Ważne są bowiem jeszcze dodatkowo procesy elektroniczne zachodzące
w żywym organizmie. Stwierdza on, że życie jest światłem, fotonem, czyli
kwantem światła. W dodatku zauważa, że przyjęty przezeń model
bioelektroniczny nie został jeszcze całkowicie i wyczerpująco poznany i
opisany” /Tamże, s. 12.
+ Organizm żywy oddziałuje na otoczenie Psychotronika wyrosła na podłożu
parapsychologii zdecydowanie nie chce używać pojęcia okultyzm opisując
naukowe badania nad tzw. zjawiskami paranormalnymi. Samo pojęcie
okultyzm w kręgach współczesnych okultystów wydaje się być niemodne.
Psychotronika jako interdyscyplina naukowa powstała w 1973 roku na I
Międzynarodowym Kongresie Badań Psychotronicznych w Pradze. Bada ona
głównie
interakcje,
będące
wynikiem
oddziaływań
polowych
i
korpuskularnych, zachodzące między organizmami żywymi oraz między nimi
a otoczeniem J. Świtkowski, Okultyzm i magia w świetle parapsychologii,
Oficyna Wydawnicza Polczek, Lwów 1939 [reprint Kraków 1990], ss. 2 – 3;
obszernie na ten temat pisze L. E. Stefański – H. Komar, Od magii do
psychotroniki czyli ars magica, Wyd. Bellona, Warszawa 1996.
+ Organizm żywy posiada dynamiczna sieć relacji wewnętrznych nie dającą
się do końca opisać. Części realne bytu są korelatami spinanymi w jedno
przez sieć realnych relacji. W żywym organizmie korelaty i relacje są
dynamiczne i nie mogą być do końca określone i opisane. Wszelkie ruchy
przenikają cały organizm. Określone cechy mogą się zmieniać i różnorako
obejmować różne części. Mimo tych przemian konkretny byt jest ten sam,
identyczny, niezmienny w swej zmienności (lub zmienny w swej
niezmienności) bytowej, który jest stale relacyjnie tożsamy. „Taką relacyjnie
tożsamość bytu, przy jego zmienności relacji, nazywamy analogią
wewnątrzbytową. Każdy realnie istniejący byt przygodny jest zatem sam w
sobie analogiczny”. Jest on bowiem wewnętrznie złożony z różnorodnych
części. Części te są w stosunku do siebie i do całości w relacjach, które w
sumie wyznaczają „tożsamość bytu, mimo nieustannej zmienności jego
części”. F0.T1 211
+ Organizm żywy potrzebuje przestrzeni dla rozwijania się. Przestrzeń
kształtowana jest przez człowieka. „Świat społeczny jest nasycony
znaczeniami i wartościami, a przestrzeń naturalna adaptowana do ludzkich
wyobrażeń i potrzeb. Każdy żywy organizm wymaga do życia pewnej
przestrzeni. Również człowiek dąży do oznaczenia i utrzymania dla siebie
przestrzeni niezbędnej do egzystencji. To wyraz ludzkiego terytorializmu,
rozbudowanego i przekształconego kulturowo. Człowiek zmienia przestrzeń
naturalną w przestrzeń społeczną poprzez nadanie jej znaczeń i odniesienie
9
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
do wartości. Sposób, w jaki się to dokonuje, zależy od dominującego w danej
kulturze obrazu świata i konstytuującego go typu waloryzacji
światopoglądowej. Możemy wyodrębnić trzy modelowe typy waloryzacji,
magiczny, religijny i nowożytny. Wyznaczają one modele kulturowego obrazu
świata /A. Pałubicka, Kulturowy wymiar ludzkiego świata obiektywnego,
Poznań 1990/. W magicznym obrazie świata przestrzeń jest jakościowa,
niejednorodna i konkretna. Poszczególne fragmenty stanowią niepodzielne i
odrębne jakościowo miejsca, np. las, góra, polana, rzeka itp. Dla człowieka
jest to przestrzeń niepewna, niestabilna, o zmiennych jakościach. Miejscami,
uznawanymi za korzystne dla człowieka, są te, które zapewniają mu
egzystencję, a więc bezpieczne schronienie oraz pożywienie. W magicznych
wyobrażeniach są one „zasiedlone” przez istoty sprzyjające życiu. Miejsca
szczególnie niedostępne dla człowieka stanowią siedzibę duchów i demonów,
które potencjalnie zagrażają jego egzystencji. W magiczno-religijnej
waloryzacji miejsca te należą do sfery sacrum (H. Swienko, Magia z życiu
człowieka, Warszawa 1983, s. 115)” /D. Niczyporuk, Przestrzeń w
kulturowym obrazie świata, w: Przestrzeń w nauce współczesnej, S.
Symiotiuk, G. Nowak (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu Marii CurieSkłodowskiej, Lublin 1998, 45-60, s. 45.
+ Organizm żywy przekazuje organizmom potomnym swoje cechy dzięki
szczególnej budowie cząsteczki DNA. „Materiałem genetycznym wszystkich
znanych organizmów i niektórych wirusów jest kwas deoksyrybonukleinowy
– DNA. Zajmuje on szczególne miejsce wśród cząstek chemicznych
tworzących materię ożywioną, ponieważ kolejność elementów składowych
DNA, czyli zasad azotowych, jest zapisem informacji o budowie białek i RNA,
a te z kolei decydują o strukturze i funkcji komórki. Jednocześnie szczególna
budowa cząsteczki DNA umożliwia precyzyjne powielanie informacji
genetycznej, a następnie przekazywanie cech organizmom potomnym. DNA
ma postać nierozgałęzionego podwójnego heliksu, który tworzą dwa
przeciwrównoległe, owijające się wokół siebie łańcuchy polinukleotydowe.
Taki model DNA został zaproponowany przez Watsona i Cricka w 1953 r.
Nukleotydy, elementy składowe DNA, są złożone z zasady azotowej, cukru
pięciowęglowego, czyli 2-dezoksyrybozy i fosforanu. DNA zawsze zawiera
cztery typy zasad azotowych: dwie puryny – adeninę i guaninę oraz dwie
piramidony – tyminę i cytozynę. Szkielet łańcucha polinukleotydowego
tworzą naprzemiennie związane reszty dezoksyrybozy i fosforanów. Zasady
azotowe „występują” z łańcucha polinukleotydowego i łączą się wiązaniami
wodorowymi z komplementarnymi zasadami azotowymi drugiego łańcucha
tak, że adenina łączy się z tyminą a guanina z cytozyną. Silnie ujemny
charakter DNA zawdzięcza grupom fosforanowym wystawionym na zewnątrz
cząsteczki, które w połączeniu z dezoksyrybozą tworzą szkielet cukrowofosforanowy cząsteczki” A. Skorupka, DNA w przestrzeni komórki – topologia
DNA, w: Przestrzeń w nauce współczesnej, S. Symiotiuk, G. Nowak (red.),
Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1998, 105113, s. 105.
+ Organizm żywy rozwija się według planu wyznaczonego przez czynnik,
który Driesch H. nazwał entelechia. „Do filozofii przyrody, na antypodach
oświeceniowego mechanicyzmu rozwijającej niegdyś Herderowską ideę
Kosmosu jako żywego organizmu, całości dynamicznej w procesie wiecznego
10
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
stawania się i poruszanej boską energią (jak „życie” – kategoria
przeciwstawna „rozumowi”), całości wpisującej się w Człowieka, który sam
jest w nią wpisany – nawiązał twórca neowitalizmu, uczeń Haeckla a
przyjaciel z lat studiów Wiernadskiego, Hans Driesch. Z romantycznej
inspiracji wywiódł swoje pojęcie organizmu jako całości pozostającej w
dynamicznej równowadze, powodowanej przez niematerialną, teleologiczną
vis vitalis, którą za Arystotelesem ochrzcił entelechią. Entelechia
arystotelesowska przybiera postać formy, której akt realizuje czystą
potencjalność materii. Arystoteles niezbyt pilnie stosował się do
wprowadzonego przez siebie rozróżnienia energii jako wyniku tego aktu –
toteż oba pojęcia w filozofii średniowiecznej oddawano tym samym wyrazem
„akt” – niemniej jednak ów końcowy wynik (telos = koniec i cel zarazem, jak
angielskie end) narzucał samemu aktowi perspektywę teleologiczną, w której
entelechia nabierała charakteru celowej przyczyny. Driesch, mając w tym
względzie poprzednika w osobie Leibniza, który materializował pojęcie
entelechii, odnosząc je do swoich monad, wprowadził tę kategorię do
embriologii, uznając ją za właściwy tylko żywej przyrodzie czynnik
intensywnego różnicowania przestrzennego, odpowiedzialny za selekcję
potencjalnych dróg rozwoju części zarodka w obrębie całości przyszłego
organizmu. Z biegiem lat teleologiczny witalizm Driescha coraz bliższy był
wyobrażeń holizmu (w sensie teorii Smutsa) i ewolucji emergentnej, a we
wspólnym im wszystkim hierarchicznym emanatyzmie antycypował
koncepcję noosfery na równi z wywiedzionymi z tychże natur filozoficznych
źródeł – acz na innej płaszczyźnie formułowanymi – pomysłami Sołowjowa.
[…] o romantycznych filozofach przyrody […] Wielka tajemnica, którą ścigali
na tylu rozmaitych drogach, była formuła zdolna wyrazić jednocześnie rytm
Całości i analogiczny rytm każdej z żyjących części wszechświata” /A.
Pomorski, Duchowy proletariusz. Przyczynek do dziejów lamarkizmu
społecznego i rosyjskiego komunizmu XIX-XX wieku (na marginesie antyutopii
Andrieja Płatonowa), Wydawnictwo Naukowe i Literackie, Warszawa 1996, s.
103.
+ Organizm żywy świat cały, Sołowiow W. „W kontekście filozofii życia i
neoromantycznych prądów epoki nie musimy wywodzić kluczowego dla myśli
Sołowjowa już na wczesnym etapie jej artykulacji pojęcia „Życia
całościowego” czy też „integralnego” bezpośrednio od Iwana Kirijewskiego […]
(ta kategoria w późniejszych dziełach Sołowjowa ustąpiła miejsca pojęciu
„wszechjedności”), lecz raczej z romantycznych źródeł niemieckich,
wspólnych autorowi Trzech rozmów z protoplastą rosyjskich słowianofilów.
Nie musimy też dopatrywać się, jak to czyni Zieńkowski, determinizmu w
historii Sołowjowa tylko z powodu historiozoficznego ujęcia owego
„integralnego życia” powstającego z syntezy „integralnej [całościowej] wiedzy”
z „integralną twórczością” w „integralnym społeczeństwie” /A. Pomorski,
Duchowy proletariusz. Przyczynek do dziejów lamarkizmu społecznego i
rosyjskiego komunizmu XIX-XX wieku (na marginesie antyutopii Andrieja
Płatonowa), Wydawnictwo Naukowe i Literackie, Warszawa 1996, s. 94/.
„Życie integralne” to nie czysto subiektywna integralność, to znaczy nie
prosta jedność wewnętrzna poruszeń intelektualnych, emocjonalnych i
twórczych, ale żywy i rzeczywisty kontakt z Absolutem. „Jedynie wówczas,
gdy wola i umysł ludzi – czytamy u Sołowiowa – nawiążą kontakt z wiecznym
11
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
i prawdziwym bytem [suszczeje, czyli absolut jako żywa jedność
subiektywności i obiektywności, a nie bytuje, czyli logiczna abstrakcja
czyniąca absolut obiektem idealnym; por kreacjonistyczną proklamację
Błoka (A. Błok. Stichotworienija, Leningrad 1955, s. 391), wówczas jedynie
zyskają pozytywne znaczenie i wartość wszystkie cząstkowe formy i elementy
życia i wiedzy, wszystkie one będą nieodzownymi organami jednego
całościowego [integralnego] życia”. To pojęcie „integralnego życia” stanowi
oczywiście swoistą transkrypcję idei „królestwa Bożego”, z tą jednak istotną
różnicą, że Sołowjow ujmuje „życie integralne” nie jako przemienienie życia
mocą łaski (czyli prowidencjalnie), lecz jako „końcową fazę rozwoju
historycznego” (Z. Zieńkowski, Istoria russkoj filosofii, t. 2, cz. 1, Leningrad
1991, s. 26-27)” /Tamże, s. 95.
+ Organizm żywy zabity Zło biotyczne (biologiczne) to brak życia, śmierć
organizmów żywych, brak biosfery, niedorozwój organizmów żywych,
dysharmonia między królestwami życia itp. (antybiotyzm). Zło tajemnicą
istniejącą obok tajemnicy dobra. „W rzeczywistości istnieje nie tylko
tajemnica dobra (agathon, bonum), ale i tajemnica zła (kakon, malum), jak
np. „misterium nieprawości” (2 Tes 2, 7). Nie jesteśmy w stanie przedstawić
zła adekwatnie. Możemy jedynie powiedzieć, że wszyscy je dostrzegamy,
przeżywamy i jesteśmy mu w jakiejś mierze poddani. Wśród uczonych nie ma
zgody co do opisu zła i co do jego rodzajów. Wiemy jednak, że jest ono bardzo
wielorakie i wszędobylskie. […] rodzaje zła: 1) Zło metafizyczne – nicość,
niebyt, pustka, nieistnienie (antybyt). 2) Zło kosmiczne – stan niestworzenia,
niekreacyjność świata, dezorganizacji, chaos „wielkiej materii” (antykosmos,
antyświat). 3) Zło fizyczne – brak form rzeczy, zakłócenia struktur materii i
antymaterii, zaburzenia praw fizyki, negatywna relacja abiotyki do biotyki
(antyfizyka). 4) Zło biotyczne (biologiczne) – brak życia, śmierć organizmów
żywych, brak biosfery, niedorozwój organizmów żywych, dysharmonia między
królestwami życia itp. (antybiotyzm). 5) Zło antropologiczne – wszystko, co
niweczy ontogenezę (bytów jednostkowych) i filogenezę (rozwój gatunku)
człowieka, jego istnienie, morfologię (antyantropologizm). Zło antropologiczne
ma trzy pasma: a) zło somatyczne, które godzi w ciało człowieka, jak śmierć
cielesna, choroba, deformacja itp.; b) zło psychiczne, które niweczy struktury
i funkcje psychiczne; c) oraz zło dezintegracyjne, które godzi w relacje między
ciałem i psychiką (i duszą) oraz w całe integrum ludzkie. 6) Zło socjalne –
brak komunii społecznej, rozbicie struktur i zerwanie więzi społecznych,
desocjalizacja, zniewolenie, ucisk, patologia socjalna itp. (antyspołeczność).
7) Zło egzystencjalne – śmierć, cierpienie, ból, lęk, kruchość istnienia,
taedium vitae itp. (antyegzystencja)” Cz. S. Bartnik, Dogmatyka katolicka, t.
1. Lublin 1999, s. 150.
+ Organizm żywy Ziemia, tak jak i inne planety, stoicy. „Bardzo podobnie jak
u paru innych starożytnych fizyków, świat Bruna cały jest żywy. Jak dla
antycznych stoików, dla niego również Ziemia, tak jak i inne planety, jest
organizmem żywym. Porusza się ona i przemieszcza poprzez swoją własną
wewnętrzną naturę /Giordano Bruno, On the Infinite, the Universe, and
Worlds, w: Renaissance Philosophy, t. l, The Italian Philosophers, wyd. i tłum.
A. B. Fallico i H. Shapiro, New York: The Modern Library 1967, s. 406/.
Każdy byt w tym wszechświecie poruszany jest przez wewnętrzne pragnienie
samozachowania /Tamże, s. 408-409/. Istnieje tylko jedna uniwersalna
12
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przestrzeń, w której poruszają się wszystkie rzeczy. Istnieje nieskończoność
światów i nie ma we wszechświecie żadnych miejsc naturalnych, żadnego
wprzód czy do tyłu, do góry czy w dół, na lewo czy na prawo, ciężkie czy
lekkie /Tamże, s. 406/. Jako że wszechświat jest żywy i nieskończony,
Bruno może antycypować pojęcie wszechświata jako nieograniczonego
obszaru, równie dobrze jak i prace Galileusza i Newtona o pędzie i inercji. W
takim świecie (l) nie ma podziału ruchu naturalnego, obecnego na ziemi i w
niebie, na cyrkularny i prostoliniowy, (2) nie ma żadnego najwyższego i
wszystko w sobie zawierającego nieba, które Arystoteles nazywał Pierwszym
Poruszającym bytem, (3) nie ma żadnych drugich, podporządkowanych
niebios ani stałych gwiazd i ciał niebieskich. Dla Bruna dystynkcja
Arystotelesa pomiędzy substancją elementów niebieskich a tych ziemskich
jest, mówiąc językiem Arystotelesa, dystynkcją logiczną a nie rzeczywistą
/Tamże, s. 413/. Utrzymuje on, że byty materialne składają się z atomów i że
natura każdej mieszanej substancji określona jest na podstawie tego, jaki
jeden element jest w niej dominujący /Tamże, s. 412/” P. A. Redpath,
Odyseja mądrości. Od filozofii do transcendentalnej sofistyki, (Wisdom's
Odyssey. From Philosophy to Transcendental Sophistry, Copyright by
Editions Rodopi B. V., Amsterdam-Atlanta, 1997), Lublin 2003, s. 281.
13