łowiec poiski

Transkrypt

łowiec poiski
DWUTYGODNIK
ŁOWIEC
POISKI
TRESC
NUMERU
Str.
Z
WĘGIERSKICH
NAD
BADAN
ZAJĄCEM
I n i . Akos Szederjei
SPRAWOZDANIE
.
.
KOMISJI REWIZYJNEJ PZŁ
POWSZEDNI
I
dr
W.
DZIKA
Grochowski
CZŁOWIEK STRZELA
L . Hryneewicz
CENTRALNE
5
6
ZAWODY
STRZELECKIE
PZŁ
W, M
NOCNA
4
ŚWIĄTECZ­
NY J A D Ł O S P I S
prof.
2
GŁÓWNEJ
7
PRZYGODA
W. Korpak
8
ŁOWISZ
J. L a i o c k a
RYSI
I.
10
PRZESMYK
Żagiel
11
ŁOWCZY
p p ł k W. Mazurek . . . .
12
MYŚLIWI PISZĄ, K R O N I K A
Na
okładce:
DANIELE
F o t K . Hajek
ORGAN
Nr 20 (1095)
PQLSKIEGO
ZWIĄZKU
15 PAŹDZIERNIKA 1958
ŁOWIECKIEGO
CENA ZŁ. 2.50
P O L O W A N I E PĘDZENIAMI
Z p u n k t u widzenia w p ł y w u oa
stosunek
płci system ten w y k a z a ł najlepsze rezultaty,
gdyż przy normalnych p ę d z e n i a c h p a d a ł o w i ę ­
cej g a c h ó w ( 5 5 % ) a n i i e l i samic ( 4 5 % ) , podczas
gdy przy wnyirtfcicb bez wyMKk* powsta­
łych apoMbacfa p o t o m i i l a s t n e ł a n o
midej
Kacłiów rM s a m i c
tai. * . Zmnet
WĘGIERSKICH
NAD
wrtiw mim mmm
W
Otóż aby z e ł x a ć p r z e k o n y w u j ą c a m a t e r i a ł y
dla zt>adania tej sprawy, z a r z ą d z o n o na tere­
nie wszystkich o ś r o d k ó w hodowlimych k r a j u
odbycie w oaJiaczx>nych dniach j e d n o c z e ^ y c h
p o l o w a ń , pod k i w u n k i e m i n s p e k t o r ó w
so­
wieckich i p r z y udziale funkcjonariuszy p a ń ­
stwowych leśnictw. W k a ż d y m o ś r o d k u odby­
to 3—5 p o l o w a ń systemem p ę d z e ń , ł a w y . k o t ­
łów o r a z na pomyka. P r z y g o t o w a l i ś m y zaw­
czasu d o k ł a d n i e s t r o n ę tectmiczną z a r z ą d z o ­
nych ł>adań. W oparciu o szczegółowe i n ­
strukcje tiadania te zosłały przeprowadzone
na miejscu przezspecjalnie j M W ł r i a i n c zespoły.
Przebieg k a ż d e g o polowania i jego faz, a więc
r ó w n i e ż poszczególne p ę d z e n i a czy k o t ł y zo­
s t a ł y uwidocmione w formie s z k i c ó w na m a ­
pach. Odnotowano r ó w n i e ż bardzo dołcładnie
w a r u n k i d o t y c z ą c e danego polowania, a w i ę c
przede wszystkim w a r u n k i atmosferyczne, jsdc
ciepłota i ciśnienie s>owietrza. ilość godzin
słonecznych, n a t ę ż e n i e w i a t r u i t d . Dalej w a ­
r u n k i terenowe, w y s o k o ś ć ponad pozdom mo­
r z a , u k s z t a ł t o w a n i e terenu, rodzaju k u l t u r i t d . ,
itd. Notowano r ó w n i e ż czas t r w a n i a polowa­
nia, długości obwodu i ś r e d n i c y kotłów, ^ ę bokości i s z e r o k o ^ p ę d z e ń , długości
Unii
naganki, o d s t ę p y m i ę d z y naganiaczami, sto­
sunek i l o d o w y m y ś l i w y c h do naganiaczy
itp. Jednocześnie w toku tych p r ó t m y c h p o ­
l o w a ń przeprowadzono ł^adama w i e l u t y s i ^
c y . u ł i i t y c h zajęcy <tak np. w listopadzie
i grudniu I M S r. zbadano 21.983 zając«>.
2
ZAJĄCEM
u smm
I E I J O L E T N I E obserwacje nad stop­
n i o w y m 2xnniejszaniem się l i c z e b n o ś .
ci p o n o w i ą
zajęczego
utwierdziły
mnie w przek<maniu, iż zjawisko to p r z y p i ­
s a ć należy w g ł ó w n e j mierze n a d m i e r n y m
o d s t r z a ł o m , k t ó r e oprtScz u b y t k u liczebnego
p o c i ą g n ę ł y za s o b ą zmiany w stosunku i ^ c i
oraz c z ę s t o r ó w n i e ż I w klasach
wieku.
W okolicach, gdzie stany zajęcy silnie zmala­
ły, często stwierdzano z w i c h n i ę c i e n a t u r a l ­
nego stosunku płci oraz p o ż ą d a n e g o u k ł a d u
klas w i e k i u Przez szereg lat b a d a ł e m pilnie
problemy, k t ó r e w y w i e r a ł y w p ł y w na
te
czynniki, i dziś p r a g n ą ł b y m p r z e d s t a w i ć w y n i k moich otuerwacji o d n o ś n i e w p ł y w u roz­
maitych s y s t e m ó w polowania na w y s o k o ś ć
zajęczego p o n o w i ą .
B A D M
P r z e c i ę t n y stommek i l o ^ ł
myitUwych do
naganiaczy w toku tych p r ó b n y c h ptrtowań
był n a s t ę p u j ą c y :
pędzenia
i :4
ławy
t: 5
kotły
t :4
pomyk
3:1
Pleć zajęcy stwierdzano d r o g ą badania or­
g a n ó w rozrodczych, w i e k z a ś przy pwnocy
metody S t r e f a (badanie w y r o s t k a kostnego
ponad
stawem
nadgarstkowym — przyp.
tłum.), która
z u w a g i na to, iż większość
p o l o w a ń o d b y w a ł a s i ę w okresie do grudnia
w ł ą c z n i e — powinna była z a p e w n i ć w i a r y ­
godne w y n i k i .
Zbiorcze zestawienie w y n i k ó w poszczegól­
nych s y s t e m ó w p o l o w a ń o d n o ś n i e stosunku
płci i klas wieku ubitych s z a r a k ó w o b r a z u j ą
nast. zestawienia { w % % , gachy <:^nacz<mo l i ­
t e r ą G. samice literą S):
Ława
Kmttf
Panyk
WariaatA WariaatB
G. &
O . S.
a . S.
O.
55 45
A2 3 8
39 6 1
44 56
8.
G . S.
35
Ława
Katty
Pomyk
Wariant A W a r i a a t B
O. S.
Q. S.
O. S.
G . S.
O. S.
1 8 22
28 20
9 21
14 1 6
33
48
37 3 3
34 1 8
30 40
30 40
3
17
Ś r e d n i a k r a j o w a wszystkich p o l o w a ń d a ł a
stoa'jnek g a c h ó w do samic 47:33, z a ś m ł o d z i e ­
ży <\o sztuk starych 40:60, p r z y t y m stosunek
ten W3mosU przy:
p ę d z e n i a c h (war. A )
p ę d z e n i a c h (war. B )
Uwie
kotłach
pomyku
—
—
—
~
—
40 :60
20 :80
30 : 70
30 : 7 0
80 : 2 0
W pędzeniach,
w
których
otMtawiano
s k r z y d ł a 2—3 strzelbami, p a d a ł o więcej ga­
c h ó w n i ż zazwyczaj, alt}owiem m y ś l i w i c i
strzelali p o m y k a j ą c e na t>olu szaraki, k t ó ­
rych większość s t a n o w i ł y w ł a ś n i e gachy.
Jest rzeczą c i e k a w ą , iż samice raczej przy­
w a r o w y w a ł y przed n a g a n k ą , aby s i ę przez
n i ą p r z e d r s e ć do t y ł u , podczas gdy samce,
j a k o bardziej r u c h l i w e i ostrożniejsze, cłiętniej p o m y k a ł y do przodu, aby potem usiło­
w a ć w y m k n ą ć s i ę na txłki.
T y t u ł e m próby p r z e p r o w a d z i l i ś m y p e w n ą
ilość p ę d z e ń w ten sposób, ii naganka zatarymywiUa się w odległości 2 0 0 m (wzgl.
100 m i 3 0 0 ffl) od l i n i i strzelców, tak iż
p r z e s t r z e ń m i ę d z y naganką a linią m y ś l i w y c h
p o z o s t a w a ł a n i e o p o ł o w a n a (w tat>eli w a r i a n t
B ) . Wtedy u d z i a ł g a c h ó w w pokocie w z r a s t a ł
do
62»/« (w
tym
28»'« m ł o d y c h i 34»/« starych),
podczas ^ y
samic strzelano t y l k o 3 8 %
(w t y m 20*/« m ł o d y c h i 18*/« staiych). Ten
wzrost % strzelonych g a c h ó w potwierdza,
.tezę. iż w p ę d z e n i u samice raczej przywarowują.
podczas gdy
turdzlej
nerwowe
i ostrożniejsze gachy p o m y k a j ą przed na­
g a n k ą wczetoiej do przodu.
ŁAWA
65
^Stasunek m ł o d y c h do starych <w %% w g
(H<i, g ó r n a lifczba oznacza m ł o d e , dolna stare
sztuki):
P^dacnia.
Pogoda nie pozostawała też bez w ^ y w u na
stosunek płci odstrzelonych sztuk.
Przy
s k r z y p i ą c y m śniegu, słonecznej, zimnej po­
godzie p a d a ł o więcej gachów, aniżeU przy
m i ę k k i m , w i l g o t n y m powietrzu, kiedy c h ę t ­
niej p r z y w a r o w y w a ł y , aby za zbliżeniem s i ę
nagoirici u d e r z a ć do t y ł u l u b na tx)ki. Przy
wietrznej pogodzie gachy bardziej szły na
boki, aniżeli przy bezwietr2Jiej,
zwłaszcza
gdy w i a t r w i a ł z boku w stosunku do k i e r u n ­
ku p ę d z m i a .
Oktrfo 2 1 % zajęcy, znajdujących się w pę­
dzeniu, szło na
boki (wg naszych u s t a l e ń
w znacKnej części były to gachy), podczas
gdy w ś r ó d warującycłi Ł u d e r z a j ą c y c h do
tyłu s z a r a k ó w (ok. 3 1 % ) z n a c z n ą część sta­
n o w i ł y samice ( 6 7 % ) .
m i lus wuiui
Pędaesia
Jeśli chodzi o w p ł y w systemu p ę d z e ń na
stosunek klas wieku zająca, to nie pozostawia
on nic do życzenia, gdyż przy t y m sp(»obie
polowania odstrzeliwano w y s t a r c z a j ą c o d u ż o
sztuk m ł o d y c h ( 4 0 % ) . w p r z e c i w i e ń s t w i e do
l a w y ( 3 0 % młodych) i k o t ł ó w (również 3 0 % ) ,
podczas gdy t y l k o przy pomyku uzyskiwano
lepszy stosunek m ł o d y c h do starych ( 8 0 : 20»/t>,
ołn4>iony
jednak
znacznie
zwiększonym
u d z i a ł e m samic (aż 6 5 % ! ) , co dy^owaUfikuje
ten system polowania z p u n k t u
widzwiia
w y m o g ó w hodowli zająca. Tak więc w ś w i e t ­
le w y n i k ó w tizyricanych w naszych p r ó b n y c h
polowaniach n a l e ż y dojść do w n i o t ^ , iż ze
wszystkk:h s y s t e m ó w polowania p ę d z l a w y ­
w i e r a j ą najlepszy wpływ na stosunek płci i
klas w i e k u u s z a r a k ó w .
Ś r e d n i e w y n i k i przy pcrfowaniach systemem
ł a w y były n a s t ę p u j ą c e : gacłiów 3 0 % (w tym
m ł o d y c h 9 % ) , samic 6 1 % (w t y m młodych
2 1 % ) . Jak w i d a ć , ława d a w a ł a gorsze u ' y n i k i
na stosunek płci, aniżeli pędzenia i kotły.
Jeśli zaś cłłodzi o w i e k odstrzelonych ko­
t ó w , to uzyskiwano wyniJci identyczne co
przy kotłach, ale mniej z a d o w a l a j ą c e
niż
przy pędzeniach. W k a ż d y m b ą d ź razie ł a w a
jest t)ardziej racj<Huilnym systemem pt^owania, aniżeli pmnyk.
Zaletą lawy jest to. iż odstęm^ ' pomiędzy
m y ś l i w y m i i naganiaczami s ą stałe, w prze­
c i w i e ń s t w i e do łR>tła, gdzie z początku od­
stępy te są duże, co w y k o r z y s t u j ą r u c h ­
l i w e -gachy, aby zawczasu przedrzeć s i ę na
swołKKłę. Ponadto ł a t w i e j jest u t r z y m a ć po­
r z ą d e k w ł a w i e , aniżeli w kotiach, k t ó r e
często przytilerają kształt elips, z w ł a s z c z a
gdy teren Jest nieprzejrzysty. Wreszcie przy
^rstemie ł a w y m o ^ a t ^ l o w a ć maksimum
powierzchni w stosunkowo k r ó t k i m czasie.
W a d ą ł a w y jest to, it z p u n k t u widzenia
rozbicia pokotu w g płci uzyskuje s i ę w y n i k i ,
zbliżone do ujemnych r e z u l t a t ó w p o m y k a .
Przejawia się to w sposób jaskrawy zwłasz­
cza przy obstawianiu s k r z y d e ł l a w y liczny­
m i strzelbami. Natomiast przy slosowanycn
k i e d y ś u nas (przed 1944 r . ) wielłcich ł a w a c h ,
w k t ó r y c h 10—12 m y ś l i w y c h polowało przy
udziale
bardzo licznej
naganki (400—600
t^ób)
uzyskiwano w pokocie stosunek tAcl.
w a h a j ą c y się koło 1 : 1 .
Przy systemie ł a w y w i a t r w y w i e r a znacz­
ny w p ł y w na kierunek pomykania zajęcy.
W i a t r boczny do k i e r u n k u l a w y sprzyja ude­
rzeniu s z a r a k ó w na tmki. Przy s ł o n e c z n e j
zimnej pogodzie
gachy
p<Htiykają
daleko
i udział ich w pokocie jest mniejszy, aniżeli
przy polowaniu w d n i pochmurne.
Polowanie ł a w ą jest u nas stosunkowo m a ł o
TMOTOwszechnione. c h o ć w w i e l u okolicach,
gdzie z uwagi na w a r u n k i terenowe trudno
j e i t stosować system koUów, m o ż n a z po­
wodzeniem p o l o w a ć ł a w ą .
KOTŁY
P r z e c i ę t n e w y n i k i tego rodzaju p o l o w a ń
b y ł y n a s t ę p u j ą c e : 44Vo g a c h ó w i 50*/« sa­
mic, z a ś stosunek m ł o d y c h do starych wyno­
sił p r z e c i ę t n i e 30:70%, z a ś przy u w z g l ę d n i e ­
niu podziału w g płci: gachy: stare — 30%.
m ł o d e — 14%. samice natomiast: stare - 40%. m ł o d e — 16%.
Z p u n k t u widzenia w p ł y w u na stosunek
Irfci w ł o w i s k u system palowania w kotły
jest gm-szy. aniżeli polowanie p ę d z e n i a m i ,
jednak znacznie lepszy od systemu pomyka.
J e ś l i chodzi o w p ł y w na u k s z t a ł t o w a n i e s i ę
klas w i e k u u zajęcy,
wyniki
uprawiania
polowania k o t ł a m i s ą gorsze, aniżeli przy
radzeniach,
natomiast
łiardzo zbliżone dn
w y n i k ó w p o l o w a ń ł a w ą oraz n a pomyka. Ten
ostatni system o k a z a ł s i ę jednak tak szko­
d l i w y z p u n k t u widzenia w p ł y w u na sto­
sunek płci, iż t>ez w y w o ł a n i a ujemnych skut­
k ó w w ż a d n y m przypadku n i e m o ż e być sto­
sowany na d ł u g ą m e t ę na obszarze c a ł e g o
łowiska.
Przy p r a w i d ł o w y m zaplanowaniu kolejno
ści kotłów m o ż n a < ^ l o w a ć dziennie w i ę k s z a
p o w i e r z c h n i ę aniżeli
pędzeniami,
mniejszą
jednak n i ż przy systemie ł a w y .
Pi-zy m a ł y c h k o c i o ł k a c h czujne, l a t w o p o ­
m y k a j ą c e gachy c z ę s t o u c h o d z i ł y nie strze­
lane, zwłaszcza przy m r o ź n e j , s ł o n e c z n e j po­
godzie, kiedy to nawet i przy d u ż y c h koUach
rezultaty były
niepomyślne,
jeśli
ctMKlzi
o stosunek płci odstrzelonych s z a r a k ó w . Przy
m i ę k k i e j pogodzie p a d a ł o więcej g a c h ó w niż
zazwyczaj, p r z y czym w ś r ó d nich było w i ę ­
cej sztuk starych j a k m ł o d y c h .
Przy polowaniach w kotły z u d z i a ł e m wie­
lu strzelb i m a ł e i Ilości naganki rezultaty,
jeśli ctłodzi o p o z o s t a ł e przy życiu szaraki,
byty zbliżone do pomyka i niezmiernie nie­
korzystne. T y l k o n i e w i e l k a ilość zajęcy ucho­
dziła z obieży cało, bez i ^ a l e c z e ń , pokoty
zaś b y w a ł y na ogói znacznie wyższe, aniżeli
by to było wskazane z p u n k t u
widzenia
utrzymania p c ^ ł o w i a zajęcy w odpowiedniej
wysokości.
W związku z kotłami przeprowadzaliśmy
nast. d o ś w i a d c z e n i e : na obszarze szeregu ł o ­
w i s k wprowadzono przepis, i ż po z a m k n i ę c i u
się s k r z y d e ł k o t ł a n i e w o l n o strzelać do
zajęcy, olcrążonych w kotle, a to w z w i ą z k u
z rozpowszechnioną
teorią,
iż
większość
sztuk, k t ó r e d a ł y się z a m ł m ą ć . s ą samicami.
Przeprowadzone przeze n m i e ł : ^ d a n i a o b a l i ł y
jednak ten pogląd, gdyż o k a z a ł o s i ę . że
w ś r ó d zajęcy
strzelonych p o z a m k n i ę c i u
k o t ł a było 63% g a c h ó w i t y l k o 37% samic.
W ten s p o s ó b zakaz strzelania zajęcy po
z a m k n i ę c i u kotła nie polepszał stosunku płci
w rozkładzie, a ponadto ten duży % g a c h ó w
w s k a z y w a ł na to. i ż prawdopodobnie były lo
sztuki w c z e ś n i e j ruszone i daleko strzelane,
k t ó r e , postrzelone, d a ł y się o k r ą ż y i w kotle.
P o n i e w a ż oszczędzanie p o s t r z a ł k ó w nic make
b y ć u w a ż a n e z a celowe, z a k a z strzelania do
zajęcy z n a j d u j ą c y c h s i ę w ś r o d k u k o t ł a po
jego z a m k n i ę c i u nie m o ż e być propagowany.
zaś stosunek
m ł o d y c h do ^ r y c h
ogólnie
80%:20%, a przy u w z g l ę d n i e n i u poszczegól­
nych płci: gachy — stare 3%, m ł o d e 32%:
samice — stare 17%. m ł o d e z a ś a ż 48%.
Z p u n k t u widzenia w p ł y w u na pogłowie
pomyk daje najgorsze rezultaty, z uwagi
na o g r o m n ą p r z e w a g ę
strzelanych samic,
k t ó r e j nie r ó w n o w a ż y pozornie korzystniej­
s z y niż przy innych systemach polowania
układ
klas w i e k u
(większy % młodych).
W i ę k s z o ś ć naszych
w ę g i e r s k i c h ł o w i s k zo­
s t a ł a wyniszczona w ł a ś n i e dlatego, iż staio
stosowano t ę m e t o d ę , k t ó r a doprowadza do
ruiny zajęcze pogłowie z a r ó w n o na skutek
nadmiernych
ubytków
liczbowych,
jak
i ujemnego w [ ^ y T v u na stosunek pici,
W ojczyźnie naszej należy u w a ż a ć polo­
wanie na pomyka za raka, t o c z ą c e g o zajęcze
pogłowie.
*
Podane w y ż e j liczby były ś r e d n i m i dla ca­
łego k r a j u , uzyskanymi z p o l o w a ń , odbytych
j e d n o c z e ś n i e na terenie wszystkich bez w y ­
j ą t k u o k r ę g ó w , przy czym uzyskane w y n i k i ,
były wszędzie bardzo zbliżone. Z p o r ó w ­
nania ich w y n i k a ł o , iż przy systemie nor­
malnych p ę d z e ń różnice w poszczególnych
o k r ę g a c h M/ynosUy ok, 10%, przy p ę d z e n i a c h
zaś, gdzie naganka z a t r z y m y w a ł a się o p a r ę set m e t r ó w przed Unią strzelców — ok. 15%.
Przy polowaniach l a w ą
różnice wyników
w poszczególnych
okr^ach
dochodziły do
20%, przy k o t ł a c h znowu do 10% i t y l k o
przy polowaniach na pwnyka b y w a ł y roz­
piętości d o c h o d z ą c e do 30 %.
Rzecz oczywista, iż nie należy w y n i k ó w
naszych p r ó b n y c h p o l o w a ń u c g ó l n i a ć . gdyz
dotyczą one s t o s u n k ó w na Węgrzech, S ą d z ę
jednak, iż przytoczone w y ż e j dane cyfrowe
z a c i e k a w i ą wszystkich, k t ó r z y i n t e r e s u j ą s i ę
szarakiem i p r a g n ą nie t y l k o s t r z e l a ć , ale
r ó w n i e ż o c h r a n i a ć i h o d o w a ć , celem z w i ę k ­
szenia zajęczego pogłowia.
PROBLEM
P O P K AW Y S T 0 8 V N K U
W ŁOWISKU
PŁCI
Nie jest to sprawa ł a t w a . Przeprowadza­
ł e m wiele p r ó b w tej dziedzinie, z k t ó r y c h
w s p o m n ę p o k r ó t c e o paru.
N a j ł a t w i e j p o p r a w i ć stosunek płci, jeśli
s i ę tov,'isko o p o ł u j e t y l k o jeden raz do r o k u .
i to m e t o d ą pędzeń. Dlatego t e ż nie ntóeży
nigdy na t y m samym terenie p o l o w a ć d w u ­
krotnie nawet p ę d z e n i a m i .
Skutecznym, choć bardzo kosztownym sposoljem regulowania stosunku płci jest prze­
prowadzanie o d ł o w ó w 1 wypuszczanie samic,
podczas gdy część s a m c ó w przeznacza s i ę
na utx^j.
W toku naszych
badań
stwierdziliśmy
r ó w n i e ż , iż ł o w i s k a , w y k a z u j ą c e niewłaści­
w y stosunek irfci. powoli p o w r a c a j ą do nor­
malnego u k ł a d u tego stosunku, jeżeli s i ę
przez p a r ę lat wstrzyma polowanie.
ZAKOŃCZENIE
CłłCialbym jeszcze
pokrótce
wspomnieć
o pojemności ł o w i s k a i sprawie p o ż ą d a n e j
w y s o k o ś c i stada podstawowego.
Jak wspomniano, posiadamy na W ę g r z e c h ,
w większości o k r ę g ó w , intensywnie rolniczo
zagospodarowanych, dobre w a r u n k i dla ho­
d o w l i zająca. W ł o w i s k a c h , d y s p o n u j ą c y c h
najlepszymi w a r u n k a m i n a t u r a l n y m i , j a k i e
mamy w
intensywnie
zagospodarowanych
rolniczo ołrręgach naszego
^aju.
można
mieć
na hektarze
po 1,5—2 szŁ. zajęcy..
W w y j ą t k o w y c h wypadkach bardzo dobrych
w a r u n k ó w naturalnych, jeśli przez szereg l a i
warunki
atmosferyczne nie •odbiegają od
przeciętnych,
pogłowie m o ż e w z r o s n ą ć do
2—2,5 sztuk na ha.
Powtarzam — p o w y ż s z e cyfry dotyczą je­
dynie ł o w i s k z d o b r y m i w a r u n k a m i natu­
r a l n y m i , a zatem położonych w dobrych
o k r ę g a c h zajęczych i należycie zagospoda­
rowanych. T a m . gdzie szarak znajduje w i e l u
w r o g ó w , ł u b t e ż na skutek l u d z k i e j c h c i ­
wości uległ pogorszeniu stosunek płci i klas
w i e k u nie n a l e ż y oczywiście liczyć na uzy­
skanie t a k i c h w y n i k ó w .
W t^szych ongiś do^jrych o k r ę g a c h za­
jęczych najwięlcszym b ł ę d e m b y ł o to. iż
przez szereg lat z w i ę k s z a n o o d s t r z a ł y kosz­
tem pogłowia, g d y ż m y ś l i w i nie pozostawia­
l i w ł o w i s k a c h dostatecznej liczebnie ot>sady na rok n a s t ę p n y . Bez odpowiednio licz­
nego stada podstawowego nie m o ż n a nigdy
u z y s k a ć dobrego p c ^ ł o w i a zajęcy!
I n i . A . Szederjei
POMYK
P r z e c i ę t n e w y n i k i tego systemu polowania
były n a s t ę p u j ą c e : 35% g a c h ó w , 65% samic.
3
SPRAWOZDANIE
G Ł Ó W E J KOMISJI REWIZYJNEJ
PZŁ
=
DZIAI.ALNOSC WOJEWÓDZKICH
KOMISJI REWIZYJNYCH
Działalność tych komisji zostanie znacznie
wzmożona. Nowością jest w ł ą c z e n i e do czyn­
ności k f M T i i s j i rewizyjnych P Z Ł kontroli dzia­
łalności administracyjnej rzeczników.
Spra­
wozdania w o j e w ó d z k i c h komisji rewizyjnych,
pr7edkladane na Zjazdy D e l e g a t ó w , s ą na
ogół opracowane w y c z e r p u j ą c o . Na czoło w y ­
s u w a j ą się komisie rewizyjne w G d a ń s k u ,
K r a k o w i e , Łx)dzi i Warszawie. Nie n a d e s ł a ł a ,
na czas sprawozdania W K R we W r o c ł a w i u .
Jak w y n i k a ze sprawozdania K o m i s j i Re­
wizyjnej w I..ublinle. rozpoczęła ona czynno­
ści rewizyjne na k i l k a d n i przed Zjazdem
Delegatów, z a n i e d b u j ą c systematycznego prze­
prowadzenia bieżących kontroli na początku
swojej kadencji. R ó w n i e ż W K R w Poznaniu
s t w i e r d z i ł a w sprawozdaniu, że d z i a ł a l n o ś ć
rewizyjna była prowadzona t y l k o w końco­
w y m okresie czasu, zamiast stałej k o n t r o l i
przez c a ł y rok.
A n a l i z u j ą c przebieg pracy
wojewódzkich
komisji rewizyjnych. G ł ó w n a Komisja Rewi­
zyjna dochodzi do przekonania, że w w i ę k ­
szości w y p a d k ó w komisje o d k ł a d a j ą czynno­
ści kontrolne na okres b e z p o ś r e d n i o poprze­
d z a j ą c y Zjazdy Delegatów,
z e szk o d ą dla
sprawy. W z w i ą z k u z t y m G ł ó w n a Komisja
Rewizyjna zgłasza n a s t ę p u j ą c y
wniosek:
„VII K r a j o w y Zjazd D e l e g a t ó w P Z L zobo­
w i ą z u j e wszystkie w.k.r. i G K R do p r o w a ­
dzenia systematycznej kontroli
gospodarki
zrzeszenia przez cały okres kadencji, a w
szczególności do dokonywania rewizji rocz­
nych z a m k n i ę ć rachunkowych
niezwłocznie
po s p o r z ą d z e n i u bilansu z a m k n i ę c i a . Proto­
koły z tych r e w i z j i powinny być p r z e s y ł a n e
Naczelnej Radzie Łowieckiej b e z p o ś r e d n i o po
ich s p o r z ą d z e n i u , niezależnie
o d włączenia
w y n i k ó w r e w i z j i rocznego
z a m k n i ę c i a ra­
chunkowego do ogólnego sprawozdania, skła­
danego Zjazdowi D e l e g a t ó w . "
Na tle na ogól d o b r e j pracy w o j e w ó d z k i c h
komisji rewizyjnych należy stwierdzić, że nie
d z i a ł a ł a w ogóle W o j e w ó d z k a Komisja Rewi­
zyjna w Zielonej Górze. Komisja ta nie o d ­
była ż a d n e g o posiedzenia i nie złożyła spra­
wozdania na Zjazd W o j e w ó d z k i .
.ŁOWIEC
POLSKI*
Jednym z z a g a d n i e ń , k t ó r y m G ł ó w n a K o misjai Rewizyjna poświęcała szczególnie wie
le uwagi, b y ł a sprawa p r a w i d ł o w e j ' d z i a ł a l ­
ności organu prasowego P Z L „Ł/Dwca Pol­
skiego". Po okresie kryzysu na przełomie lat
1956—1957 „ Ł o w i e c " — w w y n i k u przepro­
wadzonej reorganizacji oraz zmian personal­
nych w s k ł a d z i e redakcji i KcHnitetu Redak­
cyjnego — o t r z y m a ł nowe kierownictwo w
osobie k o l . L . P o p ł a w s k i e g o , k t ó r e g o z a r ó w n o
walory osobiste, jak i zakres wiedzy i dttś w i a d c z e n i a łowieckiego gwaJ"antowały pro­
wadzenie pisma zgodnie z interesem łowiec­
t w a polskiego i potrzebami ogółu członków.
Efekty pracy nowego kierownictwa
dały
się s t w i e r d z i ć j u ż po u p ł y w i e
stosunkowo
k r ó t k i e g o czasu. Poziom pisma n i e w ą t p l i w i e
się podnosi: „ L i w i e c " uzyskuje bardziej este­
t y c z n ą s z a t ę graficzną, Ąesi wydawany sta­
ranniej, zawiera znacznie więcej a i t y k u l ó w
fachowych, oraz niezłej beletrystyki łowiec­
kiej. Za p o w a ż n e osiągnięcie należy r ó w n i e ż
u z n a ć rozszerzenie działu pod n a z w ą ..Myśli­
w i piszą", k t ó r y titaje się obecnie w coraz
w i ę k s z y m stopniu t r y b u n ą
tych
czło n k ó w
P Z Ł , k t ó r y m dobro naszego zrzeszenia leży
na sercu.
Osiągnięcia te nie rnogą jednak przesłonić
pewnych niedociągnięć organizacyjnych oraz
innych usterek
w y n i k a j ą c y c h częściowo /
przyczyn obiektywnych, a częściowo zawinio­
nych przez kierownictwo Redafccji c/.y Pre­
zydium Naczelnej Rad.v.
4
=
3. Do zakresu organizacji prac redakcyjnych
(dokońeulile)
^
W y n i k i kontroli GKR ujęte w
kilkudziesięciostronicowym s p r a w c « d a n l u zawiera­
ją a n a l i z ę pracy redakcji
i
administracji
..Łowca" oraz o c e n ę dotychczasowych osiąg­
nięć. Sprawozdanie to przekazane zostało do
wykorzystania Radzie Naczelnej oraz Redak­
cji. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna ograniczy się
tutaj do iK-zedstawienia Zjazdowi najistotniej­
szych uwag i w n i o s k ó w .
1. W zakresie wykonania b u d ż e t u ona gospodarjil finansowej:
a) K o n t r o l ę bieżącą w y d a t k ó w „ Ł o w c a Pol­
skiego" należy u z n a ć za
niewystarczającą.
Znaczne o p ó ź n i e n i a
w rejestracji w y n i k ó w
finansowych „ Ł o w c a Polskiego"
powodują,
że nie m o g ą one służyć Redaktorowi Naczel­
nemu do bieżącego śledzenia k s z t a ł t o w a n i a
się w y d a t k ó w .,Łx)wca" i utrzymania właści­
wej proporcji m i ę d z y rozchodami i przycho­
dami czasopisma. Przyznany „ Ł o w c o w i " etat
k s i ę g o w e g o w i n i e n być wykorzystany przede
wszystkim do zabezpieczenia bieżącego
do­
starczania Nacz. Redaktorowi m a t e r i a ł ó w dot.
wykonania b u d ż e t u .
b) G ł ó w n a Komis.ja Rewizyjna ma istotne
zastrzeżenia co do realności zatwierdzonego
b u d ż e t u „ILowca", w k t ó r j T n szereg pozycji
przychodowych i rozchodowych jest zawy­
żonych. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna jest zda­
nia, i ż istnieją wszelkie dane do z r ó w n o w a ­
żenia b u d ż e t u ..Łowca", bez jakiegokolwiek
uszczerbku dla pisma.
( B u d ż e t na I 9 M r . o p a r ł y b y t n a
przewidywa­
niu wyższych w y d a t k ó w spowodow?j]ych
kolpor­
t a ż e m pisma
przez ..Ruch",
skompenscwanych
wyższymi wpływami uzyskanymi
ze
sprzedaży
Dl'ma w kioskach ..Ruchu", w realizacji z a r ó w n o
w y d a t k i . Jak 1 w p ł y w y
uległy
obniżce wobec
utrzymania własnego kolportażu
ptuna.
Przyp.
Red.).
c) R ^ a Naczelna oraz Redakcja w i n n y do­
łożyć s t a r a ń , by w przyszłości nie p o w s t a w a ł y
straty n a skutek wysyłki pisma osobom, k t ó ­
r e prenumeraty n i e o d n o w i ł y
lub
n i e są
członkami P Z Ł .
d) G ł ó w n a Komisja Rewizyjna zaleca N R Ł ,
by r o z w a ż y ł a s p r a w ę e w . przejścia pisma od
1.1.1959 r. na miesięcznik o 32 lub nawet 24
kolumnach, co obniży
koszty
redakcyjnoadministracyjne (m. i n . koszty w ł a s n e j e k s ­
pedycji) oraz u ł a t w i techniczną s t r o n ę wy­
dawania pisma.
(VII K Z D u c h w a l i ł wydawanie ..Łowca Polskie­
g o " n a d a l Jako d w u t y g o d n i k a . P r z y p . Red.}.
Z. W zakresie założeń programowych 1 pla­
nu działalności na rok 1959
G ł ó w n a Komisja Rewizyjna zaleca:
a) o p r a c o w a ć i formalnie z a t w i e r d z i ć tezy
programowe d z i a ł a l n o ś c i pisma, k t ó r e by n a ­
dały „Łowcowi'' wyi-ażny charakter
pisma
fachowego i organu m y ś l i w y c h ;
b) o p r a c o w y w a ć plany redakcyjne zawiera­
jące k c n k r e t n ą t e m a t y k ę z podziałem n a po­
szczególne okresy i s t a n o w i ą c e p o d s t a w ę do
udzielania autorom z a m ó w i e ń n a prace.
Redakeja ,>ŁP" pracnąo przesteK^ać
należy:
a) o p r a c o w a ć nowe regulaminy w e w n ę t r z ­
ne dla Redakcji
i Komitetu Redakcyjnego
oraz w w y r a ź n y sposób określić p o w i ą z a n i a
organizacyjne i wzajemny stosunek: Redak­
cji pisma. Komitetu Redakcyjnego i Naczel­
nej Rady Ł o w i e c k i e j , jak r ó w n i e ż odpowie­
dzialność
Redakcji
za
kierunek
polityki
pisma j a k o organu zrzeszenia.
b) przejść c a ł k o w i c i e na prowadzenie „ Ł o w ­
ca" przez etatowy personel redakcyjny z
ograniczeniem korzystania z prac zleconych
do p r z y p a d k ó w w y j ą t k o w y c h . C a ł y skład re­
dakcji w i n i e n się czuć w pełni z w i ą z a n y z
życiem społeczności m y ś l i w y c h .
•
Przedstawiona p o w y ż e j ocena działalność:
gospodarczej i finansowej naczelnych orga­
n ó w P Z Ł nie wyczerpuje w szczegółach wszel
kich z a g a d n i e ń i spraw, k t ó r e były przedmio­
tem b a d a ń G ł ó w n e j
Komisji
Rewizyjnej
Liczne s p o s t r z e ż e n i a i uwagi były przekazy­
wane b e z p o ś r e d n i o N R Ł
i jej Prezydium.,
przy czym G ł ó w n a
Komisja
Rewizyjna z
uznaniem p o d k r eśla, że zalecenia i uwagi
K o m i s j i z r e g u ł y z n a j d o w a ł y u wymienionych
w ł a d z n a l e ż y t e zrozumienie.
G ł ó w n a Komisja Rewizyjna, j a k o niezależ­
ny organ V I Krajowego Zjazdu D e l e g a t ó w
przedstawia V I I Krajowemu Zijazdowi Dele­
g a t ó w powyższe sprawozdanie i r e a s u m u j ą c
ogólnie d z i a ł a l n o ś ć
gospodarczą
Naczelnej
Rady Łowieckiej stwierdza co n a s t ę p u j e ;
1. Naczelne organa P Z Ł z m i e r z a ł y w okre­
sie sprawozdawczym konsekwentnie do reali­
zacji z a d a ń postawionych przez V i V I K Z D
na odcinku wzmocnienia dyscypliny organi­
zacyjnej, u p o r z ą d k o w a n i a niedociągnięć
w
sprawach finansowych i gospodarczych, pod­
niesienia k w a l i f i k a c j i personelu
fachowego,
likwidacji
przerostów
administracyjnych,
oczyszczenia s z e r e g ó w P Z Ł z e l e m e n t ó w otocych ideowemu ł o w i e c t w u , oraz systematycz­
nego podnoszenia z w i e r z o s t a n ó w .
Uwzględ­
niając ogrom z a d a ń oraz zaniedbania z okre­
s ó w poprzednich należy uznać,
że została
wykonana bardzo d u ż a praca i stworzone zo­
stały w a r u n k i do nadania ł o w i e c t w u cha­
rakteru gałęzi gospodarki narodowej,
2. G ł ó w n a Komisja Rewizyjna z prawdzi­
w y m zadowoleniem stwierdza, że pewne nieporo2,umienia i z a d r a ż n i e n i a , jakie p o w s t a ł y
m i ę d z y N R Ł i n i e k t ó r y m i w . r . l . uległy z i n i ­
cjatywy N R Ł — dzięki rzeczowej wymianie
poglądów i wzajemnej dobrej w o l i — zdecy­
dowanej zmianie na lepsze. G ł ó w n a Komisja
Rewizyjna u w a ż a w t y m miejscu za wska­
zane z a a p e l o w a ć
do w o j e w ó d z k i c h rad ło­
wieckich, by przez lojalne,
bez osobistych
u p r z e d z e ń ustosunkowanie się do zarządzeń
i uchwal n a j w y ż s z y c h w ł a d z P Z Ł , wyłonio­
nych w w y n i k u demokratycznych w y b o r ó w ,
dcpomagaly N R Ł
do prowadzenia naszego
zrzeszenia w k i e r u n k u realizacji z a d a ń go­
spodarczych, szczytnych i d e a ł ó w oraz wyso­
kiej e t y k i , jakie w i n n y p r z y ś w i e c a ć k a ż d e ­
mu, k t o ma zaszczyt b y ć c z ł o n k i e m P Z Ł .
sezonowości
w
tcmatyec
samlesioonych
artykułów I notatek, pntypomina o nadsyłaniu m a t e r i a ł ó w we w ł a ś c i w y m
eiasle.
C y k l prodokeyJDy pisma trwa ofc. 6 tygodni, materiały zbyt p ó i n o nadesłane m o g ą
ulec dezaktualizacji, lab t e ł zostaną odłożone do w ł a ś c i w e g o okresu.
Pisując Jednostronnie s d n ł y m
siarol ułatwiacie nam praeęl
marginesem I dużymi odstępami m i ę d s y wter-
rysunki:
P R O F . D R WIESŁAW G R O C H O W S K I
Woj4de«h Ładft%"
POWSZEDNI I ŚWIĄTECZNY
JADŁOSPIS
DZIKA
(Wyjątki z przygoiowanej do druku pracy pU .Skarby leśnych ostępów")
C
O Jada dzik?
Na takie pytanie r o l n i k g o s p o d a r u j ą ­
cy Tia Przylesiu o d p o w i e d z i a ł b y baz zaJąknienia:
— N a j c h ę t n i e j k i o l o f l e i owies z nK>jego
pola.
Nie m o ż n a z a p r z e c z y ć , że dzik
wyrządza
szkody w uprawach rolnych. Nieikiedy wios­
n ą , gdy bardzo dokuczy m u głód. dzik w y ­
skoczy z lasu na pobliskie pole, starannie
wybierze i ze smakiem schrupie świeżo po­
sadzone ziemniaki. Znacznie częściej
robi
w y p r a w y jesienią na kartofHska, bo wtedy
gdy j u ż obrodziły m ł o d e b u l w y , m o ż n a n a j e ś ć
s i ę do syta bez „pracochłonnego^' w y s z u k i w a ­
nia pojedynczych, rzadko posadzonych k ł ę ­
b ó w . Dzik l u b i t a k ż e owies, k u k u r y d z ę , groch.
Więcej w tych uprawach w y r z ą d z a
Kłkody
przez stratowanie n i ż przez zjedzenie. Bardzo
r z a d k o zapuszcza się w oziminy, chyba wtedy,
gdy r o s n ą na kartofliskach, na k t ó r y c h m o ż ­
na znaleźć b u l w y pozostawione przy niedo­
k ł a d n y c h wykopkach.
Na pierwszy rzut oka kartoflisko s p l ą d r o ­
wane pnzez d z i k i <wy<gląda kiepsko. Ryją one
na •rozległej przestrzeni, ale d o ś ć p ł y t k o , t a k
że głębiej leżące k ł ę b y pozostają i znaczna
część plonu daje s i ę u r a t o w a ć . Toteż szikody
w y r z ą d z o n e przez d z i k i s ą z w y k l e przecenia­
ne. W rzecz3rwistości nie s ą one tak w i e l k i e ,
jak siię t o c z ę s t o przedstawia. Obliczono, że
nawet w latach nieurodzajnych na d w a t y ­
s i ą c e k w i n t a l i z i e m n i a k ó w wykopanych przez
prawowitego
gospodarza
zaledwie
jeden
I c m n t a l staje s i ę ł u p e m
d z i k ó w i innych
zwierząt łownych.
Szkody te jednak z d a r z a j ą się. a g d y t y l k o
p r z y b i e r a j ą n a sile, n i e z w ł o c z n i e p o d n o s z ą
się alarmy, wybucha w r z a w a i poszkodowani
gcśpodarze domagają się zupełnej
zagłady
dzików.
— Wys-trzelać do nogi!
Byłoby to istotnie najprostsze
rozwiązanie
k ł o p o t ó w , ale czy s ł u s z n e i celowe?
ż a d e n s ę d ^ a nie w y d a w y r o k u , a z w ł a s z ­
cza w y r o k u s k a z u j ą c e g o na k a r ę śmierci, bez
d o k ł a d n e g o zbadania sprawy. A m o ż e jednak
dzik nie z a s ł u g u j e na b e z w z g l ę d n e p o t ę p i e ­
nie nawet z p u n k t u widzenia i n t e r e s ó w czło­
wieka, m o ż e nie jest notorycznym p r z e s t ę p ­
cą. Może ziemniak czy z i a r n o owsa nie sta­
n o w i ą jego powszedniego p o ż y w i e n i a , lecz
tylko świąteczne?
Należy w i ę c ustalić, co dzik jada „na codzień".
Podpatrywanie i Śledzenie nie da
„dtrt)jVch w y n i k ó w " . Dzik jest b o w i e m zwierzem
nieurwykle
ruchliwjTn
i niecomordowanym,
a j e d n o c z e ś n i e bardzo o s t r o ż n y m i czujnym,
obdarzonym w r ę c z fantastycznym w ę c h e m .
Naukowcy p o s ł u g u j ą się w i ę c i n n ą m e t o d ą .
Po zabiciu dzika w y j m u j e się z e ń
żołądek,
rozkrawa i d o k ł a d n i e p r z e g l ą d a jego zawar­
tość. Takich analiz dziczych ż o ł ą d k ó w w y k o ­
nano wiele w rozmaitych krajach,
między
t n n y m i i w Polsce.
O k a z a ł o s'ę, że ż o ł ą d e k dziczy do pewnego
stopnia przypomina d a m s k ą t o r e b k ę . Roz­
m a i t o ś ć Jest w n i m chyba niemniejsza: ż o ł ą d ź , b u k i e w , nasiona grabu oraz
innych
drzew i k r z e w ó w , jagody, dzikie
jabllca i
gruszki, rozmaite inne owoce, t r a w y , zioła,
gałązłcl koniczyny wraz z l i ś ć m i i k w i a t a m i ,
ziemniaki,
inne b u l w y , kłącza i korzonki.
ziarno, nierzadko Jaja i p i s k l ę t a , ż a b y i l n i e
p ł a z y , myszy i normce, m i ę s o p a d ł c j , ch r:ej
l u b postrzelonej zwierzyny, gąsienice, pf.Orak i , poczwarki i d o r o s ł e owady, znalezione w
lesie i na p r z y l e ś n y c h polach na zit-ni i w
ziemi, Qa głębokości k i l k u
lub
kilkunastu
c e n t y m e t r ó w — wszystko to w st;>nie ś w i e ­
żym, l e k k o nadtrawione lub ni* -nal
stra­
wione, obficie zmieszane z czą.';^ i:ami gleby.
Dzik nie jest w i ę c ani wegetJirianinem, ani
t y p o w y m m i ę s o ż e r c ą . M o ż n a by s ą d z i ć , że
dzik, obdarzony z d r o w y m żcdądklem i niepo­
ś l e d n i m apetytem, opycha się po prostu
wszystkim, co m u wpadnie pod gwizd. Wsku­
tek tego żi<^ądek dzika przypomina magazyn
rzeczy zrialezionych. W t y m s z a l e ń s t w i e jest
jednak pewna metoda. J e ż e l i w p o ż y w i e n i u
dzika brakuje j a k i e g o ś potrzebnego s k ł a d n i ­
ka, to w jego poszukiwaniu potrafi o d b y w a ć
dalekie w ę d r ó w k i . Wydaje się, że dzik dba
0 r o z m a i t o ś ć pokarmu i o d ż y w i a s i ę racjo­
nalnie, zgodnie ze wskazaniami nowoczesnej
dietetyki.
Dochodzenie d o s t a r c z y ł o w i ę c dodatkowego
m a t e r i a ł u olxyążającego przeciw o s k a r ż o n e ­
m u . Zjada żołędzie i b u k i e w , wykopuje sa­
dzonki i siewki, niekiedy w y ż e r a jaja i pis­
k l ę t a z gniazd u w i t y c h na ziemi, a w i ę c w y ­
r z ą d z a niejakie szkody t a k ż e w gosp(xlarce
leśnej i ł o w i e c k i e j .
Za okoliczność łagodzącą u z n a ć m o ż n a , że
dzik p r z e c i w d z i a ł a szerzeniu się zarazy w ś r ó d
dzikich
z w i e r z ą t oraz stanowi
naturalny
czynnik selekcyjny
niszcząc sztuki słalse,
chore i kalekie. T ę p i ą c liczne drobne gryzo­
nie, w y r z ą d z a j ^ : e tak w i e l k i e szkody na po­
lach i w lesie, oddaje p o w a ż n e usługi w r o l ndctwie ; leśnictwie.
B a d a j ą c z a w a r t o ś ć ż o ł ą d k ó w licznych o d y ń c ó w , loch i w y c i n k ó w odczytano jednak pew­
n ą pozycje w jadłospisie, dzięki k t ó r e j nasze
płoglądy na g o s p o d a r c z ą r o l ę lego zwierzęcia
ulegają
zupełnemu
przewrotowi.
Zjadając
szkodliwe owady przynosi on korzyści — po­
w a ż n e w gospodarce rolnej, wprost nieoce­
nione w gospodarce leśnej.
Tak grof.ne szkodniki
lasu
Jak
sówka
chodnówka,
barczatka
sosnówka,
osnuja
gwiaździsta, poproch cetyniak i wiele i n ­
nych, Ijądź to w postaci l a r w y , b ą d ź poczwar­
k i , z i m u j ą w ściółce l e ś n e j , w p r ó c h n i c y l u b
w wierzchniej w a r s t w i e gleby
mineralnej
1 p r z e b y w a j ą t a m wiele m i e s i ę c y , a pędrałć
c h r a b ą s z c z a musi spędzić w ziemi nawet k i l ka lat. Otóż to wymarzona gratka dla dzika t
Jest to jego ulubiona, smakowita, j a k ż e po­
silna potrawa. Toteż dzik s k r z ę t n i e chowa do
ż o ł ą d k a k a ż d ą znaleziona gąsienicę, p ę d r a k a ,
p o c z w a r k ę i d o r o s ł e g o owada. Jeżeli
teren
jest s ł a b o zasiedlony przez owady, to w żo­
ł ą d k u dzika znajduje się ich niewiele. C z ę s t o
Jednak tiadacz rozkroiwszy
żołądek
dzika
wykrywa w nim głównie szczątki owadów,
po prostu c a ł e kilogramy — k i l k a ł u b nawet
k i l k a n a ś c i e tysięcy o w a d ó w . Bywa tak wtedy,
gdy w glebie lub w ściółce p r z e b y w a j ą c a ł e
masy gąsienic i poczwarek, a w i ę c
wtedy,
gdy przygotowuje się generalny atak na las,
gradacja szkodliwych o w a d ó w . Wtedy dzik
odgrywa s w o j ą w i e l k ą , p o p i s o w ą r o l ę .
Co pewien czas w lasach w y b u c h a j ą k l ę ­
ski owadzie, k t ó r e l i k w i d u j e s i ę z najwyższynti
trudem, kosztem w i e l k i c h n a k ł a d ó w
pracy
i m a t e r i a ł ó w , bynajmniej nie bez śladu. M i ­
mo wszystkich p o s t ę p ó w chemii i techniki.
m i m o wielkich wysiłków z m i e r z a j ą c y c h
do
wynalezienia środków d z i a ł a j ą c y c h nie t y l k o
skutecznie, lecz t a k ż e w y ł ą c z n i e na cel, prze­
c i w k o iktóremu zostały wymierzone, m i m o to
wszystko w a l k a chemiczna jest zawsze b r u ­
t a l n y m zabiegiem p r z e r y w a j ą c y m życie nie
t y l k o szkodnikom, lecz t a k ż e z w i e r z ę t o m , k t ó ­
re człowiek nazywa ze swojego punktu w i ­
dzenia „ipożytecznymi" albo „(^x>Jętnymi",
n i e w ą t p l i w i e potrzebnym do normalnego b y ­
towania zespołu leśnego. Jest to w i ę c zabieg
stosowany t y l k o w ostateczności, w y ł ą c z n i e
wtedy, gdy dla lasu nie ma j u ż innego r a t u n ­
k u , okupiony zwykle koniecznymi ofiarami.
Specjaliści o p i e r a j ą c się na szczeg^owych
studiach p r z e w i d u j ą w n a j b l i ż s z y m
czasie
newe ataki szkodldwych o w a d ó w na lasy.
W lasach obficie zamieszkanych przez^dziki
rzadko w y b u c h a j ą klęski owadzie. Watahy
dzicze r e g u l u j ą liczebność l a r w i poczwarek,
nie
dopuszczając
do
masowego rozrodu.
Działają w m y ś l podstawowej zasady n o w o ­
czesnej s ł u ż b y zdrowia:
lepiej
zapobiegać
chorobom, niż Je leczyć. Z p u n k t u widzenia
gospodarki l e ś n e j dzik ma o g r o m n ą p r z e w a g ę
nad samolotem r o z p y l a j ą c y m n a d lasem t r u ­
jące p r o s ^ .
G d y b y ś m y , m a j ą c na względzie szkody w y ­
r z ą d z a n e przez d z i k i w uprawach polowych,
postanowili w y b i ć do nogi c z a r n ą z w i e r z y n ę ,
m u s i e l i b y ś m y niezwłocznie p r z y g o t o w a ć es­
kadry s a m o l o t ó w , baterie opylaczy motoro­
wych, tony t r u j ą c y c h c h e m i k a l i ó w , musieli­
b y ś m y w e z w a ć pilotów, m e c h a n i k ó w , meteo­
rologów, e n t o m o l o g ó w , l e ś n i k ó w do toczenia
w i e l k i e j i n i e u s t a j ą c e j batalii o życie lasu.
M u s i e l i b y ś m y t a k ż e z g ó r y liczyć się z n i e ­
korzystnymi n a s t ę p s t w a m i nie t y l k o ataJcu.
lecz t a k ż e obrony.
Dlatego też na terenach zagrc^onych gra­
d a c j ą irie w o l n o s t r z e l a ć do d z i k ó w . Najbar­
dziej nowoczesne, tak
zwane kompleksowe
metody ochrony lasu u w z g l ę d n i a j ą planowe,
kierowane wykorzystanie dzika j a k o jednego
z kapitalnych c z y n n i k ó w regulacji i l o ś c i o w e ­
go s*anu o w a d ó w szkodliwych.
Trzeba p r z y z n a ć , że dzik pracowicie zdoby­
wa p o w s z e d n i ą żołądż, suto omaszcz<xią t ł u ­
stymi
gąsienicami. Wyposażony w
silny
gwizd i t a b a k i e r ę — niezwykle czuły organ
w ę c h u , dzik w c i ą ż k r ę c i się w poszukiwaniu
żeru. Niestrudzenie ryje, aby Jeść, a dzięki
temu, że je, ma s i ł ę ryć. Jeżeli ta lub owa
gąsienica uniknie przy t y m ś m i e r c i w jego
g r o ź n y m r y j u albo roztratowania, lecz zosta­
nie t y l k o odkopana, to i w t e d y ma znikome
szanse na utrzymanie się przy życiu: zginie
niechybnie od ptasiego dziolia, od choroby
bakteryjnej lub grzybowej, od c h ł o d ó w albo
w y s u s z a j ą c y c h promieni słonecznych, do k t ó ­
rych bezpc^redniego d z i a ł a n i a nie jest p r z y ­
stosowana.
To rycie, k t ó r e dzik lak d o k ł a d n i e i „ s u ­
miennie" wykonuje, k t ó r e m u — m o ż n a po­
w i e d z i e ć — p o ś w i ę c a prawie cale życie, ma
jeszcze inne znaczenie. I>zięki przemieszaniu
ściółki, p r ó c h n i c y i ziem- ulega p r z y ś p i e s z e -
DokoAczMł« na str. 6
L.
HKVNCEWICZ
CZŁOWIEK
STRZELA.
O Ś W I A D C Z O N Y kulowiec nie znajdzie
nic nowego w niniejszej notatce. T y m
niemniej sądzę, iż w z w i ą z k u z sezo­
nem p o l o w a ń na g r u b ą z w i e r z y n ę w a r t o przy­
p o m n i e ć p a r ę reguł, tyczących s i ę s t r z a ł u k u ­
lowego. Chodzi o rozrzut broni, dalej o przy­
czyny p o w o d u j ą c e ten rozrzut, a jałco konsek­
wencję — pudła.
Pierwszym powodem jest sama b r o ń . W i a dc»no, ż e przy s t r z a ł a c h ze stanowiska „ w k r ę powanego" na strzelnicy ż a d n a b r o ń nie b ę ­
dzie k ł a d ł a w celu „kuli w k u l ę " .
Nawet
drogie i idealnie bijące sztucery w tych wa­
runkach d a j ą na odległość 100 m
rozrzut
o k o ł o 5 cm., z a ś tolerancja dla broni kombi­
nowanej: e k s p r e s ó w , b o k ó w , d r y l i n g ó w róż­
nych rodzai, jest jeszcze w i ę k s z a . Z j a w i s k o
to nazywa s i ę rozrzutem lufy.
Druga grupa przyczyn p u d ^ będzie zależ­
na od samego s t r z e l c a ^ y i l i w e g o . W y s t ę ­
puje t u szereg c z y n n i k ó w s k ł a d a j ą c y c h się
na rozrzut, k t ó r y w danym przypadku naz­
w i e m y rozrzutem z a w i n i o n y m przez strzela­
jącego. Oto one:
1) Kondycja strzelca w momencie s t r z a ł u ,
z a r ó w n o fizyczna, j a k i stan n e r w o w y . Zna­
ne jest zjawisko, że b>'wają d n i dobre, gdy
nawet u miernego strzelca pudla nie zda­
r z a j ą się, i odwrotnie ~ d n i pechowe, gdy
z niew3rtłumaczonych przyczyn u
wyboro­
w y c h nawet strzelców p u d ł a trafiają się raz
za razem. B ą d ź m y pewni, że przyczyną jest
t u stan fizyczno - psychiczny strzelca.
2) S k t a d n o ś ć l>roni, k t ó r y to p u n k t nie w y ­
maga o m ó w i e n i a . W i n ę ponosi t u m 3 ^ l i w y ,
i e nie dot^rał sot>ie o t ^ w i c d n i o dopasowa­
nej t>roni.
3) Obycie z ł>ronią, a w i ę c szybkie i dolcładoe s k ł a d a n i e się strzelca, o s i ą g a l n e przez
częstą z a p r a w ę , tak, aby w momencie przy­
łożenia broni ^JJo oka" — źrenica, szczertknka. muszka i ceł s t a n o w i ł y cztery p u n k t y
lei^ce n a jednej l i n i i . Wszystkie czynności
poprzedzaj^re strzał, j a k odłjezpieczenie bro­
n i , nastawienie szczerbinki na
odległość,
iwzesunięcie na kulę, n a c i ą ^ i ę c i e przyspleszn U u , w i n n y b y ć dokonane
automatycznie,
tak. aby nie z a j m o w a ł y
specjalnie u w a g i
strzdca, nie r o z p r a s z a ł y j e j . gdyż i tak ma
<m w tej c h w i l i do p a m i ę t a n i a o szeregu
D
innych spraw, znacznie ważnieJszycłL Jaicże
się często zdarza, szczególniej u starszych
p a n ó w , że z drylinga strzelają do dzika na
odległość 120 m ś r u t e m , g d y ż zapomnieli
przestamć „ n a kulę".
4 ) ILadunki p o c h o d z ą c e od różnych c»t>duc m t ó w r ó ż n i ą s i ę czasem nawet t>ardzo znacz­
nie od siet>ie. I ze względu na c i ę ż a r k u l i
i ze względu na -jakość i w a g ę użytego pro­
chu, nawet {Hzy zacłK>waniu nonnalnie dość
wysokiego standartu. Strzelec w i n i e n zatem
d o b r a ć do broni odpowiedni ł a d u n e k i zaw­
sze u ż y w a ć tych samych. E*rzy częstej zmia­
nie nie s p o s ó b b o w i e m p a m i ę t a ć , j a k i ł a d u ­
nek t k w i w lufie, i do niego rotuć fciłyskaw i c z n ą k o r e k t ę z uwagi na o d r ę b n e właści­
wości Ijalistyczne. P r z y k ł a d e m w t y m w y ­
padku może p o e ł u ^ ć k u l a 8x57. k t ó r a po­
siada licznych p r o d u c e n t ó w i rozmaite od­
miany. R o z p o w s z e c h n ł « i y m jest w ś r ó d m y ­
ś l i w y c h u ż y w a n i e różnych k u l do różnych
c e l ó w : jelenia strzela się H-mantlem. bo sil­
ny, dzika — D-mantlem. t>o r w i e i doijry na
k r ó t t d e mety i t d . Czy nie tMrdzieJ skutecz­
n y m b ę d z i e jednak dotnre u l o k o w a n a k u l i .
niż — powiedzmy — j e j właściwości roz­
r y w a j ą c e , zastosowane do szynki dzika? Jed­
no jest pewne. Należy z a p o z n a ć s i ę z właści­
wościami ł a d u n k u i d z i a ł a n i e m pocisku, j a ­
k i mamy zamiar u ż y w a ć , i to na stizetnicy
z t a b l i c ą tjalistyczną w r ę k u .
5) O k r e ś l e n i e odległości g r a n i e p o ś l e d n i ą r o ­
lę i w i n n o b y ć trafne, zaś b r o ń w momencie
s t r z a ł u do tej odległości przystosowana, l u b
też strzelec w i n i e n t>lyskawicznie przepro­
w a d z i ć o d p o w i e d n i ą korełctę na podstawie
nab>-tej na strzelnicy p r a k ^ r k i .
Branie na
tzw. .^nalą n u i s z k ę " czy «troctię w y ż e i " by­
wa bowiem tjardzo zwodnicze,
6 ) G o t o w o ś ć strzelca do s t r z a ł u , .szyt>kle
rozpoznanie celu, powzięcie
błyskawicznej
decyzji, w ł a ś c i w a techniłca oddechu bezpo­
ś r e d n i o przed s t r z a ł e m , w momencie złoże­
nia s i ę do s t r z a ł u , zawsze jednakovi'y sposób
p o c i ą g a n i a za spust — oto r ó w n i e ż czynniki
zdecydowanie
wpływające
na
rezultaty
strzału.
Ostatni wreszcie rodzaj przeszkód, na któ­
re napotyka strzelec, są z w i ą z a n e z terenem,
i dlatego m o ż n a by go n a z w a ć r o c r z u t ^ n tere-
Wydra — fat. H .
maeboa
nowym.
T u wypadnie zaliczyć przeszkody
spowodowane przez w a r u n k i atnwsferyczne:
w i a t r boczny lub pw-ywisty,
niepomyślne
(^wietlenle p r z y r z ą d ó w celowniczych, deszcz,
zamazany cel. przeszkody l>ądź to widoczne
w postaci drzew czy k r z e w ó w na torze k u l i
lub t e ż niewidoczne, j a k źdżtola t r a w , — tko
i wreszcie n i e w ł a ś c i w i e wyljrane lub nieod
p o w i ę d n i e zastosowane różnego rodzaju pod­
pórki, k t ó r e wtedy zamiast pomóc
psują
efełct strzału.
B r o ń i>odparta na t w a r d y m
przedmiocie, np. na słupie, l u b oparta o firzewo tjex amortyzatora w postaci r ę k i strzelca,
da silne ztwczenie pocisłcu w przeciwnym od
podpory k i e r u n k u .
WszystJde w y ż e j wymienione okolicznaŚci
nie w y c z e r p u j ą oczywiście p o w o d ó w naszych
pudeł, choć s ą g ł ó w n y m i i c h przyczynami,
p o w o d u j ą c rozrzut broni lailowej i nie pozwa­
lając na maksymalne wykorzystanie „ w y d a j ­
ności" jefj, k t ó r ą przecież c ł i a r a k t e r y z u j e ma­
ły rozrzut lufy.
W k o ń c u wypada jeszcze n a d m i e n i ć p a r ę
słów o zachowaniu s i ę m y ś l i w e g o , stosunku
do samej broni. W ł a ś c i w a , idealna konser­
wacja, d o k ł a d n e przestrzelanie na strzelnic.v,
n a l e ż y t e , wykonane przez f a c h o w c ó w osadze­
nie p r z y r z ą d ó w celowniczych, w ł a ś c i w a , pie­
czołowita i c h ochrona przed w s t r z ą s a m i , czy
uderzeniami — a gdyby takowe miaiy m i e j ­
sce, ponowne t>ardzo d o k ł a d n e sprawdzenie
ł m m i na strzelnicy — m a j ą k a p i t a l n y w p ł y w
na j a k o ś ć strzału.
Nie zapominajmy wreszcie t ^ ż e o trenin­
gu. .JEtepetitio est mater s t u d i o r u m " — m a k ­
syma ta daje się w naszym w y p a d k u zasto­
s o w a ć . Ź r e n i c a , szczerbinka,
muszka, cel.
Ź r e n i c a , szczerbinka, muszka, k a ł a m a r z , a po­
tem ołirazck, a potem klamka, lampa, za­
mek, zegar. Ś m i e s z n i e to w y g l ą d a , j a k po­
w a ż n y pan „ w y d z i w i a " z b r o n i ą po w ł a s n j m
mieszkaniu, ale w skutkach daje to dobry
w y n i k . Nie w s t y d ź m y się w^^ięc „ s u c h e j za­
prawy", i to n i e tyllEo w sezonie!
POWSZEDNI I ŚWIĄTECZNY JADŁOSPIS D Z K A
n i u bieg p r o c e s ó w głetiotwórczycłi. Rycie w
lesie ma takie znaczenie j a k uprawa gleby.
Otmażenie
gleby u ł a t w i a , a często
nawet
w r ę c z ŁunożUwia powstawanie samcsiewu. Na
terenach „ z b u c h t o w a n y c h " często w y r a s t a j ą
ałewki drzew leśnych tak gęsto j a k szczecina
na grzbiecie dzika.
Z p u n k t u widzenia gospodarki ludzkiej
dzik nie jest zatem wcale t a k ą świnią, jak to
p r z e d s t a w i a j ą niechętni.
łCażdy sad, choćby najsurowszy, ale sprBw i e d l i w y , po zai;>oznanłu s i ę z całością ma­
t e r i a ł u dowodowego, po wysłuctianiu ś w i a d ­
k ó w , rzeczoznawców, oskarżycieli i o b r o ń c ó w ,
s t w i e r d z i ł b y wprawdzie w i n ę k r a d z i e ż y piod ó w z p r z y l e ś n y c h p ó ł , ale w uznaniu ogrom­
nych z a s ł u g dzika u w o l n i ł b y o s k a r ż o n e g o od
k a r y . o r z e k ł b y zdjęcie z niego u w ł a c z a j ą c y c h
z a r z u t ó w i powróit do czci i praw o b y w a t e l ­
skich. O w y t ę p i e n i u dzi-ków nie m o ż e być
mowy. Należy jedynie z a s t a n o w i ć s i ę nad
sposobami zmniejszenia szkód w uiM^awach
rolnych.
6
Przede wszystkim należy d h a ć o to. żeby
ilość d z i k ó w była dostosowana do p o j « n n o ś c i
ł o w i s k a . Ilość ta powinna b y ć w y s t a r c z a j ą c a ,
aby zabezpieczjrć las od masowego rozrodu
o w a d ó w , a jednocześnie nie za d u ż a , tak aby
nie z a g r a ż a ł a s ą s i e d n i m pol<Mn. Dalej n a l e ż y
z a p e w n i ć d z i k « n w k a ż d e j porze r o k u w y s t a r ­
czającą ilość p o ż y w i e n i a . O s i ą g a się to przez
w y k ł a d a n i e k a r m y oraz przez uin'awę p ó l e k
łowieckich, przeznaczonych specjalnie na po­
trzeby zwierzjmy. Takie pólka najskuteczniej
s p e ł n i a j ą swoje zadanie, gdy leżą po drodze
cd ostoi dziczych do u p r a w rolnych. Projek­
t u j ą c dokarmianie różnymi sposobami, trzeba
u w z g l ę d n i ć r ó ż n o r o d n o ś ć potrzeb dziczego
żołądlca. Jak najmniej płoszyć z w i e r z y n ę , ł>o
jeśli jest ona nieustannie
r o z p ę d z a n a , nie
może być mowy o jakimkolwiek kierowaniu
jej gospodarczą rola. Same u p r a w y rolne
m o ż n a z a b e ^ e c z y ć jnzez ogrodzenie od lasu,
I»'2ez posmarowanie pewnej liczby drzew
sutistancjamt w y d a j ą c y m i wonie o d r a ż a j ą c e
dla dziczego nosa. przez rozmieszczenie tiarwnych i łopocących na wietrze c ł i o r ą g l e w ^ ,
wreszcie przez zorganizowane pilnowanie.
mc
dr
w.
GTMIMWSU
]
CENTRALNE
ZAWODY STRZELECKIE PZŁ
w . M.
dniach 6 i 7 wrzeńnia br. na bielań­
skiej strzelnicy m y ś l i w s k i e j w War­
szawie odbyty się Centralne Zawody
Strzeleckie P Z U
W zawodach wzięły udział
reprezentacje
p i ę t n a s t u w o j e w ó d z k i c h rad lowiecłcich i Woj­
skowego Z w i ą z k u Łowieckiego, przy czym
W Z i . i WRŁ. w Katowicach w y s t a w i ł y po
dwa zespoły: jeden w klasie A , drugi w kla­
sie B , a W R i * w Warszawie trey zespoły:
jeden w klasie A i d w a w klasie B. W za­
wodach nie wzięły udziału ziespoły WRŁ. z
W r o c ł a w i a , Ziekmej G ó r y i Kraiu)wa. W o j .
Icrakowskie r e p r e z e n t o w a ł o t y l k o d w ó c h za­
w o d n i k ó w strzelających w konkurencji i n d y ­
widualnej.
Program z a w o d ó w ot>ejmowal
pięciobój
m y ś l i w s k i , s k ł a d a j ą c y się
z następujących
konkurencji: 1) strzelanie do r z u t k ó w z przyrzutu, 2) strzelanie na p ó ł k o l i s t y m stendzie
(skeet), strzelanie do: 3) ruchomego zająca.
4) b i e g n ą c e g o dzika i 5) stojącego rogacza.
W kaiżdej z tych konkurencji m o ż n a b y ł o
o s i ą g n ą ć m a k s i m u m 20 pkt., łącznie za p i ę ­
ciobój — ICO pkt. P o n i e w a ż w konkurencji
zespt^owej z pięcioosobowej d r u ż y n y liczyło
się w y n i k i t y l k o czterech najlepszych zawod­
n i k ó w , d r u ż y n a m o g ł a zdobyć — 400 p k t .
Stosunkowo najlepiej strzelano do rucho­
mego z a j ą c a , choć przez dłuższy czas n i k t
nie potrafił o s i ą g n ą ć maksymalnej ilości 20-tu
trafień. Dopiero jtod koniec konkurencji uda­
ło s i ę to trzem zawodnikom (O. Korolkiewicz
z klasy A oraz m j r Noga i Stronhal — se­
nior z klasy B). P r z e c i ę t n a w taj konkurencji
b y ł a dość wysoka i w a h a ł a s i ę w granicach
12—14 trafień.
Najbardziej atrakcyjna i widowiskowa kon­
kurencja to strzelanie na p ó ł k o l i s t y m sten­
dzie <skeet), m a j ą c a typowo m y ś l i w s k i cha­
rakter. P o n i e w a ż niewiele w o j e w ó d z k i c h rad
łowieckich posiada u r z ą d z e n i a do trenowania
tej konkurencji, była ona sprawdzianem rze­
czywistych w a l o r ó w m y ś l i w s k i c h poszczegól­
nych z a w o d n i k ó w . Dlatego na w y r ó ż n i e n i e
z a s ł u g u j ą zawodnicy z Poznania, którzy strze­
lając po raz pierwszy, czy drugi w tej kon­
kurencji, zajęli w niej pierwsze miejsce w
klasie zespołów B, d a j ą c się w y p r z e d z i ć t y l ­
k o zespołom klasy A Warszawy i W Z L . Ze
W
szczególnym
uznani^n
nale^
podłsreślić
zwłaszcza w y n i k i k o l e g ó w Cz. W a ł k i e w i c z a
i B. Frankowskiego, k t ó r z y osiągając po 17
trafień wyprzedzili wszystkich z a w o d n i k ó w
klasy B i ulegli t y l k o trzem zawodnikom kla­
sy A (mjr Dar^nn^Idewicz — 10, inż. SikM'ski
— 19 i ppłk Pelelczyc — 18 trafień).
J a k k o l w i e k w k u l i uzyskano dość df>bre
w y n i k i w strzelaniu b r e n e k ą , to z broni g w i n ­
towanej p r z e c i ę t n e rezultaty
były
niskie.
W i d a ć z tego, że w i e l u m y ś l i w y c h nie po­
traf: s t r z e l a ć z broni gwintowanej, a ma to
przecież kapitalny wfrfjny na ilość zmarno­
wanych
postrzałków
zwierzyny
grulaej.
zwłaszcza p ł o w e j .
W klasyfikacji d r u ż y n o w e j k l a s ę dla sie­
bie stanowił}- trzy d r u ż y n y : zespóit klasy A
Warszawy, k t ó r y o s i ą g n ą ł 320,4 pkt. <Maz
obydwa zespoły
Wojskowego Z w i ą z k u Ł o ­
wieckiego, k t ó r e o s i ą g n ę ł y : Idasa A
311,6
p k t i klasa B — 304,4 pkt. W y n i k i na do­
b r y m poziomie u z y s k a ł y zes[>oły: Warszawamiasto w klasie B — 277,4 pkt. i P o z n a ń —
272,2 pkt. Dość dobry pozimn r e p r e z e n t o w a ł y
r ó w n i e ż d r u ż y n y : Rzeszowa, Bydgoszczy i Ka­
towic.
W klasyfikacji
indywidualnej
rozpiętość
w y n i k ó w była jeszcze w i ę k s z a , ohok bardzo
dobrych były n i e k t ó r e rezultaty Isardzo s ł a b e .
W n a j ł a t w i e j s z e j konkurencji pięciołioju —
w strzelaniu do r z u t k ó w z przyrzutu — t y l k o
d w ó c h z a w o d n i k ó w (O. Korolkiewicz i p p ł k
Petelicki) osiągnęło m a k s i m u m p u n k t ó w i to
otiaj strzelcy łclasy A , a b y l i r ó w n i e ż tacy.
k t ó r z y uzyskali zaledwie 5 t r a f i e ń na 20 moż­
l i w y c h . Podotmłc p r z e d s t a w i a ł a się sprawa
w strzelaniu k u l ą z broni gwintowanej. Otxdc
d o s k o n a ł e g o w y n i k u 95 pkt. do rogacza (płk
Frydrych) zdarzyły się rezultaty 6 l u b 13 pkt
na 100 możliwycłi.
Nie należy przy t y m z a p o m i n a ć w ocenie
w y n i k ó w , że w zawodach b r a l i udział nie­
w a d l i w i e najlepsi w k r a j u
strzelcy-myśliwi. S t ą d wniosek, że p r z e c i ę t n y poziom
umiejętności strzeleckich wszystkich m y ś l i ­
w y c h w kraju nie m o ż e w y w o ł y w a ć
zbyt
wielkiego optymizmu i że szkolenie strzelec­
kie m y ś l i w y c h nie jest jeszcze na w ł a ś c i w y m
poziomie.
Na specjalne w y r ó ż n i e n i e
zasługi
naj-
m ł o d s z y uczestnik z a w o d ó w , utalentowany
16-letni kol. Grzegorz S t r o n ł w l z Rzeszowa,
k t ó r y w y n i k i e m 75,4/100 pkt. zajął p i ą t e m i e j ­
sce w klasie B, K i e r o w n i c t w o z a w o d ó w przy­
znało mu specjalną nagrodę wyróżnienia w
postaci k r y s z t a ł o w e g o pucharka i 100 sztuk
amunicji.
Na p o d k r e ś l e n i e z a s ł u g u j e koleżeński nas t r ć j w ś r ó d z a w o d n i k ó w , k t ó r z y — ctioć w a l ­
czyli zawzięcie
o zajęcie j a k najlepszych
miejsc — potrafili z u ś m i e c h e m nie t y l k o
w y g r y w a ć , lecz i . . . p r z e g r y w a ć .
Pcmieważ
w dodatku d o p i s a ł a w s p a n i a ł a pogoda i dość
liczny komplet w i d z ó w — nic nie p s u ł o m i ­
łego nasŁroiju pierwszej na tak w i e l k ą s k a l ę
imprezy PZL.
Zawody z a k o ń c z o n o ogłoszeniem w y n i k ó w
i rozdaniem p i ę k n y c h n a g r ó d i djrpłomów.
WTNm
1. W R L Warszawa (J. LopuogrAaki, J . S korski, W. AuterłkoCC. Z . Hafon) — 320,4 p k t
na 400 możliwych.
X Zespół W Z Ł (Z. Kiszkumob U. PetcHckl.
T . P e i e ł c z K ; O. D a r ł y c k i e w i c z ) — 3 t l 3 p k t
3. W S Ł Katowice (R. Bocaek. W. GrcmUk.
J . Miiiek, R L u k a s ) — 331 p k t
1. Zespól W Z Ł (S. Frydrych, J . Bukowiec­
k i . Z . Gizo, J. Khmasaewskł) — 304,4 p k t
na 400 moiUwych.
2. Zespól Warszawa-miaato (S. DęUAskł.
T . Dębiński. W. Wachowicz, W. K o w a l s U ) —
277,4 p k t
3. W R L PoiDUiA (a Frankowsld. W. M o nywskt C WalUcwiot, A , SUwiteU) ~ 313,2
pkt
4. W B Ł RacnAw — >9B,4 p k t
Su
„
Bydcoocz — 2 S M pkt.
6.
„
Katowice — 34*,f p k t
7.
„
W«nnwa-W0j. — 34M pkt
r
„
Bi^yirtok — 3433 p k t
9.
M liubłto — 237.0 p k t
10.
„
Opoie ~~ 333.2 p k t
11.
„
Szcaecin — 229,0 p k t
12.
„
K o n a U n — 2243 p k t
13.
„
OIntyn — Z I M pkt
14.
„
— 2173 p k t
U.
„
UOŁ — 212.2 pkt.
16.
„
GdaAtk ~ 211.0 p k t
Uwyflkacja
r
StMia danieli ~~ W.
n i l
• I 'C)
PMlkewUiU
TBCHNICZNK
1.
pkt
a.
3.
pkt
4.
5.
pkt.
t.
pkt.
Kinkumo
bidywftdnlM
Zygmunt — W Z L —
IM/lOO
PeteUcki Mirosław — W Z L — 833
Łopuszyńaki J a n — Warszawa —
pkt
823
S i k c n U JaauMz — Warszawa — 81,2 p k t
Auterhoff Wilhelm — Warszawa — 7 t 3
Lewartorwste Julian
Kraków —
703
WZŁ — 7i3^00
I . FiydircI* S t a n i ^ w
pkt
X Bukowiecki Julian
W Z L — TML^lOO
pkt
3. Clielstowski Antoni
Szczecin — 783
pkt
4. MtOTrrak Biarian — Wwszawa
pkt
a. Stranłial G n e s c n — Raeszńw — 19,4
pkt
8. P n a n k o w ^ Bronisław — Poznań — 153
pkt
7. DcMński S U n i s i a w — Warszawa — 733
pkt
8. Oizo Zbigniew — W Z L — 733 pkt.
8. Klimaszewski Jan — W Z L — 72.2 pkt.
18. Fedorowski Witold — Poznań — 723
pkt
I I . Dębiński Tadeusz — Warszawa — 703
pkt
IX N i c n b a Wincenty — Białystok — 70,4
pkt
7
WLOD/.IMIKKZ KOKS.^K
NOCNA
ZDJĘCIA AUTORA
PRZYGODA
OD REDAKCJI:
Opowiadanie niniejsze wchodzi w stctad
zbiorku pt. „Leśne oonisko", wydanego
nakładem
Wileń­
skiej Rady Łowieckiej
PZŁ w sierpniu 1939 r.
Wydarzenia
wojenne spowodowały
zniszczenie
prawie całego n a k ł a d u .
Obecnie na skutek starań NRŁ wydawnictwo
Sport i Tu­
rystyka
przygotowuje
nowe wydanie
tej ksi<łżki, k t ó r e
u k a ż e się na p ó ł k a c h kstęffarskich w 1959 r.
W
CZESNA jesień u b r a ł a lasy j a ^ i y m
zlotCTn. Pożółkłe brzeziny świeciły
j a k pochodnie w ś w i e t l e słońca, w ę ­
d r u j ą c e g o po bladym błękicie nieba. Stary
ogród, pełen Up, k l o n ó w , dęł>ów i ś w i e r k ó w ,
g r a ł tęczą wszystkich ł>arw od p u r p u r y do
ciemnej zieleni i odbijał s i ę j a k bogata p l a ­
ma w d r g a j ą c e j z lekka t a f l i jeziora.
A w ł a ś n i e czółno przybiło do b i w g u i w y ­
skoczył z niego m ł o d y c h ł o p i e c ze s t r z e l b ą na
plecach, ubrany w zielone p ł ó t n o i szeroki,
kolisty kapelusz. Porzucił w i o s ł o na tirzegu
i szedł ście2^ą ku d o m o w i , k t ó r y roizsiadł s i ę
w ś r ó d przepychu ogrodu i rozpostarł wszerz
gościnne ramiona swych skrzydeł, w a b i ą c k u
sobie ciepłą ioarwą s ł o n e c z n y c h ścian i szero­
ko r o z w a r t y m i na jesienne podmuchy o k n a m i .
Ostatnie t o b y ł y d n i w a k a c j i Janka, t u ż
m i a ł a n a d e j ś ć chwila, gdy trzeba będzie p o ­
rzucić progi rodzinnego domu, cudowne je­
zioro, p i ę k n e o k a ż d e j pwrze dnia i nocy,
ukochany stary ogród i lasy zamglone opa­
rem cłiłodnych nocy, c i ą g n ą c e k u s<^ie za pło­
w i edzią n i e d a l e ł d c h ł o w ó w z ogarami.
Dochodząc do stopni werandy, chłopiec
o b e j r z a ł się wstecz ku jezioru, k t ó r e j a k b ł ę ­
k i t n a makata przetykana srebrnymi
nićmi
słonecznej t a f l i w i d n i a ł o w k i l k u szerokich
lukach p o m i ę d z y odwiecznymi
drzewami
ogrodu. Smutne refleksy niedalekiego r o z ­
stania
podniosły t ę s k n y m
westchnieniem
m ł o d ą pierś, w myśli z a m a j a c z y ł y stłoczone
w z d ł u ż ulic kamienice i t ł u m y ludzi, falują­
ce po trotuarach, ponure godziny lekcji w
dusznej sali z k a t e d r ą , u p i ę k s z o n ą przez bro­
d a t ą fizjonomię carskiego belfra.
W s t r z ą s n ą ł się Janek dreszczem odrazy i w
paru skckach s t a n ą ł na werandzie, spotyka­
jąc się oko w oko ze s ł u ż ą c ą .
— A ot dobrze, że panicz j u ż jest, — r z e k ł a
— t a m Borejko w k u c h n i czeka dawno j u ż ,
w i d z i e ć chce panicza,
Janek z e r w a ł s t r z e l b ę z ramion, p o d e s z ­
wie ipowiesil j ą na wieszadle iw przedpokoju
4 co tchu p o m k n ą ł przez d ł u g i k o r y t a r z na
koniec domu, gdyż wiedział j u ż , że Borejko
przychodzi do niego t y l k o w sprawach m y ­
śliwskich.
Gdy chłopiec w p a d ł d o k u c h n i , spod okna
•podniosła s i ę k r ę p a , niezdarna figura w d ł u ­
giej brunatnej ^ e r m i ę d z e i d ę ż i t i c h butach,
sfaldowanych od kolan a ż do kostek w p o ­
kraczne g r u b a ś n e harmonie. Z twarzy, c a ł e j
p o k r y t e j g ę s t y m zarostem, nie t k n i ę t y m n i g ­
dy n o ż y c a m i , błysnęły siwe chytre oczy,
a rysy, o ile wśdzieć j e było można, pod g ę ­
stym futrem, pi*zyibraly w y r a z tajemniczy.
— N u , paniczyku, okazja jest — szepnął
p r z y m y k a j ą c jedno oko, a filuternie mruga­
j ą c drugJm — pójdziem na d w ó r , pawiem —
dodał, k i w a j ą c g ł o w ą w s t r o n ę , gdzie kuchar­
ka k r z ą t a ł a siię ko*o pieca.
Janek znal j u ż obyczaje Borejki, 'który l u ­
bił otaczać się t a j e m n i c ą , z k a ż d e g o drcrtwazgu rotńł w a ż n ą s p r a w ę i szeptał ją do ucha,
jadcby w y j a w i a ł srogi dyplcanatyczny sekret.
8
Gdy wyszli przed dom, c h ł o p ot>ejTzał się
jeszcze podejrzliwie w k o ł o a, zbliżając
swe
k u d ł y do ucha Janica, s z e p n ą ł :
— Wołk, paniczku, k r o w ę z a r ż n ą ł w lesie
kolo naszej ws'i, musd przyjdzie do niej. w
nocy. trzebią posiedzieć, p o p i l n o w a ć , j a k raz
i zabić t r a f i się.
J a n k o w i oczy s i ę zaiskrzyły. Chociaż b y ł
m ł o d y m m y ś l i w y m , ale ciągle obcowanie z
l e ś n y m i l u d ź m i , d ł u g i e rozmowy i opowiada­
nia o przygodach ł o w i e c k i c h , s ł y s z a n e z ust
s y n ó w puszczy, a t a k ż e dziedziczne zdolności
w t y m k i e r u n k u rozszerzyły r ó ż n o r o d n y za­
kres jego wiedzy łowieckiej znacznie obszer­
niej, niżby to uczyniły d ł u g i e lata, przepolowane na ł a t w y c h , nie m a j ą c y c h m y ś l i w s k i e g o
znaczenia zajęczych nagankach i k o t ł a c h .
Z r o z u m i a ł więc od razu, że szanse strzału
do w i l k a są znaczne, gdyż jćst wszelkie p r a w ­
d o p o d o b i e ń s t w o , że zwierz, k t ó r y
zadusił
s p o t k a n ą za dnia k r o w ę , w t ó c i do niej w no­
cy sam, allK> i z m ł o d y m i , k o c z u j ą c y m i j u ż
w t y m czasie c a ł y m stadkiem z miejsca na
miejsce.
W krótkich więc, gorączkowych
słowach
u m ó w i ł s i ę z B o r e j k ą , że przyjedzie do niego
pod wieczór i p ó j d ą na noc p i l n o w a ć przy
przynęcie, po czym brodacz odszedł, a Janek
pobiegł do n a d l e ś n e g o , wielkiego swego
przyjaciela, dobrego starego myśHwego. aby
poradzić s i ę , j a k urządzić z a s a d z k ę .
Pan Józef, dowiedziawszy s i ę szczegółów ze
s ł ó w Janka, pokręcił t r o c h ę sceptycznie g ł o ­
wą.
— Szelma jest w i e l k a ten Borejtco — rzek!
— w i e r z y ć jemu nie bardzo m o ż n a , a i m y ś ­
l i w y ż a d e n , t y l k o m y ś l i , j a k b y jemu rubelka
od pana w y c i ą g n ą ć . A l e cóż, jeżeli k r o w a n a p r a w d ę z a r ż n i ę t a , a tego chyba nie s k ł a m a ł ,
to w a r t o s p r ó b o w a ć . Trzeba w a m t y l k o za­
s a d z k ę zrobić gdzieś w y ż e j , na drzewie, albo
co, t o p r ę d z e j zwierz przyjdzie, bo duchu
ludzkiego nie poczuje. J e c h a ć panu
trzeba
w c z e ś n i e j i wszystko p r z y g o t o w a ć . Ot i ja by
c h ę t n i e pojechał, ale nie m o ż n a , s ą d m a m
j u t r o w Siebieżu, m u s z ę jeszcze w nocy w y ­
jechać.
Godziiny w l o k ł y się nieznośnie.
Chłopak
dawno j u ż n a r z ą d z i ł potrzebne n(a;t)OJe, spraw­
dził stan z e w n ę t r z n y i i w e w n ę t r z n y swej
w i e r n e j strzelby, p r z y g o t o w a ł w torbie coś
do zjedzenia. Wreszcie nadesizla czwarta,
furman podał konia, z a p r z ę ż o n e g o w l e k k ą
„linijkę" i nasz m y ś l i w y w y r u s z y ł , ż e g n a n y
czule przez m a t k ę , d r ż ą c ą zawsze z niepo­
k o j u przy dalszych eskapadach syna.
Po godzinie d r o g i b y ł j u ż w Zajezierzu,
m a ł e j wioszczynie, p<rtożonei na samym brzegu
w i e l k i e j puszczy. S ł o ń c e jeszcze świeciło, ale
coraz bardziej zamglone, a gdzieś od zachodu
podnosił s i ę szary t u m a n jesiennej niepogody.
B o r e j k ę z a s t a ł w y l e g u j ą c e g o się na piecu.
Chłop twierdził, że jeszcze za wcześnie, i do­
piero energdczne pers^wazje Janka, t ł u m a c z ą ­
cego m u o napowietrznej tnidowie, zruszyły
z móejsca o s p a ł ą p o s t a ć .
W y p r z ę g n i ę t y k o ń umieszczony
został w
m a ł e j stajence, Borejko z a t k n ą ł za pas sie­
kierę, zdjął ze ściany krótką w i e l k c d t a l i i w w ą
jednoruricę i m y ś l i w i ruszyli w d r o g ę .
Gdy do6zli do skraju puszczy i po starej
wyboistej g i t A l i przedostali się przez pas za­
rosłego o l s z y n ą nwczaru, sionce z n i k ł o już
zupełnie, zduszone przez z w a ł y poszarpanych
drtAnych chmurek, c i ą g n ^ y c h nieprzejrza­
n y m i z a s t ę p a m i od zachodu.
B(H%jko p o k i w a i gk>wą.
— Muslć dożdż tłudzieć — w e s t c l m ^ — za­
da nam dobrze!
— Drobny deszcz n i e zaszkodzi — o<kze4tł
po^ies^nie Janek, w strachu, by jego prze­
w o d n i k nie zecłwrlał n a w r ó c i ć Icu domowo.
Szli dalej w y n i o s ł y m
sosnowym
borem.
Niedługo Bikręcili z drogi i zaczęli s i ę prze­
dzierać przez ś w i e r k o w y m ł o d n i s ^ k u trfotu
l e ś n e m u , m a j a c z ą c e m u w oddali wolniejszą
przestrzenią.
Niebawem weszli na moczar pOTOsły s o ś n i n ą i brzozą, o wysokich trawiastych k ę p e d i , ul>ranych bukietami paiMX)Ci. k r z a k a m i
bagna, pijanie i łozy. Z a m o k ł y obute w ł a p ­
cie nogi, pomimo że Janek s t a r a ł s i ę s k a k a ć
z k ^ y na k ę p ę . P r z e c i n a j ą c trfoto n a ukos,
zbliżyli się do brzegu suchej wyspy, porosłej
ciemnymi ś w i e r k a m i , otoczonej pasem żółtej
suchej trzciny.
I raptem w poł>liżu z a ł o p o t a ł y
gdneś
grzmiące s k r z y d ł a i z t r a w y na sto k r o k ó w
przed m y ś l i w y m i p o d e r w a ł sdę stary głuszec
k o g u t B ł y s k a j ą c w ostrym locie ł s i ^ y m pod­
biciem skrzydeł, t o z n ó w migocąc kasztano­
w a t y m i p o k r y w a m i , p ł y n ą ł r ó w n o między
drzewami, j a k o i « n n y podrft
wystrzelony
z mewidzialnej armaity.
Myśliwi sitanęli j a k w r y c i . Janek pożerał
oczami z n i k a j ą c e g o w oddali ptaka, wspania­
łego w s w y m monarszym m a j r a ł a c i e , a serce
b i l o m u mocno do w t ó r u z m i l k n ą c y m szu­
mem lotu.
Borejko c m o k n ą ł przeciągle, z lulxiścią.
— Isz t y jakoj — z w r ó c i ł s i ę d o towarzy­
sza — a i łjahaty] sukinsyn!
„ B o g a t y " kogut odleciał jednak i nie mńał
wrócić, w i ę c po c h w i l i niemej kontemplacji
myśliwi" wyruszyli dalej. S k o ń c z y ł a saę na­
reszcie m ę c z ą c a droga. Znaleźli m a ł ą polan­
k ę w ś r ó d mieszanego lasu, a na niej t u ż -przy
krzakach c z a r n ą m a s ę z a r ż n i ę t e j
przez w i l k a k r o w y .
Janek zaczął się o g l ą d a ć , gdzleby najdogodniej z r o b i ć na drze­
w i e z a s a d z k ę , ale k r o w a leżała
w tak f a t a l n y m miejscu, te z n i ­
k ą d z g ó r y nie b y ł o j e j dobrze
w i d a ć . Z rozpaczą w i ę c H)Ojrzał
na B o r e j k ę .
— Niczoho, paniczu, on i tak
przyjdzie. Ot t u w krzakach zas i ą d z i e m , miejsce dobre l w i d a ć
jego tiędzie.
Wczesny zmierzch j u ż z a p a d a ł ,
p r z y ś p i e s z o n y przez c h m u r y , k t ó ­
re zrazu poszarpane a potem j e d ­
nolite i beznadziejne zaciągnęły
cale niebo, nie p o z o s t a w i a j ą c ani
skrawka j a ś n i e j s z e g o , k t ó r y by
n ó w i ł o s ł o n e c z n y m jutrze.
Janek siedział pierwszy, za­
k r y t y p r ę t a m i łozowego krzaka
i k ę p ą paproci, a t u ż za n i m
p r z y k u c n ą ł Borejko.
C i e m n i a ł o szybko. Cisza b y ł a
z u p e ł n a , l e k k i podmuch zachod­
niego w i a t r u nie szeleścił nawet
w nawistych g a ł ę z i a c h i t r y s k a ­
jących w o k ó ł snopach pożółkłych
traw.
W tem m a ł a , ledwo znaczna,
ale złowieszcza kropelka deszczu
p r y s n ę ł a na nos Janka 1 zaraz
druga — na
rękę.
Podmuchy
wiatru
ucichły zupełnie.
Po­
chmurne niebo n a w i s ł o t u ż nad
c z a r n ą , o k u t a n ą w m r o k ziemię.
Coraz w i ę c e j k r o p e l , drobnych
i dokuczliwych, l e c i a ł o z góry,
z niewidzialnej chmurnej opony.
Pojedyncze uderzenia łączyły się
w szelest ledwo dosłyszalny, m i a ­
rowy,
syczący,
beznadziejnie
smutny.
Janek zaciął z ę b y i siedział bez
ruchu. N a s t r ó j uczynił się nad
w y r a z ponury. Chłopiec czuł, że w
t a k ą w ł a ś n i e p o r ę w i l k przyjść
musi, ze przyjdzie na pewno, pogoda b y ł a
r-^:czywiście „wilcza". N a p r ę ż o n y m nerwem
wTc^rzuwal z b l i ż a n i e sdę Jakichś tajemnych
ł^tx>ków, z d a w a ł o m u s i ę , że poprzez szmer
'^''szczu s!yszy j u ż szeleszczącą pod o s t r o ż n ą
stopą t r a w ę .
A czas p ł y n ą ł . Na r o z b u j a ł a furzez n a p r ę ż o " 1 oczekiwaniem w y o b r a ź n i ę n a s u w a ł się
po trochu cień z w ą t p i e n i a , na d u s z ę p a d a ł a
martwota głuchej nocy 1 pustki.
W pewnej c h w i l i dcszlo go z tyłu p r z y t ł u ­
mione chrapanie. T o towarzysz jego s k r a c a ł
ciężkie c h w i l e oczekiwania snem sprawiedli­
wego. S z t u r c h n i ę t y
lekko w iwk, przestał
wprawdzie c h r a p a ć , ale s p a ł dalej, z w i n i ę t y
w kłęt>ek j a k kosmaty n i e d ź w i e d ź .
Janek poczuł s i ę dziwnie samotny, jakby
oderwany z u p e ł n i e od c a ł e g o
szero'kiego
ś w i a t a . Z d a ł o m u się, że siedzi j u ż t u cd w^e-
Ków. D z i w n ą się s t a ł a raptem
świadomość,
że gdzieś t a m poza t ą c i e m n o ś c i ą s ą ludzie
weseli, rozbawieni, tonący w powodzi światła.
N i b y z a k ą t e k r a j u z a m a j a c z y ł m u przed ocza­
m i w ł a s n y jego p o k ó j , t a k i bliski sercu i k o ­
chany, o ś w i e t l o n y dobroczynnym jrfomleniem
starej lampy.
Po n i e j a k i m ś czasie uczyniło się nieco w i d ­
niej, chociaż deszcz nie i K t a w a ł ani na c h w i ­
lę, widocznie gdzieś za grulłą p o w ł o k ą c h m u r
wzbił się w górę księżyc i przesączył przez
d ż d ż y s t ą o p o n ę n i k ł ą c z ą s t k ę swego ś w i a U a .
Plama leżącej k r o w y znowu z a r y s o w a ł a się
w y r a ź n i e j na c i e m n y m tle ziemi i znowu zna­
jome n a p r ę ż e n ' e o w ł a d n ę ł o m ł o d y m
myśli­
w y m . Z n ó w c z e k a ł , s p o d z i e w a ł się, fwyglądal.
Drżeć zaczął febrycznie pod p r z e m o c z o n ą
k u r t k ą , na poły z zimna, na poły ze wzrusze­
nia, a zęby dzwondły mu do t a k t u r o z b u j a ł y o
myślom.
Lecz czas, .płynący w y t r w a l e , naciągał zno­
w u p c m r o k ę ot>ojętności na c z e k a j ą c e prze­
życia zmysły, przychodziła apatia, zmęczenie
d a w a ł o s i ę we znaki. C h w i l a m i oczy zaczyna­
ły s i ę kleić i chłopiec walczył ze snem, chcąc
w y t r w a ć na posterunku.
Pomimo jednak nadludzkich w y s i ł k ó w za­
s n ą ł , sam nie w i e d z ą c j a k i kiedy. Sny j a k i e ś
nawiedzały
go, aż w p e w n y m
momencie
o c k n ą ł się z uczuciem, że z ł a m a ł nogę. Uczuł
rzeczywiście silny ból w nodze, ale spowodo­
w a ł a go jedynie niewygodna pozycja.
Zapuścił w z r o k k u p r z y n ę c i e i w t « n
d r g n ą ł cały. T u ż za leżącą k r o w ą u j r z a ł cień
jakiś, przysadzisty i nieruchcwny. Serce zabi­
ło, j a k młot, zielone kręgi s t a n ę ł y w oczach.
Po c h w i l i podnosić zaczął s t r z e l b ę do t w a r z y ,
ale zdziw'la go n i e r u c h o m o ś ć ciemnej posta­
ci i j e j k s z t a ł t nienaturalny. W y c i ą g n ą ł w i ę c
r ę k ę wstecz i d o t k n ą ł Borejki. Czujny c h ł c p
obudził się natychmiast i przybliżył obrosłą
twarz k u chłopcu, k t ó r y
n i e m y m ruchem
w s k a z a ł na d z i w n ą p l a m ę .
— N u , szto? — s z e p n ą ł Borejko.
— Cicho! — s y k n ą ł Janek — nie widzisz?
— Gdzie? Co?
— Tam...
— Tam?... Niczoho nie ma.
— A ta plama?
— Etoż kust, paniczu — odrzekł Borejko
i w e s t c h n ą ł g ' o ś n o — w o ł k . musi; nie przy­
szedł, c h i t r y zwierz!
Janek, k o r z y s t a j ą c z g w a ł t o w n e g o o d p r ę ż e ­
nia n e r w ó w , s i ę g n ą ł po zegarek, k t ó r y to za­
bieg w y m a g a ł dość skomplikowanych r u c h ó w ,
i zbliżając go t u ż do t w a r z y d o j r z a ł
zarysy
w s k a z ó w e k . Było wpół do czwartej.
— P ó ź n o j u ż . chyba pójdziem do domu —
w y r z e k ł grobowym głosem Borejko, z i e w a j ą c
rozgłośnie.
Janek był ca'y s k o s t n i a ł y z a r ó w n o od
c h ł o d u , j a k i cd niewygodnego, a długiego
siedzenia.
— A może w i l k był i poszedł? — zapyta! —
bo i j a t r o c h ę z a s n ą ł e m .
—• M o ż e i b y l , k t o jego wie? — c d r z e k ł
sentencjonalnie Borejko — a s p a ć nie trzelM,
Ot, tamtej nocy lepiej było, w i d n i e j , m i e s i ą c
iwilecił.
— Jak to tamtej nocy? A cóż wtedy było?
— A no, ja też t u siedział, tego w i l k a p i l ­
nował.
— No?
— I w i l k przyszedł. Ot widzisz paniczu.
Jak tamta d r ó ż k a wychodzi na nas prosto, on
s t a m t ą d i przyszedł, i j a k raz na mnie.
.— N o i C D ?
— T a k j a j e m u zadał, ale ciemno... i szrotem tylko. Pooooszed!...
— To tv strzelałeś do niego tamtej nocy?!
— No, tak...
— I chciałeś, żeby przyszedł teraz drugi
raz? Stary d u r e ń ! — w y b u c h n ą ł Janek.
— Nie sierdzicieś, paniczu, mógł
drugi
przyjść...
Ale Janek j u ż nie słuchał. Wyskoczył jed­
n y m susem z krzaka.
— P r o w a d ź do domu! — b u r k n ą ł .
Ponury był o d w r ó t przez mokre krzaki mo­
czaru. Podniecenie zasadzki
nadzieja przy­
gody, zaprawionej mocno r o m a n t y c z n o ś c i ą w
ramach okrytej płaszczem nocy puszczy, znik­
ły j a k sen, miejsce ich zajęło rozgoryczenie
o n i e s u m i e n n o ś ć i o s z u k a ń s t w o chłopa i złość
za w y s t r y c h n i ę c i e na dudka. Zły j a k i ś choch­
l i k n a t r z ą s a ł się w c i ą ż w duszy c h ł o p c a nad
jego ł a t w o w i e r n o ś c i ą i d r w i ł z
meudanej
eskapady.
Ś w i t a ł o , gdy s t a n ę l i z powrotem w Zajezierzu. S m ę t n y , szary dzień wstarwał. zapła­
kany od c h w i l i swych narodzin, z a w l e k a j ą c y
deszczową m g ł ą zarysy d o m ó w i drzew, po­
nury zwiastun ciężkicti c z a s ó w w prz.yrodzie.
W godzinę później Janek pił g o r ą c e mleko
w starej
jadalni, a potem z przyjemnością
wśliznął się pod ciepłą k o ł d r ę i z a s n ą ł snem
utrudzonej młodości.
A gdy obudził się przed obiadem, ś w i a t po­
m i m o zadeszczonej atmosfery w y d a ł mu się
weselszym i radośniejszym, niż z rana. Nocna
przygoda utraciła c a ł y s w ó j tragizm, a nałjrala cech humorystycznych. A i Borejko nie
w y d a l mu się t a k i m łotrem, j a k i m b y l rano.
„ S z e l m a jest i huncwot, to prawda —
r z e k ł do siebie Janek — ale cóż poradzić,
kiedy jednak go lubię!"
^
KORSAK
9
JANINA
LASOCKA
ŁOWISZ<
O
B A J j u ż ledwo łyli ze zmęczenia. W mło­
dości byli p r z y w y k l i do i c t e i e r s k i c h
trufkrw, lecz obecnie Idlkugodzinny
marsz w głętx)kim ś n i e g u u m ę c z y ł ponad
m i a r ę ołiu myśliwycłL Od rana polowali
na u r w i s t y e ł i zlsoczach dzikiego terenu w
Bieszczadacti. gdzie t>rat pidkowniłca Józefa
u d z i e l i ł im gościny w l e ^ c z ó w c e .
S p o ś r ó d gęstycłi, zwartych k r z a k ó w prze­
dzierali s i ę cierpliwie pod górę. p r z y s t a j ą c —
by z ł a p a ć nieco tchu. Coraz c i ę t e j iść. Z w a ­
ły śniegu, pokrsrte s z l d i w ^ n
przemijającej
ztany, s t a w a ł y się l e i ^ e . coraz zactiłanniej
c h w y t a j ą c ciąiące. niby z cdowiu. nogi. I ^ u gi, l u t o w y dzień ma się k u k o ń c o w i i nie
wolno s t r a c i ć ani jednej c h w i l i czasu, jeżeli
przed zmrokiem chce się dojść do leśniczów­
k i . L e k k o mówi się , ^ e s t r a c i ć c h w i l i " , ale
jak t u iść, gdy c d o w i d c zapada się w ś n i e g
po łcolana. a na obolałych ramionach dźwiga
m n ó s t w o rzec^. R ó g myśliwslci czepia się
lErzaków, a torba z drobiazgami? Czy była
kiedy tałca ciężlcai A sztucer? I jeszcze na
dtricładkę lornetka i laska m y ś l i w s k a . Niech
diabli w e z m ą c a ł e o p o r z ą d z e n i e !
W l o k ą się jeden ^ d r u g i m , pocłiyleni niby
slcazańcy. W l a d y ^ w idzie przodem. M n i e j ­
szy i szczu]riejszy ł a t w i e j jwzeciera d n ^ ę .
Za n i m sunie j a k czołg w i d k a p o s t a ć p u ł ­
k o w n i k a Józefa. Na k o ń c u czarny, pod­
palany Ł o w i s z . Pies nad psy. ogar nad
ogary. I on m i a ł j u ż tej wycieczki po­
w y ż e j uszu. D w a d z i e ś c i a p a r ę k i l o m e t r ó w
w t r u d n y m terenie, w ^ b o k i m ś n i e g u , w gę­
stych luzakach w y c z e r p ^ o siły nawet tak
w y t r w a ł e j i silnej znakomitości, j a k ą jest
Łowisz.
bardziej, że rano p o t u r b o w a ł go
spory wycinek.
T r ó j k a posuwa się coraz wolniej, k i e r u j ą c
się do celu j e j t y l k o w i a d ( » n y m i znakami.
Przeciska s i ę przez kolczasty gąszcz, prze­
myka pod z w i s a j ą c y m i gałęziami.
Chwilę
p r z y s t a j ą . W ł a d y ^ w zdejmuje c z a p k ę , ocie­
ra pot z czoła. Ł y s i n a odbija jasną p l a m ą
na t l e ciemni ś w i e r k o w e j . Józef p a l i k t ó r e ­
g o ś t a m z r z ę d u papierosa.
I M . 1 . rarhilifci
Z n ó w m a s z e r u j ą . Jaicże to jeszcze daleko!
Z n ó w p r z y s t a j ą , n a r a d z a j ą się. Za k ę p ą Ja­
ł o w c a s k r ę c a j ą nieco w lewo i zaczyna się
schodzenie w Mt, k u dolinie. Za t ą doliną
jest górica, a potem z n ó w dolina i znowu
g ó r k a . W ostatniej dolinie — o d p r ę ż e n i e ,
zrzucenie z ramion ciężaru, w y ś n i o n e m i e j ­
sce pod dacłiem przy ogtńu, kubek o r z e ź w i a ­
j ą c e j hertMty...
— Jeszcze z pMtorej rodziny! — wzdycha
Józef.
— Jeszcze z pMtorej godziny! — wzdycha
Łowisz nie mruczy i
ie wzdycha. Idzie
jednak coraz wolniej, curaz bardziej pozo­
staje w tyle, tak że trzeba go zachęcać do
dalszego marszu. Widać, że Jest btuttzo w y ­
czerpany.
Jego niepohamowana pasja ł o ­
wiecka d o p r o w a d z i ł a do ostatecznego upadku
sił, do ostatecznego w y ż y ł o w a n i a organizmu.
P a t r z ą c na niego, idący c z y n i ą sobie w ^ ę b i
ducha wjrrzuty. że m o ż e psa s i ę w y z y s k i w a ł o ,
że się p o l o w a ł o za wiele, za intensywnie.
Może k o r z y s t a j ą c z ż y w i o ł o w e j n a m i ę t n o ś c i
młotiej istoty, roziminy. c^owtek w y z y s k i w a ł
t>ezrozumne zwierzę? Obaj są m y ś l i w y m i ,
więc obu gryzie sumienie. Zwłaszcza p u ł k o w ­
nik Józef, „ p s i a r z " z k r w i i kości, jest mocno
zaniepokojony i zdenerwowany.
W tej chwUi p a t r z ą na p o k ł a d a j ą c e g o s i ę
ze z m ę c z e n i a Łowisza i ta sama m y ś l trapi
Na polnej gruMzy u s i a d ł połąb
/ r o z k o ł y s a ł drzewa ksztatt.
JoMtrząb po niebie krąży k o ł e m .
S ó j k i podniosły w lesie gwatt...
Nad polem driy sUmeczna cisza,
^
Spocone plecy chłodzi w i a t r .
Z m ę c z o n y pies lentuHe dyszy —
Na nos mu tMirumy m o t y l siadł.
W z m r u ż o n y c h oczach
fcortofliska.
Ł u b i n y , rdzawe lany cryk,
Zuk przez id£bia trawy się przecisko.
P r z e c h y l i ł listek — zleciał. Z n i k ł .
Bezładnym pękiem kuropatwy
Rzucone — plama w cieniu drzcu).
W oczach się przertrzeń
miesza, p m a t w a »
I nic. i tytlto w i a t r u t r i e w .
Pies i p t . Spią crusze nad miedzami.
Od pół się smuży rrebma
mgła.
OstoWmy c h u ń ł ę t ę r ę k a m i .
Wiech trwa...
10
T. Jaowwakl
NA
SKRAJU
LASU
obu. S p o g l ą d a j ą kolejno na siebie, a potem
na psa. k t ó r y j u ż z trudem stawia nogi. Spoj­
rzeli znowu na siebie i z n ó w na psa. Pies
patrzy na nich s k o ś n y m i oczami, w k t ó r y c h
czai się rozpacz i prośba. No cóż, trzeba psu
pooióc. Nic podobna p o z o s t a w i ć go n^asocmn
losowi. N i e j e d n ą p i ę k n ą p r z y g o d ę z a w d z i ę ­
czają Łowłszowi. Nie raz i nie dwa podpro­
w a d z i ł i m pod lufy niezgorszego dzika. P u ł ­
k o w n i c y s p o g l ą d a j ą na siebie. W ł a d y s ł a w ,
szybszy w decyzji — postanawia. Ś c i ą g a w i a ­
t r ó w k ę , r o z k ł a d a j ą na ziemi, bierze na r ę c e
słaniającego się psa. u k ł a d a na w i a t r ó w c e .
Z w i ą z u j e r ę k a w y i ..zadaje" sobie na plecy
ż y w y ł a d u n e k . U f f ! Ale psisko „ n i e w ą s k i e " !
W a ż y ze 30 k i l o ! Ciężaru przybyło, ale za to
ulżyło sumienie.
Ł o w i s z uznał p o s t ę p e k p u ł k o w n i k a
za
objaw z u p e ł n i e naturalnej I w ł a ś c i w e j soli­
d a r n o ś c i łowieckiej. Po killcu r u c ł u c h , ma­
j ą c y c h na celu wygodne ułożenie się na ple­
cach — p o d ą ż y ł się w rozkosznej drzemce.
Do zbawczej leśniczówki m y ś l i w i l i c ^ l i , ż e
b ę d ą iść pMtorej godziny. Jednak przeliczyli
się. Oto j u ż w pierwszej dolince, k ł a d k a na
potoku została zawalona przez p a d a j ą c e drze­
wo. T r z e t u było iść k i l k a k i l o m e t r ó w do
n a s t ę p n e j . Powalony (rień k u s z ą c o zas>raszat
do o d p o c ^ n k u . Przyjaciele spojrzeli na sie­
bie zachęcająco. Do leśniczówki jeszcze da­
leko, więc...?
Pokusa, jak k a ż d a pokusa,
z m u s i ł a do uległości i obaj postanowili nie
p r z e c i w s t a w i a ć się przeznaczeniu.
A l e przedtem pomyśleli o psie. N a ł a m a l i
t r o c b ę ś w i e r k o w y c h gałęzi, odgarnęli śnieg
i ustali rodzaj gniazda Na n i m W ł a d e k u ł o ­
żył w i a t r ó w k ę z Łowiszem. Pies niby spal
i zupdOiie nie r e a g o w a ł na zat»egi trosldiwego { ^ r i i u n a .
Pozł^ywszy się g n i o t ą c e g o ciężaru p u ł k o w ­
n i k u s i a d ł koło Józefa.
Zapalili papierosy
i rozkoszowali się wyiwczynkiem, spogląda­
j ą c na m r o k i puszczy.
Nagle Łowisz drgnąf, u n i ó d ł e b , zawęs2ył.
Delikatna, s z e n ^ trufla nosa poruszyła s i ę
niedostrzegalnie. Pies ciągnął g ó r n y m w i a ­
t r e m j a k i e ś t a j o n n e zapachy idące z pusz­
czy. Po c h w i l i w s t a ł , podszedł p a r ę k r o k ó w ,
o b w ą c h a l śnieg, z n ó w g ó r n i e zawęszył i , j a k ­
by ruszony iH-ądem elektrycznym, naraz
ożył, w y z d r o w i a ł i rzucił s i ę w krzaki, a po
chwili zniknął w m n A u , z którego r o z l ^ a l
s i ę rjrtmiczny głos pogoni na Łroirie.
Istotnie, zaskoczeni ptdkownicy znaleźli
o p a r ę k r o k ó w ś w i e ż y t r o p Aużego dzika.
Do leśniczówki d o w l d k l i się ledwo ż y w i .
Łowisza nie było. Z j a w i ł się dopiero nad ra­
nem, s k m n l ą c pod oknem d o p o m i n a ł się o Jak
najszybsze wpuszczenie do domu. Był w y ­
n ę d z n i a ł y , p r z e m a r z n i ę t y , przemoczony ś n i e ­
giem — ofiara p r z e m o ż n e j pasji ł o w i e c k i e j .
A z oczu jego m o ż n a było odczytać niemy
zarzut pod adresem obu m y ś l i w y c h : A jednak
nie d o t r z y m a l i ś c i e m i do Icońca towarzystwa!
I G N A C Y ŻAGIEL
RYSI
PRZESMYK
( K wipomoicA staiefo myiUwcfi^
ESISTA kraina iglastych b o r ó w zmie­
niła swoje szaty. Z n i k ł a soczysta zie­
leń szpilkowych lasów i złotych jesien­
nych liści. Gesty śnieg zaczął p a d a ó , p o k r y ­
w a j ą c lasy i m o k r a d ł a b i a ł y m c a ł u n e m . Jak
okiem sięgnąć, rozciągana się biała, p e ł n a
niewypowiedzianego czaru i u r o k u knieja. A
gdy noc z a p a d ł a nad
iglastą puszcza, noc
m r o ź n a , roziskrzona gwiazdami i księżycem
o ś w i e t l o n a , w ó w c z a s w i l k i i rysie r u s z a ł y na
Iowy.
Nccy tej. pierwszej nocy ponowy, dziewicza
ble! ^ l e g u została z b r u k a ń a c z e r w i e n i ą pow lastytaete tadawesjM Łcialetwa, ^
soki, a rozrzucone kości świadczyły o t r a ­
gedii, jaka s i ę rozegrała. Ponury zew m i l c z ą ­
n k m M c t ą c r * Mikyi sit w lastartacto B s cego stada porywa na nogi leżące łosie i sar­
tewcsjm
Ł«iBlctwm picrwnor iMkas t n M w
ny, k t ó r e z d r ż e n i e m s ł u c h a j ą ż a ł o b n e j nuty,
WłlMMyj ptowaj. •aulgm.li w • > ! lęlj
jak p ł y n i e nad lasy i m o k r a d ł a w o s r e b r z o n ą
• • • • • t o M t«c«nlc •><!•<*• i t i w l a i l i i i l a j i li I S Ł ,
księżycem dal.
Nocny rozbójnik cicho jak duch s t ą p a po
««•• a > f »fc« i prac Zmkla4hi Ł«wtootw«. W j i U '
u ś p i o n e j kniei. Wysmukla sama wyczula
wl—B tMfiea •>BjM<wily; M wtoAcy, U pWMifcAw
straszliwego wroga, p r z e r a ż o n a rzuciła się do
I 1 lipaty
r N I — I >i ifcluinlii W J M M B I
ucieczki, lecz szybkj j a k b ł y s k a w i c a ryś do­
• d M n t f kMMw 1 < a a M l , • t M u f e n r * ^ n c j wyp a d ł swej ofiary. Straszliwy c h w y t za gar­
f«<la
ielMił. P r a w U D n m U •daCntaM acedziel zwalił nieszczęsną na ziemię. Z szeroko
alala fc—lą|» W a m n r A t e l W K Ł .
przeciętej tętnicy t r y s n ę ł a g o r ą c a
krew.
• t u Ewtonyar,
t i r • • • • ! • towtoddc
K r w i o ż e r c z y ket r o z d ^ r a ł k a w a ł y d r g a j ą c e ­
rwiBiUr p—j^fc-inlł cwterayay w mśimśim h n i .
go jeszcze m ' ę s a , m r u c z ą c z zadowolenia.
PKMtfatMttaa* p M * w — w c i a u « t i m r a r t i .
Tej to pamie*nej zimy, gdy liczne • tropy
Ma caęś£ <3r<alU)«aBą p»kani dOaCaly
HapT
wilków i rysi k r z y ż o w a ł y sie po
f^niegu.
ataaa Kwtersyar OTM aakM praos alą w y r i ą J j a
m i e s z k a ł e m w m a ł e j leśniczówce zagubionej
• y c k mm, U M Im p«<rtwrtiwl l e i M ] w M S a M *
w ś r ó d lasów i łiagien. Pewnego dn'a przy­
W g
mełMdw I wedtag u n « « * w L r ,
utel
szedł do mnie m ó j przyjaciel Kuba, stary
• i a M p i w s ł tfa|«e« a«to <• Myflcala
wykwy
m y ś l i w y , wabiarz łosi, w i l k ó w i trcpiciel r y ­
pnwif wiajy.
stan a w t o t a y y I
aa
si. Z n a ł on doskonale zwyczaje zwierzyny
leśnej i po białej stopce czytał jak w o t w a r t e j
« M 4 « « n a e ^ a t a m w i i e n « s B Ł T «taa ataa s w i e o r księdze. Kuba p r z y w i t a ł się ze n u i ą .
ajr, polesmaM towtofc I w y n ą t e a M M l w 4 r a a
— W i t k i l rysie straszliwe szkody w sarnach
U M ha.
rotiią — p o w i e d z i a ł na powitanie. — Od ś w i ­
Z 0 k s p « n U w BiHCralącreli mtektAre prwM hat u po lesie sie włóczę. Rysia i k i l k a w i l k ó w
tewcM
Z a U a t a Ł»wtoctwł pnc'laCawtoM watozdąż>-łem j u ż otropić. Na roztcłcach p i ę ć w i l ­
rtalr « • a u H s trefcl *«tą4kvwc| JctoatowMych,
k ó w j u ż obciąłem, a na Czarcich K a t a c h sy­
preparaty r h « l c — « frtinp<«itiłinte roWay p n e a
ty sarnim m i ę s e m olŁ>rzymi kot zalega — za• • • • • • M l ed łwiWMyj, praekmle pt-ały aftrakcńczył s w ó j raport stary Kut>a.
aattawę wawa^tiraą władca, n a t a w a t c s ^
O m ó w i ł e m z n i m szczegóły polewania I po­
i r t M i w wtefeM a a 1—u lat anw łwMIfcarJr I « p n s t a n o w i l i ś m y zaraz ruszyć. Walcząc ze strasz­
cawaala aaakawa Z a U a a a .
l i w y m gąszczem zasypywani masami śniegu,
^•I«wa< aaMir* te Ma ae w w e d i H I M iMcceszliśmy, a raczej czołgaliśmy s'ę przez pusz­
wmUfiW pakas •••tal p i t r a f c t a w j racaal t a l e r a ł czę. Dwa osy gończe s k o m l ą c człapały cicho
•ie I
> tsca rtijmia f a il iiilriii i •tettotza nami. H a ł a s i Zagraj — tak n a z y w a ł y s i ę
• a c n p a mjmtwrtk.
moje pieski. -Były to rosyjskie, kcstrcmskie
ogary, k t ó r e debrze goniły dzika, rys'a, a na^
warwBwa
wet witka. Po drodze w i d z i e l i ś m y liczne t r o ­
py losl, d z i k ó w , w i l k ó w craz rysi. Cieszyła
się dusza m y ś l i w e g o na widok tych niezbi­
tych d o w o d ó w obecności grutiej
zwerzyny.
Wspaniale w y g l ą d a ł a odwieczna nuszcza w
zimowej szacie. Olbrzymie niel>otyczne sosny
i ś w i e r k i ot>sypane b i a ł y m puchem r o b i ł y i m ­
p o n u j ą c e w r a ż e n i e . Po c i ę ż k i m parcgcdzinn y m marszu byliśmy na miejscu.
L
POKAZ TROFEÓW
W
wtmmtH • iMiiiiij
iiil l i l i l i m
—
t r u -Hiiiii
tM.
A.
pnir-
••••IrtniUlI
— T o t u •— r z e k ł Kuba. w s k a z u j ą c r ę k ą na
i'ozleg*e bagnif^ko położone w gIętKkiei k o t l i ­
nie i otoc/one ś ^ . i e r k o w y m drzewostanem.
Z góry, nu któi
s t a l i ś m y , w i d a ć b y ł o do­
k ł a d n i e olbrzymie bagno p o r i - : ęte
czarną
olchą i *oza. Hen w g*ebi tego* o s t ę p u leży
on — r y ś , k r ó l nocnych rozt>ójników.
Po
krótkiej
naradzie p o s t a n o w i l i b y
ołiejść
o s t ę p dookołsk aby s p r a w d z i ć , czy r y ś z niego
nie wyszedł. Rozdzieliliśmy się. Kuba poszedł
l e w ą , ja zaś p r a w ą s t r o n ą o s t ę p u . Po paru
godzinach znowu się spotkamy. Oba m e l d u n k i
jednakou-e: r y ś leży, Sorawtteamy kierunek
w i a t r u < ustalamy ^ ó w n y weksel. Postanowi­
liśmy, że ja udam sie na wiadomy m i prze­
smyk. Kuba za< p ó j d z i e z psami na
trop
wejściowy, wejdzie do o s t ę p u i pu*ci
wy.
Po Rodzinnym ciężkim marszu
doszedłem,
a raczej doczołgałem się do przesmyku, łctó-
rot.
J.
CMCS
rym, według
naszych p r z e w i d y w a ń ,
miał
c i ą g n ą ć ruszony zwierz.
S t a n ą ł e m na stanowisku. Przede m n ą roz­
ciąg : ^ią dosyć gteboici w ą w ó z , n a kt^ego
skarpach o p i e r a ł y swoje k o ń c e grut>e na wpół
s p r ó c ł m i a t e ś w i e r k o w e w y k r o t y , a dalej d z i ­
kie ł>agnisko, p o r o ś n i ę t e o l c h ą i łozą.
U s i a d ł e m na s p r ó c h n i a ł y m wykrocie i p e ł ­
n ą p i e r s i ą w c h ł a n i a ł e m r z e ź k i e powietrze.
Dokoła niczym nie z m ą c o n a cisza, p r z e r y w a ­
na t y l k o furkotem s k r z y d e ł p i r o l a t u j ą c y c h
jarzątików. Gdzieś na moczarach
parsknął
łoś, s. w pobl'skich gąszczach ś w i e r c z y n y za­
szczekał kozioł. Raptem zaczęło coś łamiać w
g ę s t w i n i e — czyżby r y ś ? Nie, t o n i e m a ż l i w e
— r y ś idzie cicho j a k duch. Głośiriej zatrzesz­
c z a ł a łoza. Z g ę s t w i n y w y ł o n i ł s i ę oltH^mł
łoś. S t a ł dłi^o i chrapami c i ą g n ą ł w i a t r . Rap­
tem s t ę k n ą ł i siKrczyt w bok, m i n ą ł głęboki
w ą w ó z i z n i k n ą ł w mrocznym ostępie. B y l
to w^nianiały stary rogal o p i ę ł o i y c h rosocłiach, czarny jak łielian. z b i a ł y m i p o ń c z o ­
chami. Zaledwie o c h ł o n ą ł e m z w r a ż e n i a , gdy
d a ł się słyszeć łoskot s k r z y d e ł — to głuszec
s p ę d z o n y z o s t ę p u przeleciał m l nad g!ową.
Jalue jestem szczęśliwy. W r ę k u m y m l>roń.
nade n m ą b ł ę k i t n e niebo, a d o o k o ł a
mn^e
ukochana puszcza.
Wtem z oddaH usłyszałem głosy p s ó w na
trepie. W y t ę ż y ł e m słuch. Tak. nie m y l ę się,
t o pieski rozpoczęły rotxrtę. Daleki gon był
ledwie dosłyszalny. Gon w o l n o przybliżał
się . W s t a ł e m z w y k r o t u , odłiezpieczylem sztu­
cer. P o c z ą t k o w o p r z y b l i ż a j ą c y s i ę gen zaczął
s i ę o d d a l a ć . „ W y j d z i e i n n y m weicslem" — po­
m y ś l a ł e m . Coraz dalej, coraz statnej s ł y c h a ć
granie gończych, a ż w k o ń c u un^lłEło z u p e ł ­
nie. Zwierz poszedł w i n n y m ł d e r u n k u l u b
kołuje. S t r a c i ł e m j u ż n a d z i e j ę . Zniecłięcony,
z n ó w u s i a d ł e m na wykrocie.
ndinęło chyt>a z dziesięć m i n u t . Cz3^by z ł u ­
dzenie? Z n ó w u s ł y s z a ł e m odległą q r m f o n i ę
psiej sfory. Gon przybliżał się. Z n o w u w y r a ź ­
nie o d r ó ż n i a ł e m głosy mych p i e s k ó w .
Idą.
Były ccraz bliżej. Serce bilo m i jak m ł o t e m .
G o r ą c a fala k r w i u d e r z y ł a do głowy. Wspa­
n i a ł a melodyjna p i e ś ń , odbita echem, huczy
przez z i m o w ą głuszę, d o c h o d z ą c a ż hen, do
k r a ń c ó w puszczy. W y p a t r u j ę zwierza. J u ż go
s p o s t r z e g ł e m . Sadzi w s p a n i a ł y r y ś , k r ó l noc­
nych i-oztłójnlków. Z a t r z y m a ł s i ę n a k r a ń c u
bagna. Psy o c d c h o d z ą . R y ś r u s z y ł , lecz nie
poszedł d o ł e m , t y l k o lekko o d ł n ł się od ziemi,
w s k o c z y ł na zwalony w y k r o t i p ę d z i w y k r o ­
tem na d r u g ą s t r o n ę w ą w o z u . Złożyłem s i ę
— h u k strza!u w s t r z ą s n ą ł m r o ź n y m powie­
trzem puszczy i aihrzymi kot n m ą ł z w y k r o t u
na dno w ą w o z u .
Szybko, j a k t y l k o m o g ł e m , d o ł d e g ł e m do
leżącego zwierza, aby nie d o p u ś c i ć p s ó w . Zda­
rzyło m i s i ę k i e d y ś , że do ś m i e r t e l n i e ranne­
go rysia d o ^ o c z y ł pies, k t ó r y zcstał lilyrfcawicznie rozszarpany przez k o n a j ą c e z w i e r z ę ,
Ot>awy moje b y ł y jednak zbyteczne. Ryś,
ś m i e r t e l n i e trafiony, nie d a w a ł j u ż ż a d n y c h
cznak życia.
Był to w s p a n i a ł y o l b r ^ m i kot żółtoszarej
b a r w y , p o k r y t y ciemnymi centkami, o d ł u ­
gości znacznie ponad l metr.
Do ubitego rysia dobiegły n^szalałe psy.
Stawny Zagraj u s i a d ł ot>ok leżącej bestU,
wzniósł głowę do góry i z a w y ł . Pc^riynął przez
głuszę l e ś n ą dziki, odwieczny zew łcrwt, odbi­
t y echem coraz głośniej, c<M-az dalej, a ż po­
p ł y n ę ł a w s p a n i ^ pieśń t r i u m f u i radości,
p r z e c h o d z ą c w ponury ton skargi nad u b i ­
tym zuńerzem.
II
rPt.K
V
N«
polowulu
MUnu
D K Ą D w s z e d ł w życie dawno oczełciwany regulamin p o l o w a ń PZŁ., ^ y s z y
się w terenie dość c z ę s t o słcargi i narzeitania na łowczych kól, k t ó r z y jakoby n a d ­
używają przysługujących i m u p r a w n i e ń ka­
r z ą c surowo w czasie p o l o w a ń „Bogu ducha
winnych" myśliwych.
Wydaje się jednak, że w narzekaniach tych
jest wiele przesady, w ł a ś c i w a zaś przyczy­
na skarg t k w i nie w n a d u ż y w a n i u r e g u l a m i ­
nowych u p r a w n i e ń
przez łowczych,
lecz
w korzystaniu z nich w ogóle i stosowaniu
w praktyce. A u t o r o m skarg u k r ó c o n o w i ­
docznie s w o b o d ę , z j a k ą buszowali w ł o w i ­
skach i s t ą d p o w ó d do n a r z e k a ń .
Dawniej w n i e k t ó r y c h kejach ł o w i e c k i c h
nie stosowano
n i e m a l żadnycłi kar, g d y ż
wjelu łowczych nie w i e d z i a ł o , co na polowa­
n i u wolno i k t ó r e z w y k r o c z e ń k w a l i f i k u j ą
się do ukarania. Dzisiaj ten stan uległ r a ­
dykalnej zmianie, b o w i e m r e g u l a m i n p o l o ­
w a ń P Z Ł — j a k k o l w i e k jeszcze n i e d o s k o n a ł y
— wzmacnia w kole stanowisko łowczego,
reguluje
jego uprawnienia i o k r e ś l a obo­
wiązki. M i m o to rola ł o w c z e g o nadal nie
n a l e ż y do w d z i ę c z n y c h , a o b o w i ą z k i — do
ł a t w y c h . C h c ą c się o t y m p r z e k o n a ć w y s t a r ­
czy p r z e j r z e ć choćby t y l k o ten Ich zakres,
k t ó r y dotyczy b e z p i e c z e ń s t w a na polowaniu
zbiorowym.
O
Do o b o w i ą z k ó w łowczego n a l e ż y nie t y l k o
stałe
szkolenie c z ł o n k ó w kota w zakresie
b e z p i e c z e ń s t w a na polowaniu, lecz t a k ż e k o n ­
sekwentne przestrzeganie w praktyce m y ­
ś l i w s k i e j o b o w i ą z u j ą c y c h w tej mierze za­
sad i przepisów^.
Rola ł o w c z e g o lub p r o w a d z ą c e g o polowa­
nie, j a k o odpowiedzialnych za IJezpieczeństwo
u c z e s t n i k ó w polowania, rozpoczyna się w
miejscu z b i ó r k i m y ś l i w y c h przed wyjazdemlub wymarszem na polowanie. Od tej c h w i l i
zachowanie się m y ś l i w y c h musi byg zgodne
z zasadami o b o w i ą z u j ą c y m i na polowaniu.
T u bowiem z d a r z a j ą się r ó w n i e ż sytuacje,
w k t ó r y c h nie t r u d n o o nieszczęśliwy w y ­
padek.
Łowczy l u b p r o w a d z ą c y
polowanie
ma
o b o w i ą z e k s p r a w d z i ć na zbiórce przed w y ­
jazdem na polowanie zbiorowe, czy k a ż d y
z u c z e s t n i k ó w posiada w a ż n ą
legitymację
P Z Ł i aktualne pozwolenie na posiadanie
broni m y ś l i w s k i e j . O s ó b nie p o s i a d a j ą c y c h
tych d o k u m e n t ó w przy sobie nie ma prawa
d o p u ś c i ć do u d z i a ł u w polowaniu, .podobnie
jak o s ó b n i e t r z e ź w y c h , k t ó r e nie d a j ą r ę k o j ­
12
o
ULADiSŁAW
MAZLKŁK
ze
szczególnym
uwzględnieniem
zazasad
bezpieczeństwa
na polowaniu. Z a r z ą d z e n i e
to, wydane przez w ł a d z e o k r ę ­
gowe W Z Ł na polecenie D o w ó d ­
cy O k r ę g u , nie w r ó c i ł o — rzecz
prosta — życia tragicznie z m a r ł e m u
oficerowi, z a p o b i e g ł o jednak n i e w ą t p l i w i e
w i e l u i n n y m w y p a d k o m przez p o g ł ę b i e n i e
w i a d o m o ś c i z zakresu b e z p i e c z e ń s t w a na po­
l o w a n i u i zaostrzenie dyscypliny ł o w i e c k i e j .
Łowczy p o w i n i e n ze szczególną t r o s k l i w o ­
ścią o b s e r w o w a ć zwłaszcza u c z e s t n i k ó w po­
lowania, k t ó r y c h nie zna dostatecznie pod
w z g l ę d e m panowania nad sot>ą. zachowania
ostrożności lub przestrzegania dyscypliny
myśliwskiej.
*
Łoaaali
m i zachowania w a r u n k ó w
bezpieczeństwa.
Wskazane jest, aby k o n t r o l ę t a k ą przepro­
w a d z a ć na zbiórce przed wyjazdem na polo­
wanie, g d y ż nieuprawnicmym ł a t w i e j
jest
w r ó c i ć do d o m ó w ze z b i ó r k i , niż z poła. Za­
wiezieni w teren, nie nK>gąc w r ó c i ć do do­
m ó w , najczęściej rozpoczynają targi i p r o ś b y
0 dopuszczenie ich do polowania, z a k ł ó c a j ą c
t y m p o r z ą d e k , g d y ż targi k o ń c z ą się n i e j e d ­
nokrotnie s p r z e c z k ą i z miejsca p s u j ą po­
godny n a s t r ó j m y ś l i w s k i e j w y p r a w y .
Jak słuszny, z uwagi na b e z p i e c z e ń s t w o ,
jest zakaz dopuszczania do u d z i a ł u w polo­
w a n i u osób nieuprawnionych, m o ż e p o t w i e r ­
dzić n a s t ę p u j ą c y tragiczny wypadek.
Członek jednego z wojskowych kół ł o w i e c ­
k i c h z a p r o s i ł na zbiorowe polowanie zajęcze
w charakterze gościa swego brata, m i m o że
nie b y ł on w ogóle zrzeszonym m y ś l i w y m .
Ł o w c z y kola, w b r e w o b o w i ą z u j ą c e j zasadzie,
że na polowaniu nie ma g e n e r a ł ó w , oficerów
czy p o d o f i c e r ó w , a t y l k o m y ś l i w i , zwierzch­
n i k i e m ich z a ś jest ł o w c ^ , n i e z a l e ż n i e od
posiadanego stopnia — z a n i e c h a ł sprawdze­
nia m y ś l i w s k i c h u p r a w n i e ń gościa. Między
j e d n y m a d r u g i m p ę d z « i i e m , przed gromad­
k ą Idących m y ś l i w y c h z k o t l i n y p o d e r w a ł
się zając. Ż a d n e m u z m y ś l i w y c h nawet r ę k a nie d r g n ę ł a w k i e n m k u broni. Tymczasem
gość
zerwał
b r o ń z ramienia, z a ł a d o w a ł
1 s t r z e l i ł w k i e r u n k u zająca, t r a f i a j ą c p e ł ­
n y m ł a d u n k i e m ś r u t u w g ł o w ę swego brata
i k ł a d ą c go t r u p e m na miejscu.
We wszystkich wojskowych k o ł a c h ł o w i e c ­
k i c h danego o k r ę g u , zrzeszających p r z e s z ł o
1.000
c^onków
Wojskowego Z w i a d u Ł o ­
wieckiego zostały
zawieszone
polowania,
a b r o ń zdeponowana w magazjmach jedno­
stek, do czasu zdania przez c3Jonków po­
szczególnych k ó ł komisyjnych
egzaminów
rot. w . K o n a k
Przed w i e l u laty znany b y ł na
Śląsku
starszy jtiż w i e k i e m ,
doświadczony leśnikm y ś l i w y , k t ó r y s ł y n ą ł ze ś w i e t n i e organizo­
wanych p o l o w a ń , bogatych r o z k ł a d ó w
i
grzecznego obejścia. P o t r a f i ł b y ć jednak sto­
sunkowo szorstki, jeśli z a u w a ż y ł , że k t ó r y ś
z u c z e s t n i k ó w polowania nie przestrzega za­
sad
bezpieczeństwa
l u b je sobie w j a k i ś
sposób l e k c e w a ż y . Był zaś w sprawach bez­
p i e c z e ń s t w a tak do przesady o s t r o ż n y , że
w polowaniach leśnych, k t ó r e sam p r o w a d z i ł ,
u s t a l i ł raz
na zawsze zakaz strzelania do
miotu.
Nie dopuszczał nigdy do u d z i a ł u w p r o ­
wadzonym przez siebie polowaniu zaproszo­
nego przez z w i e r z c h n i k ó w gościa, jeśli nie
wiedział, j a k on zactiowuje się na polowaniu.
Raz się jednak z d a r z y ł o , że na polowanie
p r z y b y ł , zaproszony przez zwierzchnika, pe­
wien m y ś l i w y , k t ó r e g o nasz l e ś n i k nie znał.
Gdy polowanie się r o ^ i o c z ę ł o leśnik stale
z a j m o w a ł stanowisko w s ą s i e d z t w i e gościa
i początkowo
z d a w a ł się b y ć zadowolony
z jego zachowania. Jednak j u ż w trzecim
p ę d z e n i u n a s t ą p i ł o nieporozumienie. Jak t y l ­
ko naganka r u s z y ł a , p r z y s z n u r o w a ł przed
stanowisko gościa m ł o d y lisek i w odległo­
ści 50 k r o k ó w d e f i l o w a ł przed n i m . W c h w i l i
kiedy zoczył m y ś l i w e g o , wyciął z miejsca
młynka,
jednak w t y m samym mmnencie
gość strzelił z p r z y r z u t u i położył
liska
w ogniu.
Po s k o ń c z o n y m miocie, gdy naganka ode­
szła do n a s t ę p n e g o p ę d z e n i a , a m y ś l i w i ze­
b r a l i się, p o d z i w i a j ą c p i ę k n e g o liska — p r o ­
w a d z ą c y polowanie leśnik zbliżył się do go­
ścia i poprosił o jego s t r z e l b ę . M y ś l i w y , nic
nie p r z e c z u w a j ą c , w m n i e m a n i u , że w y t r a w ­
ny fachowiec pragnie p o c h w a l i ć jego wyso­
k i e j klasy b r o ń i p i ę k n y s t r z a ł , w r ę c z y ł m u
bez wahania s t r z e l b ę .
— S w o i m p o s t ę p o w a n i e m d o w i ó d ł pan, że
nie umie się obchodzić z b r o n i ą — o ś w i a d ­
czył p o w a ż n i e leśnik — jeśli zatem zechce
m i pan z r o b i ć zaszczyt i t o w a r z y s z y ć nadal
w polowaniu, to p r o s z ę bardzo, lecz z tą oto
l a s e c z k ą . — T o m ó w i ą c p r o w a d z ą c y polowa­
nie p o d a ł m u s w ą l a s k ę .
— D z i ę k u j ę za u p r z e j m ą p r o p o z y c j ę — o d ­
p a r ł p o b l a d ł y gość — w o l ę Jednak w r ó c i ć
do domu i p r o s z ę o z w r o t mojej strzelby.
—• Z p r z y j e m n o ś c i ą to u c z y n i ę — r z e k ł
leśnik — pozwoli pan jednak, że j ą n a j p i e r w
unieszkodliwię.
, 3 a c h ! t>ach!" — w y s t r z e l i ł d w u k r o t n i e w
g ó r ę i wobec
zgromadzonych
myśliwych
z w r ó c i ł skompromitowanemu i zawstydzone­
m u g<^ciowi b r o ń ze słowamd:
— M u s i a ł e m to uczynić, ażeby się panu
w drodze nie p r z y t r a f i ł jaici wypadek...
Ta autentyczna historia stanowi p r z y k ł a d ,
jacy p o t r a f i ą i p o w i n n i być p r a w d z i w i ł o w czowie. odpowiedzialni za życie i zdrowie
u c z e s t n i k ó w polowania.
W czasie odprawy m y ś l i w y c h w ł o w i s k u ,
k t ó r a powinna p o p r z e d z a ć rozpoczęcie k a ż ­
dego polowania, łowczy lub p r o w a d z ą c y po­
lowanie ma olDOwiązek p r z y p o m n i e ć m y ś l i ­
w y m o konieczności
przestrzegania
zasad
bezpieczeństwa
na polowaniu i w y m i e n i ć
n a j w a ż n i e j s z e , biorąc pod u w a g ę miejscowe
w a r u n k i . T a k więc na p r z y k ł a d przy
^ej
widoczności l u b gęstych miotach należy
p r z y p o m n i e ć o o b o w i ą z k u d o k ł a d n e g o rozpo­
znania celu przed s t r z a ł e m , przy
grudzie
i gołoledzi — zwrócić u w a g ę na niebezpie­
c z e ń s t w o powstawania r y k o s z e t ó w , przy o k i ści ś n i e ż n e j lub przy otifitych opadach w i l ­
gotnego ś n i e g u — p r z y p o m n i e ć o koniecz­
ności częstego sprawdzania w y l o t ó w luf, czy
nie uległy zatkaniu, przy silnej wichurze
— n a k a z a ć wstrzymanie się od s t r z a ł u w
m i o t . g d y ż szum w i a t r u i drzew m o ż e z a g ł u ­
szyć głos s y g n a ł ó w e k , j a k r ó w n i e ż odgłosy
zbliżającej się naganki. M o ż n a r ó w n i e ż przy­
p o m n i e ć odległości, na j a k i e wolno s t r z e l a ć
w przód i w t y ł . J e ś l i w polowaniu b i o r ą
u d z i a ł zaproszeni goście, k t ó r y c h
kwalifi­
k a c j i ł o w i e c k i c h , a zwłaszcza stopnia zdy­
scyplinowania p r o w a d z ą c y polowania nie zna
— i n s t r u k t a ż na temat b e z p i e c z e ń s t w a po­
w i n i e n być szczególowazy.
Jeśli w polowaniu b i o r ą u d z i a ł psy, nale­
ży je na odprawie z a p r e z e n t o w a ć m y ś l i w y m ,
by się i m dobrze przyjrzeli i z a p a m i ę t a l i ich
m a ś ć i w y g l ą d . Zdarza się bowiem, że m y ­
śliwy na stanowisku, nie wiedząc, j a k i e psy
b i o r ą udział w polowaniu, strzela, nie roz­
poznawszy n a l e ż y c i e celu — do rudej p l a m y ,
p r z e m y k a j ą c e j w gąszczu, w mniemaniu, że
to lis, lub do czarnej sylwetki, s ą d z ą c , że
to dzik. Potem okazuje się, że zabił w a r t o ­
ściowego psa m y ś l i w s k i e g o . A b y t e m u zapo­
biec, zwłaszcza gdy w polowaniu b i o r ą u d z i a ł
n i e d o ś w i a d c z e n i m y ś l i w i , dobrze jest w a r t o ­
ś c i o w y m psom, zwłaszcza m a ś c i czarnej i r u ­
dej, p r z y w i ą z y w a ć do szyi k i l k a czerwonych
w s t ą ż e k przy polowaniach po b i a ł e j stopie,
a białych — po stopie czarnej.
Na z a k o ń c z e n i u i n s t r u k t a ż u należy p o d a ć ,
j a k i e s y g n a ł y b ę d ą oznaczać rozpoczęcie p ę ­
dzenia, a j a k i e zakaz strzelania w m i o t
przed siebie lub koniec p ę d z e n i a .
P o d o b n ą o d p r a w ę przeprowadza łowczy l u b
jego zastępca z n a g a n k ą , z w r a c a j ą c szcze­
gólna u w a g ę na o b o w i ą z e k przestrzegania
p o r z ą d k u i dyscypliny, g w a r a n t u j ą c y c h bez­
p i e c z e ń s t w o naganiaczy.
W
polowaniach
Wyjazd rui polowanie
l e ś n y c h należy pouczyć
p r o w a d z ą c e g o na­
g a n k ę , że po zbliżeniu się naganki ha odle­
głość 100 m e t r ó w od l i n i i m y ś l i w y c h , p o w i ­
nien d a ć sygnał. N i e z a l e ż n i e od tego, z w ł a s z ­
cza w polowaniach leśnych, gdy naganka
nie u ż y w a kt^atek, należy k a ż d o r a z o w o po­
uczyć naganiaczy, aby zbliżając się do l i n i i
m y ś l i w y c h , porozumiewali się głośno m i ę d z y
sobą — celem utrzymania r ó w n e j l i n i i na­
g a n k i i zorientowania m y ś l i w y c h , w j a k i e j
odległości od l i n i i m y ś l i w y c h znajduje się
naganka. Ten obowiązek n a l e ż y n a k ł a d a ć na
n a g a n k ę w leśnych polowaniach zawsze, nie­
zależnie od tego, czy w czasie polowania
u ż y w a się s y g n a ł ó w e k , czy nie.
Ponadto n a l e ż y p o u c z y ć n a g a n k ę , aby po
dojściu m y ś l i w y c h nie w y c h o d z i ł a na ś r o d e k
d u k t u l u b drogi, na k t ó r e j z n a j d u j ą się sta­
nowiska m y ś l i w y c h , lecz z a t r z y m y w a ł a się na
ś c i a n i e lasu p ę d z o n e g o miotu. Zdarza się bo­
w i e m , że jedno s k r z y d ł o naganki, m a j ą c e do
przebycia rzadszy las, dochodzi do
linii
wcześniej i wychodzi na jej ś r o d e k l u b sia­
da po przeciwnej strcmie, podczas gdy d r u ­
gie — przedziera się jeszcze przez gąszcz
i często w ostatniej c h w i l i „ w y c i s k a " zwie­
r z y n ę na linię, zwłaszcza dziki, m a j ą c e z w y ­
czaj „ p r z y t a j e n i a s i ę " przed linią m y ś l i w y c h .
Sytuacja taka stanowi n i e b e z p i e c z e ń s t w o dla
naganiaczy, k t ó r z y wyszli j u ż na d r o g ę , g d y ż
m y ś l i w i z drugiego s k r z y d ł a , zajęci obser­
w a c j ą zwierzyny i w i d z ą c lub słysząc przed
sobą n a g a n k ę w miocie m o g ą nie spostrzec,
gdy zwierz wyskoczy na linię, że na d r u g i m
jej k o ń c u z n a j d u j ą się ludzie.
Wskazane jest, aby łowczy lub p r o w a d z ą c y
polowanie po z a k o ń c z e n i u i n s t r u k t a ż u doko­
n a ł k r ó t k i e g o p r z e g l ą d u b r o n i pod w z g l ę d e m
technicznym, a mianowicie: s p r a w n o ś ć liezpiecznika, d z i a ł a n i e s p u s t ó w i mechanizmu
z a m y k a j ą c e g o , stan luf. Posiadacze
broni,
której
stan techniczny nie daje gwarancji
b e z p i e c z e ń s t w a — nie m o g ą b y ć dopuszczeni
do u d z i a ł u w polowaniu.
Łowczy, o r g a n i z u j ą c polowanie leśne, w i ­
nien p a m i ę t a ć , że p ę d z e n i a leśne mogą się od­
b y w a ć przy pomocy:
— naganiaczy,
— naganiaczy z psami l u b
— myśliwego — podkładacza psów z pra­
wem strzału.
Jakiekolwiek inne, n i ż wymienione usta­
wienia nagonki, j a k np.
— naganiacze wraz z m y ś l i w y m i m a j ą c y m i
prawo s t r z a ł u lub
— naganiacze i p o d k ł a d a c z p s ó w z prawem
s t r z a ł u , są — z uwagi na w a r u n k i bezpie­
c z e ń s t w a — niedopuszczalne.
Prowadzący
polowanie
ma
obowiązek
s p r a w d z a ć dorywczo, między p ę d z e n i a m i , czy
wszyscy m y ś l i w i r o z ł a d o w a l i b r o ń po z a k o ń ­
czeniu m i o t u . Sam przy t y m r ó w n i e ż winien
pokazać swą broń.
Do o b o w i ą z k ó w p r o w a d z ą c e g o polowanie
należy
nie t y l k o czujnie Ijaczyć, czy ze
w z g l ę d u na b e z p i e c z e ń s t w o b r o ń jest w ł a ­
ściwie noszona przez m y ś l i w y c h , czy ł a d o ­
wanie b r o n i odbywa się t y l k o na stanowi­
skach, czy uczestnicy polowania nie p r o w a ­
dzą l u f a m i za z w i e r z y n ą przez linię m y ś l i ­
wych, czy nie s t r z e l a j ą po sygnale w m i o t .
czy samowolnie nie z m i e n i a j ą wyznaczonych
i m stanowisk, lub nie opuszczają ich w cza­
sie p ę d z e n i a , czy przed k a ż d y m zejściem ze
stanowiska b r o ń została r o z ł a d o w a n a itp. —
lecz t a k ż e r e a g o w a ć niezwłocznie na k a ż d e ,
najdrobniejsze
nawet, uchybienie zasadom
bezpieczeństwa zarówno obowiązującym, jak
i nakazanym przez siebie w d a n y m polo­
waniu.
Reagowanie na wszelkie wykroczenia w
t y m zakresie musi b y ć natychmiastowe, sta­
nowcze, bez p o b ł a ż a n i a i we w ł a ś c i w e j f o r ­
mie, a przy t y m jednakowe w stosunku do
wszystkich u c z e s t n i k ó w polowania.
K a r y powinny b y ć stosowane zgodnie z r e ­
gulaminem p o l o w a ń P Z Ł i u c h w a ł a m i w a l ­
nego zebrania koła. Rodzaj i w y s o k o ś ć k a r y
ustala p r o w a d z ą c y polowanie.
Na z a k o ń c z e n i e należy zaznaczyć, że ł o w ­
czy lub p r o w a d z ą c y polowanie, k t ó r y przed
polowaniem zaniedba o b o w i ą z k u przypomnie­
nia b i o r ą c y m u d z i a ł w p o l o w a n i u o w a r u n ­
kach b e z p i e c z e ń s t w a , j a k r ó w n i e ż : w czasie
p o l o w a ń na g r u b ą z w i e r z y n ę w lesie będzie
r o z s t a w i a ć m y ś l i w y c h na k r ę t e j lub ł a m a n e j
l i n i i oraz na niebezpieczenie bliskich skrzy­
d ł a c h w starodrzewiu, d r ą g o w i n a c h lub k u l ­
turach — w razie w y p a d k u na polowaniu
z w y ż e j podanych p o w o d ó w — ponosi w s p ó ł w i n ę za wypadek.
Jeśli w czasie polowania n a s t ą p i nieszczę­
śliwy wypadek, p r o w a d z ą c y polowanie ma
o b o w i ą z e k z o r g a n i z o w a ć pomoc poszkodowa­
nemu oraz p o w i a d o m i ć
właściwe
władze
(MO i w o j . r a d ę łowiecką), a poza t y m za­
bezpieczyć miejsce w y p a d k u dla u m o ż l i w i e ­
nia przeprowadzenia przez o d n o ś n e w ł a d z e
dochodzenia, celem ustalenia wszystkich oko­
liczności, w jakich n a s t ą p i ł wypadek.
*
Z powyższego przeglądu obowiązków łow­
czego w i d a ć , jak t r u d n ą i o d p o w i e d z i a l n ą
jest rola łowczego w zachowaniu zdrowia
i życia u c z e s t n i k ó w polowania. Dlatego na
stanowisko łowczego p o w i n n i b y ć w y b i e r a n i
n a j w y t r a w n i e j s i m y ś l i w i , m a j ą c y d u ż e do­
ś w i a d c z e n i e i cieszący się osobistym autory­
tetem i uznaniem w ś r ó d kolegów w kole.
W . Mazurek
Jan
CbelmoAiU
li
C I E K A W A OBSEftWACJA
Będąc na polowaniu w obwodzie Nr 425,
B r a l i n — w o j . P o z n a ń , w d n i u 20.IX, br.
wieczorem w r a c a l i ś m y z kol. d r Mroczkiem
d r o g ą ś r ó d l e ś n ą i w pewnej c h w i l i zauwa­
żyliśmy siedzącego zająca, k t ó r y i. daleka
r c ^ i l w r a ż e n i e w y j ą t k o w o grubego. Z c h w i l ą
gdy zbliżyliśmy się na odległość ok. 39 kro­
k ó w , zając ruszy} powoli w las. a za n i m
b i ^ t y 3 m a ł e zajączki.
W dniu n a s t ę p n y m w r a c a j ą c wieczorem z
polowania tą s a m ą d r o g ą w towarzystwie
wspomnianego doktora i nadleśniczego kol.
inż. Stobnickiego znowu w t y m samym m i e j ­
scu zobaczyliśmy zajęczycę z trojgiem ma­
łych. Z c h w i l ą gdy nas zobaczyła, w y p r o w a ­
dziła m a l e ń s t w a w g ł ą b lasu.
Spotkania powyższe m o g ą świadczyć o t y m ,
że zajęczyca wcale nie jest tak złą m a t k ą ,
za j a k ą niekiedy m a j ą j ą m y ś l i w i ,
skoro
dwukrotnie na nasz widok w y p r o w a d z i ł a swe
potomstwo w ttezpieczne miejsce.
W. Auterhoft
Warszawa
spcru. N i k t nie ma potrzeby s p i n - a ć się o
ustrzeloną zwierzynę.
Nadmieniam, że nasz system m o ż e s i ę o k a ­
z a ć niepraktyczny, gdzieindziej, zwłaszcza
t a m , gdzie c z ł o n k o w i e koła m i e s z k a j ą daleko
od obwodu. W ó w c z a s jednak m o ż n a
odpo­
wiednio d o s t o s o w a ć się do lolcalnych w a r u n ­
ków.
U w a ż a m , że choć kota w i n n y m i e ć
p ^ ą
swot>ode regulowania
gospodarki
wed^lg
w ł a s n y c h w a r u n k ó w , ustrzelone zające, ba­
ż a n t y i zwierzyna gruł>a w i n n y być w ł a s n o ś ­
cią k o ł a , a nie tego, k t o j e ustrzelił. Dlatego
też u w a ż a m u c h w a ł ę
cstatniego
K Z D za
słuszną.
WUktyslaw Za^Mla
Osiek k . O ś w i ę c i m i a
C O K A Z WIĘCnU S T K O Ł
PRZYSTĘPUJE DO
KONKUBSU
Z DOŚWIADCZEŃ KOŁA N B 82 W OSIEKlł
W z w i ą z k u z u c h w a ł ą ostatniego K r a j o w e ­
go Zjazdu Delegatów w sprawie częściowego
uspołecznienia zwierzyny p r a g n ę
podzielić
się z ogółem kolegów naszymi s k r o m n y m i
d o ś w i a d c z e n i a m i w tej dziedzinie.
C z ł o n k a m i naszego Koła s ą chłopi, robot­
nicy i u r z ę d n i c y . Część mieszka na terenie
obwodu, część poza n i m . O b w ó d mamy po­
dzielony na rejony gospodarcze i ci k o l e ­
dzy, k t ó r z y m a j ą po t e m u w a r u n k i , m a j ą
przydzielone pod o p i e k ę rejony.
Gospodarz
na t a k i m przydziekmym rejonie ma o b o w i ą ­
zek hodowania i dokaimiania zwierzyny oraz
odstrzeliwania s z k o d n i k ó w . Bez jego wiedzy
ż a d e n z kolegów nie ma p r a w a s t r z e l a ć na
jego rejonie.
Na polowaniach notuje s i ę d o k ł a d n i e , ile
j ^ i e j zwierzyny kto odstrzelił i w Irtórym
rejonie. Po lUtończeniu p o l o w a ń i obliczeniu
w y p ł a c a s i ę gospodarzom r e j o n ó w nagrody z
kasy K ( ^ za w y h o d o w a n ą z w i e r z y n ę , a m i a ­
nowicie za każdego odstrzelonego zająca 5.—
zl, za ł^ażanta 5.— z l , za k u r o p a t w ę 3.— zł,
za k a c z k ę 2.— zł. Odstrzelone zające i b a ż a n ­
t y są w ł a s n o ś c i ą Koła, lecz k a ż d y członek m o ­
że sobie p o b r a ć tyle zajęcy i t>ażantów, ile
z r ó w n e g o podziału na niego przyoada. Po­
n i e w a ż nie wszyscy jednakowo biorą, nad­
w y ż k ę dostarczamy do zbicmicy „ L a s " . W y ­
nosi to około 50% pokotu w sezonie.
N a s t ę p n i e obliczamy, ile k t o strzelił zajęcy
i k o g u t ó w i w y p ł a c a m y z Icasy Ko'a r ó w n o ­
w a r t o ś ć d w ó c h naboi w g o t ó w c e za k a ż d ą
u s t r z e l o n ą s z t u k ę (bez względu na to,
czy
m y ś l i w y j ą z a b r a ł dla siebie, czy nie). O b l i ­
czamy też ś r e d n i ą pobranych zajęcy i b a ż a n ­
t ó w na jednego m y ś l i w e g o i jeżeli łttoś p o b r a ł
w i ę c e j od p r z e c i ę t n e j , to go odpowiednio ob­
c i ą ż a m y . Jeżeli k t o ś p c b r a ł m n i e j od prze­
c i ę t n e j , otrzymuje odpowiednie wynagrodzenie.
K u r c p a t w y przydzielamy na c z ł o n k ó w w
r ó w n e j ilości i każdy może je odstrzelić na
swoim lub na i n n y m rejonie( jeżeli na swoim
Ich nie posiada). Wolno s t r z e l a ć t y l k o w g r u ­
pach pc k i l k u m y ś l i w y c h . Za kuropatwy na­
boi nie zwracamy i każdy robi ze
swoim
p r z y d z i a ł e m , co chce. W ciągu ostatnich trzech
lat, m i m o zatwierdzcmego o d s t r z a ł u od 150 do
300 sztuk rocznie, odstrzeliliśmy razem t y t k o
55 sztuk, ctioć stan kuropatw mamy zadowa­
lający.
E^ikie gclęb>e s ą w ł a s n o ś c i ą tego, k t o je
ustrzeli. Dzikie kaczki również. Jeżeli jednak
k t o ś ustrzeli k i l k a kaczek, a drugi ż a d n e j ,
to n a s t ę p u j e podział. Za o t r z y m a n ą k a c z k ę
zwraca się w ó w c z a s koledze trzy naboje.
P o n i e w a ż s t a w ó w mamy dość d u ż o . dzieli­
my je na d w i e części i polujemy na przemian.
Pojedynczo nikomu nie w o l n o na kaczki polo.
wsić. j e s i e n i ą , kiedy kaczki cdlecą ze s t a w ó w ,
wyznaczamy jeden l u b dwa d n i w tygodniu
na r ó ż n y c h terenach j k t o c b w m o ż e w te
d n i p o l o w a ć dowolnie po stawach i na c i ą ­
gach do k o ń c a sezonu.
Przy t y m systemie gospodarki i p o d z i a ł u
zwierzyny nie b y ł o u nas dotychczas ż a d n e g o
14
K o ł o ł o w i e c k i e N r 1 w Miliczu, w ramach
konkursu „ K a ż d e dziecko przyjacielem zwie­
rząt", d<^>om<^ło w zorganizowaniu ..Kółka"
przy szkole podstawowej w Góracti, pow. M i ­
licz.
K i e r o w n i k szkoły kol. Ignacy Nader i opie­
k u n K ó ł k a kol. Tadeusz B i e ń k i e w i c z zorga­
nizowali szereg ciekawych pogadanek na te­
maty przyrodnicze. Młodzież z entuzjazmem
przystąpiła do konkursu. Wybudowano trzy
p a ś n i k i dla sam. założono k i l k a n a ś c i e budek
dla kuropatw oraz wiele k a r m n i k ó w dla pta­
k ó w ś p i e w a j ą c y c h . Z d j ę t o w n y k i , k t ó r e prze­
s ł a n o do W R Ł .
W sicali w o j e w ó d z k i e j K ó ł k o zajęło czwar­
te miejsce, otrz.vmując 3.532 punkty. Dolno­
ś l ą s k a W R Ł p r e m i o w a ł a Kółko projektorem
obrazkowym, dwoma f i l m a m i . ,.malym sto­
larzem", 10 o ł ó w k a m i patent., 5 wiecznymi
p i ó r a m i oraz k s i ą ż k a m i o treści przyrodni­
czej. Ł o w c z y Koła Nr 1 kol. Ś w i ą t k o w s k i
w r ę c z y ł dzieciom j a k o podarunek Kola piłkę
do futbolu.
Dobry p r z y k ł a d s p r a w i ł ,
że w t y m roku
dalsze trzy szkt^y, z n a j d u j ą c e się na terenie
Kfria, p r z y s t ą p i ł y do konkursu.
T . Laskf>wlcz
Milicz
NIEUDANA PRÓBA
Kolo Ł o w i e c k i e Nr 1 w Stargardzie Szcze­
cińskim dzierżawi trzy obwody ł o w i e c k i e , z
kt(ir>-ch dwa, polne, n a d a j ą się do hodowli
b a ż a n t ó w . P i ę k n a ta zwierzyna, dosyć Hcznls
spotykana (u w pierwszych tatach po woj­
nie, została p ó ź n i e j całkowicie w y t ę p i o n a . Zarzi)d Kola postanowił zapo:-zątkować hodowlę
b a ż a n t ó w .aby stopniowo zasiedlić nimi dzier­
ż a w i o n e przez Kolo obwody polne. Wydzielo­
no na tersn przyszlaj hodawll część • b w c d i i
tow. Nr 8 1 . położoną w pobliżu miasta. Te­
ren ten leży w widłach rzek, pystada kilka­
n a ś c i e ha mieszanego lasu i Jest ograniczony
polami uprawnymi i ł ą k a m i .
Jaja ł>ażancie zamówiliśmy za pośrednic­
twem W R Ł w Szczecinie, k t ó r a nasze zamó­
wienie s k i e r o w a ł a do PGR ł{amienłca. Prze
s y l k ę o t r z y m a l i ś m y z k o ń c e m maja. Zawiera
la cHia 6 0 sztuk jaj b a ż a n c i c h , opakowanych
w slec/kc. Cena Jaj wynosiła po 25 zł sztuka.
Knzem z kosztami przesyłki zapłaciliśmy kwo­
t ę 1.540.45 zł. Po o s t r o ż n y m rozpakowaniu
przesyłki stwierdziliśmy, że dziewięć Jaj Je-it
s t ł u c z o n y c h . P o z o s t a ł e 51 sztuk o d d a l i ś m y
do w y l ę g a m i drobiu w Stargardzie. Po pierw­
szej kontroli stwierdzono, że ł 8 Jaj Jest czy­
stych. nłezapk>dnłonych. W drugiej p r ó b i e
odrzucono dalszych 12 Jaj z powodu zamarcia
w nich z a r o d k ó w . Po 24 dniach w y l ę g ł o stc
z pozostałych 2 1 jaj osiem żywych bażanciąt.
Reszta nie w y k ł u t a się i Jaja zostały wyrzu­
cone. P i s k l ę t a p c d l o i y l i ś m y pod kwokę, k t ó r a
przyjęła Je ł>ez t r u d n o ś c i . Ż y w i o n e były *
pierwszych dniach poczwarkamt (..Jajkami")
m r ó w e k . Niestety, z o ś m ł u sztuk w pierwszych
dniach p a d ł o sześć, tak że pozostały przy ty­
ciu t dobrze się rozwijają t y l k o dwa b a ż a n t y .
J e ż e l i dorosną szczęśliwie, to cena Ich będzie
wynosiła po 780 zł za s z t u k ę .
Gdzie szukać przyczyn? Częściowo wina
leży po stronie dostawcy Jaj. k t ó r y nie za­
troszczył się o właściwe opakowanie. Ponosi
on w i n ę r ó w n i e ż za n ł e z a p ł o d n i o n e Jaja. W i ­
docznie żywienie k o g u t ó w lub ich stosunek
do Ilości kur nie były właściwe. B y ć m o ż e , że
r ó w n i e ż w a r u n k i w w y l ę g a m i drobiu nie od­
p o w i a d a ł y wymaganiom w y l ę g u ł>ażantów.
Wniosek z naszego d o ś w i a d c z e n i a jest t a k ł ,
że poszczególne koła we w ł a s n y m zakresie za­
gadnienia rozmnażania b a ż a n t ó w z Jaj w grdnlcach gospodarczo uzasadnionych kosztów
nie h ; z w t ą ż ą . Nie znaczy tu jednak, że trzeba
z r e z y g n o w a ć z zasiedlania łowisk tą atrak­
cyjną z w i e r z y n ą . Trzeba Jednak, naszym zda­
niem, dążyć do celu przez organizowanie więk­
szych o ś r o d k ó w hodowli bażantów, pod kie­
runkiem faciKJWcńw 1 z właściwymi urządze­
niami. O ś r o d k i te powinny p r o d u k o w a ć żywe
bażanty i d o s t a r c z a ć Je kolom w wieku, umoż
liwiającym ptakom samodzielne życie w tere­
nie. Gdyby nawet w tych warunkach cena jed­
nej sztuki kształtowała się w granicach stu
złotych, co przy masowej hodowli Jest osią­
galne, to I tak lepiej się to opłaci niż ekspe
r\-mentowanle z w y l ę g a n i e m b a ż a n t ó w z tyj.
S t u l s l a w Drofany
Stargard Szczeciński
Od Redakcji: końcowy wniosek Autora
słuszny, gdy
w y c h ó w b a ż a n t ó w z jaj jest
trudny, zaś możność zaprowadzenia tej zwie­
rzyny w łowisku d r o g ą zakupu przez koła
nlswlelklej ilcści Jaj jsst nadsr w ą t p l i w a 1 z
r e g u ł y ten system prowadzić będzie do roz
czarowań 1 zbędnych wydatków.
P o d k r e ś l i ć jednak warto, iż w danym przy­
padku p o p e ł n i o n o szereg błędów. Jaj bażan­
cich x^\^ wolno t r a n s p o r t o w a ć Uizem w sieczce,
g d y ż na pewno p o t ł u k ą się — należy k a ż d e z
osobna debrze zawinąć w w e ł n ę d r z e w n ą
l szczelnie układać w p u d e ł k a . Mezaplsdnie^
nis Jaj może być spowodowane r ó ż n y m i przyczjTiami m. i n . r ó w n i e ż n i e w ł a ś c i w y m Żywie­
niem b a ż a n t ó w (a nie t y l k o kogutów) w wolie
rach. W y l ę g a n i e Jaj b a ż a n c i c h w w y l ę g a m i
razem z jajami kurzymi nie Jest wskazane, z
uwagi na inne wymogi o d n o ś n i e temperatury
i wilgotności. Poczwarki (tzw. ,.jaja"i mrów­
cze należy s k a r m i a ć p i s k l ę t a m i poczynając od
3-go dnia życia (por. L . P o p ł a w s k i ..Zaprowa
dzenie bażanta w łowisku . Przewodnik - •
Informator lx>wleckl P W R I L ) .
O NIEKTÓRYCH TROFSAC^H
ŁOWIECKICH
K a ż d e trofeum ł o w i e c k i e osobiście zdobyte
ma dla m y ś l i w e g o s p e c j a l n ą w a r t o ś ć . Te, c z ę ­
sto niepozorne, przedmioty m a j r w sobie ja­
k ą ś t a j e m n ą i n i e w y c z e r p a n ą moc. Wystar­
czy na nie spojrzeć, p r z y m r u ż y ć oczy i za
c h w i l ę p n e ż y w a się po raz setny w s p a n i a ł ą
p r z y g o d ę m y ś l i w s k ą . Z rcwigrzanego l i p c o w y m
pcdudniem mieszkania przenosimy się nagle
do spowitej ś n i e ż n ą okiścią kniei, gdzie w y ­
o b r a ź n i a nasza prowadzi łowy.
Materialne w z g l ę d y nie o d g r y w a j ą dla m y ­
śliwego g ł ó w n e j
r o l i . Czasami
zupełnia
skromne trofeum przywodzi na m y ś l szcze­
gólnie nam drogie wspomnienia.
Czasami
k i l k u c e n t y m e t r o w y c h szabelek pierwszego w
życiu dzika nic o d d a l i b y ś m y n a w z t za k a p i ­
talny oręż. M i m o to k a ż d y m y ś l i w y l u b i po­
r ó w n y w a ć swoje trofea z trofeami zdobytymi
przez Innych. Oczywiście w przypadku ujem­
nego w y n i k u tej konfrontacji dia nas trofea
nasze ntc na
nie t r a c ą — są w dalszym
d ą g u c r a n ą p a m i ą t k ą . J e t e l l natomiast t r o ­
fea nasze o k a t ą sie r e k o r d o w y m i , s ą dla nas
tym cenniejSEe.
Co r o k u odt>ywają s i ę regionalne pokazy
t r o f e ó w zwierzyny j ^ w e j , na k t ó r y c h doko­
nuje się ich wyceny. C a ł k i e m i l e Jest nato­
miast z w y c e n ą pozostałych
trofeów.
Nie
mamy ż a d n y c h oficjalnych danych c h o ^ i y o
<»^ęiach d z i k ó w zd<rtjytych w <4cre8ie powo­
j e n n y m , a co dopiero m ó w i ć o tak r z a d l d ^
trofeach, jak s k ó r y rysi itp. W z w i ą z k u z t y m
n a s u n ę ł a m i się m y ś l , czy k a ż d y nńyśliwy po
zdotiyciu j a k i e g o ś o d b i e g a j ą c e g o od przecięt­
ności t r o f e u m (z w y j ą t k i e m zwierzyny p ł o ­
wej) nie powinien i n f o r m o w a ć o t y m czytel­
n i k ó w „ Ł P " . Wydaje m i się, że m i a ł o b y to
nie t y l k o znaczenie dla samych m y ś l i w y c h
( m o g ą c y c h w ten ^ M s ó b p o r ó w n a ć
swoje
sdotiycze), ale s t a n o w i ł o b y cenny m a t e r i a ł
naukowy, k t ó r y d o c z e k a ł b y się na pewno sy­
stematycznego opracowania.
Ctłcąc z a p o c z ą t k o w a ć ten dział: „ m y ś l i w i
p i s z ą O swych trttfeach", z g ł a s z a m pierwsze
doniesienie.
Dnia t9.VIII.lfl57 r. s t r z e l i ł e m na
terenie
ndL Stuposiany (pow. U s t r z y k i Dolne) odyAca wagi ok. 180 k g o k a p i t a l n y m o r ę ż u . Po­
s ł u g u j ą c się m i ę d z y n a r o d o w ą f o r m u ł ą oceny
szabel dziczych, w y c e n i ł e m je na 137,4 p u n k ­
t ó w . T a k w i ę c zdobyte przeze mnie trofeum
jest o 13,6 p k t s ł a b s z e od absolutnego rekordu
ś w i a t a . Wycena mojego oręża dzika przed­
stawia się n a s t ę p u j ą c o :
L.pj
i.
2.
3.
objaŚDienia
jmiara miiuż.j
pkt
D ł u g o - szabli:
prawa -uszkodź.
lewa 26,5 cm
26,5
1
26,5
Szerokość szabli:
prawa 30 mm
lewa 3.1 mm prser.
31.5
3
H4,5
Obwód fajek
p r a w a - 8 , 3 cm
lewa -8.1 cm
16.4
1
16.4
I
I
137,4
suma
Mgr. I n i . J e n y N i e w ę g ł o w s k i
Płoty
JEZIORO SIEDMIU WYSP
W zwiąs^ku z a r t y k u ł e m pod p o w y ż s z y m
t y t u ł e m , d r u k o w a n y m w N r 15/58, otrzyma­
l i ś m y list od inż. W ł o d z i m i e r z a Mierzwiń­
skiego^ k t ó r y od 1952 r. prowadzi badania
naukowe na terenie wspomnianego w arty­
k u l e rezerwatu, i w z w i ą z k u z t y m dyspo­
nuje ś c i d y m i danymi o d n o ś n i e w y s t ę p o w a ­
nia poszczególnych g a t u n k ó w .
Zdaniem tnż. M i e r z w i ń s k i e g o w rezerwacie
gniazduje k i l k a d z i e s i ą t sztuk ł a b ę d z i a nie­
mego. 12 par ż u r a w i , oraz pojedyncze pary
siwych czapli i mew śmieszek. Nie stwier­
dzono gniazdowania tx>ciana czarnego, gęsi
i kormorana. R ó w n i e ż żółw błotny ot>ecnie
JUŻ nje w y s t ę p u j e .
Przed w o j n ą nad Jeziorem nie b y ł o staosi
o r n i t o l o g l c ^ w j , natomiast tiadania p r o w a d z i ł
na w ł a s n ą ręłcę Walter von Sanden. znany
przyrodnik i ornitolog,
z a m i e s z k a ł y w po­
bliżu.
Red.
X A M A C B NA K O R M O R A N Y
I
Jaa D n ł d ł
Warszawa
PRZYPISEK REDAKCJI
Podana przez autora wycetui
punktowa
trofeum ulegnie o b n i ż e n i u , cdyż p u n k t y za
dłuffoić oblicza się s u m u j ą c dbugcM obydwu
szabli bez w z g l ę d u na to, czy
jedna z nich
jest uszkodzona, a następnie
wyprouMdzając
średnią
d ł u p o i ć . Niemniej o ile p o z o s t a ł e
w y m i a r y zostały obliczone d o k ł o d n i e , różnica
nie przekroczy Ifi p u n k t u , c z y l i że w a r t o ś ć
troieum kszttUtować
się będzie w granicach
i2S pkt, co daje mu zloty medal w ocenie
m i ę d z y n a r o d o w e j i tołcotę w pierwszej dzienajlepszych szabel w Europie.
C Z E K A M Y NA
M o ż n n y bowiem s n u ć r ó ż n e hipotezy o d notśnie pochodzenia kaczki.
Mogła to b y ć
sztuka l ę g o w a na terenie dokonanego od­
s t r z a ł u , a o b r ą c z k o w a n i e n a s t ą p i ł o w okresie
ziimowych w ę d r ó w e k . Istnieje
też
możli­
wość, że została oznaczona na terenie Belgii
w okresie lęgów. Odstrzelona kaczka była
s t a r k ą , k t ó r a w d n i u odstrzelenia przebywa^
ła w towarzystwie młodych,
wyprowadzo­
nych na naszych terenach. Zot>aczymy, co
powie metr>'ka.
ftlBTKVKQ
Mało jest m y ś l i w y c h w ś r ó d naszej t>raci,
k t ó r y m nie b y ł o by dane s t r z e l a ć i zdobyć
j a k o trofeiun d z i k ą k a c z k ę . Wiele wspom­
nień i przygód łączy nas z t y m ptakiem, któ­
rego zloty czy zapady tyle razy cieszyły ło­
w i e c k ą p a s j ę . M a ł o jednak jest szczęśliw­
c ó w , k t ó r ^ razem z Icaczą n i o b y c z ą pod
noszą s z t u k ę o b r ą c z k o w a n ą , a więc drugi
i ostatni raz złowioną. Oznaczony ptak w y ­
j a ś n i a nam s w ą przeszłość, przysparza wia­
d o m o ś c i z dziedziny nauk ornitologicznych.
Jak wiadomo, prowadzone jest o b r ą c z k o ­
wanie p t a k ó w , k t ó r e u ł a t w i a badanie nad
rozmieszczeniem,
zasięgiem
występowania
oraz w ę d r ó w k a m i poszczególnych g a t u n k ó w .
W połowie sierpnia br, kol. Henryk Kosiń­
ski b ę d ą c na kaczym polowaniu w charak­
terze g o ^ i a w otmodzie ł o w i e c k i m N r 28,
w o j . Szczecin, pow. l^oł>ez, strzeli! na polnym
tjagienku z podrywu k a c z k ę k r z y ż ó w k ę no­
szącą o b r ą c z k ę Nr 2 H 54S8 Inst. R. SC. Nat.
B r u x e l ł e s . O b r ą c z k a wraz z k r ó t k i m opisem
okoliczności o d s t r z a ł u została p r z e s ł a n a do
I n s t y t u t u Zoologicznego P A N . Stacja Orni­
tologiczna w Warszawie, u l . Wilcza 64, s k ą d
oczekujemy wiad<KnoAci
„ K u r i e r Szczeciński** .Vr 209 z d n U 3 w r z e ś ­
nia 1958 r. zamieścił n o t a t k ę o zbyt maso­
wym wyst^łowanlu
kormorana
czarnego
nad jeziorem Patokolsko (woj. koszalińskie).
Z n a j d o w a ć s i ę t a m ma jakoby 3.000 szt. tych
p t a k ó w . Dziennik domaga się zdjęcia ochro­
ny gatunkowej oraz zredukowania stanu i l o ­
ściowego do m i n i m u m , w t y m wypadku do
8 gniazd, u z a s a d n i a j ą c swoje stanowisko t y m ,
że szkody dochodzą w stosunku rocznym do
720 k g ryby na jednego kormorana
Ze stanowiskiem t y m trudno s i ę zgodzić,
p o n i e w a ż rzadki ten ptak ws^stępuje w Pol­
sce zaledwie w k i l k u miejscach, m i ę d z y i n ­
n y m i na Mazurach i ^jeziorze D ą b s k i m , tak
że raczej należałoby p o m y ś l e ć nad stworze­
niem na jeziorze ParŁokolsko rezerwatu tego
—
H
U
M
O
R
M
Y
Ś
L
I
W
S
K
I
OiyiKĄBtOim
ginącego i tak, pomimo ochrony gatunkowej
ptaka.
Na szczęście stanowisko ..Kuriera Szcze­
cińskiego" jest odosobnione, zaś wspomnia­
ne w y s t ą p i e n i e spowodowane zostało niezna­
jomością w ł a ś c i w e g o stanu rzeczy.
Zdzisław Marwalefc
Szczecin
WZOROWY DOZORCA
ŁOWIECKI
Dozorca obwodu łowieckiego N r 190, w leś­
nictwie Pustelnik na D o l n y m Ś l ą s k u , ob, L u d ­
w i k K o s i ń s k i , n a p o t k a ł w d n i u 10.VIII.195a
roku w lesie j a d ą c e g o wozem znanego i groź­
nego k ł u s o w n i k a Wojciecha Pres z Marciszowa. W i ó ^ on coś podejrzanego do swego
nries^ania.
Przeprowadzona natychmiast rewizja przez
organa M O z Marciszowa dala w y n i k w po­
staci zabitego jelenia-byka. P r o k u r a t o r po­
w i a t o w y w Kamiennej G ó r z e w y d a ł
na­
kaz tymczasowego aresztowania Presa.
Z a i ż ą d Koła N r 2 doceniając p o s t ę p o w a n i e
ob. K o s i ń s k i e g o przełcazał m u t y t u ł e m na­
grody k w o t ę 500.— zl z f u n d u s z ó w posiada­
n y c h na o c t u o n ę zwierzyny. T ą d r o g ą s k ł a ­
damy m u serdeczne p o d z i ę k o w a n i e za wzo­
r o w ą o p i e k ę nad powierzonym obwodem ło­
wieckim
M. irsiiiiiirti
Wałbrzych
J E S Z C Z E O ŁYSKACH
Jeszcze raz clicę p o r u s z y ć s p r a w ę łysek.
R o z m n o ż y ł y s i ę one bardzo na stawach ryb­
nych p o ł o i ń n y c h na terenie rezerwatu w do­
l i n i e Baryczy, przy czym stan kaczek ł>ardzo
zmalaL
Zespól Rybacki wystąirii do W R N z wnio­
skiem o zezwolenie l u i odstrzał tych p t a k ó w .
Wmosek p o p i e r a j ą : K o m i s j a do S p r a w Ł o ­
wieckich przy PRN, Ł o w c z y Powiatowy, ogół
myśliwych, ryliaków i przyrodników. Minto
to brak decyzji, bo nie ma odgórnych zarzą­
dzeń.
Istnieje też zagadnienie, co robić z u b i t y mi ł y s k a m i ? Pewna ilość m o ż e b y ć spożyta
na miejscu, lecz przewidi^e s i ę ubicie k l i k u
tysięcy sztuk (3—8 tys.). „ L a s " nic reflektuje
na kupno bo nie znajduje zbytu. Dziwne to
jest, p o n i e w a ż za g r a n i c ą dziczyzna l}rsek jest
poszukiwana.
T. Ł a s k « w l e i
Milicz
f WYTmĄNONO!
—
rym, R . LaAawieo
KRONIKA
z 2YCIA KOŁA ŁOWIECKIEGO NR 1
W GŁUBCZYCACH
Koto Ł o w i e c k i e w G ł u b c z y c a c h N r 1 Ucsy
30 c z ł d n k ó w I posiada w d z i e r ż a w i e 4 obwody
Iowłeckte o ł ą c z n e j powierzcłinl 27.000 hekta­
rów.
W a k c ^ zwalczania d r ^ i e ż n i k ó w
brali
udzłal wszyscy członkowie koła. O ^ t r z e l o n o
66 psów, 54 koty, 8 sztuk j a s t r z ę b i gcdęblarzy,
99 w r o n siwych i 34 s r o k i .
Stan zwieinyny, a z w ł a s z c z a sarn polnych
podniósł s i ę znacznie ł ol>ecnie p o s ł a d a m y Ich
około 200 sztuk.
Stan zajęcy i kuropatw jest dobry, a b a ­
żantów średnL
Na strzelnicy kola przeprowadzono strzela­
nia, w w y n i k u k t ó r y c h w y e l i m i n o w a n o trzech
najlepszych s t r z e l c ó w , k t ó r z y w ^ c U udział w
w zawodach strzeleckich u r z ą d z a n y c h przez
W o j e w ó d z k ą . R a d ę ł o w i e c k ą w dniu 24 sierp­
nia ' W Strzelcach Opolskich.
Na apel ogłoszony w 9 numerze „ Ł o w c a "
K o ł o nasze p r z e z n a c z y ł o d l a dozorcy ł o w i e c ­
kiego — pogorzelca. 200 z l .
W sezonie z i m o w y m Koło zamierza odłowić
100 ż y w y c h zajęcy.
UJEDNOLICENIE TERMINÓW
P R O L O N G A T Y P O Z W O L E Ń N A BRON
Prezydium Naczelnej Rady Ł o w i e c k i e j sawiadamia, ż e Komenda G ł ó w n a M i l i c j i Oby­
watelskiej p r z y c h y l i ł a się do wniosku Prezy­
dium N R Ł i postanowiła
uznać
termin
31 marca k a ż d e g o r o k u j a k o ostateczny dla
prolongaty pozwoleń na b r o ń m y ś l i w s k ą .
Odpowiednie wytyczne w t e j sprawie zo­
staną
przekazane przez K o m e n d ę G ł ó w n ą
M O p o d l e g ł y m j e j jednostkom w n a j b l i ż s z y m
czasie.
W związku X powyższą decyzją K G M O
n a l e ż y u z n a ć u c h w a ł ę V I I K Z D w sprawie
dofftoswanla t e r m i n u prolongaty p o z w o l e ń
na b r o ń do t e r m i n u wnoszenia s k ł a d k i na
rzecz P Z Ł — za w y k o n a n ą .
KONTROLA OPŁAT
TENUTY DZIERŻAWNEJ
Jak w y n i k a i informacji szereg k ó ł ł o ­
wieckich nie wnosi w ustalonych terminach
o p ł a t z t y t u ł u czynszu dzieriawneso, a w nie­
k t ó r y c h przypadkach zalega p o w a ż n i e z t y ­
mi opłatami.
W z w i ą z k u z p o w y ż s z y m Prezydium N a ­
czelnej Rady Ł o w i e c k i e j poleca, b y prezydia
w o j e w ó d z k i c h r a d ł o w i e c k i c h poprzez s w ó j
aparat kontrolny nie d o p u ś c i ł y do powsta­
w a n i a j a k i c h k o l w i e k zaległości w o p ł a t a c h
B o l e s ł a w Strzelecki
czynszu d z i e r ż a w n e g o .
Przewodniczący Koła
Z a r z ą d o m kół n a l e ż y z w r ó c i ć u w a g ę , ż e za­
Od Redakcji: N a l e ż y przestrzec K o ł a przed niedbywanie s i ę w o p ł a c a n i u czynszu m o ż e
odławianiem ż y w y c h zajęcy o ile nie m a j ą p o c i ą g n ą ć za s o b ą zerwanie umowy dzier­
podpisanej umowy (,J-as", „ J e d n o ś ć " ) , gdyż ż a w n e j i p o z b a w i ć koło bezpowrotnie p r a w
do dzIeriawioDego obwodu.
możliwości eksportowe s ą ograniczone.
ODŁOWY ŻYWEJ ZWIERZYNY
Plan o d ł o w ó w ż y w e j i w i e m y n y w o ś r o d ­
kach hodowlanych P Z Ł wynosi W bież. r o k u
150 s a m , 9.500 zajęcy oraz 4.300 k u r o p a t w .
Naj%vięcej m a t e r i a ł u hodowlanego d o s t a r c z ą
o ś r o d k i w Mosznle, w o j . opolskie (40 sarn,
2.800 zajęcy i 1.500 kuropatw), oraz w Czem­
p i n i u w o j . p o z n a ń s k i e (30 s a m i 3.000 za­
jęcy).
^ ,
O d ł o w y k u r o p a t w r o s p o c s ę ł y s i ę we w n e ś n i u . Z a j ą c e o d ł a w i a n e b ę d ą p o c z y n a j ą c od
listopada
(z w y j . o d ł o w ó w
dla
celów
naukowo-badawczych), sarny s a ś — w listo­
padzie i grudniu.
RODPOWIEDZI
REDAKCJI
Aje-Lus:
A n o n i m ó w nie zamieszczamy.
J e ś l i dobro P Z Ł leży Wam na sercu podajcie
Wasze nazwisko, k t ó r e g o m o ż e m y nie u j a w ­
n i a ć na z e w n ą t r z , oraz nazwiska „ d y g n i t a ­
rzy", p o l u j ą c y c h m i m o nie n a l e ż e n i a do P Z Ł ,
z przytoczeniem dat, miejscowości i ewent.
świadków.
UWAGA, MYŚLIWI!
Wobec rozpoczynającego s i ę w b r . sezonu
m y ś l i w s k i e g o uprzejmie komunikujemy, że
celowniki „ P e r f e c t " znalazły wiele uznania
w ś r ó d licznej rzeszy m y ś l i w y c h .
Zastosowanie celownika „ P e r f e c t " do broni
ś r u t o w e j koryguje w a d l i w y p r z y k ł a d 1 zna­
cznie podnosi w y n i k i strzelania, co zostało
stwierdzone poctUebnymi opiniami w i e l u M y ­
śliwych.
Celowniki „ P e r f e c t " wraz z i n s t r u k c j ą w y s y U Inż. M . Ł A D A W - w a 33. u l . Paryska 23
m . 5 za zaliczeniem pocztowym w cenie
25 zł za s z t u k ę plus koszta porta. Ł a s k a w e
z a m ó w i e n i a prosimy k i e r o w a ć w y ł ą c z n i e za
p o ś r e d n i c t w e m poczty, k t ó r e ł>ędą realizo­
wane odwrotnie.
^'^S8
PODZIĘKOWANIE
2:ar2ąd K o l a t x » w l e c k l e K O p r z y Z B M w C z ę s t o c h o w i e p o t w i e r d z a w p ł a t y
nllej
wyszczególnionych
k w o t n a fundusz z a p o m o g o w y d l a pogorzelca
st. R z e l n l k a t t ą d r o g ą serdecznie
dziękuje
wszystkim
ofiarodawcom,
a mianowicie:
K/umpiaa9K
KALENDARZYK
W listopadzie wolno
polować
MYŚLIWSKI
na:
Jelenie — b y k i . tanie 1 c i e l ę t a
...
z odsu^ału
daniele — b y k i , ł a n i e I c i e l ę U z o d s t r z a ł u
sarny — kozy i koźlęta
z odstrzału
zające — od t l listopada
dziki,
Uxy. borauU,
R e d a k c j a „ Ł o w i e c P o l s k i " 300 z ł . S z k o l n e K o l o . . K a ł d e d z i e c k u p r z y j a ­
c i e l e m z w i e r z ą t " w C z e c h o w i c a c h — 200 z l , k o l . 2 o I ę d o w s k l E . z Warsza­
w y — 50 z ł , k o l . Z i e l i ń s k i M . z B r z e z i n — M z l , k o l . S w l t a l S t . z w - w y —
M z ł . k o l . O e l ó r W . z K a t o w i c — 100 z l . k o l . K u k o w s k i K . z W - w y —
ZOO z l , k o l . L a b ę d z k l 2 . z W - w y — 30 z l , k o l . S t . H o p p e z W - w y za p o ­
ś r e d n i c t w e m N H L — 197 z l . Ł o w c z y P o w i a t o w y w B i e l s k u - B l a l e ] — 590 z l ,
P o w . R a d a Ł o w i e c k a w B i e l s k u - B i a ł e ) — MO z l .
hodowlanego
hodowlanego
selekcyjnego
włącznie
rysie,
kuny
leine
<tunuUd),
tcbdrze,
dzIUe
króliki
i plłmaki.
Jarząbki,
Blonkł,
bażanty-kofcuty.
dzikie .kaczki
przepiórki,
1 c«si,
tyaki,
dubelty, kszyki,
czaple,
gołębie
bekasikl,
derkacze,
grzywacze,
kwiczoły
I paszkoty.
WSCHÓD I ZACHÓD SŁOŃCA I KSIĘŻYCA
Miesi ąc
listopad
.Stortce
Kslęiyc
wsch.
zacłi.
i
6.3(1
16.02
I6.M
22.50
11
18
26
7.02
7.U
ib.it
12.26
4.52
15.32
wsch.
zaoh.
/
12.36
IC.)5
22.31
6.50
Ost. k w a d r a
( Nrtw
faza
I Pierw, kwadra
I Pełnia
K o l a Ł o w i e c k i e : N r l w J a w o r z u — 100 z ł , B u c z k o w i c e k / B l e l s k s — 100 z t .
N i - 147 P r z e m ę t — 100 z l . N r 2 C z ę s t o c h o w a — 1 5 0 z ł , N r 7 W a r s z a w a —
100 z l . N r 3 P s z c z y n a — SOO z ł . N r 7 w K l e l c a c t i — 100 z l . w Z a b r z u —
100 z l . N r 5 W C z ę s t o c h o w i e — 2 0 0 z l , N r 2 w G l i w i c a c h — 300 z r Z U c k o - D ą b
— 200 z l , N r 4 w P i o t r k o w i e T r y b . — MO z l . N r 2 w T o m a s z o w i e M a z . —
500 z l . w C z e c h o w i c a c h — 1 0 0 z l , w P i ą t k u — MO z ł . N r 23 R o g ó w k / K o l u ­
s z e k — 180 z l . G ł o w n o k / Ł o d z i — 173 z ł . N r 138 w P o d d ę b l u — 5 0 0 z ł ,
N r 1 w P a b i a n i c a c h — 200 z l . N r 28 — „ P u s z c z a " w W a r s z a w i e — 770 z l ,
N r I w W i e l u n i u — 255 z l . N r » w Ł o d z i — 200 z l , N r 2 w Ł o d z i — 500 z!,
N r 9 w Ł o d z i — 100 z l , Ł ó d i Z a c h . 83 — 495,50 z l , D ą b r o w a G ó r n . — 100 z l .
G ó r n i c z e K L w R y b n i k u — 200 z l . N r 3 p r z y M O w B ę d z i n i e ~ 100 z ł .
N r 18 „ B u d o w l a r z e ' * w L o d z i — 230 z ł , w S o s n o w c u u l . 22 L i p c a N r U —
100 z l , w K o l u s z k a c h k / B r z e z l n — 100 z ł , w C z e l a d z i — 100 z ł . N r 1 w L u b U A c u — 200 z l . N r 1 w Z a b r z u — 3 3 0 z l . w L u t o m l r s k u k / Ł o d z f — 200 z ł .
K Ł p r z y r e s o r c i e L e ś n i c t w a w Ł o d z i — 200 z ł , w C z e r n i c h o w i e p o w . K r a ­
k ó w — 180 z l . P o n a d t o 1000 z ł n a f u n d u s z
zapomogowy
wpłaciło
nasze
Koło Łowieckie Z B M W Częstochowie.
,
O g ó ł e m n a fundusz z a p o m o g o w y d l a St. R z e l n l k a wrpłynęło dotychczas
z ł 12^00,50, c o s t a n o w i o k , 10•^ s u m y s t r a t p o ż a r o w y c h . A k c j a z b i ó r k i t r w a .
N a d s y ł a n e ofiary
p o t w i e r d z a ć b ę d z i e m y p e r i o d y c z n i e , za p o ś r e d n i c t w e m
,,Łowca".
Z a m i e s z c z e n i e na łamach p ł s m a w y p o w i e d z i ,
podpi­
sane)
nazwiskiem
lub inicjałem
autora,
n i e Jest
równoznaczne
z podzielaniem przez
Redakcjf
po­
g l ą d ó w zawartych w tej wypowiedzi.
^ ^ ^ ' • ^ t ' * '^°Jf!:'^^«*^^
'ISi 6 . 4 f i 13 k o c U o N B P Y I I O / M
^V
Lf^iPOP.KOMITET
R E D A K C Y J N Y : A . B r z e z i c k i . E. F r i n k i e w k z .
J . G i e y s z t o r , W M a z u r e k , S. M i e Redaktor
. . L o w c^i ,t P o l s k
iego"
p r z-yj jj r z e r t s k i ( s e k r . R e d . ) , T. P a s ł a w s k i .
S t Piaskowski.
L. P o p ł a w s k i
( r e d . n a c z . ) , J, S z c z e p k o w s k i
^.^^^
m u j e w c w t o r k i I c z w a r t k i w R o d z 10 U : w i n n e d n i i g o d z i n y p o u p r z e d n i m t e l e f o n i c z n y m p o r o z u m i e n i u . S e k r e t a r z R e d a k c j i
przyjmuje
c o d z i e n n i e m l g o d z . 10 — 1 1 . — R e d a k c j a z a s t r z e j i a s o b i e p r a w o c z y n i e n i a s k r ó t ó w , p o p r a w e k l u z u p e ł n i e ń w p r z y p a d k u w y k o r z y s t a n i a w d n i
k u nadosłaru-Ko m a t e r i a ł u redakcyJncRo.
R ę k o p i s ó w nie z a m ó w i o n y c h Redakcja nie z w i a c a . P r e n u m e r a t a roczna 44.— zł Cennik ogłoszeń:
z a c e n t y m e t r k w a d r a t o w y z l 2 0 . — . D r o b n e d o 2 5 w y i a z ó w z a w y r a z z ł 4 , — . N e k r o l o g i zt 1 0 . — z a c m . k w . M i e j s c e z a s l r z e i o n e 5 0 % d r o ż t j .
Zakl. Graficzne D o m Słowa Polskiego, Warszawa, Nakład 3 & 0 0 0 . papier rotogr. k l . YII.
Z a m 4482
A-36