01.2017 Atak masoner..

Transkrypt

01.2017 Atak masoner..
I. ATAK MASONERII
Nasz Dziennik, 2009-10-13
Obchody zwycięstwa czy klęski
Przez blisko trzysta ostatnich lat trwała wojna o ludzkie dusze. Masoneria robiła wszystko, by wygrać tę walkę. Po
1917 roku jej konfrontacja z Kościołem stała się szczególnie ostra. Jak będzie ona wyglądała w latach
poprzedzających rok 2017? Będziemy atakowani od zewnątrz i od wewnątrz, jawnie i skrycie, przekupywani i
zastraszani, wychwalani i wyszydzani... Ktoś będzie chciał uczynić nas bezsilnymi - nieważne czy na drodze strachu,
czy dzięki wbiciu nas w pychę.
Czeka nas wielka bitwa o Kościół. Każda ze stron będzie w niej używać innej broni. My nie sięgniemy po ten sam
oręż, co masoneria. Oznaczałoby to sromotną klęskę, bo samo wzięcie do rąk narzędzi krzywdy - nienawiści i
szaleństwa, pociągnęłoby za sobą naszą porażkę. Gdzie jest broń zła, tam nie ma miejsca na pomoc z nieba. A
właśnie jej przyzywamy, wpatrzeni w Fatimę, uczący się jej i ożywiający w sobie pragnienie, by "zwycięstwo przyszło
przez Maryję".
I przyjdzie. Ale błędem byłoby nie rozpoznać przeciwnika i zlekceważyć jego potęgę. Bylibyśmy bezbronni, wystawieni
na śmiertelny cios...
Zapowiedź konfrontacji
Kto wygra wielką bitwę, w której ważą się losy Kościoła i przyszłość świata? Dla wielu z nas znaki czasu wcale nie są
jednoznaczne. Dziś na większości frontów zwycięża idea życia bez Boga i Kościoła i wydaje się, że tej wrogiej nam
siły nic już nie powstrzyma. Świat, władza, pieniądze są po ich stronie. A jednak mamy pewność zwycięstwa. Jego
źródło sięga 13 października 1917 r., kryte w znaku, który towarzyszył ostatniemu objawieniu Matki Bożej w Fatimie.
Przekazany nam - znak cudu słońca.
Coraz częściej zwraca się dziś uwagę na fakt, że fatimski cud słońca jest znakiem apokaliptycznym. To bez wątpienia
wielopłaszczyznowe ostrzeżenie przed czekającym nas atakiem zła. Jego interpretacje są różnorodne: od groźby
wojny atomowej, przez zderzenie z ciałem kosmicznym, po naruszenie równowagi naturalnej w świecie. Podobnie jak
wydarzenia spisane przez św. Jana w Księdze Apokalipsy, budzące początkowo lęk, przesuwają czas w kierunku
ostatecznego triumfu Boga, tak i fatimska forma "opowiadania przez znaki" najpierw budzi grozę, jednak w momencie
gdy wszystko zdaje się już wskazywać na nadejście chwili zagłady, przewraca się mroczna karta historii i oto czytamy
o nowym, lepszym świecie - o zwycięstwie dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, Kościoła nad jego
nieprzyjaciółmi. Słyszymy, że nasze dzieci będą żyć w innych czasach, że z Fatimy tryśnie światło, które zmieni świat,
że nadejdzie chwila triumfu Niepokalanego Serca Maryi.
Nie będzie to jednak czysta interwencja Nieba, którą będziemy oglądać z bezpiecznej pozycji widzów. Siostra Łucja
zapowiada, że z pokoleniem szatańskim walczyć będzie pokolenie Niepokalanego Serca. Chrystusowi zawdzięczamy
odkupienie, ale Maryja jest przy Nim obecna i czynnie zaangażowana jako Współodkupicielka. Podobnie spełnienie
obietnicy fatimskiej dokona się dzięki działaniu samego Boga, ale wielką rolę odegra tu współdziałanie ludzi, którzy -
choć może rozproszeni po świecie - siłę swą i odwagę będą czerpać z tego samego źródła, z Niepokalanego Serca
Maryi. Ono będzie ich nową jakością życia, Ono też doprowadzi do tego, że nastaną nowe czasy. Dlatego Siostra
Łucja nazywa tych ludzi krótko: "nowe pokolenie". Odniesie ono zwycięstwo, ale czy nie będzie jak fatimski znak
ostatniego objawienia: zwycięży, gdy zdawać się będzie, że wszystko już stracone? Tak przedstawia się reguła
Ewangelii: zdawało się wszystkim, że Chrystus przegrał na krzyżu, że szatan zwyciężył. Tymczasem, gdy została już
pogrzebana ostatnia nadzieja, Pan zmartwychwstał...
Przypomnijmy sobie, że w godzinie Męki Zbawiciela wszyscy zwątpili i uciekli. Jedna Maryja nie zgasiła w swym sercu
wiary w zwycięstwo Boga. Dlatego dziś ma nas Ona prowadzić do zwycięstwa. Jest dla nas wzorem, pomocą i siłą.
Wokół już toczy się bitwa. Wcale nie musi być krwawa. Dzisiejsze podboje prowadzi się przy użyciu broni
ekonomicznej i medialnej. Wystarczy uzależnić dane państwo od innych przez kontrolę jego surowców, eksportu i
miejsc pracy, a wolny kraj stanie się własnością obcych rządów. Zaczynamy pracować już nie dla siebie, lecz dla
innych, a troszczymy się o nasz kraj tylko po to, aby okupant mógł żyć w nieskażonym i przyjaznym dla siebie
środowisku. Wojsko, zdobywając dane obszary, niszczy je i trzeba je potem odbudowywać. Czy nie lepiej zająć teren
bez niepotrzebnych wystrzałów? Tak samo wygląda współczesna wojna cywilizacji zła z cywilizacją dobra. Dobro
prześladowane mogłoby wzrastać, lepiej więc zmienić definicję dobra i przekonać ludzi, że nowoczesny człowiek
wyzbył się wąskich przesądów i dobrem jest dla niego to, co stanowi synonim egoizmu, przyjemności, niczym
nieokiełznanej wolności.
Demontaż "od wewnątrz"
Dziś jesteśmy świadkami walki opartej na strategii nazywanej w języku Fatimy przemianą "od wewnątrz". Tak właśnie
zapadł się do środka ustrój komunistyczny. Bez jednego wystrzału, bez przelewu krwi, bez interwencji z zewnątrz
rozebrano komunizm. To, co było po ludzku niemożliwe - upadek pełnego agresji i posiadającego nieobliczalną moc
militarną mocarstwa - dokonało się na drodze pokojowej. Znamy tę historię. Wiemy, że demontaż komunizmu
rozpoczął się od poświęcenia Rosji i świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Jan Paweł II dał Niebu prawo do interwencji.
A przecież Niebo jest nad każdym miejscem i Bóg potrafi (takie są plany Jego Opatrzności) zdemontować każdą
machinę zła, nie zapraszając do tego obcych wojsk, nie dopuszczając do pomocy ludzi gotowych podpalić lont trzeciej
wojny światowej.
Nad każdym punktem świata, nad każdym ludzkim istnieniem pochyla się nisko Niebo, zdolne zmienić świat. Ale
pamiętajmy: tak samo jest z piekłem - jego siły są niebezpiecznie blisko, gotowe do rozpoczęcia cichego demontażu
dobra. Znów bez jednego wystrzału, bez oficjalnej konfrontacji. Szatan potrafi w ciszy i ukryciu zabić dobro i umieścić
na jego miejscu zło. Potrafi przekonać ludzi, że mają oddać złu swoją ziemię uprawną, mają troszczyć się o wzrost
ziarna zła, mają niecierpliwie wyglądać jego owoców. Okażą się one upiorne, ale wtedy będzie już za późno.
Oddychamy z ulgą, wiedząc, że owoce z drzewa zła nie zdążą spaść na ziemię, że w ostatniej chwili ich dojrzewania
wydarzy się coś, co zmieni kierunek dziejów świata. Jak tańczące na niebie nad Fatimą słońce - oderwane już od
swego miejsca, zaczęło nieuchronnie spadać na ziemię, by spopielić świat, ale w ostatniej chwili niewidzialna siła
włożyła je z powrotem w jej orbitalny krąg... Jak kula zamachowca mająca za tysięczny ułamek sekundy rozszarpać
tętnicę Papieża i zabić go, a jakaś siła odchyliła bieg pocisku... Tak będzie też w dniach, kiedy wypełni się wielkie
proroctwo Fatimy ogłaszające triumf Niepokalanego Serca Maryi i początek epoki pokoju.
Strategia ukrytego działania zła i zajmowania dobra "od wewnątrz" ma według badaczy orędzia fatimskiego, ale i
wedle wielu współczesnych objawień, swoją nazwę. Jej imię to właśnie "masoneria".
Znaki z piekła
Przyznajmy, mroczny fenomen masonerii niesie ze sobą więcej pytań niż odpowiedzi. Chciejmy więc przyjrzeć się
temu, stosując fatimską metodologię: pochylając się nad znakami czasu. Naśladujemy w ten sposób Jana Pawła II,
który był niesłychanie wyczulony na znaki czasu i umiał rozpoznawać ich ukryte znaczenie. Jedno jest pewne: dziś
mają one dwa odcienie - mroku i światła. Jedne pochodzą z piekła, drugie przychodzą do nas z Bożego Królestwa w
Niebie.
Wiele jest ciemnych znaków ujawniających prawdę o masonerii. Są one wszędzie; w każdym czasie, w każdym kraju,
czasem nawet tuż, tuż przy naszym życiu. Opiszmy tu tylko trzy - te, które wiążą się bezpośrednio z Orędziem
fatimskim. Pierwszy znak przynosi nam nasz rodak, wielki święty i sługa Maryi, ojciec Maksymilian Kolbe. Był on
naocznym świadkiem podniesienia głowy przez masonerię i odkrył jedyny sposób na pokonanie nieprzyjaciela.
Wskazał na Niepokalaną, która "zdepcze głowę węża". Maksymilian całe swe życie związał z Maryją i dla Niej chciał
zdobyć świat, zdobyć świat dla Niepokalanej znaczy bowiem - odebrać go szatanowi.
Masoneria i Rzym.
Rok 1917
Rozpoczął się rok 1917. W rocznicę śmierci Giordano Bruno (spłonął na stosie 17 lutego) młody Kolbe, który
przebywał w Rzymie na studiach teologicznych, był świadkiem masońskiej procesji przez Rzym. Był to ciemny "znak
czasu", który polski franciszkanin odczytał niezwykle trafnie i na który odpowiedział całym swoim życiem.
Gdy Maksymilian Kolbe znalazł się w Rzymie, rozpoczynały się właśnie obchody dwusetnej rocznicy powstania
pierwszej loży masońskiej i świętowano ogłoszenie przez nią manifestu mówiącego o szybkim końcu Kościoła. Droga
ku temu została już wytyczona, a program na nadchodzący czas ustalony. Ogłoszono: "Nie zniszczymy Kościoła
rozumowaniem, ale psuciem obyczajów". Polski franciszkanin patrzył głęboko wstrząśnięty, jak po ulicach Rzymu
przesuwała się bezkarnie parodia kościelnej procesji, a na jej czele niesiono czarny sztandar, przedstawiający
świętego Michała Archanioła leżącego pod stopami triumfującego Lucyfera. Widział umieszczone pod oknami
Watykanu masońskie chorągwie. Był świadkiem rozdawania ludziom ulotek wzywających policję do wkroczenia do
Watykanu. Czyjaś ręka napisała: "Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego gwardią szwajcarską",
czyli najbardziej mu oddanym sługą.
To właśnie wtedy w sercu franciszkanina zrodziła się idea, którą można zamknąć w jednym haśle: Niepokalana i Jej
Rycerstwo. Bo Maksymilian Kolbe wiedział, że przyjdzie zwycięstwo Niepokalanej, więcej - że przyjdzie ono przez
oddanych Jej ludzi. Znak czasu został odczytany i nie pozostawiony bez reakcji... Świętego czekała szaleńcza praca.
Resztę już znamy. Po powrocie do Ojczyzny św. Maksymilian zakłada pierwszy Niepokalanów. Potem jeszcze jeden,
w dalekiej Japonii. Służy Niepokalanej, a Jej rycerzom nakazuje modlić się za masonerię. Każdy członek Rycerstwa
Niepokalanej miał codziennie odmawiać modlitwę: "O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do
Ciebie uciekamy... i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają..., a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie".
Maksymilian wiedział, że atak na Kościół idzie przez masonerię. Zwycięstwo Niepokalanej oznaczało walkę z tą
wszechobecną organizacją, walkę, która zakończy się zwycięstwem Niepokalanej.
A Maksymilian został świętym. Czy nie jest to dla nas kolejny znak wskazujący drogę?
Masoneria i Portugalia.
Początek XX w.
Drugim znakiem ukazującym potęgę i determinację masonerii, która ogłosiła, że nie spocznie, dopóki nie zniszczy
Kościoła, jest historia Portugalii - kraju objawień fatimskich. Przez wiele wieków była ona zwana "Ziemią Najświętszej
Maryi Panny", jednak w XVIII i XIX wieku zaczęła ulegać siłom antykościelnym. Pierwszy atak masonerii
przeprowadzono na tamtejszy Kościół we wrześniu 1759 roku. Joseph de Cavalho, zagorzały wróg katolicyzmu i
mason, zmusił króla Józefa I do podpisania edyktu usuwającego jezuitów ze wszystkich stanowisk państwowych.
Osłabiony Kościół stał się bezradny wobec antyklerykalnej propagandy, która objęła cały kraj w epoce Wielkiej
Rewolucji Francuskiej. W XIX wieku katolicka monarchia coraz bardziej ustępowała wobec wzrastającej nienawiści
partii rewolucyjnych popieranych przez intrygi masonerii. W końcu, 1 lutego 1908 roku, dwaj masoni dokonali w
Lizbonie zamachu na króla i jego syna, następcę tronu. Dwa lata później masoneria zdołała doprowadzić do
ogłoszenia Portugalii republiką. Rozpoczął się okres gwałtownych prześladowań Kościoła. Rozwiązano konwenty i
klasztory, skonfiskowano majątki kościelne. Popłynęła rzeka ustaw wymierzonych w Kościół.
Te wszystkie wysiłki osiągnęły swój szczyt w ustawie o rozdzieleniu Kościoła od państwa, przegłosowanej 20 kwietnia
1911 roku. Jej twórca, Afonso Costa, oświadczył: "Dzięki temu prawu w ciągu dwóch pokoleń katolicyzm zostanie
całkowicie usunięty z Portugalii".
Determinacja i wpływy masonerii były tak silne, że można było przypuszczać, iż te zuchwałe plany rzeczywiście się
powiodą, że spełni się buńczuczna zapowiedź masonerii - wymazanie Kościoła z mapy historii. A jednak stało się
inaczej. Plany masonerii zostały pokrzyżowane najpierw przez zdecydowane działania Papieża Piusa X, a następnie
przez zupełnie nieoczekiwane objawienie się Matki Bożej w Fatimie, która przyniosła Orędzie o zwycięskim, "nowym"
nabożeństwie - czci Jej Niepokalanego Serca.
Masoneria i Fatima.
Rok 1917
Są ludzie, którzy wciąż nie wierzą w masońskie plany wobec Kościoła. Jeśli ktoś w nie wątpi, niech przyjrzy się
kolejnemu znakowi - historii objawień fatimskich. W samej Fatimie obecna jest masoneria. Przywołajmy trzy momenty.
To nieprzypadkowo mason Oliveira dos Santos porywa małych wizjonerów, by zmusić ich do wyznania sekretu i
ogłoszenia, że nie ma objawień, bo nie ma Boga! Arturo Santos, z zawodu kowal, w wieku 26 lat wstąpił do loży
masońskiej w Leirii, a następnie założył odrębną lożę w Ourem. 13 sierpnia 1917 r. aresztował Hiacyntę, Łucję i
Franciszka i poddał je wielogodzinnemu przesłuchaniu. Groził im torturami. Bez skutku.
Jak zakończyły się tamte wydarzenia? Mason Santos musiał szukać pomocy u ojca Hiacynty i Franciszka, groził mu
bowiem samosąd. Przegrał, a życie uratowali mu ci, których najbardziej skrzywdził. Dziwny to fatimski znak czasu...
Przypomnijmy inną próbę położenia kresu objawieniom Matki Bożej. W nocy z 23 na 24 października 1917 r. grupa
masonów z prowincji Santarem próbowała ściąć dąb skalny, na którym ukazywała się Matka Najświętsza. Jest to co
najmniej dziwne, ale pomylili drzewa i ścięli zupełnie inne! Nazajutrz rano zorganizowali swoją "manifę" - parodiujący
procesje kościelne szyderczy przemarsz, w którym obnosili kawałki "świętego drzewa", wyśmiewając przy tym Litanię
do Najświętszej Maryi Panny. Ale co się stało? Marsz został rozproszony, a jego uczestnicy, którzy chcieli wykpić
"łatwowiernych głupców", sami zostali ośmieszeni. Wieśniacy wyprowadzili na ich spotkanie stado osłów, które swym
rykiem zagłuszyło bluźniercze okrzyki. Potem śmiano się, że nawet osły nie chciały słuchać masońskiego krzyku...
A czy wiemy, że w dniu 13 października pewien mason czaił się z nożem, by po zakończeniu objawień zabić
fatimskich wizjonerów? Pokazywał go tym, których spotykał, i przechwalał się, że zabije tych troje dzieci, tych
"fałszerzy". Zabije, gdy stanie się wreszcie jasne, że oszukiwały i zwodziły ludzi. Zabije, jeśli nie będzie cudu, jeśli nic
się nie stanie. Ale cud był.
Co się stało z nożownikiem z Fatimy? Po zakończeniu objawienia człowiek ten ruszył w drogę powrotną. Był tak
chory, że dotarłszy do pobliskiego Riachos, nie mógł kontynuować podróży. Musiał zatrzymać się dziesięć minut drogi
od Cova da Iria. Rankiem znaleziono go martwego... Taki znak pozostawiła nam Matka Najświętsza w dzień po swym
ostatnim objawieniu w Fatimie. Pokazała, czym się kończy atak na Nią i Jej dzieci...
Objawienia fatimskie były dla portugalskich wolnomyślicieli "żałosną i wsteczną próbą pogrążenia Portugalczyków raz
jeszcze w ciemności czasów przeszłych". Nie dziwi, że ogłosili oni manifest, w którego zakończeniu czytamy:
"Wyzwólmy się i oczyśćmy nasze umysły nie tylko z głupawej wiary w takie ordynarne i śmiechu warte sztuczki jak
Fatima, ale zwłaszcza z jakiejkolwiek wiary w to, co ponadnaturalne, i w rzekomego Boga wszechmogącego,
wszechwiedzącego - i w ogóle "wszech". Jest to narzędzie łajdaków o wyrafinowanej wyobraźni, którzy dla własnych
celów pragną zdobyć łatwowierność ludu". Nie poprzestano na deklaracjach i zachętach. W dniu 6 marca 1921 r.
grupa masonów podłożyła ładunek wybuchowy pod prowizoryczną kaplicę postawioną na miejscu objawień oraz pod
drzewo, którego cztery lata wcześniej nie udało się im ściąć. Eksplodowały trzy ładunki, niszcząc dach kaplicy; bomba
podłożona pod drzewem nie wybuchła. Ale figury Matki Bożej Fatimskiej nie udało się zniszczyć. Tej nocy zabrała ją
do swego domu pewna pobożna kobieta...
Jak odczytujemy te znaki? Znaki Fatimy są jednoznaczne. Zwycięstwo przyjdzie, ale będzie to zwycięstwo nie
masonerii, lecz Najświętszej Panny - Maryi Niepokalanej i Jej Niepokalanego Serca.
Znaki Nieba
Czas przyjrzeć się jasnym znakom przychodzącym z Nieba. Ciekawe, że mnożą się współcześnie objawienia, w
których Maryja ogłasza z mocą nadejście swego zwycięstwa. Mówi wprost o Fatimie i mówi jednoznacznie o
nadchodzącej klęsce masonerii.
Wizja Katarzyny Emmerich
Zacznijmy jednak od wcześniejszego proroctwa, przekazanego nam przez św. Katarzynę Emmerich. Oto fragment jej
zapisków: "Ujrzałam straszne skutki działań wielkich propagatorów "światła", widoczne wszędzie tam, gdzie dochodzili
oni do władzy i przejmowali wpływy albo dla obalenia kultu Bożego oraz wszelkich praktyk i pobożnych ćwiczeń, albo
dla uczynienia z nich czegoś równie próżnego jak używane przez nich słowa: światło, miłość, duch. Usiłowali pod nimi
ukryć przed sobą i innymi opłakaną pustkę swych przedsięwzięć, w których Bóg był niczym.(...)Zobaczyłam ludzi z
tajnej sekty podkopującej nieustannie wielki Kościół(...)W tym czasie widziałam tu i tam na całym świecie wielu ludzi
dobrych i pobożnych przede wszystkim duchownych znieważanych, więzionych i uciskanych i miałam wrażenie, że
któregoś dnia staną się męczennikami.(...)Kościół był już w dużej mierze zburzony, tak że pozostawało jeszcze tylko
prezbiterium z ołtarzem. Ujrzałam burzących, jak weszli do niego razem z bestią. Wchodząc do Kościoła z bestią,
burzyciele zastali tam potężną niewiastę pełną majestatu. Zdawało się, że spodziewała się dziecka, szła bowiem
powoli. Nieprzyjaciół ogarnęło przerażenie na jej widok, a bestia nie mogła postąpić nawet o jeden
krok.(...)Zobaczyłam wtedy bestię uciekającą w kierunku morza, a nieprzyjaciele biegli w wielkim nieładzie.
Zobaczyłam Kościół św. Piotra i ogromną liczbę ludzi pracującą, by go zburzyć. Ujrzałam też innych, naprawiających
go. Linia podziału pomiędzy wykonującymi tę dwojaką pracę ciągnęła się przez cały świat. Dziwiła mnie
równoczesność tego, co się dokonywało. Burzyciele odrywali wielkie kawały (budowli). Byli to w szczególności
zwolennicy sekt w wielkiej liczbie, a z nimi - odstępcy. Ludzie ci, wykonując swą niszczycielską pracę, wydawali się
postępować według pewnych wskazań i jakiejś zasady. Nosili białe fartuchy, obszyte niebieską wstążką i
przyozdobione kieszeniami z kielniami przyczepionymi do pasa. Mieli szaty wszelkiego rodzaju. Byli pomiędzy nimi
ludzie dostojni, wielcy i potężni w mundurach i z krzyżami, którzy jednak nie przykładali sami ręki do dzieła, lecz
kielnią oznaczali na murach miejsca, które trzeba było zniszczyć.(...)Zburzono już całą wewnętrzną część Kościoła.
Stało tam jeszcze tylko prezbiterium z Najświętszym Sakramentem.(...)Zobaczyłam, że na końcu Maryja rozciągnęła
płaszcz nad Kościołem i nieprzyjaciele Boga zostali przepędzeni.(...)Zobaczyłam, że Rzym stoi jak wyspa, jak skała
pośrodku morza, gdy wszystko wokół niego obraca się w ruinę. Gdy patrzyłam na burzących, zachwycała mnie ich
wielka zręczność. Posiadali wszelkie rodzaje maszyn, wszystko dokonywało się według pewnego planu. Nic nie waliło
się samo. Nie robili hałasu. Na wszystko zwracali uwagę, uciekali się do różnorodnych podstępów i kamienie
wydawały się często znikać w ich rękach. Niektórzy z nich ponownie budowali; niszczyli to, co było święte i wielkie, a
to, co budowali, było próżne, puste i powierzchowne".
Wizja św. Katarzyny w plastyczny sposób ukazuje atak masonerii na Kościół. Ale znów ich działania kończą się
niepowodzeniem. W ostatnim niemal momencie przychodzi zwycięstwo. Zwycięstwo Maryi...
Współczesny głos Maryi
Przytoczmy jeszcze Jej słowa wypowiedziane w maju 1994 r. do ks. Gobbiego: "Moje Orędzie jest przesłaniem
apokaliptycznym, ponieważ jesteście w samym sercu tego, co zostało wam ogłoszone w ostatniej i jakże ważnej
Księdze Bożego Pisma(...)W Fatimie ogłosiłam wam wielką walkę pomiędzy Mną - Niewiastą obleczoną w słońce, a
ogromnym czerwonym Smokiem, który doprowadził ludzkość do życia bez Boga. Przepowiedziałam wam też
podstępne i mroczne działanie masonerii, która odwodzi was od zachowywania Prawa Bożego i czyni ofiarami
grzechu i nałogów. Jako czuła Matka chciałam was przede wszystkim ostrzec przed wielkim niebezpieczeństwem
zagrażającym dziś Kościołowi z powodu licznych diabelskich ataków, usiłujących go zniszczyć".
Na szczęście znamy już zakończenie. Matka Najświętsza ukazała nam, jak będzie wyglądać Wielki Finał. Nadejdzie
zwycięstwo Jej Niepokalanego Serca i pokój zstąpi na świat. By jednak tak się stało, Maryja potrzebuje "nowego
pokolenia", walczącego ze złem tą bronią, którą sama wskaże - jedyną skuteczną...
Wincenty Łaszewski