Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek

Transkrypt

Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
Kraków, 8.03.2014.
Małopolskie Towarzystwo Ornitologiczne
na ręce p. Damiana Wiehlego
Moi Drodzy!
Do żywego poruszony zajadłością i stekiem przeinaczeń jakie w swoim artykule w „Dzienniku
Polskim” dnia 31.01.2014.zastosował Grzegorz Tabasz napisałem artykuł polemizujący,
dołączyłem pismo do redaktora naczelnego Marka Kęskrawca oraz płytkę CD z zapisem tego
wszystkiego i listem priorytetem poleconym na jego nazwisko do Redakcji „Dziennika”
wysłałem. Żadnej reakcji. Zadzwoniłem do sekretarza redakcji Marka Halberdy, który
powiedział, że on artykułu nie otrzymał. Wysłałem mu go e-mailem. Po paru dniach znowu
zadzwoniłem, powiedział, że przeczyta. znowu (po paru dniach) zatelefonowałem, gdyż
odpowiedzi drogą e-mailową nie było, tym razem Pan Sekretarz, widać po lekturze, bo
oświadczył, że oni z artykułami o charakterze rozrywkowym nie polemizują, a ten artykuł
przynajmniej po części taki był. Oniemiałem.
Artykuł Tabasza narobił wiele szkody. Nikt, z kim rozmawiałem, nie odebrał go jako
rozrywkowego. Takie podejście do bzdur, które się czytelnikom wcisnęło i niechęć naprawienia
szkody zwala z nóg. Dziennikarstwo, chciałoby się rzec, zeszło na psy, ale co te sympatyczne
czworonogi winne, że Tabasz biedne dzięcioły obszczekał i odszczekać nie chce, a za nim
murem jego Sekretarz Redakcji.
1/8
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
Dlatego bardzo Was proszę o umieszczenie na Waszej stronie internetowej mojego artykułu
oraz listu do Sekretarza Redakcji „Dziennika Polskiego”.
Z poważaniem
Zygmunt Ficek
Kraków, 19.02.2014.
Sekretarz Redakcji
Kierownik Działu Krajowego „Dziennika Polskiego”
Marek Halberda
Szanowny Panie Redaktorze!
2/8
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
W nawiązaniu do naszej rozmowy telefonicznej posyłam artykuł polemizujący z artykułem
redaktora Tabasza.
Ptakami interesuję się od dziecka, a szczególnie dzięciołami – obserwacją i fotografowaniem
od ładnych paru lat. Za czasów studenckich działałem jakiś czas w kole ornitologów UJ. Z
narastającą dezaprobatą przeczytałem artykuł red. Grzegorza Tabasza o dzięciole zielonym.
Pal sześć, gdyby to tylko nieścisłości czy bałamutne informacje, ale artykuł tonem bardzo
emocjonalnie podawanych „sensacji”, za pomocą manipulacji i przeinaczeń prowokuje do
wyjęcia dzięcioły spod prawa ochrony, a dzięcioła zielonego w szczególności, ale przede
wszystkim do pozbawienia ich ludzkiej sympatii jaką się cieszą.
Z dużą niechęcią, bo pogoda piękna a dzięcioły właśnie zaczynają bębnić, ale niejako czując
się zobligowanym przez pokaźne grono miłośników ptaków, ornitologów, znajomych,
postanowiłem zabrać głos w tej sprawie. Pozwoliłem sobie popełnić artykulik na ten temat i
bardzo proszę o zamieszczenie, gdyż takiego mętliku jak red. Tabasz swoimi „rewelacjami”
chyba jeszcze nikt Waszym czytelnikom w głowach nie narobił, gościa poniosło. Tekst może
wiele szkód narobić. Jego nierzetelność polega również na tym, że zdaje się prywatne sprawy w
sposób, niczym pensjonarka, egzaltowany załatwia na łamach „Dziennika”. Dziwię się bardzo,
gdyż „Dziennik” jawi mi się jako pismo prezentujące pewien poziom. Z poglądami redaktorów
można się zgadzać lub nie, jednak dotąd nie spotkałem się z tym, by ktoś posuwał się do takiej
manipulacji faktami. Myślę, że Tabasz znalazłby godne siebie miejsce w gazetach, które z
manipulacji słyną.
Bardzo proszę o informację, co do losów mojego artykułu w „Dzienniku”.
Z poważaniem
Zygmunt Ficek
3/8
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
Zygmunt Ficek
Zawzięta zbójowatość redaktora Grzegorza Tabasza
Artykuł („Dziennik Polski” 31.01.2014.) wymienionego powyżej redaktora już samym iście
barokowo rozbudowanym tytułem zadziwia, a brzmi on „Nasze dzięcioły to prawdziwe zbóje.
Niszczą budki, zjadają pisklęta i wcale nie leczą drzew” i jeszcze, a jakże, podtytuł
„Największym chuliganem jest DZIĘCIOŁ ZIELONY. Ten porzucił wszelkie pozory służby.
Został łowcą mrówek, niszczy elewacje budynków.” Zadziwiające, oto magister biologii
używając epitetów negatywnie wartościujących ma pretensję do dzięcioła jakby to o kolegę, co
na złą drogę zszedł, chodziło. W związku z powyższym mam pytania do Szanownego
Redaktora: pierwsze - kiedy i u kogo to na służbie był dzięcioł zielony, którą to służbę, a nawet
jej pozory, domyślam się, samowolnie, to znaczy bez zgody Pana Redaktora, porzucił? drugie –
od kiedy tenże został łowcą mrówek i co przedtem łowił, znaczy jadł? Aż strach pomyśleć, co
będzie, gdy nasz Pan Redaktor weźmie się za orły, jastrzębie czy choćby sikorki, które przecież
zjadają jaja i jakżeż wiele gąsienic pięknych motyli mordują.
Przejdźmy do następnych wyczynów niezmordowanego Tabasza, który na dzięciole zielonym
jednego suchego piórka nie zostawił. Z wprowadzenia do artykułu dowiadujemy się o zasięgu
występowania dzięcioła zielonego, obszar imponujący, co na dodatek zgodne jest z prawdą.
Manipulacja polega na tym, że Pan Redaktor w tymże wstępie nie zająknął się, że jest to ptak
rzadki. Potem gdzieś głęboko w tekście stwierdził, że „na szczęście ptaki są nieliczne,” ale
wrażenie pozostało i nie zmienia to wymowy wstępu, a użycie owego „na szczęście”
manipulację wzmacnia, a samego Pana Redaktora w moich oczach dyskredytuje.
Przyjrzyjmy się naszej okolicy. Według moich obserwacji, od Salwatora przez Sikornik po
cały Las Wolski możemy mówić o występowaniu dwóch do trzech par dzięcioła zielonego. Ale i
to ostatnio się na niekorzyść się zmieniło, gdyż od dłuższego czasu nie ma jednego z samców.
Jan Sokołowski w monumentalnym dziele „Ptaki ziem polskich” pisze na ten temat, co
następuje: „Liczba jaj (6-9), jak na ptaka tej wielkości, jest stosunkowo duża. Dzięcioł zielony
4/8
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
musi zatem mieć więcej wrogów i toczyć cięższą walkę o byt niż inne dzięcioły, skoro do
utrzymania gatunku potrzeba większej liczby potomstwa. Niewątpliwie wiele ptaków ginie w
zimie, kiedy trudno im dostać się do mrowisk przez śnieżną powłokę i zmarzłą ziemię.”
Niestety dzięcioł zielony nie jest w stanie, jeśli chodzi o liczbę składanych jaj, uwzględnić
wroga w postaci redaktora Tabasza oraz tych, których udało mu się przekonać.
Ciąg dalszy manipulacji Tabasza . Pisze, że dzięcioły żerują na drzewach już nie do
uratowania i, że „…lekko zaatakowanym drzewom żaden dzięcioł nie poświęci większej uwagi.
Bo i po co?” jest to zdaje się sedno oskarżenia, a jest to najzwyczajniej nieprawda, czyli
kłamstwo. Z moich obserwacji wynika zupełnie, co innego. Zresztą nie tylko moich. A Pana
Redaktora Tabasza poproszę o dowody. Pośrednim natomiast dowodem na to, że Pan
Redaktor mija się z prawdą, jest fakt niegdysiejszego tępienia, zabijania dzięciołów przez
leśników, uważających, że dzięcioły szkodzą lasom. Czy tępiliby je, gdyby te dobierały się tylko
do martwych, bezużytecznych drzew? W związku z powyższym na leśników jako niewątpliwe
autorytety bym się nie powoływał, zwłaszcza, że niektórzy z nich odpowiedzialni są za usuwanie
nikomu nie wadzących starych grubych drzew, będących domami i stołówkami nie tylko
dzięciołów. Ostatnio na przykład z areału moich obserwacji zupełnie niepotrzebnie usunięto
gruby dąb, na którym z upodobaniem żerował dzięcioł czarny, a także wiele innych drzew. O
prawie całkowitym wytępieniu przez leśników dzięcioła czarnego Jan Sokołowski pisze „Wiemy,
że pogląd ten zmienił się gruntownie i dzisiaj wszystkie dzięcioły są pod zupełną ochroną.”
Na szczęście Profesor Sokołowski nie dożył czasów, w których możliwe są takie artykuły jak
ten, o którym mowa.
Jeśli chodzi o rozbijanie budek i rabowanie piskląt. Przeszedłem wielokrotnie Las Wolski, by
pozostać przy tym przykładzie, jest tam sporo budek, otóż nie spotkałem ani jednej rozbitej
przez dzięcioły, nie przyłapałem też żadnego dzięcioła na gorącym uczynku. Nie neguję, że tak
się może dziać, opis tego typu zdarzeń znalazłem u Andrzeja G. Kruszewicza w dwutomowym
dziele „Ptaki Polski”. Oto, co tenże pisze na ten temat: „Ornitolodzy badający lęgi ptaków
gniazdujących w dziuplach doskonale wiedzą, że co jakiś czas ( podkr. moje) w jakimś lesie
pojawia się dzięcioł duży rozkuwający otwory wejściowe w budkach lęgowych przeznaczonych
dla mniejszych ptaków. Takie budki wykorzystuje potem do nocowania, zwłaszcza zimą, ale
sporadycznie (podkr. moje)zdarza się, że rabuje lęgi mniejszych ptaków”. Tabasz natomiast
jednoznacznie osądza, że wszystkie, bez wyjątku dzięcioły zjadają młode małych ptaków. Pan
Redaktor w takie niuanse, że niektóre młode mogły przez dzięcioły zostać znalezione po
wypadnięciu z gniazd się nie wdaje. Słowem - prokurator.
5/8
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
Na marginesie jeszcze jedno retoryczne pytanie do Pana Redaktora, gdzie gnieździły i
gnieżdżą się ptaki, które potrzebują dziupli, a budek lęgowych nie ma? Czy przypadkiem jedyną
szansą dla nich nie są dziuple pozostawione przez dzięcioły? Czy Pan Redaktor zdaje sobie
sprawę z tego, że gdy znikną dzięcioły, znikną i te ptaki? Tabasz woli ten fakt pominąć, nie
pasuje mu to do jego manipulatorskiego scenariusza. Woli rozwodzić się nad budkami, którymi
leśnicy próbują „zrekompensować” powycinane grube drzewa.
Z dzięciołami jest jak z dziennikarzami - są rzetelni, obiektywni, nie manipulują faktami, ale
sporadycznie zdarza się taki zbój jak redaktor Tabasz.
Przejdźmy do mrówek. Z wywodów Pana Redaktora wywnioskować można tylko jedno:
mrówki są pożyteczne, dzięcioły zaś szkodliwe. Ciekawe, gdyby ktoś pokroju redaktora
Tabasza zaczął udowadniać, że mrówki są złe, bo ochraniają mszyce (a te są plagą)
przeszkadzają biedronkom, które są pożyteczne, bo nie dość, że są ładne, to jeszcze niszczą
mszyce, co by na to Pan Redaktor powiedział? Sam Pan Redaktor pisze, że mrówki „W leśnym
systemie pełnią ważne funkcje regulacyjne”. Zgoda, dlaczegóż więc dzięciołom Pan Redaktor
odmawia „ważnych funkcji regulacyjnych”.
I co będzie, gdy za poduszczeniem Pana Redaktora dzięcioły, zwłaszcza zielony, zostaną
wytępione? Sprowadzi mrówkojady czy sam mrówkojadem zostanie? Oddajmy jednak Panu Redaktorowi sprawiedliwość, obiektywnie stwierdza, że „ornitolodzy
jeszcze nigdy nie natrafili na sytuację, by gdziekolwiek dzięcioły przyczyniły się do zmniejszenia
liczebności mrówek.” A może dzięcioły przyczyniają się do tego, że nie ma plagi mrówek?
Powiedziane niby to samo, a nie to samo. Bo wtedy musiałby Pan Redaktor napisać, że
dzięcioły są pożyteczne.
Tak to sobie Pan Redaktor bajdurzy, a ja zbijając jego argumenty mimowolnie za tokiem jego
rozumowania podążam … bo gdyby Magister Tabasz na wykłady o ekosystemach chodził albo
na nich nie spał, nie musiałby się na ornitologów powoływać i ja nie musiałbym powyższych
argumentów używać, gdyż Pan Redaktor by wiedział, że, gdy liczebność mrówek się zmniejszy,
zmniejszy się również liczba dzięciołów. Widzi Pan, Panie Redaktorze jak to mrówki tylko z tego
powodu, że są, mogą być szkodliwe! Mam nadzieję, że w następnym artykule, aby zaszkodzić
dzięciołom, głównie, zielonym nie będzie nasz dzielny Redaktor organizował z kolei krucjaty
6/8
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
przeciw mrówkom. Że byłaby to krucjata sprzeczna z ideą omawianego artykułu? Przecież
widać jaki Pan Redaktor jest zdolny. Gdyby tylko jakaś mrówka mu się naraziła, na pewno by
sobie poradził.
Pan Redaktor „wzbogacił” moją wiedzę stwierdzeniem, że dzięcioł zielony uderza „w drewno
z szybkością maszyny do szycia”. Domyślam się, że chodzi tu o tzw. bębnienie, otóż zielony
bębni bardzo rzadko i miękko, jak to można choćby w „Przewodniku Collinsa” wyczytać. Coś mi
się wydaje, że Pan Redaktor pomylił tu dzięcioła pstrego dużego, który rzeczywiście bębni jak
karabin maszynowy, z zielonym, który zamiast bębnić woli używać głosu przypominającego
rżenie konia. Co do nacinania kory na gałązkach w celu utoczenia soku, to po pierwsze zielony
jest zbyt duży, by się na gałązce utrzymać, po drugie w nacinaniu kory, ale na pniach, nie na
gałązkach przodują dzięcioły: trójpalczasty, pstry średni, pstry duży, po trzecie nie zauważyłem,
by od tego powstawała jakaś grzybica. Zgrubienia na korze w tych miejscach, owszem są. W
razie wątpliwości służę odpowiednimi fotografiami. Wracając do gałązek, jedynym dzięciołem,
który sprawnie je koruje, ku zmartwieniu Pana Redaktora, w ten sposób „lecząc” je, jest nie
większy od wróbla dzięcioł mały, zwany dzięciołkiem. Jednak żeruje on tylko na suchych
gałązkach.
Zastanawia kwestia dzioba dzięcioła zielonego w ujęciu Redaktora Tabasza. Raz „rozbicie
drewnianego domku zajmuje im kilka minut”, „…nawet pod półmetrową warstwą śniegu.
Wykopie tunel długości metra i dopadnie odrętwiałe owady.” Innym razem: „specyficzna dieta
zmieniła mocno zielonego dzięcioła. Dziób stał się bardziej miękki i zupełnie nie nadaje się do
pracy w drewnie” ; „Z lubością atakuje elewacje budynków ocieplonych styropianem. Materiał w
sam raz dla rachitycznego dzioba.” Dlaczego dziób dzięcioła zielonego jawi się raz jako
rozwalający wszystko niemal młot pneumatyczny, innym razem jako dziób wątły niczym wywody
Pana Redaktora, nietrudno dociec. Panu Redaktorowi wydaje się, że żonglerkę faktami
opanował i, że w starciu z takim dzięciołem jest czymś wyżej niż orłem. Ale, używając
piłkarskiego języka, człowiek zakiwał się.
Jeśli natomiast o problem ochrony elewacji chodzi, to ornitolodzy próbują znaleźć sposób
inny niż eksterminacja rzadkiego i pięknego gatunku, jaką zawzięcie sugeruje autor
omawianego artykułu. We wspomnianym już dziele Kruszewicza jest opisany dziecinny sposób
odstraszania dzięciołów, z tym, że chodzi o pstrego dużego. Gdyby red. Tabasz trochę
poczytał, ornitologów popytał oraz nieco pomyślał, a wynik swoich dociekań drukiem w
„Dzienniku” ogłosił, byłby z tego zdecydowanie większy pożytek, niż z tego, co namotał i do
wierzenia z wyżyn swej wiedzy maluczkim podał.
Nad egzaltowanym stylem, będącym parodią literatury pięknej, czyli grafomanią, spuśćmy
7/8
Dzięcioł zielony - Artykuł napisał Zygmunt Ficek
zasłonę milczenia. Jednak na koniec nie odmówię sobie sparafrazowania zakończenia artykułu
Redaktora Tabasza.
Nie dość, że Redaktor zbój, to nie wiedzieć czemu w „Dzienniku Polskim” go chronią.
Zygmunt Ficek
Dokument można pobrać tutaj: w pdf
8/8