Jawna "lustracja" sopockich radnych - cz.2

Transkrypt

Jawna "lustracja" sopockich radnych - cz.2
Jawna "lustracja" sopockich radnych - cz.2
Sopoccy Radni, uzyskują najczęściej negatywne noty, wystawiane przez lokalną społeczność.
Niekiedy wypowiedzi radnych o własnych inicjatywach i swoich sukcesach pozostają w
wyraźnym kontraście z uwagami mieszkańców. Dysproporcja ujawnia się jeszcze bardziej,
kiedy spojrzy się na istotne problemy miasta, w zakresie czystości, bezpieczeństwa,
budownictwa komunalnego czy działania przeciw bezrobociu, które to kwestie nie są
rozwiązane.
Tym razem do głosu „dochodzą” jako pierwsze kobiety, których w Radzie Miasta zasiada tylko
pięć. Kolejna dysproporcja typowa dla polskiej rzeczywistości dyskryminującej kobiety.
Przypisuje się im niewielką orientację w sprawach publicznych. To jednak temat na odrębny
felieton, który można zatytułować, powtarzając słowa Agnieszki Graff „Płeć w polskim życiu
publicznym”. Felieton obiecuję przy okazji otwarcia kolejnego sex – shopu w Sopocie, co będzie
świetnym pretekstem do podjęcia tematu.
Wracając do reprezentantek płci pięknej i mądrej zasiadających w Radzie Miasta, przypomnę,
że jedna z radnych zaistniała w poprzedniej wypowiedzi i sądzę, że usatysfakcjonowało p.
Jankowską krótkie, pozytywne spostrzeżenie. Zgodnie z moją sugestią nadal „atakuje
nieprawidłowości” społecznego bytu, o czym będzie mowa w końcowej części wypowiedzi.
O Barbarze Gierak-Pilarczyk (227 głosów wyborców) wszyscy wypowiadają się pozytywnie
jako niewątpliwej seniorce Rady i lekarzu – specjaliście. Programy profilaktyczne wymienione
przez radną nie zostały skonkretyzowane, a szkoda, bo nie wszyscy orientują się w temacie.
Przypomnienie „przyrzeczenia prezydenta” o powstaniu w Sopocie Domu Seniora napawa
optymizmem. To temat nieomal odwieczny i ciągle aktualny, inspirowany przez różne
organizacje pozarządowe i ciągle przesuwany przez prezydenta na dalszy plan. Przyrzeczeń
było wiele i szkoda, że Rada Miasta nie zawsze potrafi je wyegzekwować, bądź nie chce, bo
pojawiają się nagle niespodziewane priorytety typu hala widowiskowo – sportowa, akurat
najbardziej potrzebna dla… starzejącej się społeczności kurortu!
Kolejna kobieta sopockiej Rady to Elżbieta Pułło wybrana 190 głosami, przypomniała w
rankingu o swoim konkretnym działaniu dla dobra nauczycieli i członków spółdzielni
mieszkaniowych. Duże brawa za zaangażowanie. Jednak nazwisko radnej nie jest znaczące
wśród gremium Rady Miasta.
„Wulkanem energii” (sądzę, że to nadużycie) nazwała red. Heidrich, Małgorzatę Maj, również
lekarza. Sześcioro radnych reprezentuje służbę zdrowia, a może przy konstytuowaniu kolejnej
Rady Miasta uwzględnić zróżnicowanie profesji radnych, gdyż jednokierunkowość spojrzenia na
sopocką rzeczywistość i wąski zakres działań nie jest korzystny dla rozwoju miasta. Pani Maj
wybrana 222 głosami Sopocian ma powody do dumy, która jednak przypada wielu inicjatorom
dzieła, jakim jest Uniwersytet III Wieku, rzeczywiście bardzo potrzebny seniorom. Lokalne
wieści głoszą, że Uniwersytet działa prężnie, co zawdzięcza społecznie pracującej kadrze
1/5
Jawna "lustracja" sopockich radnych - cz.2
zapaleńców. Nie wszyscy społecznicy bywają przez sopockie władze właściwie doceniani, a to
wielka szkoda. Radnej Maj sugeruję skuteczniejsze „orędowanie” na rzecz budowania
mieszkań komunalnych. Dom na ul. Malczewskiego 5 B, nie może być powodem dumy przez
następne 15 lat!
I jeszcze jedna (piąta) kobieta, też lekarz, Zdzisława Luberda Heynar – długoletnia sopocka
radna, wybrana 379 głosami. Wnioskuję, że lekarze to najpopularniejsi mieszkańcy miasta.
Cenią ich i popierają, sądzę, że z rzetelnego przekonania, pacjenci danego okręgu wyborczego.
„Górą lekarze”, mówiąc niezbyt elegancko, ale z nadzieją, że radni tej profesji nie wyemigrują
„za chlebem”. Najbliższe dla p. Heynar są sprawy medyczne i interesy służby zdrowia. Moje
spostrzeżenia o jednokierunkowym spojrzeniu członków Rady są jak widać sensowne i
przywołują pytanie – kto dba w Radzie Miasta o sprawy kupców, rzemieślników, nielicznych
rybaków, pracowników oświaty i kultury, czy wreszcie bezrobotnych?
Ogólnikowe slogany „przypisane” radnej Heynar głoszące, że Sopot ma być „miastem
bezpiecznym” i „miastem eleganckim”, tudzież miastem wspomagającym lokalną
przedsiębiorczość brzmią wzniośle, ale są tylko słownymi hasłami. O napadach, rozbojach i
kradzieżach, do których dochodzi w Sopocie informuje nas „Dziennik Bałtycki”. O elegancji
trudno mówić, patrząc na dziurawe jezdnie, krzywe chodniki, zniszczone kamieniczki,
nieczystości po psach i wypadające z kosza butelki i puszki szczególnie w sezonie letnim, który
trwa od 1 maja do 30 września. A wspomaganie lokalnej gastronomii czy małego handlu i
punktów usługowych, to tylko frazes, czego dowodem są kolejne podwyżki podatków miejskich
wnioskowanych przez prezydenta Karnowskiego, a przez to likwidacja tychże miejsc pracy,
spowodowana niemożnością finansową właścicieli tych punktów.
Sopocki radny niezrzeszony, ekonomista z wykształcenia, którego poparło 158 wyborców, An
drzej Malwiński
, powiedział, że głos decydujący na sesjach Rady ma „ugrupowanie, które sprawuje władzę w
mieście”, a więc „Samorządność”. Jakże dwuznaczny wymiar ma to słowo, szczególnie dla
tych, którzy orientują się w działaniach lokalnej władzy. A „Samorządność” nadal nie uporała się
z systemem sprzątania miasta (sprząta się najczęściej centrum, parki i otocznie Urzędu
Miasta), ani też koncepcją budowy mieszkań komunalnych. Upiorny temat powraca i ciągle
pozostaje otwarty! Radny Malwiński też przypomina o budowie Domu Seniora, którego
realizacja jest bardzo daleka, bo nie będzie o­n przynosił wymiernych korzyści materialnych, jak
hala widowiskowo-sportowa!
Ryszard Świątkowski jako bezpartyjny zyskał w wyborach 281 głosów. To kolejny lekarz w
Radzie Miasta [A może taka liczebność ma jakieś ukryte znaczenie?]. o­n też przywołuje
programy profilaktyczne, wątpiąc w ich sfinansowanie. Wierzy za to w szybkie rozpoczęcie
budowy wspomnianej hali. I gdzie tu konsekwencja? Profilaktyka medyczna mogłaby zapewnić
sopockim seniorom „bez domu”, uczestnictwo w „igrzyskach” sportowych, a więc może lepiej
finansować także mało atrakcyjne programy? Na bezrobocie radny Świątkowski nie znajduje
rady, bo jak mówi rozwój miasta w zakresie turystycznym i uzdrowiskowym to proces
długotrwały. Niestety dłuższy niż wybudowanie „pomnika chwały” za prezydentury
Karnowskiego. Hala na granicy Sopotu i Gdańska niczym pałac kultury w Warszawie, czy też
wiatrak z „Folwarku zwierzęcego” ma być dowodem wielkości przedsięwzięć podejmowanych
2/5
Jawna "lustracja" sopockich radnych - cz.2
przez „Najjaśniejszego Pana”.
Do umownej i nieco ironicznej „lustracji” pozostaje pięciu radnych. Wszyscy reprezentują
„Samorządność”. Pierwszy z grona Piotr Siezieniewski (230 głosów wyborców) pełni funkcję
społecznie, bo sytuacja finansowa przedsiębiorcy i właściciela firmy „Jubilex” temu sprzyja. To
w działanie prywatnej firmy angażuje się najbardziej, a mandat radnego „traktuje zbyt lekko”.
Radny Siezieniewski trafnie stwierdził, o czym wiedzą mieszkańcy miasta, że sopockie
inwestycje (Komenda Policji, Dom Komunalny, Centrum) mają wielu „ojców”, a więc nie jest to
zasługa jednostek, które są z tych projektów dumne. Tak stawiali kwestię niektórzy radni, pytani
o swoje osiągnięcia w okresie dwóch lat kadencji.
Nieco mniej wyborców, zaufało Jerzemu Hallowi (222 głosów wyborców) pomimo znaczącego
nazwiska i doświadczenia, p. Hall to przedsiębiorca bliżej nieokreślony, ale pochłonięty
sprawami biznesowymi „podąża drogą, którą wyznaczyła strategia miasta”. Nie bardzo
wiadomo, czy to droga słuszna, ale ważne, że jest zatwierdzona w dokumencie miasta. Jerzy
Hall, jak sugeruje nazwisko i jego umiłowanie sportu, deklaruje się jako orędownik hali
widowiskowo-sportowej (już 5 lat występuje w tej roli) i cierpliwie czeka na realizację
kolosalnego, jak dla Sopotu, przedsięwzięcia.
Okazuje się, że wypowiedzi radnych są monotematyczne, ale o tym w podsumowaniu. Sądzę,
że otwarcie hali będzie uroczystością na miarę olimpiady, a jedną z konkurencji będzie bieg do
tablicy pamiątkowej, na której uwiecznione zostaną nazwiska inicjatorów, promotorów,
orędowników i zwolenników. Większość obecnych radnych już nie będzie piastować tej
zaszczytnej funkcji, ale jako ewentualni politycy z „wyższej półki”, będą przypominać swoje
poparcie dla dzieła, którego koncepcja wyrosła na bazie „kultu jednostki”.
Dwoje przyjaciół utrzymało się w Radzie w kolejnej kadencji, dzięki niezbyt licznym głosom
wyborców. Pierwszy z nich Maciej Wołowicz (135 głosów) funkcjonujący jako radny po raz
trzeci, mógłby pewnie napisać kronikę Rady Miasta. Tymczasem jednak jako dr hab. biologii,
mówił o regulacji wodnej w Sopocie, o odbudowie stawów retencyjnych i inwentaryzacji
pomników przyrody. Nareszcie inny temat, bo jak mówią koledzy z Rady to „po prostu mądry
gość” i potrafi bronić swojego zdania, szkoda, że nie wiadomo w jakiej sprawie.
Drugi radny Tomasz Lipiński zyskał 150 głosów. Przedsiębiorca, podobnie jak p. Hall
nieokreślony, mówi to samo, powołując się na strategię rozwoju miasta. Przypisuje sobie
remont górnego odcinka ulicy Boh. Monte Cassino. Za problem miasta uznaje:
zanieczyszczenie plaż, brak ekranów akustycznych wzdłuż torów to, co się „dzieje z
hipodromem”. Kwestia nie została przez p. Lipińskiego sprecyzowana, a szkoda. Pani red.
Heidrich scharakteryzowała p. Lipińskiego identycznie, jak p. Wołowicza. To też porządny gość
i ma swoje zdanie, często przeciwne sugestiom prezydenta miasta, co jest ewenementem
wśród radnych „Samorządności”.
I na koniec lustracji „najbarwniejsza” postać sopockiej Rady, rocznik 1978, Jakub Świderski
(201 głosów). Mówi się, że młodość ma swoje prawa i bywa szalona, ale chyba te truizmy nie
przystają radnemu, który ślubował swoje „obowiązki sprawować godnie i rzetelnie”. Młody radny
nie pamięta chyba roty ślubowania, albo godność w jego przekonaniu równa się populizmowi.
3/5
Jawna "lustracja" sopockich radnych - cz.2
Taką potrzebę zwracania na siebie uwagi zauważyła nawet koleżanka z klubu „Samorządność”
– p. Maj, która nazwała Świderskiego „
…nieciekawym arogantem…
”. A o­n sam w listopadzie 2004 r. twierdził, że… „
portret Lenina będzie stał w sali obrad, dopóki radni nie zajmą się zmianą ulicy 1 Maja na
Miłosza
”…. Rzeczywiście aroganckie postawienie kwestii, ale akceptowane przez prezydenta
Karnowskiego, dla którego „
najszczęśliwszym dniem w jego życiu był ten, w którym ulica, przy której mieszkał, przestała
nosić imię Dzierżyńskiego
”. Dziwnie pojmuje prezydent Karnowski istotę szczęścia, ale jak mawiał o­negdaj, urodził się
przed więzieniem i nie było istotne, gdzie się człowiek rodzi, tak jak nieważne jest, co go cieszy.
W rankingu radny Świderski został określony jako egocentryk i człowiek nieprzewidywalny. Nic
dodać, nic ująć. I taki to człowiek decyduje jako radny o sprawach mieszkańców miasta. Chyba
czas ustalić optymalny wiek dla radnego, np. ukończone 30 lat!
Okazuje się, że prezentacja to temat – rzeka i potrzeba kilku odcinków praso-noweli, aby
oddać honory i zlustrować „wybrańców”. Niebawem mieszkańcy Sopotu będą mogli osobiście
poznać radnych, bo wyjdą o­ni na ulice miasta, jako członkowie „spec-komisji”, obok strażników
miejskich i pracowników magistratu. To pomysł radnej Jankowskiej, a więc nasz bodziec słowny
z poprzedniego odcinka „lustracji” był mobilizujący. Terenowe komisje (sądzę, że będzie ich
21!) pojawią się w poszczególnych rejonach miasta wiosną, kiedy to ujawnią się: nieporządek,
brud, dziury w ulicach i nieczystości na chodnikach. Śnieg już stopniał, święta minęły, czas na
rekonesans po swoim mieście, dla dobra którego radni ślubowali służyć. Komendant Straży
Miejskiej twierdzi, że „radni po raz kolejny zainteresowali się sprawą zanieczyszczenia miasta”.
To raczej wola mieszkańców i nakaz wynikający z pozycji kurortu, a inicjatywa radnych nie jest
w tym względzie widoczna. Działania „spec-komisji” też będzie można ocenić w rankingu! Tym
razem przeprowadzi go Biuletyn „CEL”. Najpierw przeliczymy nowe kosze na śmieci, kupione
za kwotę 50 tys. i przyjrzymy się mandatom wypisywanym mieszkańcom, za brak troski o
czystość ich posesji i okolicy. Może czas wprowadzić obok „parkomatów” również „czystomaty”,
a informacje o regulowaniu opłat umieścić elegancko na miejskich słupach i drzewach, jak to
ma miejsce w przypadku nakazu opłat za parkowanie. Czy to jest wspomniana przez p. Heynar
elegancja miasta?
Czas finalizować „jawną lustrację”, gdyż wyniki rankingu ogłoszono w „Dzienniku Bałtyckim”
22.03.2005 r. i sprawa może ulec przedawnieniu. Zwycięzcom pogratulowano, przeprowadzono
z nimi wywiady, kto wie, czy nie było nagród z budżetu miasta, któremu służą swoją radą. Jak
jednak honorować tych, którzy znaleźli się na listach najbardziej i najmniej skutecznych, a tak
zaistniał Wieczesław Augustyniak, przewodniczący Rady Miasta, uznany w rankingu „Dziennika
Bałtyckiego” m.in. jako najmniej skuteczny sopocki radny (sic! – wręcz szok!). Wprawdzie
dualizm jest cechą rzeczywistości, ale taki kontrast wykazuje absurdalność rankingu. W
Sopocie również najmniej skutecznym okazał się… wiceprezydent
Wojciech Fułek
. Wszak startował z listy „Samorządności”, aby zdobyć głosy na swoje ugrupowanie i z gestem
dobrego gracza,zrezygnował z funkcji radnego, pozostając wiceprezydentem. Gra warta była…
plakatów! Mieszkańcy niezorientowani w takich zagrywkach, prawnie dopuszczalnych, dzisiaj
4/5
Jawna "lustracja" sopockich radnych - cz.2
wypominają nieskuteczność ww. samorządowego gracza. Wynika z tego, że Wyborcy
zapamiętali tą grę i oceniają działania wiceprezydenta Fułka, jako najmniej skuteczne, nad
czym tylko należy ubolewać!
Redakcyjna, celowa, społeczna, lokalna, „lustracja” prowadzi do konkretnych konkluzji,
dedykowanych wszystkim radnym:
-
więcej skuteczności, mniej samozadowolenia,
mniej happeningów, skrótowych rad, więcej rzetelności w służbie miastu,
więcej wzajemnego szacunku i porozumienia, mniej „czatowania” na kolegę z Rady
Miasta,
mniej spektakularnych planów, na rzecz autentycznych potrzeb mieszkańców,
większych starań o Dom Seniora i to na kilkadziesiąt osób, albo dwóch placówek w
Dolnym i Górnym Sopocie,
mniej zachwytów nad jedynym domem komunalnym w Sopocie wybudowanym po
dokonanej transformacji, czyli po 15 latach jej trwania (a może puste apartamentowce
przystosować do potrzeb „przeciętnych” i nagłośnić ten gest w ramach autoreklamy?)
budowę hali poddać referendum społecznemu i od jego wyników uzależnić jej budowę,
szacunku dla wszystkich mieszkańców i tych bijących brawo, i tych mających odwagę
wyrażania krytycznych ocen m.in. pod adresem sopockich władz.
Szanowni Radni Sopotu!
Zostały jeszcze niecałe dwa lata na wykazanie się rzetelnością w trosce o dobro miasta, na
poznanie i zrealizowanie rzeczywistych potrzeb mieszkańców. Tak Wam dopomóż Bóg, którego
wzywaliście na pomoc, składając swoje ślubowanie. Wasza strategia w każdej miejskiej
sprawie, niech będzie równocześnie strategią mieszkańców kurortu, którego autentyczną
wielkość niestety zaprzepaszczono. Pozostała legenda i współczesny blichtr, daleki od
dawnego klimatu „Perły Bałtyku”.
maiko
5/5