ATOM JEST FALĄ
Transkrypt
ATOM JEST FALĄ
ATOM JEST FALĄ Jantarkowie wśród atomów 1. Nowe dary Sofiji Właśnie Filos zakończył spisywanie wszystkich dotychczasowych przygód, gdy Janarkowie ujrzeli statek Juraty płynący na obłokach, usłyszeli śpiew Syren, a następnie słowa Juraty: - Prosiłam Sofiję, by wzbogaciła wasze zmysły, byście widzieli i doświadczali tego, co najmądrzejsi ludzie tylko równaniami wyrazić potrafią, a co przekracza nawet wyobraźnię dzieci. Rys. 1. Jurata pływająca na obłokach. Jak tylko przebrzmiały słowa Juraty i zniknął obraz żaglowca, pan Demo postawił obok nich jakiś przedmiot, który natychmiast wzbudził zainteresowanie krasnali. Kwantuś pierwszy zauważył, że z przedmiotu tego wybiega coś podobnego do maleńkich pocisków, a może błyskawic, lub iskierek (rys. 2). Poruszały się po liniach prostych tak szybko, że tylko oko Jantarka mogło dostrzec ich ruch. Jak pociski przeszywały, a może rozrywały na części napotkane drobiny i pozostawiały widzialny ślad wyglądający jak „ścieżki” jakie niekiedy pozostawiają na niebie wysoko lecące samoloty. Taką „ścieżkę” tworzyły drobiny świecące dwoma nieznanymi dotąd barwami. Początkowo „ścieżka” była cienka jak delikatna nić o kontrastowych barwach, szybko rozrastała się wszerz, drobiny sklejały się tworząc maleńkie kropelki. Teraz wyglądała jak promień mieniący się wspaniałymi barwami. W miarę wzrostu szerokości kropelki traciły swoje barwy, malała stopniowo liczba drobin barwnych, kropelki wyparowywały i po pewnym czasie promień zupełnie znikał. Choć jedne promienie znikały, nie zanikało zjawisko, bo powstawały nieustannie nowe promienie. Długo przyglądali się niespotykanemu widowisku. Wreszcie Nuduś stwierdził: - Nazwijmy te barwne ślady promieniami. Barw promieni i cząsteczek nie da się zidentyfikować z żadną spośród ponad 100 odcieni barw rozróżnianych i nazwanych w polskim języku. Nazwijmy barwę zbliżoną do czerwieni - barwą alfa, a tę zbliżoną do błękitu – barwą beta. Same „iskierki” wytwarzające obserwowane promienie, które jak pociski przeszywają, roztrącają i zabarwiają drobiny spotykane na swej drodze, są tak małe, że tylko barwa zdradzała ich położenie, ale są niewątpliwie barwy beta, więc nazwijmy je promieniami beta. 1 Rys. 2. Ślady promieni widzianych przez Jantarków. Niestety nie możemu odtworzyć barw widzianych przez Krasnali). Bardzo dziwne było i to, że dobrze znane drobiny wody stały się barwne, i wyglądały jak panny młode ubrane do ślubu.. Dwa wybrzuszenia, które tworzą siodło dla Jantarków jeźdźców przybrały barwę alfa, a pozostała część – barwę beta. Po pierwszej fascynacji promieniami beta, Papa spojrzał na tajemniczy przedmiot, z którego one wybiegały i zauważył, że wybiegają stąd również promienie barwy alfa i pozostawiają po sobie ślady jeszcze bardziej intensywnie zabarwione i szersze. Dotąd ich nie zauważyli tyko dla tego, że miały bardzo krótki zasięg. Konsekwentnie nazwał je promieniami alfa. 2. Pytania bez odpowiedzi Janarkowie zastanawiali się czym mogą być promienie alfa i beta. Zauważyli, że choć żyją wśród atomów i drobin, nie wiedzą jak one są zbudowane. Prosili więc Filosa, by w swojej księdze sprawdził co wiadomo o atomach. Po chwili odczytał on, że atom ma średnicę rzędu 10-10m. - Nie rozumiem tak małych liczb – rzekł Kółek. Czy mógłbyś podać jakieś porównanie? - Postaram się przedstawić to przez porównanie z innymi znanymi obiektami. Ziemia 150 000 000 km Atom średnica 1m Słońce W człowieku powiększonym do rozmiarów orbity Ziemi atom miałby średnicę rzędu 1dm Rys.3. Gdyby człowieka powiększyć do rozmiarów rzędu rozmiarów orbity Ziemi w ruchu wokół Słońca, to atom jego ciała miałby wymiary 1 dm (rysunek ukazuje tylko proporcje). Wiemy jak wielki jest człowiek i jak wielki jest układ słoneczny. Średnica orbity Ziemi wynosi 300 000 000km. Jeżeli wyobrazimy sobie, że człowieka powiększymy do rozmiarów rzędu orbity Ziemi, to rozmiar atomów, z których ten człowiek jest zbudowany byłby rzędu 1dm (rys.3). 2 - Ale powiedz czy atom to sama mgiełka, czy też są w nim jakieś mniejsze części – spytał Nuduś. - Nic na ten temat nie znalazłem - odpowiedział Filos. Ale posłuchajcie, chciałbym zorganizować wyprawę badawczą, której celem będzie zrozumienie budowy atomów, a może również wyjaśnienie tajemnic promieniowania. Wprawdzie nie wiem, dokąd się udać i w jaki sposób prowadzić badania, ale Papo pozwól mi pójść. Poproszę Sofiję, by skierowała nas tam, gdzie powinniśmy szukać rozwiązania zagadek. Czy ktoś zechce mi towarzyszyć? Natychmiast zgłosili się dwaj kandydaci – Kwantuś i Nuduś. Papa świadom swej odpowiedzialności nie tylko za losy druhów, ale i za odkrywanie tajemnic świata i przekazywanie ich ludziom, a szczególnie dzieciom, wyraził zgodę. I w tejże chwili trzej żądni wiedzy ochotnicy zniknęli sprzed jego oczu. „Odpłynęli” w nieznanym kierunku. Wszystko stało się tak szybko, że Papa nawet nie zdążył wyznaczyć miejsca i terminu spotkania! Bardzo się tym martwił. 3. W nowym wcieleniu i w nowym świecie Promień atomu ponad 100 m Jądro atomu . 1 mm Jantarek 1m Rys. 4. Atom względem nowego wcielenia Jantarków pozostaje w takiej proporcji jak wieża TV w Piątkowie, lub Stary Runek względem nas ludzi. Tymczasem jądro atomu jest jeszcze 1000 razy mniejsze od nich. W skali tego rysunku byłoby niewidocznym punktem. Filos z Kwantusiem i Nudusiem spostrzegli, że pozostali druhowie, otaczające ich drobiny i atomy zaczynają nagle zwiększać swoje rozmiary. Nie, to nie rosną drobiny lecz oni maleją. Już stoją na jednej z kulistych drobin. Tajemnicza siła podobna do grawitacji utrzymuje ich na niewielkiej głębokości w pozycji pionowej względem powierzchni drobiny. 3 Właściwie nie stoją, lecz są zanurzeni we mgle tworzącej tę kulę-atom. Mgła jest również nad ich głowami, a co ciekawe, patrząc w górę, widzieli jej delikatny odcień koloru beta. Wkrótce zorientowali się, że kiedy są zanurzeni w atomie zabarwienie mgły zależy od kierunku w którym spoglądają. Spoglądając w bok widzieli mgłę matową jak białe obłoki na niebie, jak wyglądają drobiny oglądane dotąd, czyli w „poprzednim wcieleniu” i jak niewątpliwie nadal widzą ją pozostali druhowie. Gdy spojrzeli w głąb widzieli wprawdzie nieprzeniknioną, niemal matową mgłę, ale miała ona lekkie zabarwieniu alfa. Jednak oglądana mgła gęstości prawdopodobieństwa zawsze wyraźnie różniła się od tej, którą oglądają ludzie. Nie składa się z kropelek jak prawdziwa mgła, lecz jest jednorodna. Wobec ogromnych rozmiarów drobin czują się tak mali jak turysta w pobliżu telewizyjnej wieży przekaźnikowej, lub na Rynku starego miasta (rys. 5). Pod ich stopami nie ma „twardej ziemi”. Gęstość chmury wyraźnie wzrastała w miarę zanurzania się w niej. Czują się jak łodzie podwodne w morzu. Jednak podobieństwo chmury do wody polega wyłącznie na tym, że chmura ich otacza ze wszystkich stron i stawia opór. Powierzchnia wody istnieje i oddziela wodę od powietrza. Natomiast ich chmura nie ma powierzchni; gęstość mgły maleje w miarę wynurzania się, ale nie dostrzegali miejsca, w którym mgła się kończy. Choć rzadsza, była również nad ich głowami. Stąd inne drobiny widziane przez warstwę mgły też miały odcień beta.. Poruszanie się w takiej mgle było utrudnione, ale może dlatego nie pogubili się w olbrzymich przestrzeniach chmury i pozostawali ciągle w bliskiej odległości. Rys. 5. Janarkowie zanurzeni w chmurze atomu. Wszystko wokół tak się zmieniło, że nie zdziwiło ich, gdy przekaz informacji od Sofiji nie był zawarty w głosie, lecz docierał wprost do ich świadomości: - Przeniosłam was na atom wodoru. Wokół was są niemal wyłącznie atomy i drobiny wodoru. To w czym jesteście zanurzeni to nie obiektywnie istniejąca materia atomu, to chmura gęstości prawdopodobieństwa znalezienia elektronu. Ona otacza jądro atomu i stawia opór innym drobinom. Chmury tej nie można podzielić na małe części. Jeżeli napełnicie nią usta i płuca, to po części będzie ona w was, i z konieczności będzie musiała was unosić ze sobą. Odwagi nie bójcie się! Skorzystajcie z szansy poznania atomu, a ja zadbam o wasze bezpieczeństwo w tym obcym dla was świecie. - Dobrze jej mówić, ale w jaki sposób zdołamy spenetrować tego olbrzyma, w którym tkwimy? Rzekł Kwantuś. 4 4. Wyprawa do wnętrza atomu Często ich chmura doznaje gwałtownych wstrząsów i drga nieustannie, co objawia się przemieszczeniami względem chmury. Nagle Nuduś zawołał: - Popatrzcie, właśnie w naszym kierunku pędzi jakaś inna drobina. Już przesłania cały widnokrąg. Mgła wokół mnie gęstnieje i odczuwam jej powiew. Unosi mnie prąd, a gwałtowne wiry mnie obracają,. Teraz mgła rozrzedza się. Już widzę zarysy i obrzeża tej drobiny, która zderzyła się z nami. Oddala się i maleje. - Dziękujemy za doskonały reportaż ze zderzenia. Nadajesz się na reportera – rzekł Filos. Zderzenia z innymi drobinami często się powtarzały. Wtedy, gdy nie widzieli drobiny – sprawcy zderzenia, odczuwali skutki w postaci gwałtownych ruchów otaczającej ich mgły. Na szczęśćcie Filos, Nuduś i Kwantuś trzymali się za ręce, dzięki czemu nie rozproszyli się w otaczającej mgle. Kiedy już nieco przyzwyczaili się do nowej sytuacji zaczęli się zastanawiać jak przystąpić do poznania atomu. Przypuszczali, że chmurka, na której osadziła ich Sofija jest okrągła, podobnie jak niektóre chmury drobiny, które zderzają się z ich atomem. Po dyskusji Kwantuś zaproponował: - Ty Filosie pozostań na powierzchni chmury, a ja z Nudusiem zobaczymy co tkwi w jej wnętrzu. Postanowili zanurkować, a właściwie „wbić się” z dużą prędkością w chmurę, a gdy będą najgłębiej wciągnąć w płuca owej chmury. Jak postanowili, tak też uczynili i przekonali się, że są głębiej zanurzeni w chmurze niż Filos. Mogli przemieszczać się wewnątrz mgły, ale nie zupełnie swobodnie, bo kiedy chcieli wydostać się na powierzchnię do Filosa, wtedy jakaś siła wciągała ich do wnętrza, a kiedy wniknęli głębiej, to znowu wypychała ich na zewnątrz. Nuduś określił ich sytuację następująco: - Czujemy się jak łódź podwodna w morzu. Płyniemy na pewnej głębokości. W górze przez warstwę chmury widzimy zarysy otoczenia a w dole – nieprzeniknioną toń. Jednak nie wiemy w jaki sposób zanurzyć się głębiej. Kiedy już myśleli, że nie uda im się głębiej wniknąć w chmurkę, Kwantuś zauważył, że nawet na tej głębokości odczuwają wstrząsy wywołane uderzeniami innych drobin. Objawiało się to podmuchami otaczającej ich mgły. Kiedy podmuch dochodził od strony wnętrza atomu, to na chwilę zanurzali się głębiej. Postanowił tym momencie wciągnąć nową porcję chmury w płuca, i wtedy pozostał już na tej głębokości, do której dotarł. W ten sposób odkrył efektywniejszy sposób wykorzystania zderzeń drobin do zanurzania się w głąb chmury: Po kolejnych wstrząsach doznanych przez atom poznali niezwykłą skuteczność nowej techniki, wnikali coraz głębiej. Przy którymś z kolejnych zanurzeń Kwantuś zauważył, że zapada w głąb i równocześnie odczuł odpychanie w kierunku przeciwnym niż dotąd; czyli ku wnętrzu kuli-chmury. Teraz trzymanie ręki Nudusia wymagało wysiłku. Jakieś siły ciągnęły każdego z nich w przeciwną stronę, Nudusia na zewnątrz, a Kwantusia do wnętrza atomu. Jeszcze trochę szamotaniny i oto Nuduś też przeniknął przez niewidzialną barierę i znalazł się obok Kwantusia. Teraz gruba warstwa mgły oddzielała ich od Filosa i z trudem dostrzegali jego cień, ale na szczęście łączność nie zawodziła. Wkrótce zrozumieli, że w kłębku mgły jakim jest atom, jest pewna kulista warstwa o największej gęstości i nazwali ją barierą, oraz że są zamknięci w olbrzymiej kuli ograniczonej tą barierą. Poszukiwanie furtki lub bramy w tej barierze nie dawało żadnych rezultatów. Teraz zaczęli penetrować wnętrze chmury, to znaczy część otoczoną ową barierą. 5 5. Penetracja wnętrza atomu Po chwili Jantarkowie przyzwyczajali się do nowych warunków i odkryli, że głębokość zanurzenia mogą dość dokładnie regulować przez oddychanie na odpowiedniej głębokości. Zauważyli, że teraz im mniej chmurki mieści się w ich płucach, tym bardziej oddalają się od bariery i przesuwają się do bardzo małej kulki, z której wydobywało się intensywne światło alfa. Chcieli zobaczyć z bliska tę kulkę. Już byli w pobliżu. W tym momencie atom doznał kolejnego wstrząsu, a owa świecąca kulka uderzyła Nudusia w sam środek głowy. Okazało się, że jest ona bardzo mała i twarda, stąd na głowie Nudusia pojawił się guz. Nie zniechęcony tym krasnal przywołał druha i zaczęli przyglądać się z bliska sprawcy guza. Średnica kulki była tak mała, że pewno by jej nie dostrzegli gdyby nie świeciła intensywnie barwą alfa. Jej światło gubiło się gdzieś w otaczającej ich chmurze i, jak już zauważyli wcześniej, największego osłabienia doznawało na barierze, którą tak niedawno przekraczali, w której gęstość mgły była największa. Niewidzialna siła, a może światło wybiegające z kulki, utrzymywało ją dokładnie w środku już nieco poznanej kuli mgły tworzącej atom. A może to chmura dostosowywała się do aktualnego położenia kulki, która jak gwiazda świeciła w jej centrum? Tę kulkę nazwali jądrem atomu. Kiedy przyglądali się z bliska jądru atomu, nowy wstrząs targnął chmurą, zamigotał cień Filosa, a jądro atomu uderzyło w ramię Kwantusia, zniknęło we wnętrzu jego kaftana i pojawiło się za jego plecami. Pozostawiło trwałe ślady w postaci dziur w kaftanie i bardzo dużego i bolesnego zadrapania skóry ramienia. Krasnale na „własnej skórze” przekonali się jakie niebezpieczeństwo stwarza dla nich przebywanie we wnętrzu atomu w pobliżu jego jądra. Przecież może nastąpić takie zderzenie, atomów, że jądro wbije się w klatkę piersiową i przebije serduszko Jantarka. Przekonali się, że choć tak małe, to jednak ono decyduje o ukształtowaniu chmury elektronowej. Chmura przy zderzeniach wprawdzie się nieco deformuje, lecz natychmiast wraca do dawnej symetrii wokół jądra. Powrót jest tak szybki, że powstaje wiatr, który wykorzystali przy penetracji atomu. Korzystając więc z opanowanej techniki przemieszczali się co prędzej w okolice niewidzialnej bariery z myślą o jak najszybszym jej przeniknięciu i powrocie do Filosa. Pewnie dzięki zdobytemu doświadczeniu powrót okazał się prostszy niż wnikanie w głąb chmury od strony powierzchni. Niemal nie zauważyli kiedy nie tylko przeniknęli ścianę, lecz wyskoczyli ponad Filosa - Wyskoczyliście jak delfiny w oceanarium – zawołał Filos. P P R Rys. 6. Orbital atomu wodoru w stanie nie wzbudzonym 1s. Nie jest to wierny obraz, bo mgła nie ma granicy, a jedynie ciągle maleje. Czerwona krzywa przedstawia zależność prawdopodobieństwa znalezienia elektronu od odległości od jądra atomu, czyli gęstość chmury. 6 Przybysze z głębin chętnie chcieli opowiedzieć o swych doświadczeniach. Przede wszystkim stwierdzili, że tu na powierzchni, czują się jak na morzu w czasie burzy z powodu nieustannych zderzeń atomu z innymi drobinami. Tam we wnętrzu było w miarę spokojnie Ale w samym centrum chmury jest bardzo niebezpiecznie i tu pokazali swoje guzy, dziury w kubraku i rozorane ramię. Teraz mimo częstych wstrząsów i podmuchów podzielili się wrażeniami, doświadczeniami i zdobytą wiedzą. Po długich rozmowach Filos tak podsumował zdobytą wiedzę: Atom widziany z zewnątrz to kłębek matowej i bezbarwnej mgły gęstości prawdopodobieństwa. W jego centrum znajduje się jądro „utkane” z bardzo gęstej mgły o intensywnym zabarwieniu alfa. Jądro otacza chmura mgły o doskonałej symetrii sferycznej czyli we wszystkich kierunkach licząc od jądra zmienia się w taki sam sposób. Gęstość tej mgły, a więc i gęstość prawdopodobieństwa znalezienia elektronu zmienia się wzdłuż promienia. Jest zerowa dokładnie w centrum, czyli w miejscu jądra, wzrasta do maksimum w pewnej odległości ro od jądra, po czym maleje, ale nigdzie, poza samym centrum, nie osiąga wartości zerowej (rys. 6). Można porównać chmurę do pudełka zamykającego w swym wnętrzu jądro atomu. Pudełko nadzwyczaj elastyczne, delikatne, ale bardzo trwałe, którego nie da się otworzyć. Kiedy przebywa się we wnętrzu chmury tworzącej atom, to widzi się jądro świecące barwą alfa, a sama chmura świeci barwą beta. Jednak obydwa światła kompensują się we wnętrzu atomu. Kiedy atom się zderzy z inną drobiną chmura otaczająca jądro drga i odkształca się a cały atom zmienia kierunek ruchu. Tymczasem my, tkwiący w chmurze, poruszamy się nadal w tym samym kierunku jak poruszał się atom przed zderzeniem. Chmura, która zmieniła kierunek ruchu, tworzy wokół nas wiatr, który zmienia nasz kierunek ruchu. A ilość chmury w naszych płucach decyduje o miejscu, które zajmiemy po wygaśnięciu drgań. W pobliżu jądra jest bardzo niebezpiecznie. Tam gęstość chmury jest bardzo mała, wiatr wywołany zderzeniem jest bardzo słaby, nie ma co zmienić naszego kierunku ruchu, a maleńkie jądro porusza się jak pocisk. 6. Kryjówka w atomie Zaledwie Filos wymówił ostatnie słowa, nie inna drobina, ale maleńka iskierka jak błyskawica uderzyła w chmurę na której siedzieli. Kwantuś zdążył rozpoznać i wykrzyknąć: Uwaga kwant światła! Nagły gwałtowny wstrząs targnął całym atomem. Kiedy zapanował znów spokój zauważyli, że teraz są we wnętrzu chmury, ale są rozdzieleni. Filos był w pobliżu centrum atomu, Nuduś nad nim, a powyżej – Kwantuś. Znajdowali się w jednej linii i nie stracili łączności. Nuduś z Kwantusiem zorientowali się, że oddzielają ich niewidzialne ściany - bariery, podobne do poznanej już uprzednio. Ale teraz były to dwie bariery. Jedna, bliższa jądra atomu, oddzielała Filosa od Nudusia, a druga, dalsza, oddzielała Nudusia od Kwantusia. Nuduś doskonale wiedział co to znaczy być blisko jądra atomu więc natychmiast ostrzegł Filosa o niebezpieczeństwie i pouczał go w jaki sposób może przekroczyć niewidoczną dla niego barierę. Niestety, zanim Filos zdążył przeniknąć barierę, dwukrotnie został uderzony przez jądro atomu. Jedno z uderzeń unieruchomiło jego kolano, a drugie trafiło w jego otwartą księgę niszcząc ostatnie zapisy. W tym czasie Kwantuś przekroczył zewnętrzną barierę oddzielającą go od Nudusia i wspólnie pomogli Filosowi przekroczyć barierę wewnętrzną. W ten sposób wszyscy znaleźli się w sferycznej przestrzeni otoczonej dwoma barierami. Gdzieś pomiędzy nimi była powierzchnia kulista na której gęstość chmury malała do zera. Był to obszar bardzo spokojny. Zderzenia z innymi drobinami nie niepokoiły tak 7 bardzo jak na powierzchni, ani też nie groziły uderzenia jądra atomu. Postanowili więc odpocząć chwilę, by Filos mógł odtworzyć zapis i zanotować nowe spostrzeżenia. P R Rysunek 7. Orbital atomu wodoru wzbudzonego do stanu 2s. Linie przerywane wskazują położenie powierzchni kulistej na której gęstość prawdopodobieństwa znalezienia elektronu jest największa. Reasumując swoje doznania stwierdzili, że nadal muszą znajdować się w atomie wodoru, bo przecież go nie opuścili. Na nowo odkrywali jego budowę. Stwierdzili, że jądro nadal błyszczy barwą alfa i jest w samym centrum. Zmieniła się natomiast struktura mgły stanowiącej zewnętrzną powłokę atomu, no i jej wymiary. Teraz cały atom był przynajmniej dwukrotnie większy. Odtworzyli obraz rozkładu gęstości prawdopodobieństwa znalezienia elektronu, a Filos przedstawił go w swojej księdze w sposób pokazany na rysunku 7. Na rysunku, dokładnie w środku powinno znajdować się jądro, punkt koloru alfa, ale jak je narysować skoro jest ono aż 10 tysięcy razy mniejsze od atomu? Korzystając z względnego spokoju oglądali swoje skaleczenia i guzy nabite przez jądro atomu, masowali je i odpoczywali. Nagle Kwantuś krzyknął; Uwaga! Wszyscy doznali gwałtownego wstrząsu, a atom wrócił do swej pierwotnej postaci, jaką miał na początku przygody. Znajdowali się na jego powierzchni. Wtedy Filos stwierdził: - Widocznie atom wodoru może istnieć w wielu stanach. Widzieliśmy, jak pod wpływem kwantu światła ze stanu podstawowego 1s (taką nazwę znalazłem w swej księdze), zwiększył swe rozmiary i przeszedł do stanu wzbudzonego 2s. Teraz powrócił znowu do stanu 1s. bez powodu a chmura, a więc i cały atom, zmniejszyła się do pierwotnych rozmiarów. Z jego 8 powierzchni wybiegł kwant światła. – dodał Kwantuś. A mądry Filos wszystko zanotował w swej księdze. Zanim przedstawimy dalsze losy naszej ekipy poszukiwawczej wróćmy na chwilę do Papy i pozostałych druhów. 7. To królewna Alfa Po rozpoczęciu misji Fonka, Nudusia i Kwantusia pozostali druhowie, wprawdzie martwili się o losy ekspedycji, ale postanowili poczekać, tym bardziej, że promienie wychodzące z pojemnika przyniesionego przez pana Demo, były równie atrakcyjne jak sztuczne ognie dla dzieci. - O, gdyby dzieci mogły podziwiać te nowe barwy! – Westchnął Papa. Ale słuchajcie! Nazwaliśmy jedne z podziwianych teraz promieni promieniami alfa. A czy pamiętacie bajkę o królewnie Alfie? Ciekawe, czy te promienie mają coś wspólnego z ową królewną. Pamięć krasnali nigdy nie zawodziła, więc w imieniu wszystkich Sinusek odpowiedział: - Znamy królewnę Alfę. Ale jeżeli oglądane przez nas promienie są królewnami, to chciał bym zostać paziem jednej z nich! - Ja też - stwierdził Kółek. - Na pewno być paziem królewny, to ciekawe i przyjemne zajęcie. Z pewnością Alfa jest dobrą królewną, bo sama tyle łez wylała przez miliony lat zamknięta w twierdzy starego króla Urana. Wie co to niewola i cierpienie, więc na pewno odwzajemniłaby miłość swoich poddanych. Marzenia o miłości królewny rozpaliły wyobraźnie dwóch kandydatów na paziów do najwyższego poziomu wzbudzenia, więc zwrócili się do Papy z prośbą, by pozwolił im spełnić marzenie choć na krótki czas. Papa, zgodził się na ich propozycję, choć z wielkim niepokojem i bólem. Ale jak można dotrzeć do królewny? Wszyscy zastanawiali się i dawali różne rady, najczęściej zupełnie niewykonalne. Wreszcie przemówił Papa: - Jeżeli promienie alfa są królewnami Alfa, a wy obydwaj chcecie zostać paziami jednej z nich, to musicie wybrać tylko jeden z promieni. Widzicie, że one kończą swoją drogę blisko pojemnika, z którego wychodzą. Tam widocznie się zatrzymują. Wtedy stają się iskierką świecącą barwą alfa. Musicie tam się przenieść, nie rozdzielać się i czekać. Może któryś z promieni zakończy swój bieg obok was i zamieni się w jedną z takich iskierek. Ale nie jest to łatwe zadanie, bo przecież wy jesteście dla niej olbrzymami tysiące razy więksi od niej. Może wspólnie poprosimy dobrą Sofiję, by wam tę misję ułatwiła. Papa tak bardzo przejął się misją druhów i przygotowaniem wyprawy, że zapomniał o niebezpieczeństwach czyhających na druhów, oraz o tym, że pozostanie i będzie tu czekał w towarzystwie tylko jednego ostatniego już członka drużyny. Po wspólnym wypowiedzeniu prośby do Sofiji członkowie nowej ekspedycji zniknęli z oczu Papy tak samo, jak jeszcze niedawno zniknęli członkowie pierwszej ekspedycji. Tylko Fonek upierał się, że widział jak niemal spod ich stóp wybiegły dwie iskierki barwy beta i oddalały się w kierunku, w którym kończyły się promienie alfa. 8. Paziowie królewny Alfa Tymczasem Sinusek i Kółek natychmiast zmienili się w iskierki – promienie beta, które biegły bardzo celnie w kierunku kończących się ścieżek promienia alfa. Dziwna to była zmiana, bo praktycznie obydwaj krasnale przestali istnieć w dawnej postaci. Zmienili się w pyłki wielkości cząstek tworzących promienie beta, nie (rys.9) przypominające w niczym krasnali. Jak cząstki beta świecili barwą beta trwali, jak one, „w biegu”, w ruchu. Jednak 9 zachowali swoją pamięć, świadomość i zdolność obserwacji tego co dzieje się z każdym z nich chociaż nie widzieli swoich ciał, nie potrafili się porozumieć ani głosem ani gestem, jedynie wydawało się, że telepatycznie odczuwali swoje towarzystwo. Zauważyli również punkt koloru alfa i byli przekonani, że to właśnie ten punkt jest królewną Alfa (rys. 10). Tym bardziej, że błyszcząc wspaniale swą barwą alfa wyraźnie przywoływała ich do siebie. Im bardziej zbliżali się do niej, tym mniej wyraziste stawały się ich barwy jak również barwa królewny Alfy. Wydawało się, że obydwie przeciwne barwy pochłaniają się wzajemnie i stąd przygasa blask zarówno ich – iskierek beta jak i królewny. W dodatku niewidzialna siła tak nieodparcie ciągnęła ich do królewny, że nie mieliby siły zatrzymać się w biegu. Przez ich świadomość przebiegło pytanie: na czym będzie polegać służba królewnie. Ale nie mieli czasu na myślenie. Rys. 9. Kólek i Sinusek biegną do miejsca sptkania. Duch Kółka Duch Sinuska Rys. 10. Droga Janarków do miejsce spotkania Miejsce spotkania . .. Droga królewny Alfa Kółek pierwszy nagle zauważył, że otacza swoją obecnością królewnę ze wszech stron. Otacza ją bardzo grubą warstwą; o grubości porównanej z rozmiarami jakie miał przed chwilą jako prawdziwy Jantarek. Barwa królewny unicestwiła jego barwę, a nawet jakoś przebarwiła go na swoją barwę. Odnosił wrażenie, że jest rodzajem fali stojącej o długości równej połowie fali, ale nie sinusoidalnej. Fali przestrzennej, a właściwie sferycznej o węźle w miejscu, w którym znajdowała się królewna, amplitudzie rosnącej do maksimum w pewnej odległości od królewny, i dalej malejącej, malejącej, malejącej, … , ale gdzie ten drugi węzeł? Nigdzie? W nieskończoności? Kołatała się myśl, że amplituda maleje asymptotycznie do wartości zerowej. Asymptotycznie oznacza, że jakkolwiek daleko odsunąłby się od jądra, to amplituda zawsze jest nieco większa od zera (rys. 11). Ale czym jest ta amplituda? Jakaś natrętna myśl snuła się po jego świadomości, że amplituda jest gęstością prawdopodobieństwa znalezienia cząstki beta, w którą się zamieniłem. A gęstość prawdopodobieństwa, zgodnie z zapewnieniem Sofiji, zmaterializowała się w chmurę mgły. Przecież to mgła o gęstości zmieniającej się z odległością od centrum, w którym jest królewna. Przypomniał sobie, że przed chwilą jako cząstka beta był niewyobrażalnie maleńki, a chmura prawdopodobieństwa jest tak duża, dla cząstki beta przeogromna. Byłem krasnalem małym jak atom, później stałem się nagle duży jak zawiesina, po czym znowu wróciłem do pierwotnej wielkości, ale zawsze byłem krasnalem Sinuskiem, a teraz nie wiem czy jestem, czy mnie nie ma. Przed chwilą byłem tak maleńki, a teraz równocześnie jestem wszędzie i nigdzie! Nie mogę być w tej chmurze, bo przecież widzę ją w taki sam sposób, w jaki oglądałem inne atomy i drobiny jako krasnal, w 10 jaki zawsze oglądałem inne przedmioty i własne ciało. Teraz nie widzę mojego ciała, Ale przecież myślę, więc jestem. Kiedy tak wszystkie moje myśli układały się w wielki znak zapytania, nagle przyszło olśnienie. To chyba Sofija podsunęła mi myśl: a b r Rys.11. Atom jako fala stojąca gęstości prawdopodobieństwa znalezienia elektronu o amplitudzie zmieniającej się wzdłuż promienia w sposób pokazany na rysunku a. Z zewnątrz widoczny jako kulka mgły gęstości prawdopodobieństwa rys. b. W samym środku tej chmury znajduje się niezmiernie małe jądro (kolor czerwony na rys. a). Teraz istnieję w postaci świadomości! Czy raczej w postaci ducha świadomego swego istnienia. Moje istnienie związane jest z chmurą prawdopodobieństwa znalezienia mnie otaczającą cząstkę alfa. To moja chmura otula królewnę. Ona jest 100 tysięcy razy mniejsza od chmury i całkowicie ukryta w jej wnętrzu, w miejscu węzła, w którym chmury praktycznie nie ma. Gdybym mógł narysować chmurę prawdopodobieństwa, to byłaby ona kuleczką mgły o gęstości zmieniającej się z odległością od królewny w sposób pokazany na rysunku 6. Ale jeżeli jestem związany z chmurą, to nie jestem małym giermkiem, lecz stróżem królewny zapewniającym jej pełną ochronę i osłonę! Jeżeli nieprzyjaciel z którejkolwiek strony będzie zbliżał się do królewny i zanurzy się już w zewnętrznych warstwach tej mgły, wtedy nagle, cała chmura zniknie a pojawię się właśnie w tym miejscu w postaci cząstki beta. W tym mikroskopowym obszarze prawdopodobieństwo nagle stanie się pewnością, to znaczy przyjmie wartość jeden, a we wszystkich innych miejscach chmury zniknie, czyli stanie się zerem. W tym jednym miejscu pojawisz się jako cząstka beta czyli elektron, lecz nadal nie będziesz krasnalem – Kółkiem. Zatem ta chmura związana ze mną w tajemniczy sposób ukrywa królewnę Alfę jak matka dziecko w swym łonie. Jest to moja chmura, więc czyżbym był jej więzieniem? Nowym obwałowanym zamkiem, który zamyka ją podobnie jak niegdyś zamykały ją wały króla Urana? A co dzieje się z moim druhem Sinuskiem? Przecież był tu gdzieś obok nas to znaczy królewny i mnie. A teraz co się z nim dzieje? Chwileczkę, mój duch wyczuwa bardzo bliską obecność jego ducha. Właśnie w tej chwili barwa alfa mojej chmury zniknęła całkowicie, chmura stała się bezbarwna i znacznie zmalała! O w tej chwili odczuwam, że moja chmura nie jest sama. Nowa chmura gęstości prawdopodobieństwa pokrywa się dokładnie z moją! To jest chmura Kółka. A przecież się jako chmury czymś różnimy. Ale czym? Nie wiem czym, choć nie ulega wątpliwości, że razem tworzymy fortecę, w której znowu uwięziona jest nasza królewna Alfa. A przecież chcieliśmy być tylko giermkami! Nagle przyszła nowa myśl, do głowy Sinuska. Nie, nie do głowy, bo przecież jej nie mam! Więc gdzie? No tak do świadomości. Może na tym polega miłość między cząstkami elementarnymi? Przecież bardzo kochamy się z Kółkiem i może dlatego zajmujemy dokładnie to samo miejsce. Ale przecież kochamy również królewnę, więc dlaczego musi być uwięziona, wręcz unieruchomiona przez naszą chmurę otulającą ją dokładnie i równo ze wszystkich stron ściślej niż wały zamku króla Urana? Nagle pojawiły się nowe myśli. 11 Przecież myśmy stali się pociskami koloru beta, czyli cząstkami beta, … czyli elektronami! A cząstka alfa jest jądrem atomu helu. Zatem wszyscy troje razem tworzymy atom helu! O, jak wspaniale! Mamy szczęście doświadczać co znaczy być atomem helu! Dzięki ci za to nasza ukochana opiekunko Sofijo! Wprawdzie nie mamy ciała, ale pozostały nasze świadome dusze, które tak chętnie przyjmują nowe informacje, nową wiedzę! Jak tylko Kółek uświadomił sobie, że współtworzy atom helu odczuł znowu swoją świadomością, że inna chmura prawdopodobieństwa szybko się zbliża do ich chmury i obydwie chmury zanurzają się w sobie. Zaledwie zaświtało pytanie, czy i ta chmura, dokonująca niejako inwazji na ich atom, zajmie to samo miejsce? Równocześnie jądro atomu, czyli królewna Alfa zaczęło napierać na chmurę Jantarków z tak wielką siłą, że chmura deformuje się równocześnie odpychając gwałtownie chmurę napastnika podobnie jak to bywa w prawdziwym zderzeniu. I jak w prawdziwym zderzeniu zmienia się kierunek ruchu całego atomu. Lecz jakiż to olbrzymi wysiłek dla lekkich i zwiewnych chmurek, by dokonać zmiany kierunku ruchu tysiące razy cięższego jądra – królewny! Kolejne zderzenia następowały w krótkich choć nieregularnych odstępach czasu, a chmura ciągle była zgniatana, masakrowana i mieszana z innymi, z którymi mieszać się nie mogła. W niektórych zderzeniach wydawało się, że zostanie rozerwana w kawałki. Jednak zawsze natychmiast po odparciu naporu innej drobiny wracała do pierwotnej postaci, którą bezwzględnie wymuszała królewna. Więc nie byli więzieniem, lecz otuliną chroniącą królewnę, czy też jej tarczą narażoną na nieustanne wojny z atakującymi przeciwnikami? 10. Uderzenia kwantów W tym czasie Sinusek zwrócił uwagę nie tyle na zderzenia ich atomu z innymi drobinami, co na nieustanne wędrówki kwantów światła. W swoim obecnym wcieleniu, a raczej braku wcielenia, widział je dokładnie a nawet potrafił je rozróżnić. Widział je w takiej postaci w jakiej ludzie niekiedy przedstawiają je na rysunkach. Były one wycinkiem sinusoidy (znowu jego logo) o amplitudzie podobnej do połówki fali stojącej, której amplitudy maleją znowu nie sinusoidalnie, lecz wykładniczo (rys. 11). Im więcej okresów sinusoidy mieściło się w kwancie, tym większa była jego energia. Rys. 11. Symboliczne przedstawienie kwantów światła o energii od największej (lewo) do najmniejszej (na prawo) Zauważył, że kwanty najczęściej przenikały przez mgiełki atomów nie wywołując żadnych skutków. Jednak zdarzało się, że kiedy kwant uderzył w atom, to zmieniały się rozmiary, a nawet kształty atomów, a kwant znikał bez śladu. Wydawało się również, że niekiedy z atomu wybiegał nowy kwant, którego wcześniej nie było. Nagle zobaczył kwant, który biegł dokładnie w kierunku ich atomu, i w momencie, gdy zanurzył się już w chmurze, która przecież była po części jego ciałem, stało się coś nieoczekiwanego i niezrozumiałego. To jego chmura zwiększyła znacznie swą średnicę i częściowo oddzieliła się od chmury Kółka. W dodatku, to zdarzyło się chyba w jednym 12 momencie, niejako poza czasem, bo nie zauważył, by działo się cokolwiek. Po prostu był kwant i nie ma kwantu, był atom mniejszy, a jest większy. Nie zdążył nawet zdziwić się, zmianą, której doznał atom i w pewnym sensie on sam, a już atom wrócił do dawnego stanu, i równocześnie pojawił się kwant światła wybiegający z obrzeży chmury. Kwant wybiegający w innym kierunku niż ten, w którym biegł pierwszy kwant, ten który wzbudził atom. Gdyby ten nowy kwant nie poruszał się w innym kierunku, i upływ czasu trwania wzbudzenia atomu, to byłby przekonany, że był to ten sam kwant. b a Rys. 12. Kwant światła padający na atom wzbudza go (a). Emisja takiego samego kwantu powoduje powrót atomu do pierwotnego stanu (b). Od tego czasu kwanty identyczne jak poprzedni pojawiały się coraz częściej, i zawsze wzbudzały atom, w taki sam sposób jak poprzednio, zmieniał się tylko czas po którym powstawał nowy kwant, a atom wracał do pierwotnego stanu. Atom trwał w stanie wzbudzonym przez pewien zauważalny czas. Niektóre kwanty wzbudzały jego chmurę, inne chmurę Kółka, a niekiedy w stanie wzbudzonym były równocześnie obydwa elektrony atomu. Kiedy długo obserwował ciągle powtarzające się wzbudzenia atomu zauważył jeszcze jedną ciekawą prawidłowość: Fotony wzbudzające dobiegały ciągle z jednego kierunku, a fotony wysyłane przy powrocie do stanu podstawowego wybiegały w dowolnym kierunku, żaden kierunek nie był uprzywilejowany; atom rozsyłał je jak żarówka wysyła światło równomiernie we wszystkich kierunkach. Zjawisko równie szybko zniknęło, jak zaistniało. Nadal biegły kwanty światła, ale teraz ich energia była większa i przenikały przez chmurę ich atomu nie zmieniając nawet kierunku ruchu. Ale energia kwantów ciągle rosła. Działo się tak, jak gdyby ich atom przesuwał się powoli przez widmo światła białego od koloru czerwonego w kierunku, światła niebieskiego i dalej gdzie oko ludzkie już niczego nie widzi. Przy pewnej energii kwantu, zjawisko wzbudzania atomu znowu się powtórzyło: zniknął foton, a atom zwiększył swe rozmiary jeszcze bardziej niż poprzednio. Po upływie pewnego czasu podobnie jak poprzednio, atom wrócił do stanu pierwotnego i pojawił się taki sam foton biegnący już w innym kierunku. Wzbudzenia pojawiały się często do czasu, gdy znowu energia kwantów zwiększyła się. Przy powolnej zmianie energii kwantów wzbudzenia następowały przy coraz mniejszej różnicy energii kwantów, a atom zmieniał nie tylko swe rozmiary, ale i kształty. Kiedy Sinusowi wydało się, że już wszystko zobaczył, przekonał się, że ich atom kryje jeszcze inne tajemnice. Przy kolejnym wzbudzeniu już bardzo krótką falą czyli kwantem o wielkiej energii powrót do stanu pierwotnego nastąpił na raty. Przy pojawieniu się pierwszego fotonu elektron nagle przeskoczył do jednego z innych stanów wzbudzonych i pojawił się kwant o mniejszej energii, niż ten, który atom wzbudzał. Po upływie następnej chwili, atom wrócił do stanu podstawowego i pojawił się jeszcze jeden kwant o małej energii. Wtedy Sinusek pomyślał, że odkrył nowy sposób mnożenia kwantów, bo przecież z jednego powstały dwa. Ale kiedy się dokładniej przypatrzył kolejnemu podobnemu zdarzeniu 13 zauważył, że przecież to nie są takie same kwanty, że ten pierwszy który wzbudził atom był znacznie większy, więc raczej jest to dzielenie kwantów na drobne, czyli mniejsze kwanty. 11. Wizyta Papy i Fonka Tymczasem Papa z Fonkem samotnie czekali na powrót druhów i zaczęli się poważnie niepokoić o ich losy. Papa znowu przeżywał okrutne osamotnienie i niepokój. Widząc to, Fonek zaproponował, by udali się wspólnie na poszukiwanie druhów. Poprosili więc Sofiję o pomoc i natychmiast, podobnie jak pierwsza ekipa, znaleźli się na olbrzymiej kuli mgły, a jakiś głos podpowiadał im, że jest to atom helu. Widzieli że do kuli, na której przebywali zbliża się inna kula mgły. Obydwie chmury zaczynają się nakładać, bo mgła wokół nich gęstnieje. Za chwilę wszystko zmienia się dokładnie w odwrotnej kolejności. Mgła rozrzedza się, zaczynają dostrzegać inne odległe kule mgły. Widzą jak oddalają się od nich dwie kule, które przed chwilą niemal przenikały się, a oni zawiśli pomiędzy nimi otoczeni bardzo rzadką mgłą. W końcu spadają powrotem na tę kulę, na której stali przed chwilą. Upadek nie jest bezbolesny, bo przecież kula nie ma twardej powierzchni jest tylko mgła o narastającej gęstości. Zanurzają się dość głęboko, po czym zostają wyrzuceni na zewnątrz i znowu spadają, zanurzają się już płyciej, by po kilku podobnych oscylacjach przypominających huśtanie się niemal nieruchomieją w swych położeniach. Ale zanim to nastąpiło, nowy wstrząs chmury podrzuca ich znowu w górę, to znaczy dalej od chmury i huśtanie zaczyna się na nowo. Następny wstrząs powoduje, że zostają wyrzuceni z ukosa jak kamień do celu i znowu opadają podobnie jak opada kamień. Kiedy przyzwyczaili się nieco do niepokoju panującego na powierzchni atomu helu, starali się rozpocząć poszukiwania druhów. Często po kolejnym zderzeniu na chwilę zawiśli w przestrzeni ponad kulą swego atomu helu, i wtedy, jak zauważył Fonek, mogli oglądać inne atomy i drobiny. Wykonywały one swoje chaotyczne ruchy w przestrzeni jak chmury muszek, nad mokrą łąką w pogodny letni wieczór. Wokół nich krążyły kule mgły o różnych rozmiarach oraz wydłużone kule, które ludzie nazywają elipsoidami. Po którymś z kolejnych wzlotów w przestrzeń zauważyli obydwaj wyraźną zmianę „krajobrazu”. Pojawiło się bardzo wiele różnych kwantów światła, znacznie ubyło kulek mgły, a pojawiły się twory inne przypominające hantle używane w siłowniach, „hantle z kołnierzykami” i jeszcze inne skomplikowane twory (rys.13). Papa zauważył: - Tak wiele tworów o różnorodnych kształtach krąży teraz wokoło nas, ale jakiś głos mówi mi, że niemal wszystkie są atomami wodoru w stanie wzbudzonym. Nie wiem co to znaczy, ale jakże wielką radość odczuwam, oglądając takie bogactwo „strojów”, w które kwanty światła „ubierają” skromne atomy wodoru. Przecież one z natury mają tylko jeden elektron, czyli „jedną koszulę” na swym ciele. - Papo, spójrz dokładne na te hantle w chwili kiedy widzimy je dokładnie z boku. Między dwoma kulkami hantla błyszczy punkt koloru alfa. Czy to nie jest słynne jądro atomu? – spytał Fonek. Kiedy, mimo ciągłych skoków i upadków, utrwaliły się w ich pamięci kształty oglądanych chmur atomów wodoru Papa zapytał: - Dlaczego znaleźliśmy się na atomie helu? Co wspólnego ma atom helu z zaginionymi druhami? Jeżeli nasi zagubieni druhowie stali się tak mali jak my, to może znajdują się gdzieś w głębi atomu. Fonku popróbuj ich przywołać, przecież jesteś mistrzem łączności. Fonek zaczął swoje nawoływania, ale nie było żadnej reakcji, żadnego odzewu. Jedynie wydawało się, że im bardziej niespokojnie jest wokół, tym większe tajemnicze ukojenie spływa na niespokojne myśli Papy. Próbowali jeszcze przeniknąć do wnętrza atomu, ale nie znaleźli żadnego sposobu wniknięcia w tę olbrzymią kulę mgły, nieprzeniknioną dla 14 wzroku. Niezależnie od tego jak głęboko zanurzali się w wyniku kolejnych zderzeń, gęstość mgły gwałtownie narastała w miarę zagłębiania się. Widząc całkowite fiasko swojej misji postanowili poprosić Sofiję o powrót na dawne miejsce, gdzie mogli w każdej chwili powrócić druhowie wysłani w poprzednich misjach. Rys 13. Kształty i rozmiary atomów wodoru w różnym stanie wzbudzenia. Pierwszy obraz przedstawia atom w stanie podstawowym, a wszystkie kolejnie – w różnych stanach skupienia. Zachowano proporcje wielkości. Oczywiście wszystkie te twory są nadzwyczaj małe. 12. Zniknął nasz atom! Wróćmy na chwilę do ekipy Filosa, Nudusia i Kwantusia. Po zbadaniu dwóch różnych postaci byli przekonani, że poznali już wszystkie tajemnice atomu wodoru i myśleli o powrocie do pozostawionych samotnie druhów, gdy nagle rozpędzony pocisk – promień alfa uderzył w atom. W tym momencie ich atom … zniknął. Z miejsca, w którym się znajdował wybiegły dwa promienie: jeden niebieski jak promień beta, a drugi koloru alfa. Ten ostatni oddalał się powoli niemal majestatycznie. Wiedzieni instynktem poszukiwaczy pospieszyli za nim, chyba siłą woli wspieraną przez Sofiję. A warto było. W ścieżce po promieniu alfa pozostało wiele kolorowych drobin. Kiedy obserwowany przez nich promień zbliżył się do drobiny barwy beta, ta straciła swoje kolory, a obserwowany promień, cząstka koloru alfa, 15 jeszcze raz doznała tajemniczej przemiany. Teraz wyglądała jak hantel pokazany na rysunku 14. Był to hantel osobliwy o talii cieńszej od talii osy. Dokładnie w środku pomiędzy obydwoma chmurami kolorem alfa błyszczało jądro atomu. Po raz pierwszy ujrzeli atom, którego jądro nie było przesłonięte mgłą, ale pełniły przy nim straż dwie potężne chmury. A może była to jedna chmura podzielona na kształt dwóch skrzydeł?. Rys. 14. Stan 2p atomu wodoru Przypominający hantel Jeszcze wpatrywali się w dziwny kształt atomu, gdy Filos rozejrzał się i krzyknął Uwaga! W zawrotnym tempie zbliżała się do nich kulka mgły, wydawała się mniejsza niż ich gościnny atom wodoru, a mgła, z której była utkana, była niewątpliwie gęstsza. Niemal w tejże samej chwili znaleźli się w chmurze mgły. Kiedy nieco się ona rozrzedziła zauważyli, że oddalają się od atomu, który przed chwilą podziwiali, i spadają na atom, który przed chwilą biegł w ich kierunku. Tu po chwilach oscylacji osiągnęli jakąś równowagę, lecz niemal natychmiast kolejny wstrząs spowodował, że zanurkowali głębiej w mgłę, po czym wyskoczyli z niej jak z procy i znowu zaczęli opadać. Jakież było zdziwienie Nudusia, gdy obok zauważył spadającego Papę. Tak doszło do spotkania aż pięciu krasnali. Trójka zuchów z atomu wodoru dowiedziała się o losach dwóch pozostałych i o nieudanych próbach penetracji atomu helu. - Coś mi podpowiada, że zagubieni druhowie są obok nas, ba nawet otaczają nas, ale są w innej postaci. - Rzekł Papa. - Istotnie, jeżeli prawdą jest to co mówił Fonek, to oni zamienili się w elektrony. Mówicie, że atom, na którym stoimy jest atomem helu, który ma dwa elektrony. Elektrony swobodne są iskierkami, ale w atomie są tylko chmurą prawdopodobieństwa, taką jak ta, która nas otacza. Mam więc pomysł – powiedział Filos. – Tylko kwanty światła mogą zmienić stan elektronu i kształt jego chmury. Kwantusiu, nawet twoje imię mówi, że ty musisz mieć jakieś własności kwantu. Spróbujmy razem równocześnie uderzyć w ten atom. Mamy szansę wyzwolić dwa jego elektrony, a jeżeli to są nasi druhowie, to uwolnimy ich. Otrzymali zgodę Papy, poprosili o pomoc Sofiję i wtedy zdarzała się odpowiednia okazja. Przy kolejnym zderzeniu ich atomu zostali wyrzuceni tam gdzie już mgła prawdopodobieństwa atomu była bardzo rzadka. W tym momencie, tuż obok nich, a może przez nich, przebiegał promień o energii tak dużej, że zostali odrzuceni z olbrzymią prędkością, stracili jakoś swoje ciała i stali się fotonami. Choć wszystko działo się niewyobrażalnie szybko byli świadomi, że pędzą w kierunku atomu helu, na którym przed chwilą przebywali i nagle zauważyli, że w pustce pomiędzy chmurami atomów unosi się cała ich drużyna, oraz jeden samotny punkt barwy alfa. To była królewna Alfa. Zobaczyli jeszcze koniec jej samotności, po prostu zerwała nieco chmury elektronowej z najbliższego atomu i stała się atomem jeszcze zabarwionym barwą alfa, ale atomem. Fonek pierwszy oprzytomniał i wydał polecenie: 16 Prośmy wszyscy Sofiję, by przeniosła nas do znanego nam słoika z wodą. I w tym momencie każdy z Jantarków zobaczył jak nagle zmniejszają się olbrzymie kule mgły, a może oni rosną do pierwotnych rozmiarów i zauważają, że są wszyscy razem na wygodnej błonie pokrywającej wodę. Tu jeszcze raz podsumowali wszystkie swoje przygody, a Filos sprawdził swoje zapisy w księdze. I dopisał: - Przygoda minęła jak wspaniały sen. Poznaliśmy budowę i cudowne przemiany atomu. Namacalnym dowodem, że to nie był sen są nasze guzy po zderzeniach z jądrem atomu wodoru. Jednak pewnych doświadczonych faktów i zdarzeń nie zdołaliśmy zrozumieć. • Nie rozumiemy czym jest chmura gęstości prawdopodobieństwa znalezienia elektronu. Sofija poinformowała nas, że nie jest to obiektywnie istniejąca materia atomu, a jednak stawia opór chmurom innych drobin. Natomiast w jednym atomie chmury mogą zająć to samo miejsce. • Nie wiemy jak przebiega zmiana kształtu chmury jednego stanu w inny pod wpływem padaującego kwantu światła, i w jaki sposób ten kwant znika. I na odwrót: nie wiemy w jaki sposób postaje odlatujący kwant przy powrocie ze stanu wzbudzonego do stanu podstawowego. • Nie rozumiemy w jaki sposób i kiedy chmura prawdopodobieństwa znalezienia elektronu zamienia się w elektron i w którym miejscu ten elektron powstaje. Przecież chmura jest taka olbrzymia, a elektron aż 100 tysięcy razy mniejszy. • - W dodatku obserwowane przez nas zmiany zachodzą chyba w czasie krótszym niż czas – powiedział Kwantuś. Ale jaki to czas może być krótszy od czasu? Czy to ma sens? Po chwili milczenia Filos dodał: - Podobnym zmianom ulegali Sinusek i Kółek, kiedy zamieniali się w elektrony, i kiedy wracali do pierwotnej postaci. Ale to już tajemnica działania Sofiji, której nie zrozumiemy. - Filosie, nie martw się kłopotami ze zrozumieniem czasu, bo poeta Adam powiedział: „Kto na wieczność pracuje, drogo czas szacuje, Bo gdy czas ustanie, skończy się działanie.” Może dla tajemniczych przemian, które tak nas intrygują, ustał czas, lub zakończyło się „działanie”. Myślę o działaniu praw fizyki? A my pracując, drogo swój czas szacujemy. Powiedział Nuduś. Znowu popadli w zadumę. Tymczasem Kółek z Sinuskiem o czymś żywo rozmawiali, po czym Kółek stwierdził: - Cząstka alfa na pewno nie jest królewną Alfą! To bezduszne jądro atomu helu! Na słowa te gwałtownie zareagował Nuduś. - Nie odbierajcie nam bajek! Są takie piękne i tak łatwo zapamiętują je zarówno dzieci jak i dorośli. Poza tym: „«Świat ten jest czysta bajka!» Zgoda przyjacielu; Lecz nasza bajka ma sens fizyczny na celu.”1 1 Parafraza myśli A Mickiewicza: „«Świat ten jest czysta bajka!» Zgoda przyjacielu; Lecz każda bajka ma sens moralny na celu.” 17