łowiec poiski
Transkrypt
łowiec poiski
DWUTYGODNIK ŁOWIEC POISKI TRESC NUMERU Str. Z WĘGIERSKICH NAD BADAN ZAJĄCEM I n i . Akos Szederjei SPRAWOZDANIE . . KOMISJI REWIZYJNEJ PZŁ POWSZEDNI I dr W. DZIKA Grochowski CZŁOWIEK STRZELA L . Hryneewicz CENTRALNE 5 6 ZAWODY STRZELECKIE PZŁ W, M NOCNA 4 ŚWIĄTECZ NY J A D Ł O S P I S prof. 2 GŁÓWNEJ 7 PRZYGODA W. Korpak 8 ŁOWISZ J. L a i o c k a RYSI I. 10 PRZESMYK Żagiel 11 ŁOWCZY p p ł k W. Mazurek . . . . 12 MYŚLIWI PISZĄ, K R O N I K A Na okładce: DANIELE F o t K . Hajek ORGAN Nr 20 (1095) PQLSKIEGO ZWIĄZKU 15 PAŹDZIERNIKA 1958 ŁOWIECKIEGO CENA ZŁ. 2.50 P O L O W A N I E PĘDZENIAMI Z p u n k t u widzenia w p ł y w u oa stosunek płci system ten w y k a z a ł najlepsze rezultaty, gdyż przy normalnych p ę d z e n i a c h p a d a ł o w i ę cej g a c h ó w ( 5 5 % ) a n i i e l i samic ( 4 5 % ) , podczas gdy przy wnyirtfcicb bez wyMKk* powsta łych apoMbacfa p o t o m i i l a s t n e ł a n o midej Kacłiów rM s a m i c tai. * . Zmnet WĘGIERSKICH NAD wrtiw mim mmm W Otóż aby z e ł x a ć p r z e k o n y w u j ą c a m a t e r i a ł y dla zt>adania tej sprawy, z a r z ą d z o n o na tere nie wszystkich o ś r o d k ó w hodowlimych k r a j u odbycie w oaJiaczx>nych dniach j e d n o c z e ^ y c h p o l o w a ń , pod k i w u n k i e m i n s p e k t o r ó w so wieckich i p r z y udziale funkcjonariuszy p a ń stwowych leśnictw. W k a ż d y m o ś r o d k u odby to 3—5 p o l o w a ń systemem p ę d z e ń , ł a w y . k o t łów o r a z na pomyka. P r z y g o t o w a l i ś m y zaw czasu d o k ł a d n i e s t r o n ę tectmiczną z a r z ą d z o nych ł>adań. W oparciu o szczegółowe i n strukcje tiadania te zosłały przeprowadzone na miejscu przezspecjalnie j M W ł r i a i n c zespoły. Przebieg k a ż d e g o polowania i jego faz, a więc r ó w n i e ż poszczególne p ę d z e n i a czy k o t ł y zo s t a ł y uwidocmione w formie s z k i c ó w na m a pach. Odnotowano r ó w n i e ż bardzo dołcładnie w a r u n k i d o t y c z ą c e danego polowania, a w i ę c przede wszystkim w a r u n k i atmosferyczne, jsdc ciepłota i ciśnienie s>owietrza. ilość godzin słonecznych, n a t ę ż e n i e w i a t r u i t d . Dalej w a r u n k i terenowe, w y s o k o ś ć ponad pozdom mo r z a , u k s z t a ł t o w a n i e terenu, rodzaju k u l t u r i t d . , itd. Notowano r ó w n i e ż czas t r w a n i a polowa nia, długości obwodu i ś r e d n i c y kotłów, ^ ę bokości i s z e r o k o ^ p ę d z e ń , długości Unii naganki, o d s t ę p y m i ę d z y naganiaczami, sto sunek i l o d o w y m y ś l i w y c h do naganiaczy itp. Jednocześnie w toku tych p r ó t m y c h p o l o w a ń przeprowadzono ł^adama w i e l u t y s i ^ c y . u ł i i t y c h zajęcy <tak np. w listopadzie i grudniu I M S r. zbadano 21.983 zając«>. 2 ZAJĄCEM u smm I E I J O L E T N I E obserwacje nad stop n i o w y m 2xnniejszaniem się l i c z e b n o ś . ci p o n o w i ą zajęczego utwierdziły mnie w przek<maniu, iż zjawisko to p r z y p i s a ć należy w g ł ó w n e j mierze n a d m i e r n y m o d s t r z a ł o m , k t ó r e oprtScz u b y t k u liczebnego p o c i ą g n ę ł y za s o b ą zmiany w stosunku i ^ c i oraz c z ę s t o r ó w n i e ż I w klasach wieku. W okolicach, gdzie stany zajęcy silnie zmala ły, często stwierdzano z w i c h n i ę c i e n a t u r a l nego stosunku płci oraz p o ż ą d a n e g o u k ł a d u klas w i e k i u Przez szereg lat b a d a ł e m pilnie problemy, k t ó r e w y w i e r a ł y w p ł y w na te czynniki, i dziś p r a g n ą ł b y m p r z e d s t a w i ć w y n i k moich otuerwacji o d n o ś n i e w p ł y w u roz maitych s y s t e m ó w polowania na w y s o k o ś ć zajęczego p o n o w i ą . B A D M P r z e c i ę t n y stommek i l o ^ ł myitUwych do naganiaczy w toku tych p r ó b n y c h ptrtowań był n a s t ę p u j ą c y : pędzenia i :4 ławy t: 5 kotły t :4 pomyk 3:1 Pleć zajęcy stwierdzano d r o g ą badania or g a n ó w rozrodczych, w i e k z a ś przy pwnocy metody S t r e f a (badanie w y r o s t k a kostnego ponad stawem nadgarstkowym — przyp. tłum.), która z u w a g i na to, iż większość p o l o w a ń o d b y w a ł a s i ę w okresie do grudnia w ł ą c z n i e — powinna była z a p e w n i ć w i a r y godne w y n i k i . Zbiorcze zestawienie w y n i k ó w poszczegól nych s y s t e m ó w p o l o w a ń o d n o ś n i e stosunku płci i klas wieku ubitych s z a r a k ó w o b r a z u j ą nast. zestawienia { w % % , gachy <:^nacz<mo l i t e r ą G. samice literą S): Ława Kmttf Panyk WariaatA WariaatB G. & O . S. a . S. O. 55 45 A2 3 8 39 6 1 44 56 8. G . S. 35 Ława Katty Pomyk Wariant A W a r i a a t B O. S. Q. S. O. S. G . S. O. S. 1 8 22 28 20 9 21 14 1 6 33 48 37 3 3 34 1 8 30 40 30 40 3 17 Ś r e d n i a k r a j o w a wszystkich p o l o w a ń d a ł a stoa'jnek g a c h ó w do samic 47:33, z a ś m ł o d z i e ży <\o sztuk starych 40:60, p r z y t y m stosunek ten W3mosU przy: p ę d z e n i a c h (war. A ) p ę d z e n i a c h (war. B ) Uwie kotłach pomyku — — — ~ — 40 :60 20 :80 30 : 70 30 : 7 0 80 : 2 0 W pędzeniach, w których otMtawiano s k r z y d ł a 2—3 strzelbami, p a d a ł o więcej ga c h ó w n i ż zazwyczaj, alt}owiem m y ś l i w i c i strzelali p o m y k a j ą c e na t>olu szaraki, k t ó rych większość s t a n o w i ł y w ł a ś n i e gachy. Jest rzeczą c i e k a w ą , iż samice raczej przy w a r o w y w a ł y przed n a g a n k ą , aby s i ę przez n i ą p r z e d r s e ć do t y ł u , podczas gdy samce, j a k o bardziej r u c h l i w e i ostrożniejsze, cłiętniej p o m y k a ł y do przodu, aby potem usiło w a ć w y m k n ą ć s i ę na txłki. T y t u ł e m próby p r z e p r o w a d z i l i ś m y p e w n ą ilość p ę d z e ń w ten sposób, ii naganka zatarymywiUa się w odległości 2 0 0 m (wzgl. 100 m i 3 0 0 ffl) od l i n i i strzelców, tak iż p r z e s t r z e ń m i ę d z y naganką a linią m y ś l i w y c h p o z o s t a w a ł a n i e o p o ł o w a n a (w tat>eli w a r i a n t B ) . Wtedy u d z i a ł g a c h ó w w pokocie w z r a s t a ł do 62»/« (w tym 28»'« m ł o d y c h i 34»/« starych), podczas ^ y samic strzelano t y l k o 3 8 % (w t y m 20*/« m ł o d y c h i 18*/« staiych). Ten wzrost % strzelonych g a c h ó w potwierdza, .tezę. iż w p ę d z e n i u samice raczej przywarowują. podczas gdy turdzlej nerwowe i ostrożniejsze gachy p o m y k a j ą przed na g a n k ą wczetoiej do przodu. ŁAWA 65 ^Stasunek m ł o d y c h do starych <w %% w g (H<i, g ó r n a lifczba oznacza m ł o d e , dolna stare sztuki): P^dacnia. Pogoda nie pozostawała też bez w ^ y w u na stosunek płci odstrzelonych sztuk. Przy s k r z y p i ą c y m śniegu, słonecznej, zimnej po godzie p a d a ł o więcej gachów, aniżeU przy m i ę k k i m , w i l g o t n y m powietrzu, kiedy c h ę t niej p r z y w a r o w y w a ł y , aby za zbliżeniem s i ę nagoirici u d e r z a ć do t y ł u l u b na tx)ki. Przy wietrznej pogodzie gachy bardziej szły na boki, aniżeli przy bezwietr2Jiej, zwłaszcza gdy w i a t r w i a ł z boku w stosunku do k i e r u n ku p ę d z m i a . Oktrfo 2 1 % zajęcy, znajdujących się w pę dzeniu, szło na boki (wg naszych u s t a l e ń w znacKnej części były to gachy), podczas gdy w ś r ó d warującycłi Ł u d e r z a j ą c y c h do tyłu s z a r a k ó w (ok. 3 1 % ) z n a c z n ą część sta n o w i ł y samice ( 6 7 % ) . m i lus wuiui Pędaesia Jeśli chodzi o w p ł y w systemu p ę d z e ń na stosunek klas wieku zająca, to nie pozostawia on nic do życzenia, gdyż przy t y m sp(»obie polowania odstrzeliwano w y s t a r c z a j ą c o d u ż o sztuk m ł o d y c h ( 4 0 % ) . w p r z e c i w i e ń s t w i e do l a w y ( 3 0 % młodych) i k o t ł ó w (również 3 0 % ) , podczas gdy t y l k o przy pomyku uzyskiwano lepszy stosunek m ł o d y c h do starych ( 8 0 : 20»/t>, ołn4>iony jednak znacznie zwiększonym u d z i a ł e m samic (aż 6 5 % ! ) , co dy^owaUfikuje ten system polowania z p u n k t u widzwiia w y m o g ó w hodowli zająca. Tak więc w ś w i e t le w y n i k ó w tizyricanych w naszych p r ó b n y c h polowaniach n a l e ż y dojść do w n i o t ^ , iż ze wszystkk:h s y s t e m ó w polowania p ę d z l a w y w i e r a j ą najlepszy wpływ na stosunek płci i klas w i e k u u s z a r a k ó w . Ś r e d n i e w y n i k i przy pcrfowaniach systemem ł a w y były n a s t ę p u j ą c e : gacłiów 3 0 % (w tym m ł o d y c h 9 % ) , samic 6 1 % (w t y m młodych 2 1 % ) . Jak w i d a ć , ława d a w a ł a gorsze u ' y n i k i na stosunek płci, aniżeli pędzenia i kotły. Jeśli zaś cłłodzi o w i e k odstrzelonych ko t ó w , to uzyskiwano wyniJci identyczne co przy kotłach, ale mniej z a d o w a l a j ą c e niż przy pędzeniach. W k a ż d y m b ą d ź razie ł a w a jest t)ardziej racj<Huilnym systemem pt^owania, aniżeli pmnyk. Zaletą lawy jest to. iż odstęm^ ' pomiędzy m y ś l i w y m i i naganiaczami s ą stałe, w prze c i w i e ń s t w i e do łR>tła, gdzie z początku od stępy te są duże, co w y k o r z y s t u j ą r u c h l i w e -gachy, aby zawczasu przedrzeć s i ę na swołKKłę. Ponadto ł a t w i e j jest u t r z y m a ć po r z ą d e k w ł a w i e , aniżeli w kotiach, k t ó r e często przytilerają kształt elips, z w ł a s z c z a gdy teren Jest nieprzejrzysty. Wreszcie przy ^rstemie ł a w y m o ^ a t ^ l o w a ć maksimum powierzchni w stosunkowo k r ó t k i m czasie. W a d ą ł a w y jest to, it z p u n k t u widzenia rozbicia pokotu w g płci uzyskuje s i ę w y n i k i , zbliżone do ujemnych r e z u l t a t ó w p o m y k a . Przejawia się to w sposób jaskrawy zwłasz cza przy obstawianiu s k r z y d e ł l a w y liczny m i strzelbami. Natomiast przy slosowanycn k i e d y ś u nas (przed 1944 r . ) wielłcich ł a w a c h , w k t ó r y c h 10—12 m y ś l i w y c h polowało przy udziale bardzo licznej naganki (400—600 t^ób) uzyskiwano w pokocie stosunek tAcl. w a h a j ą c y się koło 1 : 1 . Przy systemie ł a w y w i a t r w y w i e r a znacz ny w p ł y w na kierunek pomykania zajęcy. W i a t r boczny do k i e r u n k u l a w y sprzyja ude rzeniu s z a r a k ó w na tmki. Przy s ł o n e c z n e j zimnej pogodzie gachy p<Htiykają daleko i udział ich w pokocie jest mniejszy, aniżeli przy polowaniu w d n i pochmurne. Polowanie ł a w ą jest u nas stosunkowo m a ł o TMOTOwszechnione. c h o ć w w i e l u okolicach, gdzie z uwagi na w a r u n k i terenowe trudno j e i t stosować system koUów, m o ż n a z po wodzeniem p o l o w a ć ł a w ą . KOTŁY P r z e c i ę t n e w y n i k i tego rodzaju p o l o w a ń b y ł y n a s t ę p u j ą c e : 44Vo g a c h ó w i 50*/« sa mic, z a ś stosunek m ł o d y c h do starych wyno sił p r z e c i ę t n i e 30:70%, z a ś przy u w z g l ę d n i e niu podziału w g płci: gachy: stare — 30%. m ł o d e — 14%. samice natomiast: stare - 40%. m ł o d e — 16%. Z p u n k t u widzenia w p ł y w u na stosunek Irfci w ł o w i s k u system palowania w kotły jest gm-szy. aniżeli polowanie p ę d z e n i a m i , jednak znacznie lepszy od systemu pomyka. J e ś l i chodzi o w p ł y w na u k s z t a ł t o w a n i e s i ę klas w i e k u u zajęcy, wyniki uprawiania polowania k o t ł a m i s ą gorsze, aniżeli przy radzeniach, natomiast łiardzo zbliżone dn w y n i k ó w p o l o w a ń ł a w ą oraz n a pomyka. Ten ostatni system o k a z a ł s i ę jednak tak szko d l i w y z p u n k t u widzenia w p ł y w u na sto sunek płci, iż t>ez w y w o ł a n i a ujemnych skut k ó w w ż a d n y m przypadku n i e m o ż e być sto sowany na d ł u g ą m e t ę na obszarze c a ł e g o łowiska. Przy p r a w i d ł o w y m zaplanowaniu kolejno ści kotłów m o ż n a < ^ l o w a ć dziennie w i ę k s z a p o w i e r z c h n i ę aniżeli pędzeniami, mniejszą jednak n i ż przy systemie ł a w y . Pi-zy m a ł y c h k o c i o ł k a c h czujne, l a t w o p o m y k a j ą c e gachy c z ę s t o u c h o d z i ł y nie strze lane, zwłaszcza przy m r o ź n e j , s ł o n e c z n e j po godzie, kiedy to nawet i przy d u ż y c h koUach rezultaty były niepomyślne, jeśli ctMKlzi o stosunek płci odstrzelonych s z a r a k ó w . Przy m i ę k k i e j pogodzie p a d a ł o więcej g a c h ó w niż zazwyczaj, p r z y czym w ś r ó d nich było w i ę cej sztuk starych j a k m ł o d y c h . Przy polowaniach w kotły z u d z i a ł e m wie lu strzelb i m a ł e i Ilości naganki rezultaty, jeśli ctłodzi o p o z o s t a ł e przy życiu szaraki, byty zbliżone do pomyka i niezmiernie nie korzystne. T y l k o n i e w i e l k a ilość zajęcy ucho dziła z obieży cało, bez i ^ a l e c z e ń , pokoty zaś b y w a ł y na ogói znacznie wyższe, aniżeli by to było wskazane z p u n k t u widzenia utrzymania p c ^ ł o w i a zajęcy w odpowiedniej wysokości. W związku z kotłami przeprowadzaliśmy nast. d o ś w i a d c z e n i e : na obszarze szeregu ł o w i s k wprowadzono przepis, i ż po z a m k n i ę c i u się s k r z y d e ł k o t ł a n i e w o l n o strzelać do zajęcy, olcrążonych w kotle, a to w z w i ą z k u z rozpowszechnioną teorią, iż większość sztuk, k t ó r e d a ł y się z a m ł m ą ć . s ą samicami. Przeprowadzone przeze n m i e ł : ^ d a n i a o b a l i ł y jednak ten pogląd, gdyż o k a z a ł o s i ę . że w ś r ó d zajęcy strzelonych p o z a m k n i ę c i u k o t ł a było 63% g a c h ó w i t y l k o 37% samic. W ten s p o s ó b zakaz strzelania zajęcy po z a m k n i ę c i u kotła nie polepszał stosunku płci w rozkładzie, a ponadto ten duży % g a c h ó w w s k a z y w a ł na to. i ż prawdopodobnie były lo sztuki w c z e ś n i e j ruszone i daleko strzelane, k t ó r e , postrzelone, d a ł y się o k r ą ż y i w kotle. P o n i e w a ż oszczędzanie p o s t r z a ł k ó w nic make b y ć u w a ż a n e z a celowe, z a k a z strzelania do zajęcy z n a j d u j ą c y c h s i ę w ś r o d k u k o t ł a po jego z a m k n i ę c i u nie m o ż e być propagowany. zaś stosunek m ł o d y c h do ^ r y c h ogólnie 80%:20%, a przy u w z g l ę d n i e n i u poszczegól nych płci: gachy — stare 3%, m ł o d e 32%: samice — stare 17%. m ł o d e z a ś a ż 48%. Z p u n k t u widzenia w p ł y w u na pogłowie pomyk daje najgorsze rezultaty, z uwagi na o g r o m n ą p r z e w a g ę strzelanych samic, k t ó r e j nie r ó w n o w a ż y pozornie korzystniej s z y niż przy innych systemach polowania układ klas w i e k u (większy % młodych). W i ę k s z o ś ć naszych w ę g i e r s k i c h ł o w i s k zo s t a ł a wyniszczona w ł a ś n i e dlatego, iż staio stosowano t ę m e t o d ę , k t ó r a doprowadza do ruiny zajęcze pogłowie z a r ó w n o na skutek nadmiernych ubytków liczbowych, jak i ujemnego w [ ^ y T v u na stosunek pici, W ojczyźnie naszej należy u w a ż a ć polo wanie na pomyka za raka, t o c z ą c e g o zajęcze pogłowie. * Podane w y ż e j liczby były ś r e d n i m i dla ca łego k r a j u , uzyskanymi z p o l o w a ń , odbytych j e d n o c z e ś n i e na terenie wszystkich bez w y j ą t k u o k r ę g ó w , przy czym uzyskane w y n i k i , były wszędzie bardzo zbliżone. Z p o r ó w nania ich w y n i k a ł o , iż przy systemie nor malnych p ę d z e ń różnice w poszczególnych o k r ę g a c h M/ynosUy ok, 10%, przy p ę d z e n i a c h zaś, gdzie naganka z a t r z y m y w a ł a się o p a r ę set m e t r ó w przed Unią strzelców — ok. 15%. Przy polowaniach l a w ą różnice wyników w poszczególnych okr^ach dochodziły do 20%, przy k o t ł a c h znowu do 10% i t y l k o przy polowaniach na pwnyka b y w a ł y roz piętości d o c h o d z ą c e do 30 %. Rzecz oczywista, iż nie należy w y n i k ó w naszych p r ó b n y c h p o l o w a ń u c g ó l n i a ć . gdyz dotyczą one s t o s u n k ó w na Węgrzech, S ą d z ę jednak, iż przytoczone w y ż e j dane cyfrowe z a c i e k a w i ą wszystkich, k t ó r z y i n t e r e s u j ą s i ę szarakiem i p r a g n ą nie t y l k o s t r z e l a ć , ale r ó w n i e ż o c h r a n i a ć i h o d o w a ć , celem z w i ę k szenia zajęczego pogłowia. PROBLEM P O P K AW Y S T 0 8 V N K U W ŁOWISKU PŁCI Nie jest to sprawa ł a t w a . Przeprowadza ł e m wiele p r ó b w tej dziedzinie, z k t ó r y c h w s p o m n ę p o k r ó t c e o paru. N a j ł a t w i e j p o p r a w i ć stosunek płci, jeśli s i ę tov,'isko o p o ł u j e t y l k o jeden raz do r o k u . i to m e t o d ą pędzeń. Dlatego t e ż nie ntóeży nigdy na t y m samym terenie p o l o w a ć d w u krotnie nawet p ę d z e n i a m i . Skutecznym, choć bardzo kosztownym sposoljem regulowania stosunku płci jest prze prowadzanie o d ł o w ó w 1 wypuszczanie samic, podczas gdy część s a m c ó w przeznacza s i ę na utx^j. W toku naszych badań stwierdziliśmy r ó w n i e ż , iż ł o w i s k a , w y k a z u j ą c e niewłaści w y stosunek irfci. powoli p o w r a c a j ą do nor malnego u k ł a d u tego stosunku, jeżeli s i ę przez p a r ę lat wstrzyma polowanie. ZAKOŃCZENIE CłłCialbym jeszcze pokrótce wspomnieć o pojemności ł o w i s k a i sprawie p o ż ą d a n e j w y s o k o ś c i stada podstawowego. Jak wspomniano, posiadamy na W ę g r z e c h , w większości o k r ę g ó w , intensywnie rolniczo zagospodarowanych, dobre w a r u n k i dla ho d o w l i zająca. W ł o w i s k a c h , d y s p o n u j ą c y c h najlepszymi w a r u n k a m i n a t u r a l n y m i , j a k i e mamy w intensywnie zagospodarowanych rolniczo ołrręgach naszego ^aju. można mieć na hektarze po 1,5—2 szŁ. zajęcy.. W w y j ą t k o w y c h wypadkach bardzo dobrych w a r u n k ó w naturalnych, jeśli przez szereg l a i warunki atmosferyczne nie •odbiegają od przeciętnych, pogłowie m o ż e w z r o s n ą ć do 2—2,5 sztuk na ha. Powtarzam — p o w y ż s z e cyfry dotyczą je dynie ł o w i s k z d o b r y m i w a r u n k a m i natu r a l n y m i , a zatem położonych w dobrych o k r ę g a c h zajęczych i należycie zagospoda rowanych. T a m . gdzie szarak znajduje w i e l u w r o g ó w , ł u b t e ż na skutek l u d z k i e j c h c i wości uległ pogorszeniu stosunek płci i klas w i e k u nie n a l e ż y oczywiście liczyć na uzy skanie t a k i c h w y n i k ó w . W t^szych ongiś do^jrych o k r ę g a c h za jęczych najwięlcszym b ł ę d e m b y ł o to. iż przez szereg lat z w i ę k s z a n o o d s t r z a ł y kosz tem pogłowia, g d y ż m y ś l i w i nie pozostawia l i w ł o w i s k a c h dostatecznej liczebnie ot>sady na rok n a s t ę p n y . Bez odpowiednio licz nego stada podstawowego nie m o ż n a nigdy u z y s k a ć dobrego p c ^ ł o w i a zajęcy! I n i . A . Szederjei POMYK P r z e c i ę t n e w y n i k i tego systemu polowania były n a s t ę p u j ą c e : 35% g a c h ó w , 65% samic. 3 SPRAWOZDANIE G Ł Ó W E J KOMISJI REWIZYJNEJ PZŁ = DZIAI.ALNOSC WOJEWÓDZKICH KOMISJI REWIZYJNYCH Działalność tych komisji zostanie znacznie wzmożona. Nowością jest w ł ą c z e n i e do czyn ności k f M T i i s j i rewizyjnych P Z Ł kontroli dzia łalności administracyjnej rzeczników. Spra wozdania w o j e w ó d z k i c h komisji rewizyjnych, pr7edkladane na Zjazdy D e l e g a t ó w , s ą na ogół opracowane w y c z e r p u j ą c o . Na czoło w y s u w a j ą się komisie rewizyjne w G d a ń s k u , K r a k o w i e , Łx)dzi i Warszawie. Nie n a d e s ł a ł a , na czas sprawozdania W K R we W r o c ł a w i u . Jak w y n i k a ze sprawozdania K o m i s j i Re wizyjnej w I..ublinle. rozpoczęła ona czynno ści rewizyjne na k i l k a d n i przed Zjazdem Delegatów, z a n i e d b u j ą c systematycznego prze prowadzenia bieżących kontroli na początku swojej kadencji. R ó w n i e ż W K R w Poznaniu s t w i e r d z i ł a w sprawozdaniu, że d z i a ł a l n o ś ć rewizyjna była prowadzona t y l k o w końco w y m okresie czasu, zamiast stałej k o n t r o l i przez c a ł y rok. A n a l i z u j ą c przebieg pracy wojewódzkich komisji rewizyjnych. G ł ó w n a Komisja Rewi zyjna dochodzi do przekonania, że w w i ę k szości w y p a d k ó w komisje o d k ł a d a j ą czynno ści kontrolne na okres b e z p o ś r e d n i o poprze d z a j ą c y Zjazdy Delegatów, z e szk o d ą dla sprawy. W z w i ą z k u z t y m G ł ó w n a Komisja Rewizyjna zgłasza n a s t ę p u j ą c y wniosek: „VII K r a j o w y Zjazd D e l e g a t ó w P Z L zobo w i ą z u j e wszystkie w.k.r. i G K R do p r o w a dzenia systematycznej kontroli gospodarki zrzeszenia przez cały okres kadencji, a w szczególności do dokonywania rewizji rocz nych z a m k n i ę ć rachunkowych niezwłocznie po s p o r z ą d z e n i u bilansu z a m k n i ę c i a . Proto koły z tych r e w i z j i powinny być p r z e s y ł a n e Naczelnej Radzie Łowieckiej b e z p o ś r e d n i o po ich s p o r z ą d z e n i u , niezależnie o d włączenia w y n i k ó w r e w i z j i rocznego z a m k n i ę c i a ra chunkowego do ogólnego sprawozdania, skła danego Zjazdowi D e l e g a t ó w . " Na tle na ogól d o b r e j pracy w o j e w ó d z k i c h komisji rewizyjnych należy stwierdzić, że nie d z i a ł a ł a w ogóle W o j e w ó d z k a Komisja Rewi zyjna w Zielonej Górze. Komisja ta nie o d była ż a d n e g o posiedzenia i nie złożyła spra wozdania na Zjazd W o j e w ó d z k i . .ŁOWIEC POLSKI* Jednym z z a g a d n i e ń , k t ó r y m G ł ó w n a K o misjai Rewizyjna poświęcała szczególnie wie le uwagi, b y ł a sprawa p r a w i d ł o w e j ' d z i a ł a l ności organu prasowego P Z L „Ł/Dwca Pol skiego". Po okresie kryzysu na przełomie lat 1956—1957 „ Ł o w i e c " — w w y n i k u przepro wadzonej reorganizacji oraz zmian personal nych w s k ł a d z i e redakcji i KcHnitetu Redak cyjnego — o t r z y m a ł nowe kierownictwo w osobie k o l . L . P o p ł a w s k i e g o , k t ó r e g o z a r ó w n o walory osobiste, jak i zakres wiedzy i dttś w i a d c z e n i a łowieckiego gwaJ"antowały pro wadzenie pisma zgodnie z interesem łowiec t w a polskiego i potrzebami ogółu członków. Efekty pracy nowego kierownictwa dały się s t w i e r d z i ć j u ż po u p ł y w i e stosunkowo k r ó t k i e g o czasu. Poziom pisma n i e w ą t p l i w i e się podnosi: „ L i w i e c " uzyskuje bardziej este t y c z n ą s z a t ę graficzną, Ąesi wydawany sta ranniej, zawiera znacznie więcej a i t y k u l ó w fachowych, oraz niezłej beletrystyki łowiec kiej. Za p o w a ż n e osiągnięcie należy r ó w n i e ż u z n a ć rozszerzenie działu pod n a z w ą ..Myśli w i piszą", k t ó r y titaje się obecnie w coraz w i ę k s z y m stopniu t r y b u n ą tych czło n k ó w P Z Ł , k t ó r y m dobro naszego zrzeszenia leży na sercu. Osiągnięcia te nie rnogą jednak przesłonić pewnych niedociągnięć organizacyjnych oraz innych usterek w y n i k a j ą c y c h częściowo / przyczyn obiektywnych, a częściowo zawinio nych przez kierownictwo Redafccji c/.y Pre zydium Naczelnej Rad.v. 4 = 3. Do zakresu organizacji prac redakcyjnych (dokońeulile) ^ W y n i k i kontroli GKR ujęte w kilkudziesięciostronicowym s p r a w c « d a n l u zawiera ją a n a l i z ę pracy redakcji i administracji ..Łowca" oraz o c e n ę dotychczasowych osiąg nięć. Sprawozdanie to przekazane zostało do wykorzystania Radzie Naczelnej oraz Redak cji. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna ograniczy się tutaj do iK-zedstawienia Zjazdowi najistotniej szych uwag i w n i o s k ó w . 1. W zakresie wykonania b u d ż e t u ona gospodarjil finansowej: a) K o n t r o l ę bieżącą w y d a t k ó w „ Ł o w c a Pol skiego" należy u z n a ć za niewystarczającą. Znaczne o p ó ź n i e n i a w rejestracji w y n i k ó w finansowych „ Ł o w c a Polskiego" powodują, że nie m o g ą one służyć Redaktorowi Naczel nemu do bieżącego śledzenia k s z t a ł t o w a n i a się w y d a t k ó w .,Łx)wca" i utrzymania właści wej proporcji m i ę d z y rozchodami i przycho dami czasopisma. Przyznany „ Ł o w c o w i " etat k s i ę g o w e g o w i n i e n być wykorzystany przede wszystkim do zabezpieczenia bieżącego do starczania Nacz. Redaktorowi m a t e r i a ł ó w dot. wykonania b u d ż e t u . b) G ł ó w n a Komis.ja Rewizyjna ma istotne zastrzeżenia co do realności zatwierdzonego b u d ż e t u „ILowca", w k t ó r j T n szereg pozycji przychodowych i rozchodowych jest zawy żonych. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna jest zda nia, i ż istnieją wszelkie dane do z r ó w n o w a żenia b u d ż e t u ..Łowca", bez jakiegokolwiek uszczerbku dla pisma. ( B u d ż e t na I 9 M r . o p a r ł y b y t n a przewidywa niu wyższych w y d a t k ó w spowodow?j]ych kolpor t a ż e m pisma przez ..Ruch", skompenscwanych wyższymi wpływami uzyskanymi ze sprzedaży Dl'ma w kioskach ..Ruchu", w realizacji z a r ó w n o w y d a t k i . Jak 1 w p ł y w y uległy obniżce wobec utrzymania własnego kolportażu ptuna. Przyp. Red.). c) R ^ a Naczelna oraz Redakcja w i n n y do łożyć s t a r a ń , by w przyszłości nie p o w s t a w a ł y straty n a skutek wysyłki pisma osobom, k t ó r e prenumeraty n i e o d n o w i ł y lub n i e są członkami P Z Ł . d) G ł ó w n a Komisja Rewizyjna zaleca N R Ł , by r o z w a ż y ł a s p r a w ę e w . przejścia pisma od 1.1.1959 r. na miesięcznik o 32 lub nawet 24 kolumnach, co obniży koszty redakcyjnoadministracyjne (m. i n . koszty w ł a s n e j e k s pedycji) oraz u ł a t w i techniczną s t r o n ę wy dawania pisma. (VII K Z D u c h w a l i ł wydawanie ..Łowca Polskie g o " n a d a l Jako d w u t y g o d n i k a . P r z y p . Red.}. Z. W zakresie założeń programowych 1 pla nu działalności na rok 1959 G ł ó w n a Komisja Rewizyjna zaleca: a) o p r a c o w a ć i formalnie z a t w i e r d z i ć tezy programowe d z i a ł a l n o ś c i pisma, k t ó r e by n a dały „Łowcowi'' wyi-ażny charakter pisma fachowego i organu m y ś l i w y c h ; b) o p r a c o w y w a ć plany redakcyjne zawiera jące k c n k r e t n ą t e m a t y k ę z podziałem n a po szczególne okresy i s t a n o w i ą c e p o d s t a w ę do udzielania autorom z a m ó w i e ń n a prace. Redakeja ,>ŁP" pracnąo przesteK^ać należy: a) o p r a c o w a ć nowe regulaminy w e w n ę t r z ne dla Redakcji i Komitetu Redakcyjnego oraz w w y r a ź n y sposób określić p o w i ą z a n i a organizacyjne i wzajemny stosunek: Redak cji pisma. Komitetu Redakcyjnego i Naczel nej Rady Ł o w i e c k i e j , jak r ó w n i e ż odpowie dzialność Redakcji za kierunek polityki pisma j a k o organu zrzeszenia. b) przejść c a ł k o w i c i e na prowadzenie „ Ł o w ca" przez etatowy personel redakcyjny z ograniczeniem korzystania z prac zleconych do p r z y p a d k ó w w y j ą t k o w y c h . C a ł y skład re dakcji w i n i e n się czuć w pełni z w i ą z a n y z życiem społeczności m y ś l i w y c h . • Przedstawiona p o w y ż e j ocena działalność: gospodarczej i finansowej naczelnych orga n ó w P Z Ł nie wyczerpuje w szczegółach wszel kich z a g a d n i e ń i spraw, k t ó r e były przedmio tem b a d a ń G ł ó w n e j Komisji Rewizyjnej Liczne s p o s t r z e ż e n i a i uwagi były przekazy wane b e z p o ś r e d n i o N R Ł i jej Prezydium., przy czym G ł ó w n a Komisja Rewizyjna z uznaniem p o d k r eśla, że zalecenia i uwagi K o m i s j i z r e g u ł y z n a j d o w a ł y u wymienionych w ł a d z n a l e ż y t e zrozumienie. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna, j a k o niezależ ny organ V I Krajowego Zjazdu D e l e g a t ó w przedstawia V I I Krajowemu Zijazdowi Dele g a t ó w powyższe sprawozdanie i r e a s u m u j ą c ogólnie d z i a ł a l n o ś ć gospodarczą Naczelnej Rady Łowieckiej stwierdza co n a s t ę p u j e ; 1. Naczelne organa P Z Ł z m i e r z a ł y w okre sie sprawozdawczym konsekwentnie do reali zacji z a d a ń postawionych przez V i V I K Z D na odcinku wzmocnienia dyscypliny organi zacyjnej, u p o r z ą d k o w a n i a niedociągnięć w sprawach finansowych i gospodarczych, pod niesienia k w a l i f i k a c j i personelu fachowego, likwidacji przerostów administracyjnych, oczyszczenia s z e r e g ó w P Z Ł z e l e m e n t ó w otocych ideowemu ł o w i e c t w u , oraz systematycz nego podnoszenia z w i e r z o s t a n ó w . Uwzględ niając ogrom z a d a ń oraz zaniedbania z okre s ó w poprzednich należy uznać, że została wykonana bardzo d u ż a praca i stworzone zo stały w a r u n k i do nadania ł o w i e c t w u cha rakteru gałęzi gospodarki narodowej, 2. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna z prawdzi w y m zadowoleniem stwierdza, że pewne nieporo2,umienia i z a d r a ż n i e n i a , jakie p o w s t a ł y m i ę d z y N R Ł i n i e k t ó r y m i w . r . l . uległy z i n i cjatywy N R Ł — dzięki rzeczowej wymianie poglądów i wzajemnej dobrej w o l i — zdecy dowanej zmianie na lepsze. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna u w a ż a w t y m miejscu za wska zane z a a p e l o w a ć do w o j e w ó d z k i c h rad ło wieckich, by przez lojalne, bez osobistych u p r z e d z e ń ustosunkowanie się do zarządzeń i uchwal n a j w y ż s z y c h w ł a d z P Z Ł , wyłonio nych w w y n i k u demokratycznych w y b o r ó w , dcpomagaly N R Ł do prowadzenia naszego zrzeszenia w k i e r u n k u realizacji z a d a ń go spodarczych, szczytnych i d e a ł ó w oraz wyso kiej e t y k i , jakie w i n n y p r z y ś w i e c a ć k a ż d e mu, k t o ma zaszczyt b y ć c z ł o n k i e m P Z Ł . sezonowości w tcmatyec samlesioonych artykułów I notatek, pntypomina o nadsyłaniu m a t e r i a ł ó w we w ł a ś c i w y m eiasle. C y k l prodokeyJDy pisma trwa ofc. 6 tygodni, materiały zbyt p ó i n o nadesłane m o g ą ulec dezaktualizacji, lab t e ł zostaną odłożone do w ł a ś c i w e g o okresu. Pisując Jednostronnie s d n ł y m siarol ułatwiacie nam praeęl marginesem I dużymi odstępami m i ę d s y wter- rysunki: P R O F . D R WIESŁAW G R O C H O W S K I Woj4de«h Ładft%" POWSZEDNI I ŚWIĄTECZNY JADŁOSPIS DZIKA (Wyjątki z przygoiowanej do druku pracy pU .Skarby leśnych ostępów") C O Jada dzik? Na takie pytanie r o l n i k g o s p o d a r u j ą cy Tia Przylesiu o d p o w i e d z i a ł b y baz zaJąknienia: — N a j c h ę t n i e j k i o l o f l e i owies z nK>jego pola. Nie m o ż n a z a p r z e c z y ć , że dzik wyrządza szkody w uprawach rolnych. Nieikiedy wios n ą , gdy bardzo dokuczy m u głód. dzik w y skoczy z lasu na pobliskie pole, starannie wybierze i ze smakiem schrupie świeżo po sadzone ziemniaki. Znacznie częściej robi w y p r a w y jesienią na kartofHska, bo wtedy gdy j u ż obrodziły m ł o d e b u l w y , m o ż n a n a j e ś ć s i ę do syta bez „pracochłonnego^' w y s z u k i w a nia pojedynczych, rzadko posadzonych k ł ę b ó w . Dzik l u b i t a k ż e owies, k u k u r y d z ę , groch. Więcej w tych uprawach w y r z ą d z a Kłkody przez stratowanie n i ż przez zjedzenie. Bardzo r z a d k o zapuszcza się w oziminy, chyba wtedy, gdy r o s n ą na kartofliskach, na k t ó r y c h m o ż na znaleźć b u l w y pozostawione przy niedo k ł a d n y c h wykopkach. Na pierwszy rzut oka kartoflisko s p l ą d r o wane pnzez d z i k i <wy<gląda kiepsko. Ryją one na •rozległej przestrzeni, ale d o ś ć p ł y t k o , t a k że głębiej leżące k ł ę b y pozostają i znaczna część plonu daje s i ę u r a t o w a ć . Toteż szikody w y r z ą d z o n e przez d z i k i s ą z w y k l e przecenia ne. W rzecz3rwistości nie s ą one tak w i e l k i e , jak siię t o c z ę s t o przedstawia. Obliczono, że nawet w latach nieurodzajnych na d w a t y s i ą c e k w i n t a l i z i e m n i a k ó w wykopanych przez prawowitego gospodarza zaledwie jeden I c m n t a l staje s i ę ł u p e m d z i k ó w i innych zwierząt łownych. Szkody te jednak z d a r z a j ą się. a g d y t y l k o p r z y b i e r a j ą n a sile, n i e z w ł o c z n i e p o d n o s z ą się alarmy, wybucha w r z a w a i poszkodowani gcśpodarze domagają się zupełnej zagłady dzików. — Wys-trzelać do nogi! Byłoby to istotnie najprostsze rozwiązanie k ł o p o t ó w , ale czy s ł u s z n e i celowe? ż a d e n s ę d ^ a nie w y d a w y r o k u , a z w ł a s z cza w y r o k u s k a z u j ą c e g o na k a r ę śmierci, bez d o k ł a d n e g o zbadania sprawy. A m o ż e jednak dzik nie z a s ł u g u j e na b e z w z g l ę d n e p o t ę p i e nie nawet z p u n k t u widzenia i n t e r e s ó w czło wieka, m o ż e nie jest notorycznym p r z e s t ę p cą. Może ziemniak czy z i a r n o owsa nie sta n o w i ą jego powszedniego p o ż y w i e n i a , lecz tylko świąteczne? Należy w i ę c ustalić, co dzik jada „na codzień". Podpatrywanie i Śledzenie nie da „dtrt)jVch w y n i k ó w " . Dzik jest b o w i e m zwierzem nieurwykle ruchliwjTn i niecomordowanym, a j e d n o c z e ś n i e bardzo o s t r o ż n y m i czujnym, obdarzonym w r ę c z fantastycznym w ę c h e m . Naukowcy p o s ł u g u j ą się w i ę c i n n ą m e t o d ą . Po zabiciu dzika w y j m u j e się z e ń żołądek, rozkrawa i d o k ł a d n i e p r z e g l ą d a jego zawar tość. Takich analiz dziczych ż o ł ą d k ó w w y k o nano wiele w rozmaitych krajach, między t n n y m i i w Polsce. O k a z a ł o s'ę, że ż o ł ą d e k dziczy do pewnego stopnia przypomina d a m s k ą t o r e b k ę . Roz m a i t o ś ć Jest w n i m chyba niemniejsza: ż o ł ą d ź , b u k i e w , nasiona grabu oraz innych drzew i k r z e w ó w , jagody, dzikie jabllca i gruszki, rozmaite inne owoce, t r a w y , zioła, gałązłcl koniczyny wraz z l i ś ć m i i k w i a t a m i , ziemniaki, inne b u l w y , kłącza i korzonki. ziarno, nierzadko Jaja i p i s k l ę t a , ż a b y i l n i e p ł a z y , myszy i normce, m i ę s o p a d ł c j , ch r:ej l u b postrzelonej zwierzyny, gąsienice, pf.Orak i , poczwarki i d o r o s ł e owady, znalezione w lesie i na p r z y l e ś n y c h polach na zit-ni i w ziemi, Qa głębokości k i l k u lub kilkunastu c e n t y m e t r ó w — wszystko to w st;>nie ś w i e żym, l e k k o nadtrawione lub ni* -nal stra wione, obficie zmieszane z czą.';^ i:ami gleby. Dzik nie jest w i ę c ani wegetJirianinem, ani t y p o w y m m i ę s o ż e r c ą . M o ż n a by s ą d z i ć , że dzik, obdarzony z d r o w y m żcdądklem i niepo ś l e d n i m apetytem, opycha się po prostu wszystkim, co m u wpadnie pod gwizd. Wsku tek tego żi<^ądek dzika przypomina magazyn rzeczy zrialezionych. W t y m s z a l e ń s t w i e jest jednak pewna metoda. J e ż e l i w p o ż y w i e n i u dzika brakuje j a k i e g o ś potrzebnego s k ł a d n i ka, to w jego poszukiwaniu potrafi o d b y w a ć dalekie w ę d r ó w k i . Wydaje się, że dzik dba 0 r o z m a i t o ś ć pokarmu i o d ż y w i a s i ę racjo nalnie, zgodnie ze wskazaniami nowoczesnej dietetyki. Dochodzenie d o s t a r c z y ł o w i ę c dodatkowego m a t e r i a ł u olxyążającego przeciw o s k a r ż o n e m u . Zjada żołędzie i b u k i e w , wykopuje sa dzonki i siewki, niekiedy w y ż e r a jaja i pis k l ę t a z gniazd u w i t y c h na ziemi, a w i ę c w y r z ą d z a niejakie szkody t a k ż e w gosp(xlarce leśnej i ł o w i e c k i e j . Za okoliczność łagodzącą u z n a ć m o ż n a , że dzik p r z e c i w d z i a ł a szerzeniu się zarazy w ś r ó d dzikich z w i e r z ą t oraz stanowi naturalny czynnik selekcyjny niszcząc sztuki słalse, chore i kalekie. T ę p i ą c liczne drobne gryzo nie, w y r z ą d z a j ^ : e tak w i e l k i e szkody na po lach i w lesie, oddaje p o w a ż n e usługi w r o l ndctwie ; leśnictwie. B a d a j ą c z a w a r t o ś ć ż o ł ą d k ó w licznych o d y ń c ó w , loch i w y c i n k ó w odczytano jednak pew n ą pozycje w jadłospisie, dzięki k t ó r e j nasze płoglądy na g o s p o d a r c z ą r o l ę lego zwierzęcia ulegają zupełnemu przewrotowi. Zjadając szkodliwe owady przynosi on korzyści — po w a ż n e w gospodarce rolnej, wprost nieoce nione w gospodarce leśnej. Tak grof.ne szkodniki lasu Jak sówka chodnówka, barczatka sosnówka, osnuja gwiaździsta, poproch cetyniak i wiele i n nych, Ijądź to w postaci l a r w y , b ą d ź poczwar k i , z i m u j ą w ściółce l e ś n e j , w p r ó c h n i c y l u b w wierzchniej w a r s t w i e gleby mineralnej 1 p r z e b y w a j ą t a m wiele m i e s i ę c y , a pędrałć c h r a b ą s z c z a musi spędzić w ziemi nawet k i l ka lat. Otóż to wymarzona gratka dla dzika t Jest to jego ulubiona, smakowita, j a k ż e po silna potrawa. Toteż dzik s k r z ę t n i e chowa do ż o ł ą d k a k a ż d ą znaleziona gąsienicę, p ę d r a k a , p o c z w a r k ę i d o r o s ł e g o owada. Jeżeli teren jest s ł a b o zasiedlony przez owady, to w żo ł ą d k u dzika znajduje się ich niewiele. C z ę s t o Jednak tiadacz rozkroiwszy żołądek dzika wykrywa w nim głównie szczątki owadów, po prostu c a ł e kilogramy — k i l k a ł u b nawet k i l k a n a ś c i e tysięcy o w a d ó w . Bywa tak wtedy, gdy w glebie lub w ściółce p r z e b y w a j ą c a ł e masy gąsienic i poczwarek, a w i ę c wtedy, gdy przygotowuje się generalny atak na las, gradacja szkodliwych o w a d ó w . Wtedy dzik odgrywa s w o j ą w i e l k ą , p o p i s o w ą r o l ę . Co pewien czas w lasach w y b u c h a j ą k l ę ski owadzie, k t ó r e l i k w i d u j e s i ę z najwyższynti trudem, kosztem w i e l k i c h n a k ł a d ó w pracy i m a t e r i a ł ó w , bynajmniej nie bez śladu. M i mo wszystkich p o s t ę p ó w chemii i techniki. m i m o wielkich wysiłków z m i e r z a j ą c y c h do wynalezienia środków d z i a ł a j ą c y c h nie t y l k o skutecznie, lecz t a k ż e w y ł ą c z n i e na cel, prze c i w k o iktóremu zostały wymierzone, m i m o to wszystko w a l k a chemiczna jest zawsze b r u t a l n y m zabiegiem p r z e r y w a j ą c y m życie nie t y l k o szkodnikom, lecz t a k ż e z w i e r z ę t o m , k t ó re człowiek nazywa ze swojego punktu w i dzenia „ipożytecznymi" albo „(^x>Jętnymi", n i e w ą t p l i w i e potrzebnym do normalnego b y towania zespołu leśnego. Jest to w i ę c zabieg stosowany t y l k o w ostateczności, w y ł ą c z n i e wtedy, gdy dla lasu nie ma j u ż innego r a t u n k u , okupiony zwykle koniecznymi ofiarami. Specjaliści o p i e r a j ą c się na szczeg^owych studiach p r z e w i d u j ą w n a j b l i ż s z y m czasie newe ataki szkodldwych o w a d ó w na lasy. W lasach obficie zamieszkanych przez^dziki rzadko w y b u c h a j ą klęski owadzie. Watahy dzicze r e g u l u j ą liczebność l a r w i poczwarek, nie dopuszczając do masowego rozrodu. Działają w m y ś l podstawowej zasady n o w o czesnej s ł u ż b y zdrowia: lepiej zapobiegać chorobom, niż Je leczyć. Z p u n k t u widzenia gospodarki l e ś n e j dzik ma o g r o m n ą p r z e w a g ę nad samolotem r o z p y l a j ą c y m n a d lasem t r u jące p r o s ^ . G d y b y ś m y , m a j ą c na względzie szkody w y r z ą d z a n e przez d z i k i w uprawach polowych, postanowili w y b i ć do nogi c z a r n ą z w i e r z y n ę , m u s i e l i b y ś m y niezwłocznie p r z y g o t o w a ć es kadry s a m o l o t ó w , baterie opylaczy motoro wych, tony t r u j ą c y c h c h e m i k a l i ó w , musieli b y ś m y w e z w a ć pilotów, m e c h a n i k ó w , meteo rologów, e n t o m o l o g ó w , l e ś n i k ó w do toczenia w i e l k i e j i n i e u s t a j ą c e j batalii o życie lasu. M u s i e l i b y ś m y t a k ż e z g ó r y liczyć się z n i e korzystnymi n a s t ę p s t w a m i nie t y l k o ataJcu. lecz t a k ż e obrony. Dlatego też na terenach zagrc^onych gra d a c j ą irie w o l n o s t r z e l a ć do d z i k ó w . Najbar dziej nowoczesne, tak zwane kompleksowe metody ochrony lasu u w z g l ę d n i a j ą planowe, kierowane wykorzystanie dzika j a k o jednego z kapitalnych c z y n n i k ó w regulacji i l o ś c i o w e go s*anu o w a d ó w szkodliwych. Trzeba p r z y z n a ć , że dzik pracowicie zdoby wa p o w s z e d n i ą żołądż, suto omaszcz<xią t ł u stymi gąsienicami. Wyposażony w silny gwizd i t a b a k i e r ę — niezwykle czuły organ w ę c h u , dzik w c i ą ż k r ę c i się w poszukiwaniu żeru. Niestrudzenie ryje, aby Jeść, a dzięki temu, że je, ma s i ł ę ryć. Jeżeli ta lub owa gąsienica uniknie przy t y m ś m i e r c i w jego g r o ź n y m r y j u albo roztratowania, lecz zosta nie t y l k o odkopana, to i w t e d y ma znikome szanse na utrzymanie się przy życiu: zginie niechybnie od ptasiego dziolia, od choroby bakteryjnej lub grzybowej, od c h ł o d ó w albo w y s u s z a j ą c y c h promieni słonecznych, do k t ó rych bezpc^redniego d z i a ł a n i a nie jest p r z y stosowana. To rycie, k t ó r e dzik lak d o k ł a d n i e i „ s u miennie" wykonuje, k t ó r e m u — m o ż n a po w i e d z i e ć — p o ś w i ę c a prawie cale życie, ma jeszcze inne znaczenie. I>zięki przemieszaniu ściółki, p r ó c h n i c y i ziem- ulega p r z y ś p i e s z e - DokoAczMł« na str. 6 L. HKVNCEWICZ CZŁOWIEK STRZELA. O Ś W I A D C Z O N Y kulowiec nie znajdzie nic nowego w niniejszej notatce. T y m niemniej sądzę, iż w z w i ą z k u z sezo nem p o l o w a ń na g r u b ą z w i e r z y n ę w a r t o przy p o m n i e ć p a r ę reguł, tyczących s i ę s t r z a ł u k u lowego. Chodzi o rozrzut broni, dalej o przy czyny p o w o d u j ą c e ten rozrzut, a jałco konsek wencję — pudła. Pierwszym powodem jest sama b r o ń . W i a dc»no, ż e przy s t r z a ł a c h ze stanowiska „ w k r ę powanego" na strzelnicy ż a d n a b r o ń nie b ę dzie k ł a d ł a w celu „kuli w k u l ę " . Nawet drogie i idealnie bijące sztucery w tych wa runkach d a j ą na odległość 100 m rozrzut o k o ł o 5 cm., z a ś tolerancja dla broni kombi nowanej: e k s p r e s ó w , b o k ó w , d r y l i n g ó w róż nych rodzai, jest jeszcze w i ę k s z a . Z j a w i s k o to nazywa s i ę rozrzutem lufy. Druga grupa przyczyn p u d ^ będzie zależ na od samego s t r z e l c a ^ y i l i w e g o . W y s t ę puje t u szereg c z y n n i k ó w s k ł a d a j ą c y c h się na rozrzut, k t ó r y w danym przypadku naz w i e m y rozrzutem z a w i n i o n y m przez strzela jącego. Oto one: 1) Kondycja strzelca w momencie s t r z a ł u , z a r ó w n o fizyczna, j a k i stan n e r w o w y . Zna ne jest zjawisko, że b>'wają d n i dobre, gdy nawet u miernego strzelca pudla nie zda r z a j ą się, i odwrotnie ~ d n i pechowe, gdy z niew3rtłumaczonych przyczyn u wyboro w y c h nawet strzelców p u d ł a trafiają się raz za razem. B ą d ź m y pewni, że przyczyną jest t u stan fizyczno - psychiczny strzelca. 2) S k t a d n o ś ć l>roni, k t ó r y to p u n k t nie w y maga o m ó w i e n i a . W i n ę ponosi t u m 3 ^ l i w y , i e nie dot^rał sot>ie o t ^ w i c d n i o dopasowa nej t>roni. 3) Obycie z ł>ronią, a w i ę c szybkie i dolcładoe s k ł a d a n i e się strzelca, o s i ą g a l n e przez częstą z a p r a w ę , tak, aby w momencie przy łożenia broni ^JJo oka" — źrenica, szczertknka. muszka i ceł s t a n o w i ł y cztery p u n k t y lei^ce n a jednej l i n i i . Wszystkie czynności poprzedzaj^re strzał, j a k odłjezpieczenie bro n i , nastawienie szczerbinki na odległość, iwzesunięcie na kulę, n a c i ą ^ i ę c i e przyspleszn U u , w i n n y b y ć dokonane automatycznie, tak. aby nie z a j m o w a ł y specjalnie u w a g i strzdca, nie r o z p r a s z a ł y j e j . gdyż i tak ma <m w tej c h w i l i do p a m i ę t a n i a o szeregu D innych spraw, znacznie ważnieJszycłL Jaicże się często zdarza, szczególniej u starszych p a n ó w , że z drylinga strzelają do dzika na odległość 120 m ś r u t e m , g d y ż zapomnieli przestamć „ n a kulę". 4 ) ILadunki p o c h o d z ą c e od różnych c»t>duc m t ó w r ó ż n i ą s i ę czasem nawet t>ardzo znacz nie od siet>ie. I ze względu na c i ę ż a r k u l i i ze względu na -jakość i w a g ę użytego pro chu, nawet {Hzy zacłK>waniu nonnalnie dość wysokiego standartu. Strzelec w i n i e n zatem d o b r a ć do broni odpowiedni ł a d u n e k i zaw sze u ż y w a ć tych samych. E*rzy częstej zmia nie nie s p o s ó b b o w i e m p a m i ę t a ć , j a k i ł a d u nek t k w i w lufie, i do niego rotuć fciłyskaw i c z n ą k o r e k t ę z uwagi na o d r ę b n e właści wości Ijalistyczne. P r z y k ł a d e m w t y m w y padku może p o e ł u ^ ć k u l a 8x57. k t ó r a po siada licznych p r o d u c e n t ó w i rozmaite od miany. R o z p o w s z e c h n ł « i y m jest w ś r ó d m y ś l i w y c h u ż y w a n i e różnych k u l do różnych c e l ó w : jelenia strzela się H-mantlem. bo sil ny, dzika — D-mantlem. t>o r w i e i doijry na k r ó t t d e mety i t d . Czy nie tMrdzieJ skutecz n y m b ę d z i e jednak dotnre u l o k o w a n a k u l i . niż — powiedzmy — j e j właściwości roz r y w a j ą c e , zastosowane do szynki dzika? Jed no jest pewne. Należy z a p o z n a ć s i ę z właści wościami ł a d u n k u i d z i a ł a n i e m pocisku, j a k i mamy zamiar u ż y w a ć , i to na stizetnicy z t a b l i c ą tjalistyczną w r ę k u . 5) O k r e ś l e n i e odległości g r a n i e p o ś l e d n i ą r o lę i w i n n o b y ć trafne, zaś b r o ń w momencie s t r z a ł u do tej odległości przystosowana, l u b też strzelec w i n i e n t>lyskawicznie przepro w a d z i ć o d p o w i e d n i ą korełctę na podstawie nab>-tej na strzelnicy p r a k ^ r k i . Branie na tzw. .^nalą n u i s z k ę " czy «troctię w y ż e i " by wa bowiem tjardzo zwodnicze, 6 ) G o t o w o ś ć strzelca do s t r z a ł u , .szyt>kle rozpoznanie celu, powzięcie błyskawicznej decyzji, w ł a ś c i w a techniłca oddechu bezpo ś r e d n i o przed s t r z a ł e m , w momencie złoże nia s i ę do s t r z a ł u , zawsze jednakovi'y sposób p o c i ą g a n i a za spust — oto r ó w n i e ż czynniki zdecydowanie wpływające na rezultaty strzału. Ostatni wreszcie rodzaj przeszkód, na któ re napotyka strzelec, są z w i ą z a n e z terenem, i dlatego m o ż n a by go n a z w a ć r o c r z u t ^ n tere- Wydra — fat. H . maeboa nowym. T u wypadnie zaliczyć przeszkody spowodowane przez w a r u n k i atnwsferyczne: w i a t r boczny lub pw-ywisty, niepomyślne (^wietlenle p r z y r z ą d ó w celowniczych, deszcz, zamazany cel. przeszkody l>ądź to widoczne w postaci drzew czy k r z e w ó w na torze k u l i lub t e ż niewidoczne, j a k źdżtola t r a w , — tko i wreszcie n i e w ł a ś c i w i e wyljrane lub nieod p o w i ę d n i e zastosowane różnego rodzaju pod pórki, k t ó r e wtedy zamiast pomóc psują efełct strzału. B r o ń i>odparta na t w a r d y m przedmiocie, np. na słupie, l u b oparta o firzewo tjex amortyzatora w postaci r ę k i strzelca, da silne ztwczenie pocisłcu w przeciwnym od podpory k i e r u n k u . WszystJde w y ż e j wymienione okolicznaŚci nie w y c z e r p u j ą oczywiście p o w o d ó w naszych pudeł, choć s ą g ł ó w n y m i i c h przyczynami, p o w o d u j ą c rozrzut broni lailowej i nie pozwa lając na maksymalne wykorzystanie „ w y d a j ności" jefj, k t ó r ą przecież c ł i a r a k t e r y z u j e ma ły rozrzut lufy. W k o ń c u wypada jeszcze n a d m i e n i ć p a r ę słów o zachowaniu s i ę m y ś l i w e g o , stosunku do samej broni. W ł a ś c i w a , idealna konser wacja, d o k ł a d n e przestrzelanie na strzelnic.v, n a l e ż y t e , wykonane przez f a c h o w c ó w osadze nie p r z y r z ą d ó w celowniczych, w ł a ś c i w a , pie czołowita i c h ochrona przed w s t r z ą s a m i , czy uderzeniami — a gdyby takowe miaiy m i e j sce, ponowne t>ardzo d o k ł a d n e sprawdzenie ł m m i na strzelnicy — m a j ą k a p i t a l n y w p ł y w na j a k o ś ć strzału. Nie zapominajmy wreszcie t ^ ż e o trenin gu. .JEtepetitio est mater s t u d i o r u m " — m a k syma ta daje się w naszym w y p a d k u zasto s o w a ć . Ź r e n i c a , szczerbinka, muszka, cel. Ź r e n i c a , szczerbinka, muszka, k a ł a m a r z , a po tem ołirazck, a potem klamka, lampa, za mek, zegar. Ś m i e s z n i e to w y g l ą d a , j a k po w a ż n y pan „ w y d z i w i a " z b r o n i ą po w ł a s n j m mieszkaniu, ale w skutkach daje to dobry w y n i k . Nie w s t y d ź m y się w^^ięc „ s u c h e j za prawy", i to n i e tyllEo w sezonie! POWSZEDNI I ŚWIĄTECZNY JADŁOSPIS D Z K A n i u bieg p r o c e s ó w głetiotwórczycłi. Rycie w lesie ma takie znaczenie j a k uprawa gleby. Otmażenie gleby u ł a t w i a , a często nawet w r ę c z ŁunożUwia powstawanie samcsiewu. Na terenach „ z b u c h t o w a n y c h " często w y r a s t a j ą ałewki drzew leśnych tak gęsto j a k szczecina na grzbiecie dzika. Z p u n k t u widzenia gospodarki ludzkiej dzik nie jest zatem wcale t a k ą świnią, jak to p r z e d s t a w i a j ą niechętni. łCażdy sad, choćby najsurowszy, ale sprBw i e d l i w y , po zai;>oznanłu s i ę z całością ma t e r i a ł u dowodowego, po wysłuctianiu ś w i a d k ó w , rzeczoznawców, oskarżycieli i o b r o ń c ó w , s t w i e r d z i ł b y wprawdzie w i n ę k r a d z i e ż y piod ó w z p r z y l e ś n y c h p ó ł , ale w uznaniu ogrom nych z a s ł u g dzika u w o l n i ł b y o s k a r ż o n e g o od k a r y . o r z e k ł b y zdjęcie z niego u w ł a c z a j ą c y c h z a r z u t ó w i powróit do czci i praw o b y w a t e l skich. O w y t ę p i e n i u dzi-ków nie m o ż e być mowy. Należy jedynie z a s t a n o w i ć s i ę nad sposobami zmniejszenia szkód w uiM^awach rolnych. 6 Przede wszystkim należy d h a ć o to. żeby ilość d z i k ó w była dostosowana do p o j « n n o ś c i ł o w i s k a . Ilość ta powinna b y ć w y s t a r c z a j ą c a , aby zabezpieczjrć las od masowego rozrodu o w a d ó w , a jednocześnie nie za d u ż a , tak aby nie z a g r a ż a ł a s ą s i e d n i m pol<Mn. Dalej n a l e ż y z a p e w n i ć d z i k « n w k a ż d e j porze r o k u w y s t a r czającą ilość p o ż y w i e n i a . O s i ą g a się to przez w y k ł a d a n i e k a r m y oraz przez uin'awę p ó l e k łowieckich, przeznaczonych specjalnie na po trzeby zwierzjmy. Takie pólka najskuteczniej s p e ł n i a j ą swoje zadanie, gdy leżą po drodze cd ostoi dziczych do u p r a w rolnych. Projek t u j ą c dokarmianie różnymi sposobami, trzeba u w z g l ę d n i ć r ó ż n o r o d n o ś ć potrzeb dziczego żołądlca. Jak najmniej płoszyć z w i e r z y n ę , ł>o jeśli jest ona nieustannie r o z p ę d z a n a , nie może być mowy o jakimkolwiek kierowaniu jej gospodarczą rola. Same u p r a w y rolne m o ż n a z a b e ^ e c z y ć jnzez ogrodzenie od lasu, I»'2ez posmarowanie pewnej liczby drzew sutistancjamt w y d a j ą c y m i wonie o d r a ż a j ą c e dla dziczego nosa. przez rozmieszczenie tiarwnych i łopocących na wietrze c ł i o r ą g l e w ^ , wreszcie przez zorganizowane pilnowanie. mc dr w. GTMIMWSU ] CENTRALNE ZAWODY STRZELECKIE PZŁ w . M. dniach 6 i 7 wrzeńnia br. na bielań skiej strzelnicy m y ś l i w s k i e j w War szawie odbyty się Centralne Zawody Strzeleckie P Z U W zawodach wzięły udział reprezentacje p i ę t n a s t u w o j e w ó d z k i c h rad lowiecłcich i Woj skowego Z w i ą z k u Łowieckiego, przy czym W Z i . i WRŁ. w Katowicach w y s t a w i ł y po dwa zespoły: jeden w klasie A , drugi w kla sie B , a W R i * w Warszawie trey zespoły: jeden w klasie A i d w a w klasie B. W za wodach nie wzięły udziału ziespoły WRŁ. z W r o c ł a w i a , Ziekmej G ó r y i Kraiu)wa. W o j . Icrakowskie r e p r e z e n t o w a ł o t y l k o d w ó c h za w o d n i k ó w strzelających w konkurencji i n d y widualnej. Program z a w o d ó w ot>ejmowal pięciobój m y ś l i w s k i , s k ł a d a j ą c y się z następujących konkurencji: 1) strzelanie do r z u t k ó w z przyrzutu, 2) strzelanie na p ó ł k o l i s t y m stendzie (skeet), strzelanie do: 3) ruchomego zająca. 4) b i e g n ą c e g o dzika i 5) stojącego rogacza. W kaiżdej z tych konkurencji m o ż n a b y ł o o s i ą g n ą ć m a k s i m u m 20 pkt., łącznie za p i ę ciobój — ICO pkt. P o n i e w a ż w konkurencji zespt^owej z pięcioosobowej d r u ż y n y liczyło się w y n i k i t y l k o czterech najlepszych zawod n i k ó w , d r u ż y n a m o g ł a zdobyć — 400 p k t . Stosunkowo najlepiej strzelano do rucho mego z a j ą c a , choć przez dłuższy czas n i k t nie potrafił o s i ą g n ą ć maksymalnej ilości 20-tu trafień. Dopiero jtod koniec konkurencji uda ło s i ę to trzem zawodnikom (O. Korolkiewicz z klasy A oraz m j r Noga i Stronhal — se nior z klasy B). P r z e c i ę t n a w taj konkurencji b y ł a dość wysoka i w a h a ł a s i ę w granicach 12—14 trafień. Najbardziej atrakcyjna i widowiskowa kon kurencja to strzelanie na p ó ł k o l i s t y m sten dzie <skeet), m a j ą c a typowo m y ś l i w s k i cha rakter. P o n i e w a ż niewiele w o j e w ó d z k i c h rad łowieckich posiada u r z ą d z e n i a do trenowania tej konkurencji, była ona sprawdzianem rze czywistych w a l o r ó w m y ś l i w s k i c h poszczegól nych z a w o d n i k ó w . Dlatego na w y r ó ż n i e n i e z a s ł u g u j ą zawodnicy z Poznania, którzy strze lając po raz pierwszy, czy drugi w tej kon kurencji, zajęli w niej pierwsze miejsce w klasie zespołów B, d a j ą c się w y p r z e d z i ć t y l k o zespołom klasy A Warszawy i W Z L . Ze W szczególnym uznani^n nale^ podłsreślić zwłaszcza w y n i k i k o l e g ó w Cz. W a ł k i e w i c z a i B. Frankowskiego, k t ó r z y osiągając po 17 trafień wyprzedzili wszystkich z a w o d n i k ó w klasy B i ulegli t y l k o trzem zawodnikom kla sy A (mjr Dar^nn^Idewicz — 10, inż. SikM'ski — 19 i ppłk Pelelczyc — 18 trafień). J a k k o l w i e k w k u l i uzyskano dość df>bre w y n i k i w strzelaniu b r e n e k ą , to z broni g w i n towanej p r z e c i ę t n e rezultaty były niskie. W i d a ć z tego, że w i e l u m y ś l i w y c h nie po traf: s t r z e l a ć z broni gwintowanej, a ma to przecież kapitalny wfrfjny na ilość zmarno wanych postrzałków zwierzyny grulaej. zwłaszcza p ł o w e j . W klasyfikacji d r u ż y n o w e j k l a s ę dla sie bie stanowił}- trzy d r u ż y n y : zespóit klasy A Warszawy, k t ó r y o s i ą g n ą ł 320,4 pkt. <Maz obydwa zespoły Wojskowego Z w i ą z k u Ł o wieckiego, k t ó r e o s i ą g n ę ł y : Idasa A 311,6 p k t i klasa B — 304,4 pkt. W y n i k i na do b r y m poziomie u z y s k a ł y zes[>oły: Warszawamiasto w klasie B — 277,4 pkt. i P o z n a ń — 272,2 pkt. Dość dobry pozimn r e p r e z e n t o w a ł y r ó w n i e ż d r u ż y n y : Rzeszowa, Bydgoszczy i Ka towic. W klasyfikacji indywidualnej rozpiętość w y n i k ó w była jeszcze w i ę k s z a , ohok bardzo dobrych były n i e k t ó r e rezultaty Isardzo s ł a b e . W n a j ł a t w i e j s z e j konkurencji pięciołioju — w strzelaniu do r z u t k ó w z przyrzutu — t y l k o d w ó c h z a w o d n i k ó w (O. Korolkiewicz i p p ł k Petelicki) osiągnęło m a k s i m u m p u n k t ó w i to otiaj strzelcy łclasy A , a b y l i r ó w n i e ż tacy. k t ó r z y uzyskali zaledwie 5 t r a f i e ń na 20 moż l i w y c h . Podotmłc p r z e d s t a w i a ł a się sprawa w strzelaniu k u l ą z broni gwintowanej. Otxdc d o s k o n a ł e g o w y n i k u 95 pkt. do rogacza (płk Frydrych) zdarzyły się rezultaty 6 l u b 13 pkt na 100 możliwycłi. Nie należy przy t y m z a p o m i n a ć w ocenie w y n i k ó w , że w zawodach b r a l i udział nie w a d l i w i e najlepsi w k r a j u strzelcy-myśliwi. S t ą d wniosek, że p r z e c i ę t n y poziom umiejętności strzeleckich wszystkich m y ś l i w y c h w kraju nie m o ż e w y w o ł y w a ć zbyt wielkiego optymizmu i że szkolenie strzelec kie m y ś l i w y c h nie jest jeszcze na w ł a ś c i w y m poziomie. Na specjalne w y r ó ż n i e n i e zasługi naj- m ł o d s z y uczestnik z a w o d ó w , utalentowany 16-letni kol. Grzegorz S t r o n ł w l z Rzeszowa, k t ó r y w y n i k i e m 75,4/100 pkt. zajął p i ą t e m i e j sce w klasie B, K i e r o w n i c t w o z a w o d ó w przy znało mu specjalną nagrodę wyróżnienia w postaci k r y s z t a ł o w e g o pucharka i 100 sztuk amunicji. Na p o d k r e ś l e n i e z a s ł u g u j e koleżeński nas t r ć j w ś r ó d z a w o d n i k ó w , k t ó r z y — ctioć w a l czyli zawzięcie o zajęcie j a k najlepszych miejsc — potrafili z u ś m i e c h e m nie t y l k o w y g r y w a ć , lecz i . . . p r z e g r y w a ć . Pcmieważ w dodatku d o p i s a ł a w s p a n i a ł a pogoda i dość liczny komplet w i d z ó w — nic nie p s u ł o m i łego nasŁroiju pierwszej na tak w i e l k ą s k a l ę imprezy PZL. Zawody z a k o ń c z o n o ogłoszeniem w y n i k ó w i rozdaniem p i ę k n y c h n a g r ó d i djrpłomów. WTNm 1. W R L Warszawa (J. LopuogrAaki, J . S korski, W. AuterłkoCC. Z . Hafon) — 320,4 p k t na 400 możliwych. X Zespół W Z Ł (Z. Kiszkumob U. PetcHckl. T . P e i e ł c z K ; O. D a r ł y c k i e w i c z ) — 3 t l 3 p k t 3. W S Ł Katowice (R. Bocaek. W. GrcmUk. J . Miiiek, R L u k a s ) — 331 p k t 1. Zespól W Z Ł (S. Frydrych, J . Bukowiec k i . Z . Gizo, J. Khmasaewskł) — 304,4 p k t na 400 moiUwych. 2. Zespól Warszawa-miaato (S. DęUAskł. T . Dębiński. W. Wachowicz, W. K o w a l s U ) — 277,4 p k t 3. W R L PoiDUiA (a Frankowsld. W. M o nywskt C WalUcwiot, A , SUwiteU) ~ 313,2 pkt 4. W B Ł RacnAw — >9B,4 p k t Su „ Bydcoocz — 2 S M pkt. 6. „ Katowice — 34*,f p k t 7. „ W«nnwa-W0j. — 34M pkt r „ Bi^yirtok — 3433 p k t 9. M liubłto — 237.0 p k t 10. „ Opoie ~~ 333.2 p k t 11. „ Szcaecin — 229,0 p k t 12. „ K o n a U n — 2243 p k t 13. „ OIntyn — Z I M pkt 14. „ — 2173 p k t U. „ UOŁ — 212.2 pkt. 16. „ GdaAtk ~ 211.0 p k t Uwyflkacja r StMia danieli ~~ W. n i l • I 'C) PMlkewUiU TBCHNICZNK 1. pkt a. 3. pkt 4. 5. pkt. t. pkt. Kinkumo bidywftdnlM Zygmunt — W Z L — IM/lOO PeteUcki Mirosław — W Z L — 833 Łopuszyńaki J a n — Warszawa — pkt 823 S i k c n U JaauMz — Warszawa — 81,2 p k t Auterhoff Wilhelm — Warszawa — 7 t 3 Lewartorwste Julian Kraków — 703 WZŁ — 7i3^00 I . FiydircI* S t a n i ^ w pkt X Bukowiecki Julian W Z L — TML^lOO pkt 3. Clielstowski Antoni Szczecin — 783 pkt 4. MtOTrrak Biarian — Wwszawa pkt a. Stranłial G n e s c n — Raeszńw — 19,4 pkt 8. P n a n k o w ^ Bronisław — Poznań — 153 pkt 7. DcMński S U n i s i a w — Warszawa — 733 pkt 8. Oizo Zbigniew — W Z L — 733 pkt. 8. Klimaszewski Jan — W Z L — 72.2 pkt. 18. Fedorowski Witold — Poznań — 723 pkt I I . Dębiński Tadeusz — Warszawa — 703 pkt IX N i c n b a Wincenty — Białystok — 70,4 pkt 7 WLOD/.IMIKKZ KOKS.^K NOCNA ZDJĘCIA AUTORA PRZYGODA OD REDAKCJI: Opowiadanie niniejsze wchodzi w stctad zbiorku pt. „Leśne oonisko", wydanego nakładem Wileń skiej Rady Łowieckiej PZŁ w sierpniu 1939 r. Wydarzenia wojenne spowodowały zniszczenie prawie całego n a k ł a d u . Obecnie na skutek starań NRŁ wydawnictwo Sport i Tu rystyka przygotowuje nowe wydanie tej ksi<łżki, k t ó r e u k a ż e się na p ó ł k a c h kstęffarskich w 1959 r. W CZESNA jesień u b r a ł a lasy j a ^ i y m zlotCTn. Pożółkłe brzeziny świeciły j a k pochodnie w ś w i e t l e słońca, w ę d r u j ą c e g o po bladym błękicie nieba. Stary ogród, pełen Up, k l o n ó w , dęł>ów i ś w i e r k ó w , g r a ł tęczą wszystkich ł>arw od p u r p u r y do ciemnej zieleni i odbijał s i ę j a k bogata p l a ma w d r g a j ą c e j z lekka t a f l i jeziora. A w ł a ś n i e czółno przybiło do b i w g u i w y skoczył z niego m ł o d y c h ł o p i e c ze s t r z e l b ą na plecach, ubrany w zielone p ł ó t n o i szeroki, kolisty kapelusz. Porzucił w i o s ł o na tirzegu i szedł ście2^ą ku d o m o w i , k t ó r y roizsiadł s i ę w ś r ó d przepychu ogrodu i rozpostarł wszerz gościnne ramiona swych skrzydeł, w a b i ą c k u sobie ciepłą ioarwą s ł o n e c z n y c h ścian i szero ko r o z w a r t y m i na jesienne podmuchy o k n a m i . Ostatnie t o b y ł y d n i w a k a c j i Janka, t u ż m i a ł a n a d e j ś ć chwila, gdy trzeba będzie p o rzucić progi rodzinnego domu, cudowne je zioro, p i ę k n e o k a ż d e j pwrze dnia i nocy, ukochany stary ogród i lasy zamglone opa rem cłiłodnych nocy, c i ą g n ą c e k u s<^ie za pło w i edzią n i e d a l e ł d c h ł o w ó w z ogarami. Dochodząc do stopni werandy, chłopiec o b e j r z a ł się wstecz ku jezioru, k t ó r e j a k b ł ę k i t n a makata przetykana srebrnymi nićmi słonecznej t a f l i w i d n i a ł o w k i l k u szerokich lukach p o m i ę d z y odwiecznymi drzewami ogrodu. Smutne refleksy niedalekiego r o z stania podniosły t ę s k n y m westchnieniem m ł o d ą pierś, w myśli z a m a j a c z y ł y stłoczone w z d ł u ż ulic kamienice i t ł u m y ludzi, falują ce po trotuarach, ponure godziny lekcji w dusznej sali z k a t e d r ą , u p i ę k s z o n ą przez bro d a t ą fizjonomię carskiego belfra. W s t r z ą s n ą ł się Janek dreszczem odrazy i w paru skckach s t a n ą ł na werandzie, spotyka jąc się oko w oko ze s ł u ż ą c ą . — A ot dobrze, że panicz j u ż jest, — r z e k ł a — t a m Borejko w k u c h n i czeka dawno j u ż , w i d z i e ć chce panicza, Janek z e r w a ł s t r z e l b ę z ramion, p o d e s z wie ipowiesil j ą na wieszadle iw przedpokoju 4 co tchu p o m k n ą ł przez d ł u g i k o r y t a r z na koniec domu, gdyż wiedział j u ż , że Borejko przychodzi do niego t y l k o w sprawach m y śliwskich. Gdy chłopiec w p a d ł d o k u c h n i , spod okna •podniosła s i ę k r ę p a , niezdarna figura w d ł u giej brunatnej ^ e r m i ę d z e i d ę ż i t i c h butach, sfaldowanych od kolan a ż do kostek w p o kraczne g r u b a ś n e harmonie. Z twarzy, c a ł e j p o k r y t e j g ę s t y m zarostem, nie t k n i ę t y m n i g dy n o ż y c a m i , błysnęły siwe chytre oczy, a rysy, o ile wśdzieć j e było można, pod g ę stym futrem, pi*zyibraly w y r a z tajemniczy. — N u , paniczyku, okazja jest — szepnął p r z y m y k a j ą c jedno oko, a filuternie mruga j ą c drugJm — pójdziem na d w ó r , pawiem — dodał, k i w a j ą c g ł o w ą w s t r o n ę , gdzie kuchar ka k r z ą t a ł a siię ko*o pieca. Janek znal j u ż obyczaje Borejki, 'który l u bił otaczać się t a j e m n i c ą , z k a ż d e g o drcrtwazgu rotńł w a ż n ą s p r a w ę i szeptał ją do ucha, jadcby w y j a w i a ł srogi dyplcanatyczny sekret. 8 Gdy wyszli przed dom, c h ł o p ot>ejTzał się jeszcze podejrzliwie w k o ł o a, zbliżając swe k u d ł y do ucha Janica, s z e p n ą ł : — Wołk, paniczku, k r o w ę z a r ż n ą ł w lesie kolo naszej ws'i, musd przyjdzie do niej. w nocy. trzebią posiedzieć, p o p i l n o w a ć , j a k raz i zabić t r a f i się. J a n k o w i oczy s i ę zaiskrzyły. Chociaż b y ł m ł o d y m m y ś l i w y m , ale ciągle obcowanie z l e ś n y m i l u d ź m i , d ł u g i e rozmowy i opowiada nia o przygodach ł o w i e c k i c h , s ł y s z a n e z ust s y n ó w puszczy, a t a k ż e dziedziczne zdolności w t y m k i e r u n k u rozszerzyły r ó ż n o r o d n y za kres jego wiedzy łowieckiej znacznie obszer niej, niżby to uczyniły d ł u g i e lata, przepolowane na ł a t w y c h , nie m a j ą c y c h m y ś l i w s k i e g o znaczenia zajęczych nagankach i k o t ł a c h . Z r o z u m i a ł więc od razu, że szanse strzału do w i l k a są znaczne, gdyż jćst wszelkie p r a w d o p o d o b i e ń s t w o , że zwierz, k t ó r y zadusił s p o t k a n ą za dnia k r o w ę , w t ó c i do niej w no cy sam, allK> i z m ł o d y m i , k o c z u j ą c y m i j u ż w t y m czasie c a ł y m stadkiem z miejsca na miejsce. W krótkich więc, gorączkowych słowach u m ó w i ł s i ę z B o r e j k ą , że przyjedzie do niego pod wieczór i p ó j d ą na noc p i l n o w a ć przy przynęcie, po czym brodacz odszedł, a Janek pobiegł do n a d l e ś n e g o , wielkiego swego przyjaciela, dobrego starego myśHwego. aby poradzić s i ę , j a k urządzić z a s a d z k ę . Pan Józef, dowiedziawszy s i ę szczegółów ze s ł ó w Janka, pokręcił t r o c h ę sceptycznie g ł o wą. — Szelma jest w i e l k a ten Borejtco — rzek! — w i e r z y ć jemu nie bardzo m o ż n a , a i m y ś l i w y ż a d e n , t y l k o m y ś l i , j a k b y jemu rubelka od pana w y c i ą g n ą ć . A l e cóż, jeżeli k r o w a n a p r a w d ę z a r ż n i ę t a , a tego chyba nie s k ł a m a ł , to w a r t o s p r ó b o w a ć . Trzeba w a m t y l k o za s a d z k ę zrobić gdzieś w y ż e j , na drzewie, albo co, t o p r ę d z e j zwierz przyjdzie, bo duchu ludzkiego nie poczuje. J e c h a ć panu trzeba w c z e ś n i e j i wszystko p r z y g o t o w a ć . Ot i ja by c h ę t n i e pojechał, ale nie m o ż n a , s ą d m a m j u t r o w Siebieżu, m u s z ę jeszcze w nocy w y jechać. Godziiny w l o k ł y się nieznośnie. Chłopak dawno j u ż n a r z ą d z i ł potrzebne n(a;t)OJe, spraw dził stan z e w n ę t r z n y i i w e w n ę t r z n y swej w i e r n e j strzelby, p r z y g o t o w a ł w torbie coś do zjedzenia. Wreszcie nadesizla czwarta, furman podał konia, z a p r z ę ż o n e g o w l e k k ą „linijkę" i nasz m y ś l i w y w y r u s z y ł , ż e g n a n y czule przez m a t k ę , d r ż ą c ą zawsze z niepo k o j u przy dalszych eskapadach syna. Po godzinie d r o g i b y ł j u ż w Zajezierzu, m a ł e j wioszczynie, p<rtożonei na samym brzegu w i e l k i e j puszczy. S ł o ń c e jeszcze świeciło, ale coraz bardziej zamglone, a gdzieś od zachodu podnosił s i ę szary t u m a n jesiennej niepogody. B o r e j k ę z a s t a ł w y l e g u j ą c e g o się na piecu. Chłop twierdził, że jeszcze za wcześnie, i do piero energdczne pers^wazje Janka, t ł u m a c z ą cego m u o napowietrznej tnidowie, zruszyły z móejsca o s p a ł ą p o s t a ć . W y p r z ę g n i ę t y k o ń umieszczony został w m a ł e j stajence, Borejko z a t k n ą ł za pas sie kierę, zdjął ze ściany krótką w i e l k c d t a l i i w w ą jednoruricę i m y ś l i w i ruszyli w d r o g ę . Gdy do6zli do skraju puszczy i po starej wyboistej g i t A l i przedostali się przez pas za rosłego o l s z y n ą nwczaru, sionce z n i k ł o już zupełnie, zduszone przez z w a ł y poszarpanych drtAnych chmurek, c i ą g n ^ y c h nieprzejrza n y m i z a s t ę p a m i od zachodu. B(H%jko p o k i w a i gk>wą. — Muslć dożdż tłudzieć — w e s t c l m ^ — za da nam dobrze! — Drobny deszcz n i e zaszkodzi — o<kze4tł po^ies^nie Janek, w strachu, by jego prze w o d n i k nie zecłwrlał n a w r ó c i ć Icu domowo. Szli dalej w y n i o s ł y m sosnowym borem. Niedługo Bikręcili z drogi i zaczęli s i ę prze dzierać przez ś w i e r k o w y m ł o d n i s ^ k u trfotu l e ś n e m u , m a j a c z ą c e m u w oddali wolniejszą przestrzenią. Niebawem weszli na moczar pOTOsły s o ś n i n ą i brzozą, o wysokich trawiastych k ę p e d i , ul>ranych bukietami paiMX)Ci. k r z a k a m i bagna, pijanie i łozy. Z a m o k ł y obute w ł a p cie nogi, pomimo że Janek s t a r a ł s i ę s k a k a ć z k ^ y na k ę p ę . P r z e c i n a j ą c trfoto n a ukos, zbliżyli się do brzegu suchej wyspy, porosłej ciemnymi ś w i e r k a m i , otoczonej pasem żółtej suchej trzciny. I raptem w poł>liżu z a ł o p o t a ł y gdneś grzmiące s k r z y d ł a i z t r a w y na sto k r o k ó w przed m y ś l i w y m i p o d e r w a ł sdę stary głuszec k o g u t B ł y s k a j ą c w ostrym locie ł s i ^ y m pod biciem skrzydeł, t o z n ó w migocąc kasztano w a t y m i p o k r y w a m i , p ł y n ą ł r ó w n o między drzewami, j a k o i « n n y podrft wystrzelony z mewidzialnej armaity. Myśliwi sitanęli j a k w r y c i . Janek pożerał oczami z n i k a j ą c e g o w oddali ptaka, wspania łego w s w y m monarszym m a j r a ł a c i e , a serce b i l o m u mocno do w t ó r u z m i l k n ą c y m szu mem lotu. Borejko c m o k n ą ł przeciągle, z lulxiścią. — Isz t y jakoj — z w r ó c i ł s i ę d o towarzy sza — a i łjahaty] sukinsyn! „ B o g a t y " kogut odleciał jednak i nie mńał wrócić, w i ę c po c h w i l i niemej kontemplacji myśliwi" wyruszyli dalej. S k o ń c z y ł a saę na reszcie m ę c z ą c a droga. Znaleźli m a ł ą polan k ę w ś r ó d mieszanego lasu, a na niej t u ż -przy krzakach c z a r n ą m a s ę z a r ż n i ę t e j przez w i l k a k r o w y . Janek zaczął się o g l ą d a ć , gdzleby najdogodniej z r o b i ć na drze w i e z a s a d z k ę , ale k r o w a leżała w tak f a t a l n y m miejscu, te z n i k ą d z g ó r y nie b y ł o j e j dobrze w i d a ć . Z rozpaczą w i ę c H)Ojrzał na B o r e j k ę . — Niczoho, paniczu, on i tak przyjdzie. Ot t u w krzakach zas i ą d z i e m , miejsce dobre l w i d a ć jego tiędzie. Wczesny zmierzch j u ż z a p a d a ł , p r z y ś p i e s z o n y przez c h m u r y , k t ó re zrazu poszarpane a potem j e d nolite i beznadziejne zaciągnęły cale niebo, nie p o z o s t a w i a j ą c ani skrawka j a ś n i e j s z e g o , k t ó r y by n ó w i ł o s ł o n e c z n y m jutrze. Janek siedział pierwszy, za k r y t y p r ę t a m i łozowego krzaka i k ę p ą paproci, a t u ż za n i m p r z y k u c n ą ł Borejko. C i e m n i a ł o szybko. Cisza b y ł a z u p e ł n a , l e k k i podmuch zachod niego w i a t r u nie szeleścił nawet w nawistych g a ł ę z i a c h i t r y s k a jących w o k ó ł snopach pożółkłych traw. W tem m a ł a , ledwo znaczna, ale złowieszcza kropelka deszczu p r y s n ę ł a na nos Janka 1 zaraz druga — na rękę. Podmuchy wiatru ucichły zupełnie. Po chmurne niebo n a w i s ł o t u ż nad c z a r n ą , o k u t a n ą w m r o k ziemię. Coraz w i ę c e j k r o p e l , drobnych i dokuczliwych, l e c i a ł o z góry, z niewidzialnej chmurnej opony. Pojedyncze uderzenia łączyły się w szelest ledwo dosłyszalny, m i a rowy, syczący, beznadziejnie smutny. Janek zaciął z ę b y i siedział bez ruchu. N a s t r ó j uczynił się nad w y r a z ponury. Chłopiec czuł, że w t a k ą w ł a ś n i e p o r ę w i l k przyjść musi, ze przyjdzie na pewno, pogoda b y ł a r-^:czywiście „wilcza". N a p r ę ż o n y m nerwem wTc^rzuwal z b l i ż a n i e sdę Jakichś tajemnych ł^tx>ków, z d a w a ł o m u s i ę , że poprzez szmer '^''szczu s!yszy j u ż szeleszczącą pod o s t r o ż n ą stopą t r a w ę . A czas p ł y n ą ł . Na r o z b u j a ł a furzez n a p r ę ż o " 1 oczekiwaniem w y o b r a ź n i ę n a s u w a ł się po trochu cień z w ą t p i e n i a , na d u s z ę p a d a ł a martwota głuchej nocy 1 pustki. W pewnej c h w i l i dcszlo go z tyłu p r z y t ł u mione chrapanie. T o towarzysz jego s k r a c a ł ciężkie c h w i l e oczekiwania snem sprawiedli wego. S z t u r c h n i ę t y lekko w iwk, przestał wprawdzie c h r a p a ć , ale s p a ł dalej, z w i n i ę t y w kłęt>ek j a k kosmaty n i e d ź w i e d ź . Janek poczuł s i ę dziwnie samotny, jakby oderwany z u p e ł n i e od c a ł e g o szero'kiego ś w i a t a . Z d a ł o m u się, że siedzi j u ż t u cd w^e- Ków. D z i w n ą się s t a ł a raptem świadomość, że gdzieś t a m poza t ą c i e m n o ś c i ą s ą ludzie weseli, rozbawieni, tonący w powodzi światła. N i b y z a k ą t e k r a j u z a m a j a c z y ł m u przed ocza m i w ł a s n y jego p o k ó j , t a k i bliski sercu i k o chany, o ś w i e t l o n y dobroczynnym jrfomleniem starej lampy. Po n i e j a k i m ś czasie uczyniło się nieco w i d niej, chociaż deszcz nie i K t a w a ł ani na c h w i lę, widocznie gdzieś za grulłą p o w ł o k ą c h m u r wzbił się w górę księżyc i przesączył przez d ż d ż y s t ą o p o n ę n i k ł ą c z ą s t k ę swego ś w i a U a . Plama leżącej k r o w y znowu z a r y s o w a ł a się w y r a ź n i e j na c i e m n y m tle ziemi i znowu zna jome n a p r ę ż e n ' e o w ł a d n ę ł o m ł o d y m myśli w y m . Z n ó w c z e k a ł , s p o d z i e w a ł się, fwyglądal. Drżeć zaczął febrycznie pod p r z e m o c z o n ą k u r t k ą , na poły z zimna, na poły ze wzrusze nia, a zęby dzwondły mu do t a k t u r o z b u j a ł y o myślom. Lecz czas, .płynący w y t r w a l e , naciągał zno w u p c m r o k ę ot>ojętności na c z e k a j ą c e prze życia zmysły, przychodziła apatia, zmęczenie d a w a ł o s i ę we znaki. C h w i l a m i oczy zaczyna ły s i ę kleić i chłopiec walczył ze snem, chcąc w y t r w a ć na posterunku. Pomimo jednak nadludzkich w y s i ł k ó w za s n ą ł , sam nie w i e d z ą c j a k i kiedy. Sny j a k i e ś nawiedzały go, aż w p e w n y m momencie o c k n ą ł się z uczuciem, że z ł a m a ł nogę. Uczuł rzeczywiście silny ból w nodze, ale spowodo w a ł a go jedynie niewygodna pozycja. Zapuścił w z r o k k u p r z y n ę c i e i w t « n d r g n ą ł cały. T u ż za leżącą k r o w ą u j r z a ł cień jakiś, przysadzisty i nieruchcwny. Serce zabi ło, j a k młot, zielone kręgi s t a n ę ł y w oczach. Po c h w i l i podnosić zaczął s t r z e l b ę do t w a r z y , ale zdziw'la go n i e r u c h o m o ś ć ciemnej posta ci i j e j k s z t a ł t nienaturalny. W y c i ą g n ą ł w i ę c r ę k ę wstecz i d o t k n ą ł Borejki. Czujny c h ł c p obudził się natychmiast i przybliżył obrosłą twarz k u chłopcu, k t ó r y n i e m y m ruchem w s k a z a ł na d z i w n ą p l a m ę . — N u , szto? — s z e p n ą ł Borejko. — Cicho! — s y k n ą ł Janek — nie widzisz? — Gdzie? Co? — Tam... — Tam?... Niczoho nie ma. — A ta plama? — Etoż kust, paniczu — odrzekł Borejko i w e s t c h n ą ł g ' o ś n o — w o ł k . musi; nie przy szedł, c h i t r y zwierz! Janek, k o r z y s t a j ą c z g w a ł t o w n e g o o d p r ę ż e nia n e r w ó w , s i ę g n ą ł po zegarek, k t ó r y to za bieg w y m a g a ł dość skomplikowanych r u c h ó w , i zbliżając go t u ż do t w a r z y d o j r z a ł zarysy w s k a z ó w e k . Było wpół do czwartej. — P ó ź n o j u ż . chyba pójdziem do domu — w y r z e k ł grobowym głosem Borejko, z i e w a j ą c rozgłośnie. Janek był ca'y s k o s t n i a ł y z a r ó w n o od c h ł o d u , j a k i cd niewygodnego, a długiego siedzenia. — A może w i l k był i poszedł? — zapyta! — bo i j a t r o c h ę z a s n ą ł e m . —• M o ż e i b y l , k t o jego wie? — c d r z e k ł sentencjonalnie Borejko — a s p a ć nie trzelM, Ot, tamtej nocy lepiej było, w i d n i e j , m i e s i ą c iwilecił. — Jak to tamtej nocy? A cóż wtedy było? — A no, ja też t u siedział, tego w i l k a p i l nował. — No? — I w i l k przyszedł. Ot widzisz paniczu. Jak tamta d r ó ż k a wychodzi na nas prosto, on s t a m t ą d i przyszedł, i j a k raz na mnie. .— N o i C D ? — T a k j a j e m u zadał, ale ciemno... i szrotem tylko. Pooooszed!... — To tv strzelałeś do niego tamtej nocy?! — No, tak... — I chciałeś, żeby przyszedł teraz drugi raz? Stary d u r e ń ! — w y b u c h n ą ł Janek. — Nie sierdzicieś, paniczu, mógł drugi przyjść... Ale Janek j u ż nie słuchał. Wyskoczył jed n y m susem z krzaka. — P r o w a d ź do domu! — b u r k n ą ł . Ponury był o d w r ó t przez mokre krzaki mo czaru. Podniecenie zasadzki nadzieja przy gody, zaprawionej mocno r o m a n t y c z n o ś c i ą w ramach okrytej płaszczem nocy puszczy, znik ły j a k sen, miejsce ich zajęło rozgoryczenie o n i e s u m i e n n o ś ć i o s z u k a ń s t w o chłopa i złość za w y s t r y c h n i ę c i e na dudka. Zły j a k i ś choch l i k n a t r z ą s a ł się w c i ą ż w duszy c h ł o p c a nad jego ł a t w o w i e r n o ś c i ą i d r w i ł z meudanej eskapady. Ś w i t a ł o , gdy s t a n ę l i z powrotem w Zajezierzu. S m ę t n y , szary dzień wstarwał. zapła kany od c h w i l i swych narodzin, z a w l e k a j ą c y deszczową m g ł ą zarysy d o m ó w i drzew, po nury zwiastun ciężkicti c z a s ó w w prz.yrodzie. W godzinę później Janek pił g o r ą c e mleko w starej jadalni, a potem z przyjemnością wśliznął się pod ciepłą k o ł d r ę i z a s n ą ł snem utrudzonej młodości. A gdy obudził się przed obiadem, ś w i a t po m i m o zadeszczonej atmosfery w y d a ł mu się weselszym i radośniejszym, niż z rana. Nocna przygoda utraciła c a ł y s w ó j tragizm, a nałjrala cech humorystycznych. A i Borejko nie w y d a l mu się t a k i m łotrem, j a k i m b y l rano. „ S z e l m a jest i huncwot, to prawda — r z e k ł do siebie Janek — ale cóż poradzić, kiedy jednak go lubię!" ^ KORSAK 9 JANINA LASOCKA ŁOWISZ< O B A J j u ż ledwo łyli ze zmęczenia. W mło dości byli p r z y w y k l i do i c t e i e r s k i c h trufkrw, lecz obecnie Idlkugodzinny marsz w głętx)kim ś n i e g u u m ę c z y ł ponad m i a r ę ołiu myśliwycłL Od rana polowali na u r w i s t y e ł i zlsoczach dzikiego terenu w Bieszczadacti. gdzie t>rat pidkowniłca Józefa u d z i e l i ł im gościny w l e ^ c z ó w c e . S p o ś r ó d gęstycłi, zwartych k r z a k ó w prze dzierali s i ę cierpliwie pod górę. p r z y s t a j ą c — by z ł a p a ć nieco tchu. Coraz c i ę t e j iść. Z w a ły śniegu, pokrsrte s z l d i w ^ n przemijającej ztany, s t a w a ł y się l e i ^ e . coraz zactiłanniej c h w y t a j ą c ciąiące. niby z cdowiu. nogi. I ^ u gi, l u t o w y dzień ma się k u k o ń c o w i i nie wolno s t r a c i ć ani jednej c h w i l i czasu, jeżeli przed zmrokiem chce się dojść do leśniczów k i . L e k k o mówi się , ^ e s t r a c i ć c h w i l i " , ale jak t u iść, gdy c d o w i d c zapada się w ś n i e g po łcolana. a na obolałych ramionach dźwiga m n ó s t w o rzec^. R ó g myśliwslci czepia się lErzaków, a torba z drobiazgami? Czy była kiedy tałca ciężlcai A sztucer? I jeszcze na dtricładkę lornetka i laska m y ś l i w s k a . Niech diabli w e z m ą c a ł e o p o r z ą d z e n i e ! W l o k ą się jeden ^ d r u g i m , pocłiyleni niby slcazańcy. W l a d y ^ w idzie przodem. M n i e j szy i szczu]riejszy ł a t w i e j jwzeciera d n ^ ę . Za n i m sunie j a k czołg w i d k a p o s t a ć p u ł k o w n i k a Józefa. Na k o ń c u czarny, pod palany Ł o w i s z . Pies nad psy. ogar nad ogary. I on m i a ł j u ż tej wycieczki po w y ż e j uszu. D w a d z i e ś c i a p a r ę k i l o m e t r ó w w t r u d n y m terenie, w ^ b o k i m ś n i e g u , w gę stych luzakach w y c z e r p ^ o siły nawet tak w y t r w a ł e j i silnej znakomitości, j a k ą jest Łowisz. bardziej, że rano p o t u r b o w a ł go spory wycinek. T r ó j k a posuwa się coraz wolniej, k i e r u j ą c się do celu j e j t y l k o w i a d ( » n y m i znakami. Przeciska s i ę przez kolczasty gąszcz, prze myka pod z w i s a j ą c y m i gałęziami. Chwilę p r z y s t a j ą . W ł a d y ^ w zdejmuje c z a p k ę , ocie ra pot z czoła. Ł y s i n a odbija jasną p l a m ą na t l e ciemni ś w i e r k o w e j . Józef p a l i k t ó r e g o ś t a m z r z ę d u papierosa. I M . 1 . rarhilifci Z n ó w m a s z e r u j ą . Jaicże to jeszcze daleko! Z n ó w p r z y s t a j ą , n a r a d z a j ą się. Za k ę p ą Ja ł o w c a s k r ę c a j ą nieco w lewo i zaczyna się schodzenie w Mt, k u dolinie. Za t ą doliną jest górica, a potem z n ó w dolina i znowu g ó r k a . W ostatniej dolinie — o d p r ę ż e n i e , zrzucenie z ramion ciężaru, w y ś n i o n e m i e j sce pod dacłiem przy ogtńu, kubek o r z e ź w i a j ą c e j hertMty... — Jeszcze z pMtorej rodziny! — wzdycha Józef. — Jeszcze z pMtorej godziny! — wzdycha Łowisz nie mruczy i ie wzdycha. Idzie jednak coraz wolniej, curaz bardziej pozo staje w tyle, tak że trzeba go zachęcać do dalszego marszu. Widać, że Jest btuttzo w y czerpany. Jego niepohamowana pasja ł o wiecka d o p r o w a d z i ł a do ostatecznego upadku sił, do ostatecznego w y ż y ł o w a n i a organizmu. P a t r z ą c na niego, idący c z y n i ą sobie w ^ ę b i ducha wjrrzuty. że m o ż e psa s i ę w y z y s k i w a ł o , że się p o l o w a ł o za wiele, za intensywnie. Może k o r z y s t a j ą c z ż y w i o ł o w e j n a m i ę t n o ś c i młotiej istoty, roziminy. c^owtek w y z y s k i w a ł t>ezrozumne zwierzę? Obaj są m y ś l i w y m i , więc obu gryzie sumienie. Zwłaszcza p u ł k o w nik Józef, „ p s i a r z " z k r w i i kości, jest mocno zaniepokojony i zdenerwowany. W tej chwUi p a t r z ą na p o k ł a d a j ą c e g o s i ę ze z m ę c z e n i a Łowisza i ta sama m y ś l trapi Na polnej gruMzy u s i a d ł połąb / r o z k o ł y s a ł drzewa ksztatt. JoMtrząb po niebie krąży k o ł e m . S ó j k i podniosły w lesie gwatt... Nad polem driy sUmeczna cisza, ^ Spocone plecy chłodzi w i a t r . Z m ę c z o n y pies lentuHe dyszy — Na nos mu tMirumy m o t y l siadł. W z m r u ż o n y c h oczach fcortofliska. Ł u b i n y , rdzawe lany cryk, Zuk przez id£bia trawy się przecisko. P r z e c h y l i ł listek — zleciał. Z n i k ł . Bezładnym pękiem kuropatwy Rzucone — plama w cieniu drzcu). W oczach się przertrzeń miesza, p m a t w a » I nic. i tytlto w i a t r u t r i e w . Pies i p t . Spią crusze nad miedzami. Od pół się smuży rrebma mgła. OstoWmy c h u ń ł ę t ę r ę k a m i . Wiech trwa... 10 T. Jaowwakl NA SKRAJU LASU obu. S p o g l ą d a j ą kolejno na siebie, a potem na psa. k t ó r y j u ż z trudem stawia nogi. Spoj rzeli znowu na siebie i z n ó w na psa. Pies patrzy na nich s k o ś n y m i oczami, w k t ó r y c h czai się rozpacz i prośba. No cóż, trzeba psu pooióc. Nic podobna p o z o s t a w i ć go n^asocmn losowi. N i e j e d n ą p i ę k n ą p r z y g o d ę z a w d z i ę czają Łowłszowi. Nie raz i nie dwa podpro w a d z i ł i m pod lufy niezgorszego dzika. P u ł k o w n i c y s p o g l ą d a j ą na siebie. W ł a d y s ł a w , szybszy w decyzji — postanawia. Ś c i ą g a w i a t r ó w k ę , r o z k ł a d a j ą na ziemi, bierze na r ę c e słaniającego się psa. u k ł a d a na w i a t r ó w c e . Z w i ą z u j e r ę k a w y i ..zadaje" sobie na plecy ż y w y ł a d u n e k . U f f ! Ale psisko „ n i e w ą s k i e " ! W a ż y ze 30 k i l o ! Ciężaru przybyło, ale za to ulżyło sumienie. Ł o w i s z uznał p o s t ę p e k p u ł k o w n i k a za objaw z u p e ł n i e naturalnej I w ł a ś c i w e j soli d a r n o ś c i łowieckiej. Po killcu r u c ł u c h , ma j ą c y c h na celu wygodne ułożenie się na ple cach — p o d ą ż y ł się w rozkosznej drzemce. Do zbawczej leśniczówki m y ś l i w i l i c ^ l i , ż e b ę d ą iść pMtorej godziny. Jednak przeliczyli się. Oto j u ż w pierwszej dolince, k ł a d k a na potoku została zawalona przez p a d a j ą c e drze wo. T r z e t u było iść k i l k a k i l o m e t r ó w do n a s t ę p n e j . Powalony (rień k u s z ą c o zas>raszat do o d p o c ^ n k u . Przyjaciele spojrzeli na sie bie zachęcająco. Do leśniczówki jeszcze da leko, więc...? Pokusa, jak k a ż d a pokusa, z m u s i ł a do uległości i obaj postanowili nie p r z e c i w s t a w i a ć się przeznaczeniu. A l e przedtem pomyśleli o psie. N a ł a m a l i t r o c b ę ś w i e r k o w y c h gałęzi, odgarnęli śnieg i ustali rodzaj gniazda Na n i m W ł a d e k u ł o żył w i a t r ó w k ę z Łowiszem. Pies niby spal i zupdOiie nie r e a g o w a ł na zat»egi trosldiwego { ^ r i i u n a . Pozł^ywszy się g n i o t ą c e g o ciężaru p u ł k o w n i k u s i a d ł koło Józefa. Zapalili papierosy i rozkoszowali się wyiwczynkiem, spogląda j ą c na m r o k i puszczy. Nagle Łowisz drgnąf, u n i ó d ł e b , zawęs2ył. Delikatna, s z e n ^ trufla nosa poruszyła s i ę niedostrzegalnie. Pies ciągnął g ó r n y m w i a t r e m j a k i e ś t a j o n n e zapachy idące z pusz czy. Po c h w i l i w s t a ł , podszedł p a r ę k r o k ó w , o b w ą c h a l śnieg, z n ó w g ó r n i e zawęszył i , j a k by ruszony iH-ądem elektrycznym, naraz ożył, w y z d r o w i a ł i rzucił s i ę w krzaki, a po chwili zniknął w m n A u , z którego r o z l ^ a l s i ę rjrtmiczny głos pogoni na Łroirie. Istotnie, zaskoczeni ptdkownicy znaleźli o p a r ę k r o k ó w ś w i e ż y t r o p Aużego dzika. Do leśniczówki d o w l d k l i się ledwo ż y w i . Łowisza nie było. Z j a w i ł się dopiero nad ra nem, s k m n l ą c pod oknem d o p o m i n a ł się o Jak najszybsze wpuszczenie do domu. Był w y n ę d z n i a ł y , p r z e m a r z n i ę t y , przemoczony ś n i e giem — ofiara p r z e m o ż n e j pasji ł o w i e c k i e j . A z oczu jego m o ż n a było odczytać niemy zarzut pod adresem obu m y ś l i w y c h : A jednak nie d o t r z y m a l i ś c i e m i do Icońca towarzystwa! I G N A C Y ŻAGIEL RYSI PRZESMYK ( K wipomoicA staiefo myiUwcfi^ ESISTA kraina iglastych b o r ó w zmie niła swoje szaty. Z n i k ł a soczysta zie leń szpilkowych lasów i złotych jesien nych liści. Gesty śnieg zaczął p a d a ó , p o k r y w a j ą c lasy i m o k r a d ł a b i a ł y m c a ł u n e m . Jak okiem sięgnąć, rozciągana się biała, p e ł n a niewypowiedzianego czaru i u r o k u knieja. A gdy noc z a p a d ł a nad iglastą puszcza, noc m r o ź n a , roziskrzona gwiazdami i księżycem o ś w i e t l o n a , w ó w c z a s w i l k i i rysie r u s z a ł y na Iowy. Nccy tej. pierwszej nocy ponowy, dziewicza ble! ^ l e g u została z b r u k a ń a c z e r w i e n i ą pow lastytaete tadawesjM Łcialetwa, ^ soki, a rozrzucone kości świadczyły o t r a gedii, jaka s i ę rozegrała. Ponury zew m i l c z ą n k m M c t ą c r * Mikyi sit w lastartacto B s cego stada porywa na nogi leżące łosie i sar tewcsjm Ł«iBlctwm picrwnor iMkas t n M w ny, k t ó r e z d r ż e n i e m s ł u c h a j ą ż a ł o b n e j nuty, WłlMMyj ptowaj. •aulgm.li w • > ! lęlj jak p ł y n i e nad lasy i m o k r a d ł a w o s r e b r z o n ą • • • • • t o M t«c«nlc •><!•<*• i t i w l a i l i i i l a j i li I S Ł , księżycem dal. Nocny rozbójnik cicho jak duch s t ą p a po ««•• a > f »fc« i prac Zmkla4hi Ł«wtootw«. W j i U ' u ś p i o n e j kniei. Wysmukla sama wyczula wl—B tMfiea •>BjM<wily; M wtoAcy, U pWMifcAw straszliwego wroga, p r z e r a ż o n a rzuciła się do I 1 lipaty r N I — I >i ifcluinlii W J M M B I ucieczki, lecz szybkj j a k b ł y s k a w i c a ryś do • d M n t f kMMw 1 < a a M l , • t M u f e n r * ^ n c j wyp a d ł swej ofiary. Straszliwy c h w y t za gar f«<la ielMił. P r a w U D n m U •daCntaM acedziel zwalił nieszczęsną na ziemię. Z szeroko alala fc—lą|» W a m n r A t e l W K Ł . przeciętej tętnicy t r y s n ę ł a g o r ą c a krew. • t u Ewtonyar, t i r • • • • ! • towtoddc K r w i o ż e r c z y ket r o z d ^ r a ł k a w a ł y d r g a j ą c e rwiBiUr p—j^fc-inlł cwterayay w mśimśim h n i . go jeszcze m ' ę s a , m r u c z ą c z zadowolenia. PKMtfatMttaa* p M * w — w c i a u « t i m r a r t i . Tej to pamie*nej zimy, gdy liczne • tropy Ma caęś£ <3r<alU)«aBą p»kani dOaCaly HapT wilków i rysi k r z y ż o w a ł y sie po f^niegu. ataaa Kwtersyar OTM aakM praos alą w y r i ą J j a m i e s z k a ł e m w m a ł e j leśniczówce zagubionej • y c k mm, U M Im p«<rtwrtiwl l e i M ] w M S a M * w ś r ó d lasów i łiagien. Pewnego dn'a przy W g mełMdw I wedtag u n « « * w L r , utel szedł do mnie m ó j przyjaciel Kuba, stary • i a M p i w s ł tfa|«e« a«to <• Myflcala wykwy m y ś l i w y , wabiarz łosi, w i l k ó w i trcpiciel r y pnwif wiajy. stan a w t o t a y y I aa si. Z n a ł on doskonale zwyczaje zwierzyny leśnej i po białej stopce czytał jak w o t w a r t e j « M 4 « « n a e ^ a t a m w i i e n « s B Ł T «taa ataa s w i e o r księdze. Kuba p r z y w i t a ł się ze n u i ą . ajr, polesmaM towtofc I w y n ą t e a M M l w 4 r a a — W i t k i l rysie straszliwe szkody w sarnach U M ha. rotiią — p o w i e d z i a ł na powitanie. — Od ś w i Z 0 k s p « n U w BiHCralącreli mtektAre prwM hat u po lesie sie włóczę. Rysia i k i l k a w i l k ó w tewcM Z a U a t a Ł»wtoctwł pnc'laCawtoM watozdąż>-łem j u ż otropić. Na roztcłcach p i ę ć w i l rtalr « • a u H s trefcl *«tą4kvwc| JctoatowMych, k ó w j u ż obciąłem, a na Czarcich K a t a c h sy preparaty r h « l c — « frtinp<«itiłinte roWay p n e a ty sarnim m i ę s e m olŁ>rzymi kot zalega — za• • • • • • M l ed łwiWMyj, praekmle pt-ały aftrakcńczył s w ó j raport stary Kut>a. aattawę wawa^tiraą władca, n a t a w a t c s ^ O m ó w i ł e m z n i m szczegóły polewania I po i r t M i w wtefeM a a 1—u lat anw łwMIfcarJr I « p n s t a n o w i l i ś m y zaraz ruszyć. Walcząc ze strasz cawaala aaakawa Z a U a a a . l i w y m gąszczem zasypywani masami śniegu, ^•I«wa< aaMir* te Ma ae w w e d i H I M iMcceszliśmy, a raczej czołgaliśmy s'ę przez pusz wmUfiW pakas •••tal p i t r a f c t a w j racaal t a l e r a ł czę. Dwa osy gończe s k o m l ą c człapały cicho •ie I > tsca rtijmia f a il iiilriii i •tettotza nami. H a ł a s i Zagraj — tak n a z y w a ł y s i ę • a c n p a mjmtwrtk. moje pieski. -Były to rosyjskie, kcstrcmskie ogary, k t ó r e debrze goniły dzika, rys'a, a na^ warwBwa wet witka. Po drodze w i d z i e l i ś m y liczne t r o py losl, d z i k ó w , w i l k ó w craz rysi. Cieszyła się dusza m y ś l i w e g o na widok tych niezbi tych d o w o d ó w obecności grutiej zwerzyny. Wspaniale w y g l ą d a ł a odwieczna nuszcza w zimowej szacie. Olbrzymie niel>otyczne sosny i ś w i e r k i ot>sypane b i a ł y m puchem r o b i ł y i m p o n u j ą c e w r a ż e n i e . Po c i ę ż k i m parcgcdzinn y m marszu byliśmy na miejscu. L POKAZ TROFEÓW W wtmmtH • iMiiiiij iiil l i l i l i m — t r u -Hiiiii tM. A. pnir- ••••IrtniUlI — T o t u •— r z e k ł Kuba. w s k a z u j ą c r ę k ą na i'ozleg*e bagnif^ko położone w gIętKkiei k o t l i nie i otoc/one ś ^ . i e r k o w y m drzewostanem. Z góry, nu któi s t a l i ś m y , w i d a ć b y ł o do k ł a d n i e olbrzymie bagno p o r i - : ęte czarną olchą i *oza. Hen w g*ebi tego* o s t ę p u leży on — r y ś , k r ó l nocnych rozt>ójników. Po krótkiej naradzie p o s t a n o w i l i b y ołiejść o s t ę p dookołsk aby s p r a w d z i ć , czy r y ś z niego nie wyszedł. Rozdzieliliśmy się. Kuba poszedł l e w ą , ja zaś p r a w ą s t r o n ą o s t ę p u . Po paru godzinach znowu się spotkamy. Oba m e l d u n k i jednakou-e: r y ś leży, Sorawtteamy kierunek w i a t r u < ustalamy ^ ó w n y weksel. Postanowi liśmy, że ja udam sie na wiadomy m i prze smyk. Kuba za< p ó j d z i e z psami na trop wejściowy, wejdzie do o s t ę p u i pu*ci wy. Po Rodzinnym ciężkim marszu doszedłem, a raczej doczołgałem się do przesmyku, łctó- rot. J. CMCS rym, według naszych p r z e w i d y w a ń , miał c i ą g n ą ć ruszony zwierz. S t a n ą ł e m na stanowisku. Przede m n ą roz ciąg : ^ią dosyć gteboici w ą w ó z , n a kt^ego skarpach o p i e r a ł y swoje k o ń c e grut>e na wpół s p r ó c ł m i a t e ś w i e r k o w e w y k r o t y , a dalej d z i kie ł>agnisko, p o r o ś n i ę t e o l c h ą i łozą. U s i a d ł e m na s p r ó c h n i a ł y m wykrocie i p e ł n ą p i e r s i ą w c h ł a n i a ł e m r z e ź k i e powietrze. Dokoła niczym nie z m ą c o n a cisza, p r z e r y w a na t y l k o furkotem s k r z y d e ł p i r o l a t u j ą c y c h jarzątików. Gdzieś na moczarach parsknął łoś, s. w pobl'skich gąszczach ś w i e r c z y n y za szczekał kozioł. Raptem zaczęło coś łamiać w g ę s t w i n i e — czyżby r y ś ? Nie, t o n i e m a ż l i w e — r y ś idzie cicho j a k duch. Głośiriej zatrzesz c z a ł a łoza. Z g ę s t w i n y w y ł o n i ł s i ę oltH^mł łoś. S t a ł dłi^o i chrapami c i ą g n ą ł w i a t r . Rap tem s t ę k n ą ł i siKrczyt w bok, m i n ą ł głęboki w ą w ó z i z n i k n ą ł w mrocznym ostępie. B y l to w^nianiały stary rogal o p i ę ł o i y c h rosocłiach, czarny jak łielian. z b i a ł y m i p o ń c z o chami. Zaledwie o c h ł o n ą ł e m z w r a ż e n i a , gdy d a ł się słyszeć łoskot s k r z y d e ł — to głuszec s p ę d z o n y z o s t ę p u przeleciał m l nad g!ową. Jalue jestem szczęśliwy. W r ę k u m y m l>roń. nade n m ą b ł ę k i t n e niebo, a d o o k o ł a mn^e ukochana puszcza. Wtem z oddaH usłyszałem głosy p s ó w na trepie. W y t ę ż y ł e m słuch. Tak. nie m y l ę się, t o pieski rozpoczęły rotxrtę. Daleki gon był ledwie dosłyszalny. Gon w o l n o przybliżał się . W s t a ł e m z w y k r o t u , odłiezpieczylem sztu cer. P o c z ą t k o w o p r z y b l i ż a j ą c y s i ę gen zaczął s i ę o d d a l a ć . „ W y j d z i e i n n y m weicslem" — po m y ś l a ł e m . Coraz dalej, coraz statnej s ł y c h a ć granie gończych, a ż w k o ń c u un^lłEło z u p e ł nie. Zwierz poszedł w i n n y m ł d e r u n k u l u b kołuje. S t r a c i ł e m j u ż n a d z i e j ę . Zniecłięcony, z n ó w u s i a d ł e m na wykrocie. ndinęło chyt>a z dziesięć m i n u t . Cz3^by z ł u dzenie? Z n ó w u s ł y s z a ł e m odległą q r m f o n i ę psiej sfory. Gon przybliżał się. Z n o w u w y r a ź nie o d r ó ż n i a ł e m głosy mych p i e s k ó w . Idą. Były ccraz bliżej. Serce bilo m i jak m ł o t e m . G o r ą c a fala k r w i u d e r z y ł a do głowy. Wspa n i a ł a melodyjna p i e ś ń , odbita echem, huczy przez z i m o w ą głuszę, d o c h o d z ą c a ż hen, do k r a ń c ó w puszczy. W y p a t r u j ę zwierza. J u ż go s p o s t r z e g ł e m . Sadzi w s p a n i a ł y r y ś , k r ó l noc nych i-oztłójnlków. Z a t r z y m a ł s i ę n a k r a ń c u bagna. Psy o c d c h o d z ą . R y ś r u s z y ł , lecz nie poszedł d o ł e m , t y l k o lekko o d ł n ł się od ziemi, w s k o c z y ł na zwalony w y k r o t i p ę d z i w y k r o tem na d r u g ą s t r o n ę w ą w o z u . Złożyłem s i ę — h u k strza!u w s t r z ą s n ą ł m r o ź n y m powie trzem puszczy i aihrzymi kot n m ą ł z w y k r o t u na dno w ą w o z u . Szybko, j a k t y l k o m o g ł e m , d o ł d e g ł e m do leżącego zwierza, aby nie d o p u ś c i ć p s ó w . Zda rzyło m i s i ę k i e d y ś , że do ś m i e r t e l n i e ranne go rysia d o ^ o c z y ł pies, k t ó r y zcstał lilyrfcawicznie rozszarpany przez k o n a j ą c e z w i e r z ę , Ot>awy moje b y ł y jednak zbyteczne. Ryś, ś m i e r t e l n i e trafiony, nie d a w a ł j u ż ż a d n y c h cznak życia. Był to w s p a n i a ł y o l b r ^ m i kot żółtoszarej b a r w y , p o k r y t y ciemnymi centkami, o d ł u gości znacznie ponad l metr. Do ubitego rysia dobiegły n^szalałe psy. Stawny Zagraj u s i a d ł ot>ok leżącej bestU, wzniósł głowę do góry i z a w y ł . Pc^riynął przez głuszę l e ś n ą dziki, odwieczny zew łcrwt, odbi t y echem coraz głośniej, c<M-az dalej, a ż po p ł y n ę ł a w s p a n i ^ pieśń t r i u m f u i radości, p r z e c h o d z ą c w ponury ton skargi nad u b i tym zuńerzem. II rPt.K V N« polowulu MUnu D K Ą D w s z e d ł w życie dawno oczełciwany regulamin p o l o w a ń PZŁ., ^ y s z y się w terenie dość c z ę s t o słcargi i narzeitania na łowczych kól, k t ó r z y jakoby n a d używają przysługujących i m u p r a w n i e ń ka r z ą c surowo w czasie p o l o w a ń „Bogu ducha winnych" myśliwych. Wydaje się jednak, że w narzekaniach tych jest wiele przesady, w ł a ś c i w a zaś przyczy na skarg t k w i nie w n a d u ż y w a n i u r e g u l a m i nowych u p r a w n i e ń przez łowczych, lecz w korzystaniu z nich w ogóle i stosowaniu w praktyce. A u t o r o m skarg u k r ó c o n o w i docznie s w o b o d ę , z j a k ą buszowali w ł o w i skach i s t ą d p o w ó d do n a r z e k a ń . Dawniej w n i e k t ó r y c h kejach ł o w i e c k i c h nie stosowano n i e m a l żadnycłi kar, g d y ż wjelu łowczych nie w i e d z i a ł o , co na polowa n i u wolno i k t ó r e z w y k r o c z e ń k w a l i f i k u j ą się do ukarania. Dzisiaj ten stan uległ r a dykalnej zmianie, b o w i e m r e g u l a m i n p o l o w a ń P Z Ł — j a k k o l w i e k jeszcze n i e d o s k o n a ł y — wzmacnia w kole stanowisko łowczego, reguluje jego uprawnienia i o k r e ś l a obo wiązki. M i m o to rola ł o w c z e g o nadal nie n a l e ż y do w d z i ę c z n y c h , a o b o w i ą z k i — do ł a t w y c h . C h c ą c się o t y m p r z e k o n a ć w y s t a r czy p r z e j r z e ć choćby t y l k o ten Ich zakres, k t ó r y dotyczy b e z p i e c z e ń s t w a na polowaniu zbiorowym. O Do o b o w i ą z k ó w łowczego n a l e ż y nie t y l k o stałe szkolenie c z ł o n k ó w kota w zakresie b e z p i e c z e ń s t w a na polowaniu, lecz t a k ż e k o n sekwentne przestrzeganie w praktyce m y ś l i w s k i e j o b o w i ą z u j ą c y c h w tej mierze za sad i przepisów^. Rola ł o w c z e g o lub p r o w a d z ą c e g o polowa nie, j a k o odpowiedzialnych za IJezpieczeństwo u c z e s t n i k ó w polowania, rozpoczyna się w miejscu z b i ó r k i m y ś l i w y c h przed wyjazdemlub wymarszem na polowanie. Od tej c h w i l i zachowanie się m y ś l i w y c h musi byg zgodne z zasadami o b o w i ą z u j ą c y m i na polowaniu. T u bowiem z d a r z a j ą się r ó w n i e ż sytuacje, w k t ó r y c h nie t r u d n o o nieszczęśliwy w y padek. Łowczy l u b p r o w a d z ą c y polowanie ma o b o w i ą z e k s p r a w d z i ć na zbiórce przed w y jazdem na polowanie zbiorowe, czy k a ż d y z u c z e s t n i k ó w posiada w a ż n ą legitymację P Z Ł i aktualne pozwolenie na posiadanie broni m y ś l i w s k i e j . O s ó b nie p o s i a d a j ą c y c h tych d o k u m e n t ó w przy sobie nie ma prawa d o p u ś c i ć do u d z i a ł u w polowaniu, .podobnie jak o s ó b n i e t r z e ź w y c h , k t ó r e nie d a j ą r ę k o j 12 o ULADiSŁAW MAZLKŁK ze szczególnym uwzględnieniem zazasad bezpieczeństwa na polowaniu. Z a r z ą d z e n i e to, wydane przez w ł a d z e o k r ę gowe W Z Ł na polecenie D o w ó d cy O k r ę g u , nie w r ó c i ł o — rzecz prosta — życia tragicznie z m a r ł e m u oficerowi, z a p o b i e g ł o jednak n i e w ą t p l i w i e w i e l u i n n y m w y p a d k o m przez p o g ł ę b i e n i e w i a d o m o ś c i z zakresu b e z p i e c z e ń s t w a na po l o w a n i u i zaostrzenie dyscypliny ł o w i e c k i e j . Łowczy p o w i n i e n ze szczególną t r o s k l i w o ścią o b s e r w o w a ć zwłaszcza u c z e s t n i k ó w po lowania, k t ó r y c h nie zna dostatecznie pod w z g l ę d e m panowania nad sot>ą. zachowania ostrożności lub przestrzegania dyscypliny myśliwskiej. * Łoaaali m i zachowania w a r u n k ó w bezpieczeństwa. Wskazane jest, aby k o n t r o l ę t a k ą przepro w a d z a ć na zbiórce przed wyjazdem na polo wanie, g d y ż nieuprawnicmym ł a t w i e j jest w r ó c i ć do d o m ó w ze z b i ó r k i , niż z poła. Za wiezieni w teren, nie nK>gąc w r ó c i ć do do m ó w , najczęściej rozpoczynają targi i p r o ś b y 0 dopuszczenie ich do polowania, z a k ł ó c a j ą c t y m p o r z ą d e k , g d y ż targi k o ń c z ą się n i e j e d nokrotnie s p r z e c z k ą i z miejsca p s u j ą po godny n a s t r ó j m y ś l i w s k i e j w y p r a w y . Jak słuszny, z uwagi na b e z p i e c z e ń s t w o , jest zakaz dopuszczania do u d z i a ł u w polo w a n i u osób nieuprawnionych, m o ż e p o t w i e r dzić n a s t ę p u j ą c y tragiczny wypadek. Członek jednego z wojskowych kół ł o w i e c k i c h z a p r o s i ł na zbiorowe polowanie zajęcze w charakterze gościa swego brata, m i m o że nie b y ł on w ogóle zrzeszonym m y ś l i w y m . Ł o w c z y kola, w b r e w o b o w i ą z u j ą c e j zasadzie, że na polowaniu nie ma g e n e r a ł ó w , oficerów czy p o d o f i c e r ó w , a t y l k o m y ś l i w i , zwierzch n i k i e m ich z a ś jest ł o w c ^ , n i e z a l e ż n i e od posiadanego stopnia — z a n i e c h a ł sprawdze nia m y ś l i w s k i c h u p r a w n i e ń gościa. Między j e d n y m a d r u g i m p ę d z « i i e m , przed gromad k ą Idących m y ś l i w y c h z k o t l i n y p o d e r w a ł się zając. Ż a d n e m u z m y ś l i w y c h nawet r ę k a nie d r g n ę ł a w k i e n m k u broni. Tymczasem gość zerwał b r o ń z ramienia, z a ł a d o w a ł 1 s t r z e l i ł w k i e r u n k u zająca, t r a f i a j ą c p e ł n y m ł a d u n k i e m ś r u t u w g ł o w ę swego brata i k ł a d ą c go t r u p e m na miejscu. We wszystkich wojskowych k o ł a c h ł o w i e c k i c h danego o k r ę g u , zrzeszających p r z e s z ł o 1.000 c^onków Wojskowego Z w i a d u Ł o wieckiego zostały zawieszone polowania, a b r o ń zdeponowana w magazjmach jedno stek, do czasu zdania przez c3Jonków po szczególnych k ó ł komisyjnych egzaminów rot. w . K o n a k Przed w i e l u laty znany b y ł na Śląsku starszy jtiż w i e k i e m , doświadczony leśnikm y ś l i w y , k t ó r y s ł y n ą ł ze ś w i e t n i e organizo wanych p o l o w a ń , bogatych r o z k ł a d ó w i grzecznego obejścia. P o t r a f i ł b y ć jednak sto sunkowo szorstki, jeśli z a u w a ż y ł , że k t ó r y ś z u c z e s t n i k ó w polowania nie przestrzega za sad bezpieczeństwa l u b je sobie w j a k i ś sposób l e k c e w a ż y . Był zaś w sprawach bez p i e c z e ń s t w a tak do przesady o s t r o ż n y , że w polowaniach leśnych, k t ó r e sam p r o w a d z i ł , u s t a l i ł raz na zawsze zakaz strzelania do miotu. Nie dopuszczał nigdy do u d z i a ł u w p r o wadzonym przez siebie polowaniu zaproszo nego przez z w i e r z c h n i k ó w gościa, jeśli nie wiedział, j a k on zactiowuje się na polowaniu. Raz się jednak z d a r z y ł o , że na polowanie p r z y b y ł , zaproszony przez zwierzchnika, pe wien m y ś l i w y , k t ó r e g o nasz l e ś n i k nie znał. Gdy polowanie się r o ^ i o c z ę ł o leśnik stale z a j m o w a ł stanowisko w s ą s i e d z t w i e gościa i początkowo z d a w a ł się b y ć zadowolony z jego zachowania. Jednak j u ż w trzecim p ę d z e n i u n a s t ą p i ł o nieporozumienie. Jak t y l ko naganka r u s z y ł a , p r z y s z n u r o w a ł przed stanowisko gościa m ł o d y lisek i w odległo ści 50 k r o k ó w d e f i l o w a ł przed n i m . W c h w i l i kiedy zoczył m y ś l i w e g o , wyciął z miejsca młynka, jednak w t y m samym mmnencie gość strzelił z p r z y r z u t u i położył liska w ogniu. Po s k o ń c z o n y m miocie, gdy naganka ode szła do n a s t ę p n e g o p ę d z e n i a , a m y ś l i w i ze b r a l i się, p o d z i w i a j ą c p i ę k n e g o liska — p r o w a d z ą c y polowanie leśnik zbliżył się do go ścia i poprosił o jego s t r z e l b ę . M y ś l i w y , nic nie p r z e c z u w a j ą c , w m n i e m a n i u , że w y t r a w ny fachowiec pragnie p o c h w a l i ć jego wyso k i e j klasy b r o ń i p i ę k n y s t r z a ł , w r ę c z y ł m u bez wahania s t r z e l b ę . — S w o i m p o s t ę p o w a n i e m d o w i ó d ł pan, że nie umie się obchodzić z b r o n i ą — o ś w i a d czył p o w a ż n i e leśnik — jeśli zatem zechce m i pan z r o b i ć zaszczyt i t o w a r z y s z y ć nadal w polowaniu, to p r o s z ę bardzo, lecz z tą oto l a s e c z k ą . — T o m ó w i ą c p r o w a d z ą c y polowa nie p o d a ł m u s w ą l a s k ę . — D z i ę k u j ę za u p r z e j m ą p r o p o z y c j ę — o d p a r ł p o b l a d ł y gość — w o l ę Jednak w r ó c i ć do domu i p r o s z ę o z w r o t mojej strzelby. —• Z p r z y j e m n o ś c i ą to u c z y n i ę — r z e k ł leśnik — pozwoli pan jednak, że j ą n a j p i e r w unieszkodliwię. , 3 a c h ! t>ach!" — w y s t r z e l i ł d w u k r o t n i e w g ó r ę i wobec zgromadzonych myśliwych z w r ó c i ł skompromitowanemu i zawstydzone m u g<^ciowi b r o ń ze słowamd: — M u s i a ł e m to uczynić, ażeby się panu w drodze nie p r z y t r a f i ł jaici wypadek... Ta autentyczna historia stanowi p r z y k ł a d , jacy p o t r a f i ą i p o w i n n i być p r a w d z i w i ł o w czowie. odpowiedzialni za życie i zdrowie u c z e s t n i k ó w polowania. W czasie odprawy m y ś l i w y c h w ł o w i s k u , k t ó r a powinna p o p r z e d z a ć rozpoczęcie k a ż dego polowania, łowczy lub p r o w a d z ą c y po lowanie ma olDOwiązek p r z y p o m n i e ć m y ś l i w y m o konieczności przestrzegania zasad bezpieczeństwa na polowaniu i w y m i e n i ć n a j w a ż n i e j s z e , biorąc pod u w a g ę miejscowe w a r u n k i . T a k więc na p r z y k ł a d przy ^ej widoczności l u b gęstych miotach należy p r z y p o m n i e ć o o b o w i ą z k u d o k ł a d n e g o rozpo znania celu przed s t r z a ł e m , przy grudzie i gołoledzi — zwrócić u w a g ę na niebezpie c z e ń s t w o powstawania r y k o s z e t ó w , przy o k i ści ś n i e ż n e j lub przy otifitych opadach w i l gotnego ś n i e g u — p r z y p o m n i e ć o koniecz ności częstego sprawdzania w y l o t ó w luf, czy nie uległy zatkaniu, przy silnej wichurze — n a k a z a ć wstrzymanie się od s t r z a ł u w m i o t . g d y ż szum w i a t r u i drzew m o ż e z a g ł u szyć głos s y g n a ł ó w e k , j a k r ó w n i e ż odgłosy zbliżającej się naganki. M o ż n a r ó w n i e ż przy p o m n i e ć odległości, na j a k i e wolno s t r z e l a ć w przód i w t y ł . J e ś l i w polowaniu b i o r ą u d z i a ł zaproszeni goście, k t ó r y c h kwalifi k a c j i ł o w i e c k i c h , a zwłaszcza stopnia zdy scyplinowania p r o w a d z ą c y polowania nie zna — i n s t r u k t a ż na temat b e z p i e c z e ń s t w a po w i n i e n być szczególowazy. Jeśli w polowaniu b i o r ą u d z i a ł psy, nale ży je na odprawie z a p r e z e n t o w a ć m y ś l i w y m , by się i m dobrze przyjrzeli i z a p a m i ę t a l i ich m a ś ć i w y g l ą d . Zdarza się bowiem, że m y śliwy na stanowisku, nie wiedząc, j a k i e psy b i o r ą udział w polowaniu, strzela, nie roz poznawszy n a l e ż y c i e celu — do rudej p l a m y , p r z e m y k a j ą c e j w gąszczu, w mniemaniu, że to lis, lub do czarnej sylwetki, s ą d z ą c , że to dzik. Potem okazuje się, że zabił w a r t o ściowego psa m y ś l i w s k i e g o . A b y t e m u zapo biec, zwłaszcza gdy w polowaniu b i o r ą u d z i a ł n i e d o ś w i a d c z e n i m y ś l i w i , dobrze jest w a r t o ś c i o w y m psom, zwłaszcza m a ś c i czarnej i r u dej, p r z y w i ą z y w a ć do szyi k i l k a czerwonych w s t ą ż e k przy polowaniach po b i a ł e j stopie, a białych — po stopie czarnej. Na z a k o ń c z e n i u i n s t r u k t a ż u należy p o d a ć , j a k i e s y g n a ł y b ę d ą oznaczać rozpoczęcie p ę dzenia, a j a k i e zakaz strzelania w m i o t przed siebie lub koniec p ę d z e n i a . P o d o b n ą o d p r a w ę przeprowadza łowczy l u b jego zastępca z n a g a n k ą , z w r a c a j ą c szcze gólna u w a g ę na o b o w i ą z e k przestrzegania p o r z ą d k u i dyscypliny, g w a r a n t u j ą c y c h bez p i e c z e ń s t w o naganiaczy. W polowaniach Wyjazd rui polowanie l e ś n y c h należy pouczyć p r o w a d z ą c e g o na g a n k ę , że po zbliżeniu się naganki ha odle głość 100 m e t r ó w od l i n i i m y ś l i w y c h , p o w i nien d a ć sygnał. N i e z a l e ż n i e od tego, z w ł a s z cza w polowaniach leśnych, gdy naganka nie u ż y w a kt^atek, należy k a ż d o r a z o w o po uczyć naganiaczy, aby zbliżając się do l i n i i m y ś l i w y c h , porozumiewali się głośno m i ę d z y sobą — celem utrzymania r ó w n e j l i n i i na g a n k i i zorientowania m y ś l i w y c h , w j a k i e j odległości od l i n i i m y ś l i w y c h znajduje się naganka. Ten obowiązek n a l e ż y n a k ł a d a ć na n a g a n k ę w leśnych polowaniach zawsze, nie zależnie od tego, czy w czasie polowania u ż y w a się s y g n a ł ó w e k , czy nie. Ponadto n a l e ż y p o u c z y ć n a g a n k ę , aby po dojściu m y ś l i w y c h nie w y c h o d z i ł a na ś r o d e k d u k t u l u b drogi, na k t ó r e j z n a j d u j ą się sta nowiska m y ś l i w y c h , lecz z a t r z y m y w a ł a się na ś c i a n i e lasu p ę d z o n e g o miotu. Zdarza się bo w i e m , że jedno s k r z y d ł o naganki, m a j ą c e do przebycia rzadszy las, dochodzi do linii wcześniej i wychodzi na jej ś r o d e k l u b sia da po przeciwnej strcmie, podczas gdy d r u gie — przedziera się jeszcze przez gąszcz i często w ostatniej c h w i l i „ w y c i s k a " zwie r z y n ę na linię, zwłaszcza dziki, m a j ą c e z w y czaj „ p r z y t a j e n i a s i ę " przed linią m y ś l i w y c h . Sytuacja taka stanowi n i e b e z p i e c z e ń s t w o dla naganiaczy, k t ó r z y wyszli j u ż na d r o g ę , g d y ż m y ś l i w i z drugiego s k r z y d ł a , zajęci obser w a c j ą zwierzyny i w i d z ą c lub słysząc przed sobą n a g a n k ę w miocie m o g ą nie spostrzec, gdy zwierz wyskoczy na linię, że na d r u g i m jej k o ń c u z n a j d u j ą się ludzie. Wskazane jest, aby łowczy lub p r o w a d z ą c y polowanie po z a k o ń c z e n i u i n s t r u k t a ż u doko n a ł k r ó t k i e g o p r z e g l ą d u b r o n i pod w z g l ę d e m technicznym, a mianowicie: s p r a w n o ś ć liezpiecznika, d z i a ł a n i e s p u s t ó w i mechanizmu z a m y k a j ą c e g o , stan luf. Posiadacze broni, której stan techniczny nie daje gwarancji b e z p i e c z e ń s t w a — nie m o g ą b y ć dopuszczeni do u d z i a ł u w polowaniu. Łowczy, o r g a n i z u j ą c polowanie leśne, w i nien p a m i ę t a ć , że p ę d z e n i a leśne mogą się od b y w a ć przy pomocy: — naganiaczy, — naganiaczy z psami l u b — myśliwego — podkładacza psów z pra wem strzału. Jakiekolwiek inne, n i ż wymienione usta wienia nagonki, j a k np. — naganiacze wraz z m y ś l i w y m i m a j ą c y m i prawo s t r z a ł u lub — naganiacze i p o d k ł a d a c z p s ó w z prawem s t r z a ł u , są — z uwagi na w a r u n k i bezpie c z e ń s t w a — niedopuszczalne. Prowadzący polowanie ma obowiązek s p r a w d z a ć dorywczo, między p ę d z e n i a m i , czy wszyscy m y ś l i w i r o z ł a d o w a l i b r o ń po z a k o ń czeniu m i o t u . Sam przy t y m r ó w n i e ż winien pokazać swą broń. Do o b o w i ą z k ó w p r o w a d z ą c e g o polowanie należy nie t y l k o czujnie Ijaczyć, czy ze w z g l ę d u na b e z p i e c z e ń s t w o b r o ń jest w ł a ściwie noszona przez m y ś l i w y c h , czy ł a d o wanie b r o n i odbywa się t y l k o na stanowi skach, czy uczestnicy polowania nie p r o w a dzą l u f a m i za z w i e r z y n ą przez linię m y ś l i wych, czy nie s t r z e l a j ą po sygnale w m i o t . czy samowolnie nie z m i e n i a j ą wyznaczonych i m stanowisk, lub nie opuszczają ich w cza sie p ę d z e n i a , czy przed k a ż d y m zejściem ze stanowiska b r o ń została r o z ł a d o w a n a itp. — lecz t a k ż e r e a g o w a ć niezwłocznie na k a ż d e , najdrobniejsze nawet, uchybienie zasadom bezpieczeństwa zarówno obowiązującym, jak i nakazanym przez siebie w d a n y m polo waniu. Reagowanie na wszelkie wykroczenia w t y m zakresie musi b y ć natychmiastowe, sta nowcze, bez p o b ł a ż a n i a i we w ł a ś c i w e j f o r mie, a przy t y m jednakowe w stosunku do wszystkich u c z e s t n i k ó w polowania. K a r y powinny b y ć stosowane zgodnie z r e gulaminem p o l o w a ń P Z Ł i u c h w a ł a m i w a l nego zebrania koła. Rodzaj i w y s o k o ś ć k a r y ustala p r o w a d z ą c y polowanie. Na z a k o ń c z e n i e należy zaznaczyć, że ł o w czy lub p r o w a d z ą c y polowanie, k t ó r y przed polowaniem zaniedba o b o w i ą z k u przypomnie nia b i o r ą c y m u d z i a ł w p o l o w a n i u o w a r u n kach b e z p i e c z e ń s t w a , j a k r ó w n i e ż : w czasie p o l o w a ń na g r u b ą z w i e r z y n ę w lesie będzie r o z s t a w i a ć m y ś l i w y c h na k r ę t e j lub ł a m a n e j l i n i i oraz na niebezpieczenie bliskich skrzy d ł a c h w starodrzewiu, d r ą g o w i n a c h lub k u l turach — w razie w y p a d k u na polowaniu z w y ż e j podanych p o w o d ó w — ponosi w s p ó ł w i n ę za wypadek. Jeśli w czasie polowania n a s t ą p i nieszczę śliwy wypadek, p r o w a d z ą c y polowanie ma o b o w i ą z e k z o r g a n i z o w a ć pomoc poszkodowa nemu oraz p o w i a d o m i ć właściwe władze (MO i w o j . r a d ę łowiecką), a poza t y m za bezpieczyć miejsce w y p a d k u dla u m o ż l i w i e nia przeprowadzenia przez o d n o ś n e w ł a d z e dochodzenia, celem ustalenia wszystkich oko liczności, w jakich n a s t ą p i ł wypadek. * Z powyższego przeglądu obowiązków łow czego w i d a ć , jak t r u d n ą i o d p o w i e d z i a l n ą jest rola łowczego w zachowaniu zdrowia i życia u c z e s t n i k ó w polowania. Dlatego na stanowisko łowczego p o w i n n i b y ć w y b i e r a n i n a j w y t r a w n i e j s i m y ś l i w i , m a j ą c y d u ż e do ś w i a d c z e n i e i cieszący się osobistym autory tetem i uznaniem w ś r ó d kolegów w kole. W . Mazurek Jan CbelmoAiU li C I E K A W A OBSEftWACJA Będąc na polowaniu w obwodzie Nr 425, B r a l i n — w o j . P o z n a ń , w d n i u 20.IX, br. wieczorem w r a c a l i ś m y z kol. d r Mroczkiem d r o g ą ś r ó d l e ś n ą i w pewnej c h w i l i zauwa żyliśmy siedzącego zająca, k t ó r y i. daleka r c ^ i l w r a ż e n i e w y j ą t k o w o grubego. Z c h w i l ą gdy zbliżyliśmy się na odległość ok. 39 kro k ó w , zając ruszy} powoli w las. a za n i m b i ^ t y 3 m a ł e zajączki. W dniu n a s t ę p n y m w r a c a j ą c wieczorem z polowania tą s a m ą d r o g ą w towarzystwie wspomnianego doktora i nadleśniczego kol. inż. Stobnickiego znowu w t y m samym m i e j scu zobaczyliśmy zajęczycę z trojgiem ma łych. Z c h w i l ą gdy nas zobaczyła, w y p r o w a dziła m a l e ń s t w a w g ł ą b lasu. Spotkania powyższe m o g ą świadczyć o t y m , że zajęczyca wcale nie jest tak złą m a t k ą , za j a k ą niekiedy m a j ą j ą m y ś l i w i , skoro dwukrotnie na nasz widok w y p r o w a d z i ł a swe potomstwo w ttezpieczne miejsce. W. Auterhoft Warszawa spcru. N i k t nie ma potrzeby s p i n - a ć się o ustrzeloną zwierzynę. Nadmieniam, że nasz system m o ż e s i ę o k a z a ć niepraktyczny, gdzieindziej, zwłaszcza t a m , gdzie c z ł o n k o w i e koła m i e s z k a j ą daleko od obwodu. W ó w c z a s jednak m o ż n a odpo wiednio d o s t o s o w a ć się do lolcalnych w a r u n ków. U w a ż a m , że choć kota w i n n y m i e ć p ^ ą swot>ode regulowania gospodarki wed^lg w ł a s n y c h w a r u n k ó w , ustrzelone zające, ba ż a n t y i zwierzyna gruł>a w i n n y być w ł a s n o ś cią k o ł a , a nie tego, k t o j e ustrzelił. Dlatego też u w a ż a m u c h w a ł ę cstatniego K Z D za słuszną. WUktyslaw Za^Mla Osiek k . O ś w i ę c i m i a C O K A Z WIĘCnU S T K O Ł PRZYSTĘPUJE DO KONKUBSU Z DOŚWIADCZEŃ KOŁA N B 82 W OSIEKlł W z w i ą z k u z u c h w a ł ą ostatniego K r a j o w e go Zjazdu Delegatów w sprawie częściowego uspołecznienia zwierzyny p r a g n ę podzielić się z ogółem kolegów naszymi s k r o m n y m i d o ś w i a d c z e n i a m i w tej dziedzinie. C z ł o n k a m i naszego Koła s ą chłopi, robot nicy i u r z ę d n i c y . Część mieszka na terenie obwodu, część poza n i m . O b w ó d mamy po dzielony na rejony gospodarcze i ci k o l e dzy, k t ó r z y m a j ą po t e m u w a r u n k i , m a j ą przydzielone pod o p i e k ę rejony. Gospodarz na t a k i m przydziekmym rejonie ma o b o w i ą zek hodowania i dokaimiania zwierzyny oraz odstrzeliwania s z k o d n i k ó w . Bez jego wiedzy ż a d e n z kolegów nie ma p r a w a s t r z e l a ć na jego rejonie. Na polowaniach notuje s i ę d o k ł a d n i e , ile j ^ i e j zwierzyny kto odstrzelił i w Irtórym rejonie. Po lUtończeniu p o l o w a ń i obliczeniu w y p ł a c a s i ę gospodarzom r e j o n ó w nagrody z kasy K ( ^ za w y h o d o w a n ą z w i e r z y n ę , a m i a nowicie za każdego odstrzelonego zająca 5.— zl, za ł^ażanta 5.— z l , za k u r o p a t w ę 3.— zł, za k a c z k ę 2.— zł. Odstrzelone zające i b a ż a n t y są w ł a s n o ś c i ą Koła, lecz k a ż d y członek m o że sobie p o b r a ć tyle zajęcy i t>ażantów, ile z r ó w n e g o podziału na niego przyoada. Po n i e w a ż nie wszyscy jednakowo biorą, nad w y ż k ę dostarczamy do zbicmicy „ L a s " . W y nosi to około 50% pokotu w sezonie. N a s t ę p n i e obliczamy, ile k t o strzelił zajęcy i k o g u t ó w i w y p ł a c a m y z Icasy Ko'a r ó w n o w a r t o ś ć d w ó c h naboi w g o t ó w c e za k a ż d ą u s t r z e l o n ą s z t u k ę (bez względu na to, czy m y ś l i w y j ą z a b r a ł dla siebie, czy nie). O b l i czamy też ś r e d n i ą pobranych zajęcy i b a ż a n t ó w na jednego m y ś l i w e g o i jeżeli łttoś p o b r a ł w i ę c e j od p r z e c i ę t n e j , to go odpowiednio ob c i ą ż a m y . Jeżeli k t o ś p c b r a ł m n i e j od prze c i ę t n e j , otrzymuje odpowiednie wynagrodzenie. K u r c p a t w y przydzielamy na c z ł o n k ó w w r ó w n e j ilości i każdy może je odstrzelić na swoim lub na i n n y m rejonie( jeżeli na swoim Ich nie posiada). Wolno s t r z e l a ć t y l k o w g r u pach pc k i l k u m y ś l i w y c h . Za kuropatwy na boi nie zwracamy i każdy robi ze swoim p r z y d z i a ł e m , co chce. W ciągu ostatnich trzech lat, m i m o zatwierdzcmego o d s t r z a ł u od 150 do 300 sztuk rocznie, odstrzeliliśmy razem t y t k o 55 sztuk, ctioć stan kuropatw mamy zadowa lający. E^ikie gclęb>e s ą w ł a s n o ś c i ą tego, k t o je ustrzeli. Dzikie kaczki również. Jeżeli jednak k t o ś ustrzeli k i l k a kaczek, a drugi ż a d n e j , to n a s t ę p u j e podział. Za o t r z y m a n ą k a c z k ę zwraca się w ó w c z a s koledze trzy naboje. P o n i e w a ż s t a w ó w mamy dość d u ż o . dzieli my je na d w i e części i polujemy na przemian. Pojedynczo nikomu nie w o l n o na kaczki polo. wsić. j e s i e n i ą , kiedy kaczki cdlecą ze s t a w ó w , wyznaczamy jeden l u b dwa d n i w tygodniu na r ó ż n y c h terenach j k t o c b w m o ż e w te d n i p o l o w a ć dowolnie po stawach i na c i ą gach do k o ń c a sezonu. Przy t y m systemie gospodarki i p o d z i a ł u zwierzyny nie b y ł o u nas dotychczas ż a d n e g o 14 K o ł o ł o w i e c k i e N r 1 w Miliczu, w ramach konkursu „ K a ż d e dziecko przyjacielem zwie rząt", d<^>om<^ło w zorganizowaniu ..Kółka" przy szkole podstawowej w Góracti, pow. M i licz. K i e r o w n i k szkoły kol. Ignacy Nader i opie k u n K ó ł k a kol. Tadeusz B i e ń k i e w i c z zorga nizowali szereg ciekawych pogadanek na te maty przyrodnicze. Młodzież z entuzjazmem przystąpiła do konkursu. Wybudowano trzy p a ś n i k i dla sam. założono k i l k a n a ś c i e budek dla kuropatw oraz wiele k a r m n i k ó w dla pta k ó w ś p i e w a j ą c y c h . Z d j ę t o w n y k i , k t ó r e prze s ł a n o do W R Ł . W sicali w o j e w ó d z k i e j K ó ł k o zajęło czwar te miejsce, otrz.vmując 3.532 punkty. Dolno ś l ą s k a W R Ł p r e m i o w a ł a Kółko projektorem obrazkowym, dwoma f i l m a m i . ,.malym sto larzem", 10 o ł ó w k a m i patent., 5 wiecznymi p i ó r a m i oraz k s i ą ż k a m i o treści przyrodni czej. Ł o w c z y Koła Nr 1 kol. Ś w i ą t k o w s k i w r ę c z y ł dzieciom j a k o podarunek Kola piłkę do futbolu. Dobry p r z y k ł a d s p r a w i ł , że w t y m roku dalsze trzy szkt^y, z n a j d u j ą c e się na terenie Kfria, p r z y s t ą p i ł y do konkursu. T . Laskf>wlcz Milicz NIEUDANA PRÓBA Kolo Ł o w i e c k i e Nr 1 w Stargardzie Szcze cińskim dzierżawi trzy obwody ł o w i e c k i e , z kt(ir>-ch dwa, polne, n a d a j ą się do hodowli b a ż a n t ó w . P i ę k n a ta zwierzyna, dosyć Hcznls spotykana (u w pierwszych tatach po woj nie, została p ó ź n i e j całkowicie w y t ę p i o n a . Zarzi)d Kola postanowił zapo:-zątkować hodowlę b a ż a n t ó w .aby stopniowo zasiedlić nimi dzier ż a w i o n e przez Kolo obwody polne. Wydzielo no na tersn przyszlaj hodawll część • b w c d i i tow. Nr 8 1 . położoną w pobliżu miasta. Te ren ten leży w widłach rzek, pystada kilka n a ś c i e ha mieszanego lasu i Jest ograniczony polami uprawnymi i ł ą k a m i . Jaja ł>ażancie zamówiliśmy za pośrednic twem W R Ł w Szczecinie, k t ó r a nasze zamó wienie s k i e r o w a ł a do PGR ł{amienłca. Prze s y l k ę o t r z y m a l i ś m y z k o ń c e m maja. Zawiera la cHia 6 0 sztuk jaj b a ż a n c i c h , opakowanych w slec/kc. Cena Jaj wynosiła po 25 zł sztuka. Knzem z kosztami przesyłki zapłaciliśmy kwo t ę 1.540.45 zł. Po o s t r o ż n y m rozpakowaniu przesyłki stwierdziliśmy, że dziewięć Jaj Je-it s t ł u c z o n y c h . P o z o s t a ł e 51 sztuk o d d a l i ś m y do w y l ę g a m i drobiu w Stargardzie. Po pierw szej kontroli stwierdzono, że ł 8 Jaj Jest czy stych. nłezapk>dnłonych. W drugiej p r ó b i e odrzucono dalszych 12 Jaj z powodu zamarcia w nich z a r o d k ó w . Po 24 dniach w y l ę g ł o stc z pozostałych 2 1 jaj osiem żywych bażanciąt. Reszta nie w y k ł u t a się i Jaja zostały wyrzu cone. P i s k l ę t a p c d l o i y l i ś m y pod kwokę, k t ó r a przyjęła Je ł>ez t r u d n o ś c i . Ż y w i o n e były * pierwszych dniach poczwarkamt (..Jajkami") m r ó w e k . Niestety, z o ś m ł u sztuk w pierwszych dniach p a d ł o sześć, tak że pozostały przy ty ciu t dobrze się rozwijają t y l k o dwa b a ż a n t y . J e ż e l i dorosną szczęśliwie, to cena Ich będzie wynosiła po 780 zł za s z t u k ę . Gdzie szukać przyczyn? Częściowo wina leży po stronie dostawcy Jaj. k t ó r y nie za troszczył się o właściwe opakowanie. Ponosi on w i n ę r ó w n i e ż za n ł e z a p ł o d n i o n e Jaja. W i docznie żywienie k o g u t ó w lub ich stosunek do Ilości kur nie były właściwe. B y ć m o ż e , że r ó w n i e ż w a r u n k i w w y l ę g a m i drobiu nie od p o w i a d a ł y wymaganiom w y l ę g u ł>ażantów. Wniosek z naszego d o ś w i a d c z e n i a jest t a k ł , że poszczególne koła we w ł a s n y m zakresie za gadnienia rozmnażania b a ż a n t ó w z Jaj w grdnlcach gospodarczo uzasadnionych kosztów nie h ; z w t ą ż ą . Nie znaczy tu jednak, że trzeba z r e z y g n o w a ć z zasiedlania łowisk tą atrak cyjną z w i e r z y n ą . Trzeba Jednak, naszym zda niem, dążyć do celu przez organizowanie więk szych o ś r o d k ó w hodowli bażantów, pod kie runkiem faciKJWcńw 1 z właściwymi urządze niami. O ś r o d k i te powinny p r o d u k o w a ć żywe bażanty i d o s t a r c z a ć Je kolom w wieku, umoż liwiającym ptakom samodzielne życie w tere nie. Gdyby nawet w tych warunkach cena jed nej sztuki kształtowała się w granicach stu złotych, co przy masowej hodowli Jest osią galne, to I tak lepiej się to opłaci niż ekspe r\-mentowanle z w y l ę g a n i e m b a ż a n t ó w z tyj. S t u l s l a w Drofany Stargard Szczeciński Od Redakcji: końcowy wniosek Autora słuszny, gdy w y c h ó w b a ż a n t ó w z jaj jest trudny, zaś możność zaprowadzenia tej zwie rzyny w łowisku d r o g ą zakupu przez koła nlswlelklej ilcści Jaj jsst nadsr w ą t p l i w a 1 z r e g u ł y ten system prowadzić będzie do roz czarowań 1 zbędnych wydatków. P o d k r e ś l i ć jednak warto, iż w danym przy padku p o p e ł n i o n o szereg błędów. Jaj bażan cich x^\^ wolno t r a n s p o r t o w a ć Uizem w sieczce, g d y ż na pewno p o t ł u k ą się — należy k a ż d e z osobna debrze zawinąć w w e ł n ę d r z e w n ą l szczelnie układać w p u d e ł k a . Mezaplsdnie^ nis Jaj może być spowodowane r ó ż n y m i przyczjTiami m. i n . r ó w n i e ż n i e w ł a ś c i w y m Żywie niem b a ż a n t ó w (a nie t y l k o kogutów) w wolie rach. W y l ę g a n i e Jaj b a ż a n c i c h w w y l ę g a m i razem z jajami kurzymi nie Jest wskazane, z uwagi na inne wymogi o d n o ś n i e temperatury i wilgotności. Poczwarki (tzw. ,.jaja"i mrów cze należy s k a r m i a ć p i s k l ę t a m i poczynając od 3-go dnia życia (por. L . P o p ł a w s k i ..Zaprowa dzenie bażanta w łowisku . Przewodnik - • Informator lx>wleckl P W R I L ) . O NIEKTÓRYCH TROFSAC^H ŁOWIECKICH K a ż d e trofeum ł o w i e c k i e osobiście zdobyte ma dla m y ś l i w e g o s p e c j a l n ą w a r t o ś ć . Te, c z ę sto niepozorne, przedmioty m a j r w sobie ja k ą ś t a j e m n ą i n i e w y c z e r p a n ą moc. Wystar czy na nie spojrzeć, p r z y m r u ż y ć oczy i za c h w i l ę p n e ż y w a się po raz setny w s p a n i a ł ą p r z y g o d ę m y ś l i w s k ą . Z rcwigrzanego l i p c o w y m pcdudniem mieszkania przenosimy się nagle do spowitej ś n i e ż n ą okiścią kniei, gdzie w y o b r a ź n i a nasza prowadzi łowy. Materialne w z g l ę d y nie o d g r y w a j ą dla m y śliwego g ł ó w n e j r o l i . Czasami zupełnia skromne trofeum przywodzi na m y ś l szcze gólnie nam drogie wspomnienia. Czasami k i l k u c e n t y m e t r o w y c h szabelek pierwszego w życiu dzika nic o d d a l i b y ś m y n a w z t za k a p i talny oręż. M i m o to k a ż d y m y ś l i w y l u b i po r ó w n y w a ć swoje trofea z trofeami zdobytymi przez Innych. Oczywiście w przypadku ujem nego w y n i k u tej konfrontacji dia nas trofea nasze ntc na nie t r a c ą — są w dalszym d ą g u c r a n ą p a m i ą t k ą . J e t e l l natomiast t r o fea nasze o k a t ą sie r e k o r d o w y m i , s ą dla nas tym cenniejSEe. Co r o k u odt>ywają s i ę regionalne pokazy t r o f e ó w zwierzyny j ^ w e j , na k t ó r y c h doko nuje się ich wyceny. C a ł k i e m i l e Jest nato miast z w y c e n ą pozostałych trofeów. Nie mamy ż a d n y c h oficjalnych danych c h o ^ i y o <»^ęiach d z i k ó w zd<rtjytych w <4cre8ie powo j e n n y m , a co dopiero m ó w i ć o tak r z a d l d ^ trofeach, jak s k ó r y rysi itp. W z w i ą z k u z t y m n a s u n ę ł a m i się m y ś l , czy k a ż d y nńyśliwy po zdotiyciu j a k i e g o ś o d b i e g a j ą c e g o od przecięt ności t r o f e u m (z w y j ą t k i e m zwierzyny p ł o wej) nie powinien i n f o r m o w a ć o t y m czytel n i k ó w „ Ł P " . Wydaje m i się, że m i a ł o b y to nie t y l k o znaczenie dla samych m y ś l i w y c h ( m o g ą c y c h w ten ^ M s ó b p o r ó w n a ć swoje sdotiycze), ale s t a n o w i ł o b y cenny m a t e r i a ł naukowy, k t ó r y d o c z e k a ł b y się na pewno sy stematycznego opracowania. Ctłcąc z a p o c z ą t k o w a ć ten dział: „ m y ś l i w i p i s z ą O swych trttfeach", z g ł a s z a m pierwsze doniesienie. Dnia t9.VIII.lfl57 r. s t r z e l i ł e m na terenie ndL Stuposiany (pow. U s t r z y k i Dolne) odyAca wagi ok. 180 k g o k a p i t a l n y m o r ę ż u . Po s ł u g u j ą c się m i ę d z y n a r o d o w ą f o r m u ł ą oceny szabel dziczych, w y c e n i ł e m je na 137,4 p u n k t ó w . T a k w i ę c zdobyte przeze mnie trofeum jest o 13,6 p k t s ł a b s z e od absolutnego rekordu ś w i a t a . Wycena mojego oręża dzika przed stawia się n a s t ę p u j ą c o : L.pj i. 2. 3. objaŚDienia jmiara miiuż.j pkt D ł u g o - szabli: prawa -uszkodź. lewa 26,5 cm 26,5 1 26,5 Szerokość szabli: prawa 30 mm lewa 3.1 mm prser. 31.5 3 H4,5 Obwód fajek p r a w a - 8 , 3 cm lewa -8.1 cm 16.4 1 16.4 I I 137,4 suma Mgr. I n i . J e n y N i e w ę g ł o w s k i Płoty JEZIORO SIEDMIU WYSP W zwiąs^ku z a r t y k u ł e m pod p o w y ż s z y m t y t u ł e m , d r u k o w a n y m w N r 15/58, otrzyma l i ś m y list od inż. W ł o d z i m i e r z a Mierzwiń skiego^ k t ó r y od 1952 r. prowadzi badania naukowe na terenie wspomnianego w arty k u l e rezerwatu, i w z w i ą z k u z t y m dyspo nuje ś c i d y m i danymi o d n o ś n i e w y s t ę p o w a nia poszczególnych g a t u n k ó w . Zdaniem tnż. M i e r z w i ń s k i e g o w rezerwacie gniazduje k i l k a d z i e s i ą t sztuk ł a b ę d z i a nie mego. 12 par ż u r a w i , oraz pojedyncze pary siwych czapli i mew śmieszek. Nie stwier dzono gniazdowania tx>ciana czarnego, gęsi i kormorana. R ó w n i e ż żółw błotny ot>ecnie JUŻ nje w y s t ę p u j e . Przed w o j n ą nad Jeziorem nie b y ł o staosi o r n i t o l o g l c ^ w j , natomiast tiadania p r o w a d z i ł na w ł a s n ą ręłcę Walter von Sanden. znany przyrodnik i ornitolog, z a m i e s z k a ł y w po bliżu. Red. X A M A C B NA K O R M O R A N Y I Jaa D n ł d ł Warszawa PRZYPISEK REDAKCJI Podana przez autora wycetui punktowa trofeum ulegnie o b n i ż e n i u , cdyż p u n k t y za dłuffoić oblicza się s u m u j ą c dbugcM obydwu szabli bez w z g l ę d u na to, czy jedna z nich jest uszkodzona, a następnie wyprouMdzając średnią d ł u p o i ć . Niemniej o ile p o z o s t a ł e w y m i a r y zostały obliczone d o k ł o d n i e , różnica nie przekroczy Ifi p u n k t u , c z y l i że w a r t o ś ć troieum kszttUtować się będzie w granicach i2S pkt, co daje mu zloty medal w ocenie m i ę d z y n a r o d o w e j i tołcotę w pierwszej dzienajlepszych szabel w Europie. C Z E K A M Y NA M o ż n n y bowiem s n u ć r ó ż n e hipotezy o d notśnie pochodzenia kaczki. Mogła to b y ć sztuka l ę g o w a na terenie dokonanego od s t r z a ł u , a o b r ą c z k o w a n i e n a s t ą p i ł o w okresie ziimowych w ę d r ó w e k . Istnieje też możli wość, że została oznaczona na terenie Belgii w okresie lęgów. Odstrzelona kaczka była s t a r k ą , k t ó r a w d n i u odstrzelenia przebywa^ ła w towarzystwie młodych, wyprowadzo nych na naszych terenach. Zot>aczymy, co powie metr>'ka. ftlBTKVKQ Mało jest m y ś l i w y c h w ś r ó d naszej t>raci, k t ó r y m nie b y ł o by dane s t r z e l a ć i zdobyć j a k o trofeiun d z i k ą k a c z k ę . Wiele wspom nień i przygód łączy nas z t y m ptakiem, któ rego zloty czy zapady tyle razy cieszyły ło w i e c k ą p a s j ę . M a ł o jednak jest szczęśliw c ó w , k t ó r ^ razem z Icaczą n i o b y c z ą pod noszą s z t u k ę o b r ą c z k o w a n ą , a więc drugi i ostatni raz złowioną. Oznaczony ptak w y j a ś n i a nam s w ą przeszłość, przysparza wia d o m o ś c i z dziedziny nauk ornitologicznych. Jak wiadomo, prowadzone jest o b r ą c z k o wanie p t a k ó w , k t ó r e u ł a t w i a badanie nad rozmieszczeniem, zasięgiem występowania oraz w ę d r ó w k a m i poszczególnych g a t u n k ó w . W połowie sierpnia br, kol. Henryk Kosiń ski b ę d ą c na kaczym polowaniu w charak terze g o ^ i a w otmodzie ł o w i e c k i m N r 28, w o j . Szczecin, pow. l^oł>ez, strzeli! na polnym tjagienku z podrywu k a c z k ę k r z y ż ó w k ę no szącą o b r ą c z k ę Nr 2 H 54S8 Inst. R. SC. Nat. B r u x e l ł e s . O b r ą c z k a wraz z k r ó t k i m opisem okoliczności o d s t r z a ł u została p r z e s ł a n a do I n s t y t u t u Zoologicznego P A N . Stacja Orni tologiczna w Warszawie, u l . Wilcza 64, s k ą d oczekujemy wiad<KnoAci „ K u r i e r Szczeciński** .Vr 209 z d n U 3 w r z e ś nia 1958 r. zamieścił n o t a t k ę o zbyt maso wym wyst^łowanlu kormorana czarnego nad jeziorem Patokolsko (woj. koszalińskie). Z n a j d o w a ć s i ę t a m ma jakoby 3.000 szt. tych p t a k ó w . Dziennik domaga się zdjęcia ochro ny gatunkowej oraz zredukowania stanu i l o ściowego do m i n i m u m , w t y m wypadku do 8 gniazd, u z a s a d n i a j ą c swoje stanowisko t y m , że szkody dochodzą w stosunku rocznym do 720 k g ryby na jednego kormorana Ze stanowiskiem t y m trudno s i ę zgodzić, p o n i e w a ż rzadki ten ptak ws^stępuje w Pol sce zaledwie w k i l k u miejscach, m i ę d z y i n n y m i na Mazurach i ^jeziorze D ą b s k i m , tak że raczej należałoby p o m y ś l e ć nad stworze niem na jeziorze ParŁokolsko rezerwatu tego — H U M O R M Y Ś L I W S K I OiyiKĄBtOim ginącego i tak, pomimo ochrony gatunkowej ptaka. Na szczęście stanowisko ..Kuriera Szcze cińskiego" jest odosobnione, zaś wspomnia ne w y s t ą p i e n i e spowodowane zostało niezna jomością w ł a ś c i w e g o stanu rzeczy. Zdzisław Marwalefc Szczecin WZOROWY DOZORCA ŁOWIECKI Dozorca obwodu łowieckiego N r 190, w leś nictwie Pustelnik na D o l n y m Ś l ą s k u , ob, L u d w i k K o s i ń s k i , n a p o t k a ł w d n i u 10.VIII.195a roku w lesie j a d ą c e g o wozem znanego i groź nego k ł u s o w n i k a Wojciecha Pres z Marciszowa. W i ó ^ on coś podejrzanego do swego nries^ania. Przeprowadzona natychmiast rewizja przez organa M O z Marciszowa dala w y n i k w po staci zabitego jelenia-byka. P r o k u r a t o r po w i a t o w y w Kamiennej G ó r z e w y d a ł na kaz tymczasowego aresztowania Presa. Z a i ż ą d Koła N r 2 doceniając p o s t ę p o w a n i e ob. K o s i ń s k i e g o przełcazał m u t y t u ł e m na grody k w o t ę 500.— zl z f u n d u s z ó w posiada n y c h na o c t u o n ę zwierzyny. T ą d r o g ą s k ł a damy m u serdeczne p o d z i ę k o w a n i e za wzo r o w ą o p i e k ę nad powierzonym obwodem ło wieckim M. irsiiiiiirti Wałbrzych J E S Z C Z E O ŁYSKACH Jeszcze raz clicę p o r u s z y ć s p r a w ę łysek. R o z m n o ż y ł y s i ę one bardzo na stawach ryb nych p o ł o i ń n y c h na terenie rezerwatu w do l i n i e Baryczy, przy czym stan kaczek ł>ardzo zmalaL Zespól Rybacki wystąirii do W R N z wnio skiem o zezwolenie l u i odstrzał tych p t a k ó w . Wmosek p o p i e r a j ą : K o m i s j a do S p r a w Ł o wieckich przy PRN, Ł o w c z y Powiatowy, ogół myśliwych, ryliaków i przyrodników. Minto to brak decyzji, bo nie ma odgórnych zarzą dzeń. Istnieje też zagadnienie, co robić z u b i t y mi ł y s k a m i ? Pewna ilość m o ż e b y ć spożyta na miejscu, lecz przewidi^e s i ę ubicie k l i k u tysięcy sztuk (3—8 tys.). „ L a s " nic reflektuje na kupno bo nie znajduje zbytu. Dziwne to jest, p o n i e w a ż za g r a n i c ą dziczyzna l}rsek jest poszukiwana. T. Ł a s k « w l e i Milicz f WYTmĄNONO! — rym, R . LaAawieo KRONIKA z 2YCIA KOŁA ŁOWIECKIEGO NR 1 W GŁUBCZYCACH Koto Ł o w i e c k i e w G ł u b c z y c a c h N r 1 Ucsy 30 c z ł d n k ó w I posiada w d z i e r ż a w i e 4 obwody Iowłeckte o ł ą c z n e j powierzcłinl 27.000 hekta rów. W a k c ^ zwalczania d r ^ i e ż n i k ó w brali udzłal wszyscy członkowie koła. O ^ t r z e l o n o 66 psów, 54 koty, 8 sztuk j a s t r z ę b i gcdęblarzy, 99 w r o n siwych i 34 s r o k i . Stan zwieinyny, a z w ł a s z c z a sarn polnych podniósł s i ę znacznie ł ol>ecnie p o s ł a d a m y Ich około 200 sztuk. Stan zajęcy i kuropatw jest dobry, a b a żantów średnL Na strzelnicy kola przeprowadzono strzela nia, w w y n i k u k t ó r y c h w y e l i m i n o w a n o trzech najlepszych s t r z e l c ó w , k t ó r z y w ^ c U udział w w zawodach strzeleckich u r z ą d z a n y c h przez W o j e w ó d z k ą . R a d ę ł o w i e c k ą w dniu 24 sierp nia ' W Strzelcach Opolskich. Na apel ogłoszony w 9 numerze „ Ł o w c a " K o ł o nasze p r z e z n a c z y ł o d l a dozorcy ł o w i e c kiego — pogorzelca. 200 z l . W sezonie z i m o w y m Koło zamierza odłowić 100 ż y w y c h zajęcy. UJEDNOLICENIE TERMINÓW P R O L O N G A T Y P O Z W O L E Ń N A BRON Prezydium Naczelnej Rady Ł o w i e c k i e j sawiadamia, ż e Komenda G ł ó w n a M i l i c j i Oby watelskiej p r z y c h y l i ł a się do wniosku Prezy dium N R Ł i postanowiła uznać termin 31 marca k a ż d e g o r o k u j a k o ostateczny dla prolongaty pozwoleń na b r o ń m y ś l i w s k ą . Odpowiednie wytyczne w t e j sprawie zo staną przekazane przez K o m e n d ę G ł ó w n ą M O p o d l e g ł y m j e j jednostkom w n a j b l i ż s z y m czasie. W związku X powyższą decyzją K G M O n a l e ż y u z n a ć u c h w a ł ę V I I K Z D w sprawie dofftoswanla t e r m i n u prolongaty p o z w o l e ń na b r o ń do t e r m i n u wnoszenia s k ł a d k i na rzecz P Z Ł — za w y k o n a n ą . KONTROLA OPŁAT TENUTY DZIERŻAWNEJ Jak w y n i k a i informacji szereg k ó ł ł o wieckich nie wnosi w ustalonych terminach o p ł a t z t y t u ł u czynszu dzieriawneso, a w nie k t ó r y c h przypadkach zalega p o w a ż n i e z t y mi opłatami. W z w i ą z k u z p o w y ż s z y m Prezydium N a czelnej Rady Ł o w i e c k i e j poleca, b y prezydia w o j e w ó d z k i c h r a d ł o w i e c k i c h poprzez s w ó j aparat kontrolny nie d o p u ś c i ł y do powsta w a n i a j a k i c h k o l w i e k zaległości w o p ł a t a c h B o l e s ł a w Strzelecki czynszu d z i e r ż a w n e g o . Przewodniczący Koła Z a r z ą d o m kół n a l e ż y z w r ó c i ć u w a g ę , ż e za Od Redakcji: N a l e ż y przestrzec K o ł a przed niedbywanie s i ę w o p ł a c a n i u czynszu m o ż e odławianiem ż y w y c h zajęcy o ile nie m a j ą p o c i ą g n ą ć za s o b ą zerwanie umowy dzier podpisanej umowy (,J-as", „ J e d n o ś ć " ) , gdyż ż a w n e j i p o z b a w i ć koło bezpowrotnie p r a w do dzIeriawioDego obwodu. możliwości eksportowe s ą ograniczone. ODŁOWY ŻYWEJ ZWIERZYNY Plan o d ł o w ó w ż y w e j i w i e m y n y w o ś r o d kach hodowlanych P Z Ł wynosi W bież. r o k u 150 s a m , 9.500 zajęcy oraz 4.300 k u r o p a t w . Naj%vięcej m a t e r i a ł u hodowlanego d o s t a r c z ą o ś r o d k i w Mosznle, w o j . opolskie (40 sarn, 2.800 zajęcy i 1.500 kuropatw), oraz w Czem p i n i u w o j . p o z n a ń s k i e (30 s a m i 3.000 za jęcy). ^ , O d ł o w y k u r o p a t w r o s p o c s ę ł y s i ę we w n e ś n i u . Z a j ą c e o d ł a w i a n e b ę d ą p o c z y n a j ą c od listopada (z w y j . o d ł o w ó w dla celów naukowo-badawczych), sarny s a ś — w listo padzie i grudniu. RODPOWIEDZI REDAKCJI Aje-Lus: A n o n i m ó w nie zamieszczamy. J e ś l i dobro P Z Ł leży Wam na sercu podajcie Wasze nazwisko, k t ó r e g o m o ż e m y nie u j a w n i a ć na z e w n ą t r z , oraz nazwiska „ d y g n i t a rzy", p o l u j ą c y c h m i m o nie n a l e ż e n i a do P Z Ł , z przytoczeniem dat, miejscowości i ewent. świadków. UWAGA, MYŚLIWI! Wobec rozpoczynającego s i ę w b r . sezonu m y ś l i w s k i e g o uprzejmie komunikujemy, że celowniki „ P e r f e c t " znalazły wiele uznania w ś r ó d licznej rzeszy m y ś l i w y c h . Zastosowanie celownika „ P e r f e c t " do broni ś r u t o w e j koryguje w a d l i w y p r z y k ł a d 1 zna cznie podnosi w y n i k i strzelania, co zostało stwierdzone poctUebnymi opiniami w i e l u M y śliwych. Celowniki „ P e r f e c t " wraz z i n s t r u k c j ą w y s y U Inż. M . Ł A D A W - w a 33. u l . Paryska 23 m . 5 za zaliczeniem pocztowym w cenie 25 zł za s z t u k ę plus koszta porta. Ł a s k a w e z a m ó w i e n i a prosimy k i e r o w a ć w y ł ą c z n i e za p o ś r e d n i c t w e m poczty, k t ó r e ł>ędą realizo wane odwrotnie. ^'^S8 PODZIĘKOWANIE 2:ar2ąd K o l a t x » w l e c k l e K O p r z y Z B M w C z ę s t o c h o w i e p o t w i e r d z a w p ł a t y nllej wyszczególnionych k w o t n a fundusz z a p o m o g o w y d l a pogorzelca st. R z e l n l k a t t ą d r o g ą serdecznie dziękuje wszystkim ofiarodawcom, a mianowicie: K/umpiaa9K KALENDARZYK W listopadzie wolno polować MYŚLIWSKI na: Jelenie — b y k i . tanie 1 c i e l ę t a ... z odsu^ału daniele — b y k i , ł a n i e I c i e l ę U z o d s t r z a ł u sarny — kozy i koźlęta z odstrzału zające — od t l listopada dziki, Uxy. borauU, R e d a k c j a „ Ł o w i e c P o l s k i " 300 z ł . S z k o l n e K o l o . . K a ł d e d z i e c k u p r z y j a c i e l e m z w i e r z ą t " w C z e c h o w i c a c h — 200 z l , k o l . 2 o I ę d o w s k l E . z Warsza w y — 50 z ł , k o l . Z i e l i ń s k i M . z B r z e z i n — M z l , k o l . S w l t a l S t . z w - w y — M z ł . k o l . O e l ó r W . z K a t o w i c — 100 z l . k o l . K u k o w s k i K . z W - w y — ZOO z l , k o l . L a b ę d z k l 2 . z W - w y — 30 z l , k o l . S t . H o p p e z W - w y za p o ś r e d n i c t w e m N H L — 197 z l . Ł o w c z y P o w i a t o w y w B i e l s k u - B l a l e ] — 590 z l , P o w . R a d a Ł o w i e c k a w B i e l s k u - B i a ł e ) — MO z l . hodowlanego hodowlanego selekcyjnego włącznie rysie, kuny leine <tunuUd), tcbdrze, dzIUe króliki i plłmaki. Jarząbki, Blonkł, bażanty-kofcuty. dzikie .kaczki przepiórki, 1 c«si, tyaki, dubelty, kszyki, czaple, gołębie bekasikl, derkacze, grzywacze, kwiczoły I paszkoty. WSCHÓD I ZACHÓD SŁOŃCA I KSIĘŻYCA Miesi ąc listopad .Stortce Kslęiyc wsch. zacłi. i 6.3(1 16.02 I6.M 22.50 11 18 26 7.02 7.U ib.it 12.26 4.52 15.32 wsch. zaoh. / 12.36 IC.)5 22.31 6.50 Ost. k w a d r a ( Nrtw faza I Pierw, kwadra I Pełnia K o l a Ł o w i e c k i e : N r l w J a w o r z u — 100 z ł , B u c z k o w i c e k / B l e l s k s — 100 z t . N i - 147 P r z e m ę t — 100 z l . N r 2 C z ę s t o c h o w a — 1 5 0 z ł , N r 7 W a r s z a w a — 100 z l . N r 3 P s z c z y n a — SOO z ł . N r 7 w K l e l c a c t i — 100 z l . w Z a b r z u — 100 z l . N r 5 W C z ę s t o c h o w i e — 2 0 0 z l , N r 2 w G l i w i c a c h — 300 z r Z U c k o - D ą b — 200 z l , N r 4 w P i o t r k o w i e T r y b . — MO z l . N r 2 w T o m a s z o w i e M a z . — 500 z l . w C z e c h o w i c a c h — 1 0 0 z l , w P i ą t k u — MO z ł . N r 23 R o g ó w k / K o l u s z e k — 180 z l . G ł o w n o k / Ł o d z i — 173 z ł . N r 138 w P o d d ę b l u — 5 0 0 z ł , N r 1 w P a b i a n i c a c h — 200 z l . N r 28 — „ P u s z c z a " w W a r s z a w i e — 770 z l , N r I w W i e l u n i u — 255 z l . N r » w Ł o d z i — 200 z l , N r 2 w Ł o d z i — 500 z!, N r 9 w Ł o d z i — 100 z l , Ł ó d i Z a c h . 83 — 495,50 z l , D ą b r o w a G ó r n . — 100 z l . G ó r n i c z e K L w R y b n i k u — 200 z l . N r 3 p r z y M O w B ę d z i n i e ~ 100 z ł . N r 18 „ B u d o w l a r z e ' * w L o d z i — 230 z ł , w S o s n o w c u u l . 22 L i p c a N r U — 100 z l , w K o l u s z k a c h k / B r z e z l n — 100 z ł , w C z e l a d z i — 100 z ł . N r 1 w L u b U A c u — 200 z l . N r 1 w Z a b r z u — 3 3 0 z l . w L u t o m l r s k u k / Ł o d z f — 200 z ł . K Ł p r z y r e s o r c i e L e ś n i c t w a w Ł o d z i — 200 z ł , w C z e r n i c h o w i e p o w . K r a k ó w — 180 z l . P o n a d t o 1000 z ł n a f u n d u s z zapomogowy wpłaciło nasze Koło Łowieckie Z B M W Częstochowie. , O g ó ł e m n a fundusz z a p o m o g o w y d l a St. R z e l n l k a wrpłynęło dotychczas z ł 12^00,50, c o s t a n o w i o k , 10•^ s u m y s t r a t p o ż a r o w y c h . A k c j a z b i ó r k i t r w a . N a d s y ł a n e ofiary p o t w i e r d z a ć b ę d z i e m y p e r i o d y c z n i e , za p o ś r e d n i c t w e m ,,Łowca". Z a m i e s z c z e n i e na łamach p ł s m a w y p o w i e d z i , podpi sane) nazwiskiem lub inicjałem autora, n i e Jest równoznaczne z podzielaniem przez Redakcjf po g l ą d ó w zawartych w tej wypowiedzi. ^ ^ ^ ' • ^ t ' * '^°Jf!:'^^«*^^ 'ISi 6 . 4 f i 13 k o c U o N B P Y I I O / M ^V Lf^iPOP.KOMITET R E D A K C Y J N Y : A . B r z e z i c k i . E. F r i n k i e w k z . J . G i e y s z t o r , W M a z u r e k , S. M i e Redaktor . . L o w c^i ,t P o l s k iego" p r z-yj jj r z e r t s k i ( s e k r . R e d . ) , T. P a s ł a w s k i . S t Piaskowski. L. P o p ł a w s k i ( r e d . n a c z . ) , J, S z c z e p k o w s k i ^.^^^ m u j e w c w t o r k i I c z w a r t k i w R o d z 10 U : w i n n e d n i i g o d z i n y p o u p r z e d n i m t e l e f o n i c z n y m p o r o z u m i e n i u . S e k r e t a r z R e d a k c j i przyjmuje c o d z i e n n i e m l g o d z . 10 — 1 1 . — R e d a k c j a z a s t r z e j i a s o b i e p r a w o c z y n i e n i a s k r ó t ó w , p o p r a w e k l u z u p e ł n i e ń w p r z y p a d k u w y k o r z y s t a n i a w d n i k u nadosłaru-Ko m a t e r i a ł u redakcyJncRo. R ę k o p i s ó w nie z a m ó w i o n y c h Redakcja nie z w i a c a . P r e n u m e r a t a roczna 44.— zł Cennik ogłoszeń: z a c e n t y m e t r k w a d r a t o w y z l 2 0 . — . D r o b n e d o 2 5 w y i a z ó w z a w y r a z z ł 4 , — . N e k r o l o g i zt 1 0 . — z a c m . k w . M i e j s c e z a s l r z e i o n e 5 0 % d r o ż t j . Zakl. Graficzne D o m Słowa Polskiego, Warszawa, Nakład 3 & 0 0 0 . papier rotogr. k l . YII. Z a m 4482 A-36