Festyn a nauka
Transkrypt
Festyn a nauka
Festyn a nauka Kilka dni temu zauważyłam na festynie dziewczynki trzy− mające w jednej ręce kubek z pepsi, a w drugiej podpłomyk. Kulturowy zgrzyt? Ale przecież jest to festyn, − ze swej natury jedna z form kultury masowej. A w takiej kulturze normal− ne jest np. oglądanie obrazów Matejki za pomocą telewizora − czyli, jak to mówi nasz naczel− ny (redaktor) − jest to lizanie cukru przez szybę. Niemniej na festynie ma prawo dziecko jeść podpłomyki popijając je pepsi. Gorzej, gdyby tego zjazdu nie nazwano festynem, a np. “Kon− ferencją terenową na temat form życia w Biskupinie w 738 r. 19 września wróżby na dziś U niektórych uczestników festynu widoczne przejściowe stany depresyjne. Zapewniam, że jest to związane z momentem przesilenia − po prostu połowa już za nami. Od jutra będzie lepiej. Wiedźma dementuje infor− macje, jakoby była umierająca. Przeciwnie − nie uległa ciemnym mocom, trwa na stanowisku i ma się coraz lepiej. Rzeczywiście − bierze "Coldrex",ale popija go ziołami. Zapraszam Barbarzynkę do współpracy na naszym prze− wiewnym stanowisku. Na pewno będzie mogła udzielić mi wielu WIEDŹMA cennych rad, Ps. Nie przejmuj się, to tylko felieton. Dzisiaj postanowiłam zapre− zentować kilka ziół, które wszy− scy doskonale znamy z naszych działek i ogrodów. Często jed− nak nie orientujemy się, że rośli− ny, które zbieramy i spożywamy mogą pomóc przy pewnych scho− rzeniach, czy dolegliwościach. BURAK CZERWONY Jest skuteczny przy oczysz− czaniu dróg oddechowych. Trze− ba obrać go ze skóry, zetrzeć na tarce i wycisnąć sok, Wlać sok do szklanki, wsypać łyżeczkę so− li, wstawić szklankę do gorącej wody. Gdy jest ciepły, wypić. SELER Przydatny dla osób po za− Ze wspomnień odkrywcy grodu w Biskupinie Bal w Gnieźnie p.n.e. w formie kontynuacji działalności naszych przodków z wielką ilością uczestników”, ale Bogu dzięki tak się nie nazywa. Jak to się dzieje, że nauka staje się kulturą masową? Z tego pytania rodzi się następne pyta− nie: Czy wiedza przekazywana na festynie przestaje być nau− ką? Przecież jedną z idei tego festynu jest wtłoczenie w tysią− ce głów wiadomości w skutecz− ny sposób. Problem więc doty− czy, jak się okazuje, formy. Na lekcji w szkole dzieci słyszą, że w Biskupinie ok. 2600 lat temu ludzie polowali, tkali, wyrabiali narzędzia, robili ozdo− by. Może coś tam dziecku z tego zostanie w głowie. A na festynie dziecko może zrobić taką ozdo− bę, może tkać, zobaczyć jak wy− tapiali żelazo itd. Oczywiście na dłużej zapamięta, co robili ludzie w Biskupinie, mało tego − będzie umiało opisać techniki tworzenia różnych rzeczy. Ale niestety, może się też dziecku pomerdać, moze nie do− pytać, nie usłyszeć czegoś i jed− na z podstawowych wartości nauki − prawda, zdewaluuje się, a dziecko będzie przekonane, że w Biskupinie 2 600 lat temu podpłomyki pieczono w piecu chlebowym, odbywały się wal− ki rycerskie, robiono szkło, kat chodził w czerwonym kaptu− rze, a wodzowie z krótkofalów− kami. Pozostaje wiec tylko bilans zysków i strat. Co pozostawiam Państwu. W 10 numerach "Żnińskich Zeszytów Historycznych" ukaywał się przed kilku laty wywiad−rzeka Wiesława Zajączkowskiego z Walentym Szwajcerem − nauczycielem szkoły w Biskupinie, odkrywcą grodu. Jeden z fragmentów zamieszczamy dziś, by przypomnieć tę barwną postać. − Profesor Gąssowski w książce “Z dziejów polskiej archeologii” opisał jeden z twoich powojennych wyjaz− dów do Gniezna. − Sprawa nie wydałaby się, przez kilka miesięcy utrzymy− wałem ją w tajemnicy. Ale kie− dyś − na moje nieszczęście − Rajewski ubrał się w mundur amerykańskiego korespondenta wojennego i chciał jechać do Poznania. Zacząłem mu to go− rąco odradzać, a ponieważ upie− rał się przy swoim stroju, mu− siałem w końcu opowiedzieć, co mnie się przytrafiło. Od 1946 roku tj. od wzno− wienia badań wykopaliskowych, ekspedycja zaczęła dostawać pa− czki od ciotki UNRRA zza oce− anu. Były to zazwyczaj paczki żywnościowe. Pierwszą selek− cję przeprowadzaliśmy z Raje− wskim w poszukiwaniu papie− rosów i whisky. Czasami trafi− ły się ciuchy z demobilu. Na mnie i na Rajewskiego najlepiej pasowały mundury oficerskie z napisami na rękawach War Cor− respondent. I tak raz, ubrany w mundur, udałem się do Gnie− zna, aby zakupić słoiki. W Bis− kupinie panowała jakaś choroba drobiowa i gospodyni moja, pa− BARBARZYNKA ni Leokadia Stróżyk, chciała wyrżnąć nasz gdakający inwen− zielarka radzi Leki z ogródka wale, a także dla narażonych nań. Należy obrać, wycisnąć sok. Do soku z selera dodać 4 łyżeczki soku z czarnego bzu i pić tą mieszankę, 1 szklankę dziennie. Oprócz tego można robić sałatkę z połowy selera, 2 listków zielonej sałaty, kawałka marchwi, połowy jabłka i kilku kropli cytryny. Wszystko trze− ba utrzeć na tarce, wymieszać i spożywać. ZIEMNIAK Leczy nadkwasotę żołądka. Trzeba umyć 3−4 ziemniaki, ze− skrobać (nie obierać) skórkę. Dlaczego nie obierać? Ponie− waż pod skórką ziemniaka znaj− duje się wiele witamin i obiera− jąc to warzywo tracimy witaminy. Następnie należy ze− trzeć ziemniaki na tarce, wycis− nąć sok przez gazę lub płótno. Powinno być ok. 3−4 szklanki soku. Szklankę wstawia się na 5 minut do gorącej wody. Po wy− jęciu można dodać 0,5 łyżeczki cukru i wypić. Sok z ziemnia− tarz i zawekować go. Zakupy zrobiłem i ze stu słoikami do− tarłem do dworca. Przypadek sprawił, że spotkałem tam znajomego przewodnika, o któ− rym myślałem, że nie żyje i z tej radości poszliśmy do restau− racji dworcowej i popiliśmy nie− wąsko (wtedy jeszcze PKP do− rabiały sobie sprzedażą alkoho− lu). Jemu udało się odjechać, ale mnie pociąg do Ośna uciekł. Nie przejmowałem się tym już specjalnie, bo spotkałem nastę− pnego znajomego, z którym roz− poczęliśmy eskapadę po gnie− źnieńskich knajpach. Pieniądze miałem, bo sprzedałem właśnie przydzieloną mi przez komen− danta gąsawskiego krowę. Wy− lądowaliśmy w końcu na danci− ngu w Hotelu Francuskim. Tam też poczułem się rodowitym Anglikiem. Zamawiałem trun− ki, płaciłem orkiestrze i kelne− rom sute napiwki. Mówiłem wyłącznie w językach obcych, głównie po niemiecku, wtrąca− jąc kilka słów angielskich oraz nazwy licznych marek amery− kańskich papierosów, jakie zna− łem z unrrowskich paczek. Tą szampańską zabawę przerwali nam tajniacy z milicji i UB, którzy wezwani zostali przez obecnych na sali starostę i pre− ków powinno się stosować 3 razy dziennie na godzinę przed zjedzeniem śniadania i obiadu oraz w godzinę po zjedzeniu kolacji. Kuracja powinna trwać 5 tygodni (codziennie). Jutro proponuję dalszy ciąg tego cyklu i informacje o pietru− szce, czosnku, koprze ogrodo− wym. WASZA ZIELARKA OGŁOSZENIA Ü Noclegi dla 8 osób po 10 zł od osoby. Bronisław Gil, Wenecja Dolna, obok skrzy− żowania torów wąskotorów− ki z drogą z Wenecji Górnej do ośrodka ZSMP. UWAGA − OSTATNIA STRONA! POMYŚL, CZY CZEGOŚ NIE ZAPOMNIAŁEŚ! zydenta miasta. Mnie areszto− wała milicja, kolegę UB. Po drodze na posterunek na tyle przetrzeźwiałem, że ponownie zacząłem używać ojczystego ję− zyka. Nie posiadałem żadnych dokumentów, ale − już na poste− runku − komendant rozpoznał we mnie słynnego odkrywcę, który miesiąc wcześniej opro− wadzał go po wykopaliskach w Biskupinie. Byłem wolny. Nie chciałem jednak opuścić poste− runku, bo pora była późna, a atmosfera stawała się sympaty− czna. W błyskawicznym tempie wrócił wysłany po zaopatrzenie (za moje pieniądze) posterun− kowy i zabawa przedłużyła się do rana. Tym razem ja byłem kelnerem i orkiestrą. Z braku innych instrumentów grałem na grzebieniu, a pięciu munduro− wych łącznie z komendantem tańczyło kozaka, polkę i inne, przeważnie ludowe, tańce. Rano oczywiście spóźniłem się na autobus, bo musiałem odebrać pakę ze słoikami z dwo− rcowej przechowalni. Sytuację uratował komendant, który za− dzwonił do Modliszewka i − powołując się na najwyższe wła− dze − zawrócił autobus, aby prze− wieźć ważną osobistość. Znowu byłem dyplomatą, któremu na pożegnanie w Gnieźnie dwaj mi− licjanci prezentowali broń. Na moje szczęście w Gąsawie repe− rowali most i autobus do Żnina jechał przez Biskupin, tak że tylko pięć minut spóźniłem się na pierwszą lekcję. − Wydaje mi się, że czasa− mi koloryzujesz te swoje opo− wieści. − Masz rację, czasami mi się to zdarza. Nie lubię tylko cyga− nić przy mojej gospodyni, bo ona zbyt wiele pamięta i ciągle mnie poprawia. Ale ten wyjazd do Gniezna opisałem dokład− nie. Przemilczę może tylko na− zwiska zasłużonych dla rozwo− ju miasta Gniezna starosty i prezydenta miasta, którzy kaza− li nas aresztować. z Walentym Szwajcerem rozmawiał Wiesław Zajączkowski