2008-02-18 - POLSKA - Poniedziałek : Wrocław Region : 22 : WR22

Transkrypt

2008-02-18 - POLSKA - Poniedziałek : Wrocław Region : 22 : WR22
22 | 18 lutego 2008 | Polska Gazeta Wrocławska
Zbliżenia
FOT.P.RELIKOWSKI
FOT.P.RELIKOWSKI
Dolny Śląsk w Polsce
Kraków to Cracow, Warszawa – Warsaw. A Wrocław? To po prostu Wrocław, trudna
do wymówienia nazwa, bez angielskiego czy francuskiego odpowiednika. Jest oczywiście
Breslau, ale tak mówić nie lubimy. Stwórzmy więc angielską nazwę dla naszego miasta. To
konieczność – mówi wrocławska europosłanka Lidia Geringer de Oedenberg w rozmowie
z Markiem Twarogiem i Arkadiuszem Franasem
Francuzi
mówią: Wroklau,
a Anglicy: Łok-łoł
Ma pani fortepian w swoim
brukselskim apartamencie?
W Brukseli nie, natomiast we
Wrocławiu mam fortepian.
Grywam na nim z rzadka, ale stroję
go regularnie. Trochę mi go brakuje
w Brukseli, choć i tak najpewniej
nie miałabym czasu na granie.
Nawet zastanawiałam się
nad kupnem elektronicznej
Yamahy, która zajmuje mało
miejsca, pięknie brzmi, a opór
klawisza ma taki sam jak
w fortepianie.
Opór klawisza?
To ważne dla pianisty.
A może chociaż ma pani sztalugi? Przecież pani też maluje.
Sztalugi też są tylko we Wrocławiu
i – niestety – od czterech lat nie
były używane. Mam jedno ze
swoich płócien w Brukseli, ale
zamierzam jeszcze wrócić
do malowania.
I rzucić politykę?
Nie. Malowanie sprawiało mi
ogromną przyjemność. A do tego
każda moja praca znajdowała
nabywców, co było ogromnie
satysfakcjonujące.
Maluje pani dość tajemniczą
techniką, prawda?
Nie jest ona popularna w Europie.
Pochodzi z Azji i Afryki. Spędziłam
sześć lat na Madagaskarze i tam ją
poznałam. Maluję na surowym
płótnie jutowym z zachowaniem
faktury splotu i to daje wrażenie, że
obraz jest tkany, a nie malowany.
Zatem w Brukseli po pracy pani
nie maluje i nie gra. Więc pewnie
co jakiś czas w ramach relaksu
pomyśli sobie o domu. Jak
wygląda Wrocław z perspektywy
Brukseli?
Wrocław jest tam miastem
nieznanym. Bardzo wiele osób,
które staram się przekonać
do przyjazdu do Wrocławia,
najpierw pyta, w jakiej części Polski
to miasto się znajduje. Nazwa
Wrocław nie mówi im kompletnie
nic. Po przyjeździe wydają się
zaskoczeni, że odkryli duże ,
piękne miasto, o którym nigdy
wcześniej nie słyszeli.
Zgaduję: tym starszym mówi
coś więcej nazwa Breslau.
To prawda.
Nie jest pani smutno, że pochodzi z miasta, o którym nikt nic
nie wie?
Przyzwyczaiłam się już do tego
i serwuję wtedy historię miasta
w pigułce i muszę przyznać, że tego
typu promocja działa dobrze
Promujemy się, ale
głównie na rynku
wewnętrznym,
w Polsce. Wszyscy
w kraju
przy różnych
okazjach słyszą
o Wrocławiu, ale
to wciąż sława
lokalna
i rozbudza ciekawość.
Przypominam sobie pierwszą
wizytę moich kolegów z Komisji
Regionalnej Parlamentu
Europejskiego, którą
zorganizowałam na Dolnym
Śląsku. Chciałam pokazać nasz
potencjał i najpilniejsze potrzeby.
Choć Wrocław zrobił na nich duże
wrażenie, nie mogli uwierzyć,
że są w Europie ponadstutysięczne
miasta, które – jak np.
Wałbrzych – nie są jeszcze
w pełni skanalizowane.
Dało im to do myślenia, zresztą
większość z nich w ogóle
była po raz pierwszy
w Polsce.
A może Europa w ogóle nie interesuje się Polską, a nieznajomość Wrocławia jest tylko jednym z tego elementów?
Gdy przeglądam zagraniczną
prasę, foldery i tym podobne
wydawnictwa, widzę głównie
Kraków i Warszawę. I nic więcej.
Myślę, że najwięcej dla promocji
Krakowa ostatnio zrobiły tanie
linie lotnicze, reklamując wszędzie
swoje nowe połączenia. Wrocław
też zyskuje dzięki takim
połączeniom, ale to wciąż mało.
Ludzie głównie wylatują
z Wrocławia, loty powrotne nie są
już tak obłożone.
na tablicach z lotami nie mogli
dojrzeć Wrocławia. Był Breslau, ale
oni nie byli pewni, czy to na pewno
to samo miasto.
Nie bardzo widzę, jak to zmienić.
okolicznościową wystawę, która
miała służyć promocji idei.
Zaproszenia wysłano na dzień
przed imprezą. Nie wiem, czy
profesjonaliści tak postępują.
Nikt nie przyszedł?
A ja uważam, że to z naszej strony
niedociągnięcie. Powinniśmy dbać
o to, by popularne były obie nazwy.
Dziś moi koledzy z Niemiec boją się
przy mnie mówić Breslau, bo
myślą, że zostanie to źle odebrane.
Tak nie powinno być. My używamy
nazw Wilno czy Lwów, a przecież te
miasta mają dzisiaj swoje nazwy
po litewsku i ukraińsku.
Było bardzo mało ludzi i gdyby nie
wycieczka z Polski, wyglądałoby to
jeszcze gorzej. Czy ta wystawa
miała przekonywać Polaków
do Expo? Czy może naszych
zagranicznych partnerów?
Czego nam brakuje w stosunku
do Krakowa?
Czy promocja miasta generalnie
szwankuje?
A jeszcze nam „pomogła” strona
rządowa.
Wrocław ma szansę stać się nawet
popularniejszy niż Kraków. Z racji
naszej bogatej historii i wielu
kultur, które tutaj koegzystowały,
a z czasem się wymieszały – miasto
jest bardziej atrakcyjne niż inne.
Na razie jednak nie ma nawet
rozpoznawalnej nazwy.
Promujemy się, ale głównie
na rynku wewnętrznym, w Polsce.
Wszyscy w kraju przy różnych
okazjach słyszą o Wrocławiu, ale to
wciąż sława lokalna. Słynne
wrocławskie billboardy, które
miały się pokazać na Wyspach
Brytyjskich i zachęcać do powrotu
do kraju, w ogóle tam nie istniały.
Poza tym – za taką akcją muszą iść
konkretne działania urzędników.
Z moich kontaktów z Polonią
na Wyspach Brytyjskich wynika, że
jeśli nawet ktoś zadzwonił w tej
sprawie do urzędu miasta czy pracy
we Wrocławiu i chciał dowiedzieć
się czegoś więcej o ofertach
zatrudnienia – był zbywany.
Prezentacja Wrocławia w czasie
wyścigu o Expo wypadała blado,
głównie mówiła o tym, ile Wrocław
zyska na Expo, a nie ile świat zyska
na tym, że wystawa będzie właśnie
u nas. Do tego jeszcze –
przy królach i prezydentach
państw konkurentów nasza
reprezentacja najwyższego
szczebla była mizerna.
Co ma pani na myśli?
Kraków to Cracow, Cracovie.
Warszawa – Warsaw, Varsovie.
A Wrocław? To po prostu Wrocław,
trudna do wymówienia nazwa, bez
angielskiego czy francuskiego
odpowiednika. Jest oczywiście
Breslau, ale tak mówić nie lubimy.
Postuluje pani, by wrócić
do Breslau?
Używać kilku nazw, tak jak to robią
inne europejskie miasta. Przede
wszystkim stworzyć nazwę
angielską.
Śmiały plan.
Konieczność. Dzisiaj Francuzi
łamią sobie język i w najlepszym
razie mówią Wroklau, Anglikom
wychodzi coś w stylu „Łok-łoł”.
Na lotniskach przy numerze lotu
pojawia się niekiedy Breslau.
Wprowadza to zamieszanie. Znam
obcokrajowców, którzy zgubili się
na lotnisku we Frankfurcie, bo
Pomysł na Expo dobry, ale jego
wykonanie złe?
Dokładnie tak.
Widzę, że mimo pracy w Brukseli
i Strasburgu, dość uważnie przygląda się pani poczynaniom
Wrocławia.
Tutaj się urodziłam, to moje miasto
i bardzo mi na nim zależy.
I widzi pani same błędy?
W 2002 roku w wyborach pani
rywalem w wyścigu do fotela
prezydenta Wrocławia był Rafał
Dutkiewicz. Widzę, że dziś nadal
ma mu pani wiele do zarzucenia.
Patrzę na konkrety i nie ma ich
za wiele. Doceniam natomiast
niewątpliwe mistrzostwo pana
Dutkiewicza w autokreacji.
Ale jednak jakoś stara się pokazywać Wrocław na zewnątrz.
Weźmy takie Expo.
Znów sięgnijmy do faktów.
Przykład z Parlamentu
Europejskiego. Zabiegając o Expo
w Parlamencie, Wrocław zrobił
Widzę też wiele pozytywnych
zmian, ale w oczy kłują ciągle
nierozwiązane problemy. Ciągle
czekające na spełnienie obietnice
wyborcze prezydenta Dutkiewicza.
Jakie?
Na przykład obie obwodnice miasta.
Wciąż na nie czekamy. Kiedyś
wyjazd z mojego domu na lotnisko
zabierał mi pół godziny, a teraz stoję
w korkach ponad godzinę. Do tego
brak logiki w planach remontowych
dróg paraliżuje miasto. Moim
zdaniem za pieniądze, które
Wrocław ma do dyspozycji, można
było osiągnąć lepsze efekty.