Na górniczym poligonie, 46 m pod ziemią
Transkrypt
Na górniczym poligonie, 46 m pod ziemią
Na górniczym poligonie, 46 m pod ziemią Utworzono: czwartek, 04 marca 2010 Wybuch pyłu węglowego jest jednym z najczęstszych powodów katastrof górniczych w polskich kopalniach. Naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa wciąż pracują nad metodami skutecznego przeciwdziałania temu groźnemu zjawisku. Poligonem doświadczalnym są właśnie podziemne wyrobiska Kopalni Doświadczalnej Barbara w Mikołowie, jedyne takie miejsce w Polsce. Strzały badawcze to dla zatrudnionej tu załogi chleb powszedni, dla całego zaś górnictwa szansa na bezpieczniejszą pracę w przyszłości. Krzysztof Cybulski, dyrektor Kopalni Doświadczalnej Barbara zajął już miejsce za pulpitem dyspozytorskim. Za chwilę oddany zostanie strzał badawczy. Zdjęcie: Jarosław Galusek Kopalnia Doświadczalna Barbara, 19 stycznia 2011 roku. Chodnik badawczy, usytuowany 46 m pod ziemią. Jest chłodno, rześkim powietrzem nadmuchiwanym wentylatorami można swobodnie oddychać. Za kwadrans nie będzie już to możliwe. 350 kg pyłu węglowego, rozsypanego na półkach przyociosowych i stropnicach, wybuchnie w ułamku sekundy. Tak silnego ognia i towarzyszącego mu podmuchu nie jest w stanie przeżyć żadna żywa istota. Celem zaplanowanego strzału jest badanie przebiegu oraz hamowania wybuchu pyłu węglowego przy pomocy zapory. Tworzą ją pojemniki, wypełnione po brzegi pyłem kamiennym. W sumie 840 kg. Ustawiono je na długości 21 m w siedmiu rzędach, po trzy w każdym. 7.40 Krzysztof Cybulski, dyrektor Kopalni Doświadczalnej Barbara, wraz z grupą podległych mu pracowników przed detonacją zjeżdża na dół, do chodnika. Ostatni rzut oka, wszystko jest perfekcyjnie przygotowane. Wybuch zostanie zainicjowany w niewielkiej komorze, odgrodzonej od reszty chodnika papierową zasłoną. Rozpoczęto właśnie proces wypełniania jej metanem, którego koncentracja osiągnie 9,5 proc. Do moździerza trafiło już 500 g prochu górniczego. 7.55 Kopalnia Doświadczalna Barbara ma 4,5 km wyrobisk. Pada rozkaz wycofania całej załogi. W tym czasie na dole nie może być żywego ducha. Tamy zostają zamknięte. Dyrektor Krzysztof Cybulski i jego ludzie wyjeżdżają na powierzchnię, kierując swe kroki na stanowisko dyspozytora. 8.00 – Proszę uruchomić syrenę! – brzmi kolejne polecenie wydane przez nadzorującego przebieg badania. Ciszę rozdziera przejmujący ryk syreny. Dyrektor Cybulski odlicza ostatnie sekundy poprzedzające detonację. – Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, strzał! Huk wybuchu słyszalny jest tylko dzięki mikrofonom zainstalowanym w wyrobisku. Mimo że zaliczany jest do średnich, jego siła jest potworna, większa od tej, która osiem lat temu pozbawiła życia dziesięciu górników w kopalni Jas-Mos w Jastrzębiu-Zdroju. 8.05 Dyrektor KD Barbara ogłasza akcję ratowniczą. Od tej pory będzie nią kierował. – Wykonano strzał badawczy. Proszę włączyć wentylatory! – rozkazuje. W stacji ratowniczej rozpoczęto już kontrolę aparatów. Do akcji gotowe są dwa zastępy ratowników. Pierwszy zajmie się otwieraniem tam, drugi będzie ubezpieczał przebieg działań. Dziesięciu ludzi w pełnym rynsztunku rusza na dół. 8.25 Dyrektor Krzysztof Cybulski odsłuchuje kolejne komunikaty. – Tama otwarta! – informuje głos docierający z głębokości 46 m. Następne meldunki potwierdzają, że strzał przebiegł zgodnie z planem. Tym samym akcja ratownicza zostaje zakończona. Najwyższa pora, aby poznać efekty strzału. 8.35 Uczestnicy badania kierują swe kroki do pracowni, gdzie znajduje się aparatura pomiarowa. Dzięki systemowi fotokomórek i ciśnieniomierzy, rozlokowanych w wyrobisku, możliwe jest odczytanie parametrów wybuchu. – Zapora zdała egzamin. Płomień został stłumiony pomiędzy setnym a sto dwudziestym metrem – wyjaśnia Zdzisław Dyduch, kierownik Laboratorium Wybuchowości Pyłów Przemysłowych Głównego Instytutu Górnictwa, prezentując na monitorze zapisy czujników. – Fala ciśnienia zawsze wyprzedza falę płomienia. Ta pierwsza podnosi pył węglowy z ociosów i stropnic. Fala płomienia zapala go i biegnie dalej. Jeżeli nie napotka zapory, jest w stanie pokonać setki metrów. – W kopalni Halemba podczas katastrofy w 2006 roku osiągnęła 1,5 km. W światowym górnictwie odnotowano przypadki, że ciągnęła się nawet przez 10 km – komentuje Cybulski. Ale stłumienie płomienia na zaporze to jeszcze nic. Sam podmuch powietrza jest miażdżący. Znajdujący się w jego zasięgu ludzie mają minimalne szanse na przeżycie, a elementy maszyn górniczych unoszone są w powietrzu niczym kartki papieru. W efekcie wybuchu powstaje również śmiercionośny tlenek węgla, który następnie roznosi się po wyrobiskach. Kajetan Berezowski [email protected] Zobacz film z tej akcji na www.nettg.pl Zobacz także symulację wybuchu pyłu węglowego.