Ghana - Cicha pos³uga modlitwy

Transkrypt

Ghana - Cicha pos³uga modlitwy
Cicha posługa modlitwy
Saltpond, 01.09.1999
Ghana
7 września mija właśnie 10 lat od kiedy opuściłyśmy klauzurę krakowskiego klasztoru klarysek, aby załoŜyć
nową fundację w Ghanie. ZałoŜenie pierwszego klasztoru kontemplacyjnego w tym młodym Kościele
misyjnym, w diecezji Cape Coast), to zadanie, którego podjęłyśmy się z gotowością ucznia. Nie
wiedziałyśmy co nas czeka pod kaŜdym względem. Pomijając informacje, które moŜna było wyczytać
o naszej nowej ojczyźnie, wszystkiego miałyśmy się uczyć od początku. śadna z nas – czterech
„misjonarek” – ani nawet nasza przełoŜona, nie była na miejscu, by zobaczyć, gdzie i jak mamy Ŝyć, jeśli
Bóg pozwoli, do końca naszych dni.
Ten krok Abrahamowy, powołanie w powołaniu, był i jest moŜliwy dzięki łasce miłującego nas Boga. Wielu
Ŝyczliwych ludzi ułatwiło nam ten start w buszu (klasztor wybudowała nam diecezja, w miejscu oddalonym
od miasteczka Saltpond o ok. 15 min. drogi samochodem).
Niełatwo jest być modelem, kiedy się nie ma pod ręką innego modelu. Dlatego często w modlitwie pytamy
św. Klarę: co byś Ty zrobiła na moim miejscu? Kościół nas potrzebuje – to jest nasze przekonanie – ludzie
przychodzą, chociaŜ jeszcze nielicznie, proszą o modlitwę, czasem o pomoc materialną. Wtedy dzielimy się
tym, co mamy.
Potrzeb jest wiele, a my mamy odkrywać na nowo naszą obecność w sercu Kościoła, aby więcej być niŜ
działać. Prozaiczne problemy dnia codziennego składają się na naszą mozaikę drobnych spraw, a ich
nadrzędnym celem jest „jeden drugiego brzemiona noście”.
Nasze ubóstwo ma teŜ nową twarz – to zaleŜność, której dotąd tak nie doświadczałyśmy: bez samochodu,
telefonu, często w ciemnościach trzymamy się Jego boskiej ręki. I jak w kaŜdym paradoksie –
w ciemnościach łatwiej Go dostrzec.
A czystość? nasuwa się porównanie, Ŝe tu, w afrykańskim buszu, w klauzurze, albo się Ŝyje całkowicie dla
Boga, albo jest się umarłym. KaŜda z nas jest odpowiedzialna za czas, który „zmarnowałyśmy razem”.
Kiedy patrzymy na tę naszą dziesięcioletnią historię tutaj, widzimy, Ŝe nie mamy wielu osiągnięć. Jeszcze
Ŝadna z tutejszych dziewcząt nie dołączyła do nas „na serio” – było parę prób, ale mało udanych. Ciągle
jeszcze budowa nie jest ukończona, a to, co jest, ma mnóstwo błędów i pęknięć, a zatem remontujemy,
uczymy się miejscowego języka i kultury, stopniowo doświadczane malarią i tym, co jest charakterystyczne
dla tutejszego klimatu.
Po półtora roku od naszego przyjazdu zginął w wypadku samochodowym bp J.K. Amissak, który nas tutaj
zaprosił. Nowy Pasterz Archidiecezji przyszedł za następne półtora roku prosto „ze świata ksiąŜek” i dzielnie
podjął się nowego zadania. „Odziedziczył nas” – jak mówi.
Jak wygląda nasz dzień powszedni? Pięć razy w tygodniu wstajemy o pierwszej w nocy na godzinę czytań.
Rano zbieramy się, by o szóstej rozpocząć medytację, Mszę św. i jutrznię. Potem śniadanie – dzwonek
wzywa na garnuszek kawy czy kakao, chleb domowej roboty z dŜemem czy jajko. Uczymy się uŜywać
tutejszych produktów rolnych. Wszystkie prace domowe wykonujemy same. Siedem razy dziennie
gromadzimy się w kaplicy, śpiewając Panu chwałę – najlepszy czas do Niego naleŜy. Trochę szyjemy: stuły,
ornaty, alby, tuniki dla ministrantów. Potrzeb jest wiele, bo za naszego pobytu powstało w Ghanie siedem
diecezji, otwarto wiele nowych parafii i święcono średnio ok. 70 kapłanów rocznie. My jednak
nie czujemy się fabryką szat liturgicznych. Zdajemy sobie sprawę, Ŝe nasze mury są „przeźroczyste” i mamy
promieniować na innych ciepłem i blaskiem, płynącym z bliskości Boga.
Bardzo powaŜni realiści ostrzegają nas – „po co wy tu siedzicie, za kilka lat będziecie całkiem
nieproduktywne, tyle jest potrzeb, kaŜdy przecieŜ się modli”. Słusznie, słusznie, ale my zaczynamy robić to
i być takimi, jakimi wszyscy będziemy w niebie. Tam nie będzie maluczkich do nauczania, chorych do
pielęgnowania, więźniów do odwiedzenia i głodnych do nakarmienia. Zobaczymy tam Boga twarzą w twarz.
ToteŜ naszym codziennym zadaniem jest szukanie BoŜego oblicza i odnajdywanie Go w ludziach i sprawach,
jakie stawia na naszej drodze. AŜ i tylko tyle.
Przez te lata doznajemy tajemniczej potęgi modlitwy za nas, siły, która nas umacnia „w drodze”. Jest to
łańcuch wdzięczności, który nas otacza przez cały czas, mimo dzielących odległości. Trwamy, bo On nas
prowadzi, wielu podtrzymuje Ŝyczliwą pomocą i modlitwą. Staramy się być otwarte na potrzeby Kościoła
nie tylko przez modlitwę, ale takŜe przez słuŜbę na miarę naszych moŜliwości. Udostępniamy trzy pokoje
na prywatne rekolekcje czy teŜ na wypoczynek dla sióstr, które chętnie korzystają z bliskości kaplicy
i odnawiają siły do pracy w szkołach czy szpitalach.
Czy nam czegoś potrzeba? O tak! Wielkiej modlitwy, aby nie zniechęcać się. Dla naszej piątki i dla tych, co
zechcą obrać nasz styl Ŝycia. Nie mamy biblioteki, ale teŜ i inne potrzeby musimy realizować mając „tony
cierpliwości”. Nie powołał nas Pan do sukcesu, ale do wierności. Gdyby ktoś zechciał nam pomóc
materialnie, prosimy ofiarę przesłać na adres sióstr klarysek w Krakowie, z dopiskiem „Misja w Ghanie”. Bóg
zapłać!
Serdecznie pozdrawiamy, zapewniając o modlitwie. Pan niech Wam błogosławi!
Siostry klaryski