czytaj więcej

Transkrypt

czytaj więcej
adw.Piotr Sendecki
wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej,
przewodniczący
Komisji Praw Człowieka
Adwokatura przeciw felczerom prawnym
2 marca 2007 r. podczas konferencji prasowej, w obecności Premiera RP i
Ministra Sprawiedliwości, przedstawiono załoŜenia projektu ustawy o zasadach
świadczenia usług prawniczych. Projekt ustawy pojawił się kilka godzin później
na stronach interenetowych MS. Nie tylko samo proponowane rozwiązanie, ale
takŜe sposób jego zaprezentowania pozostawia wiele do Ŝyczenia.
Opracowywany – jak się wydaje - od dawna projekt waŜnej dla społeczeństwa
nowej regulacji utrzymywany był w ścisłej tajemnicy. Jest to tym bardziej
zadziwiające, gdy zwaŜy się, Ŝe projekt dotyczy istotnej z punktu widzenia
interesu obywateli problematyki świadczenia pomocy prawnej, a nadto
proponuje wprowadzenie diametralnie innego od dotychczasowego stanu
prawnego. Projekt przygotowano bez miarodajnej konsultacji społecznej, o
pozyskaniu opinii środowisk i instytucji prawniczych nie mówiąc, bez oparcia
się na rzetelnie zebranych i zanalizowanych danych. Dane takie - wymagane w
prawidłowo prowadzonym procesie tworzenia projektów nowych regulacji,
zastąpiło odwołanie się do obiegowych i nie mających potwierdzenia w faktach
opinii oraz metodologicznie niepoprawnie zestawionych danych. Nie mówiąc
juŜ o tym, Ŝe przedstawione w materiałach ministerstwa informacje
wprowadzają opinie publiczną w błąd (np. o rozwiązaniach obowiązujących w
krajach europejskich). Autorom rozwiązania, sądząc z przedstawionego
uzasadnienia, przyświecają dwa załoŜenia – przekonanie o rzekomo
astronomicznych cenach usług prawniczych oraz o niedopuszczaniu młodych i
zdolnych absolwentów studiów prawniczych do świadczenia pomocy prawnej.
ZałoŜeniom takim bliŜej jednak do danych płynących z magla, a zupełnie daleko
do rzetelnie zbadanego stanu rzeczy.
Wiedza o istniejącym stanie rzeczy przekonuje, Ŝe co najmniej od egzaminu na
aplikacje przeprowadzonego w 2005 r., dostęp do adwokatury, do aplikacji
adwokackiej (podobnie jak i i do innych zawodów prawniczych) uzaleŜniony
jest wyłącznie od poziomu merytorycznej wiedzy kandydata. Dostęp do zawodu
adwokata stał się otwarty, umoŜliwiając szerokim rzeszom osób, które zdały
egzamin wstępny, na określonym przez Ministerstwo Sprawiedliwości
poziomie, rozpoczęcie szkolenia. Dokonane w 2005 r. zmiany, jakkolwiek
większość z nich znalazła się pod pręgierzem ostrej krytyki Trybunału
Konstytucyjnego, spowodowały, Ŝe Państwo wzmocniło swój nadzór nad
procesem przyjmowania do zawodów prawniczych. Nie istnieje zatem problem
zazdrosnego strzeŜenia interesu korporacyjnego – jak to się stale wmawia przez samorządy zawodów prawniczych. Takim opiniom kłam zadaje takŜe
udział samorządów w konsultowaniu z MS przygotowanego projektu
nowelizacji ustawy, koniecznej po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, którego
wytycznych zawartych w uzasadnieniu analizowany projekt ustawy zdaje się nie
dostrzegać.
Podobnie rzecz się ma z kolejnym argumentem, którym szermują
projektodawcy, a mianowicie z rzekomo astronomicznym kosztem usług
prawniczych oraz wysokimi dochodami adwokatów. Tego typu sądy są
nierzetelne i niesprawiedliwe. Prawda jest bowiem taka, Ŝe jest wśród nas
nieliczna, stanowiąca margines, aczkolwiek przyciągająca uwagę mediów,
grupa adwokatów bardzo dobrze sytuowanych, prowadzących ogromne –
wielomilionowe czy miliardowe procesy, doradzających wielkim giełdowym
firmom, bankom czy inwestorom zagranicznym, specjalizujących się w
niszowych, a zarazem wysokopłatnych wąskich dziedzinach prawa. Jest grupa
plasująca się na średnim poziomie dochodów oraz ogromna, przytłaczająca
rzesza adwokatów, których poziom Ŝycia nie odbiega od przeciętnego poziomu
Ŝycia obywateli. To ta ostania grupa świadczy pomoc prawną statystycznemu
Kowalskiemu, w waŜnych dla niego sprawach, które mają jednak z reguły
charakter incydentalny, z rzadka i wyjątkowo przechodząc w system stałej
pomocy prawnej. Dzieje się tak bynajmniej nie z uwagi na koszty, lecz z braku
nawyku korzystania z pomocy prawnej w sprawach codziennych. Polacy dość
rzadko – poza sytuacją wymuszoną przez obowiązujące prawo – korzystają z
pomocy prawnej. Panuje bowiem błędne przekonanie, Ŝe do adwokata idzie się
wówczas, gdy samemu nie moŜna juŜ sobie poradzić, a sprawy zaszły juŜ za
daleko. W przypadku statystycznego adwokata, który wykonuje zawód w
typowym dla Polski małym lub średniej wielkości mieście, gdzie nie ma
wielkiego przemysłu, ani inwestycji zagranicznych, są to z reguły drobniejszego
rodzaju sprawy cywilne, z przewagą rodzinnych, spadkowych czy związanych z
majątkiem wspólnym, powstałym w trakcie małŜeństwa, a takŜe coraz częściej
sprawy odszkodowawcze. W zakresie spraw karnych – najczęściej są to
drobniejsze sprawy wykroczeniowe oraz typowe sprawy dotyczące przestępstw
pospolitych. W tym miejscu zauwaŜyć naleŜy, Ŝe zawarta w uzasadnieniu
projektu ustawy argumentacja odwołująca się do danych statystycznych
dotyczących ilości spraw prowadzonych przez adwokatów w ciągu minionych
kilku lat, jest nieprawdziwa. NRA wielokrotnie sygnalizowała, Ŝe dane
podawane Głównemu Urzędowi Statystycznemu nie są miarodajne w zakresie
informacji dotyczących ilości spraw prowadzonych przez adwokatów. Znaczna
część środowiska adwokackiego traktuje dane liczbowe jako objęte tajemnicą
zawodową i nie ujawnia ich w sprawozdaniach. Organy adwokatury nie mają
natomiast tytułu do domagania się informacji o przychodach poszczególnych
adwokatów, którzy tego typu dane mają obowiązek ujawniania (i
ewidencjonowania) jedynie organom skarbowym. Wyprowadzane zatem w
uzasadnieniu wnioski o rzekomo moŜliwym utrzymaniu kancelarii przy
przyjmowaniu miesięcnie 1-2 spraw są pozbawione jakichkolwiek podstaw,
sugerując – znów w sposób nieuprawniony – ogromną wysokość wynagrodzeń
adwokackich.
Podsumowując powyŜsze rozwaŜania stwierdzić naleŜy, Ŝe podane jako
uzasadnienie projektu ustawy motywy mają wyłącznie populistyczny i
demagogiczny charakter. Rzeczywistym celem projektu jest zyskanie poklasku
w opinii publicznej, szczególnie w tej jej części, której sytuacja osobista jest
gorsza od oczekiwań. Nota bene jest to ta część społeczeństwa, która sprzyja
spektakularnym i nagłośnionym medialnie akcjom, takim jak publiczne
zatrzymanie podejrzanego dr. Mirosława G. Grupa ta podatna jest na tego typu
zabiegi socjotechniczne, na swoisty spektakl, odbywający się publicznie, w
klinice, w świetle jupiterów i kamer stacji telewizyjnych, z równoczesnym
epatowaniem odbiorcy obrazami przedstawiającymi plik pieniędzy, liczne dobra
materialne, których sposób prezentacji zmierza do wywarcia sugestii, Ŝe
pochodzą z przestępstwa. Nie wdając się w tym miejscu w głębszą analizę
braku poszanowania dla ludzkiej godności i gwałcenia podstawowej zasady
domniemania niewinności przy tego typu akcjach, stwierdzić naleŜy, Ŝe
obliczone są one w sposób oczywisty na uzyskanie populistycznego, a nie
merytorycznego, skutku.
Zasadniczy cel wystąpienia z projektem ustawy tworzącej korpus
niedouczonych prawników, którym chce się nadać szerokie uprawnienia, w
końcu analogiczne do tych, jakie po wielu latach Ŝmudnego kształcenia i zdaniu
trudnego egzaminu mają adwokaci i radcowie prawni, jest jeden – zyskanie
poparcia istotnej części elektoratu. Do zamazywania rzeczywistości prowadzi
granie na emocjach, odwoływanie się do niskich odczuć zawiści, do obciąŜania
winą innych (obcych) za osobiste niepowodzenia Ŝyciowe, za złą czy w kaŜdym
razie inną niŜ oczekiwana sytuację bytową czy finansową. Stąd blisko juŜ do
działań o charakterze: zabrać bogatym i rozdać biednym, czyli pozbawić
adwokatów i radców prawnych ich dominującej oraz monopolistycznej pozycji,
która daje im – w domyśle – źródło doskonałych dochodów i rozdzielić to
pomiędzy młodych i zdolnych. To, Ŝe pomiędzy niedouczonych, mogących
spowodować ogromne i niedające się naprawić szkody dla społeczeństwa oraz
dla poszczególnych klientów, to juŜ nie ma Ŝadnego znaczenia.
Ten
„rozbójniczy” sposób podejścia do kwestii rzekomo sprawiedliwego podziału
dóbr (rynku usług) jest zaskakująco zbieŜny z bolszewicką zasadą „grab
zagrabione”.
Analizując dalej projektowaną ustawę, zauwaŜyć naleŜy, Ŝe sam jej tytuł –
ustawa o zasadach świadczenia usług prawniczych – wprowadza opinię
publiczną w błąd. Celem ustawy nie jest bowiem stworzenie zasad świadczenia
usług prawniczych, gdyŜ takie zasady istnieją i obowiązują w Polsce od dawna.
Rzeczywistym celem i intencją ustawy jest natomiast wprowadzenie do
polskiego systemu prawnego nowej – niespotykanej wcześniej – kategorii
licencjonowanych doradców prawnych, a zatem stworzenie dodatkowej grupy
zawodowej, która w sposób legalny miałaby wykonywać czynności dotąd
zastrzeŜone dla wykształconych profesjonalistów. Docelowo takie same jeśli
chodzi o ich zakres przedmiotowy – jak adwokaci i radcowie prawni. Autorom
chodzi zatem o stworzenie nowej grupy zawodowej, która nie podlegałaby
wymogom zdobywania wiedzy i doświadczenia zawodowego w toku Ŝmudnego
procesu kształcenia, konieczności zdania jednego z najtrudniejszych egzaminów
zawodowych,
niezbędności
stałego
dokształcania
się,
rygorom
odpowiedzialności zawodowej i kierowania się zasadami obowiązujących
kodeksów etycznych. Taka nowa grupa zawodowa nie podlegałaby wreszcie
owym - znienawidzonym przez projektodawców - strukturom samorządów
zawodowych, które nie tylko mają za cel kontrolowanie przestrzegania zasad
wykonywania zawodu adwokata, reprezentowania środowiska zawodowego na
zewnątrz, ale takŜe współuczestniczenia w procesie tworzenia i stosowania
prawa. W ramach tego współuczestniczenia mieszczą się wykonywane przez
adwokaturę czynności w postaci zajmowania oficjalnego i publicznego
stanowiska wobec niepokojących zjawisk występujących w Państwie, a w
sprawach wymiaru sprawiedliwości w szczególności. Wydaje się, Ŝe
przykładów takich wystąpień nie trzeba przytaczać.
Projektodawcom chodzi więc o to by dopuścić do pomocy prawnej szerokie
rzesze osób uzaleŜnionych wyłącznie i całkowicie od czynnika państwowego
(Prawniczej Komisji Licencyjnej). Zatem nie posiadających niezaleŜnego
statusu, ani przedstawicielstwa – na wzór samorządów prawniczych – które stale
wykazują swój wolny od pokory stosunek wobec władz państwowych, z
Ministerstem Sprawiedliwości na czele. W istocie rzeczy projekt proponuje
stworzenie grupy zawodowej, dla której jedynym analogicznym odnośnikiem
moŜe być specyficzna grupa niepełnych lekarzy, jakimi byli w latach
powojennych felczerzy. Nie deprecjonując jednostkowych przykładów
wybitnych przedstawicieli tej juŜ w zasadzie nieistniejącej grupy zawodowej,
stwierdzić naleŜy, Ŝe istniały powaŜne powody, aby nie kontynuować
kształcenia i dopuszczania do leczenia chorych dalszych przedstawicieli tej
hybrydowej grupy zawodowej. Powody te głównie dotyczyły ochrony
pacjentów. Skojarzenia z tą specyficzną grupą personelu medycznego nasuwają
się same, gdy pochylimy się nad omawianym projektem rządowym. Nie jest to
projekt ustawy o zasadach świadczenia usług prawnych, jak to sugeruje
tytuł, lecz projekt ustawy o felczerstwie prawniczym, inaczej mówiąc
projekt o licencjonowanych felczerach prawniczych.
Projekt ten jest w związku z tym nie tylko niezasadny, ale nadto szkodliwy, i to
z róŜnych względów. Szkodliwy przede wszystkim dla potencjalnych klientów.
Opierając się informacjach popierających tę nową grupę zawodową, udawać się
będą oni po pomoc prawną do dyletantów, mogących wyrządzić niepowetowane
szkody. Szkodliwy takŜe dla samych potencjalnych licencjonowanych doradców
– felczerów prawnych, gdyŜ wobec oczywistych protestów wszystkich
samorządów zawodów prawniczych będą usuwani na margines działalności
prawniczej i deprecjonowani w trakcie wykonywanych czynności. Szkodliwy
dla całego systemu świadczenia pomocy prawnej, gdyŜ wprowadzający kolejną
grupę zawodową o krzyŜujących się, a w wersji III-ego stopnia licencji - o
pokrywających się zakresach kompetencji zawodowych, przy oczywistym
zróŜnicowaniu z punktu widzenia wiedzy i doświadczenia, a nade wszystko przy
braku ukształtowanych przez wieki zasad etycznych świadczenia pomocy
prawnej.
Koronny argument, którym posługują się autorzy projektu, a mianowicie
twierdzenie, Ŝe otwarcie zawodów prawniczych spowoduje obniŜenie rzekomo
drogich cen za usługi prawne jest z gruntu nieprawdziwe. Po pierwsze, z uwagi
na to, Ŝe poglądy o rzekomo astronomicznych cenach za pomoc prawną nie są
prawdziwe. Po drugie, zaś w Ŝadnej dziedzinie Ŝycia, nie jest tak, Ŝe usługa bądź
produkt mogą być jednocześnie bardzo tanie i wysokiej jakości. Jakość zaleŜy
od poziomu merytorycznego, od stopnia wykształcenia, od procesu ustawicznej
edukacji - od aplikacji począwszy po codziennie trwającą pracę
samokształceniową.
Samorządowi adwokackiemu w jego działaniach i protestach przeciwko
proponowanym zmianom nie chodzi o zamknięcie dostępu do zawodu
adwokata, jak to próbuje się wmawiać. W kwestii tej jednoznaczne i stale
powtarzane są stanowiska zajmowane przez Naczelną Radę Adwokacką, która
wielokrotnie wskazywała, Ŝe jest za szerokim dostępem do zawodu osób, które
mają do tego odpowiednie kwalifikacje. Kwalifikacje te są niezbędne dla
prawidłowego wykonywania przez adwokata jego czynności w imieniu i na
rzecz klienta. Dla samorządu adwokackiego piecza nad wykonywaniem zawodu,
troska o etyczny sposób świadczenia pomocy prawnej oraz o jej jakość
merytoryczną w celu zabezpieczenia interesów klienta i nie naraŜania go na
niepowetowane szkody – jest najdonioślejszym posłaniem. Nie interes
ekonomiczny adwokatury, jak się to imputuje, lecz dobro klienta i
zabezpieczenie go przed szkodą, jaką moŜe spowodować dyletant – jest naszym
celem.
Projektodawców ustawy nie interesują skutki wadliwych porad, niepowetowane
i nieodwracalne szkody, jakie moŜe spowodować zły, bo niewykształcony
doradca. O tym, jak wielkie mogą być negatywne konsekwencje dla klienta
korzystającego z porady niedouczonego prawnika, wiedzą ci, którzy mają
wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu spraw, którzy przeszli wieloletnią
aplikację, zdali trudne egzaminy, a co więcej przeszli proces szkolenia
zawodowego oraz, co równie waŜne, proces kształtowania postawy etycznej.
Tego ostatniego zagadnienia, dotyczącego spraw fundamentalnych – bo
odnoszących się do tego co jest dobre a co złe, jak naleŜy traktować obowiązki
wobec klienta, jak naleŜy odnosić się do sądu, wobec stron i innych uczestników
wymiaru sprawiedliwości – osoby bez wykształcenia aplikacyjnego, a
dopuszczone do najwaŜniejszych spraw osobistych i tajemnic Ŝyciowych klienta
na podstawie projektowanej ustawy, nie będą nawet miały moŜliwości się
nauczyć.
Projekt szeroko i demagogicznie odwołuje się do rozwiązań występujących w
innych krajach UE. W tym miejscu naleŜy podnieść, Ŝe tego typu odwołania
grzeszą błędem metodologicznym, gdyŜ aby przykłady z innych państw móc
odnosić i porównywać, warunki występujące w porównywanych krajach
musiałyby być analogiczne. Oczywiście sytuacja taka nie ma miejsca. Zupełnie
inna kultura prawna krajów skandynawskich, istniejące tam nawyki korzystania
z pomocy prawnej fachowca w kaŜdej dziedzinie Ŝycia - w Polsce niespotykane,
nie mogą być bezkrytycznie transponowane do warunków polskich.
Wprowadzaniem opinii publicznej w błąd jest przywoływanie przykładu
Hiszpanii. Obecnie jest tam wdraŜany system aplikacji, w duŜym stopniu
wzorowany na polskich rozwiązaniach ustawowych. Podobnie rzecz się ma z
Niemcami, gdzie przed laty zlikwidowano podobny do polskiego system
aplikacji adwokackich, prowadzając aplikację państwową. Obecnie otwarcie się
mówi o powrocie do tamtego systemu. Nieprawdą są równieŜ przedstawiane w
materiałach MS informacje o rzekomo całkowicie wolnorynkowych zasadach
świadczenia pomocy prawnej w Czechach (w rzeczywistości poprzez aplikacje).
Tendencje „rynkowe” występujące w UE, jakkolwiek istnieją, to jednak nie
zmierzają do stworzenia całkowicie wolnych od kontroli samorządów
prawników. Takie hiper-prorynkowe podejście projektodawców dziwi wobec
całkowicie odmiennej polityki w innych dziedzinach prawa i Ŝycia publicznego.
Wśród rzekomych pozytywnych stron projektu wymienia się m.in., Ŝe owych
„felczerów prawnych”, nie obowiązywałby zakaz reklamy, co miałoby
„pozwolić na dotarcie z informacją o prowadzonej specjalizacji do szerszego
grona konsumentów”. ZałoŜenie powyŜsze jest nieprawdziwe. Przede
wszystkim zapytać trzeba - jak moŜna rzetelnie mówić o „prowadzonej
specjalizacji” w zawodzie prawnika, a zatem o wysokim stopniu wiedzy u
osoby, która nie przeszła Ŝadnego – poza studiami – procesu szkolenia
zawodowego. Na temat ułomności w kształceniu uniwersyteckim, jeśli chodzi o
praktyczne wykonywanie zawodów prawniczych, piszą sami autorzy projektu.
W istocie brak zakazu reklamy, tak podkreślany jako atut projektu, przyniesie
jeden skutek - prowadzenie przez doradców-felczerów prawnych agresywnej i
nieuczciwej reklamy swojej działalności. W efekcie hołubiony przez
projektodawców rynek, jako rzekomy instrument weryfikacji – stanie się
płaszczyzną
fałszywego
przedstawiania
moŜliwości
zawodowych,
zmierzających do wywoływania u potencjalnego klienta niezgodnego z
rzeczywistością przekonania o profesjonalizmie i doświadczeniu doradcy.
Oczywiście nawet w takiej sytuacji adwokatura - i jak mniemam radcowie
prawni równieŜ – nie zrezygnuje ze swoich pryncypiów. Nie da się oderwać od
swoich zasad, takŜe w odniesieniu do metod pozyskiwania klientów. Na owym
rynku zapanuje więc sytuacja nie do przyjęcia, w której kaŜdy z owych
doradców-felczerów prawnych będzie miał prawo pisania i mówienia
wszystkiego, co mu przyjdzie do głowy w celu pozyskania klienteli, bez
jakiejkolwiek kontroli i choćby potencjalnej moŜliwości zastosowania środków
dyscyplinujących.
Oczywiście moŜna, stosując dotychczasowy sposób polemiki, twierdzić, Ŝe
adwokatura broni status quo, Ŝe ochrania istniejące interesy ekonomiczne
swoich członków. Warto jednak choćby na chwilę dopuścić tezę, Ŝe samorząd
adwokacki moŜe kierować się względami społecznymi i dostrzec w
proponowanych rozwiązaniach powaŜne zagroŜenia. Te zagroŜenia to oddanie
ludzkich – choćby obiektywnie najmniejszych, ale dla kaŜdej jednostki
najwaŜniejszych - spraw w ręce osób, które mogą więcej zaszkodzić niŜ pomóc.
Takim rozwiązaniom adwokaci polscy w imię fundamentalnych zasad i wartości
będą zawsze przeciwni.